Realizacyjnie to produkcja z wyższej serialowej półki, ale scenariusz 3 sezonu jest po prostu słaby, niedopracowany, płytki a nawet infantylny.
Dużo jest klimatycznych "rozciągnięć", kilkuminutowych sekwencji, które w żaden sposób nie popychają fabuły do przodu, ale obiecują nie wiadomo jak wysublimowane rozwinięcia wątków.
Czekamy na jakiś twist, na końcu oczekujemy puenty, ale nic z tego nie dostajemy. 3 sezon jest swoistą wydmuszką, przerostem formy nad treścią, zanikły nawet humor, groteska, satyra, które charakteryzowały głównie sezon 1.
Mamy wątki, które jakby prowadzą donikąd, rozmywają się, albo urywają nieumiejętnie "dopowiedziane". Na to nakładają się postaci, które zachowują się irracjonalnie. Na pewne rzeczy można byłoby przymknąć oczy, ale niedorzeczności zaczynają dominować, czar pryska i nagle zostajemy niemal z niczym - bez rozbawienia, bez zainteresowania, bez satysfakcji.
Świetnie ujęte. Dla mnie największym rozczarowaniem były właśnie te jakby niedokończone wątki i zbędne sceny, które niczego nie wniosły do fabuły. Po wypowiedziach aktorów liczyłam, że w finale dostaniemy jakiegoś mentalnego fikołka, który rozwali nam mózgi, a tak naprawdę dostaliśmy tylko potwierdzenie tego, czego większość się już wcześniej domyślała. Jedyne, co może zaskakiwać to chyba fakt, że Lochlan jednak przeżył, a Rick i Chelsea zginęli oboje, bo większość obstawiała albo-albo.