PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78083
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Treść? Przecież wszytsko jasne...;)...................................................

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Bea Alex i LG piszecie świetne opowiadanie.

_nn_

LG - Hmmm... Opowiadanko doskonałe w każdym calu, takie realistyczne. Brak błędów, nie licząc wypowiedzi Chinki, językowych, interpukcyjnych, ortograficznych i logicznych, przynajmniej takich nie znalazłam. Treść czytelna, zrozumiała i wogóle super. FANTASTYCZNIE! We want continuation!!!!


Dziewczyny pisać - SHOW MUST GO ON!!

Bea_przerwa_Alex

Dziękuję za tę wnikliwą analizę. Poczułam się, jakbym wróciła do szkoły (łezka w oku). Mam jednocześnie nadzieję, że tych błędów nie było, a nie tylko pozostały niezauważone... podobnie jak potknięcia fleksyjne, składniowe... itd;)

_LG_

LG ja nie znajduję jakiegokolwiek błędu FENOMENALNE!!! GENIALNE!!!
przyłączam się do apelu - pisz szybko!!! xD
Bea- pozytywnie zwariowane, dowcipne, po prostu świetne! czekam na cd.:)))

_LG_

LG
to jest swietne oby tak dalej MISTRZU czekam na cedeka

Mino

Wybaczcie ewentualne niedoróbki. Miłego czytania. Nie ma rady... 9 musi powstać. Wasza LG.


8. ”In the Navy”



Klasa średnia Waszyngtonu, jak ludzie o podobnych dochodach z każdego innego miasta, lubi się bawić. Jednak nie tylko rozrywkowo-hedonistyczne nastawienie tutejszych urzędników, ale i ich ogromne skupisko, wpływa na bogate życie towarzyskie stolicy. W niewielkim Dystrykcie Kolumbii można odnaleźć restauracje oferujące kuchnię oraz trunki ze wszystkich stron świata. Dla rządnych wiedzy i kultury melomanów w Dystrykcie działają liczne galerie sztuki, filharmonie, opery, sceny baletowe, teatry, muzea oraz najlepiej zaopatrzona na świecie Biblioteka Kongresu. Waszyngtońskie i Baltimorskie stadiony oraz nowoczesne, obszerne kompleksy sportowe zadowolą każdego miłośnika sportu. Są też rozrywki dla adorujących kino czy clubbying. Skupmy się na tym ostatnim, a dokładniej na nocnych rozrywkach stolicy. Nocne kluby w D.C. zadowolą najbardziej wymagających wielbicieli muzyki rockowej, alternatywnej, jazzowej, country i dance. Dla zwolenników Dzikiego Zachodu znajdzie się odpowiedni lokal, dla gejów, dla lesbijek, wielbicieli sportu, zwolenników pubów, tańca, kluby z występami komików, bary karaoke, oraz lokale z rozrywkami „dla dorosłych” zwolenników golizny. Do wyboru do koloru. Booth nie mógł się zdecydować, do jakiej kategorii należy Uni-4-Ms. Może to klub dla lesbijek mających sentyment do mundurów, może nocny lokal z męskim striptizem? Kto to wie? Przed wejściem kręcili się jednak głównie żołnierze, co sugerowało raczej połączenie kantyny z miejscem spotkań gejów? Oby te obawy się nie sprawdziły, bo jego pojawienie się tam ze Sweetsem będzie zrozumiane... opatrznie. Mężczyzna zaklął pod nosem, wziął paradny mundur piechoty morskiej, cudem wyproszony z pralni Pana Who, i ruszył w stronę iście pancernych drzwi. Ich opancerzenie nie przejawiało się niezniszczalnymi zbrojeniami wykonanymi z kowalnych metali, ale miało ono postać dwóch zwalistych osiłków strzegących wejścia niczym buldogopodobne wersje hadesowych Cerberów. Sweets podreptał za agentem nieśmiało, ociągając się i rozglądając się wokół nerwowo. Booth założyłby się o swoją czterdziestkę piątkę, że doktorek żałował, iż przez ciekawość dał się wciągnąć w pralnianą awanturę i najchętniej by teraz nawiał, ale bał się zostać sam, bez samochodu, w nieznanej sobie okolicy.

Tymczasem, wewnątrz klubu zabawa trwała w najlepsze. Cała obsługa Uni-4-Ms składała się z postawnych, krótko ostrzyżonych mężczyzn w mundurach marynarki, gdyż dzisiejszy wieczór poświęcony był właśnie U.S. Navy. Gdy Temperance zapytała Angelę, co to właściwie oznacza, ta odparła, iż wystąpią dziś jedynie marynarze i to oni jedynie mają możliwość wstępu i prawo pierwopodrywu. Z tego ostatniego przybyli do lokalu prawdziwi „wodniacy” skwapliwie korzystali. Przy stolikach i przy barze siedziały pojedynczo oraz w małych skupiskach samotne kobiety. Jakby to określili panowie z Kabaretu Moralnego Niepokoju – istne lachonarium. Marynarze zaś zwykle zjawiali się w 3-5 osobowych grupach. Antropolożka pomyślała, że zuniformizowane organizacje najwyraźniej sprzyjają stadnemu poruszaniu się jej przedstawicieli, nawet poza obszarami stricte militarnymi.
Sale klubowe miały wystrój utrzymany w barwach ziemi, Booth nazwałby je raczej kolorami maskującymi. Ciekawe, czy jemu spodobałoby się tutaj? O tym właśnie myślała doktor Brennan siedząc przy barze, podczas gdy Angela „pudrowała nos” w toalecie. Wieczór od początku wydawał się być idealny do niezobowiązującego relaksu. Najpierw imprezowiczki zjadły lekką kolację podawaną na serwisie stylizowanym na zgrzebną zastawę rodem z koszar armii, później wypiły hektolitry, serwowanych w cynowych menażkach drinków, o takich sugestywnych nazwach jak „Gruba Berta”, „Kałasznikow”, „Kamikadze”, czy „B 52”. Początkowo otrzymywały je dzięki inwencji Ange, która płaciła kelnerom „przebierańcom” wtykając banknoty do różnych kieszonek mundurów, ze szczególnym uwzględnieniem spodni. Potem zaś, świętującym pracownicom Instytutu Jeffersona, alkohol dostarczali marynarze, korzystający z prawa pierwopodrywu i swego monopolu w tej dziedzinie; czyli z braku innych przedstawicieli brzydszej płci, poza personelem oczywiście. Nagle popijającą „Stingera” pisarkę wyrwały z rozmyślań dźwięki trąbki. To barman wyciągnął spod lady instrument i energicznie odtrąbił dźwięczne akordy pobudki. W tej samej chwili kelnerzy i kilku członków obsługi znalazło się na pustej dotąd scenie. Barman odłożył trąbkę i jednostajnym głosem, nadającego tempo ćwiczeniom sierżanta, wykrzykiwał krótkie frazy, które następnie chórem powtarzali poruszający się po scenie mężczyźni.

