Ale to Breaking Bad, a Junior jest zapatrzony w ojca jak w obrazek. Może Jesse wpadnie do niego z rewelacjami, "ty stary, co ja wiem o twoim ojcu" a tymczasem Junior uzna, że dopiero teraz jego tata jest zajebongo, a skoro ten ćpunek, który mu go kradnie (pamiętamy, raz Walt powiedział "Jesse" do Juniora) jeszcze mu zagraża. Junior to też wielka niewiadoma, co zrobi.
Nie wiem jakim cudem Jesse będąc "pod nadzorem" Hanka mógłby się zbliżyć do dzieci czy żony Walta, ale mam dziwne wrażenie że jego plan obejmuje widoczną na zdjęciu Skyler.
Hank mógłby pozwolić na zniszczenie przy okazji Skyler ale raczej nie ruszył by dzieci bo co one winne?
Ja to widzę tak, że Junior zgodzi się pomóc załatwić swojego ojca ale czeska mafia go zabije i się znowu Wolterowi uda. Przez to Skyler się zabije a mała zostanie oddana za plecami Woltera Hankowi. Wolterowi minie rak ale nie będzie miał rodziny i będzie musiał uciekać przed mafią i Jessim. Wtedy Wolter pojedzie do swojego zniszczonego opuszczonego domu...
Co wy na to?
Właściwie Jessie może współpracować z Hankiem lub nie, nawet tego nie precyzowałem, dopuszczam taką opcję.
Może bedzie tak że Marie mówiąc o tej truciznie bedzie chciała otruć Waltera, przecież w rozmowie z nim sama zasugerowała żeby się zabił, a przez przypadek trucizne zje wypije (nie wiem w jakiej to bd postaci) Flynn . Walter bedzie myślał ze to Jesse i wysle go do Belize, i wtedy się dowie ze to jednak nie no tylko Marie i rycyne sprezentuje własnie jej :-)
trochę tak, ale nie do końca. Walt nie jest zimnym zbójem z wyrachowaniem robiącym swoje. On cały czas, od początku chciał zabezpieczyć rodzinę i robi to dalej. Nie jest żadnym wszechwładnym Szefem, bossem przed którym drzą i którego to rajcuje. On chciał gotować i zarobić, wszystko co robił obok było po prostu koniecznością, tak się losy toczyły że albo on skasuje np. Fringa albo Gus skasuje jego i rodzinę. Więc musiał.
Gilligan cały czas daje nam znaki, że ten Walt to tak w sumie z przypadku jest tu gdzie jest, żaden z niego gangus. W tym odcinku mamy np. scenę z ujęciem, gdy Walt w tych swoich gaciach białych pali swoje ciuchy nad basenem a za gumką majtek ma....pistolet. Toż to klasyczne oko do widza - zobaczcie jaki to z niego gangster. :) I ten odcinek temu ma służyć - wszyscy doradzają mu likwidację Jessego, Saul, nawet żona - a on jeden stara się go tłumaczyć, nie chce robić krzywdy. Ale wychodzi, że znowu będzie musiał. I to jest ten jego tragizm że znajduje się w takich okolicznościach, że musi podejmować takie decyzje jak ta z wujem Todda...
Bo w tym serialu ludzie sa ludzmi, a nie supermenami. Tu nie ma wszechwladnych, bo na tej planecie tacy nie istnieja. Kazdy robi kupe i kazdy potyka sie o nierowny chodnik. Walt nie jest tu zadnym wyjatkiem.
Nie zgadzam sie, ze nie zabija z wyrachowaniem. Za jego morderstwami kryje sie absolutne 100% wyrachowanie. A jednoczesnie szerzy wokol siebie destrukcje a potem chaos, co mu nawet wypomnial Mike. To nie tylko okolicznosci, ale tez jakas czesc jego natury, ktora uaktywnila sie pod wplywem okolicznosci.
Chroniac w ten sposob swoja rodzine niszczy ja. I to w gruncie rzeczy on jest najwiekszym zagrozeniem dla swojej rodziny.
