Chyba takiego tematu jeszcze nie było.
Moglibyśmy umieszczać tutaj informacje o jubileuszowym odcinku specjalnym.
Dzisiejszy news:
BBC potwierdziło, że w odcinku specjalnym do Matta i Jenny dołączy Billie Piper i David Tennant ;)
DW po raz pierwszy zobaczyłam na tvp w 2006 roku i od tego czasu oglądam :D Oczywiście, to była nowa seria, o starej jeszcze nawet wtedy nie wiedziałam, dopiero później nadrobiłam :) A ty?
Jak zaczęłaś od nowej serii to jak Ty przecierpiałaś ten romans? Zastanawiam się jak można polubić serial jak się nie lubi relacji bohaterów.
Ja zaczęłam też na TVP od połowy 1 serii z tych nowych. W nocy nic nie było a tu temat mnie zainteresował: koleś jakiś Władca który podróżuje w czasie. :) Nic wtedy nie wiedziałam o tym serialu. I od razu go polubiłam. :) Wiesz w jakim byłam szoku jak za chwilę regenerował?! Nie wiedziałam co się stało, byłam wściekła i stwierdziłam że nie będę dalej oglądać. Na szczęście Tennant bardzo szybko mnie do siebie przekonał. No i czekałam na rozwój wątku który wolałabyś wymazać :P. Niestety dziś wiem że gdyby Chris regenerował w Matta nie wciągnęłabym się w serial. A tak nie tylko Torchwood ale nawet przygody Sary Jane zaliczyłam :D.
Początkowo ten romans nie był nachalny. Ale po finale 2 sezonu Doktor stał się trochę taki emo, jeździł Marcie, cały czas przyrównywał ją do Rose i wzdychał do niej, co po prostu baaaaardzo negatywnie nastawiło mnie do tego romansu. Od 3 sezonu przestałam trawić ten wątek :>
O, a ja właśnie pamiętam, że nie mogłam przyzwyczaić się do Davida przez pewien czas. W tym 2006r. tvp nie puszczało w ogóle odcinku specjalnych i pamiętam jak się wkurzyłam, że oglądam sobie ten serial i gra tam Chris, po czym gdy następnym razem oglądałam to Doktora grał zupełnie inny aktor. A akurat też ominęłam odcinek z regeneracją, bo byłam w szkole i nie miałam pojęcia co się właściwie stało. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że istnieje takie coś jak regeneracja i miałam problemy z przystosowaniem się do tego, że to coś normalnego. A że Dziewiątego uwielbiałam (mój pierwszy Doktor, a każdy pamięta swojego pierwszego i czuje się nostalgię), to nie mogłam znieść tego, że go wymienili. Oczywiście, potem dowiedziałam się co to regeneracja i szybko Tennant mnie do siebie przekonał, ponieważ był fantastyczny jako Doktor. I od tego momentu regeneracja mi nie przeszkadza. Owszem, zawsze mi smutno, gdy Doktor się regeneruje, ale jednocześnie śmieję się przez łzy, bo wiem, że Doktor nie umarł i będę oglądała go jeszcze przez wiele lat. Może mieć inną twarz czy charakter, ale ja zawsze widzę Doktora, a nie jego numerki ;)
He, he już widzę reakcję. Ty oglądałaś Doctora jak mój brat :D. On tez najpierw widział odcinek z jednym, potem trafił na odcinek z drugim i zdziwko :). A najlepsze to było jak mówił "skoro aktor już nie chciał grać to nie mogli znaleźć kogoś bardziej podobnego?" :) Tak on też nie wiedział co to regeneracja. A jeszcze pamietam jak sama weszłam od razu w neta szukać co się stało w tym serialu a tam jeszcze lepsze zaskoczenie. Nie dość że jakaś regeneracja to już 10!! :D. Teraz mnie to bawi ale wtedy chciałam płakać. Ja tez uwielbiałam 9. Jak napisałaś każdy pamięta swojego pierwszego :). Szkoda że był tak krótko.
