Niby wszystko jest jasne...
Motto tego tematu: GIRLS JUST WANNA HAVE FUN.
Tutaj znajdziesz opowiadanka, etiudy, szkice, eseje i scenariusze zainspirowane Bones. Dołącz do Nas – czytaj, pisz i komentuj.
Jeszcze coś krótkiego na dobranoc:)
XXVI
- Mówiłam, żeby dawkować powoli – mówi ze śmiechem Bones. Patrząc na przyjaciół. Ich miny są rewelacyjne – Angela poparz co narobiłaś teraz przez tydzień się nie odezwą.
- Kochana my to mamy jeszcze do pogadania jak mogłaś mi nic nie powiedzieć?
- Sama nie wiedziałam dopóki nie wylądowałam w klinice. Tam zrobili mi podstawowe badania i się okazałe, że już nie jestem sama.
- Ej ale dzieci się z powietrza nie biorą, prawda? Ja wiedziałam, że coś przede mną ukrywasz ale … o w mordę ja wysiadam…
- Hej a może byście tak coś powiedzieli – mówi Booth.
Pierwsza otrząsnęła się Cam
- Gratuluję wam, nadal nie mogę uwierzyć. Prędzej bym powiedziała, że …
- Dr Brennan ja nie wiem co powiedzieć jestem w szoku. Tego się po pani nie spodziewałam – Caroline odzyskała głos
- To nie wiarygodne – mówi Zack
- Hej, co jest? Czy ja jestem aż takim potworem? Niezdolna do żadnych uczuć. Dzięki wam serdeczne – wstaje i wychodzi
- Przesadziliście – Booth podnosi się i jak najszybciej potrafi idzie za nią
- Tempe, zaczekaj. Oni nie myślą o Tobie źle po prostu są zszokowani
- Macie racje, jestem zimna jak lód. Nie zdolna do ciepłych uczuć. Wracaj na przyjęcie jest bardziej na twoją niż na moją cześć – podchodzi do niej chce ją objąć, odsuwa się od niego – chcę pobyć sama, idę na spacer.
Booth wraca do nich.
- Tym razem przesadziliście. Może najpierw byście pomyśleli a potem wyjeżdżali takimi tekstami? Nawet nie wiecie jak ona się zmieniła. Proszę was zanim cokolwiek przy niej powiecie pomyślcie dwa, nie dwa ale dziesięć razy – wychodzi
- No to daliśmy popalić. Idę jej poszukać – mówi Angela
- Nie, ja z nią porozmawiam – odzywa się Zack
Wychodzi na zewnątrz. Znajduje ją w altanie ogrodowej.
- Dr Brennan chciałem przeprosić nie powinienem tak mówić, przepraszam. I nigdy nie myślałem, że jest pani oziębła. To pani przyjęła mnie do instytutu, okazywał zrozumienie, kiedy inni drwili. A agent Booth świata poza panią nie widzi. I pani poza nim też. Nie, proszę nie zaprzeczać.
- Mylisz się ja nie umiem kochać. Jestem …
- To pani się myli pamiętam pani słowa „Nie rozumiesz, że ja nie chcę Jego narażać na niebezpieczeństwo?” to najbardziej świadczy o tym jakim uczuciem pani jego darzy. Ktoś kto boi się o czyjeś życie bardziej niż o swoje musi tego kogoś bardzo kochać. Widziałem panią, to ja panią znalazłem w jego mieszkaniu i tego widoku nigdy nie zapomnę. To świadczy tylko o ogromie miłości jaką ma pani dla niego. Jeszcze raz przepraszam za siebie i za nas wszystkich. My po prostu musimy przyzwyczaić się do nowej dr Brennan.
Nic nie odpowiedziała. Siedziała zapatrzona w dal. Nawet nie wiedział czy do niej to dotarło. Wrócił do środka. W jadalni panowała kiepska atmosfera. Przyjaciele czuli, że przesadzili. Będzie ciężko to naprawić…
- I co? – pyta Cam
- Nie wiem czy to coś dało…
- Idę do niej – Angela podnosi się.
- To chyba nie jest dobry pomysł. Ona musi się z tym sama zmierzyć. Sama zrozumieć. Inaczej każdy nawet najmniejszy żart będzie dla niej kolosalnym problemem. Powinniśmy dać jej czas.