Ejo Barman Mack! (Ejo Barman Mack!)
Bring me back to the railroad track! (Bring me back to the railroad track!)
Give me a gun in my hand! (Give me a gun in my hand!)
I want to be shooting man! (I want to be shooting man!)
Left, right, left! (left, right, left!)

Brennan rozejrzała się dokoła. Panie początkowo nieśmiało przypatrywały się temu widowisku. Tymczasem Mack kończył wykrzykiwać drugą zwrotkę.

Give me a bottle in my hand! (Give me a bottle in my hand!)
I want to be drunken man! (I want to be drunken man!)
Left, right, left! (left, right, left!)

„Śpiewaniu” tej dziwnej piosenki towarzyszyły układy taneczne przypominające maszerowanie połączone z synchronicznym wykonywaniem ćwiczeń fizycznych i symulowanie walki wręcz. Bones zaczynała rozumieć, co kobiety widzą w umundurowanych mężczyznach i nie była w tej obserwacji odosobniona. Panny, mężatki i rozwódki, dotąd spokojnie sączące swe drinki, zmieniły się w ożywioną masę skandującą razem z barmanem i kelnerami słowa trzeciej zwrotki, przypominającej musztrę piosenki.

Give me a woman in my hand! (Give me a woman in my hand!)
I want to be f* man! (I want to be f* man!)
Left, right, left (left, right, left)

Goo, left, go right, go pick up the step, go left, go right, go left
(Goo, left, go right, go pick up the step, go left, go right, go left) (1)

Gdy Ange wróciła z łazienki, Brennan skandowała już razem z tłumem kobiet, które pod wpływem atmosfery tego miejsca i promilami we krwi pokochały militaria. Kelnerzy dyskretnie wracali do swych stolikowych rewirów. Panie zaś klaskały i przez pewien czas kontynuowały śpiewaną zabawę w dryl, a brzmiało to mniej więcej tak.

Barman: Am I right or wrong?
Tłum: You’re right!
Barman: Are we weak or strong?
Tłum: We’re strong!
Barman: Sound Off
Tłum: ONE, TWO
Barman: Sound Off
Tłum: THREE, FOUR
Barman: Break it on down
Tłum: ONE, TWO, THREE, FOUR,
ONE, TWO - THREE FOUR! (2)

Nastrój wieczoru wydawał się osiągać apogeum, ale to była zaledwie rozgrzewka. Każdy umundurowany garson kilka razy na krótko przerywał krążenie po sali by odśpiewać jakąś charyzmatyczną przyśpiewkę przy akompaniamencie przytupów i oklasków oraz ze wsparciem kobiecych altów.

Gdy przyjaciółki wyczerpały tematy do zwierzeń i były (wyrażając się eufemistycznie) odrobinkę wstawione, przysiedli się do nich dwaj marynarze. Ciężar prowadzenia rozmowy przejęła na siebie artystka. Z resztą mat X i bosman Y nie należeli do erudytów, w związku z czym głównie wymownie (lub też niewymownie) milczeli. Może gdyby wcześniej nie zawarli znajomości z browarem, to urządziliby kobietom godne Falstaffa morskie opowieści z dreszczykiem. Jednak na szczęście dla kurażu zakosztowali piwa, które odebrało im ich śladowy ogrom elokwencji. Brennan milczała z innych powodów. Czuła, że ma tak wiele do powiedzenia, ale nie znajduje słów by wyrazić głębię rwącego potoku myśli. Uśmiechała się zatem głównie do siebie i udawała, że nie widzi jak bosman zapuszcza swe spojrzenie w głębię jej dekoltu. Pan Igrek był dobrze zbudowany i usilnie poił swą towarzyszkę, by odpowiednio „skruszała”, ale nie miał twarzy tak wyrazistej jak Booth i oczywiście nie był Boothem. Zatem z braku interesujących obiektów badawczych Brennan skupiła się na swoim drinku i oczekiwaniu na następny „występ” kelnerów. Mat Iks znalazł bardziej gotową do „współpracy” kobitkę. Angela śmiała się z jego żartów i próbowała je nawet wytłumaczyć swojej koleżance, ale tamta nie dostrzegła w nich komizmu.
Gdy Brennan rozważała, czy Ange jest na tyle samotna by holować tego marynarza do domu, czy też uległa magii powiedzenia, że nie ma nieodpowiednich mężczyzn, tylko czasem brak wina, barman Mack odtrąbił kolejny występ. Tym razem jednak na scenie nie pojawili się kelnerzy, ale zawodowi tancerze w galowych mundurach piechoty morskiej. Przepraszam, nie wszyscy mieli na sobie te piękne białe uniformy. Jeden z artystów ubrany był w ciemnozielony mundur galowy wojsk lądowych (3). Dziwnie znajomy strój. Pomyślała Bones. Obecni na sali marynarze zaśmiali się widząc konsternację scenicznego szczura lądowego.

________________________________________________________
* cenzura obyczajowa;)

1) Kawałek piosnki zespołu o nazwie Captain Jack. Odrobinkę przetworzony i ocenzurowany;)
2) Fragment autentycznej piosenki towarzyszącej rekrutom podczas ćwiczeń.
3) A żołnierzyk ten wyglądał następująco. http://www.militaryclothing.com/IBS/SimpleCat/InfoPage/asp/Comp_ID/24317.html

_LG_

Z góry przepraszam za "rządny", który w tym wypadku powinien wyglądać jak "żądny"...ale ja i Word byliśmy śpiący...:)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Bardzo ciekawie opisałaś wydarzenia w klubie.

_LG_

PROTEST

(piegża leży przed ekranem w rozdartej na piersiach koszulinie, ze wzrokiem błędnym jak niejaki Rejtan)

LG, ja wiem, że Ty masz wiele do powiedzenia i jeszcze więcej do napisania! wiele zniosłam!
ale takiego lania wody tu jeszcze nie było!!!
mistrzostwo świata!
nadaję Ci honorowy tytuł LGenialnej Wodnicy Szuwarowej!