A jeśli chodzi sezon 3 to w ogóle David jest tam dziwny. Taki osowiały. To się chyba złożyło z chorobą jego mamy i jej śmiercią i ten Doctor tez taki jest smutny nawet jak się uśmiecha. W ogóle źle znoszę 3 sezon. Nie dość że Marta mi do gustu nie przypadła to jeszcze brak Rose. Dzięki tym nawiązaniom przetrwałam ten sezon :). Na szczęście Marta sobie poszła a wróciła Donna :)
Ja lubię sezon 3, z małymi wyjątkami - emo!Doktor, byciem chamskich dla Marthy, sama Martha w 3 sezonie wzdychała ciągle za Doktorem co było baaardzo irytujące oraz wg mnie najgorszy finał sezonu z nowej serii (brak jakiejkolwiek logiki, kiczowaty, rozchichotany Master i koszmarna końcówka, która była czystym idiotyzmem). A tak to sezon 3 ma naprawdę wiele świetnych odcinków. I wg mnie to nie była wina Doktora, po prostu tak scenarzyści napisali jego postać w tym sezonie, co uważam za błąd ;(
A mi się podobało że był dla niej chamski. Te wiecznie maślane oczy były masakryczne ;/. Romans Doctora i Rose rodził się powoli. Poza tym Rose pokochała już 9. A Marta to czasem miałam wrażenie że lubi go zwłaszcza za wygląd. Jakby mogła to od razu by się na niego rzuciła ;/. Dobrze że ją pogonił :P Nie lubię takich narzucających się panien. Zaraz mi się przypomina Christina z odcinka specjalnego "ale jestem cool". Dlatego lubię Donnę. Finał 3 sezonu jest najgorszy z 1-4, ale i tak uważam że lepszy niż 5 i 6.
Jeśli chodzi o Doctora "osowiałość" to mi nie chodziło o zachowanie tylko że David nawet fizycznie się zmienił. Tak jak się czasem osoby zmieniają jak mają poważne problemy.
Ja nienawidzę, kiedy ktokolwiek jest chamski bez powodu. A nie ma co ukrywać, zauroczenie Marthy Doktorem pojawiło się przez Doktora. Wyobraź sobie, że spotykasz takiego Doktora, który podróżuje przez czas i przestrzeń i już podczas waszego pierwszego spotkania cię całuje (oczywiście, dla niego to nic nie znaczyło, ale dla takiej zauroczonej Marthy to było coś niesamowitego, dlatego ją rozumiem). Owszem, Martha irytowała z tego powodu (choć w 4 sezonie się zrehabilitowała), lecz przez cały 3 sezon miałam ochotę Doktorowi przywalić z plaskacza. Jak on mógł z litością patrzeć na taką Marthę i calutki czas wmawiać jej, że ona to nie jest Rose i nigdy nią nie bedzie, on jej nie chce na dłuższy okres czasu itd. To było koszmarne i to jeden z wielu powodów, dla których nienawidzę romansu Doktora i Rose. Doktor stał się przez to bardzo pyszałkowaty i dopiero Donna go trochę utemperowała.
A mój ulubiony finał sezonu z nowej serii to finał 5 sezonu. Jest wg mnie absolutnie fantastyczny i mogę oglądać go bez przerwy. Uwielbiam to wibbly wobbly timey-wimey i za każdym razem dostaję dreszczy, gdy je oglądam. Finał 3 sezonu jest dla mnie najgorszy z całej nowej serii, nie mam ochoty go nawet powtarzać, bo tylko krzywię się jak tylko pomyślę o kiczowatym zakończeniu, Doktorze-golumie i lewitowaniu w chmurze (nie mówiąc już o Saxonie, którego nie znoszę :>) :/ Jak na razie z nowych serii finały sezonów mają u mnie taki ranking: 5>4>1>2>6>3
Odnośnie finału trzeciej serii. Żałuję, żę nie zaprezentowano nam więcej mistrza w wykonaniu Dereka Jacobi'ego. Uważam, że jakby to dobrze poprowadzili to byłby t jeden z lepszych finałów nowej serii.
