Po pierwszym odcinku trudno ostatecznie wyrokować, ale wszyscy Ci, którzy krzywili się na Farrella mogą się teraz schować głęboko w lesie. Jednak wg mnie jak na razie Kitsch wygrywa razem ze swoją postacią, zobaczymy jak serial się rozwinie, ale widzę duży potencjał. Bagna Luizjany zamienione na bezkresny krajobraz industrialny to przeskok ogromny, ale chyba będzie można się przyzwyczaić. No i na koniec wisienka na torcie czyli muzyka, tutaj się nie zawiodłem, spodziewałem się czegoś przyjemnego, ale mamy wybitną ścieżkę dźwiękową. Nie wiem czy lepszą niż w pierwszym sezonie. Na to i wiele innych pytań odpowiemy sobie za kilka tygodni, ale pierwszy odcinek nie zawiódł, a obawy w sieci były i to często przesadzone.
Mi ta scena jak i scena jazdy motorem i to wyjście w nocy z domu poprzedzające ten "odlot na motorze", przywodzą na myśl klimat z Sin City. Genialne i po pierwszym odcinku ten sezon wchodzi mi poprzez właśnie taki klimat, lepiej niż 1-wszy, bardzo dobry zresztą.
Szczerze to zawsze kojarzyłem Vince'a z twarzy, ale nie obejrzałem z nim żadnego filmu, więc jak dla mnie może sobie być gangsterem.
Ja Wam powiem tak: jeśli podejść do nowego sezonu jak do całkowicie odrębnej produkcji i nie porównywać to nie jest źle, ale też bez szału. Ogólnie postać grana przez Colina (mimo mojej ogromnej niechęci do aktora) będzie lekko napędzała, bo w porównaniu z Rustem to jest o wiele bardziej poryty i poturbowany emocjonalnie.
Mnie zabrakło jednego, w 1 sezonie mieliśmy od razu w pierwszym odcinku kubeł lodowatej wody na łeb i pole rażenia sprawy było zatrważające, a tu mamy do czynienia z mało "spektakularną" sprawą, których pełno w innych serialach np w The Bridge, to właśnie zawodzi chyba najbardziej, bo nie mamy bodźca, który by nas wessał w fabułę.
Myślę że to przyczyna, aż 4 postaci głównych które musieli wprowadzić, lekko zarysować i przedstawić, a teraz to z górki będzie.
Właśnie myślałam o tym samym co TY. Pierwszy sezon był tak skonstruowany że oglądałaś/łeś i czułeś drugie dno, tajemnicę , mistycyzm, plus sam główny wątek- wykorzystywanie dzieci w najohydniejszy sposób, zabijanie kobiet w imię chorej ideologii -ta fabuła działała na psychikę. Połykałam te odcinki. Tutaj ... brakuje mi tej niezwykłości sprawy. Ot po prostu śledztwo poobijanych życiowo bohaterów z subtelną gangsterką w tle. Na razie nic czego nie było. I nawet facet z maską ptaka raczej uśmiecha niż przeraża...Ale zobaczymy co dalej.
Ludzie w internetach spodziewali się kolejnego Rusta, ale serio, umówmy się, to jest w końcu serial który ma pokazać różne schematy i zawiodłabym się na drugim sezonie, gdyby znowu dali mi Rusta.
To tak jakby ktoś oglądał AHS Asylum i oczekiwał, że w AHS Coven będzie to samo.
Klimat z jedynki jak najbardziej jest i tyle i wystarczy. Aktorsko jestem naprawdę zaskoczona - nie spodziewałam się, że aktorzy grający główne role naprawdę ZAGRAJĄ, ale wow, McAdams, Vaughn i Farrell naprawdę nieźle wyszli. Zobaczymy co będzie dalej, ale ja jestem jak najbardziej na tak.
Jak dla mnie zawiedzeni są Ci, którzy nie do końca zajarzyli 1 sezon, no bo w sumie, co miało by być w kontynuacji, skoro jedynka zamyka wszystkie ścieżki? Pokazane było co robił Rust i Martie przez te wszystkie lata, dalsze losy były by całkiem bez sensu skoro żaden z nich nie był już policjantem, a i wiek już nie ten.
