Ależ do Ciebie było kierowane :) Jak nie jesteś pewien to kliknij w nick w miejscu: "w odpowiedzi na post:..." i po odświeżeniu na samej górze powinien CI się wyświetlić post, na który dana osoba odpowiada.
A wracając do tematu. Pytanie w quizie było na podstawie konkretnego cytatu, gdzie te trzy cechy były koło siebie wymienione i one akurat były proste do znalezienia, bo widoczne na pierwszy rzut oka ;)
A sam Joff to pikuś a nie żaden psychopata. Ot rozpieszczony bachor, wychowany w kulcie własnej osoby i wyjątkowości, któremu dano do ręku ogromną władzę. Prosty jak drut do manipulacji, co udowodnili Marg i LF. Żaden tam z niego wielki badd ass, a dziecko krzyczące wciąż i potrzebujące potwierdzenia, że jest królem :D
No tak, tak już śpieszę z wyjaśnieniem: otóż myślałem, że zapytanie o udział Waldera w KG kierowałaś do mnie dlatego odpowiedziałem, jednak dopiero później zorientowałem się, że to było pytanie dla sts, chcąc wykaraskać się z niezręcznej sytuacji postanowiłem się usprawiedliwić... tylko że źle podpiąłem.... ach
No masz rację, z tym psycholem to minimalnie przesadziłem, prawdą jest, że Joff jest wyjątkowo głupi i ma władzę, a to jest fatalne w skutkach połączenie.
Tak, Joff był po prostu głupi (przede wszystkim też po prostu niewychowany, ponieważ Robert to olał kompletnie), a do tego miał manię wielkości. Wybuchowa mieszanka, ale jak pokazali Tyrellowie, trochę też niewypał ;)
A co do podpięcia i co na co jest odpowiadiane, to właśnie przed momentem do tego doszłam :)
No trzeba przyznać, że temat z dość głupiego pytania, przerodził się w pokaźną dyskusję ;)
Joff pod władzą Marg i innych jest po prostu śmieszny, uważa się za władcę absolutnego, co nie znaczy, że stał się mniej groźny.
Pisząc, że Lannisterowie nie zrobili niczego złego, oprócz Joffa, miałem raczej namyśli, że Lannisterowie dosłownie zrobili sobie Joffa, a nie że Joffrey popełnił jakiś straszliwie zły czyn.
A, no chyba że tak. Ale ja i tak będę się upierać, że to Baratheonowie, a konkretnie Robert zrobił Joffa. Tzn. dzięki niemu w ogóle mieliśmy Joffa, a w dodatku otrzymaliśmy taki, a nie inny produkt.
1) Gdyby był innym mężem, to Cersei miałby z nim własne dzieci, a nie myślała o innych
2) Gdyby zajął się synem, tak jak powinien, to Joffrey byłby przygotowany do swej roli, a kompletnie nie miał pojęcia o niczym, nie znał się na zasadach rządzenia, na polityce, na traktowaniu poddanych, na tym jak działa królestwo, na konsekwencjach, Robert nie zabierał go na żadne narady, nie umiał też ani porządnie jeździć konno, ani władać mieczem.
Eee tam Sansa mówiła, że świetnie jeździ konno ;p
Matka, jakby nie patrzeć, też mogła się przyłożyć do wychowania synka.
Na pewno chciałeś napisać "Sansa"? ;)
Otóż się nie zgodzę, gdyż w tamtych realiach podział obowiązków w rodzinach lordowskich czy rycerskich był prosty. Do pewnego wieku chłopiec pozostawał pod pieczą matki, a później przechodził pod opiekę mężczyzn. Dużą wagę przywiązywano do nauk wojennych, dlatego często był zatrudniany na dworach specjalny facet uczący jazdy konnej oraz walki mieczem czy kopią, jak np. w Winterfell. Albo tak jak Jaime chłopiec był oddawany do innego wysokiego rodu jako giermek, by tam się kształcił. W dodatku dużą wagę przywiązywano do kształcenia dziedzica, jak np. Robb był uczony wszystkich obowiązków przyszłego lorda, jeździł z ojcem na narady, przyjmował delegacje, a wszyscy młodzi Starkowie (plus Theon i Jon) byli uczeni tradycji obowiązującej mężczyzn z Północy, jak np. wykonywanie swych wyroków samodzielnie. Tak samo jak dzieci z Winterfell złały historię swych przodków oraz samego Westeros czy herby i motta różnych rodów.