- Jakbym ją nie naciskała to…
- Daj spokój Ange – prosi Jack – Sweets ma rację…
Zrezygnowana siada z powrotem. I tak piękna impreza skończyła się fiaskiem.
Booth leżał nie mogąc zasnąć, czekał na nią. Weszła do sypialni. Położyła się obok niego i mocno przytuliła. Objął ją swymi ramionami i zasnęli.
JUż miałam kłaść się spać i mysle sobie "a wejdę, zobacze i tak napewno nic nie bd" A tu taka niespodzianka :)) Izalys świtenie świetnie ;)) Szkoda że to się tak skończyło, ale coż.. :)) Czekam oczywiście na cdk :))
Nioniu - Teraz już nie płacze ;p Kładzie się ze mna i mam nadzieje że pierwsza nie zaśnie, tylko podsunie mi jeszcze jakies pomysły :)) I jeszcze raz nie ma za co :))
A teraz dobranoc Wszystkim :)))
VI.
-czy to pewne?-spytała oburzona
-tak. -odparła camille
-moglibyście nie mówić boothowi? nie jestem pewna jak zareaguje.
-dobrze, nic nie powiemy.
-o czym?-spytał nadchodzący agent
-nie ważne. -rozeszli się , zostawiając ich samych. spojrzał na wyniki DNA
-co? to chyba niemożliwe... nie mogę w to uwierzyć.
-to prawda. booth, policja już go zatrzymała. nic mi nie grozi.
-pewnie że nie, strzelał do mnie. to ja powinienem oberwać.
-nie mów tak! nie obwiniaj się o to. to nie jest twoja wina. rozumiesz?
-tak. ale jak on mógł? nie spodziewałem się tego. nie lubilismy się ale...
-wiem. mi też trudno uwierzyć że to on strzelał.
-sully... myślę ze był po prostu zły na mnie, ze jestesmy razem. nie mógł skrzywdzic ciebie bo za bardzo cie kocha. chciał mnie zabić, ale chybił i pocisk trafił ciebie.
sully został skazany za próbę morderstwa agenta FBI i bones. teraz wiedziała że więcej go nie zobaczy, i cieszyło ją to.
-idziemy?-spytał booth-muszę odebrać parkera ze szkoły. obiecałem mu lody, pójdziesz z nami?
-jasne.
świetnie się bawili w swoim towarzystwie. nie skończyło się jednak na lodach-potem było kino, spacer i pizza. wykończony parker spał na jej kanapie. oni siedzieli w kuchni popijając wino. była wykończona -tyle wrażeń na jeden dzień.
-o czym myślisz?-spytał. była zamyślona i nieobecna.
-myślałam o tym, jak bardzo można się pomylić w ocenie człowieka. uważałam sullego za przyjaciela, zakochałam się w nim, rozważałam nawet wyjazd. a okazał się przestepcą.
-ale na szczęście nie jest tak w każdym przypadku. w moim sie chyba nie pomyliłas co?
-oj... pomyliłam się. -zbiła go z pantałyku.-na początu uważałam cie za zarozumiałego dupka w pasiastych skarpetkach. w dodatku za takiego, który myśli że wszystko mu się należy.
-a teraz?
-teraz nie. jesteś wspaniały. wtedy też byłeś tylko nie znałam cie. a ty co sobie o mnie pomyślałes jak sie poznaliśmy?
-uważałem cie za kolejnego zezulca, bez poczucia humoru. teraz nie jestes zezulcem. jestes wspaniałym antropologiem-uśmiechnął się łobuzersko.
poszli spać jednak on niemógł zasnąć. myślał o wydarzeniach z przeciągu ostatniego tygodnia. prawie ją stracił, a teraz lezy obok niej i patrzy jak śpi. jestem szczęściarzem -pomyślal-i to wielkim. wiedział juz co chce zrobić, wiedział też jak. w koncu udało mu się zasnąć.
-bones!-zawołał z kuchni. -śniadanie-zwlokła się z łózka i poszła do kuchni. booth przygotował jej posiłek. w wazonie była piękna stokrotka.
-narezszcie wstałaś. ile zjesz?-spytał nakładając naleśniki
-2.
gdy zjadła wpatrywała się w niego pijac kawe. gdy on również skończył ujął jej dłoń w swoją i powiedział,
-bones ślicznie dzis wyglądasz. całą noc o tobie myślałem. nie musiałem zastanawiać się długo zeby wiedzieć czego chce.