Hmm ..tak się zastanawiam na ile odpowiedź w tym co się wydarzy leży w książce DUTCH, którą Jessie wziął do ręki. Znalazłem, krótkie streszczenie tej książki:
"District Attorney Anthony Jacobs is determined to take down Dutch and his crew, and he's confident that his witnesses will testify against them. But a sudden turn of events will soon make the DA's job harder than he imagined."
Anthony Jacobs = HANK
Dutch = Walt
Confident Witness = Jessie.
Brzmi znajomo prawda ? :) . Zwłaszcza intryguje zdanie " sudden turn of events" - więc znając naszych scenarzystów może się wydarzyć coś kompletnie niespodziewanego i telefon do TODDA nie musi oznaczac zlecenia na Jessiego. Tu musi byc jakies drugie dno. Ktoś czytał tą książkę ? Trzeby by poszukać bardziej.
A to nie była czasem ta książka?
http://en.wikipedia.org/wiki/Dutch:_A_Memoir_of_Ronald_Reagan
Faktycznie to była książka o Reaganie. http://d202m5krfqbpi5.cloudfront.net/books/1174287528l/376589.jpg
Chociaż trzeba przyznać ,że opis tej drugiej książki jest zaskakująco znajomy :)
Tak jeszcze dorzucając troche teorii spiskowych. Telefon komórkowy podczas całej ich rozmowy lekko "wędruje" po stole...coraz bardziej w stronę Jessiego. W 40:58 - widać że leży już prawie przy Jessim.
W 41:05 sekundzie JESSIE ewidentnie patrzy na telefon komorkowy, na stole. Uderza lekko ręką w stół obok telefonu obraca się i idzie do łazienki. W 41:09 jakby coś chował prawą ręką do kieszeni. Nie jest to pokazane kawa na ławe że bierze ten telefon - ale tak to trochę wygląda. Po co jest ta scena z kiblem ? i czemu phone wędruje coraz bliżej Jessiego ? Spiskowych teori nigdy za dużo w tym serialu. ;) Pamiętajmy ,że sceny w których Huel - grzebał w kieszeniach Jessiego też nie były pokazane dosłownie.
Z telefonem rzeczy7wiscie ciekawe, mi tez sie zdaje ze ziknal ze stolu, ale czy nie wydaje sie wam ze na plazie Walt tez cos zauwazyl? Jak sie rozgladal po telefonie Jessego, moze zobaczyl Vana (Badger jak byl aresztowany tez wiedzial, ze gliny jezdza vanaami)/ i domyslil sie Hanka, ze Jessie jest z Hankiem?
Tak jeszcze dorzucając troche teorii spiskowych. Telefon komórkowy podczas całej ich rozmowy lekko "wędruje" po stole...coraz bardziej w stronę Jessiego. W 40:58 - widać że leży już prawie przy Jessim.
W 41:05 sekundzie JESSIE ewidentnie patrzy na telefon komorkowy, na stole. Uderza lekko ręką w stół obok telefonu obraca się i idzie do łazienki. W 41:09 jakby coś chował prawą ręką do kieszeni. Nie jest to pokazane kawa na ławe że bierze ten telefon - ale tak to trochę wygląda. Po co jest ta scena z kiblem ? i czemu phone wędruje coraz bliżej Jessiego ? Spiskowych teori nigdy za dużo w tym serialu. ;) Pamiętajmy ,że sceny w których Huel - grzebał w kieszeniach Jessiego też nie były pokazane dosłownie.
Tak jeszcze dorzucając troche teorii spiskowych. Telefon komórkowy podczas całej ich rozmowy lekko "wędruje" po stole...coraz bardziej w stronę Jessiego. W 40:58 - widać że leży już prawie przy Jessim.
W 41:05 sekundzie JESSIE ewidentnie patrzy na telefon komorkowy, na stole. Uderza lekko ręką w stół obok telefonu obraca się i idzie do łazienki. W 41:09 jakby coś chował prawą ręką do kieszeni. Nie jest to pokazane kawa na ławe że bierze ten telefon - ale tak to trochę wygląda. Po co jest ta scena z kiblem ? i czemu phone wędruje coraz bliżej Jessiego ? Spiskowych teori nigdy za dużo w tym serialu. ;) Pamiętajmy ,że sceny w których Huel - grzebał w kieszeniach Jessiego też nie były pokazane dosłownie.