;)

piegza

Słusznie... ale nic nie poradzę... woda leje się strumieniami, mowa trawa szuwarowa mnie oblazła. Próbuję z niej wyjść...

ocenił(a) serial na 8
_LG_

LG życzę równie płodnego i doskonałego wypłynięcia z tych szuwarów :) opisy opanowałaś do perfekcji :)

Mino

Uff wreszcie koniec tej scenki. Dziękuję wszystkim za cierpliwość. Czasem nie panuję nad "zagospodarowaniem przestrzennym";)



9. ”In the Navy” II



Znowu opór złośliwej materii - pomyślał Booth, gdy wielki brat bramkarz zatarasował mu wejście do Uni-4-Ms, a co najważniejsze tan człowiek, nie zamierzał się ruszyć ze swojej strategicznej pozycji.
- Dziś wpuszczamy tylko samotne panie i kolesi z marynarki chłopie. – Odparł drugi bramkarz. Obserwujący tę scenę Sweets pomyślał, że ci ludzie podzielili się zadaniami – jeden mówił, a drugi służył za przedłużenie drzwi. Ciekawe, który z nich egzekwował odgórne postanowienia przy pomocy pięści? Tak, ręce mieli ogromne... – Doktorek bezwiednie zadrżał na samą myśl o ciosie któregokolwiek pana Wielkiej Pięści.
- On jest z wodniakiem – skłamał gładko agent wskazując na swego towarzysza i podając mu mundur zamaszystym ruchem, pozbawiającym niemal oddechu, zaskoczonego obrotem sytuacji psychologa.
- Jasne. – Wysapał Lance przyciskając uniform do piersi i modląc się, by osiłkom nie przyszło do głowy sprawdzać, czy mundur jest w odpowiednim dla Sweetsa rozmiarze. Bramkarz spełniający rolę barykady spoglądał na młodszego mężczyznę z powątpiewaniem, ale gdy jego „mówiący” kolega nie zgłaszał sprzeciwu, usunął się na moment i wpuścił do klubu niosącego strój galowy „żołnierza”. Lance zdał sobie sprawę, że panowie ochroniarze nie mają zamiaru wpuścić śledczego, więc zaprotestował.
- Hej! Nie wejdę bez niego. Jesteśmy razem. – Odparł nieporadnie, na co bardziej elokwentny bramkarz odparł.
- To nie nasza sprawa koleś, z kim „jesteś”. On nie wejdzie i tyle. – Sweets poczerwieniał na twarzy, ale nie skomentował tej nietrafionej uwagi, bo agent okazał ochroniarzom swą odznakę i skłamał ponownie.
- Jestem tu służbowo... „koleś”… gęba na kłódkę. - Po tych słowach goście weszli do ciemnego holu i po krótkiej wymianie zdań z umundurowanym szatniarzem, skierowali się w stronę pomieszczeń pracowniczych, łatwo rozpoznawalnych, dzięki panującemu w nich niższemu poziomowi hałasu. Sweets, taszcząc uniform, rozglądał się dokoła szeroko otwartymi oczyma. Szedł w zupełnej ciszy i tylko jego mimowolne szarpanie się z krawatem i górnym guzikiem koszuli zdradzało, jak bardzo jest zdenerwowany. Gdy przeszukiwali wyludnioną szatnię od strony barowej usłyszeli dziwne odliczanie dziesiątek kobiecych głosów. „ONE, TWO, THREE, FOUR,
ONE, TWO - THREE FOUR!”. W przebieralni pojawił się niespodziewanie w odświętnym stroju komandor porucznik, jeśli oczywiście można wierzyć jego naszywkom. Mężczyzna wskazał agentowi szafkę właściciela przyniesionego z pralni Pana Who munduru. Niestety tancerz wyszedł już na występ w ubraniu Bootha. „Komandor” wskazał poszukiwaczom drogę, a sam zaczął się przebierać w cywilne odzienie. W miarę zbliżania się do sceny hałas potężniał, a psycholog robił się coraz bardziej nerwowy. W końcu rzekł niepewnie.
- Może poczekamy na koniec występów we foyer? – Ale jego towarzysz zdawał się nie słyszeć tych sugestii. Stwierdził tylko z nutką groźby.
- Żaden przebieraniec nie będzie używał mojego munduru Sweets. Chodźmy za kulisy. W tej chwili, z kierunku, w którym zmierzali dało się słyszeć skandowane słowa piosenki: „they want you, they want you, they want you as a new recruit!(1)” – Doktorek zaś zatrzymał się i zagadnął.
- Może nie powinniśmy zadzierać z ludźmi, którzy mają układy z Biurem Werbunkowym...? – Na to śledczy tylko parsknął.
- Nie bądź śmieszny. Gdyby tak było, to wpuszczaliby do klubu wyłącznie cywilów. – W końcu dotarli do sceny i zza kulis zobaczyli tancerzy, śpiewającego barmana i kobiety w towarzystwie marynarzy. Booth zobaczywszy artystę w ciemnozielonym uniformie, chciał od razu ruszyć po swoją własność, ale Lance w porę go zatrzymał. W tym samym momencie śledczy skinął głową w stronę położonego tuż przy scenie stolika i wskazując go psychologowi odparł z sarkazmem.
- A więc to takie remedium, na pobyt w leśnej głuszy, Ange zaordynowała Bones. – Sweets wytrzeszczył oczy, a następnie nerwowo zamrugał. Niestety obraz nie okazał się fatamorganą. Doktor Brennan i panna Montenegro siedziały przy stole w towarzystwie marynarzy, słuchały muzyki, przyglądały się występom, śmiały się i śpiewały. Barman zaś kolejny raz zaintonował refren.

Barman: In the navy!
Tancerze oraz goście: Yes, you can sail the seven seas.
Barman: In the navy!
Tancerze oraz goście: Yes, you can put your mind at ease.
Barman: In the navy!
Tancerze oraz goście: Come on now, people, make a stand.
Barman: In the navy, in the navy
Can't you see we need a hand! (1)

Brennan podziwiała zwinne ruchy tancerzy, jednak jej uwagę przykuwał dziwnie znajomy, ciemnozielony strój. Obecni na sali marynarze śmiali się i gwizdali widząc przedstawiciela sił lądowych. Artyści tańczyli i śpiewali mocnymi głosami. W końcu jednak zaczęli odpinać górne guziki marynarek. Antropolożka skrzywiła się nieznacznie i szepnęła do plastyczki.
- Chyba nie będą się przy nas rozbierać? Wiedziałaś o tym...?
- Oczywiście! – Angela zaśmiała się obserwując minę przyjaciółki i dodała beztrosko. – W końcu to wieczór panieński! – Na te słowa mat X i bosman Y przyjrzeli się kobietom, a pan Igrek zapytał.
- To, która z was jest już... zaklepana? – Nim Brennan zareagowała, Ange uśmiechnęła się i wskazała na swoją niedoszłą pierwszą druhnę.
- Ona. – Antropolożka i bosman wydawali się być jednakowo zdziwieni tą informacją. Plastyczka zaś z sugestywnym mrugnięciem dodała. – Brenn korzysta właśnie z ostatnich dni wolności. – Wypowiedź artystki nie była całkowitym kłamstwem. Wszak nie pytano je o datę ślubu, a przecież nie orzeczono, że Brennan zawsze będzie panną. Ta odpowiedź najwyraźniej spodobała się bosmanowi, bo porzucił drażliwy temat i podśpiewywał razem z barmanem.