A co do drugiego sezonu, to fajnie widzieć, jak raczej drugoligowi aktorzy (głównie jakieś głupkowate komedie romantyczne, albo ckliwe historyjki w dorobkach) rozwijają skrzydła. Farrella nie trawię Vinca jeszcze bardziej, Rachel znam głównie z kiczowatych produkcji, a tego trzeciego to kojarzę może z jakichś trzech filmów. Moim zdaniem będzie ok.
W pierwszym sezonie dostaliśmy wybitną ekspozycję postaci, tu jest już znacznie gorzej. Trochę szkoda mi aktorów z drugiego sezonu, bo nie obejdzie się bez porównań, a na bank nie otrzymają takich peanów jak Mefju (Woody'ego pomijam, bo on był już zajebisty od czasów NBK). Muzycznie bez zarzutu, ba czołówka spokojnie dorównuje tej z s1.
Największą zmianą wydaje się brak Fukunagi na stołku reżysera, ale żeby ocenić jak duża to strata potrzeba więcej odcinków. Póki co lekkie rozczarowanie, ale patrzę w przyszłość z lekką nadzieją. ;)
Myślimy tak samo :)
"Mefju" po roli Rusta wrócił na dawne tory, z czasów dobrych filmów jak "Amistad", czy "Czas zabijania", już gdzieś to pisałam, ale miałam wrażenie, że on tego Oscara to dostał właśnie za Rusta.
Ja mam niedosyt, ale i względem 1 sezonu, bo był u mnie na pierwszym miejscu i dostał 10 gwiazdek, ale jakiś czas temu widziałam miniserial nagrany przez Anglików "the Missing" i niestety ta produkcja strąciła Detektywa z piedestału. Trudno mnie będzie zadowolić, a 2 sezon detektywa trochę za bardzo mi zalatuje The Killing, ale to dobrze, bo klimatów "yooo Linden" wyjątkowo mi brakuje.
Akurat tego ekspresywnego McConaughey miałem okazję zobaczyć już parę lat temu, przy okazji "Killer Joe" (polecam, teatr jednego aktora) , wcześniej kojarzyłem go właśnie jako takiego lovelasa z komedyjek romantycznych. Ostatnie 2-3 lata miał niesamowite, gdzie by nie grał tam kradł całe show. Z rolą Rusta i ewentualnymi nagrodami za nią jest taki problem, że TD trafiło na równie świetne Fargo, a obsada w obu serialach spisała się wybornie - piszę to głównie w kontekście Złotych Globów.
Drugi sezon faktycznie może klimatem przypominać "The Killing" (wszystko wskazuje, że będziemy nawet mieli jakieś przekręty związane z budowlanką ;)), ale do przygód Linden i Holdera mam tak mieszane uczucia, że w sumie wolałbym, aby TD obrało własną ścieżkę. ;)
The Killing jest specyficzne, takie mało amerykańskie (zasługa obsady) i chyba to mi się najbardziej podobało. Kinnaman przez pierwsze dwa sezony bardzo mnie irytował, ale 3 sezon wyszedł extra. Ale rzeczywiście nie wszystkim przypada do gustu, a ja jestem chyba w mniejszości, to chyba kwestia tego, że przywiązuję się do bohaterów, których lubię.
Zabójczy Joe? jak to możliwe, że nie miałam o tym filmie zielonego pojęcia? :) na pewno obejrzę. Matthew McConaughey poznałam właśnie w latach 90, potem było tylko gorzej... tak się zastanawiałam co on robi? Liczę, na jego role na miarę TD, a i że TD dogoni poziom 1 sezonu.
Jak "THE MISSING" przebil detektywa pierwszy sezon to powodzenia. Czy ludzie naprawde nie maja gustu?
Każdy ma jakieś swoje wyznaczniki, którymi się kieruje np: przy ocenianiu serialu. Dla mnie Zaginiony był lepszy, bo mnie osobiście bardziej poruszył (mam syna w wieku zaginionego z serialu) i mogłam się w pełni wczuć w to co przeszli rodzice chłopca.
przecież jasno było powiedziane, że kolejny serial-nowe postacie i wątki. Nie wiem kto mógł się spodziewać kolejnych Rustów i Martie'ch skoro tamta sprawa została zakonczona.
Chodziło mi o to, że ludziom nie podoba się 2. sezon bo nie ma bohaterów którzy są JAK Rust ("spodziewali się kolejnego Rusta").