A moim zdaniem nie ma nic "szczególnego" w tym. Poza tym, nie wydaje mi się żeby Jesse chował coś do kieszeni, raczej dotknął koszulki i tyle.
Jesse odchodzi - telefonu nie ma na stole. Później ujęcia są już tylko na Hanka i Gomeza, blatu nie widać.
W przypadku każdego innego serialu uznałabym, że to błąd, ale w przypadku BB sama nie wiem co myśleć. Jeśli to się sprawdzi, że MOTHER OF GOD!
No, ale z drugiej strony Hank nie zauważyłby, że Jesse zwinął telefon ze stołu?
Ok, to do kogo mógłby zadzwonić? Bo potem jak się ma spotkać z Waltem wydaje się szczerze wściekły. Przyznam, że nie odniosłam wrażenia, żeby jego wyjście do kibla było podejrzane i było raczej zabiegiem mającym na celu pokazanie bezduszności Hanka.
Oczywiście mogę się mylić.
Ok, to do kogo mógłby zadzwonić? Bo potem jak się ma spotkać z Waltem wydaje się szczerze wściekły. Przyznam, że nie odniosłam wrażenia, żeby jego wyjście do kibla było podejrzane i było raczej zabiegiem mającym na celu pokazanie bezduszności Hanka.
Oczywiście mogę się mylić.
Nie wiem do kogo miałby dzwonić, naprawdę. Chciałabym, ale nie nazywam się Vince Gilligan :) Musimy czekać i sami się przekonać. Ale Jesse sam powiedział, że tutaj wydaje się, że coś jest pewne a stanie się zupełnie odwrotnie. Może pogadali, Jesse wciąż był wściekły, ale pod wpływem słów Hanka o tym, że Walt o niego dba powiedział: "Ok pogadam z tobą, ale musisz naprawdę być sam!" A widząc tego wielkiego gościa wkurzył się ostatecznie.
Inna sprawa to telefon Walta na koniec - nam się wydaje, że celem będzie Jesse, ewentualnie Hank. A może "celem" ma być rodzina Walta i wyjazd do Belize. Zamiast pozorować tylko swoją śmierć, Walt pozoruje śmierć całej rodziny, wrabia w to Hanka/Jesse'ego, jego taśma wszystko potwierdza, gość Saula od zmian tożsamości szykuje papiery dla całej rodziny, Walt jedzie na pustynie, odkopuje kasę i żyją szczęśliwi na Alasce - może taki ma plan?
A koniec końców i tak nikt z nas pewnie nie ma racji :D
Zwróccie uwage ,że telefon leżał mocno po prawej stronie. Jak Jessie odchodzi to telefon magicznie znika. Trochę to wszystko podobne do tych scen z Huelem i podmianą fajek.
Tak, ale jeśli chodzi o Huella, to można było zauważyć i podmianę fajek, i zabranie zielska Jessemu. Tutaj moim zdaniem nie było widać nic.
Co do HUELLA to kompletnie nic nie widac za pierwszym razem : http://www.youtube.com/watch?v=q9496wqFKvE - 59 sekunda filmiku. Widac tylko jakis gest reki. ..dlatego wlasnie pisze ze to podobna sytuacja jak z tym telefonem.
Jak dla mnie on ewidentnie zabrał ten telefon, cały czas trzymał ręce przy nim, no i to uderzenie i ruch ręki przy kieszeni.
Ok, nawet jeśli zabrał ten telefon, to jakim cudem Hank się nie zorientował? Przecież leżał w zasięgu jego wzroku.
No właśnie, nawet gdyby niczego nie zauważył, to raczej nie zapomniałby o tym, by mieć przy sobie ten telefon, gdyby Walt znów dzwonił... Sam już nie wiem, no ale gdy oglądam tę scenę, to czuję niemal pewność, no ale w sumie może to przypadek. Cóż, zobaczymy co nam powiedzą następne odcinki.