In the navy
Come on, protect the motherland
In the navy
Come on and join your fellow man
In the navy
Come on people, and make a stand
In the navy, in the navy, in the navy (in the navy) (1)

Mat uznał zaś, że wieść o wieczorze panieńskim jest warta rozpowszechnienia, więc ogłosił ją, a wznoszone powszechnie owacje świadczyły, o ogólnym entuzjastycznym przyjęciu zbliżających się zaślubin nieznajomej. Antropolożka zirytowała się, a jej podenerwowanie wzrosło, gdy bosman objął ją ciasno umięśnionym ramieniem, a pozbywający się swej garderoby tancerze zaczęli ją traktować ze szczególną atencją. Kobiety wokół zagrzewały tancerzy do większej śmiałości, a na Brennan zaczęły spadać części zielonego munduru. Najpierw niewielka czapka – beret, a następnie marynarka. Już miała głośno wyrazić, co myśli o rozbierających się przebierańcach, gdy błysk światła oświetlił tabliczkę imienną, znajdującą się na prawej, górnej kieszeni munduru.
- SEELEY BOOTH. – Odczytała bezwiednie na głos. W tej właśnie chwili agent Booth korzystając z tego, iż tancerz noszący jego spodnie znalazł się najbliżej kulisów, wciągnął go za nie, by nie dopuścić do rzucenia rzeczonymi, dolnymi elementami munduru w tłum. Niestety dla pracownika FBI, artysta nie zamierzał poddać się bez walki i wciągnął intruza oraz jego znajomego na scenę. Nastała cisza. Barman umilkł w pół słowa, kobiety zastanawiały się, czy show będzie kontynuowane, a marynarze na scenie i poza nią wpatrywali się w nieproszonych gości z ledwie tajoną wrogością. Podskórny antagonizm pogłębił się, gdy Sweets wskazał na ciemnozielone spodnie i bezmyślnie wyjaśnił.
- Chcieliśmy tylko odebrać jego mundur. – Marynarze zaczęli między sobą szeptać. Co innego zobaczyć tancerza przebranego za szczura lądowego, a czym innym jest spotkać prawdziwego przedstawiciela sił lądowych, który przerywa zabawę wodniakom i ich pannom. Booth wyczuł nadciągające kłopoty, ale nie okazał tego po sobie. Zszedł ze sceny i odebrał od zaskoczonej Brennan części, poszukiwanego cały wieczór, stroju. Gdy zbiorowa awersja kłębiła się wokół niego, uznał że próba wyciągnięcia stąd antropolożki w niczym mu już nie zaszkodzi. Podszedł zatem do przyklejonego do pisarki podobnego sobie stopniem(2) oraz poziomem bezczelności bosmana i odparł.
- Mam wrażenie, że panie miałyby ochotę już wyjść...? – Brennan i Angela nie wiedziały co powiedzieć, bo rozstrzygnięcie tego męskiego sporu było całkowicie poza ich możliwościami. Zatem ich słowa wydawały się nie mieć teraz żadnego znaczenia. Spojrzenia wszystkich obecnych w tym pomieszczeniu zwrócone były na ich stolik. Bosman Igrek odnajdując w sobie pokłady dramatyzmu zaśmiał się głośno na potrzeby publiczności i równie gromko powiedział do Brennan.
- Więc wychodzisz za tego szczura lądowego kochanie? Nic dziwnego, że przyszłaś się wyszaleć do wodniaków...? – Męska część widzów zaśmiała się skrzekliwie i nadal obserwowała rozwój sytuacji. Igrek zaś kontynuował swój irytujący monolog.
- A ja myślałem, że z ciebie zimna ryba. – Ta część wypowiedzi wyciszyła nawet najmniejsze szepty wśród świadków zdarzenia. Sama Brennan też milczała, bo nie wiedziała, że właśnie jej zaangażowanie w sprawy damsko-męskie zostało naznaczone obraźliwym epitetem. Booth obiecał sobie, że się nie da sprowokować, ale słowa bosmana doprowadziły go temperatury wrzenia. Podniósł więc „narzeczoną” i nim zareagowała przyciągnął ją mocno do siebie, odchylił jej głowę i mocno pocałował. To nie był zwykły pocałunek, ale obnażanie wcześniej wypalonego piętna, czy jak ktoś woli, demonstracja stanu posiadania. Część kobiet zaczęła klaskać, ale szum ucichł, gdy zadowolony z siebie agent powiedział do bosmana.
- Nie ma zimnych ryb chłopie, są tylko rybacy amatorzy. – Nim do Igreka dotarł sens metafory, śledczy podał skołowanej pisarce swoją broń i powiedział.
- Jeśli ktoś spróbuje zrobić to, co ja przed chwilą, pozwalam ci go zastrzelić. – Sam zaś przygotował się na nadciągający sztorm. Marynarze nie lubią, gdy ktoś kwestionuje ich męskość. Nadchodzący żywioł mógł zatem mieć jedenaście do dwunastu w skali Beauforta.

