PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78083
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Treść? Przecież wszytsko jasne...;)...................................................

_LG_

ani słowa o latarce, więc nie ma się o co ocierać...

Boże, daruj!
:DDD

piegza

Przekorna bestyjka. Podpuszczasz mnie...:DDD
A serio serio, podzielasz moje obiekcje na ten temet? Czy można zrobić jeszcze krok?

_LG_

zawsze można zrobić jakiś krok, kroczek, liliputka
wszystko zależy od tego, jak dobierzesz słowa, jakie jesteś w stanie stworzyć przenośnie i porównania, żeby powiedzieć nie mówiąc,
żeby stworzyć idealnego kota Schrödingera miłosnych doznań
;)

piegza

Podpuszczasz mnie... LG eufemizmu. To wyzwanie... pomyślę o tym i niebędę mówić kategorycznie. Szkoda, że Ty nie piszesz... a ja robię za surogat. Wróć do bliźniaków, kokardek i sąsiadów...:D
Też potrafię kusić.
Mów mi LCF:))) (9 drzwiczki Polańskiego)

_LG_

kuś, kuś, Lucka, ale sama wiesz, że jak się baran uprze, to ni ..ója nie poradzisz ;)))

piegza

Każda okazja jest dobra by spróbować... też baranem jestem i też potrafię się upierać:)))

piegza

A o nas nasza droga Piegża chyba zapomniała, albo przestało jej się podobać... :(

Rokitka

Ona czyta, ale jest nieśmiała;D

Mino

To znowu ja :] Przedstawiam nowe FF, do którego napisania zainspirował mnie pomysł naszej drogiej koleżanki z forum - Moist. Dlatego to opowiadanie dedykuje wszystkim czytającym, a zwłaszcza Moist. Zatem przyjemnej lektury... :]

''BOOTH SOLIDER''

OPERACJA ''RESTORE HOPE'' – MOGADISZ, ROK 1993*

Słabo oświetlone pomieszczenie w jednym z kamiennych budynków było doskonała kryjówką. Przy małym oknie, w cieniu, krył się mężczyzna. Minęła jedna godzina, druga... Od niewygodnej pozycji zaczynały boleć wszystkie mięśnie, a jednocześnie były one napięte do granic możliwości. Gotowe do natychmiastowego działania. Samotna kropla potu spłynęła po skroni i spadła na betonową posadzkę. Seeley Booth jeszcze raz zmierzył wzrokiem okolicę. Gwar ludzi dochodzący z targu, warkot samochodu, duszący zapach jedzenia. To wszystko było parę pięter niżej. Tu był sam. Nagle wszystko ucichło. Pojawił się cel. Dla Booth'a w tej chwili wszystko inne przestało się liczyć. Został tylko on i człowiek, którego za chwilę już nie będzie. Snajper przyłożył oko do celownika, wymierzył i oddał strzał. Nie musiał patrzeć czy trafił, krzyki ludzi powiedziały wszystko. Wstał i złożył broń. Kolejne zadanie zostało wykonane, kolejna misja Rangersów** zakończyła się pomyślnie. Booth opuścił swoją kryjówkę.

--

- Stary, znów Ci się udało! Jak Ty to robisz? - młody żołnierz klepnął Booth'a po plecach.
Znajdowali się w amerykańskiej bazie wojskowej. Część osób świętowała kolejną, sprawnie przeprowadzoną akcję. Wyjątkiem był tylko bohater całej akcji. Seeley Booth po prostu był z nimi, pił, ale nie za to co zrobił parę godzin temu. Alkohol był dobrym sposobem na zagłuszenie poczucia winy, która narastała w snajperze. Ile jeszcze osób przyjdzie mu zabić? Ile dzieci pozbawi ojców? Ile żon pozostanie bez mężów? Te pytania nie dawały mu spokoju.
- Tak Jim. Znów się udało – odparł Seeley siląc się na uprzejmość.
- Hej, Booth co Ty taki zmarnowany? Przydałoby Cię rozruszać, może jakaś panienka? - dodał drugi z żołnierzy siedzących obok Seeley'a przy stole.
- Panowie! Na co czekamy?! Ruszcie tyłki i wybijamy na łowy – powiedział Jim – Chodź Seeley!
- Ja odpadam, idźcie beze mnie.
- Nie żartuj, stary!
- Nie żartuję muszę odpocząć – powiedział Booth i wstał z krzesła.
- A Ty dokąd? - zapytał Jim.
- Do mojego królestwa – odparł sarkastycznie Seeley.
- Tylko mi nie mów, że idziesz spać...
- To właśnie idę zrobić. Bawcie sie dobrze i... udanych łowów – Booth wyszedł z namiotu, służącego za stołówkę i miejsce spotkań. Skierował się do noclegowni, padł na łóżko polowe i zamknął oczy. W oddali słyszał jak jego koledzy opuszczają bazę. Ich podniesione głosy rozbrzmiewały jeszcze przez jakiś czas.
Gdy wszystko ucichło Seeley podniósł leniwie powieki. Czekoladowy wzrok utkwiony był w ciemności. Ile jeszcze dni tu spędzi? Co zrobi potem? Kim będzie? Kolejne pytania pozostające bez odpowiedzi.
Teraz stacjonował w Mogadiszu w Somalii, krwawy pojedynek w jakim przyszło mu wziąć udział. Czy to jego ostatnia misja? Co jakiś czas docierały informacje o atakach na amerykańskie wojska, o rannych żołnierzach – jego kompanach z U.S. Army. Ta niepewność co przyniesie kolejny dzień była męcząca, ale przecież wiedział na co się porywa wstępując do wojska. Nie mógł zawieźć ojca, chciał by był z niego dumny. Chciał pokazać, że jest zdolny do wielkich rzeczy... Czy te wielkie rzeczy to jednak zabijanie ludzi?
Sen nie przychodził długo. Młody snajper zasnął dopiero wtedy, kiedy jego koledzy wrócili z nocnej eskapady.

