Czy tylko mi się wydaje, czy autorzy scenariusza żywią do kobiet jakąś urazę? W większości odcinków są bowiem przedstawiane w dość... niekorzystnym świetle, więc rzuciło mi się to w oczy. Ktoś wie o co chodzi? Ten temat był przez twórców poruszany w jakimś wywiadzie? Czy tylko mi się tak uroiło? :)
Ten człowiek cierpiał latami przez tą kobietę, a dziecko było jego jedyną nadzieją. Nie dziwię się, że był załamany, ale wszystko rozeszłoby się i tak po kościach, gdyby w momencie kryzysu ten ojczulek na niego nie najechał. To psychologia. Gość był tutaj ofiarą, nie działał świadomie. Nie był mordercą, dlatego nie żywił morderczych uczuć - do nikogo. "Ona sobie żyła" kiedy on cierpiał - mam na myśli te wszystkie lata zanim zginęła.
Mam dokładnie takie same wrażenie (skończyłem e03s03).
Jestem ciekaw czy to wynika z jakiejś traumy, umówionego działania scenarzystów czy może ukryty jest jakiś cel, na który nikt jeszcze nie wpadł.
Czasami podczas oglądania wydaje się to aż nadto widoczne (uwypuklone do granic możliwości).
Obejrzałam tylko parę odcinków, ale w tym serialu pedofilami byli mężczyźni, musieli gwałcić świnię, zachowywali się jak idioci koedy testowali gry komputerowe, a babki walczyły do końca np. Z psem z magazynu i nie widziałam słabości!