PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78186
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Postanowiłam zaprezentować także tutaj swoje FF, jak już się dzielić nim ze światem to na całego ;)
Mam nadzieję, że się spodoba...


Doktor Temperance Brennan siedziała przy biurku w swoim gabinecie i wpatrywała się w ekran monitora. Przed jej oczami widniała strona z niedokończonym rozdziałem jej kolejnej książki. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie musiała nawet się odwracać, doskonale znała odgłos tych kroków. W końcu prawie czteroletnia współpraca pozwoliła jej bardzo dobrze go poznać.
- Hej Bones! - powiedział wesoło agent Seeley Booth i posłał jej czarujący uśmiech.
- Witaj Booth - odpowiedziała i zamknęła folder na swoim laptopie po czym wyłączyła sprzęt.
- Zbieraj się. mamy kolejną sprawę.
- Już idę. Co tym razem? - zapytała gdy opuścili jej gabinet i szli przez laboratorium.
- Bones, kości jak zwykle...
Posłała mu lodowate spojrzenie i dodała:
- Tego mogłam się sama domyśleć, a jakieś szczegóły?
- Gdybym znał je, nie musiałabyś tam teraz ze mną jechać. Proszę - otworzył drzwi swojego SUVa i gestem zaprosił swoja partnerkę do środka.
- Wiesz co...
- Co? - zapytał i usiadł za kierownicą.
- Zapomnij - odpowiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. agent popatrzył na nią i powiedział:
- I tak wiem, że mnie kochasz.
Następnie odpalił silnik i ruszyli.

--

Reszta drogi upłynęła w ciszy. Bones nie odezwała się do Bootha po tym wyznaniu, tylko beznamiętnie wpatrywała się w krajobraz mijający za szybą. Nie wiedziała jak miała się zachować. Nie wiedziała również czy jej partner powiedział to na serio czy tylko żartował. To nie ona została wyposażona w szósty zmysł jaki posiadał Booth, a który nosił nazwę ''stany emocjonalne Bones''. To Booth zawsze wiedział czy coś ją martwiło, czym się zadręczała. Potrafił czytać z niej jak z otwartej książki. Wiedział, że jest trochę ''nieprzystosowana'' do działania w grupie i zamknięta w sobie jeśli chodzi o uczucia. A mimo to wyskoczył z takim tekstem.

Booth tymczasem zastanawiał się czy nie pozwolił sobie na zbyt duże posunięcie. Już od jakiegoś czasu był pewny, że czuje coś do swojej partnerki. I to na pewno nie była tylko przyjaźń. Skrycie pragnął, by ona czuła to samo. Nie chciał jednak naciskać. Chciał na nowo odbudować zaufanie, które zostało nadszarpnięte jego fikcyjną śmiercią. Nie chciał, by cierpiała.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział Booth zatrzymując się i wysiadając z samochodu. Bones wzięła swoją torbę i poszła w jego ślady.
- Ale to jest las. Booth, gdzie my jesteśmy? Nie widzę innych agentów, ani policyjnych techników...
- Bo są z drugiej strony tego gąszczu.
- To czemu nas tam nie ma?
- Bo chciałem najpierw z Tobą porozmawiać - powiedział agent i oparł się plecami o służbowe auto.
- Booth, proszę...
- Bones, ja wiem, że nadal jesteś...że masz mi za złe to co się wydarzyło parę tygodni temu...
- Przecież już wszystko sobie wyjaśniliśmy... - zaczęła, ale agent jej przerwał.
- Tak, ale mam wrażenie, że nie jest tak jak było kiedyś. Nie jest normalnie...
- Z nami nigdy nie było normalnie - powiedziała Brennan, a lekki uśmiech pojawił się na twarzy jej partnera.
- Po części masz rację. Ale mimo to ja chciałem Cię jeszcze raz przeprosić. Przeprosić za...
- Nie musisz mnie za nic przepraszać - przerwała mu - już wszystko zrozumiałam i cieszę się że znowu razem pracujemy, że...znowu tu jesteś - zawahała się, ale po chwili podeszła i przytuliła się do Booth'a, który mocno ją objął i wyszeptał:
- Już nigdy Cię nie opuszczę. Nie zostawię. Nawet gdyby mi się coś stało, wiedz, że zawsze będę czuwał nad Tobą.
Bones nie wiedziała co odpowiedzieć, uznała że najlepszym wyjściem będzie milczenie. Gdyby tylko Booth wiedział co ona czyje do niego. To już nie było tylko przywiązanie. Było to uczucie, którego ona sama nie mogła pojąć, nie rozumiała go, gdyż nigdy jeszcze czegoś takiego nie czuła.
- Dziękuję Booth - powiedziała w koncu i odsunęła się lekko od agenta, także teraz patrzyli sobie w oczy - Naprawdę dziękuję.
Booth uśmiechnął się i powiedział:
- Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. A teraz pojedźmy lepiej już do tych kości, bo jeszcze pomyślą, że się zgubiliśmy. Gdyby Sweets się dowiedział. Wyobrażasz to sobie? Samotni w głuszy, zdani tylko na siebie...Miałby pretekst do kolejnych badan.
- Tak - odpowiedziała Brennan i uśmiechnęła się - Zatem w drogę. Jak to mówią ''Komu w drogę temu zegar".
- Czas, Bones. ''Komu w drogę temu czas" - odpowiedział agent i uśmiechnął się.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Charlottte przepięknie to opisałaś. Mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze.

_nn_

Ojj tak Charlotte... Cudniee... Na końcu nawet łzy spłynęły mi po policzku, co juz pisałam na Z5 :)) I chyba nie musze pisac że czekam na coś nowego :)

mala270

Można by pociągnąć ten wątek... Sullivan mógłby prowadzić śledztwo w tej sprawie, a zezólce by mu pomagali... Bo dla mnie oczywiste jest, że morderca musi ponieść karę, tak żeby sprawiedliwości stało się zadość. No nie?

charlotte_12

Daję wam pod osąd kolejny wytwór mojej chorej wyobraźni. Nie jest może wysokich lotów, ale coś do odprężenia (chyba)
Miłego czytania :]

SUV, CIASTKO I ZEZULCE

Chłodny wiatr przywitał mieszkańców Waszyngtonu, którzy w kwietniowy poranek wyszli z domów, by jak co dzień udać się do pracy, szkoły czy uczelni. Zefirek nie był jednak problem dla agenta specjalnego, w końcu od czego ma się służbowy samochód z klimatyzacją. Z takim przekonaniem Seeley Booth jak zwykle przyjechał po swoją partnerką, która już czekała na niego przed mieszkaniem. Wymiana pozdrowień i po chwili już mknęli autostradą sprzeczając się o prawdziwość ewangelii. Kto jak kto, ale Bones mimo swojego ateizmu, mogła godzinami dyskutować na tematy religijne czym czasami doprowadzała swojego partnera do niebezpiecznego pulsowania małej żyły na skroni.
- A ja nadal twierdzę, że to jest prawda. Bones, to jest Pismo Święte, gdyby takie nie było nie nazywałoby się święte – powiedział po raz setny Booth.
- A skąd ta pewność. Nie ma żadnych dowodów potwierdzających autentyczność tych pism...
- Ewangelii.
- Pism – powtórzyła antropolog, a agent przewrócił teatralnie oczami – I nie mówię tego jako osoba nie wierząca w Boga, ale naukowiec. Równie dobrze za ewangelie można uznać apokryfy, które obecnie nie wchodzą do kanonu.
- Bo są apokryfami, zmyślonymi historyjkami. Czy to tak trudno zrozumieć?
- To skąd wiesz, że ewangelii też nie są zmyślone? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Brennan.
- Koniec tematu.
- Sam zacząłeś...
- Koniec – odparł agent i całą koncentrację skupił na prowadzeniu swojego ukochanego SUV, bo co jak co, ale tylko to auto rozumiało go jak nikt inny...

Jakiś czas później cisza zaczynała ciążyć agentowi i postanowił nawiązać do interesującego tematu. Niedawno Bones powiedziała mu, że zamierzają sfilmować jedną z jej książek. Booth był niezmiernie ciekaw jak się sprawy mają i mimo nadal lekkiego stanu nadąsania wynikającego z wcześniejszej rozmowy postanowił wykazać się dojrzałością i zakopać topór wojenny.
- Bones – zaczął, by zwrócić uwagę swojej partnerki, która pochylała się nad swoim telefonem komórkowym zawzięcie stukając w klawiaturę.
- Tak?
- Jak tam adaptacja/ekranizacja Twojej książki?
- Ciekawe, że pytasz. Właśnie dostałam wiadomość że wybrali już aktorów i chcą się ze mną spotkać, ale nie wiem po co – odparła Brennan.
- Jak to po co? Chcą byś zaakceptowała ich wybór. Ja na twoim miejscu chciałbym wybrać osoby, które zagrałyby w pewnym sensie mnie samego – powiedział Booth.
- Kathy nie jest mną. To postać fikcyjna. Zresztą podobnie jak Andrew.
- Co nie zmienia faktu, że tak jak Ty jest antropologiem i rozwiązuje zagadki kryminalne. Nie wspomnę już o współpracy z przystojnym agentem FBI – odparł Booth i posłał Temperance jeden z tych swoich uśmiechów, pod urokiem których kobietom miękły kolana, a mężczyźni zabiliby za coś tak piorunującego.
- Nie pochlebiaj sobie. Skoro jednak twierdzisz, że powinnam zatwierdzić lub odrzucić wybór studia, to Ty mi w tym pomożesz.
- Ja? W jaki sposób?
- O 12:00 mam się spotkać z producentem. Pojedziesz tam razem ze mną i pomożesz mi podjąć decyzję – powiedziała Bones i ponownie zajęła się swoją komórką, a Booth z lekkim wyrazem zdziwienia na twarzy nie zauważył, że właśnie minął zjazd do Instytutu Jeffersona.