--

Gorące słońce już od rana nie dawało o sobie zapomnieć. Żar lał się z nieba nie pomagając ćwiczącym żołnierzom.
- Booth! Do mnie! - powietrze przeszył ostry ton głosu. To dowódca batalionu Booth'a – generał Dunbary wzywał go do siebie.
- Tak, sir? - Seeley przerwał swój trening i podbiegł do dowódcy, zasalutował.
- Nie tutaj. Proszę do mojego namiotu – Dunbary ruszył przodem, a Booth poszedł za nim. O co mogło chodzić? Czyżby coś poszło nie tak? - Booth, jesteś najlepszym żołnierzem na tej misji, dlatego kiedy otrzymałem tę informację od razu pomyślałem o Tobie.
- Nie rozumiem.
- Zaraz się wszystkiego dowiesz. Usiądź – dowódca i Seeley spoczęli na przeciwko siebie. Po chwili ciszy jaka zapanowała, przełożony w końcu się odezwał – Otrzymałem wiadomość, że obywatele Stanów Zjednoczonych: profesor oraz jego najlepsza studentka zostali zaatakowani przez zamaskowanych Somalijczyków. Dziewczyna została uprowadzona.
- Ale jaki to ma związek ze mną?
- Twoim zadaniem będzie jej odbicie.
- Przecież jestem snajperem, nigdy nie brałem udziału w podobnych operacjach...
- Booth, nie znam lepszego kandydata do tej misji – przerwał mu dowódca.
- A co się konkretnie wydarzyło? Jeżeli już mam brać w tym udział, chciałbym poznać szczegóły – powiedział Seeley.
- Profesor i jego studentka brali udział w identyfikacji szkieletów znalezionych w masowym grobie jakieś 15 km od Mogadiszu. Są to prawdopodobnie pozostałości po którymś z dawnych zamachów. Najwidoczniej ich działalność nie spodobała się sprawcom tego mordu, a raczej ich potomkom. Dodam tylko, że nie możemy pozwolić sobie na kolejną stratę.
- Rozumiem – Seeley wyczuł aluzję. Dunbary nawiązał do niedawnego porwania, wtedy jednak nie udało się oclić uprowadzonych, a ich egzekucję mógł zobaczyć cały świat.
- Zgadzasz się na wzięcie udziału w tym zadaniu? - zapytał przełożony, jednak Booth dobrze wiedział, że decyzja i tak już zapadła, jego zdanie nie ma tu żadnego znaczenia. To było wojsko.
- Tak jest sir – odparł.
- Wiedziałem, że można na Ciebie liczyć. Tu masz dane porwanej – Dunbary podał Booth'owi teczkę – Zapoznaj się z tymi materiałami. Nie mamy dużo czasu. Możesz odmaszerować.
Booth wstał, zasalutował i wyszedł z namiotu. Skierował się do bazy. Zajął wolny stolik i położył na nim teczkę.
- No dobra, to kogo mam odbić? - zapytał sam siebie i otworzył zawartość teczki. Jego oczom ukazało się zdjęcie młodej kobiety. Seeley musiał przyznać, że była piękna: niebieskie oczy, kasztanowe włosy. Obok fotografii było imię i nazwisko: Temperance Brennan.

--

Czekoladowe oczy od paru godzin wpatrywały się w ekran komputera. Na monitorze przewijały się mapy, obrazy położenia geograficznego. Trwało rozeznanie terenu.
- Zapoznałeś się z aktami? - obok Booth'a pojawił się dowódca.
- Sir Dunbary – Seeley zasalutował.
- I jak?
- Przejrzałem dokumenty. A co z profesorem?
- Wrócił do Waszyngtonu. Na nic by się tu zdał.... Wybrałeś już ludzi, którzy Ci pomogą? - zapytał Dunbary.
- Tak. Jim Tomson, Burt Ronald, Christopher ''Tuck'' Tuckersky i J.J. Russel.
- Podejrzewałem, że to właśnie ich wybierzesz. Ale czy jesteś ich pewny? Ufasz im?
- Oczywiście – odpowiedział Booth – Teraz ustalam miejsce prawdopodobnego przetrzymywania.
- I jakieś wnioski?
- Są tylko dwie możliwości. Albo jest przetrzymywana w kryjówce poza Mogadiszem, chodzi mi tu o małą wioskę, jakieś kilkadziesiąt mieszkańców. Albo może byś gdzieś na pustyni. Osobiście bardziej obstawiam pierwszą możliwość. Taka wioska stwarza doskonałe warunki na ukrycie porwanej. Opuszczone domostwa, bunkry, bieda, nie stacjonują tam żadne wojska – wyjaśnił Booth.
- Rozumiem Twój tok myślenia. Sprawdziłeś już zdjęcia z satelity?
- Czekam na wyniki.
- A kiedy będziesz gotowy do wyprawy?
- Jak tylko ustalę szczegóły, rozpoznam teren... – odparł Seeley, lecz nie dokończył gdyż na ekranie monitora pojawiła się nowa wiadomość – To zdjęcia.
- Ukształtowanie terenu, powiększ – Dunbary wydał polecenie, a Booth je wykonał. Po chwili mieli już doskonały obraz wiosek niedaleko Mogadiszu. W jednej z nich na zdjęciach było dużo uzbrojonych ludzi.
- Podejrzewam, że to ta – powiedział Booth i wskazał wioskę.
- Też tak sądzę. Twoja intuicja znów Cię nie zawiodła.
- Przygotuję ludzi – powiedział Seeley.
- Pospiesz się bo może być za późno.
- Tak jest.

--

Atramentowa czerń pokryła ziemię. Była północ. Światło księżyca oświetlało sylwetki żołnierzy ukrywających się na wzgórzach obok wioski. Trwała obserwacja terenu. Dookoła panowała cisza, mała miejscowość pogrążona była we śnie, wszystko wyglądałoby normalnie, gdyby nie mężczyzna z karabinem, siedzący przed jednym z kamiennych budynków.
- To tam? - J.J Russel zapytał Booth'a, który przez noktowizor obserwował otoczenie w skupieniu.
- Tak – odparł.
- A jeśli Ona już nie żyje? - zapytał Jim – Narażamy się na marne.
- Zamknijcie się, bo odkryją że tu jesteśmy – uciszył ich Seeley, jego kumple zaczynali działać mu na nerwy całą swoją gadką. To była pierwsza misja Booth'a, w której miał uratować człowieka, a nie pozbawić go życia. Chciał, by wszystko poszło dobrze.
Plan też był prosty: pod osłoną nocy on i jego kompani podchodzą pod budynek, w którym przetrzymywana jest zakładniczka, następnie krótka rozprawa ze strażnikami, w międzyczasie przylot helikoptera i odwrót z odbitym więźniem. Wszystko logiczne.
- Seeley, nie denerwuj się – powiedział Jim – Tak tylko spytałem...
- Egzekucji nie było w internecie, więc zakładam, że porwana jeszcze żyje. A poza tym musimy się streszczać bo za godzinę ma tu być śmigłowiec – przypomniał Booth.
- Ty tu dowodzisz.
- Właśnie – Seeley zmierzył ich wzrokiem – Gotowi?
Odpowiedziało mu kiwnięcie głowami.
- Idziemy.