Jesse nie zabrał telefonu Hank wziął go w ręce i najprawdopodobniej schował bo po tym telefonu na stole nie widać.
Też tak na początku myślałem ale po dokładniejszym przyjrzeniu się scenie kilka chwil po podniesieniu go przez Hanka telefon wraca na stół. Jak dla mnie pewnikiem jest, że Jesse go bierze ale za cholerę nie mogę się domyślić do kogo on może dzwonić.
Badger vel Beaver, przynajmniej wg Walta.
aż się oplułam :) żeby nie lazania Maryśki to Walt tym textem wygrałby odcinek :)
Wiecie co? Od zawsze jaraliśmy się widocznymi zmianami u Waltera i Jessiego, ale teraz to już prawie cała "ekipa" się zmieniła. Niech mi ktoś powie - od kiedy Skyler jest za zabijaniem ludzi? Kura domowa, która była załamana gdy dowiedziała się prawdy, teraz chce wysyłać ludzi do Belize? Hank to już osiągnął maksymalny poziom hipokryzji. Miał ochotę zabić Walta po tym, gdy dowiedział się o tym co ten narozrabiał i kogo posprzątał. Teraz sam chciał wykończyć Jessiego, tylko po to, by dobrać się do szwagra. Nawet Saul jest jakiś inny. O Marie już nie wspominam, szara kleptomanka chce zatruwać ludzi i bije od niej nienawiść równa psychopatom. Zawsze podtrzymywałem, że Walt to zakłamany badass (bo tak jest), ale teraz uważam go za najlepszego z nich wszystkich. Czym oni się od niego różnią? Śmiem twierdzić, że Hank, Jessie czy Marie są bardziej groźni niż White bo kieruje nimi głównie gniew. Walt przynajmniej nie jest hipokrytą i nie stał się taki jaki jest pod wpływem nagłego wydarzenia tylko przeszedł długą metamorfozę - koniec końców na metamorfozie Jessiego i Waltera opiera się ten serial. No i wobec Pinkmana zachował się fair. Dlatego ja teraz odwracam swoje nastawienie o 360 stopni i kibicuję Waltowi. Zaszedł już tak daleko, że nie da się zawrócić. Niech teraz porządzi jak przystało na Heisenberga, bo ludzie, którzy go otaczają, wcale nie są lepsi. On natomiast najbardziej z nich zasługuje na zwycięstwo, jakiekolwiek by ono nie było.
do kogo moglby zadzwonic? do walta. podczas rozmowy, dwokrotnie nazywa go asshole, podczas gdy przez caly czas, zawsze mowil do niego mr white. do tego bardzo akcentuje to asshole..tak jakby to bylo jakies slowo, ktore jest ich tajnym kodem..tylko po co by chcial przed czym kolwiek ostrzec walta?
W tym powtórzonym dwukrotnie asshole rzeczywiście coś może być. W poprzednim epizodzie, podczas rozmowy z Waltem na pustyni, Jesse nazywał tak Hanka. Więc może chciał mu dać tym samym do zrozumienia, że Hank słucha...
Ale Walter nie jest jedynym, który zmieniał się przez dłuższy czas. Przecież Jesse zmieniał się dokładnie w tym samym czasie co Walt. Różnica jest taka, że są zupełnie rożnymi ludźmi, mają zupełnie inne charaktery, wrażliwość, mieli zupełnie inne motywacje. Na każdego z nich te wszystkie wydarzenia, które ich spotkały (a większość tych wydarzeń była dla nich wspólna), zupełnie inaczej oddziaływały i inaczej ich kształtowały. To wcale nie jest tak, że Jesse jest hipokrytą, zmienił się pod wpływem morderstwa chłopca, a Walt nie, bo już wcześniej mordował, więc go to nie ruszyło. To zdarzenie dla Jesse'go było kroplą, która przelała czarę. On nie potrafi przyjąć do wiadomości, że dla dobra swoich własnych interesów, czasem trzeba poświęcić życie czy zdrowie dziecka, Walt za to tak.