Że już nie wspomnę o Aegonie, który właśnie jest idealnym przykładem, jak powinno się wychowywać przyszłego władcę i jakich manier oraz umiejętności go uczyć, jaką wiedzę wpajać.
A Robert miał gdzieś, że spędza tyle czasu z kobietami, miał całkowicie wylane na jakąkolwiek edukację Joffa, mimo że dobrze wiedział, że go kiedyś zastąpi i przejmie królestwo. Zamiast spełniać swe ojcowskie obowiązki wolał chlać, obżerać się i przelatywać wszystko co ma cycki i się rusza.
No właśnie Joff spędzał dużo czasu z Cersei, która jakieś tam wyobrażenie o sprawowaniu władzy również miała, mogła pomóc synowi widząc, że Robert go zlewa całkowicie.
Tak, Sansa co w tym dziwnego? Znaczy mówiła, że Joff świetnie jeździ (jeśli o to Ci chodzi)
A, to o to chodziło :) No wiesz, dla Sansy swego czasu to nawet pierdnięcie Joffa pachniało fiołkami, nie wiem, czy jest jakoś wiarygodna pod tym względem :P
Do obowiązków Cersei to należało nauczyć Myrcellę haftować i innych kobiecych zajęć, które wypadało jej robić. Poza tym ona nie była dopuszczana do męskiego świata, więc niby co miała przekazać Joffowi, skoro nie miała takiej wiedzy ani umiejętności? To był jedynie obowiązek i odpowiedzialność Roberta, któremu raczej powinno na tym zależeć, skoro przekazywał mu w dziedzictwie całe królestwo. Dupa nie ojciec.
Robert pod koniec życia nadawał się tylko do picia i... "tego i owego", nawet do polityki nie miał zbytnio głowy, a co dopiero z wychowaniem dzieciaków. Dlatego dziwi mnie trochę fakt, że Cersei nie wysłała synów do dziadka. W Casterly Rock zyskaliby potrzebnych umiejętności i ogłady (w przypadku Joffa wyraźnie było widać, że gdyby miał więcej kontaktu z Tywinem, być może udałoby się go utemperować, za młodu oczywiście). Właściwie to nie wiem czy byłoby to możliwe w ogóle, bo nie mam pojęcia jak się ma branie książąt w opiekę, ale jeśli była taka możliwość, to Cersei zawaliła sprawę.
On był następcą tronu, i jego miejsce było raczej na dworze. Robert B. dał d..... na całej linii jak to było w jego zwyczaju. Dobry żołnierz, fatalny mąż, ojciec i władca.
Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się.... no ale mógłby przecież wyjechać z Cersei, powiedzmy na roczne wakacje u dziadziunia. Nikt by się nie obraził, a i Joffowi dobrze by to zrobiło, przecież na dworze i tak nic nie robił.
Nie wiem czy to w ogóle wchodziło w grę, żeby następca tronu opuszczał na tak długo stolicę. Poza tym formalnie on nie należał do rodu Lannisterów tylko Baratheonów, więc to prędzej Stannis czy Renly mogliby go" naprostować" (choć Renly to chyba nie jest najlepszy pomysł ;)). To w ogóle nie był obowiązek Tywina, ani nawet nie Cersei tylko Roberta jako ojca i władcy. Cersei mogła sporo, ale cudotwórcą to raczej nie była plus miała jeszcze dwójkę młodszych dzieci.