Booth i jego kompani poruszali się bezszelestnie klucząc uliczkami, w skupieniu podchodzili do celu wyprawy.
40, 35, 30 metrów.
Byli coraz bliżej.
20, 15, 10 metrów.
Strażnik na warcie spał.
J.J. Podkradł się i unieszkodliwił go. Wystarczył drobny ruch ramion i strażnik wyzionął ducha. Żadnego odgłosu, tylko cisza przerywana odgłosem bicia serc żołnierzy. Każda kolejna misja to nowa porcja adrenaliny, ale i strach co się wydarzy. Wyjeżdżając na front każdy zadaje sobie pytanie czy wróci? Czy zobaczy jeszcze swoich bliskich? Tak było i tym razem.
Mimo początkowej fazy zadania, która przebiegła bezproblemowo, Booth miał złe przeczucie. Uporczywe, powracające....
Mijały sekundy, minuty.... Z wnętrza budynku dobiegały jakieś głosy. Rozmowa.
Seeley Booth skinął na swoich ludzi. Drobny gest znaczył wszystko. Żołnierze zajęli swoje pozycje. 3... 2... 1...
Booth oraz J.J i Jim wywarzyli drzwi od frontu, Tuck i Burt wkroczyli od tyłu. Późniejsze wydarzenia potoczyły się jak w kalejdoskopie. Ludzie znajdujący się wewnątrz budynku zaczęli krzyczeć, padły strzały. Zapanował chaos. Po chwili jednak Booth i Jim unieszkodliwili dwóch napastników. Seeley ruszył dalej, kolejne pomieszczenie – puste, kolejne...
- Booth, uważaj! - Seeley zdążył się odwrócić, zobaczył Tucker'a, padł strzał, i kolejny... Somalijczyk padł, Booth zdążył złapać Tucker'a zanim ten osunął się na ziemię. Do pokoju wpadli pozostali żołnierze.
- Tuck! - krzyknął Booth pochylając się nad przyjacielem, z oddali dobiegł odgłos śmigła helikoptera.
- Booth, idź po dziewczynę! - krzyknął Jim – My się nim zajmiemy!
Seeley wiedział, że Jim ma rację. Helikopter już był. Pozostawił Tuck'a z żołnierzami i ruszył szukać porwanej. Przeszedł wszystkie pomieszczenia w poszukiwaniu dziewczyny, lecz nigdzie jej nie było.
- Co jest do cholery?! - krzyknął, czyżby cała akcja poszła na marne? Czy jego przyjaciel teraz walczy o życie, bo on się pomylił?
Booth miał już wyjść z pokoju, które miało uchodzić za kuchnię, kiedy jego wzrok padł na niestarannie położony kobierzec na podłodze. Dostrzegł małą wypukłość pod brudnym dywanikiem. Podszedł i kopniakiem odsunął materiał. Jego oczom ukazała się klapa w podłodze. Szybkim ruchem otworzył ją i zobaczył kamienne schody. Ostrożnie zszedł na dół. Ciemność ograniczał widoczność, hałas jaki powstał od helikoptera był mniejszy – kamienne mury tłumiły odgłosy z zewnątrz. Seeley wyciągnął z kieszeni podręczną latarkę. Pomieszczenie zalał wąski strumień światła. Nagle poczuł tępy ból w potylicy. Kolana się pod nim ugięły. Latarka potoczyła się gdzieś po podłodze. Został zaatakowany od tyłu przez jednego z porywaczy. Kolejny cios. Kopniak w żołądek... Napastnik szykował się do zadania kolejnego ciosu, lecz tym razem Booth był szybszy. Przetoczył się na plecach i nogami podciął porywacza, który upadł na ziemię. Seeley już był na nim. Sprawne ruchy i precyzyjnie zadawane ciosy pozbawiły napastnika przytomności. Żołnierz wstał i sięgnął po latarkę, czuł że z tyłu głowy rośnie guz wielkości piłki tenisowej. Ostrożnie omiótł światłem każdy kąt piwnicy. W jednym z nich, na podłodze leżała dziewczyna.
- Jesteś – szepnął i podszedł do niej. Była nieprzytomna i miała drobne zadrapania na twarzy, ale nadal była piękna. Bez żadnego wysiłku wziął ją na ręce i wyniósł z budynku. Po chwili on, dziewczyna i reszta żołnierzy byli już w helikopterze.

--

- Booth, muszę pogratulować sprawnie przeprowadzonej akcji – Dunbary podał rękę swojemu żołnierzowi.
- Dziękuję sir, ale nie tak sprawnie skoro Tuck został postrzelony – odparł Seeley.
- Ale doszedł już do siebie. A jak Twoja głowa?
- Dobrze, już nie boli. A jak się czuje ta dziewczyna? Wróciła już do Waszyngtonu? - Seeley był ciekaw losów kobiety, którą uratował.
- Dziś rano poleciała. Prawdopodobnie już nigdy się nie spotkacie, chociaż przypadki chodzą po ludziach...
- Nie wierzę w przypadek – odpowiedział Booth.
- Misja była tajna, więc ona nawet nie pozna imienia swojego wybawcy – powiedział Dunbary.
- Wiem i wcale nie oczekuję, by opiewano moje czyny. Pochwały należą się całej załodze.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś człowiekiem honoru Booth – odparł dowódca – Czy wiesz już co zamierzasz rozbić po zakończeniu tej misji? Dalsza kariera w U.S.Army?
- Chyba raczej nie. Myślałem o Quantico....***
- Baza szkoleniowa agentów FBI – powiedział Dunbary z uznaniem – Na pewno będziesz najlepszy.
- Mam taką nadzieję.

WASZYNGTON, KILKANAŚCIE LAT PÓŹNIEJ – ROK 2005

Agent Seeley Booth pewnym krokiem wszedł do biura swojego przełożonego. Przywitał się i spoczął na fotelu na przeciwko dyrektora FBI.
- Chciał mnie pan widzieć – powiedział Booth.
- Tak. Mam dla Ciebie pewną informację – Cullen postanowił od razu przejść do rzeczy.
- Słucham.
- Został Ci przydzielony partner, a raczej partnerka.
- Czy to żart?
- Nie – odparł dyrektor – Musisz tylko ją przekonać, by zechciała z Tobą współpracować.
- A kim Ona jest, bym musiał ją przekonywać? - zapytał Booth z ironią.
- Najlepsza antropolog w Stanach. Poda Ci przyczynę śmierci ofiary na podstawie jednej kości.
- To coś nowego.
- Na pewno o niej słyszałeś. Jest bardzo znana...
- Wątpię, raczej nie czytam pism naukowych – odparł Seeley – To kiedy ją poznam?
- Dziś przylatuje z Gwatemali. Jej samolot ląduje za dwie godziny. Przywitaj ją ładnie w naszym imieniu – powiedział Cullen i pokazał agentowi, że może opuścić jego gabinet. Booth był już przy drzwiach, kiedy odwrócił się i zapytał:
- A jak nazywa się ta antropolog?
Cullen uśmiechnął się.
- Temperance Brennan.

THE END????

* Operacja w Mogadiszu, znana jako Operation Gothic le serpent - bitwa w Mogadiszu, stolicy Somalii, 3 październik 1993. Była to największa bitwa wojsk amerykańskich od czasu konfliktu w Wietnamie.
Operacja wojskowa pod egidą ONZ nazywała się "Restore Hope" co oznacza "Przywrócić nadzieję"
** 75 Pułk US Army Rangers (The 75th Ranger Regiment) – elitarna jednostka specjalna wojsk lądowych Stanów Zjednoczonych podległa pod "Dowództwo operacji specjalnych wojsk lądowych Stanów Zjednoczonych" (United States Army Special Operations Command, USSOCOM) z bazą w Fort Benning, stanie Georgia.
*** Szkoleniem przyszłych agentów specjalnych Federalnego biura Śledczego zajmuje się Akademia FBI znajdująca się w Bazie Morskiej Quantico, w stanie Wirginia.

charlotte_12

Ciekawy pomysł by pobawić się w retrospekcję;)
Sytuacja wielce prawdopodobna, bo Rangersi brali udział w oparacjach UNOSOM w Somalii i w "Restore Hope". Dobry pomysł by miast szukać Aidida i jego kumpli w Hotelu Olimpic, to próbowali odbić zakładników. Jednak faktograficznie jest to niemożliwe, bo wojska należące do sił pokojowych ONZ nigdy nie uzyskałyby mandatu RB ONZ na "prywatne" działania USA na terenie Somalii, jak poszukiwanie obywateli USA. I jeszcze, Stolica Somalii to Mogadiszu - w tytule "u" Ci zwiało.

_LG_

Dzięki LG za poprawki, liczę się ze zdaniem mistrzyni :] Następnym razem postaram się być bardziej uważna :)

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

ciekawy pomysł, bardzo mi się podoba opowiadanko :)
życzę Ci więcej tak dobrych pomysłów i równie dobrego ich zrealizowania :)

gainka

czegoś takiego jeszcze nie było... świetnie się czyta i do tego bardzo prawdopodobne:)
dołączam się z życzeniami do Gainki

_Lena_

Ja tu tylko przejazdem! Nie czytałam nic od niedzieli, ale zauważyłam ilosc komentarzy.