Aha. Owszem, choć Colin kreuje postać nietuzinkową, choć nie lubię tego aktora to muszę mu w tej wersji przyklasnąć.
moim zdaniem mial kamizelkę-nawet widać, że po pierwszym strzale zabrakło mu tchu co jest typowe dla postrzelenia w kamizelkę
Tak, ale po strzeleniu nawet w kamizelkę z odległości 30cm raczej nic by nie pomogła. Wiadomo, że zależy od kamizelki śrutu itd. W każdym razie liczyłem na tak mocny początek i jednak się czuję trochę rozczarowany, że nic mu nie ma :)
Dla mnie obstawienie Vince w roli gangstera to największy niewypał w obsadzie. Colina też nie lubię ale daje radę mimo że do Woodyego mu daleko.
O ile daje 9/10 za sezon 1 to dwójka na razie to max 5/10. Na razie mega zawód.
Tak jest, Colin zaskoczył bardzo pozytywnie. Niestety, sama jego aparycja jak dla mnie jest wkurzająca, natomiast Woody to rewelacyjny aktor. Vince'a jak zobaczyłam to pomyślałam "katastrofa" ale jakoś się facet wpaPo genialnym 1 sezonie trudno będzie dorównać, narazie też uważam, że to wszystko trochę naciągane, zbyt prędkie, zdublowane, ale możliwe, że autorzy nas pozytywnie zaskoczą.
Też na to liczę, tylko że po 1 sezonie i mocnym starcie już od odcinka pilotowego nastawiłem się na mocne uderzenie od 1 odcinka drugiego sezonu. I tu duży zawód... Pożyjemy, zobaczymy. Z końcową oceną trzeba poczekać do końca sezonu.
Nie znoszę Colina, ale muszę przyznać, że w Detektywie mnie pozytywnie zaskoczył.
Nie jest klimat ten sam bo :
-California i Louisiana to dwa różne klimaty. Inna zabudowa, inny poziom społeczny, inny plenery, etc, etc.
-nawiązanie do klasyki grozy, nihilizm, mizantropijne wywody, kwestionowanie istnienia Boga, okultyzm oraz drobinka tej niepewności kto/co jest odpowiedzialne za morderstwa to całkiem coś innego niż kryminał noir z udziałem policjantów po przejściach, rozwiązujących zagadkę morderstwa gościa z branży transportowej.
-inny sposób filmowania, inne barwy, inne ujęcia bowiem inny reżyser (Fukunaga był wyjątkowy)
No proszę Was ;) Bądźmy poważni. Gdyby 'przymroczyć' nieco bardziej te wszystkie szmiry z Davidem Caruso to wyglądałyby podobnie jak TD2. To nie jest zły serial, jest BDB ale nie ma tego czegoś co go wyróżnia. Jedynka się wyróżniała bo Pizzatto miał pomysł na połączenie gatunków. Niestety, pokpił sprawę.
;)
- to są po prostu 2 różne lokalizacje; ten sam klimat - zagadka, tajemnicze "stowarzyszenie", sama realizacja pod względem technicznym, ujęcia, całość jest tak jak CSI - różne lokalizacje, ten sam klimat
- w 2. sezonie mamy inne postaci, które mają inne problemy. Jak najbardziej odpowiada mi to, że nie ma tutaj takiej samej postaci jak Rust, ale każda postać jest na swój sposób skomplikowana. Jest nawet sekta. Z resztą nie wiemy co za organizacja stoi za zabójstwem Głównego Trupa.
- jak wyżej
Serial ma pokazywać różne postawy, różne postaci. Historia z pierwszego sezonu została wyjaśniona, więc nie ma tu już nic do powiedzenia. No chyba, że ktoś oczekiwał tasiemca na setkę sezonów no to jasne, że można poczuć się urażonym, że "już nie będzie takiej gadki jak wcześniej".
Nie zgadzam się.
W "The Goonies" też była zagadka, nie znaczy to, że wszystko z zagadką w tle musi mieć klimat pierwszego sezonu TD. I nie ma. Drugi sezon TD to absolutnie inny klimat, tak fabularny, jak realizatorski.
Pierwotnie serial miał pokazywać coś całkowicie innego, o czym Pizzolatto mówił wielokrotnie. Skończyło się inaczej. Niedobrze.
Równie dobrze można powiedzieć, że skoro w "Człowieku, który gapił się na kozy" i jakimś filmie dokumentalnym o życiu w Afryce też są kozy to ma taki sam klimat, więc nie podawaj takich bzdurnych przykładów, bo można takie mnożyć przy okazji dyskusji o setce filmów/seriali. Więc może sprecyzuję - w pierwszym sezonie też mieliśmy tajemnicze mordy, w drugim tak samo; w I. mieliśmy tajną organizację, teraz też mamy.