Skyler też się zmieniała z czasem-właściwie odkąd odkryła, że Walt ma raka- już na pewno to ją zaczęło zmieniać (zresztą pamiętamy jak Walt wtedy się zachowywał stając się Heisenberg'iem. My wiedzieliśmy co się z nim dzieje, ona nie! Ona widziała swojego męża, który dziwacznie i podejrzanie się zachowuje, znika, pojawia się nagi w sklepie itd). Później dowiedziała się kim jest jej mąż-co znów ją zmieniało.
Chodzi o to, że każdy jest inny, na kogoś innego takie zdarzenia wpłynęłyby zupełnie inaczej, niż na Skyler. Ją ukształtowały tak, że jest w stanie namawiać Walta do popełnienia morderstwa-a może już wcześniej miała jakieś cechy osoby bez skrupułów, a te wszystkie zdarzenie sprawiły, że te cechy wyszły na wierzch.
Hank przez długi czas zajmował się sprawą Heisenberg'a. Dokładnie przez tą sprawę, prawie nie zginął, postrzelony przez bliźniaka. Podchodził do niej emocjonalnie, co widać po tym jak pobił Pinkman'a. Te zdarzenia też go kształtowały. Nic dziwnego, że tak zareagował jak się okazało, że Heisenberg był pod jego nosem przez ten cały czas. Do tego jaki to uszczerbek na jego dumie.
A Marie to Marie :)
Owszem ich zmiany też zachodziły, ale kiedy? Dla mnie po prostu jest to trochę naciągane. Oczywiście daleko mi do takiej sytuacji jak w serialu, ale człowiek trochę w życiu widział i nie przekonuje mnie nagła zmiana tych osobowości. Nie wydaje się na kogoś wyroku śmierci, bo mąż okazał się być królem narkotykowym i ja również muszę stać się zła. Nie poświęca się zwykłego ćpuna, żeby zrobić sobie prywatną zemstę. Przecież oni kilkanaście miesięcy temu byli w swoim życiu miłą rodzinką, sympatycznymi sąsiadami i ostatnie na co mieliby w życiu ochotę to zabijanie. Teraz nie są wcale lepsi od Waltera i nie obchodzi mnie z jakich robią to pobudek, ale fakt, że postępują w taki sam sposób. No i nigdzie nie napisałem, że Jesse jest hipokrytą. Chodziło mi bardziej o Skyler i Hanka. Nie pamiętasz jak Skyler chciała uciekać z dziećmi żeby im zapewnić bezpieczeństwo? Wtedy Walter był tym złym, który załatwił to w inny, dużo gorszy sposób. Teraz to Skyler chce to załatwiać najgorszym możliwym rozwiązaniem, z punktu widzenia człowieczeństwa. Po prostu oni zmienili swoje życia w bardzo naiwny sposób i oczywiście to dobrze, bo tego wymaga serial, ale teraz Walter pośród nich wcale nie jest najgorszy. Wszyscy są siebie warci :)
:) Jak coś to ja nie bronię tu nikogo, tylko tak sobie z Tobą dyskutuję :) Bo ten serial powoduje u mnie jakieś rozdwojenie jaźni: z jednej strony nie lubię Walt'a i chcę, żeby dziad zapłacił za grzechy, ale z drugiej, jakaś mała część mnie czuje do niego litość i chce żeby mu się upiekło, a najlepiej żeby pogodził się z Jesse'm i Hank'iem i żyli długo i szczęśliwie za kasę Walt'a na Hawajach-pisałam wyżej, że naiwność to moja mocna cecha? ;)
Ale dlaczego to dla Ciebie naciągane? Przecież te zmiany wszystkich zachodziły przez ten cały czas trwania serialu. Skyler przechodziła chyba przez wszelkie fazy od załamania, katatonię, furię, po pogodzenie się z sytuacją itd. Teraz kiedy Hank zna prawdę, ona stanęła między młotem a kowadłem. Skoro wybrała młot, czyli stanie murem za Walt'em to wie, że jeśli Walt pójdzie na dno to ona razem z nim. A wtedy co z dziećmi? A widać dla dzieci jest w stanie zrobić wiele. Jak wtedy miała jazdy z Walt'em, gdy Flynn nazwał ją 'bitch', ona wszystko w milczeniu znosiła, żeby nie zburzyć miłości Flynn'a do ojca, kosztem samej siebie. Ona jest teraz zdesperowana, wie, że wszystko się wymknęło spod kontroli i nie widzi innego wyjścia. Człowiek zdesperowany robi głupoty.