Czy mi sie wydaje, czy kiedy nie ma mnie na forum to właśnie wtedy ono najbardziej się rozwija? Może wcale nie powinnam tu zaglądać i pisać?

charlotte_12

Mówię to nie jako mistrz (którym nie jestem), ale jako osoba wiedząca parę rzeczy o wojsku, a zwłaszcza w Błękitnych Hełmach... O akcji w Hotelu Olimpijskim zdarzyło mi się napisać, ale nie było w tym ani źdźbła fikcji.
Obejrzyj kiedyś "Helikopter w ogniu" Ridleya Scotta; ten film oddaje część atmosfery tamtych wydarzeń. Nie mówi o wszystkim, by nie postawić dzieci Wuja Sama w złym świetle.
Czekam na C.D.
Leutenant Grenadier:D

_LG_

Rzeczywiście zadziwiająco bardzo dobry pomysł.....kiedyś myślałam o tym co by było gdyby B&B spotkali się w innych okolicznościach....Super!!

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Hej:)
Bardzo fajny pomysł. rzadko kiedy zdarza mi się tak wkręcić w jakieś opowiadanie, ale to jest naprawdę genialne!! Naprawdę chylę czoło xD Mam nadzieję, że to nie jest The End xD

Mino

Oglądałam ''Helikopter w ogniu'' :]
Dalsza część będzie zawarta w dłuższym opowiadaniu, którego wydarzenia nie będą jednak rozgrywały się bezpośrednio po wydarzeniach przedstawionych w ff ''Booth Solider'' :P
Niestety data premiery jeszcze nie jest znana (sesja nadciąga) ale pomysł już jest, trzeba tylko przelać myśli na ''papier''.
Cieszę się, że opko się podoba.

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

No mi się bardzo podoba. Długie, ale jest naprawdę b. dobre.

umc__

no proszę, proszę, charlotte... świetnie piszesz nie tylko komediowe opowiadania! jestem pełna podziwu:)

Mino

Wasze komentarze są jak balsam i podbudowują moją wiarę w siebie :]
Cieszę sie, ze moja wizja Booth'a żołnierza tak przypadła wam do gustu :)

charlotte_12

Mnie też się podoba- ciekawy pomysł, jak i wykonanie;)))

ocenił(a) serial na 10
Mino

Dzień dobry! :D
Myślę że mnie już nie pamiętacie, kiedyś coś tutaj naszkrabałam :D. Jestem pod wrażeniem, tyle fanów Bones, tyle świetnych pomysłów i fabuł, co inna to lepsza. Przeczytanie 4, od momentu kiedy się wycofałam trwało, ale warto, naprawdę było warto. Wielki ukłon w waszą stronę, gratuluje zapału i pasji i życzę weny ;D.

ocenił(a) serial na 8
wm_mk

wm.mk twoje opowiadania były fascynujące naprawdę podobały mi się.
Ja postanowiłam sobie zrobić przerwę od pisania, więcej czytać i swoje ciekawsze pomysły przelewać na papier na razie nieźle mi idzie, ale to i tak nie jest tak dobre jak wasze Ff.

Mino

Charlotte - Opowiadanko inne... ciekawe... ale Ci się pop***... W 1993 roku Brennan miała 17 lat (w 1991 zagineli jej rodzice, a wtedy miała 15)

LG - Kiciu (elektryczna), zatkało mnie - WOW!
O dziewczyno w koronie z liter! Twoja twórczość przebija nawet piękno gwiazd! Bądź moim mentorem i wprowadź w tajniki pisarstwa!

Czekoladka - ładnie... pisz dalej.

Kolejna część (ostatnia) mojego opowidanka

Dedykacja: dla wszystkich


The girl on the glade

Whitman nadal szukał zabójcy Laury. Jechał do laboratorium do którego Corinne przesłała zabezpieczone ślady biologiczne z ciała ofiary.
- Czy któryś z śladów pasuje do sprawy sprzed 20 lat? – zapytał technika laboratoryjnego
- Niezupełnie.
- W jakim sensie?
- Ślady nie pasują do podejrzanych, ale w połowie zgadzają się z DNA ofiary.
- Ofiary?
- Podejrzewamy bliskiego krewnego. Brata lub ojca.
- Dziękuję.

- Pani Hodgins, czy znała pani jakichś krewnych panny Frost?
- Od kiedy policja zajmuje się sprawami sprzed 20 lat?
- Od kiedy są bardzo podobne do teraźniejszych.
- Ma pan na myśli sprawę Laury Sweets?
- Tak. Podejrzewamy, ze obie ofiary zabiła ta sama osoba.
- To dlaczego pyta pan o… Mój Boże, myśli pan, że…
- Mordercą jest ojciec lub brat panny Frost.
- O mój Boże. Jej brat Frank bardzo przeżył śmierć Sue. Groził, że ją pomści. Nie, to głupie.
- Czyli Frank Frost mógł zabić Laurę? Ale dlaczego?
- O mój Boże! Sweets!
- Co Sweets?
- Jest jego psychoterapeutą.
-Ale co to ma do rzeczy?
- Doktor Sweets był psychoterapeutą Dr Brennan i agenta Bootha.
- Czyli mógł chcieć zwrócić uwagę Bootha zabijając córkę jego terapeuty.
- O mój Boże! Jackie!
- Spokojnie, zaraz załatwię ochronę pani córce i Joy Saroyan.

Whitman podjechał pod dom Franka. Podszedł do drzwi i zadzwonił.
- Kto tam? – doszedł głos za drwi.
- Donald Whitman, policja. Chciałbym zadać panu parę pytań.
Przez długi czas nic się nie działo. Jednak po chwili Donald usłyszał dźwięk tłuczonego szkła.
- Cholera! Okno! – krzyknął Whitman i pobiegł na tyły domu. Zobaczył Franka wchodzącego do samochodu i odjeżdżającego. Whitman podbiegł do swojego samochodu i ruszył za nim. Samochód Frost’a nagle zniknął na którymś ze skrzyżowań.
- Tu porucznik Donald Whitman. Podejrzany w sprawie o morderstwo kieruje się szarą furgonetką o numerach :265 704 na wschód Massachusetts Avenue. Potrzebne wsparcie.
Whitman jechał dalej i zobaczył poszukiwany samochód na ulicy. Od razu dostrzegł Franka który chciał wmieszać się w tłum. Donald wyszedł z samochodu i za nim pobiegł. Ten to zauważył i uciekł. W końcu złapał jednego z przechodniów. Wyjął nóż i przyłożył go do gardła ślicznej blondynki. Donald wyjął pistolet i w niego wycelował. Frost jednak skutecznie zasłaniał się biedną dziewczyną.
-Rzuć broń, glino!
-Zostaw ją! Chyba nie chcesz zrobić nikomu krzywdy?
-Zabiję ją! Rzuć broń!
-Nie jesteś do tego zdolny.
-Już raz zabiłem!
-Laurę Sweets?
-Tak.
-Dlaczego?
-Jej ojciec znał zabójcę mojej siostry. Wet za wet, krew za krew. Rzuć broń.
-Dobrze.
Donald pochylił się. Frank delikatnie odsunął od siebie dziewczynę. Whitman szybko podniósł pistolet i nacisnął spust. Frost zdążył tylko krzyknąć gdy kula rozerwała mu ramię. Dziewczyna uciekła.
- Połóż zdrową rękę na głowie.
Po opatrzeniu rany Frank Frost został odwieziony do aresztu. Whitman spojrzał w stronę gapiów. Zobaczył w nim wysokiego siwiejącego mężczyznę w marynarce, trzymającego kciuki za paskiem od spodni. Uśmiechnął się i poszedł.
- Ja go chyba… Niee… - pokręcił głową i poszedł w stronę samochodu. Zatrzymał się nagle i odwrócił. Tajemniczy mężczyzna wsiadł do samochodu. Za kółkiem siedział młody mężczyzna. Nieznajomy poklepał go z ojcowską czułością po ramieniu, po czym odwrócił się do kobiety na tylnym siedzeniu i uśmiechnął się. Zaledwie samochód ruszył, Whitman krzyknął
- Cholera jasna!!!! – ale auto zniknęło za zakrętem. Donald stał z rękoma na głowie .
- Poruczniku Whitman, wszystko w porządku? – zapytał jeden z policjantów.
- Tak. Teraz już tak.