Plus podkreślam, że nie otrzymała odpowiedniej wiedzy na ten temat, który był zarezerwowany dla kręgu mężczyzn. Casterly Rock to nie Pyke.
fune zawsze pisze że Robert był złym ojcem był złym męzem że to wszystko przez niego Robert to Robert tamto ( sporo w tym prawdy ) ale Cersei to była pokrzywdzona bo Robert to i tamto
Uważam że Robert był kiepskim meżem , ojcem i królem ale Cersei była równie kiepską żona , matką i regentką
Raczej zauważyłem, że Ty to napisałeś, stąd chyba moja reakcja, czyż nie? To może inaczej. Myślałem, że rozmawiamy o Robercie, a Ty bez sensu mi wyjeżdżasz z jakąś Cersei. Co mnie ona obchodzi? Ja pytałem konkretnie o zupełnie inną osobę, a nie o kogoś, kto nie bardzo mógł być czy to ojcem, czy mężem.
post nr 1 troche wyżej
"Mnie to dziwi hejt na Robercika tak jakby Cersei była żona idealna lol"
Rozmowa od samego początku sprowadzała sie do porównania tych 2 postaci i nie wiem po co zadajesz pytania typu czy uważam że był dobrym ojcem skoro masz napisane wyżej
"fune zawsze pisze że Robert był złym ojcem był złym męzem że to wszystko przez niego Robert to Robert tamto ( sporo w tym prawdy )" wiec czytaj uważniej
Jaśnie PaN wybaczy że na zadane konkretne pytanie ośmieliłem się wspomnieć o nic nie znaczącej Cersei to sie więcej nie powtórzy
Dlaczego mi jaśniepanujesz? To chyba zbędne? Próbowałem normalnie z Tobą porozmawiać o hejcie na Roberta, który to napisałeś, że Cię dziwi. A że hejtu nie widziałem, to się sam zdziwiłem. No, ale okazało się, że to nie żaden hejt, tylko jakieś Twoje prywaty z kimś tam, co mnie guzik obchodzi, tak samo jak Cersei w temacie hejtu na Roberta. Hejt w zasadzie (upraszczając) sprowadza się do pisania negatywnych pomówień na daną osobę (tym się różni od krytyki), a nie polega na tym, że się krytykuje jedną, a jednocześnie nie krytykuje innej. Ale widzę, że odpowiedź na to i tak już dostałeś niżej. A wciskanie jakiś genderów do feudalnego społeczeństwa, zwłaszcza do sfer królewskich, jest dla mnie osobiście dziwne, ale to inna sprawa. Nie do tego się odnosiłem.
Nie wydaje mi się, żeby to był jakiś hejt. Robert jest postacią raczej rzadko komentowaną na forum i na ogół ludzie go w miarę lubią. W przypadku Cersei zaczęło się niestety od jego zagrywek, a potem ona także dorzuciła swoje trzy grosze. Nie mogę się wypowiadać za Fune, ale w moim przekonaniu chodzi raczej o to, że Robert po prostu nie nadawał się ani do rządzenia, ani do bycia głową rodziny. Zresztą on sam to przyznawał w rozmowach z Nedem, więc miał pełną świadomość swoich braków. Nie interesował się szczególnie, ani swoim królestwem, ani swoim potomstwem. To był typ żołnierza i gdyby zaciągnął się do którejś z kompanii to mielibyśmy dobrego najemnika. A tak miał po prostu fuksa, że był otoczony ludźmi znającymi się na rzeczy plus królestwo cieszyło się długim latem. W przeciwnym wypadku średnio widzę jego rządy.
chodzi mi o obarczanie winna Roberta (tylko i wyłącznie ) za to kim stał sie Joff , a może inaczej kim sie nie stał i za to że Cersei miał nieszczęśliwe małżeństwo ( tak jakby Robert był bardzo usatysfakcjonowany tym związkiem ) . Wszystko inne się zgadza niestety Żelazny Tron zniszczył prawdziwego Roberta .
Tu się z Tobą zgadzam, w sensie, nie można obarczać jedynie Roberta. Był współodpowiedzialny i ze swojego zakresu obowiązków się nie wywiązał. Co do Joffa, to "zgrały" się tu różne czynniki, które dały nam w efekcie to "indywiduum". Myśmy się w tym wątku skupili na Robercie, ale nie znaczy to (przynajmniej w moim wypadku) braku widzenia całości obrazu.
ale Robert też sie nie znał sie na polityce na rzadzeniu itd sorka sorka ale juz kiedyś o tym dyskutowaliśmy Robert miał go uczyc jak sie jezdzi konno albo walczy mieczem ? Jako nastepca tronu mógł miec do dyspozycji najlepszych fachowców w kazdej dziedzinie i jesli Robert o to nie zadbał to Cersei powinna , a przecież to był tchórz i kłamca ( sytuacja z Arya ) ciekaw jestem jakie zainteresowanie Joff wykazywał np fechtunkiem jazda konno nauka polowania itd ile wykazał sam inicjatywy nic nie jest takie trudnie jesli cos chcemy sami osiągnąc.