W ciemnych i ciasnych pomieszczeniach miejskiego aresztu panowała cisza. Trzy z pięciu cel były puste. Marynarzy wraz z barmanem oraz „marynarskimi przebierańcami” zabrała Żandarmeria Wojskowa i wzięła na siebie odsianie ziarna od plew. Kobiety biorące udział w tym niefortunnym zdarzeniu rozpierzchły się niczym stadko kuropatw, zaś pozostałych uczestników zajść w Uni-4-Ms umieszczono w miejskim areszcie. Podatnicy zaoszczędzili na aresztantach, bo żaden z nich nie chciał powiadamiać nikogo o tym, że wdał się właśnie w barową bójkę i wylądował za kratkami. Bones nie zadzwoniła do Maxa, by zjawił się z kaucją, Angela nie chciała ingerencji swego ojca, a tym bardziej Jacka czy Roxie, Sweets pragnął odwlec rozmowę z Daisy, a Booth nie chciał, aby brat wybawiał go z jakichkolwiek kłopotów, zwłaszcza zaś tych związanych z pubami, piciem i biciem marynarzy, bo Jared, jak powszechnie wiadomo, był jednym z nich. Za to wszyscy zatrzymani wyrazili chęć rozmowy z doktor Saroyan. Mijały sekundy, minuty, te zaś się zmieniałby w kwadranse, a może godziny? Nie wiadomo, bo skonfiskowano im rzeczy osobiste, w tym zegarki i telefony. Angela spała na swym posłaniu snem sprawiedliwej, czy raczej osoby pod wpływem alkoholu. Brennan zaś siedziała obok i próbowała zracjonalizować przeszłe zajścia. Tuż za ścianą pochrapywał Sweets. Spał lub przekonująco udawał, że zasnął. Booth zaś podobnie jak jego partnerka nie spał. Był cały poobijany i nie odzyskał swego munduru, no może niezupełnie. Na pobojowisku, nim go aresztowano, zdołał odnaleźć swe wojskowe nakrycie głowy. Dobre i to.
- Booth...? – Usłyszał zza ściany cichy głos.
- Tak. – Odpowiedział szeptem.
- Dlaczego sprowokowałeś tego... bosmana...? – Padło kolejne pytanie. Agent milczał, a po długiej chwili odpowiedział.
- To było silniejsze ode mnie. A ty Bones, po co się mieszałaś do bójki? To pokorni, dziedziczą ziemię. – Dodał z przyganą.
- Lub raczej to, co z niej zostawią niepokorni. – Kontrowała zadziornie, ale bez przekonania imprezowiczka. Cieszyła się, że wyszli z tej awantury cali i zdrowi.
Cam zostawiła ich na noc w areszcie, aby wytrzeźwieli i nabrali rozsądku. Brennan dziwiła się, że doktor Saroyan nie przybyła im wcześniej na ratunek, ale miała zbyt mało doświadczenia by się z nią o to spierać. Booth zaś miał zbyt wiele doświadczenia żeby się o to spierać z Camille i czekał na nią cierpliwie. W sobotni ranek wszyscy byli bogatsi o nowe doświadczenia - Sweets sporo dowiedział się o zastosowaniu cudzych mundurów do amortyzacji siły ciosów, Angela poznała wartość spokojnego snu w leczeniu kaca, Booth stwierdził, że dobrze zrobił, że nie zaciągnął się do pełnej typków spod ciemnej gwiazdy marynarki, a Bones zbierająca powiedzonka i dykteryjki mogła do swej kolekcji dodać: „Pije jak marynarz” i „klnie oraz bije jak marynarz”. Każde z nich zaś miało dług wdzięczności oraz spory dług pieniężny wobec doktor Saroyan.

Koniec na długo;)

__________________________________________________
1) Nieśmiertelna „In the Navy” – Village People. Wyszło na jaw, jaka ze mnie miłośniczka militariów;)
2) W 4x14 dowiedzieliśmy się, że Booth osiągnął w armii stopień przynajmniej sierżanta. Temu stopniowi podoficerskiemu w siłach lądowych U.S. Army, w marynarce odpowiada rangą mat (Petty Officer), zaś bosman (Warrant Officer) odpowiada lądowemu chorążemu. W WP bosman jest równy rangą sierżantowi.

_LG_

Twoja wizja, LG, oczywiście jak zwykle godna pokazania tego na ekranie, ale dla mnie to oni by mogli spod tamtego smreka do końca świata już nie wychodzić.... piegża wzdycha......znowu wzdycha....... i znowu.....
piegża jest niezaspokojona ;D

powiem bardzo, bardzo cicho, ale dobitnie:
czekam, zamieniam się w głaz i czekam na coś jeszcze!
mam nadzieję, że to Twoje "długo" jest niezmierzalne, nieokreślone, subiektywne i może się wypełnić W KAŻDEJ CHWILI nowym CZYMŚ
amen
;D

ocenił(a) serial na 8
_LG_

:)) ale dlaczego koniec?? i to na długo ??

ocenił(a) serial na 10
_LG_

LG ta część zwaliła mnie z mojego szacownego krzesełka xD Booth potrafi pokazać, że jego "własność" to rzecz święta i tylko JEGO xD Chciałabym być na miejscu Brennan, nawet jeśli ceną pocałunku i bójki ( xD ) miałaby być noc spędzona w areszcie :)

suerte_2

Niczego nie obiecuję. Marynarskie opowieści nie były moim najbardziej udanym wytworem i LG być niezadowolona. Ten cykl jest luźny i nie obiecuję, że pociągnę jego lub że napiszę c.d. do "Oczyszczającej mocy prawdy" w najbliższych dniach. Nie wiem, kiedy wpadnę na pomysł i humor... dlatego asekurancko napisałam - na długo. Kiedyś to jednak nastąpi... za tydzień... dwa... lub trzy...
Zła z powodu średnioudanej historii
LG

PS cieszę się, że choć Wam się podoba... bo ja grymaszę;)))

ocenił(a) serial na 8
_LG_

LG, złotko, Ty zawsze grymasisz, jeśli chodzi o Twoją twórczość, już się do tego przyzwyczaiłyśmy ;)

gainka

Holender... Już wszyscy znają mój kiepskawy charakter, ale to pocieszające, że idzie się do niego przyzwyczaić;))) Tak więc odezwę się, jak przyjdzie pora;)))
Wielkie dzięki;)

ocenił(a) serial na 8
_LG_

:))

gainka

:D

_LG_

LG - zajefajnie To ja pakuję manatki i zamykam sięw śmietniku nazywanym przez żart moim pokojem. Kobieto Piszesz opka nie z tego świata nie z tego świata. Twoje słowa niezwykłe padają na papier i wszystko prybiera formę niebiańską...
Koniec? Hmmm... To samo moge napisać i ja. Wszystko co wymyślę jest takie same jak papier toaletowy. To znaczy... w mej główce słyczać jakis cichy głosik opowiadający ciekawą historyjkę którą mozna przelać na papier, ale najpierw bym musiała pozbyc się Shawna. A to naprawdę nie będzie proste.

Piegża- Kim jest Shawn - Czy szanowna pani przeczytała wszystkie moje poprzednie opowiadanka? Jeśli tak to sama sobie odpowiesz na te pytanie.
Jak on wyglada - napisałam o tym jedno zdanie w komentarzu na stronie 17.
Kto to jest Emily - wszystko o niej znajduję sie w ostatniej częsci, wiec po chorobe zadałaś takie pytanie? Czy ty naprawdę przeczytałaś wszystko ze zrozumieniem?
Dlaczego Booth nazywa ją Bones - chodzi Ci o " Właśnie zarobiłeś wielkiego plusa u Bones – powiedział Booth " Chodziło mu o Brennan - przecież ona lubi świnki.