Bea_przerwa_Alex

No no no, widzę Beatko, że zdecydowałaś się ciągnąć ten pomysł, jak radziły Ci pewne osoby;). Każdy ma "swój konik", a Tobie najlepiej wychodzą elementy sensacyjne i szybkie niecierpliwe dialogi.
Wet za wet, krew za krew - mocna rzecz. Tym razem proporcja między dialogiem i opisem jest uzasadniona; mam nadzieję, że nie wynika z przypadku, ale tak została pomyślana. Sceny są dobre i łatwo je sobie wyobrazić. Powtarzam raz jeszcze - jest ok.
LG, czyli Kicia (eklektyczna):)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Rozdział 8
- Macie już coś? – zapytała Brennan.
- Jak na razie dowiedzieliśmy się, że była to bomba domowej roboty. Materiały do niej użyte są raczej ogólnodostępne. Jednak zapalnik może nam pomóc znaleźć mordercę.
- Zack, a ty? Znalazłeś coś?
- Pośrednią przyczyną zgonu był wybuch, jednak bezpośrednie przyczyny były różne. Mężczyzna stał najbliżej epicentrum, więc nie miał praktycznie żadnych szans. Kobieta z dzieckiem nieszczęśliwie upadła i uderzyła się głową prawdopodobnie o kant stołu, co spowodowało pęknięcie podstawy czaszki i zgon. Dziecko miało jakieś szanse, gdyż ramiona matki stanowiły naturalną osłonę, jednak udusiło się z powodu braku tlenu. Kobieta w kuchni także miała szansę, jednak jej serce nie wytrzymało i przestało pracować.
-Cam, znalazłaś jakieś toksyny w organizmach?
- Mężczyzna i starsza kobieta byli pod wpływem alkoholu. Nie była to jednak duża dawka – może wino do kolacji, albo jakiś szlachetny trunek. A wy macie jakichś podejrzanych?
- Niezbyt wielu. Ale spróbujemy się jeszcze czegoś dowiedzieć.
-Bones, zbieraj się. Mamy adres Nancy Marshall. Jedziemy z nią porozmawiać.
- Już nie jesteś zły? – zezulcy znów zaczęli się śmiać.
- Jestem potrzebna tu w instytucie. I co z Parkerem?
- Będę dobrą ciocią i zajmę się Parkerem. Pokażę mu, co można narysować ciekawego na moim komputerze – odezwała się Angela.
- No dobra. Już idę.
Podjechali pod blok, w którym mieszkała, a zarazem pracowała biologiczna matka Jenny. Weszli do jej biura. Kobieta już na nich czekała. Wiedziała już o śmierci Spenserów.
-W czym mogę Państwu pomóc?
- Jenny mówiła, że była pani w domu Spenserów w Wigilię. Co robiła pani później? – zapytał Booth.
- Pojechałam do moich rodziców. Pogodziłam się z nimi dzięki Margaret. Droga zajęła mi gdzieś godzinę, a u Spenserów byłam koło 15.00.
- Czy rodzice potwierdzą tę informację? Czy jeszcze ktoś panią widział?
- Robiłam jeszcze ostatnie zakupy. Mam paragon, na którym widnieje godzina.
W tym momencie zadzwonił telefon Brennan.
- Co masz, Zack?
- Okazało się, że Nicholas nie był dzieckiem Paula. Ma specyficzne skrzywienie paliczka kciuka. Jest ono bardzo rzadkie i uwarunkowane genami ze strony ojca. Paul nie ma tego skrzywienia.
- Czyli Megan miała kochanka? W takim razie mamy kolejnego podejrzanego. Czy dacie radę go zidentyfikować?
- Megan miała kochanka? – zapytała zdumiona Nancy.
- Nigdy bym jej o to nie posądzała. Byli taką szczęśliwą rodziną.
- Dziękujemy pani. Odezwiemy się jeszcze.
Wyszli z bloku i poszli do samochodu.
- Zabrnęliśmy w ślepy zaułek. – stwierdził Booth.
Po raz kolejny zabrzmiał telefon Brennan.
- Co się stało?
- Przyjedźcie do Instytutu. Mamy dla was coś ciekawego.
Booth włączył syrenę i po chwili zajechali pod Instytut. Weszli na platformę. Hodgins trzymał w ręce kartę do telefonu.
- To ma być przełom w sprawie? – zapytał zdziwiony Booth.
- Tak, jestem królem laboratorium. Ta karta SIM została użyta do aktywowania bomby. Prosty sposób – morderca dzwoni i BUM.
- Czy to nam pomoże? – zapytała Brennan.
- Tak. Morderca myślał, że wybuch zniszczy kartę, jednak tak się nie stało. Na dodatek zostawił odcisk palca. Właśnie sprawdzamy w bazie danych.
- Jest. – zawołał Zack.
- To Brent Taylor. Na zdjęciu widać charakterystyczne skrzywienie paliczka kciuka. Był kochankiem Megan i ojcem Nicholasa.


Po zakończonym śledztwie Booth zaprosił Tempe na romantyczny wieczór, przygotował kolację dla swej ukochanej. Chciał, aby wszystko było idealnie, zaplanował cały wieczór, który nie mógł się nie udać.
Czekał już tylko na nią, na kobietę, z która chciał spędzić resztę życia, wiedział, że jeżeli ona nie będzie tą jedyna to żadna nie będzie odpowiednia.
Rozległ się dźwięk dzwonka agent odszedł od stołu, który był już przyszykowany i stały na nim przysmaki.
Otworzył to był nie, kto inny jak osoba, na która czekał z utęsknieniem.
Wyglądała zjawiskowo miała na sobie piękną sukienkę w karo do tego pas, który podkreślał jej idealną talię.
-Madame wygląda pani zjawiskowo, zapraszam do stołu.
Kobieta uśmiechnęła się promiennie do swego agenta. Podała płaszcz partnerowi i skierowała się w kierunku przyszykowanej kolacji.
-Sam to wszystko gotowałeś?
-Si madame. Zapraszam do stołu.- Odsunął jej krzesło, wszystko szło dobrze po jego myśli.
Kolację jedli gawędząc o wszystkim, co ich spotkało ostatnimi czasy- Byli szczęśliwi.
-Tempie- uklęknął przed nią na jednym kolanie.
-Booth….
-Czy ty Temperence Brennan chciałabyś być miłością mego życia, to nie są oświadczyny wiem, że byś ich nie przyjęła, dlatego……
-Tak Seeley.
-Tak to znaczy, że …
-Tak wyjdę za ciebie- Booth po usłyszeniu tego zdania uśmiechnął się szeroko i wyjął pierścionek, który chował na wszelki wypadek.
Był szczęśliwy, że go przyjęła.
-Uczyniłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi, który ma najwspanialszą kobietę u swego boku.
Nie odpowiedziała wolała w tej chwili czyny zamiast słów.
Pocałowała go namiętnie oraz zarzuciła ręce na jego umięśnione ramiona.
Seeley podniósł ją z krzesła i zaniósł ją do swej sypialni.
Położył ją na łóżku.