Derek Jacobi mógłby być niezłym mistrzem, ale i on by nie uratował finału od koszmarnego scenariusza :>
Ale on miał powód :P a tak serio nie przesadzaj wcale nie był dla niej chamski. Co do pocałunku to on jej to wyjaśnił i Martha powiedziała że rozumie. Poza tym wiedziała na czym stoi i na czyje miejsce wchodzi. Doctor doceniał Marthę. Raz jej tylko powiedział na początku że nie jest Rose. Rozumiem że uczucia nie wybierają a Martha mogła się zakochać mimo wszytko ale na co liczyła? Że on nagle wyzna jej miłość? On nawet z Rose nie był. Ani razu jej nie pocałował, ani razu nie wyznał jej uczucia. Zresztą Martha doskonale wiedziała jak sprawa wygląda dlatego odeszła.
Em... Nie wydaje mi się, żeby wiedziała, na czym stoi i na czyje miejsce wchodzi. Z tego co pamiętam, Doktor raczej niechętnie opowiadał o tym, co się wydarzyło, w ogóle nie lubi opowiadać aktualnym towarzyszom o swojej przeszłości. Zauważ, że na dobrą sprawę Rose dopiero od Sary Jane dowiedziała się, że nie jest pierwsza. Dla niego to pewnie nieistotne szczegóły...
A na co liczyła? No cóż, chyba każdej, a już zwłaszcza zakochanej kobiecie zdarzy się pomyśleć, że może będzie właśnie tą, która na nowo wniesie światło do życia cierpiącego mężczyzny. Nie wspominając o wyjątkowym pechu Marthy: nawet kiedy Doktor zapomniał o wszystkim i zakochał się na nowo - to nie w niej.
Nie lubię Marthy nie dlatego, że działa mi na nerwy jej zachowanie. Raczej chodzi o to, że dobrze wiem, w jakiej beznadziejnej znalazła się sytuacji.
P.S. Właśnie - Martha odeszła, kiedy na tyle dobrze poznała Doktora, żeby zrozumieć, jak wygląda sytuacja.
Doctor już w pierwszym odcinku powiedział Martcie że ktoś przed nią był i żeby nie starała się jej zastąpić. W drugim że nie jest nią i jej nie dorównuje. On ani razu nie dał jej zielonego światła. A kiedy zamienia się w człowieka to o niej nawet nie pamięta za to pamięta Rose. Wodcinku z Dalekami mówi tancerce że jak na nią patrzy to nie widzi jej tylko wspomnienie Rose. Marta wiedziała na czym stoi tylko myślała że mu się odmieni ("światło do życia... :)" )
Coś się pokićkało z godzinami. W poście który pisałam wczoraj mam że dodalam go godzine temu a to co napisałam przed chwilą że pisałam wczoraj. Ehh głupi filmweb ;/
Ja całkiem lubiłam tego cierpiącego Doktora, chociaż jak trochę poznałam pozostałe regeneracje, to musiałam sobie dorabiać dwuetapową teorię na temat tego, dlaczego był akurat taki.
Marthy nie lubiłam za bardzo, ponieważ owszem, cierpiący Doktor tak, ale dwie cierpiące osoby w jednej TARDIS? Co za dużo, to nie zdrowo, a ona miała pecha, jako pierwsza stała towarzyszka po Rose i akurat ta, która też się w nim zakochała. Choć trudno się dziwić - ona była wolna, a Doktor często zupełnie bez zastanowienia traktuje swoje towarzyszki jakby coś do nich czuł, pewnie dlatego, że nie do końca "obczaja" nasz gatunek. No i kosmita, który prosi cię, byś mu towarzyszyła... Robi wrażenie.
Fakt faktem, że taki Gridlock był świetnym odcinkiem, wciąż jest jednym z moich ulubionych, podobnie jak te z Joan. Chociaż skrzywdziłam Marthę tym, że strasznie chciałam już zobaczyć czwarty sezon i Donnę, więc niektóre odcinki tylko "przelatywałam". Będę musiała do nich wrócić :)
Co nie zmienia faktu, że Donna podeszła do tematu zupełnie inaczej (może dlatego, że zrujnował jej ślub). Ale Donna kupiła mnie też tym, że tak wyraźnie było widać, jak bardzo pomogła Dziesiątemu się pozbierać dzięki swojej energii i bezpośredniości. Potem była moją ulubioną towarzyszką, tylko nienawidzę jej zakończenia.