HALA PRODUKCYJNA, GODZ 12:00

- Dzień dobry! - mężczyzna w średnim wieku zmierzał w kierunku partnerów szczerząc zęby w uśmiechu – Tak się cieszę, że jednak pani przyjechała doktor Brennan - mężczyzna uścisnął dłoń antropolog, po czym swój wzrok skierował na Booth'a – A to zapewne...
- Agent specjalny Seeley Booth – przedstawił się partner Tempe ściskając dłoń nieznajomemu.
- Miło mi. Jestem Tom Marone, producent. Cieszę się, że jednak przyjechała pani do nas. Chcielibyśmy , aby pani wyobrażenia o głównych bohaterach były jak najbardziej zbliżone do naszych. Wybraliśmy dwójkę aktorów, którzy według nas najlepiej odnajdywali się w roli, ale jeżeli nie spełnią oni pani oczekiwań to skłonni jesteśmy wybrać innych. Przyznam jednak, że terminy gonią...
- Show biznes – mruknął Booth.
- Mówił coś pan? - zapytał Marone.
- Nic, nic. Podziwiam studio.
- Ach. To jak, jesteście państwo gotowi spotkać się z aktorami? Rozumiem, że agent Booth przyszedł zaakceptować odtwórcę swojego fikcyjnego bohatera – Marone zwrócił się do partnerów nie przestając się uśmiechać.
- Andrew Ryan nie ma... - zaczęła Bones lecz agent przerwał jej, mówiąc producentowi by zaprowadził ich do aktorów. Brennan nie pozostało zatem nic innego jak tylko rzucić wściekłe spojrzenie Booth'owi i podążyć w milczeniu za producentem filmowym.

INSTYTUT JEFFERSONA – JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ

Booth i Brennan właśnie zmierzali w kierunku platformy. Już z daleka słyszeli podniesione głosy Cam i Hodginsa niosące się echem po laboratorium.
- Doktorze Hodgins, chyba wyraziłam się jasno! - wrzeszczała doktor Saroyan.
- Nie rozumiem Twojej irytacji. To mogło pomóc śledztwu! - odgryzł się naukowiec.
- Dziwne podejście, wątpię by latające kurczaki pomogłyby rozwiązać sprawę.
- To był indyk. Jeden... nieproporcjonalnie duży, ale jeden – bronił się Hodgins. Jeżeli do tej pory partnerzy nie wiedzieli o co tyle hałasu, to przekraczając szklane drzwi nadal nie pozbyli się tych wątpliwości. Na platformie na przeciwko siebie stał Hodgins i Cam, a Angela, Wendel i Sweets przyglądali się całemu zajściu. Agent odchrząknął by zwrócić na siebie uwagę i natychmiast 5 par oczu spojrzało w jego stronę.
- Co się stało? - zapytała Bones.
- Co się stało? - powtórzyła Camille i w tym momencie z góry spadł bliżej nieokreślony kawałek mięsa lądując tuż przed nogami Tempe -To się stało!
Angela dyskretnie wskazała na sufit. Bones i Booth spojrzeli do góry i agent od razu parsknął śmiechem. Do sklepienia były przyklejone pojedyncze kawałkI indyka.
- No Hodgins, tym razem przeszedłeś samego siebie. Zack byłby z Ciebie dumny – powiedział Seeley, a Jack obdarzył go morderczym spojrzeniem i zszedł z platformy, natychmiast podążyła za nim Camille krzycząc coś o braku odpowiedzialności i osobie, która teraz to wszystko posprząta. Angela postanowiła rozładować atmosferę.
- Sweety! Gdzie byliście do tej pory?
- Bones akceptowała aktorów do filmu – odparł za swoją partnerkę Booth.
- Naprawdę? I jak? - zaciekawiła się artystka, podchodząc do Brenna, za którą podążyli również Sweets i Wendel.
- Nie musiałam nic poprawiać. Wybór był odpowiedni, Booth'owi też przypadli do gustu – odparła antropolog.
- A kogo wybrali? - zapytał Słodki.
- Antropolog zagra Emily Deschanel, ładna – odparł Booth – Chociaż ja i tak mam najpiękniejszą partnerkę – dodał.
- Nie oczekiwałam komplementu, ale dziękuję – powiedziała Brennan.
- Ale jakoś mało znana chyba, nie? - zapytał Sweets.
- Eee, nie. Ona grała tą sekretarkę cały czas żująca gumę w Spidermenie – odparł Wendell.
- I w Boogeymenie – dorzuciła Montenegro – A kto zagra agenta?
- Nie rozumiem waszego podekscytowania, to tylko aktorzy – powiedziała Tempe.
- Ale od nich zależy czy film się spodoba – wyjaśnił Booth – Agenta zagra David Boreanaz.
- Żartujesz!! - krzyknęła Angela, co spotkało się z dziwnymi spojrzeniami rzuconymi w jej stronę.
- Angela, spokojnie. Pamiętaj by oddychać – Sweets jak zwykle był w pobliżu.
- Naprawdę, on zagra agenta? Ale z niego ciacho...
- To jest mężczyzna, przystojny to fakt, ale nie jest wyrobem cukierniczym – przerwała jej antropolog.
- Brenn, ja się dziwię że Ty jeszcze stoisz po spotkaniu z nim. Ja to bym chyba rozpłynęła się – kontynuowała Angela.
- Wszystko słyszałem – nie wiadomo skąd pojawił się Hodgins, a Montenegro tylko machnęła ręką.
- Przystojny... - mruknął Booth.
- Wiesz co, on jest nawet podobny do Ciebie – powiedziała Angela.
- Tak? To co, ja też jestem ciacho? - agentowi od razu poprawił się humor, a Bones nie rozumiała czemu jej partner tak się cieszy z powodu nazwania go jakimś ciastkiem.

PREMIERA FILMU

Tłumy ludzi kłębiły się przed gmachem kina, w którym miał się odbyć pokaz premierowy filmu, który był ekranizacją powieści Temperance Brennan. Dziennikarze i fotografowie szaleli próbując zwrócić uwagę gwiazd na siebie, a dzikie tłumy fanów z pożądaniem chciały chociaż pstryknąć fotkę swojemu idolowi.
Booth i Bones podziwiali to zamieszanie z wnętrza jednej z limuzyn oczekujących na podjazd pod wejście. Agent zgodził się towarzyszyć swojej partnerce podczas premiery, ale teraz miał poważne wątpliwości co do tego czy pasuje do tego miejsca. Ten cały blichtr ni jak do niego nie przemawiał. Jedyne na co miał ochotę to usiąść na kanapie przed telewizorem i obejrzeć mecz hokeja, ale tego niestety nie mógł zrobić. Obiecał Bones, a on nie łamie danego słowa. Zresztą widział, że jego partnerka mimo obeznania w tym świecie również czuje się nieswojo. Zezulce byli już w środku. Zostali tylko oni.
- Gotowa? - zapytał Booth kiedy limuzyna zatrzymała się przed wejściem.
- Tak – Tempe wzięła głęboki oddech i złapała Seeley'a za rękę – Możemy iść.
Chwilę potem znaleźli się w krzyżowym ogniu błyskających fleszy i krzyczących tłumów.

Film został przyjęty z entuzjazmem. Krytycy rozpisywali się na temat realizmu scen i interesującym motywem zbrodni. Najwięcej jednak uwagi poświęcili dwójce głównych bohaterów, a zwłaszcza relacji jaka panowała między nimi w filmie.
- ''(...) Wybuchowa mieszanka nauki i romansu. Emocje bijące z ekranu. Nauka przestała być tajemnicą... (...)'' ale się rozpisali – powiedział Booth odkładając gazetę i siadając obok Bones, która konsumowała swoją porcję tajskiego. Byli w mieszkaniu agenta i czytali recenzje po premierze.
- Może film zachęci ich do przeczytania książki.
- Bones, Oni już przeczytali Twoje książki. Teraz po prostu chcieli to sobie zwizualizować – odparł Seeley – Zresztą muszę powiedzieć, że aktorzy zagrali bardzo dobrze i w pewnym momencie nawet przeszło mi przez myśl, że oni po prostu grają nas.
- Na kimś musiałam oprzeć swoje wyobrażenia – powiedziała Bones.
- A więc przyznajesz się, że ja jestem pierwowzorem Andrew Ryana!
- Nie potwierdzam i nie zaprzeczam....
- Wiedziałem. Jestem przystojnym agentem FBI.- powiedział Booth z tryumfem – A Ty seksowną i mądrą uczoną – dodał a Bones się uśmiechnęła.
- Chyba tak – odparła.
- Za nas – powiedział Booth biorąc szklankę z piwem.
- Za nas – Brennan stuknęła swoją szklanką i mieszkanie agenta wypełnił radosny śmiech partnerów. I Booth już wiedział, że nie tylko jego SUV potrafi go zrozumieć.

FIN

charlotte_12

charlotte cudenko:)
ach ta Twoja wyobraznia:)
pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Charlotte ale masz cudowne pomysły. Czekam na kolejne Twoje opowiadanie:)

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

Ha świetnie uśmiałam się do łez."To jest mężczyzna, przystojny to fakt, ale nie jest wyrobem cukierniczym" i "Bones nie rozumiała czemu jej partner tak się cieszy z powodu nazwania go jakimś ciastkiem." to mnie rozwaliło!

charlotte_12

Oddaje Wam pod osąd kolejny wytwór. Jest to jednoczęściowe opowiadanie. Mam nadzieję, że się spodoba.
I chciałam jeszcze podziękować za wszystkie komentarze jakie zostawiliście pod poprzednim ff, jak i wszystkimi które do tej pory napisałam i tutaj zamieściłam :*

W pamięci. Na zawsze...

Przemierzasz park, w którym spędziłeś tyle czasu kiedy byłeś dzieckiem. Mijasz znajomy plac zabaw, na który przychodziłeś wraz ze swoim tatą. Wesoła melodia wciąż brzmi w twoich uszach przywołując obrazy tamtych chwil. Pamiętasz jak ojciec powtarzał Ci, byś dobrze się trzymał na karuzeli. Doskonale wiesz, że to była troska z jego strony, że zawsze robił wszystko byś był szczęśliwy i bezpieczny. Do tej pory przechowujesz w pamięci wyraz jego przestraszonych oczu i obawy widocznej na twarzy kiedy szukał Cię tutaj, wołając twoje imię. Jak był zły kiedy dowiedział się że rozmawiałeś z nieznajomym. Teraz już wiesz czemu. Już wiesz czemu wtedy w jego oczach był strach.

Zatrzymujesz się nad przystanią a kąciki twoich ust unoszą się w lekkim uśmiechu. Spoglądając na spokojną wodę przypominasz sobie wszystkie chwile jakie spędziliście razem. Wspólne weekendy jakie mieliście okazję spędzić razem były przepełnione radością i szczęściem. Z rozbawieniem wspominasz obawy ojca o stan twojej psychiki, po tym jak znalazłeś ludzki palec w gnieździe, a przecież to dla Ciebie było tylko interesujące przeżycie, ale twój tato jak zwykle wolał chuchać na zimne.