Niedługo mam ferie - w końcu - i tak nie wiem czy cos napiszę - trzeba przeczytać lekturę, przepisać zeszyt od polaka, obejrzeć nagrane CSI i Kości, nie wspominając już o nauce - wiec skad mam wziąć czas na opka?

ocenił(a) serial na 8
Bea_przerwa_Alex

mi się skończyły ferie ;((
Wykombinuj coś Bea.. ;]

Lg po prostu jesteś genialną dziewczyną z genialnymi pomysłami ;*.

umc__

Odpowiadam;)
;*

ocenił(a) serial na 8
_LG_

heh.
;) jak czytam twoje opowiadania czuję się jak bym czytała ,,porządną książkę'' i to znanej lubianej autorki.
Nie mogę przeżyć tego, ze tys jeszcze książki nie napisała ;(.

umc__

Uwaga ogólna - Teraz nie opłaca się drukować na papierze skoro od razu można w sieci;)

umc__

musze coś napisać bo zaraz tu się posty wykończą:)
Bea, bardzo się cieszę że wreszcie coś napisałaś:) łatwo nie było ale opłacało się, co nie??:)
LG, moje kości kolanowe strasznie mnie bolą od składania ci pokłonów...:) mogę wstać?:D:D:D booth szukający swojego munduru, chcę to zobaczyć na ekranie!

kgadzinka

a jeszcze takie pytanko do wszystkich, którzy widzieli już trzecią i są w trakcie 4 serii... nie brakuje wam słynnej maszynki angeli z żółtym światełkiem i pyłkiem? zdaje się, że nosiła ona nazwę "Angelator" ale nie jestem pewna:) bo ja bardzo za nią tęsknię...

kgadzinka

Nie przypominam sobie tej machiny z epizodów 4 serii, ale z pamięcią u mnie bywa różnie...

_LG_

Angelator był w 4x08 podczas pokazywania zgniatania samochodu i człowieka w środku

BTW, Booth jest wtedy w czarnej koszulce i marynarce, norrrmalnie palce lizać ;DDD

piegza

To wiesz teraz, dlaczego nie widziałam Angelatora;DDD

_LG_

:::DDD

piegza

Kontemplowałam garderobę;DDDD

ocenił(a) serial na 10
_LG_

LG masz talent pisarski, świetnie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

ocenił(a) serial na 8
_nn_

zgadzam się ;] Jesteś niepokonana, przynajmniej tutaj w pisaniu.

ocenił(a) serial na 10
Mino

O kurczę. Widzę, że... że Z4 zbliża sie ku końcowi... i to bardzo szybko.
LG - genialne, totalne i spektakularne. Coż moge więcej? Wiem co moge.. poprosic.. o więcej ;D kiedyś, jak bedziesz miała pomysł.

czekam na resztę pisarek! ;d

loose_cannon

Dziękuję za wyrazy uznania dla mej skromnej osoby.
LG

_LG_

hehe, czy imprezę już można zacząć? wszak mamy tu dwa wydarzenia do uczczenia: zakończenie 5, i trzeci sezon kości od niedzieli!!! pojęcia nie macie jak się cieszę że nie musimy na niego czekać caaaaały rok, jak na inne seriale... :)

ocenił(a) serial na 10
kgadzinka

Zgadzam się:) Już nie mogę się doczekać niedzieli ( tym bardziej, że zaczynam wtedy ferie xD ) Czyli Z5 został oficjalnie zinaugurowany?/

kgadzinka

Mamy pewne pojęcie, ale pomstujemy na skłonność prezydentów USA do przemawiania w dniu nadawania Bones;)))

ocenił(a) serial na 10
_LG_

LG ty wiesz że jesteś wielka co ja mogę ci jeszcze powiedzieć xD?
Twoje opowiadania zachwycają i te również.


I oto kolejna część bardzo przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale cóż wena nie wybiera dnia xD
Mam nadzieję, że się spodoba ;)
Korekta jak zwykle weredka bardzo Ci dziękuję :*



Wreszcie to się stało. Oto ja Temperance Brennan jestem mężatką z najcudowniejszym mężczyzną, jaki chodzi po tym świecie.

Po tylu przygotowaniach do tej ceremonii. Tylu nerwach i stresie, jakie mnie trzymały przez te przygotowania.

Mimo wszystko było warto. Wszystko było zaplanowane, co do cala.

Ślub był naprawdę piękny.

Cały kościół był pięknie urządzony - po każdej stronie ławki były małe wiązanki z białych róż. Reszta kościoła była udekorowana liliami, które dopełniały cały wystrój i wnosiły dużo radości. Długo nam zajęło wybranie kwiatów, nie mogliśmy się zdecydować, jakie wybrać. Jest tyle pięknych kwiatów, a ślub tylko jeden - musiał być idealny.

Gdy wchodziłam do kościoła, aż dech zaparło mi w piersi, bowiem zobaczyłam go pierwszy raz, gdy był już cały przystrojony. To wszystko było takie piękne.

Widziałam, że niektórzy ludzie na mój widok uśmiechali się. Nie dziwie się, moja suknia była zjawiskowa. O dziwo, nawet mi się bardzo podobała. Cóż w końcu długo jej szukałam.

Szczerze mówiąc, jak zobaczyłam tych wszystkich ludzi zebranych w kościele, trochę się przeraziłam. Nie sądziłam, że kościół będzie wypełniony po same brzegi. Jednak Seeley ma liczniejszą rodzinę niż sądziłam, bowiem cała jedna strona była zajęta przez jego i moich bliskich. Po drugiej stronie zasiedli nasi znajomi oraz osoby z Instytutu. Nawet szef Bootha pojawił się na naszym ślubie.

Gdy tak kroczyłam w stronę księdza pod rękę z ojcem, ujrzałam jego. Wyglądał faktycznie jak mój ,,rycerz w lśniącej zbroi'' w tym garniturze, który wybraliśmy. Wyglądał zabójczo niejedna kobieta chciałaby kroczyć przed ołtarz zamiast mnie.

W końcu powiedzieliśmy sakramentalne „tak”, a obrączki z naszymi inicjałami trafiły na nasze palce.

Przed kościołem zostaliśmy obsypani płatkami kwiatów. Ludzie składali nam życzenia, pełne radości i uścisków.

Rebecca, która była obecna na ślubie również do nas podeszła. Życzyła nam dużo szczęścia, mówiła, że cieszy się, iż Seeley znalazł wreszcie swoją połówkę.