The End

ocenił(a) serial na 8
__Czekoladka__

o cholerka, aż mnie oczy bolą.
Po prostu genialne !!
Nie wiem jak to opisać Seeley słodki ;*

ocenił(a) serial na 10
__Czekoladka__

Hej Kochana:*
Po prostu genialnie! Normalnie brak mi słów :D
Seeley jest taki słodki:)
Szkoda, że to już koniec, ale czekam z niecierpliwością na nowe opowiadanko:)
Pzdr:*

Mino

Dobra może trochę mnie pop****, ale w końcu to FF :]
A tak mała prywata, zapraszam do czytania mojego nowego opowiadania w temacie ''Moja radosna twórczość'' zaczyna się na stronie 3
Pozdrowienia dla wszystkich :*

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

witam, dawno sie nie odzywałam ale na bieżąco czytałam wasze opowiadania. Wszystkie świetne ale jedno się naprawdę moim zdaniem wyróżnia: Beatko twój pomysł po prostu mnie zatkał!! oczywiście pozytywnie;) Naprawde orginalne opowiadani. Cieszę się że go nie przerwałaś i oczywiście czakam na dalszą twoją twórczość

ocenił(a) serial na 8
wikusia

Do Beatki, która się obraziła ;*.
Dziewczyno fajnie piszesz, ale brakuje mi czegoś nie wiem jak to można nazwać.. Po prostu to coś brak mi tego w twym opowiadaniu, a poza tym jest dobre.

wikusia

Dziękuję za miłe słowa i za zauważenie mojego opowiadanka bo wygląda na to iż opowiadania czekoladki jest bardziej widoczne.

Czekoladka- End?? Po polsku proszę!xD Ładnie. Inaczej nie umiem opisać. Po prostu te opowiadanka o B&B razem i szczęśliwie mi już trochę obrzydły... Czyli to moja wina.

Mam jeszcze w głowie dwa opowiadanka, a potem nie wiem... pomysłów brak.

ocenił(a) serial na 10
Mino

Epilog *
- Booth, Twoja wiara w Boga jest irracjonalna. Kościół nie potrafi nawet dostosować się do wymogów rozwoju cywilizacji, broni się przed nimi, potępiając je. Minie jeszcze parę wieków i Chrześcijaństwo będzie traktowane jak Mity Greckie- Już z dala słychać było głosy dwójki kłócących się partnerów. Dr. Temperance Brennan, jak miewała w swoim zwyczaju, próbowała przekonać Selley`a Booth`a, agenta specjalnego FBI do swoich poglądów. W sprawach czysto naukowych polegał na jej wiedzy, zresztą nigdy się na niej nie zawiódł, jednak, jako gorliwy katolik nie zgadzał się z jej poglądami na temat istnienia Boga. Była to dla niego kwestia niepodważalna, tak jak to że jego syn nazywa się Parker.
- Bones, Bóg istnieje, kiedy wkońcu uwierzysz?- Zapytał z nutą znudzenia w głosie. Rezolutna antropolog nie kończyła jednak swojego wywodu.
- Gdyby On naprawdę istniał, już dawno ukarałby mnie za moje bluźnierstwo.
- Wiesz co, zachowajmy bezpieczną odległość, w razie gdyby wkońcu uderzył w Ciebie piorun- zażartował agent, starając się zakończyć wymianę zdań, która z minuty na minute stawała się coraz ostrzejsza.
Szli właśnie na prawdopodobne miejsce zbrodni. Dzieciaki bawiące się w parku, znalazły prawdopodobnie ludzką czaszkę. Zapowiadał się miły weekend. Byli już blisko, widać było liczny tłum gapiów oddzielonych od miejsca zbrodni przez policjantów wezwanych wcześniej policjantów. Nie dane im było jednak dotrzeć tam, ponieważ Brennan nagle zapadła się pod ziemie. Dosłownie.
- Bones! Bones!- krzyknął agent, pochylając sie nad dołem, do którego właśnie wpadła jego partnerka. Był dość głęboki. Miał może ze 3 metry, wystarczająco żeby w najlepszym wypadku mocno się obić.
- Auuu!- dobiegł z dołu głos.
- Nic Ci się nie stało- zawołał Booth, powstrzymując się od śmiechu. Sytuacja była dość zabawna, szczególnie że kobieta wcześniej poddawała wątpieniu istnienie Boga, prosząc wręcz o karę. Kilka metrów dalej wpadła do głębokiej dziury.
- Booth! Chyba mamy drugi szkielet!
__________
* hmm, jeżeli się spodoba, to napiszę, jeżeli nie, to nie :D

ocenił(a) serial na 10
wm_mk

No jasne, że sie podoba xD
Pisz!! Czekam niecierpliwie.
Niezła ta historia z tym dołem xD
Bones ma pod pewnymi względami rację na temat wiary xD
Pzdr. i czekam xD

ocenił(a) serial na 8
wm_mk

wm.mk zawsze pisałaś ciekawie, więc i tym razem na to się zanosi, czekam na ciąg dalszy :)

gainka

bardzo, bardzo, bardzo ciekawa zapowiedź xD
no to Bóg pokarał Bones :D
świetne! kiedy dalsza część?

_Lena_

wm.mk - ooo.... jak dawno Cie nie widziałam... fajnie, ze jesteś!
Ciekaawaa zapowiedź. Czekam na więcej. Teraz mam 3 dni cierpień (próbne(hum.+ang.+mat.-przyr.)=brak czasu+płacz i zgrzytanie zębów)

Bea_przerwa_Alex

Ufff już nareszcie po (próbnych) egzaminach i ferie
wm.mk nowe opowiadanko.... fajnie

Mino

Z racji, iż dziś nie ma Kości postanowiłam zrekompensować tą stratę wrzucając krótkie opowiadanko.
Akcja kręci się wokół Shawna, więc nie miejcie pretencji, ze mało B&B.

Dedykacja: wszyscy, a szczególnie Minority.