Fakt faktem, że taki Gridlock był świetnym odcinkiem, wciąż jest jednym z moich ulubionych, podobnie jak te z Joan. Chociaż skrzywdziłam Marthę tym, że strasznie chciałam już zobaczyć czwarty sezon i Donnę, więc niektóre odcinki tylko "przelatywałam". Będę musiała do nich wrócić :)
No Martha miała ogromnego pecha :). Aczkolwiek zobacz Amy i 11. Niby miała w sumie czysta kartę można powiedzieć nówkę nie śmiganą regenerację :) a i tak 11 ją odrzucił.
Oj tak Doctor potrafi zrobić wrażenie :D. Ale w 11 bym się nie zakochała. Tak właśnie sobie myślę że w tej kwestii to chyba nawet bardzie zaufałabym 9 niż 10. 10 to lovelas: Madame de Pompadure, Rose, Joan, Astrid. Oj tak w tej kwestii 10 bym nie ufała ;].
Matko dobrze że Donna miała inne podejście. Nie wytrzymałabym kolejnych maślanych oczu. Uważam że jej zakończenie jest rewelacyjne. Bardzo krzywdzące ją ale niezłe. Na żadnym tak nie ryczałam.
No właśnie ja też ryczałam jak zarzynany bawół. Bo Donna bardzo potrzebowała poczuć się kimś wartościowym (jej matka była groźniejsza od stada Daleków...) a potem zapomniała o wszystkim. Not fair.
Fakt, jest coś na rzeczy z 10 xD
Myślę, że po Wojnie Czasu Dziewiąty pozwolił sobie na uczucie do Rose, bo własnymi rękoma zniszczył rodzinną planetę i potrzebował czegoś, co pozwoli mu się gdzieś zakotwiczyć. Być podróżnikiem, a nie wygnańcem i sierotą. A potem regenerował w momencie, kiedy miłość się rozwijała i to uczucie wplotło się w energię regeneracji, "popsuło" ją. Dlatego Dziesiąty znacznie łatwiej ulega silnym uczuciom niż pozostałe wcielenia.
Amy w pewnym sensie powtarza historię Rose, ale z Doktorem, dla którego tamto rozstanie jest wystarczająco świeżym ostrzeżeniem. I Jedenasty po prostu nie pozwala. Widać, jak na początku Amy jest gotowa, żeby zostawić wszystko, łącznie z Rorym - i wtedy Doktor sprowadza Rory'ego na TARDIS, daje mu szansę walki o Amy, szansę uświadomienia jej, z czego chce zrezygnować. Przecież po to w jego umyśle powstaje świat, w którym Rory ginie, a Amy musi wybrać.
Nie weszłabym w tą teorię że jak dziewiąty się regenerował to "uczucie wplotło się w energię regeneracji". Raczej nie.
Co do 11 to myślę że on miał gdzieś tam w głowie River, na pewno go intrygowała i wiedział że jakoś czas zatoczy pętlę że będą blisko w którymś momencie. Więc nie wplątywał się już w jakies głupoty z Amy. Zresztą itak by to nie zdało egzaminu. Jak napisałaś miał nauczke po Rose :).
P.S. Podejście Donny było boskie XDDD (WHAT, Spaceboy?) Nieco podobna relacja tworzy się teraz między Jedenastym a Clarą i chyba dlatego tak ją lubię :)
Muszę przyznać, że mam słabość do tego Mistrza, ale poprzednich widziałam tylko urywki, więc brak mi właściwego porównania.
To już prawie było, jak w Pierścieniach Doktor powiedział, że był tam z wnuczką xD
Czy Wy też macie nieodparte wrażenie, że to będzie... kaszan? Że odcinek, który robią, byłby dobry na 10 rocznicę wznowienia serialu, ale nie na 50 całego serialu! Eh... Obym się mylił i oby było mnóstwo niespodzianek.