Mimo, że nie był z twoją matką czułeś jego obecność w swoim życiu, wiedziałeś że kocha Cię najmocniej na świecie i że jest gotów zrobić dla Ciebie wszystko. Był zawsze obok kiedy go potrzebowałeś, po prostu był...

Wszystko zmieniło się w tamten feralny wieczór 13 lat temu...
Nie widziałeś tego, znasz tylko relacje poszczególnych osób. Osób, które były bliskie twojemu ojcu... a zwłaszcza jednej... Kobiety, za którą oddał życie, jego partnerki... Byłeś za mały, by to zrozumieć, dopiero potem uświadomiłeś sobie co się wydarzyło i pojawiła się złość. Gniew na nią, na panią antropolog, przez którą zginął twój ukochany tata...

Ale teraz już wiesz, że to było bezpodstawne uczucie, chciałeś kogoś winić, chciałeś na kimś wyładować złość... ale jak mogłeś obwiniać osobę, dla której twój ojciec był zdolny poświęcić siebie...
Teraz już wiesz, że On ją kochał. Byłeś mały, ale dostrzegałeś ich uśmiechy, radość kiedy przebywali w swoim towarzystwie. Ty również lubiłeś doktor Bones i pod tym względem nic nie uległo zmianie. Czasami siadacie razem, a Ona po raz kolejny opowiada Ci o swoim partnerze a twoim ojcu. Jej oczy zaczynają błyszczeć, tak jak wtedy kiedy 13 lat temu otrzymała od Ciebie i twojego taty choinkę na Boże Narodzenie. W jej głosie słychać pasję, ale i ból, który nosi w sobie już od wielu lat.
Masz jej książkę, ale nie jedną z jej pozycji, ale tą specjalną....Tą, która była dedykowana Agentowi Specjalnemu Seeley Booth'owi. Do tej pory, kiedy patrzysz na dedykację coś ściska Cię za serce. Czasami zastanawiasz się, jak wyglądałoby twoje życie, gdyby przeżył. Gdyby był obecny kiedy dorastałeś. Jednak nigdy się o tym nie przekonasz. Niestety...

Uczestniczyłeś w pogrzebie, mimo że byłeś mały doskonale rozumiałeś słowa ludzi, którzy mówili o twoim ojcu, wypowiadali się z szacunkiem i dumą, że było im dane znać kogoś takiego. Stałeś wtedy obok swojej mamy trzymając ją za rękę, widziałeś jak uroniła kilka łez. W zwartej grupie stali ludzie z Instytutu Jeffersona – zezulcy – jak zwykł mawiać twój ojciec. Znałeś ich wszystkich i mogłeś się tylko domyślać co wtedy czuli. Dziś już wiesz.

Dziś masz 19 lat i całe życie przed sobą. Tylko od Ciebie zależy co z nim zrobisz. Ale Ty już dawno podjąłeś decyzję, teraz nadeszła chwila by wcielić swój plan w życie. Już wiesz kim chcesz być. Od zawsze wiedziałeś. Chcesz dorównać ojcu, który był i na zawsze pozostanie dla Ciebie niedoścignionym wzorem.

Podziwiasz zachód słońca, który zabarwia błękitne niebo na różowo. Idziesz alejką w tak znane Ci miejsce. Już z oddali dostrzegasz postać kobiety stojącej nad grobem. To Temperance Brennan przyniosła kwiaty. Robi to co tydzień. Zazwyczaj przynosi żonkile, ale zostawia też stokrotki. Nie wiesz czemu, może to jej ulubione kwiaty, ale twój tato zapewne wie o co chodzi.
Zatrzymujesz się w cieniu wielkiego dębu i obserwujesz antropolog, widzisz jak nachyla się, by położyć kwiaty i jak dłonią dotyka tabliczki z imieniem twojego ojca. Po chwili wstaje i spogląda w twoim kierunku, macha Ci ręką, mimo że jest daleko widzisz że się uśmiecha. Ty również.
Wolnym krokiem ruszasz w jej stronę, licząc na to że opowie Ci kolejną ciekawą historię o twoim ojcu.

Koniec

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

To jest wyrąbiste, fenomenalne, poprostu boskie.

Ps. co z napisami do 25 odc?

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

Smutne ale piękne. Prawie się popłakałam. Mam nadzieję, że będziesz częściej dodawać tego typu opowiadanka.

ocenił(a) serial na 9
charlotte_12

Piękne^^. Każdym kolejnym tekstem udowadniasz, że masz prawdziwy talent^^ Czekam na więcej^^

ocenił(a) serial na 10
Mortima

Smutne, ale fajne opowiadanie. Czekam na kolejne:)

_nn_

Oczywiście komentowałam już na zakończeniu, ale zrobię to jeszcze raz :) Piękne... ot tak po prostu. Tyle emocji, smutku i tęsknoty... pisz jak najszybciej następne ff :)

charlotte_12

So close and still so far

Letnie przedpołudnie. Dzień jak co dzień. Setki ludzi mijających się na ulicy, tysiące myśli w ich głowach. A w małym barze w D.C. dwójka dobrze mi znanych osób siedzi przy ''ich'' stoliku. Dla postronnego obserwatora wyglądaliby zapewne jak narzeczeni bądź małżeństwo, bo jak inaczej wytłumaczyć te przelotne spojrzenia i uśmiechy, które dawali sobie nawet tego nie kontrolując. Jak wyjaśnić ten błysk w oku mężczyzny, kiedy spoglądał na kobietę siedzącą na przeciwko niego. A drobne sprzeczki, po których zaraz następował rozejm?
Ale to pozory, bo oni są tylko partnerami. Tylko? A może aż? Znaczenie słowa ''partner'' w ich przypadku nabrało innego znaczenia. Zaczęło skupiać w sobie cechy takie jak troska, zaufanie, szacunek, przyjaźń... Tyle uczuć, tyle emocji nagromadzonych w umyśle i ciele. Ciekawy obiekt do obserwacji rzecz by można. O tak. Bez wahania jestem skłonny to potwierdzić.

Wszystko zaczęło się jakieś 2 lata temu, w chwili kiedy agent specjalny Seeley Booth i jego partnerka, doktor Temperance Brennan przekroczyli próg mojego gabinetu. Do dziś pamiętam te nieufne spojrzenia rzucane w moją stronę. Zaskoczenie w ich oczach, kiedy dowiedzieli się że FBI zastanawia się nad ich rozdzieleniem. Niechęć do współpracy ze mną. Ale to ja miałem asa w rękawie, musieli się zgodzić na sesje terapeutyczne ze mną, jeżeli chcieli dalej ze sobą pracować. A chcieli. Bardzo.
I tak, w ten oto sposób rozpoczęła się moja przygoda z legendarnym już duetem.

Miałem wiele okazji i wiele czasu, by dokładnie im się przyjrzeć. Zarówno podczas naszych spotkań terapeutycznych, jak i podczas ich pracy czy też po niej. Obserwowałem. Czasami komentowałem, czasami wymownie milczałem. Choć bywało ciężko. I z każdym dniem utwierdzałem się w przekonaniu, że ta dwójka na pierwszy rzut oka twardych i niezniszczalnych osób, potrzebuje siebie nawzajem. On daje jej opiekę, chroni ją. Ona daje mu spokój, którego on potrzebuje. Przeszli razem wiele. Widzieli dużo. Nie raz jedno z nich ratowało drugie. Mówili sobie wszystko, bo przecież tak robią partnerzy. Ich zdaniem oczywiście.
Ja miałem i nadal zresztą mam odmienne zdanie na ten temat.

Agenta Booth'a mógłbym scharakteryzować jako silnego mężczyznę. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. To typ twardziela, protektora, który przy całej swojej sile, męstwie i mocy jest także opiekuńczy, czuły, troskliwy i wytrwały.
Znam jego przeszłość. Agent Booth nie jest skłonny do zwierzeń i wiem ile musiało go kosztować wypowiedzenie kilku słów na swój temat. Ale zrobił to. Zrobił to dla swojej partnerki.
Wiem o nim wystarczająco dużo, by powiedzieć że pod maską zdecydowanego agenta, kryje się osoba pragnąca spokoju, ukojenia i miłości. Skąd to wiem? Jestem psychologiem i wbrew przekonaniom mojego pacjenta nie studiowałem przez internet. Aby jednak odkryć prawdziwą twarz agenta Booth'a, nie potrzeba doktoratu z psychologii. Wystarczy zobaczyć jak zachowuje się przy swojej partnerce, jak tłumaczy jej różne rzeczy, jak jej słucha kiedy Ona robi to samo dla niego, a przede wszystkim zobaczyć jego oczy kiedy na nią patrzy.
Bo przecież oczy są zwierciadłem duszy.

Doktor Brennan podobnie jak jej partner ukrywa to, co naprawdę czuje. Nie przyzna się do tego. Jest przecież twardą i racjonalnie myślącą panią antropolog z kilkoma doktoratami, która potrafi powiedzieć więcej o człowieku na podstawie jednej kości niż niejeden psycholog po jednej sesji terapeutycznej. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego. Po moim pierwszym spotkaniu z nią, miałem nie lada orzech do zgryzienia. Ale udało się. Pod maską niedostępnej i nieczułej jaką zakłada co dzień do pracy, ukrywa się mała dziewczynka. Krucha istota bojąca się odrzucenia i opuszczenia. Lęka się zranienia, dlatego to przeważnie Ona porzuca i odchodzi. Już raz została opuszczona, jej rodzice odeszli. Dlatego tak trudno było jej się pogodzić z fikcyjną śmiercią agenta Booth'a, ale ona nie wiedziała że jej partner żyje. Przez dwa tygodnie cierpiała w milczeniu, starając się zagłuszyć ból pracą. Nie dopuszczała do siebie nikogo. Ale ja ją przejrzałem. Jej zamglone oczy, smutne spojrzenie a przy tym maska twardej kobiety. Może ktoś dałby się na to nabrać, ale nie ja. Wtedy zdradziła wszystkie swoje obawy, emocje. Nie chciała przyznać się, ale właśnie wtedy uświadomiła sobie ile znaczy dla niej agent Booth, że wbrew swoim przekonaniom uzależniła się od niego.
A ta więź między nimi z każdym dniem przybierała na sile. I nadal przybiera.