Drewniane drzwi chroniły wejścia do jego intymnego świata. Jednak nie ma takich drzwi, których by się nie otworzyło. Włożył spinkę do zamka i po małym wysiłku otworzył drzwi. Tak Jack znalazł się w mieszkaniu Shawn’a.
Wszedł do środka. Pomieszczenie było wystrojone z klasą. Po lewej stronie znajdowała się szafa. Naprzeciwko niej kanapa i stolik. Pomiędzy nimi była spora przestrzeń. Przy ścianach znajdowały się szafki. Jedne drzwi były uchylone i było widać łóżko, co oznaczało, że to sypialnia. Były jeszcze dwa inne pomieszczenia. Prawdopodobnie łazienka i kuchnia. Nieproszony gość po zapoznaniu się z terenem ruszył w stronę szafek. Uchylał szuflady w poszukiwaniu czegoś, co by mogło zainteresować policję. W jednej z szuflad był album. Jack nie mógł oprzeć się pokusie przejrzeniu go. Jednak zdjęciom można by nadać miano „zwyczajne”. Głównie przestawiały Shawna z jakimiś dziewczynami, z jakiś imprez itp. Było tez zdjęcie z jakiegoś ślubu, po którym można było poznać ze Shawn był na nim świadkiem. Hodgins odłożył album na miejsce i wrócił do dalszych poszukiwań. W końcu znalazł coś w miarę interesującego. Był to jakiś amulet. Jack wyjął komórkę i zrobił zdjęcie. Jednak to mu nie wystarczyło i włożył przedmiot do kieszeni. Dalsze poszukiwania nie przyniosły oczekiwanego celu.
Nagle coś przerwało Hodgins’owi buszowanie po mieszkaniu Shawna. To był odgłos przekręcania klucza w zamku. Jack spanikował. Nie wiele myśląc wszedł do szafy. Po chwili dało się usłyszeć kroki. Wszedł Shawn, a za nim Angela. Mężczyzna zniknął w kuchni, a dziewczyna usiadła przy stole. Hodgins zorientował się, ze zapomniał o załatwieniu potrzeb fizjologicznych. Shawn wrócił z butelka wina i kieliszkami. Otworzył ja i zaczął powoli nalewać.
- „Już nigdy do nikogo się nie włamię” – pomyślał Jack, gdy parcie na ścianki pęcherza zrobiło się bardziej intensywne. Gdy para wypiła kieliszki Shawn zniknął z zasięgu wzroku Hodgins’a. Po chwili do uszu dotarła nastrojowa muzyka. Shawn podszedł do Angeli i poprosił ją do tańca. Zgodziła się. Zaczęli tańczyć.
- „Szybciej do diabła”- pomyślał Hodgins.
Tańczyli całą wieczność. W pewnym momencie Shawn przechylił Angele. Ich usta zaczęły się zbliżać.

CDN

Bea_przerwa_Alex

nareszcie porządny OPIS!!!!
nie wiem, kto to ten Shawn, ale już go nie lubię, więc Hodgins może mu śmiało nasikać do szafy! ;D

Bea_przerwa_Alex

Włożył szpilkę i wyciągnął szpilkę, włożył szpilkę i kręcił nią chwilkę:))) i sezam się otworzył.

Beatko, jakbyś zawsze w swoich opowiadaniach robiła takie opisy, to Ja, Marlenka, Rokitka i Charlotte'a popłakiwałybyśmi z zazdrości. Tyle razy mówiłam twórz opisy, a Ty... a teraz dzięki mojej grypie wreszcie doczekaliśmy się. Czuję się matką tego opisu, nie ciotką, albo lepiej koleżanką (bo to nie brzmi tak staro). Potrafisz mnie zadziwić Beo. A teraz podążając za ciosem możesz udowodnić nam, że i pasjonująca fabuła nie jest Ci obca.
LG - ta od grypy twórczej

ocenił(a) serial na 10
Bea_przerwa_Alex

Bardzo fajnie. Zgadzam się z LG. Opisy to coś, w czym odnalazłaś się doskonale xD Oby tak dalej:) Pzdr:*

ocenił(a) serial na 10
Bea_przerwa_Alex

Czyżby Jack pozbył się Roxie a teraz ma zamiar zrobić to samo z Shawn`em? ;D

ocenił(a) serial na 10
Mino

Jak możliwe jest to, że jednego jesiennego dnia słońce króluje na bezchmurnym niebie, liście we wszystkich odcieniach czerwieni i żółci zdobią złote parki, zapełnione po brzegi z spacerowiczami. Natomiast następnego dnia z nieba, nieprzerwanym strumieniem leje się woda. Wszystko tonie w zimnych odcieniach niebieskości i zieleni, przygnębiając otoczenie. W takie dni jak ten w Jeffersonian jest jeszcze bardziej stalowo niebiesko i sterylnie. Wtedy zamknięte środowisko ekscentrycznych naukowców, staje się wręcz hermetycznie, nie pozwalając na wniknięcie w swoje szeregi choćby jednej radosnej i nienaukowej duszy. W przygnębiającej ciszy, u każdego uwydatniały się te cechy, które nie były zbyt lubiane w towarzystwie. dr. Camille Sayoran wpatrując się intensywnie w monitor komputera, podzielając uwagę pomiędzy swoje wolno biegnące myśli a sprawy administracyjne, zastanawiała się czy wszyscy pracują jak w szwajcarskim zegarku. Dr. Jack Hodgins w chwilach gdy nie wpatrywał się smętnym wzrokiem w pusty gabinet artystki- byłej narzeczonej, prawie żony, Angeli Montenegro, badał fragmenty plastiku znalezione przy "dziurze" do której wpadła Dr. Temperace Brennan, ta zaś wraz z dr. Clark`iem ??? pochylając się nad oczyszczonym z tkanek szkieletem młodego mężczyzny, starała się swoim racjonalnym myśleniem wytłumaczyć sprawę dziwnego wypadku, pomijając interwencje Boską. Do kompletu załogi dr. Sayoran brakowało rozwódki Montenegro, która chwilowo zajęta była pogłębianiem swojej lesbijskiej znajomości z pewną Roxie (z zabójstwo której Hodgins nie żałowałby swojej fortuny, życia w więzieniu, czy zakończeniu losu na krześle elektrycznym). Razem z tą elitą naukową miał przyjemność pracować Agent Specjalny FBI, niejaki Selley Booth. I to właśnie jego wkroczenie do instytutu poprawiło atmosferę i zagrzało do boju całe towarzystwo.
- Macie coś?- od razu przeszedł do sedna sprawy
- Odpowiedziały mu ciche pomruki.
- Co z wami? Siedzicie tu już parę godzin, a nie wiecie kto to jest, ani dlaczego zginął?- zapytał lekko zawiedziony.
- Pierwsza ofiara...- zaczęła Brennan, jednak agent szybko jej przerwał
- Ta kobieta? - zareagował automatycznie, ciesząc się że jednak coś już wiedzą.
- Tak. Jak już mówiłam na miejscu zbrodni, to biała kobieta w wieku od 25-30 lat, wysoka, zginęła prawdopodobnie na wskutek uderzenia głową o stolik, lub inny mebel. Uszkodzenie na czaszce jest jedynym uszkodzeniem kości.
- Mężczyzna 20-25 lat, przyczyna śmierci ta sama jednak oprócz śladu na kości potylicznej czaszki, miał również wybity bark.- dokończyła pani antropolog.
- Ślady walki, huh?- dopowiedział Booth. W LAB`ie nastała cisza, żadne z piątki nie otwierało ust i nie wydawał z siebie żadnego dźwięku, zagłębiając się w swoich myślach. Kolejny raz ciszę przerwało przybycie pracownika. Pomimo że postaci nie było jeszcze widać z daleka słychać było jej głośny wywód. Niezaprzeczalnie była to Angela.
- /właśnie zastanawiałam się czy to nie jest sen, albo jakiś omam, jak to możliwe że mam spokojny urlop, ale nie to nie mogłoby być prawdą...- przerwała widząc zaskoczone miny swoich współpracowników.
- Cam, czy Ty masz jakiś tajny radar, wrzeszczący kiedy ktoś ma chwilę wolności i spokoju?- zapytała lekko zła. Nie usłyszała jednak odpowiedzi, a wspomniana wcześniej szefowa pokręciła głową, wyraźnie rozbawiona.
- No dobra skoro już tu jestem to może powiedzcie o co chodzi i zabierzmy się szybko do roboty.