Do Roberta należało wzięcie Joffa pod swoją pieczę i wybranie do tego ludzi. Jaime od małego uczył się walki mieczem, buzdyganem czy kopią, raczej Tywin osobiście się tym nie zajmował, ale to on dał mu jego pierwszy miecz. Robb tak samo, miał ser Rodrica. Że już o maestrach nie wspomnę, nawet córka Stannisa miała lekcje. A taki Aegon, to proszę jak dopiero jest wykształcony i przygotowany do swej rol. Ned zabierał Robba na różne narady i audiencje, które prowadził, żeby go przygotować. Cersei to miała się zająć Myrcellą, nauczyć ją jak się powinna zachowywać jak dama w różnych sytuacjach i innej wiedzy, jaką powinna mieć.
Tutaj za bardzo nie masz czego bronić ani zwalać na Cersei czy Joffa, bo Robert zwyczajnie dał dupy.
no właśnie do tego zmierzam i ty to potwierdzasz jesli Robert miał to gdzieś , a jak wszyscy wiemy miał nic nie stało na przeszkodzie a by Cersei zadbała o odpowiednych nauczycieli dla takiej królowej która poczynała sobie dość swobodnie to nie powinno byc nic trudnego , widzisz to zdanie "jesli Robert o to nie zadbał to Cersei powinna " Robert by nie przeszkadzał w niczym
hmmm nie każdy kto jest rozpieszczony i ma władze i wszystko inne co wymieniłaś wyżej zachowywał by się jak Joff .
ale co mam podać z reala bo w książce to odosobniony przypadek , ( wycinanie małych z brzucha kocicy ) zwykła dziecięca zabawa
A dlaczego zaraz wielbicieli :D Ja tam lubię Freyów, ród i samego Waldera, ale bez przesady ;) Chociaż może są tak bardzo zdeklarowani antyfani Starków czy Robba, że za same KG ich uwielbiają, nie wiem.
No ja się z takim przypadkiem nie spotkałam, dlatego mówię, że na palcach jednej ręki. Generalnie chodziło mi o to, że Freyów nie demonizuje. Nie lubię, ale też bez jakiejś przesadnej nienawiści.
Wydaje mi się, że po prostu akceptujesz, że oni mieli taką, a nie inną rolę do spełniania w fabule i cóż, akurat padło na nich. Poza tym chyba najbardziej w tym wszystkim potępiasz chyba samo złamanie prawa gościnności? Czy ogólnie zemstę?
Złamanie prawa gościnności, to dla mnie niewybaczalne. Natomiast daje im prawo do zemsty, ale w inny sposób i w innych okolicznościach.
No i to rozumiem :) Ja w sumie uważam tak samo, ale z zaznaczeniem, że taka a nie inna okazja akurat się napatoczyła i żal było nie skorzystać, zgodnie z powiedzeniem, że niewykorzystane sytuacje się później mszczą, tak że się nie dziwię, że stało się tak, jak się stało. Ale z pokorą przyjmę teraz wszelkie następstwa złamania boskiego prawa. Cóż, coś za coś.
Ned tylko mówi o sobie, że jest nie wiadomo jaki honorowy, a w rzeczywistość nie jest tak różowa, jakby chciał. Zabicie człowieka nie czekając nawet na słowo wyjaśnienia zbyt honorowe nie jest. Wypominanie Robertowi, że nie zauważył, że młoda Barra się w nim zakochała, a w związku z tym walnęło jej trochę na mózg, a ignorowanie że z takiego samego powodu jego własna córka zdradza drugą i kłamie, również. Niepowiedzenie własnemu królowi i przyjacielowi jednocześnie, że jego dzieci nie są jego, tak samo. Jak i fałszowanie ostatniej królewskiej woli. Że już o totalnym zaprzeczeniu honoru przed końcem swego żywota nie wspomnę.