Czasami zastanawiam się co by było, gdyby spotkali się poza pracą. Czy jednorazowe spotkanie wystarczyłoby im aby się poznać? Czy polubiliby się od razu? Na te pytania niestety nie znam odpowiedzi. Podejrzewam jednak, że byłoby im znacznie trudniej. Jako partnerzy w pracy zdążyli dobrze się poznać, stworzyć zażyłość która przyszła z czasem, a budowały ją drobnostki. Błahe na pozór, ale jakże ważne dla nich.

A teraz siedząc przy barze przyglądam się im. Z nad filiżanki gorącej kawy patrzę, jak po raz kolejny tego poranka agent Booth próbuje nakłonić doktor Brennan do spróbowania szarlotki, a Ona po raz kolejny odmawia. Widzę jak agent się uśmiecha, a ja wiem że spróbuje jeszcze raz. On to wie i ja też. Ona też się pewnie domyśla.

Pytanie, które ciśnie się na usta: Czy są parą? Nie.

Każde z nich ma ukształtowaną hierarchię wartości. Żadne z nich nie chce popsuć tego, co jest między nimi. Oboje boją się porażki i bólu odrzucenia. Boją się zaryzykować. Dlatego tkwią w tym samym miejscu, tłumiąc w sobie coś, co mogliby ofiarować sobie nawzajem...

Tak blisko i wciąż tak daleko.

Znajomy głos dociera do moich uszu. Odwracam się i spostrzegam Angelę stojącą obok mnie i przyglądającą się dwójce dobrze znanych mi osób. Jej słowa są doskonałym podsumowaniem tego co się dzieje między agentem Booth'em i doktor Brennan.
Na całe szczęście nadal przychodzą na terapię, trzeba będzie popracować nad nimi. Ale teraz już wiem jak zatytułuję rozdział w mojej książce poświęcony właśnie im.

Dopijam kawę i ostatni raz przed wyjściem spoglądam na partnerów. Agent Booth ponowił próbę z ciastem. Tym razem doktor Brennan dała się przekonać.
Mam nadzieję, że wkrótce oboje przekonają się o czymś innym. O czymś znacznie lepszym.

Koniec

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Bardzo fajne opowiadanie Charlotte. Czekam na kolejne:)

ocenił(a) serial na 9
charlotte_12

Moja droga, jesteś dla mnie niekwestionowaną królową Młodszej Gwardii tego forum! Mogę tylko powtórzyć to, co pisałam już wcześniej - masz talent i robisz z niego znakomity użytek!

charlotte_12

Aaaaw! Szarlotko, ja się uzależniłam od Twych opowiadań o0 Czekam na coś jeszcze ! ;) Jesus, jestes świetna. Czytając Twoje opowiadania nie raz dostałam ataku śmiechu, a przy tym o pogrzebie Bootha i Bones, nie mogłam się powstrzymać od płaczu. Jesteś genialna. ! ^^

Muszę się zapisać na jakieś Spotkania Anonimowch Charlottecholików o0

charlotte_12

Dziękuję za takie opinie i komentarze. :*
Królowa Młodszej Gwardii? Aż się zarumieniłam. Dziękuję.
Cieszę się, że moje opowiadania wzbudzają emocje i pobudzają wyobraźnie. To naprawdę przyjemność dla was pisać ;]

I może już niedługo pojawi się dłuższy ff mojego autorstwa :]

charlotte_12

To znowu ja. Wracam z dłuższym opowiadaniem tak jak obiecywałam. Niestety rozpoczyna się gorący okres na uczelni i mogą wystąpić problemy z dodawaniem notek, ale postaram się to robić w miarę regularnie i jak Wen pozwoli :]
Dziś pierwsza część. Miłego czytania i liczę na szczere komentarze, które mnie motywują ale także wskazują nad czym powinnam popracować.
Indżoj!

''Skoro wszystko jest iluzoryczne, to rzeczywista jest właśnie iluzja''. Emil Cioran

-1-

Tamara Warwic jak co dzień wybrała się na popołudniowy spacer. Szła w dobrze znanym jej kierunku, zgrabnie omijając wystające korzenie drzew. Mimo podeszłego wieku nie męczyła się zbytnio, umiejętnie dostosowywała tempo marszu do swoich możliwości. Jedynym utrudnieniem było zimno, przeszywające jej drobne ciało. Otuliła się szczelniej szalem i skrzyżowała ręce na piersi chcąc zatrzymać ciepło. Grudniowy wiatr smagał jej pooraną zmarszczkami twarz, ale ona niczym kamienny posąg stała na brzegu i patrzyła na rzekę. Mróz nie był jeszcze na tyle silny, by skuć ją lodem. To miejsce było oazą spokoju.
Słońce zniżało swoją wędrówkę, co było sygnałem dla Tamary że czas wracać. Wolnym krokiem ruszyła w drogę powrotną kiedy jej wzrok padł na rosnące nad brzegiem rzeki szuwary, a raczej to co z nich wystawało. W powietrzu unosił się delikatny odór, który im bliżej gęstwiny tym był bardziej intensywny. Kobieta podeszła bliżej i z jej ust wydobył się krzyk. Przed nią leżało wieko od trumny.

***

Booth był niepocieszony, kiedy wraz ze swoją partnerką zmierzał na miejsce zbrodni. Było mu zimno, a na dodatek zaczął padać śnieg pokrywając jego czarny, kaszmirowy płaszcz drobnymi śnieżynkami. Być może opady białego puchu, by jeszcze jakoś przeżył, gdyby nie to że był piątkowy wieczór...
- A zapowiadał się taki miły weekend. Czemu akurat w piątek? - zapytał retorycznie podnosząc żółtą taśmę policyjną i przechodząc pod nią wraz z Brennan, która pospieszyła z udzieleniem odpowiedzi na pytanie partnera.
- Booth, twoje pytanie wydaje się pozbawione sensu.
- Bones, proszę Cię. Nie wszyscy pracują 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu...
- Kogo masz na myśli? - zainteresowała się antropolog.
- Proszę Cię.
- Nadal nie wiem o co Ci chodzi – odparła Tempe, na co Seeley wymownie skierował swój wzrok w kierunku nieba.

Nad rzeką było już sporo techników zabezpieczających ślady. Bones zawsze jednak wolał sama się wszystkiemu przyjrzeć, więc nikogo nie zdziwiło, że gdy tylko dostrzegła szczątki rozpoczęła pobieżną analizę. Booth w tym czasie postanowił dowiedzieć się od policjantów kto znalazł zwłoki. Gdy skończył tzw. rozeznanie swoje kroki skierował ku ślęczącej nad ciałem Brennan.
- I jak Ci idzie Bones? - zapytał zerkając na rozkładające się szczątki. W tym momencie cieszył się, że jest mróz i że odór nie rozprzestrzenia się aż tak.
- A co ma iść? - usłyszał w odpowiedzi.
- Nic nie znalazłaś? Bones, badasz to ciało już od jakiegoś czasu...
- Masz mnie za początkującego antropologa? - obruszyła się Temperance – Do twojej wiadomości posiadam poza doktoratem z antropologii...
- Stop. OK, zrozumiałem. Być może błędnie sformułowałem pytanie. Zapytam zatem jeszcze raz. Co udało Ci się ustalić?
- Kobieta, rasa kaukaska, wiek 25 – 35 lat. Liczne złamania – odparła Bones.
- Mogły spowodować zgon?
- Być może, ale nie potwierdzę tego bez dokładnych badań. Potrzebuję specjalistycznego sprzętu.
- A czas śmierci? - Booth starał się skupić na zapisywaniu informacji, a nie na tym, że praktycznie nie czuje już swoich dłoni. Ale to i tak nie powstrzymało grymasu na jego twarzy.
- To też będę wiedziała dopiero po zbadaniu szczątek w Instytucie... Booth, co Ci jest?
- Nic, nic. Tylko zaraz stracę czucie w palcach – odparł agent, a Tempe spojrzała na jego dłonie. Były czerwone i niewątpliwie potrzebowały ciepła. Bones wzięła od agenta notatnik i schowała go do swojej torby, po czym bezceremonialnie chwyciła ręce Seeley'a i wsadziła sobie pod rozpięty płaszcz.
- Bones... Co Ty... Co Ty robisz? - zapytał zaskoczony agent rozglądając się dookoła czy żaden z techników nie patrzy w ich kierunku.
- Ogrzewam Twoje dłonie – odparła spokojnie Brennan.
- W taki sposób?
- Ciało wytwarza ciepło, które nie ulatnia się tak szybko. I jak? Lepiej już?
Booth pomyślał przez chwilę zanim odpowiedział. Jego dłonie spoczywały na talii Bones. Czuł przyjemne ciepło bijące od jej ciała. O tak, zdecydowanie było mu już lepiej. Gdyby nie to, że znajdowali się na miejscu zbrodni, a on jako oficer dowodzący musiał wydać odpowiednie polecenia, pewnie pozostałby w takiej pozycji jeszcze przez jakiś czas.
- Zdecydowanie. Dzięki Bones – odparł i zabrał ręce, a antropolog zapięła płaszcz – A Ty na co się gapisz?! - zwrócił się do technika, który zabezpieczał ślady – Przetransportować ciało do Instytutu Jeffersona. Tylko niczego nie schrzanić!
- Trumnę też?
- Trumnę? - zdziwiła się Brennan, która nie wiedziała o jej istnieniu.
- Wszystko! - odpowiedział, po czym zwrócił się do swojej partnerki – Potem Ci to wyjaśnię.