Podobnie z Hank'iem, to JEST jego prywatna zemsta, przecież jego ego, nie może znieść, że wielki Hesienberg, którego tyle ścigał, to jego własny szwagier, z którym po pracy jadał kolację i pił piwo. Jak mógł tego nie zauważyć, on-agent DEA??!! To, że nawet nie zawahał się poświęcić Jesse'ego, tylko świadczy jakim jest człowiekiem. Wszystko to dla mnie nie jest naiwne i naciągane, bo ludzie pod wpływem emocji, urażonej dumy, złamanych serc itd., potrafią robić straszne głupoty (stąd np. zabójstwa w afekcie). Ale zgadzam się z Tobą, że wszyscy są siebie warci :) Choć z punktu widzenia człowieczeństwa Jesse (mimo, że często głupkowaty, problemowy, wkurzający) jest dla mnie najlepszym z nich.
Pamiętam jedną z wypowiedzi Hanka . Walt nie poznałbyś kryminalisty nawet gdyby stał obok ciebie :)
Ja również tylko dyskutuję i dziele się opinią :) Tak jak i Ty, w dwojaki sposób patrzę na Walta, ale teraz bardziej mu kibicuję. Dlaczego jest to dla mnie naciągane? Po prostu nie kupuję tego. Nie jestem zdania, że ze zwykłej kury domowej można stać się człowiekiem zdolnym do takich czynów/wypowiedzi. Zabicie człowieka to w moim wyobrażeniu najgorszy z możliwych czynów, a oni do tego podchodzą jakby byli urodzonymi mordercami, bo jak ich inaczej nazwać? Zarówno Hank jak i Sky są w stanie poświęcić życie Jessiego. No i właśnie do tego zmierzam, w czym oni są lepsi od Walta? Dlaczego to na niego wylewane są wszystkie pomyje, skoro jego żona okazuje się bez serca, a jego szwagier ma ego nie mniejsze niż on sam? Zachowują się dokładnie tak samo jak Walt, tylko z innych pobudek. Oczywiście, że istnieje zabójstwo w afekcie, ale dzieje się ono nagle, pod wpływem silnych emocji. Skyler i Hank mówiąc o zabiciu Pinkmana są jak najbardziej spokojni i nie zauważyłem żeby kierowały nimi jakieś silne impulsy. Hank wręcz planuje morderstwo, które chce nagrać! No i zgadzam się również co do Jessiego i jego człowieczeństwa. Tylko on zdaje się być głosem rozsądku, ale niestety z punktu widzenia Walta, Jessie powinien wyjechać w podróż do Belize już dawno, dawno temu.
Zabić kogoś też jest dla mnie niepojęte. Choć ludzie w ekstremalnych sytuacjach potrafią się totalnie zmienić, zwłaszcza ci, którzy widocznie gdzieś tam w środku mają jakieś większe predyspozycje do złych uczynków, niezależnie czy są kurą domową, czy agentem DEA. Dlatego zgadzam się, że oni wcale nie są lepsi od Walt'a. Tak samo jak Walt. dla własnych celów, są w stanie poświęcić czyjeś życie.
Skyler już wcześniej nie była aniołkiem, to ona wymyśliła plan z hazardem, zdradzała, pomagała w przekrętach Ted'owi ( a jak Marie coś ukradła, to była wielce oburzona), kłamała siostrze i szwagrowi w żywe oczy, więc to raczej sprytna i wyniosła kura domowa.
Dlatego dla mnie nadal to nie jest naciągane :) ale mimo wszystko miło się z Tobą dyskutowało i co do reszty w 100 procentach się z Tobą zgadzam :)