Ja tam nie wiem, kto Robbowi wybacza. Dla mnie totalnie splamił honor rodu swoją zdradą. Tym bardziej, że złamał słowo, które dał i jako król, i jako Stark. W dodatku mówienie, że ktoś się honorowo zachowuje tylko dlatego, że chce jakoś naprawić wcześniejszy brak honoru, jest dla mnie śmieszne. Był beznadziejnym królem, bo przez jego chuć i egoizm zginęło mnóstwo ludzi, wszyscy praktycznie, którzy mu zaufali. Jakoś nie widzę u niego ani szlachetności, ani dobroci, ani już na pewno mądrości. Nawet mądre rady swej matki miał głęboko gdzieś. A ludzi to już w ogóle nie szanował. Nigdy nie zrozumiem jak można kupić takiego Robba, o którym piszesz.
Arya - nie umiejąca się zachować rozwydrzona bezczelna pannica, która myśli, że wszystko jej wolno. Zabija nie z zemsty, po prostu dla niej zabicie człowieka jest jak dla kogoś innego zjedzenie śniadania, w dodatku nie wywołuje żadnych refleksji ani wyrzutów sumienia. Idealny zabójca najemnik, Bronn w spódnicy, niestety bez jego poczucia humoru i dystansu do siebie.
Sansa - jedyna (oprócz Jona), która wyciąga wnioski ze swego postępowania. Ma szansę wyjść na ludzi
Bran - na własne życzenie nie złamany kręgosłup, nieposłuszny równie bardzo jak Arya. Mam nadzieję, że przejdzie na złą stronę mocy.
Catelyn - popełniła zdradę stanu w wyniku której zginęło mnóstwo ludzi i ogólnie poza przebłyskami całkiem słusznych wniosków, bezmyślna totalnie
Jon - zdecydowanie najlepszy ze wszystkich, stara się postępować dobrze i honorowo, a nie tylko o tym gadać, do tego jest dość inteligentny. Ale też nie bez skazy, skoro złamał swoją przysięgę.
I nie, nie uważam, żeby Cię poniosło.
Tak, oczywiście ja to wszystko wiem, jednak czytając poszczególne POVy w których się oni pojawiają, wiele postaci usprawiedliwia ich działania.
To, że Ned nie powiedział Robertowi o dzieciach, to (według mnie) przejaw honoru. On dobrze wiedział, że Robert zabije Cersei i dzieci, jeśli się dowie, a ona jako kobieta była słabsza i kierując się honorem Ned o niczym nie powiedział (z resztą nie wiemy co by zrobił gdyby Robert nie spotkał się z dzikiem)
Robba usprawiedliwiają głownie jego chorąży i matka, skoro już splamił swój honor to powinien podjąć odpowiednie działania aby to wszystko naprawić. Tak też widzi go większość czytelników co automatycznie wiąże się z oczyszczeniem grzechów.
Arya jest, nie wiadomo dlaczego, jedną z bardziej lubianych bohaterek, ludzie widzą w niej silną wilczycę, która nieustannie cierpi i musi brać w swoje ręce własne losy
Sansa - to fakt, że przy paluszku wiele zyskała i stała się... rozsądniejsza
Bran - tak, masz rację, na własne życzenie spadł z wierzy, ale znów mamy tu przypadek odpuszczenia win, bo czytelnik od razu wini tylko Lannistera,
Catelyn - wiele razy w swoich POVach powtarza jaka to ona pokrzywdzona i zraniona przez los, przez co postrzeganie tej postaci ulega zmianie
Jon - no tu się nie mogę zgodzić, strasznie mnie denerwują jego wspaniałe zdolności... po prostu nie trawię go od samego początku
Moja, nazwijmy to: analiza miała mieć bardziej wydźwięk ironiczny niż poważny :P
To nie był przejaw honoru tylko jakiegoś dobrego/słabego serduszka. A jak sam Barristan mówi, czy Davos, honorowe postępowanie to postępowanie słuszne, nawet jeżeli niezbyt miłe czekają nas czy innych konsekwencje. Jako druga osoba w państwie powinien swemu królowi powiedzieć prawdę. Zresztą przecież jakoś nie wahał się zabić Willa tylko dlatego, że uciekł przed Innymi, więc tak samo bezwzględny powinien być dla kogoś, kto zdradził jego króla. I przyjaciela.