Mówiła, że wiedziała, że kiedyś to się skończy na przysiędze małżeńskiej. Czy to nie dziwne, że wszyscy wiedzieli, a my najpóźniej się zorientowaliśmy?

Chociaż nie sądziłam, że śluby mogą być w porządku, okazało się, że są cudowne. No cóż, trzeba łamać swoje stereotypy.

Mimo, iż początkowo chciałam ślub z mniejszym przepychem, nic bym w tym nie zmieniła. Było idealne.

Potem nastał czas na przyjęcie.

Oj, nie jeden heros nie wychodził z niego o swoich siłach, co prawda widoki były ciekawe, gdy ludzie się tak toczyli za pomocą swoich kolegów.

Nasz pierwszy taniec jako małżeństwo był cudowny, ale przecież czemu miał by nie być?

Po tylu lekcjach tańca wszystko było tak dopracowane, że nie mogło się nie udać. Choć początki były trudne.

Potem były przeróżne zabawy, jakie mają miejsca na ślubach, nawet nie sądziłam, że ludzi może coś takiego cieszyć, choć z drugiej strony, było to całkiem zabawne. Nawet ja na chwilę zapomniałam, że jest antropologiem z doktoratami i bawiłam się, ale w końcu to mój ślub, czyż nie?

Teraz pojechaliśmy odpocząć. Podróż poślubna.

Ten miesiąc miodowy będzie udany, wybraliśmy Karaiby, co doradziła nam Angela.

Pora się odstresować, a Seeley na pewno mi w tym pomoże i to z bardzo dobrymi, rezultatami. Ale będzie miał jeszcze pomoc - w końcu słońce i morze mają swoje plusy.

ocenił(a) serial na 10
__Czekoladka__

Czekoladko bardzo fajnie opisałaś ślub.


Pisz dalej.

_nn_

"Ach, co to był za ślub"......... ;)

ocenił(a) serial na 10
__Czekoladka__

Genialnie Kochana!! Gratulacje Parze Młodej xD

Mino

Zdążyłam

Mój ostatni komentarz i opowiadanko w tym zakończeniu

Więc "żegnam" Z4.

W mojej główce jest od huhuhu pomysłów, ale chyba nie zostana zrelizowane.

Króciutke, ale jakos tak wyszło

UWAGA: PRZED PRZECZYTANIEM RADZĘ PRZECZYTAĆ POPRZEDNIE CZĘŚCI

Dedykacja: wszystkie istoty ludzkie z forum

Zazdrość – straszna rzecz. Prowadzi, bowiem ona do wojen, nienawiści i innego zła. Co można zrobić z zazdrości? Wylać na czyjeś włosy klej, spalić czyjeś ciuchy, porysować auto, a nawet zabić. O co można być zazdrosnym? O nowe ciuchy, o ocenę, o pracę. Można też być zazdrosnym o faceta, którego od dłuższego czasu próbuje się chociaż pocałować, a nagle pojawia się laska z jego przeszłości i robi to po krótkiej rozmowie. Tak było w tym przypadku.

Jakaś dziwna siła przyciągnęła pannę Montenegro pod blok pana McGregora. A dokładnie była to taksówką, w której miejsce pasażera zajmowała niejaka Emily. Kobieta wyszła z pojazdu, zapłaciła taksówkarzowi i weszła do budynku, nie zdjąć sobie sprawy, że jest śledzona przez rywalkę. Nawet nie wiedziała, że ją zyskała. Podeszła pod drzwi Shawn’a. Nacisnęła dzwonek. Po chwili drzwi się otworzyły i on się ukazał. Po krótkim czasie obaj zniknęli w mieszkaniu. Angela przyglądała się wszystkiemu. Potem zostało jej tylko jedno – czekać. Miała nadzieję, że to nie będzie zbyt długo trwało. Przykucnęła na schodach wpatrzona w drzwi mieszkania Shawn’a. Gdy spróbowała wstać nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Wyjęła komórkę, by sprawdzić godzinę.
- „Tak długo mogą robić tylko jedno” – pomyślała – „Nie…”
Postanowiła jeszcze poczekać. W końcu zrezygnowana wróciła do domu.

Następnego dnia Shawn spóźnił się do pracy. Mało tego – złożył rezygnację. Dla Angeli wszystko było jasne. Nie myliła się.
- Shawn, co ty wyprawiasz? Tak nagle? Ale.. – Booth trochę się zamotał – Ma to coś wspólnego z…
- Cicho. Mam powody - odpowiedział Shawn i odwrócił się.


Siedzieli u niej. Jak zwykle jedli chińszczyznę.
- Nie dziwi Cię to nagłe odejście Shawna?- zapytała Brennan
- Porozmawiajmy o czymś przyjemnym. Chociaż nie. Zapomniałem, że nie masz telewizora.
- Znowu zaczynasz? A wracając do Shawna, zastanawia mnie dlaczego nazwał idiotą kogoś, o kim tak naprawdę nic nie wie.
- Rzeczy należy nazywać po imieniu. Sully też jest idiotą.
- Co?
- Pomyślmy, wybrał Karaiby zamiast Ciebie.
- Ty być postąpił inaczej?
- Pomyślmy: skąpo ubrane tancerki albo pani antropolog. Biorę urlop.
- Czyli ty też jesteś idiotą?
- My nie jesteśmy razem. – odparł - „Czyli jestem idiotą” - pomyślał

Bea_przerwa_Alex

hura, zdążyłaś:) a nie mówiłam że wyjdzie?:)

ocenił(a) serial na 10
Bea_przerwa_Alex

GENIALNIE!!!GENIALNIE!!GENIALNIE!! Na prawdę GRENIALNIE xD

ocenił(a) serial na 8
suerte_2

Bardzo fajnie Lg, Beatka naprawdę śliczne ;].
Czekam na cedeki extra.

ocenił(a) serial na 10
Mino

Bea? Ge-nial-ne . Nic dodac, nic ując ;D

Mino

dobry wieczór,
Kochane moje i, ewentualni, Kochani, niewiele Wam mogę dać, jak śpiewał pewien długowłosy pan, ale co mogę dać, to daję z całego opętanego walntynkami serca.


PROLOG a la piegża, czyli co się wydarzyło dwa miesiące i jeden dzień przed Pilotem...

To był ten najgorszy dzień w roku. Ten wyliczony przez naukowców, nie pamiętam daty, ale to był ten, w którym z mężczyzną nie chce współpracować nawet jego krawat, mikroskop buntuje się przeciwko naukowcowi i za diabła nie chce uzyskać stuprocentowej ostrości, a badane próbki ciągle się wiercą...