Jasne, że fabularnie się nieco różni, bo mamy w końcu innych detektywów. Jeżeli chodzi o realizację to wystarczy obejrzeć dowolny odcinek pierwszego sezonu i drugiego i okaże się, że wiele elementów jest podobnych. To, że reżyserzy są inni wcale nie znaczy że cały odcinek ma inny charakter, że są inne ujęcia. W końcu niekoniecznie każdy z nich musi być na tyle charakterystyczny, żeby zaznaczyć na obrazie swoją obecność.
To, czym miał pierwotnie być a czym jest chyba nie ma tutaj najmniejszego znaczenia. Mamy gotowy produkt i nie ma sensu rozmawiać o tym "co by było", bo takich dyskusji można stworzyć setki i nic nie wniesie do dyskusji. Wiele filmów czy seriali odbiega od pierwotnej koncepcji i nie ma się co rozwodzić nad tym, jak to miało wyglądać a jak wygląda.
Przypominam, że to Ty podrzuciłaś kwestię 'podobnego klimatu' ;)
Wciąż nie rozumiesz założeń pierwszego sezonu więc wytłumaczę łopatologicznie.
Podwalinami do napisania scenariusza do pierwszego sezonu była klasyka grozy. Głównie Chambers, ale także Ligotti i Lovecraft (cytuję Pizzolatto).
Mamy więc Króla w Żółci, mamy Carcosę, mamy czterech fanatyków inspirujących się starym około-satanistyczno-nihilistycznym kultem (to nie była żadna tajna organizacja, na Bogów! :D) Mamy głównego bohatera który podważa kwestie wiary i religii, z którymi ma problem i co rusz wygłasza maksymy będące czystym manifestem intelektualnego nihilizmu.
W drugim sezonie mamy organizację (szczerze, to jeszcze tego nie zaobserwowałem, ale niech będzie ;)) która na pewno nie posiada cech tajemniczości, szczypty nieznanego i obcego, zimnego, chłodnego okultyzmu 'spoza'. Mamy głównych bohaterów którzy mają problemy lecz nie są to problemy natury związanej z Schopenhauerem, negacją sensu istnienia oraz manifestem antyreligijnym.
Krótko: pierwszy sezon to kryminalny thriller z dreszczykiem. Drugi sezon to mroczny kryminał. Pierwszy sezon to Stephen King, drugi sezon to Raymond Chandler.
Te sezony nie są podobne. Są w charakterze, ale nie mają tego samego klimatu ;)
Nie wiem, które ze słów "tajna organizacja" jest niejasne. No chyba, że w pierwszym sezonie każdy działał sam i oczywiście nie kryli się z tym, co robili.
W 2. sezonie, tak jak w pierwszym: znajdują trupa (dość charakterystycznego, nie jakieś zwykłe zabójstwo), okazuje się, że ktoś sobie organizuje jakieś chore festiwale patologii (no chyba, że naprawdę widziałeś tylko pierwszy odcinek), śledztwo prowadzone przez detektywów o skrajnie różnych postawach (jedyne, czego brakuje to oczywiście monologi Rusta, więc zamiast Schopenhauera dostaliśmy jego pudla/e, ale o to chodzi, żeby pokazać różnych detektywów).
Różnice: mniej patologii związanej ze znęcaniem się nad dziećmi (no chyba, że znowu pójdą w tym kierunku) i oczywiście zupełny brak gadki Rusta. I to właśnie brak Cohle'a jest dla wielu ciosem nie do wybaczenia, bo przecież w każdym sezonie powinniśmy dostać dokładnie to samo, ale w innej lokalizacji i z innymi aktorami. Główną różnicą jest fabuła, nie klimat.
Porównujesz pierwszy sezon do czegokolwiek Kinga? Bo przez chwilę musiałabym się zastanowić, czy cokolwiek z niego czytałeś, bo akurat kogo jak kogo, ale Kinga tam nie widziałam. Wielką fanką kryminałów nie jestem, więc niestety do Chandlera nie mogę się odnieść.
Kryminalny thriller z dreszczykiem a mroczny kryminał?
