Kilka powodów, dla których lepiej popatrzeć się w ścianę przez 6h, niż oglądać ten gniot: Jak w każdym amerykańskim szanującym się SF pole kukurydzy było i kurtki footbolówki, jak w każdym szanującym się amerykańskim liceum też. Zakochany chłopak myli imię swojej jeszcze-nie-dziewczyny i krzyczy za nią "Magda" zamiast "Marta". A Marta swoje za uszami ma, dziecko-kwiat XXI wieku skacze z p..... kwiatka na kwiatek, oczywiście biega w bardzo modnych i stylowych ciuchach i z mega modnym makijażem i jest wyluzowaną didżejką. Po chwili zderzenie - Magda, sorry Marta po 30 latach pląsa jak idiotka w futurystycznym tańcu z bandą odzianych w lajkrę Karen ("jeszcze 90 sekund tańca, bo zapłaciłyśmy" - brakło mi tylko "wezwij swojego menadżera"), bo SI jej tak rozkazało. Córka Marty - ło matko, też dziecko-kwiat, ubrania jak z koszmaru kostiumologa, a nie z przyszłości. Fryzura... no cóż takie chyba bywały w filmach SF w latach nie wiem, 80-tych, super futurystyczne? I ten cudowny klips na górnej wardze - dziecko, to się przypina do ucha, ewentualnie grzywkę możesz sobie podpiąć, ale nie usta. Marta czy tam Magda, sama już nie wiem, w 2052 r. wchodzi do kabiny odkażającej, światła migają, słyszymy PEW PEW PEW jak w Gwiezdnych Wojnach co najmniej. Byle laska wchodzi sobie ot tak na teren jednostki wojskowej, na lotnisko, ba! na pas startowy, a jej koledzy ścigają się po owym pasie na motorze i w samochodzie. Dużo idiotyzmów tego serialu można by jeszcze wymieniać (jak współpraca Polski z ruskimi w obszarze podróży kosmicznych w 2022), ale szkoda czasu. Więc kończę, trzymajcie się i nie traćcie czasu na ten gniot. Pull up, pull up!