Mike żyje. Niesamowite! Nie mogę w to uwierzyć! Litości. Ależ to było przewidywalne... Jedyny plus to fakt, że całość nie było inscenizacją by dorwać Sida. Ale to marne pocieszenie, szczególnie że wszyscy o tym wiedzieli, zatem nie było umęczonej Paige, a właściwie to była, ale to nie to samo, bo obecne jedynie się wybiela, jak to ona strasznie to przeżywa.
Poza tym nudy. Znów wszyscy pakują się w problemy. Osobiście najbardziej nie rozumiem Joe. Przecież nie jest on idiotą, zatem musi wiedzieć, że to co robi to zwykła głupota, i że potrzebuje sensownego planu, bo wcześniej lub później wszystko się posypie. Zatem nie wiem dlaczego nie zwróci się do kogoś o pomoc w odbiciu ukochanej. Ale hej, byłoby to za proste.
Jak dla mnie odcinek na plus, zapowiada się ciekawy sezon, Mike zapewnie uzależni się od srodków przeciwbólowych i ciekawy jestem tej ostatniej sceny bodajże z Sydem i Johnnym bo syd przeciez wie ze Johnny jest z Graceland
zapewne zdaje sobie z tego sprawę, ale niema to znaczenia, bo zapewne Joe wysłany mu pomóc przez brata ukochanej, zatem wiadomo, że nie będzie niczego kombinować...
Moim zdaniem średni powrót. Nie żebym spodziewała się fajerwerków, ale jakoś tak bez szału. Mike żyje, co było do przewidzenia. Chociaż zapewne trauma pozostanie, pomimo iż szlachetnie wybaczył Paige. W końcu 'wszyscy popełniliśmy błędy'. Co z tego, że prawie skazała go na śmierć i trochę ześwirowała. Przecież to nic, błąd który kosztowałby go życie. A teraz blondyna nagle wykazuje się poświęceniem i odchodzi. Nie kupuję tego wątku. Na miejscu Mike chciałabym zemsty.
Paul ma fajny wątek, podoba mi się ten psychopata. Przynajmniej coś się dzieje, chociaż nie przeczę, że kaseta i cała sprawa z Juanem to już lekka przesada. Chyba nagranie przeszło już przez wszystkie ręce.
I podobnie akcja z Solano. Trochę mnie znużyła już, ciągnie się dalej i końca nie widać. Carlito jest barwną postacią, ale nie nadje się na lidera kartelu. Jest zbyt narwany i popełnia błędy, więc z łatwością mogliby się przyczaić i go przymknąć. Ale Jo nie podzieli się swoimi problemami z innymi. Przynajmniej na razie..
Sezon wydaje się lepszy od poprzedniego gdzie po pierwszym fajnym sezonie nastąpił zjazd. Ale za to zabawną postacią jest ten Ari ;) aktor grajacy tego bossa mafii wybitnie nie umie grać i jego groźne miny wywołują tylko śmiech;)
Ale ciągle fajnie się ogląda.
Od początku był to serial młodzieżowy, a więc z założenia niezbyt wysokich lotów. Miała być prosta rozrywka, bez ambicji na narysowanie świata troszkę głębszego. Niemniej pierwszy sezon jak na tę konwencję był zaskakująco dobry, ciekawie opowiedziany. Oczywiście, to nadal była totalna fikcja w promieniach kalifornijskiego słońca, a wieczorami na plaży przy ognisku, ale mimo wszystko pierwszy sezon coś w sobie miał.
Jednak tego rodzaju czar szybko pryska. Lepiej nie ciągnąć tego zbyt długo. Drugi sezon powinien mieć godziwe zakończenie, ale niezła oglądalność sprawiła, że ten serial może ciągnąć się jak telenowela meksykańska. I będzie coraz gorzej. Efektu miłego zaskoczenia już nie doświadczymy. Świeżość ostatecznie stanie się wspomnieniem. Nastolatek to widz niewymagający i on jeszcze schrupie niejednego chipsa przed ekranem telewizora, ale serial ten nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii telewizji. Nie ma się co oszukiwać.
Obejrzę trzeci sezon, ale z początkowej wysokiej oceny 7/10, jak tak dalej pójdzie, zjadę na 5/10 - za całokształt. Bo ten serial stacza się ku totalnej przeciętności i zniknie w tłumie wielu podobnych produkcji na podobnym poziomie...