Ja też się trochę martwię. Jeden dawny Doktor na pięćdziesiątą rocznicę to mało. Tym bardziej, że bez problemu można zastąpić zmarłych aktorów innymi, podobnymi. Jak zrobiono w "The five Doctors".
Z drugiej strony jedenastu Doktorów w jednym odcinku nie zostawiłoby zbyt wiele miejsca na fabułę... Może oni niech zrobią ciekawy odcinek, a kompilacje Doktorów obejrzymy na YT, jest tego trochę ;)
Jedenastu nie, ale - dajmy na to - czterech. Smith, Tennant, McCoy, i aktor zastępujący np. Jona Pertwee. Albo Paul McGann w postaci takiego Doktora, jak na zdjęciach z okładki ostatnich słuchowisk.
Ja bym bardzo nie chciał, żeby ktoś kogoś zastępował. W przypadku tego serialu to mi się wydaje niewłaściwe. Sam pomysł z regeneracją mocno utożsamia daną postać z aktorem. Z towarzyszami zresztą jest podobnie. Jestem na nie. Kiedyś tak zrobili i trudno, ale nie widzę powodu, żeby powtarzać ten błąd.
Ale generalnie, to uważam że faktycznie 7-11 byliby wskazani. Nawet Eccleston się ponoć w końcu zgodził, McCoya nie trzeba namawiać, a McGann by pewnie zagrał dla kasy. Ale reszta jest już moim zdaniem za stara, ewentualnie w jakiś sposób mogliby użyczyć głosu.
Inna sprawa, że faktycznie w takim odcinku mielibyśmy pewnie fanwanka z mało ciekawą fabułą, taką pożywkę dla fanów. Z drugiej strony, to niekoniecznie źle:>
Swoją drogą, przeszło mi przez myśl, że Moffat kombinuje, żeby nas jakimś Doktorem zaskoczyć - zero pary z ust aż do premiery. W końcu zrobił tak z Clarą w Asylum of the Daleks. Ale utrzymanie w tajemnicy kogoś z Doktorów chyba nie byłoby jednak możliwe...
W "The Five Doctors" zamiana świetnie się sprawdziła. Aktor, nie pamiętam nazwiska, znakomicie odegrał Pierwszego Doktora.
Ecclestona ma nie być, bo o coś tam się kiedyś pożarł z twórcami.
Co do zaskoczenia, to fajnie by było.
Ten aktor nazywał się Richard Hurndall. Jeżeli chodzi o 8 doktora to tu twórcy mają bardzo ułatwione zadanie. McGann mógłby choćby nie wiem jak staro wyglądać i tak może zagrać. W końcu nie widzieliśmy jak wyglądał w momencie regeneracji. W jednym z odcinków rocznicowym (zdaję się przygotowanym przez Marka Gatissa) w Williama Hartnela ma się wcielić David Bradley, mógłby on też zagrać pierwszego doktora w odcinku rocznicowym Moffata.
Eccleston się w końcu zgodził? Skąd wiesz? Kurczę to może jednak on się pojawi :). Ale bym się cieszyła :). McCoy to był już stary w filmie z 1996. Nie wiem jak on teraz wygląda.
Tego 8 mogliby wziąć do odcinka. W ogóle mogliby nakręcić z nim sezon. Zamiast się martwic kolejnymi regeneracjami mogliby rozszerzyć wątek 8. A potencjał jest. Nie dość że wtedy żyli jeszcze Władcy Czasu to w dodatku super wątek z wojną czasu (choć nie wiem czy bym wytrzymała Daleków - mam już ich dosyć. W każdym sezonie są :/ )
Dalekowie są męczący i w dodatku ZAWSZE IM SIĘ UDAJE. Gorzej niż karaluchy normalnie. Ale co tam - dla Wojny Czasu i Doktora, pociągającego za wajchę, zniosłabym ich jeszcze trochę. Ciekawe, czy Ósmy regenerował się w wyniku zamknięcia Gallifrey? Mogliby ściągnąć jakimś cudem Chrisa i dokręcić brakującą regenerację.
A swoją drogą - mam wrażenie, że od czasów jego konfliktu większość ekipy się zmieniła, więc może jest dla nas nadzieja?