Nie chodzi o to, że 1 TD jest nawiązaniem do książek Kinga (jest nawiązaniem do Ligottiego i Chembersa).
Próbowałem ukazać różnicę pomiędzy 1 i 2 sezonem TD na podstawie zestawienia książek. U Kinga mamy niby kryminał a jednak bardziej horror/dreszcz/thriller w realiach peryferyjnych, u Chandlera mamy typowy kryminał w realiach mrocznego miasta.
Tak. Obejrzałem pierwszy odcinek drugiego sezonu TD i snuję domysły ;)
Rzeczywiście, Kitsch zaskoczył a wiele wskazuje na to, że jego postać została bardzo ciekawie napisana i dopiero w kolejnych odcinkach dowiemy się więcej. Mnie jednak z obsady najbardziej zachwyciła Rachel McAdams. Do tej pory kojarzyłem ją z ról sprytnych, uwodzicielskich ślicznotek i prawdę mówiąc nie specjalnie ją lubiłem, ponieważ nigdy nie przekonywały mnie jej występy i wydawało mi się, że nie pasuje do swoich ról. Może dlatego też zaliczyłem taki szczękopad po pierwszym odcinku, bo w takim wydaniu kompletnie sobie jej nie wyobrażałem. Wszyscy główni bohaterowie są nieszczęśliwi i naznaczeni, ale jak na razie, najbardziej przekonała mnie właśnie Bezzerides. Velcoro wydaje się najbardziej pierwszoplanowy z trójki policjantów, ale mimo przekonującego Farella, sama postać jest trochę przerysowana - mimo całego kozactwa sceny z pobiciem ojca chłopaka ze szkoły syna, to ta scena obnaża właśnie lekką komiksowość Raya: niczym bezkarny badass obija mordy komu tylko chce.
Sam wątek kryminalny i kwestia wielkiego kolejowego interesu Semyona jak na razie pozostają na drugim tle, ale przecież tak samo było w poprzednim sezonie. Akcja rozkręca się później. Z takimi postaciami, jak Velcoro, Bezzerides i Woodrugh może powstać coś naprawdę wielkiego. Przychodzi tylko czekać na rozwój wypadków w kolejnych odcinkach.
Zgadzam się. Czekamy. Ja czekam także z wyrokami co do serialu, ale o scenariusz jestem raczej spokojny.
A mnie najbardziej intryguje Vaughn. Czuję, że ten bardzo opanowany gangster kiedyś wybuchnie i stanie się jakieś wielkie bum - takie mam przeczucie! :) A scena gdy siedzą w ciemnym pubie chyba dla mnie jedna z najlepszych.
W większości się zgadzam, dodam tylko, że w tym sezonie to Kitsch będzie "True Detective" ;-) (IMO).
Jeszcze się okaże, ale stawiam, że jednak gejem. Dlatego się tak zbulwersował jak kolega z pracy zapytał, czemu tak właściwie chciał uderzyć kolesia, który się do niego przystawiał. I dlatego potem przyglądał się tym chłopakom na ulicy.
Poza tym relację z matką ma tak spapraną, że wszystko możliwe.
tak samo zachowują się osoby molestowane, przez pedofilii, gdyby był gejem, nawet okazyjnie nie spotykał by się z tą dziewczyną.
Wreszcie ktoś mądrze prawi! Mam nadzieję, że wszystkim którzy oczekiwali klimatu jedynki na koniec opadnie kopara. Przecież to zupełnie inny klimat, inna lokalizacja akcji. Jak można oczekiwać powtórki skoro sam scenarzysta mówił o zupełnie nowej historii? Ktoś wyżej napisał, że sezon 2 jest nudny i "mało mroczny". Ostatnio w ogóle nie kieruję się opiniami takich "znaffców" i dobrze na tym wychodzę. Intuicja podpowiada mi, że szykuje się coś zajebistego.
Dostaniesz zmartwychwstanie Jezusa Farrella, ale musisz poczekac 3 dni, zgodnie z tradycja.
Sczyt szczytow zajebistosci.
Sciezka dzwiekowa rzeczywiscie wybitna! Mi sie bardzo podoba poczatek, mile zaskoczenie ze to Cohen:) Reszta zobaczymy, pozyjemy, nie chce wyciagac wnioskow zbyt wczesnie. Pierwszy odcinek ogladalam z duza uwaga i mysle, ze sie rozkreci. Potencjal jest, wkrotce sie okaze czy go wykorzystali.