Mnie najbardziej wzruszył brak scen łóżkowych, ani gay, ani les ani hetero. Gdybym nie wiedziała że to Netflix nie uwierzyłabym. Rany, czyli można nawet w dzisiejszych powalonych czasach nakręcić petardę bez oglądania się na majciochy. O ludziach dla ludzi bez miętolenia klisz że czarny to dobry bohater a biali ścierwa bez sumienia. Albo że ważne jest kto z kim śpi i jeśli już koniecznie musi to najlepiej widziane będzie jeśli z kimś o takiej samej płci. Poczułam się jak widz którego twórcy szanują.
Tak, chociaż kiedy to pisałam nie wiedziałam jeszcze ze ten serial opiera się na historii która wydarzyła się naprawdę tylko że sprawca był czarny. I tu już nie jestem pewna, z jednej strony dobrze że biali to zagrali, z drugiej jednak trochę bezczelne to. Nie wiem co czarni zrobią ze swoją nową tożsamością jak już wszędzie będą funkcjonować jako istoty z najczystszego światła.