Kompletnie nie wiem o co chodzi w tym konflikcie Chrisa. Dopiero niedawno dowiedziałam się że jakiś był i tylko tyle. Ale jeśli zmiana ekipy dałaby nadzieję na powrót Chrisa to ja jestem na TAK. Uwielbiałam go :).
Nie wiem jak regenerował 8. Może w jakichś opisanych historiach jest to gdzieś wyjaśnione? W serialu chyba nigdy nie powiedzieli jak 8 regenerował. Oczywiście można się domyślać że Doctor został ranny podczas najgorszej Wojny we wszechświecie ale czy tak było? Nawet w którymś odcinku mówiono że TL ponoszą straty w tej wojnie i się cały czas regenerują. Ale równie dobrze mógł wyjść z Wojny cało a zostać rannym w przypadkowej przygodzie.
Czego się można obawiać, to że nasze oczekiwania będą tak wysokie, że nie da się ich zaspokoić. Więc im bardziej będziemy się martwili i wątpili, tym większa szansa, że jednak zaskoczą nas pozytywnie xD
Ja się staram nie nastawiać pozytywnie. Zazwyczaj kiedy myślę, że coś będzie fantastyczne później się okazuje, że niekoniecznie było tak super jak to sobie wymarzyłam...
SPOILER
John Hurt has dropped a heavy hint about the nature of his role in the Doctor Who 50th Anniversary Special. Talking to East Anglian Paper the Eastern Daily press during a local event at Sheringham Little Theatre, John said that he plays “part of the Doctor” in a “kind of trinity” which includes David Tennant.
There has already been speculation over John's costume during filming which appears to have been a combination of the Ninth Doctor's leather jacket and the Eighth's cravat and shirt. Ingrid Oliver was also photographed on location at the Tower of London wearing the Fourth Doctor's trademark trailing scarf.
John Hurt joined current Doctor Matt Smith for filming along with David Tennant, Jenna-Louise Coleman, Billie Piper, Jemma Redgrave, Ingrid Oliver and Joanna Page.
Co o tym sądzicie? ;>
Arcyciekawie brzmi. "Combination of the Ninth Doctor's leather jacket and the Eighth's cravat and shirt" - jakieś połowiczne, związane z Wojną Czasu wcielenie?
Osobiście bym tego chyba nie chciał - postawiłoby to na głowie zbyt wiele rzeczy :)
Jeżeli masz rację to uważam, to za głupi pomysł, powinni wziąć wtedy Paula McGanna.
Ja kiedy przeczytałem "Part of the doctor" pomyślałem, pewnie podobnie jak wiele osób,że chodzi o Valeyarda, ale na to jeszcze chyba jednak o jedno wcielenie za wcześnie. Chociaż to będzie odcinek Moffata, więc można się spodziewać wszystkiego. Tak sobie teraz myślę... może Dream Lord?
W sumie nie wiemy co się działo z Doktorem między Ósmym a Dziewiątym wcieleniem, a więc okresie wojny czasu, zatem może w końcu poruszą ten temat i coś nam pokażą :D Zawsze marzyłam by obejrzeć jak to 8 Doktor musiał Wojnę Czasu zamknąć w pętli, a następnie ciężko ranny zregenerował się w Dziewiątego :D
+ http://www.thesun.co.uk/sol/homepage/showbiz/tv/4921644/doctor-who-50th-annivers ary-special-spoilers.html
Dziewiąty okaże się Dziesiątym? Nie, nie i jeszcze raz nie, mam nadzieję, że to nie będzie w rzeczywistości aż tak głupi pomysł. Na szczęście Rule no. 1 - Moffat lies.
Poza tym- żródło: The Sun. Największy chyba brukowiec w Wielkiej Brytani. Oni zrobią wszystko, żeby wywołac sensację, kiedyś nawet grozili upublicznieniem scenariusza do Silence in The Library. Więc nie sądze by było się czym przejmować.
BTW. nie na temat, ale chyba właśnie wymyśliłem nową teorię spiskową:
Silence in the library.
SILENCE in the library.
A przecież to był odcinek Moffata...