***

Droga do Instytutu Jeffersona była o wiele trudniejsza niż na miejsce zbrodni. Opady śniegu przybrały na sile, a na jezdni pojawiła się gołoledź. Wycieraczki w samochodzie agenta jak szalone zgarniały białe płatki z przedniej szyby. Bones siedziała w milczeniu wpatrując się w sylwetki mijanych samochodów, podczas gdy jej partner starał się mówić spokojnie do terapeuty, który właśnie zadzwonił.
- Nie Sweets, nie zapomnieliśmy, ale sprawy trochę się skomplikowały. Tak... Kolejna sprawa... Nie wiem czy będziesz potrzebny... Jaki profil zabójcy?! Sweets! Nawet nie wiemy czy to było morderstwo... Jestem spokojny... Nie unoszę się!... Znam metody relaksacyjne.... Dobra..... Chwila... - agent przycisnął Motorolę do płaszcza i szepnął do Brennan – Słodki pyta się czy przyjdziemy jutro na sesję, bo dziś się nie pojawiliśmy.
- A mamy inne wyjście?
- Raczej nie – odparł Seeley, a Tempe posłała mu porozumiewawcze spojrzenie – OK, Sweets jesteś tam? - zapytał Booth ponownie przykładając telefon do ucha – Możliwe, że przyjdziemy... Tak... Boże opanuj się... Dobra, nie zapomnę... Tak... Do zobaczenia – Seeley rozłączył się i schował telefon do kieszeni – Jezu, ten dzieciak potrafi być męczący.
- O czym masz nie zapomnieć? - zaciekawiła się Bones, która spoglądała już na swojego partnera.
- O tym, że chętny jest nam pomóc. Wiesz, ewentualny profil mordercy itd., itp., etc. I mamy się jutro u niego pojawić. Dlaczego zgodziliśmy się być obiektem badawczym dla jego psychologicznej obserwacji...
- Uznał nas za interesujący przypadek, chociaż nie wiem czemu.
- Właśnie – przytaknął Seeley i uśmiechnął się do Tempe, która przypomniała sobie że jej partner miał przedstawić jej szczegóły, których dowiedział się na miejscu zbrodni.
- Booth.
- Tak?
- O jakiej trumnie mówił ten technik? Miałeś mi to wyjaśnić.
- Ach, no tak. Gdy badałaś szczątki ja przeprowadziłem parę rozmów, między innymi z osobą, która dokonała tego masakrycznego odkrycia... - zaczął agent, ale Tempe mu przerwała.
- Nie nazwałabym tego tak. Masakryczny, pochodzi od słowa masakra, które odnosi się do zabijania i mordowania masowego, a tu było tylko jedno ciało. Odpowiednim pojęciem byłoby raczej makabryczne odkrycie.
- Dzięki za wykład, ale to nie było konieczne.
- Ale jaki jest sens używania mylnych pojęć...
- Chcesz się w końcu dowiedzieć? - teraz to Booth jej przerwał.
- Tak – odparła.
- No. Więc wracając do sprawy... Kobieta, która dokonała tego MAKABRYCZNEGO odkrycia nazywa się Tamara Warwic. Poszła nad rzekę na spacer i w drodze powrotnej jej uwagę zwrócił dziwny przedmiot wystający z szuwarów, a którym okazało się wieko od trumny. Parę metrów dalej było ciało, a już po przyjeździe policji, technicy znaleźli resztę trumny. Nie widziałaś jej bo zajęłaś się zwłokami.
- Ofiara mogła być pochowana w trumnie?
- Nie wiem, Ty mi to powiedz – odparł Booth i wjechał na parking Instytutu.
Gdy wysiadali z samochodu ciszę dookoła nich przerwał dzwonek z telefonu Bones.
- Brennan – powiedziała odbierając połączenie – Tak, jesteśmy na miejscu... Tak... Dzięki za informację, już idziemy.
- Kto to? - zainteresował się Seeley, kiedy Tempe skończyła rozmawiać.
- To Cam. Poinformowała mnie, że właśnie dostarczono ciało.
- Świetnie. Zatem zabawa się rozpoczyna – odparł Booth i wraz ze swoją partnerką skierował się w stronę głównego wejścia.

C.D.N.

charlotte_12

"- Nie nazwałabym tego tak. Masakryczny, pochodzi od słowa masakra, które odnosi się do zabijania i mordowania masowego, a tu było tylko jedno ciało. Odpowiednim pojęciem byłoby raczej makabryczne odkrycie.
- Dzięki za wykład, ale to nie było konieczne. "
cudoffne:)
czekam na ciag dalszy:)
u mnie tez sesja sie zbliza wielkimi krokami:)
tez rzadziej bede dodawac fiki:)
pozdrawiam:)

Inesita84

Kłótnia musi być przepisowo ;p Cieszę się, z twojego kolejnego ff, bo jest po prostu... wow. Jak zwykle ;p Czekam na cd i nie daj się tam na uczelni ;)

ocenił(a) serial na 10
zweifn

Interesujące opowiadanie. Czekam na kolejną część:)

ocenił(a) serial na 9
charlotte_12

Wasza Wysokość jak zawsze w formie ;D
Sesja to ZUO - wiem, bo też mam T_T. Taki więc trzymam kciuki i czekam na następną część^^.

ocenił(a) serial na 10
Mortima

oooo ;) ale cudowne ;P Kochana masz dar ;P hehe ;P
wiem że pewnie nie masz dużo czasu ale czekam na Ciag dalszy.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

wow z tym plaszczem to bylo genialne! ciekawe co by sie wydarzylo jakby byli sami.... czekam na cdk!

charlotte_12

Dziękuję za cudowne komentarze. Kiedy czytam takie opinie to mam ochotę skakać z radości :] Ale jeżeli coś się nie podoba to też piszcie - konstruktywna krytyka może pomóc.

A teraz dalszy ciąg.

-2-

Przez laboratorium w Instytucie Jeffersona przewinęło się wiele zagadek kryminalnych i jeszcze większe ilości szkieletów. Każda kolejna sprawa, stanowiła jednak wyzwanie dla pracowników Instytutu. Wszyscy mogli wykazać się umiejętnościami, które spowodowały, że nie na darmo nazywano ich najlepszymi w swoim fachu. Naukowcy byli oddani swojej pracy, ale najbardziej zaangażowana jak zwykle była tylko jedna osoba.
Temperance Brennan pochylała się nad stołem autopsyjnym analizując każdą kość pojedynczo. Doktor Saroyan już dawno pobrała pozostałości tkanki miękkiej do badań, pozostawiając wolną rękę antropolog, która pochłonięta pracą nie zwracała na nic uwagi. Nie obchodziło jej w tym momencie, że w jej gabinecie śpi Booth, który zasnął oczekując wyników badań, ani to że znów spędziła nieprzespaną noc. Teraz liczyły się tylko kości.
- Czy zauważył pan to złamanie, panie Fisher? - Brennan zwróciła się do asystenta pokazując mu kość strzałkową.
- Tak, jest to uraz pośmiertny, stosunkowo niegroźny. Ale w tym wypadku i tak nie miało to żadnego znaczenia. Ona i tak już była w wiecznym mroku... Przepraszam – dodał zauważając dziwne spojrzenie Temperance.
- A czy coś jeszcze zwróciło pańską uwagę?
- Lewy bark jest wyłamany, ale to także uraz pośmiertny. Przypuszczam, że ofiara musiała być ciągnięta za lewą rękę – powiedział Fisher.
- A to? - Bones wskazała na drobne zgrubienie na kości promieniowej.
- Zastanawiałem się nad tym i po krótkiej analizie odrzuciłem chorobową narośl na rzecz bardziej prozaicznej przyczyny. To narośl, jaka powstała po zaleczonym złamaniu. Starym złamaniu, dodam.
- Dobrze. Niech pan teraz skataloguje kości, być może zauważy pan coś co wcześniej nam umknęło – wydała polecenie Tempe i zdjęła lateksowe rękawiczki po czym umieściła je w koszu z odpadami biologicznymi. Zeszła z platformy i pewnym krokiem ruszyła do swojego gabinetu mijając po drodze Hodginsa, który w skupieniu obserwował coś pod mikroskopem.
Gdy weszła do swojej małej świątyni, jej wzrok padł na okno, za którym niebo zaczynało przybierać pomarańczową barwę. Nastawał sobotni poranek. Ktoś westchnął i dopiero wtedy Bones spostrzegła Booth'a śpiącego na jej kanapie. Opatulony marynarką smacznie spał wyglądając przy tym tak bezbronnie. Nie biorąc pod uwagę umięśnionego ciała i broni spoczywającej w kaburze obok Seeley'a.
Temperance zawahała się przez chwilę, ale w końcu zdecydowała że najwyższy czas obudzić jej partnera.
- Booth – szepnęła, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów – Booth – spróbowała głośniej, ale w odpowiedzi usłyszała tylko pomruk – Booth! - krzyknęła, a zamknięte jeszcze przed chwilą oczy agenta otworzyły się gwałtownie, a on sam usiadł szybko na kanapie rozglądając się dookoła.
- Co się dzieje? - zapytał.
- Dzień dobry – usłyszał w odpowiedzi od Brennan, która usiadła obok niego – Zastanawiam się jak udaje Ci się wstawać rano, skoro potrzeba krzyku, by Cię obudzić.
- Dobry Bones....Uh... moje plecy – syknął agent, a jego twarz wykrzywił grymas bólu – Nigdy więcej żadnej kanapy. Która godzina?
- Za piętnaście szósta. Wszystko w porządku?
- Tak, już tak – Seeley wstał i przeciągnął się – Spałaś trochę czy całą noc badałaś szczątki?
- Pracowałam, ale nie czuję się zmęczona...
- Tak, tak. Znam ten tekst, ale mnie nie oszukasz. Śniadania też pewnie nie jadłaś – agent raczej stwierdził niż zapytał.
- Jeszcze nie, ale są ważniejsze sprawy niż posiłek.
- Bones, nie chcę byś padła z głodu. Kto byłby wtedy moją partnerką? Perotta? - Seeley podniósł do góry jedną brew.
- On Cię bardzo lubi – odparła Brennan – ale ja bardziej – dodała po chwili, czym wywołała uśmiech na twarzy swojego partnera.
- I wzajemnie Bones. A teraz chodź, musimy zadbać o odpowiedni poziom cukru w Twoim organizmie... - powiedział Booth i objął Bones ramieniem prowadząc w stronę wyjścia. Antropolog zatrzymała się jednak.
- Czemu to robisz? - zapytała nagle.
- Co? - zapytał zdezorientowany agent.
- To wszystko... Dbasz o mnie. Chronisz. Zawsze pamiętasz, że do prawidłowego funkcjonowania potrzebuję energii a wtedy zabierasz mnie na posiłek do Royal Diner. Zawsze czekasz, aż zamknę drzwi w swoim mieszkaniu i dopiero potem odjeżdżasz. Robisz tyle rzeczy, a ja... a ja nic nie daję w zamian, to...
- Temperance, robię to wszystko bo jesteśmy partnerami, przyjaciółmi i... - zawahał się lecz nie dał po sobie tego poznać – Jesteś ważną dla mnie osobą i nie chciałbym aby stało Ci się coś złego. I nie mów, że nic nie dajesz w zamian. Każdy kolejny dzień współpracy z Tobą jest wystarczającą nagrodą, już samo przebywanie w Twoim towarzystwie wiele dla mnie znaczy – powiedział Booth i położył dłonie na ramionach Bones spoglądając na nią.
- Dziękuję – odparła odwzajemniając spojrzenie.
- Nie dziękuj. No dobra, idziemy na śniadanie a potem powiesz mi co gang zezulców odkrył kiedy spałem – powiedział Seeley i wyprowadził Brennan z gabinetu.

