Dzisiaj wypada raczej blado. To takie australijskie M jak miłość, czy inna opera mydlana. Scenariusz jest raczej słaby, często problemy bohaterów wynikają z jakiś niedopowiedzeń, wypominania win itp. Wątki miłosne bywają infantylne jak z seriali dla nastolatek. Częste scenariusze miłosne: ona przypadkiem widzi go bez koszuli, albo ona i on nie lubią się, ale muszą udawać parę. I tak dalej. W ogóle, niby pokazuje się tam pracę na farmie, i tłumaczy że to bardzo ciężkie zajęcie, ale nikt nie ma problemu nagle rzucić robotę w środku dnia i lecieć do dziewczyny albo szpiegować faceta. Nie dziwię się że Drovers tak cienko przędło, skoro bohaterki ponad pracę przekładały romanse.
Żeby podkreślić jak ciężko się pracuje na roli, reżyser brudzi dziewczyny na twarzach. I tak chodzą z tymi brudnymi mordami do wieczora, jakby nie miały kranu w domu. Ale oczywiście dłonie i paznokcie są nienagannie utrzymane, chociaż rzadko kto używa rękawic. Makijaż i włosy też specjalnie przygotowują, bo żadna koza ani wombat nie może ich zobaczyć nieumalowanych. Pomijam już fakt, że w ostatnim sezonie są na skraju bankructwa, chociaż siedzą na złożach złota. Ostatni sezon w ogóle wygląda tak jakby robili go z perspektywą następnych, ale na 2 odcinki prze końcem dowiedzieli się że muszą kończyć wątki i na szybko to zrobili.
Większość bohaterów jest głupia i wkurzająca a aktorstwo cienkie. Clair udaje twardą kowbojkę, Becky, czyli Jessica Napier gra jedną miną, Jodie to przygłupia księżniczka (chociaż w późniejszych sezonach się zmienia na plus). Stievie jest wkurzająca swoim durnym uśmieszkiem, Nick to rozmemłany budyń a Alex to idiota który większość problemów rozwiązuje pięściami (zresztą, Aaron Jeffery taki jest w prawdziwym życiu). Do tego dochodzi Grace, najbardziej żałosna ze wszystkich postaci jakie się tam przewinęły, cwaniaczek Riley, nieudolnie grany Rob/Matt, klasyczny przystojniak Ben jakby wyrwany z mody na sukces i plejada przejaskrawionych złych: Sandra, Ashley i Fiona.
Więc czemu obejrzałem wszystkie sezony? Serial ma genialny klimat i wspaniałe pejzaże, które przyciągają tak, że te 10 lat temu poważnie myślałem o życiu w Australii. Fajna jest muzyka, może nie genialna ale świetnie pasuje do całości. No i są bohaterowie którzy budzą sympatię, np. Kate czy Marcus. Niektóre odcinki są fajne, i ogólnie serial jest takim odprężaczem, dobrze się ogląda po jednym odcinku wieczorem jeśli przymknie się oko na te wszystkie wady. Ale lepiej nie przedawkować.