----------------------------

- Sweety, znalazłam obie ofiary. To Katie Willows i Russel Bellick. Katie Clark! Naprawdę niemożliwe.- powiedziała wyraźnie zachwycona artystka. Napotkał ją jednak wzrok przyjaciółki z serii: "Nie wiem co to znaczy".
- Nie żartuj, naprawdę nie wiesz? Przecież to słynna modelka, troszkę mniej znana w USA, jednak podziwiana w Paryżu. Zawiesiła 2 lata temu karierę, kiedy pobrała się z...- przerwała na chwilę sprawdzając w aktach- z Derek`iem Willows`em i zmieniała nazwisko.
- Wysłałaś to do Booth`a? Chyba mamy podejrzanego.
- Tak wysłałam, zaraz tu będzie.- odpowiedziała Angela. Nagle w jej oczach zaświeciły się szalone płomyki.
- To prawda że wpadłaś pod ziemie, po tym jak bluźniłaś?- zapytała niespodziewanie
- Tak. Znaczy nie, znaczy... Nie do końca- zaplątała się, niczym marny kłamca podczas przesłuchania, Brennan.
- Czyli Booth ma rację, zachwiało to twoją niezłomną wiarę w nie wierzenie?- kontynuowała Agent Specjalny do spraw prywatnych Brennan- Angela Montenegro.
- Nie, to był czysty przypadek- próbowała uciąć rozmowę Bones.
- Sweety, sama często mi powtarzasz że nic nie dzieje się bez przyczyny i nie ma przypadków.
- Cokolwiek powiesz, nie przekona mnie to do zmiany wyznań. - definitywnie zakończyła rozmowę antropolog i szybko ewakuowała się ze swojego gabinetu, widząc wybawienie w postaci wysokiego bruneta, o szalenie brązowych oczach.


ocenił(a) serial na 8
wm_mk

wm.mk REWELACJA !! Naprawdę boskie opowiadanko extra, fantastic

ocenił(a) serial na 10
wm_mk

wm.mk genialnie!! Ten opis aż mnie zatkał. Pięknie ubrałaś całą sytuację w słowa:) Dosłownie szok!! Pisz szybko cedeka, bo zwariuję z niecierpliwości xD Pzdr:)

ocenił(a) serial na 10
suerte_2

Cieszy mnie to że się Wam podoba. Cedek będzie, ale nie wiadomo kiedy [szkoła, olimpiada z fizyki ;/]. Wszystko mam już ułożone na kartce żeby sobie nie namieszać jak w moim pierwszym, nie będzie raczej B/B- ewentualną sprawę zostawiam scenarzyście, bądź bardziej uzdolnionej części tego forum. Szczerze, to ich przyjaźń mi wystarcza ;).

ocenił(a) serial na 8
wm_mk

Krótko bo to tylko wstęp to długiej i ciekawej sprawy.



Została anonimowo wezwana na miejsce zbrodni. Tempe była przyzwyczajona do tego smrodu, który można było
odczuć zbliżając się do domu, ale jej nowy asystent Frank po wejściu na ganek odwrócił się i pobiegł w
stronę drzew gdzie po chwili zwymiotował. Poczekała na niego i razem weszli do środka, zatrzymali się na
progu, gdy ujrzeli ciała i porozrzucane po pokojach kości to zaniemówili. Można było się domyślić co
pomyśleli ,, Teksańska masakra''. Tempe od razu wyciąga telefon i wykręciła numer do Booth`a,
aby go poinformować, żeby wzmocnił ekipę, przywiózł Cam i Hodgins`a. Frank wybiegł, aby pokazać ekipie
w którym domu się znajdują po chwili wbiegł z Cam i Seleey`m do domu. Cam i Seleey doznali szoku,
gdy ujrzeli wnętrze domu i pokoje, wszystko było zakrwawione, pełno robactwa, szczury i wszystkie
najgorsze owady. Wszyscy wzięli się do roboty, ekipa badała ślady pozostawione przez morderców, oklejali
taśmą pokoje, Cam badała ciała, które jeszcze nie zaczęły się rozkładać, Tempe z asystentem zajęli się
kośćmi, a Booth pilnował wszystkich i wydzwaniał do poszczególnych osób. Przyjechał radiowóz zabrał ciała,
kości i zawiózł do instytutu, gdzie wszyscy zabrali się do roboty.
Badania, analizy zajęło im to wiele godzin w końcu postanowili to zostawić do jutra i wybrać się razem na
kolację. Śmiali się żartowali, ale Temperance nie była w nastroju nie dawał jej w spokoju moment, gdy
weszła do pokoju w którym ujrzała tyle po ,,rozżócanych'' rzeczy, kości, ubrań, figurek... i fotografii.
To wszystko było jakieś dziwne, coś jej nie pasowało. Postanowiła pomyśleć nad tym w domu, a teraz jak
wszyscy myśleć o czymś co nie jest związane z zabójstwami i Instytutem. Żarty Booth`a wszystkich
doprowadzały do płaczu, nagle wbiegł uśmiechnięty Parker z jakąś paczką w ręku.

- Tato, tato to dla Ciebie Bones.
- Od kogo to?
- Witaj synku.
- Jakiś pan kazał to dać.

Tempe odeszła od stolika, siadła na krześle i po woli pomacała paczkę, nie wyczuła nic co mogło budzić
jakieś wątpliwości, zaczęła rozpakowywać paczkę, wyjęła z niej karteczkę i kość. Rozwinęła kartkę i
czytała szeptem.

Trzymaj się tej sprawy, a będziesz sławna! Rozwiążesz zagadki związane z tajemniczym domem,
morderstwem, a zobaczysz poznasz dzięki temu nowych ludzi, będziesz miała nowego męża i dzieci.
Ps. Jeśli to Ci się nie uda zginie twój aktualny mąż, a dziecko (Gaby) będzie długo i boleśnie umierać.

- O matko !
- Tempe co się stało ?!
- Pacz Booth. Kto to mógł napisać, skąd zna imię naszej córeczki, jak jej coś grozi ? Zadzwoń do rodziców
i zapytaj.
- Nie martw się oni nie dali by skrzywdzić swojej wnóczki, ale zaraz zadzwonię i sprawdzę czy wszystko Ok.
- Proszę Cię zadzwoń.

Booth zadzwonił do rodziców okazało się, że ojciec zauważył, że jakieś auto obserwuje ich od kilku dni,
ale wydawało mu się, że to tylko złudzenie, teraz jest pewien, że to prawda.
Tempe z Seleey`m zwinęli się z restauracji do domu by się spakować i jechać po malutką Gaby, u nich
będzie bezpieczniejsza. W Instytucie czy w FBI wszystko jedno ważne, że przy rodzicach.
Powinna być dumna ojciec Agent FBI, a matka antropolog kiedyś zrozumie potęgę rodzinnej miłości.
Jechali, jechali, ale na 107 była kraksa i niesamowity korek, musieli 3h siedzieć w aucie, bezczynnie.
***
Wzięli małą z rąk mamy Booth`a, która miała zakwaszoną minę, że już musi oddać Gaby.
- Tak będzie lepiej.- Powiedział Seleey
Wrócili do domu, włączyli alarm, położyli się spać.
Rano zacznie się od nowa śledztwo, badania, myśli, tajemnicze wyniki i nieustanne poszukiwanie mordercy.


Pzdr dla wszystkich fanów Bones.

umc__

wm.mk - hhhmmmm.... Fajnie tak trzymaj - po prostu brak mi słów, y ocenić tak swietną świetnosć.


Aguś - robi się groźnie... ale i ciekawie. Jest super! Tak dalej.


Czekam na dalsze opowiadanka. Moje wkrótce się pojawi - ale to na razie będzie ostatnie, chyba, że do głowy mi wejdzie nowy pomysł.

Pozdrawiam ;*

Beatka z szarej podtoruńskiej wsi(no co? Przyzwyczaiłam się xD)