***

Grudniowe słońce przedzierało się przez stalowe chmury wiszące nad Waszyngtonem. Z nieba sypał się biały puch, który jednak topił się zanim jeszcze dotknął podłoża. Booth i Brennan siedzieli w Royal Diner i pili aromatyczną kawę, która rozgrzewała ich zmarznięte ciała.
- Czyli Cam pobrała tkankę zanim Twój asystent oczyścił kości, tak? - upewnił się agent.
- Tak, ale wątpię by coś udało jej się ustalić na podstawie tej próbki. Zresztą ona sama też w to wątpiła pobierając fragment włókien. Będziemy zatem musieli polegać na doświadczeniu Angeli i tym jak dokładna będzie rekonstrukcja twarzy wykonana przez nią – odparła Bones.
- Oby. Od kiedy wprowadziła się w końcu do Hodginsa wydaje się dziwnie rozkojarzona... Ale wracając do sprawy. Czy po tym jak ten cały Fisher oczyścił szkielet, znalazłaś coś interesującego?
- Liczne złamania, ale większość z nich powstała tuż przed śmiercią bądź zaraz po niej – odparła antropolog.
- A kiedy nastąpił zgon?
- Cały czas nad tym pracujemy, ale szacowany czas to jakieś siedem – dziesięć dni. Jest zimno, dlatego ciało nie uległo aż takiemu rozkładowi, ale woda i szkodliwe substancje oraz zwierzęta... - powiedziała Brennan, a agent skrzywił się na wzmiankę o zwierzętach, Makabra.
- Rozumiem. A te złamania, to coś poważnego?
- Raczej nie, chociaż... - zaczęła Tempe, ale przerwał jej dźwięk telefonu – Brennan – powiedziała odbierając połączenie – Tak... Jesteśmy razem... Dobrze... Zaraz będziemy.
- Kto to? Camille?
- Hodgins, podobno znalazł coś co może nas zainteresować – odparła Bones.
- I jak zwykle musi nam to przekazać osobiście – westchnął Seeley i wyjął portfel wyjmując z niego odpowiednią sumę i kładąc na stół.
- Był bardzo zaintrygowany – powiedziała Temperance.
- Bones, Hodgins promieniej nawet na dźwięk słowa ''brud''.
- Człowiek nie może promieniować, to naukowo...
- Tak, tak – przytaknął Booth i poprowadził swoją partnerkę do wyjścia.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Ekstra opowiadanie.
Ciekawe co odkrył Hodgins.
Czekam na kolejną część:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

uwielbiam twoje opowiadania. czekam na ciąg dalszy! :)

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

Właśnie przeczytałam. Bardzo się cieszę, że znowu piszesz. No i co będzie dalej? :)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

oni wiedza jak o siebie zadbac i to jest bardzo mile. czekam na cedeka!

Nionia

Charlotte twoje opowiadania są bardzo fajne i lekko i przyjemnie się je czyta czekam na kolejne części. Masz ogromny talent :)

daisy18

opko super czekam na cdk:)

Inesita84

rewelacyjne...mogłabym czytać Twoje ff w nieskończoność;)

zmijex

;] Hah, jesteś świetna :) Hehe, niom, ciekawe co znalazł.

Charlotte, czy ty myślałaś o tym, aby w przyszłości zostać pisarką? Ale wiesz, tak na serio? Ty naprawdę masz talent.

charlotte_12

Hmmm... Pisarką? Nie zastanawiałam się nad tym, piszę dla przyjemności, to mnie odpręża i pozwala (może to zabrzmi dziwnie) przenieść się tam gdzie chce :] Jest mi bardo miło jeżeli uważasz, że mam talent, ale jak ja czytam opowiadania innych osób to wydaje mi się, że ja nic nie potrafię a moje ff to takie ''wypociny''. Ale cóż, każdy krytykuje swoje dzieła :]

A teraz zapraszam na kolejną część i dziękuję za komentarze :*

-3-

Gdy Booth i Brennan weszli do Instytutu Jeffersona od razu skierowali się do stanowiska Hodginsa, spodziewając się zastać tam naukowca. Nie pomylili się. Jack siedział z okiem przy okularze mikroskopu a jego twarz wykrzywiał uśmiech.
- I z czego on się tak cieszy – szepnął Seeley do Bones podchodząc do naukowca, który usłyszawszy kroki zakończył obserwację i spojrzał na partnerów.
- Dobrze, że jesteście – powiedział.
- Co to za rewelacje, o których mówiłeś przez telefon? - zapytał agent opierając się niedbale o kontuar.
- Nie nazwałbym tego rewelacjami lecz ciekawymi spostrzeżeniami – uściślił Hodgins i posłał uśmiech agentowi.
- Jak zwał tak zwał. Mów – polecił Booth.
- Już. A więc zgodnie z życzeniem Camille zająłem się zbadaniem tego oto znaleziska – Jack wskazał na trumnę leżącą na metalowym stole – przeanalizowałem różne możliwości, w tym najbardziej wiarygodną jaką miało być założenie, że ciało znajdowało się w trumnie. Nic bardziej mylnego. Szczątki i ta skrzyneczka nie mają ze sobą nic wspólnego. Przynajmniej fizycznie – wyjaśnił Hodgins.
- Czyli nasza ofiara nie została pochowana w tej trumnie? - upewnił się agent.
- Nie. Zbadałem cząsteczki i minerały, które znalazłem wewnątrz i nie ma żadnych śladów, które wskazywałyby na to że jakiekolwiek ciało ulegało rozkładowi tkwiąc w tej trumnie. Co więcej, wiek trumny nie zgadza się z prawdopodobną datą śmierci.
- To znaczy...
- Trumna przebywała w ziemi jakiś rok, a ciało nie ma więcej niż dwa tygodnie – odparł Jack.
- Kto kupuje trumnę i nie używa jej do pochówku? - zastanowiła się Bones.
- Wampir – odpowiedział Booth z uśmiechem.
- Wampiry nie istnieją. To legendy... - zaczęła Tempe, ale przerwało jej westchnięcie:
- Buffy... - to Fisher na wzmiankę o nieśmiertelnych istotach przypomniał sobie swój ukochany serial.
- Słucham? - zapytała Brennan.
- Buffy, serialowa pogromczyni wampirów – powiedział Fisher, który już otrząsnął się z rozmarzenia i uśmiechnął się do osób stojących przed nim.
- Ja osobiście wolałam Angela, to dopiero było ciacho. A Ty jesteś do niego bardzo podobny – Montenegro zwróciła się do Booth'a wychodząc ze swojej pracowni – Bez obrazy Hodgins – dodała.
- Nie wiem co to znaczy – powiedziała Bones lekko zdezorientowana w całej sytuacji, po czym zwróciła się do swojego asystenta – Panie Fisher, czy ustalił pan coś jeszcze?
Hodgins tymczasem krzywo patrzył na Booth'a po czym zerknął na siebie jakby porównując się do agenta. Nie umknęło to oczywiście uwadze Angeli, która tylko się uśmiechnęła i puściła oko do Jack'a, który zauważył że jego narzeczona mu się przygląda. Pozostali nie zwrócili na ten drobny incydent uwagi i już po chwili mogli usłyszeć odpowiedź Fishera na pytanie Brennan.
- Prawdę powiedziawszy to znalazłem coś nad czym chciałem się dłużej zastanowić, ale...
- To coś znajdowało się na czaszce, którą zabrałam by nakreślić markery i wykonać rekonstrukcję twarzy – dokończyła Montenegro podchodząc do Fishera – więc na razie nami się nie przejmujcie, jak będziemy coś mieli to zawołam was – dodała i znikła wraz z asystentem Bones w swojej pracowni.
- Rekonstrukcja się robi. Ok. Coś jeszcze Hodgins? - zapytał Booth.
- Tak – odparł naukowiec – W trumnie co prawda nie było ciała, ale było to, a przynajmniej coś czego fragmentem jest oto cudeńko – powiedział Jack i podszedł do monitora, na którym widniał...
- To diament – szepnął Seeley.
- Brylant, a dokładniej...
- Diament o szlifie brylantowym – dokończyła za Hodginsa Temperance.
- Dokładnie. Jest bardzo cenny, a taki szlif uznawany jest za szczyt osiągnięć mistrzów jubilerstwa – dodał naukowiec.
- Ile może kosztować taka drobinka? - zapytał agent.
- Dużo, nawet kilka tysięcy dolarów, a może i kilkadziesiąt – odparł Jack.
- Ale po co ktoś miałby ukrywać kosztowności w trumnie i zakopywać je nad rzeką? - kolejne pytanie wypłynęło z ust Booth'a – Ale skoro trumna była zakopana to musiał być dół, a technicy żadnego nie znaleźli, a skoro tak to...
- Należałoby tam wrócić i poszukać go – przerwała mu Tempe i uśmiechnęła się. Agent też się uśmiechnął co zdradzało, że pomyślał o ty samym.
- OK Bones, bierz swoje rzeczy i jedziemy nad rzekę – oznajmił.
- A Sweets? Mamy się dziś pojawić na sesji.
- Nie martw się o to, zdążymy.
- A może ja też bym mógł pojechać nad rzekę? - zapytał z nadzieją Hodgins.
- Co to to nie – kategorycznie zaprzeczył Booth – Kiedy ostatnim razem pojechałeś z nami skończyłeś w bagnie...
- To były mokradła – wtrąciła się antropolog.
- Niech Ci będzie.
- Więc mogę?
- Nie! - odparł Seely i odwrócił się na pięcie ciągnąc za sobą Bones pozostawiając Hodginsa z zawiedzioną miną.