Nic dziwnego, że tego dnia skończyło się coś, co tak ciekawie się zapowiadało...

dzień przed najgorszym dniem w roku

Agent specjalny FBI Seeley Booth przystąpił tego dnia do współpracy z doktor Temperance Brennan.
Szefostwo FBI się zgodziło, uznało, że ten świetny agent potrzebuje odmiany.

Ostatnia sprawa, w której brał udział, skończyła się niestety klęską. Booth i jego partner nie zawinili. Nikt nie wiedział o umoczonym agencie, który był współpracownikiem mafii. W ostatniej chwili jednostka specjalna odbiła mężczyzn, ale dla jednego z nich było za późno. Booth widział śmierć swojego partnera, którego na jego oczach wcześniej bestialsko torturowano.

Po długim urlopie Seeley skontaktował się doktor Brennan. Miał złe przeczucia w związku z jej dziwnym imieniem. Okazały się uzasadnione. Arogancka, odpychająca, do bólu rzeczowa i oschła – tyle pamiętał po pierwszym spotkaniu. Pewnie by się zniechęcił, gdyby nie był wytrawnym agentem FBI, który przesłuchiwał już tak wielu ludzi, że czytał w nich jak w otwartej księdze. Nie od razu to zauważył, bo uderzył go najpierw jej ostry ton głosu i surowość wypowiedzi. Dopiero chwilę później zwrócił uwagę na jej jasne oczy. Patrzyły w niego odważnie, z zaciekawieniem i jakoś tak...zachłannie. Ze zdumieniem stwierdził, że jej się podoba – źrenice nie kłamią. Jednakże jej sposób bycia przeczył temu, co agent dostrzegł w zwierciadłach duszy młodej pani naukowiec. Do końca rozmowy była niezbyt uprzejma, odnosiła się do niego z wyższością, kompletnie nie reagowała na żarty i w ogóle szybko zakończyła spotkanie.

Właściwie to jemu też się spodobała. Na swój sposób, oczywiście. Ponadprzeciętnie przystojnemu agentowi podobało się to, że nie była jak inne kobiety, które na jego widok od razu zaczynały podchody, umizgi, przewracanie oczkami i żarty na temat zabaw fajnymi latarkami chłopaków z FBI. Była inna niż inne. Taka prawdziwa doktor od kości – „Bones”.

Następnego dnia, tego najgorszego w roku, nie było już tak fajnie.

Rano agent przyszedł do Jeffersonian z bólem głowy, w zbuntowanym krawacie, ze świadomością, że jego ukochany VAN w każdej chwili może rozkraczyć się na drodze.
Doktor Brennan była w swoim stałym humorze, czyli pozbawiona go doszczętnie i na amen.
Jej dziwny asystent rozmawiał z nią w jakimś wymarłym języku, dlatego zirytowanemu tym wszystkim agentowi wyrwało się parę jęknięć oraz nieprzychylnych komentarzy i złośliwości na temat pozaziemskich zdolności ludzi określanych mianem naukowców. Booth miał szczęście, że najpierw poinformowała go o swoich ustaleniach dotyczących wszystkiego, co dało się wyczytać ze szczątków i ich okolic, bo po jego kolejnej krytycznej uwadze okraszonej dodatkowo odrobiną kretyńskich żartów z jej prób wymuszenia na nim udziału w śledztwie i przesłuchaniach podejrzanych, Brennan wybuchła taką złością, że jeszcze jej w takim stanie w Jeffersonian nie widziano. Na próżno agent jak dźgnięty ostrogą rumak zaczął ją przepraszać i rozbrajać swoim boskim uśmiechem, kobieta na przemian krzyczała i wymachiwała rękami lub syczała przez zaciśnięte zęby słowa znieważające wszystkich niezbyt inteligentnych mężczyzn, szczególnie agentów instytucji rządowych, których ostatecznie określiła mianem „puste czerepy”. W końcu zeszła z platformy i jak żadna mordu harpia, udała się do siebie, tupiąc i machając rękami.

Gdyby mogła, udusiłaby tego chama i ignoranta własnymi rękami.

Siedziała za biurkiem i gapiła się w czarny ekran komputera. Spostrzegła, że staje w drzwiach. Spojrzała na mężczyznę, który z naprawdę cudownym uśmiechem na twarzy uważnie się jej przyglądał.
- Wyjdź – warknęła.
Poszedł.

Po południu przyszedł jeszcze raz, aby się pojednać, ale doktor Brennan nie było. Od doktora Goodmana, jej szefa, dowiedział się, że właśnie wzięła dwumiesięczny urlop i wylatuje zaraz do Gwatemali na dwa miesiące.
Na lotnisko przybył, gdy już siedziała na pokładzie samolotu. Komórkę miała wyłączoną. Kombinował, jak tu zatrzymać samolot wykorzystując wszelkie możliwe procedury FBI, ale gdyby to zrobił, podpadłby dzisiaj znowu, tym razem Agencji.
Przeklinając ten cholerny dzień i swój cholernie niewyparzony jęzor oraz cholernie porywczy charakter swej niedoszłej partnerki, udał się do ulubionej knajpy na drinka, przysięgając sobie w duchu, że po jej powrocie za każdą cenę naprawi popsute stosunki z Brennan, bo to właśnie jej zawdzięczał dzisiejszy sukces w rozwiązaniu cholernie trudnej sprawy.

Siedząca w samolocie Temperance, powtarzała sobie długo litanię przewinień, za które nigdy więcej nie da się wciągnąć w żadną współpracę z jakimkolwiek agentem. Na pierwszym miejscu listy był zasada: „Żaden cholerny zezowaty goguś, choćby nawet agent FBI, nie będzie mnie nazywał „Bones”, do cholery!”. Jeszcze długo zgrzytała zębami, gdy przypominał jej się ten dzień, który nieprzypadkowo obiektywnie zdiagnozowano jako najgorszy w roku.

I jeszcze dłużej przeklinała, w duchu, cholerny upał, cholerne problemy z wodą, cholerne pobudki.
W ciągu dnia, gdy było jej przeraźliwie ciężko, zamykała na chwilę oczy, żeby to zobaczyć. By przywołać obraz z powtarzającego się od kilku dni snu: uśmiech mężczyzny stojącego w drzwiach jej gabinetu.
Ciekawe, czy...? Czy...? Pewnie nie....
Cholerne pobudki.

Mino

ktoś musi to zakończyć
to będę ja

Mino!!!!!!! jesteś gdzieś??????? przybywaj!!!!!!

CZWARTY TYSIĄC