Honorowe byłyby powiedzenie Robertowi prawdy i egzekucja Cersei i jej dzieci, bądź namawianie z całych sił, szantażowanie, błaganie, generalnie zrobienie wszystkiego, co można, żeby przekonać Roberta do ich wygnania. Ale decyzja, co się stanie z Cersei i jej dziećmi nie należała do niego. Jego obowiązkiem było powiadomić króla.
Robba nie usprawiedliwiają jego chorąży. To przez swoje zachowanie stracił Karstarków i Boltonów oraz Freyów. A to oczyszczenie to dla mnie hipokryzja, bo to nie zmazywało tego, co zrobił. Już nie mówiąć o tym, kiedy mu się zachciało na amory. Nie wyobrażam sobie żandego innego króla czy dowódcy, który w trakcie prowadzonych walk by sobie romansował.
Żeby nie było. Nie umniejszam winy Jaimego, bo to, co zrobił było karygodne. Już nie wspominając o tym, że Cersei go prosiła, żeby pojechał na polowanie razem z innymi, a jemu zachciało się bunga bunga podczas gościny z WInterfell, w dodatku w sytuacji krytycznej zareagował jak idiota, od razu zrzucając Brana, zamiast załatwić to inaczej jak chciała Cersei.
Ale postępowanie Jaimego nie zmienia odpowiedzialności Brana, którego w ogóle nie powinno tam być i który miał wyraźny zakaz swej pan matki.
Generalne wszystko dlatego, że początkowe tomy są prowadzone z subiektywnego punktu widzenia Starków i mnóstwo ludzi przyjmuje to bezkrytycznie.
Żeby nie było, ja ogólnie rzecz biorąc lubię ten ród, a niektórych jego członków (Jon, Sansa, Bran, Rickon) to mogę nawet stwierdzić, że jestem wielkim fanem. Ale to nie sprawia, że będę ich wybielać albo uważać za osmy cud świata. Uważam, że tak jak każdy inny ród, mają swoje wady i zalety, wzloty i upadki.
Z tym Nedem masz trochę racji, ale jednak będę się kłócił ;p
Gdyby Robert się dowiedział prawdy, to nie oszukujmy się, na sprawiedliwą egzekucję nie moglibyśmy liczyć. Skończyłoby się kawą rzezią z dziećmi w roli głównej, a to już niewiele miałoby wspólnego z honorem. Ned znając doskonale przyjaciela, wiedział, że wpadnie w furię i wszystkich powybija, a to skończyłby się fatalnie dla jego rządów.
Co do reszty Starków to również się zgadzam, tamtymi postami starałem się wytłumaczyć wielką sympatię czytelników dla tego rodu.
Gloverowie popierali Robba, o ile się nie mylę
"Generalne wszystko dlatego, że początkowe tomy są prowadzone z subiektywnego punktu widzenia Starków i mnóstwo ludzi przyjmuje to bezkrytycznie." to zdanie jest kluczowe w całej tej dyskusji. Czytelnicy zżyli się z tymi początkowymi Starkami i później o wiele łatwiej było im zrozumieć i wybaczyć ich błędy.
Z tym, że ja uważam, że Robert jako król miał pełne prawo zrobić z Cersei i jej dziećmi co chciał, a skończyło się na tym, że legitymizował na króla bękarta. Innym słowy odpowiedzialnością Neda było to, że Joffrey był legalnie panującym królem, a jego (Neda) publiczne potwierdzenie tego paktu było kropką nad i.
To, jaką decyzję podjąłby król nie miało nic wspólnego z honorem Neda. Ale oszukiwanie i okłamywanie króla już tak. Dlatego przykładem prawdziwie honorowego człowieka jest Davos. Ale już nie Ned. Imho.