***

Mróz nie zmalał, a chłodny wiatr boleśnie smagał twarze dwójki partnerów, którzy niestrudzenie przeszukiwali zarośla nad rzeką.
- Znalazłaś coś Bones?! - krzyknął Seeley do swojej partnerki, która rozglądała się kilkanaście metrów dalej.
- Nie. Dodatkowe utrudnienie stanowi warstwa śniegu leżąca na... - odpowiedź antropolog została nagle przerwana.
- Bones? Hej! Słyszysz mnie? Bones!
- Jestem tutaj!
- To znaczy gdzie?! - agent biegł w stronę, z której słyszał głos Brennan.
- W dole! - krzyknęła antropolog i spojrzała w górę. Po chwili zobaczyła twarz swojego partnera, pochylającego się nad dziurą w ziemi.
- Boże Bones, nic Ci nie jest? - zaniepokoił się Seeley.
- Wszystko w porządku pod względem fizycznym, ale estetycznie chyba nie wygląda to najlepiej – odparła otrzepując swój płaszcz z grudek ziemi i śniegu.
- Podaj mi rękę – agent nachylił się wyciągając dłoń w kierunku Bones, która skorzystała z propozycji i już po chwili oboje stali spoglądając na otwór w ziemi.
- Z tej pozycji wydaje się dużo większy – powiedziała Temperance.
- Miałaś okazję sprawdzić to dogłębnie.
- Wezmę próbkę ziemi, ale to najprawdopodobniej miejsce, w którym zakopana była trumna – powiedziała Brennan – Teraz trzeba poczekać aż Angela zrekonstruuje twarz ofiary...
- Lub Cam uda się ustalić DNA – dodał Booth – a potem złożyć wizytę rodzinie...
Bones przytaknęła. Powiadamianie o śmierci bliskiej osoby nie należało do najprzyjemniejszej części ich pracy, ale było to wpisane w ten zawód. Błagając, nie ona nie błaga, stawiając warunek co do dalszej współpracy jej z Booth'em wymusiła pracę w terenie, a do tego zaliczały się także wizyty powiadamiające rodziny o śmierci ich bliskich. Nie było to łatwe zadanie, ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Nigdy nie jest.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Booth pomocna dłon. fajnie "wplatalas" poprzednia produkcje Davida. czekam na cdk!

Nionia

Hehe, niom, fajnie wykorzystałaś to, że Boreanaz grał Angela ;P

Uwielbiam postać Angeli. Jej podejscie do życia, i w ogóle jej charakter. ;P

Czekam na C.D. ;*

użytkownik usunięty
Nevis200903

codziennie wchodzę na tą stronę i patrzę czy coś dodałaś
no i dzisiaj szczęście xD
opowiadanie świetnie i wcale nie są to wypociny :)
nawiązanie bo Buffi'ego super
pozdrawiam i niech cię wena nie opuszcza :)
czekam na C.D

ocenił(a) serial na 7

Bardzo się ciesze że znowu zamieszczasz tu swoje opowiadania. Piszesz genialnie zawsze z wielką chęcią czytam twoje teksty. Całkowicie zgadzam sie z Nevis masz wielki talent i mogłabyś pisać świetne książki :) Czekam niecierpliwie na kolejne części opowiadania :D

ocenił(a) serial na 10
Suerte2501

Fajne opowiadanie.
Ja także uważam, że masz talent pisarski.
Czekam na kolejne części:)

charlotte_12

No to wrzucam część czwartą :] i pięknie dziękuję za komentarze. Cieszę się, że czytacie to ''coś'' i jeszcze się podoba :*

- 4-

Gabinet Sweets'a...

Booth i Brennan przybyli na terapię z lekkim opóźnieniem. Doktor czekał już na nich wystukując palcami o bok skórzanego fotela miarowy rytm. Partnerzy usiedli w milczeniu i zaczęli czekać na reakcję Słodkiego. Terapeuta jednak milczał. W końcu Seeley postanowił przerwać ciszę panującą w gabinecie.
- Dobra Sweets, wiemy że się spóźniliśmy, ale to nie nasza wina że prowadzimy śledztwo, a ono jest teraz priorytetem.
- Dziękuję za wyjaśnienie, ale ona naprawdę nie było potrzebne – powiedział Słodki, co wywołało lekkie zaskoczenie na twarzach dwójki osób siedzących na przeciwko niego.
- To czemu od kiedy weszliśmy do gabinetu cały czas milczałeś? - zapytała Bones.
- Właśnie – przytaknął agent.
- No cóż, ostatnio mam powód do rozmyślań – odparł Sweets i westchnął.
Booth i Brennan spojrzeli na siebie. Coś się nie zgadzało, od kiedy to ich szalony doktorek nie zasypywał ich gradem psychologicznych wywodów?
Agent chrząknął po czym zapytał:
- Sweets, czy wszystko w porządku?
- A co według pana, agencie Booth oznacza stwierdzenie ''w porządku''?
Taką odpowiedzią terapeuta zbił Seeley'a z tropu, ale agent szybko odzyskał pewność siebie.
- Coś mi tu śmierdzi – powiedział Booth bacznie spoglądając na Lance'a.
- Nie czuję – odparła Tempe.
- To była metafora.
- Tak? Dziwna – wzruszyła ramionami antropolog, a agent tylko teatralnie przewrócił oczami i rzekł:
- Dobra Sweets, mów o co chodzi. Tylko nie gadaj, że jest dobrze bo widzę, że nie jest.
- Mam problem. Tyle – odparł Lance.
- Opowiedz nam o nim – do rozmowy włączyła się Temperance – może moglibyśmy Ci jakoś pomóc...
Booth spojrzał na nią dziwnie. Bones i psychologiczna pomoc? Świat stanął na głowie. Ale chwilę potem stwierdził, że świata już nie ma...
- Nie wiem jak oświadczyć się Daisy – wyrzucił z siebie Sweets, a Booth po szoku jakiego doznał na początku, już po chwili nie mógł opanować śmiechu – Nie wiem co pana tak bawi, agencie Booth.
- Booth'a zaskoczył Twój brak elementarnej wiedzy – wyjaśniła Bones, a Seeley pokiwał głową zgadzając się z jej słowami – Jesteś bądź co bądź osobnikiem płci męskiej i podstawowe instynkty powinny zostać wykształcone...
- Doktor Brennan, instynkt nie ma z tym nic wspólnego. Chodzi o zaręczyny a nie polowanie – przerwał jej Słodki.
- Skoro mowa o polowaniu, to szukanie partnera jest swego rodzaju polowaniem. Łowca stara się znaleźć coś co najbardziej odpowiadałoby jego preferencją smakowym, a ludzie szukają na przykład osób, które zaspokajały by ich seksualnie... - wyjaśniała Bones.
- Jestem zaspokojony seksualnie – odparł Słodki.
- Naprawdę? - parsknął Booth, a doktorek spojrzał na niego z politowaniem.
- Naprawdę, agencie Booth. Chodzi o to, że nie wiem jak zacząć...
- Jak to jak?! Klękasz, wyznajesz swoje uczucia, wkładasz pierścionek na palec i po krzyku – powiedział Seeley.
- Dziękuję za vademecum oświadczyn, powinien pan pisać poradniki – odgryzł się doktor – Gdyby to co pan mówi było takie proste...
- A nie jest?
- Załóżmy, że jest. Problemem pozostaje jeszcze co jej powiedzieć. Chyba nie stanę przed Daisy kompletnie nieprzygotowany – lamentował Słodki.
- Sweets, to nie egzamin, mówisz prosto z serca, to co czujesz. Każdy może się oświadczyć osobie, którą kocha i to bez przygotowania. Przecież to nic trudnego...
- Skoro tak, to proszę mi to zademonstrować – przerwał Booth'owi terapeuta – I nie chcę słyszeć sprzeciwu. To polecenie w ramach naszych terapii – dodał, a oczy mu zabłysły.
- Sweets, to chyba nie jest dobry pomysł – odparła Brennan – Booth nie jest...
- Doktor Brennan, spokojnie. Skoro pani partner jest tak przekonany, że każdy może wymyślić tekst oświadczyn to niech teraz się wykaże.
- Teraz? - powtórzył Booth.
- Tak, proszę. Niech pan zrobi to jak należy, ewentualnie może pan siedzieć. Już bez klękania – powiedział Słodki.
- No dobra – agent odwrócił się w stronę Bones, ona także się odwróciła – To najdziwniejsze ćwiczenie jakie przyszło mi wykonać podczas sesji.
- Zgadzam się – przytaknęła antropolog.
Booth wziął głęboki oddech. Ok, to nie jest trudne. Sam to powiedziałeś, więc nie panikuj. Ale przecież nie wiedziałem, że Sweets wyskoczy z czymś takim. Tylko spokojnie Seeley, powiesz i będziesz miał to z głowy. Ale co mam powiedzieć? Zmyślić coś? A może pozwolić ponieść się emocjom? Niech się dzieje wola nieba...
- Kocham Cię i mimo tego, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, zamierzam powtarzać Ci to do końca moich dni. Bo kocham Cię taką jaka jesteś, kocham Twój wzrok, kiedy na mnie patrzysz, kocham Twój uśmiech, którym mnie obdarzasz, kocham całą Ciebie... tak po prostu... Jesteś dla mnie wszystkim tym, bez czego nie mógłbym istnieć. Jesteś częścią mnie, jesteś moją Temperance... - agent przerwał, zdając sobie sprawę że chyba za bardzo go poniosło, postanowił jednak nie dać tego po sobie poznać – I jak? Podobało się? Chyba wczułem się w rolę...
Booth spojrzał na swoją partnerkę, która patrzyła na niego dziwnym wzrokiem. Nie było to spojrzenie, które Seeley znał z laboratorium, a którym obdarzała kogoś lub coś poddając to analizie. To spojrzenie był pełne... ciepła?
- Muszę przyznać, że zaimponował mi pan – powiedział Sweets – Nie rzuca pan słów na wiatr. Co pani o tym sądzi doktor Brennan?
Tempe była jednak pod tak wielkim wrażeniem słów swojego partner, że nie zwróciła uwagi na nielogiczne stwierdzenie Słodkiego o ''rzucaniu słów na wiatr'', a tym bardziej na jego pytanie.
- Doktor Brennan? - szepnął Sweets.
- Bones – powiedział agent i pstryknął palcami.
- Tak?... Ja... Przepraszam, zamyśliłam się – odparła antropolog – Mówiłeś coś?
- Ja mówiłem – Słodki skierował uwagę Brennan na siebie – Spytałem co pani sądzi o popisie oratorskim agenta Booth'a.
- Chyba nie jestem odpowiednią osobą, by wydać osąd...
- Ale ja nie chcę, by postawiła pani ocenę, chcę znać pani odczucia – przerwał jej terapeuta i uśmiechnął się zachęcająco.
- Skoro Bones nie chce się wypowiadać to znaczy, że moje ''oświadczyny'' były do niczego. Tyle... - zaczął agent, ale napotkał się z protestem swojej partnerki.
- Nie, to nie tak... Po prostu nikt nie mówił do mnie w ten sposób... To było... - przerwała Tempe, jakby chciała znaleźć odpowiednie słowo, ale żadne ze znanych jej antropologicznych terminów nie oddawałoby w pełni tego, co chciała powiedzieć. Z opresji wydobył ją dźwięk telefonu Seeley'a.
- Mówiłem, by wyłączać... - zaczął zrezygnowany Sweets, ale agent już odbierał połączenie.
- Booth... Tak... Nie, to nie problem.... Niedługo będziemy... Dzięki...
- Kto to? - zainteresowała się Temperance.
- Angela ustaliła tożsamość ofiary i Twój asystent też podobno coś znalazł – odparł Seeley – Także zbieraj się Bones, zaliczymy jeszcze wieczorną wizytę w Instytucie.
- A sesja? - zapytał Sweets ale pytanie zostało wypowiedziane w próżnię. Partnerzy byli już za drzwiami – Tak, mną się nie przejmujcie... Poradzę sobie... Spoko.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