Jasne, że się znaleźli i tacy bezkrytycznie podążający za swym królem Robbem. Ale generalnie ci, których stracił, byli dla niego kluczowi i to zdecydowało o jego porażce. A co do matki, to ja raczej miałam wrażenie, że była załamana jego wyborami ;)
Co do kluczowości, no właśnie. Trochę nie rozumiem tego braku dystansu, ale cóż.
No jasne, że była załamana, ale starała się je rozumieć i jako tako akceptować.
Myślę, że nawet król nie ma przywileju robić co zechce ze swoją żoną. Wyobraź sobie co mówiliby ludzie o Eddardzie, traktowaliby go jak kapusia, który od razu poleciał do króla i był przyczyną śmierci nomen omen niewinnych dzieci.
Davos dla mnie to uosobienie honoru i... nudy. Na Boga jak można być tak bezosobową postacią?!
Król może robić co chce, z kim chce. To wynika z jego władzy. Dlatego uciszał Cersei, kiedy tylko miał na to ochotę, albo publicznie ją policzkował czy upokarzał w inny sposób. Inną sprawą jest potem to, jak jest to odbierane. Ale w tym wypadku każdy przyznałby królowi słuszność. Niewinność dzieci nie ma tu nic do rzeczy. A nie potem płacze, że Joffrey jest królem albo mówienie, że jest nieprawowitym królem. Cóż, dzięki Nedowi był prawowitym, do niego reklamacje, a nie do samego Joffa czy Cersei.
Jak dla mnie Davos nie jest nudny, po prostu można na nim polegać i wiadomo, czego można oczekiwać. Ale wiesz, rozmawiasz z osobą, dla której Sam czy Brienne nie są nudni, więc ;)
Publiczne policzkowanie i lekceważenie to co innego niż wybijanie w szale. Myślę, że nikt nie przyznałby Robertowi racji, gdyby czekał na egzekucję to może i owszem, ale takie coś zasługuje tylko na potępienie. Nawet jeśli Cersei go zdradzała i wmawiała, że bękarty są jego dziećmi, nic by go nie usprawiedliwiło, jest pierwszym człowiekiem w królestwie, fajny przykład dla poddanych. Myślę też, że z czasem mielibyśmy pogłoski o drugim szalonym królu.
No coś ty Brienne to równa babka, bardzo ją lubię, a jej POVy w UdW są naprawdę świetne ;))
Ale Sam? Serio? Że tak zapytam, za co go lubisz?
Jakim szalonym królu? Przecież Joffreya to chciało obalić (a przy okazji zabić) co najmniej czterech pozostałych królów, że o Dany nie wspomnę. Wszyscy, którzy dowiedzieli się (i uwierzyli) w pochodzenie Joffreya byli w szoku. To była wielka hańba Roberta, a przy tym całego królestwa (bękart na tronie), że nikt nie protestowałby, gdyby Robert zrobił na swoim podwórku porządek. Tak samo jak nikt nie protestował z powodu ścięcia Neda, które zostało przeprowadzone całkowicie zgodne z prawem i obserwatorom wydawało się jak najbardziej słuszne.
No proszę, to jesteśmy w mniejszości, bo jak zauważyłam, to raczej ludzie tu na forum narzekają na jej POVy.
Sam ujął mnie od pierwszego wejrzenia. Miał moim zdaniem najgorsze dzieciństwo i dotychczasowe życie ze wszystkich (nie wliczając tu Viserysa i Dany, bo to przypadek szczególny), koszmar po prostu, ojciec przy którym taki Tywin to wzór wszelkich cnót, a jednak się nie poddał. Z trudem, ale przy pomocy przyjaciół znalazł w sobie siłę, znalazł też swe mocne strony (jest bardzo mądry i zdecydowanie powinien zostać w przyszłości Wielkim Maestrem, jeżeli mu nie wyjdzie z Goździk) i po prostu jego losy, jego walka z własnymi słabościami, bardzo mnie poruszają. To jest dla mnie bohater pokrzywdzony przez los, ograniczany przez swą fizjonomię i w ogóle tragiczny, a nie jakiś tam wciąż narzekający i skarżący się na swój los, Tyrion.