super ;) trochę się uśmiałam przy tym momencie
"- Coś mi tu śmierdzi – powiedział Booth bacznie spoglądając na Lance'a.
- Nie czuję – odparła Tempe.
- To była metafora.
- Tak? Dziwna – "
hehe ;P twoje opowiadania są..
hmm. w y j ą t k o w e ;*

zakrencona_

Wow! "Oświadczyny" były świetne ^^
Czekam na CD.;P

Charlotte, jesteś świetna.

Podziwam Cię. Nie dość, że masz tyle pomysłów, to jeszcze chce Ci się to wszystko pisać? Nie no, naprawdę, szacuneczek! ;* ;)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Ekstra opowiadanie:)
Po prostu cudowne:)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

z tymi oswiadczynami to bylo trafienie. a sweets taki jakis...niedoswiadczony heh. super czesc czekam na cdk!

użytkownik usunięty
Nionia

Czy można napisać coś oryginalnego-chyba nie. Jestem pełna podziwu-piszesz bardzo dużo, a Twoje opowiadania są nadal na wysokim poziomie:) Tak dalej!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

jeju, genialne to chyba za mało żeby okręslić twoje opowiadanie! czekam na ciąg dalszy!

zeet

dobre genialne nawet się nie pokapowałam, że problemie sweetsa jest drugie dno :)A zwykle w opowiadaniach łatwo połączyć fakty.

charlotte_12

Ślicznie dziękuję za komenty i zapraszam do czytania :]

-5-

Wieczorem Instytut Jeffersona prezentował się jeszcze okazalej niż w świetle dnia. Reflektory oświetlały fasadę dodając tajemniczości ale i... grozy? Nikt nie wiedział co go może tam spotkać.
Kiedy Booth i Brennan weszli do pracowni Angeli, artystka pracowała na swoim komputerze.
- Sekundę – powiedziała, a partnerzy stanęli obok niej – OK. Jestem gotowa, a wy?
- Jak zawsze – odparł agent.
- Co udało Ci się ustalić? - zapytała Tempe.
- Naniosłam markery i wykonałam rekonstrukcję co dało taki efekt – Montengro kliknęła myszką i na ekranie monitora pojawiła się twarz młodej kobiety. Długie blond włosy opadały na ramiona, mały lekko zadarty nos i wąskie usta dodawały zadziorności, tylko piwne oczy zionęły pustką.
- Wysłałaś to już do FBI? - zapytał Booth a artystka przytaknęła.
- Tak, w odpowiedzi odesłali mi to – Angela znowu kliknęła w jakąś ikonkę i obok jej rekonstrukcji pojawiło się zdjęcie oraz dane osobowe. Już na pierwszy rzut oka widać było ogromne podobieństwo między zdjęciem a rysunkiem. Angela pomyliła się tylko przy kolorze oczu.
- Dobra robota Ange – powiedział Seeley przyglądając się zdjęciu.
- Dzięki. Nasza ofiara to Samantha Jenkins, lat 33, mężatka, zamieszkała przy D.C. Washington 4962 – odparła Montenegro.
- Mąż zgłosił zaginięcie?
- Nie, zrobiła to niejaka Evelyn Kent.
- Masz jej adres?
- Tak, Twoi koledzy z FBI byli tak uprzejmi – odparła Angela i podała agentowi kartkę z adresami.
- Dzięki Ange. Trzeba założyć wizytę pani Kent oraz dowiedzieć się czemu zaginięcia nie zgłosił mąż Samanthy Jenkins – powiedział Booth i wlepił swój wzrok w monitor.
- Nad czym myślisz? - zapytała Bones.
- Zastanawiam się... Jenkins i trumna nie są ze sobą powiązane, a przynajmniej ona w niej nie została pochowana. Czy zatem ofiara i brylant mają ze sobą coś wspólnego? - odparł Seeley.
- Nie możemy wysuwać pochopnych wniosków. Trzeba ustalić więcej konkretów i dopiero wtedy poddać to wszystko analizie – Brennan jak zwykle starała się być racjonalna.
- Widziałam, że Jack bada jakiś drogocenny klejnot. Potem wziął ode mnie katalogi z biżuterią, które od niego dostałam i... - wtrąciła się Angela, ale przerwało jej wejście Fishera do pracowni. Twarze trójki osób od razu skierowały się w jego stronę.
- Doktor Brennan, chyba odkryłem coś znaczącego. Ale to się raczej nie spodoba – powiedział mężczyzna i poprowadził partnerów do stołu laboratoryjnego, na którym w porządku anatomicznym leżały kości Samanthy Jenkins.
- Słucham – zachęciła Bones.
- Tak jak pani kazała, wziąłem się za katalogowanie kości i okazało się, że jest ich za dużo. Znalazłem dodatkowe kości, a raczej kosteczki – odparł Fisher i pokazał swoje znalezisko. Na metalowej tacce leżał niekompletny szkielet płodu.
- Czy to znaczy, że ona...
- Była w ciąży, Booth – dokończyła za agenta Temperance – I to całkiem zaawansowanej.
- Z moich ustaleń wynika, że to jakiś 5/6 miesiąc – powiedział asystent – ale to nie wszystko...
- Czy może być coś gorszego? - zapytał z ironią Seeley.
- Chyba znam przyczynę śmierci...
- Proszę – powiedziała Bones dając swojemu pracownikowi przyzwolenie na wyrażenie swojego zdania.
- Na początku nie zwróciłem na to uwagi, gdyż taki uraz nie miał prawa spowodować śmierci – zaczął Fisher i wskazał na drobne pęknięcie na potylicy – ale przyjrzałem się bliżej i zauważyłem dziwne zmiany kostne w okolicy tego pęknięcia, które na pewno nie zostały spowodowane uderzeniem.
- I jaki z tego wniosek?
- Po konsultacji z doktor Saroyan, doszedłem do wniosku że ofiara miała tętniaka, który najprawdopodobniej pękł w momencie uderzenia co spowodowało zgon – wyjaśnił asystent.
- To tylko przypuszczenia... - zaczęła Bones, ale przerwało jej wejście na platformę Camille.
- Raczej nie. Sprawdziłam bazy medyczne. Samantha Jenkins była zapisana na operację usunięcia tętniaka – powiedziała Cam.
- Czyli wszystko jasne. Problemem pozostaje ustalenie jak doszło do wypadku i czy ktoś w tym pomógł – odparł Booth i spojrzał na Camille.
- Na mnie nie patrz, to już wasza działka – odparła patolog i zeszła z platformy udając się do swojego gabinetu.

***

- Na dzisiaj koniec. Wreszcie – powiedział Booth kiedy odwoził Bones do jej mieszkania.
- Na dzisiaj, a musimy jeszcze odwiedzić Jenkinsa oraz Evelyn Kent – odparła antropolog.
- Musiałaś mi przypominać?
- To przecież nasz obowiązek... - Brennan chciała przypomnieć swojemu partnerowi o powinnościach jakie do nich należą, kiedy zadzwoniła Motorola Seeley'a. Agent spojrzał na wyświetlacz i westchnął.
- Booth, o co chodzi?... Jak zwykle... Przykro mi, rozmawialiśmy już o tym... Musisz nauczyć się odpowiedzialności... Nie... Zrozum...
Bones usłyszała podniesiony głos w słuchawce, dobrze wiedziała do kogo należał.
- To Jared? - zapytała kiedy Seeley skończył rozmowę.
- Tak, jak zawsze byłem mu potrzebny...
- Ale odmówiłeś – Booth przytaknął – powinien wreszcie nauczyć się, że nie zawsze będziesz w pobliżu. Dobrze zrobiłeś.
- Wiem, ale to dziwne uczucie. Zawsze mu pomagałem i...
- Traciłeś na tym. Nic się nie stanie jeśli teraz nie pojedziesz do niego, niczego nie stracisz. A Jared musi nauczyć się ponosić konsekwencję za swoje czyny – przerwała mu Temperance.
- W sumie masz rację. Mam tylko nadzieję, że nic złego z tego nie wyniknie – powiedział agent i zatrzymał się przed osiedlem, na którym mieszkała jego partnerka – No to co, widzimy się jutro. Przyjadę po Ciebie i razem udamy się do Jenkinsa, OK?
- OK. A o której?
- Dziewiąta może być?
- I tak wstanę wcześniej, ale dam Ci się wyspać tym razem – odparła Bones i uśmiechnęła się po czym wysiadła z samochodu. Booth w międzyczasie jak zwykle przypomniał, by dobrze zamknęła drzwi do swojego mieszkania.
- Pamiętasz?
- Booth, nie jestem dzieckiem. Wiem co muszę zrobić. Zresztą osiedle jest strzeżone – odparła Brennan i ruszyła w stronę wejścia – Do zobaczenia – krzyknęła jeszcze odwracając się przez ramię. Kątem oka zauważyła jak jej partner podnosi rękę w geście pożegnania i uśmiecha się. I to właśnie jego uśmiech, był tym co zobaczyła zanim zamknęła za sobą drzwi.

C.D.N.

charlotte_12

super, czekam na ciag dalszy:) koncowka tez super:)