-do czego zmierzasz?-przerwała mu
-cssss. chce ci się oświadczyc.-zobaczył jej zaskoczoną mine.uśmichnął się i spytał-temperance brennan wyjdziesz za mnie?
nie zastanawiała się długo. wiedział jakie ona ma podejście do ślubu, uważala że jest to zbedna ceremonia, ze gdy sie kogos kocha nie ważny jest dokument. ale dla niego gotowa była to zrobić, bo wiedziała ile to dla niego znaczy.
-tak-pisnęła .
-ślub weźmiemy na wiosnę. albo nie, po co czekać 4 miesiące, weźmy go w tę sobotę.
zajęli się planowaniem ślubu. i żyli długo i szczęśliwie. koniec
#. specjalnie dla nioni dłuższa końcówka ;P
a co do mojego gg. to podam ci popołudniu, bo teraz sie spiesze. ;P
Izalys no fajne przyjęcie fajne.myslalam ze wszyscy beda sie cieszyc a tu taka sytuacja. czekam na cdk
Zakrencona slub? czekam na epilog i opis tej ceremoni. ktore to juz opowiadanie skonczylas? bo juz troche sie tego nazbieralo. dziekuje za dedykacje
nie wiem które to. kiedys je policze. ;D
teraz pisze cos nowego. tego jeszcze nie próbowałam. ;D
masz moze nasząklase albo epulsa? bo moje gg nie działą. musze sobie sciagnac. a to moze potrwac trochuu ;(
to nie jestem ja. mam na imie monika i mieszkam w brzegu
wpisz imie monika miasto brzeg plec kobieta i przedzial wiekowy 15-16 lat i czarno-biale zdjecie to jestem ja mam 244 znajomych powinnas znalezc
haha.;p mi sie wyswietliła inna monika. wpisałam brzeg jako nazwisko. oglądam zdj. i myśle sobie. czy to na pewno ona? haha xD
haha ;P oglądam profil patrze na wiek -25 lat. myśle eej.
patrze w foty, każde w miniówie, w kabaretkach normalnie załamka.;p
;P
haha ;P na początku wysłałam do niej zaproszenie (juz anulowane). haha zastanawiałam sie czy ktoś wypina prawie nagi tyłek do aparatu siedzi na forum ;P od razu anulowałam zaproszenie
Mogę się zareklamować? :>
http://www.fanfiction.net/s/4990263/1/Pocztowki_z_drugiej_strony
http://www.fanfiction.net/s/4990263/2/Pocztowki_z_drugiej_strony
Dwa rozdziały. Zapraszam do czytania:D.
Dai świetne ;P
dla moich krejzooli ;D
I.
jadła właśnie kolację z boothem gdy rozległo się pukanie do drzwi.seeley poszedł otworzyć. zdziwił się gdy ujrzał na progu dwóch agentów FBI.
-jest dr.Temperance brennan?
-jest.-zaprosił ich gestem do środka
-co was sprowadza ?-spytała
-mamy nakaz pani aresztowania-pokazał jej świstek papieru i zakuł w kajdanki odczytując jej prawa.
-słucham? niby pod jakim zarzutem?-spytał seeley
-pod zarzutem morderstwa Richarda Drowna.
-słucham? nikogo nie zabiłam.booth-krzyknęła gdy była już na korytarzu.
-nie martw się. to jakieś nieporozumienie.
niestety to była prawda. siedzieli właśnie na sali sądowej, czekając na werdykt. booth wierzył w to co mówi-ze to nie ona zabiła. tylko z kąd się wzieły jej odciski palców na narzędziu zbrodni i jej dna na ciele ofiary? zastanawiał się.
sąd skazał ją na dożywocie bez możliwości wyjścia warunkowego . łza płynęła po jej policzku, wiedziała ze juz nigdy nie zobaczy bootha i przyjaciół-chyba że przez szybę. czuła jednak ze będą przychodzić coraz rzadziej i w końcu nie zobaczy ich wcale.
przewieziono ją do więzienia dla kobiet, gdzie miała spędzić resztę swego życia. booth odwiedził ją następnego dnia.jadąc do niej wspominał sprawę którą niedawno rozwiązywali-zabójstwo drowna. FBI znalazło stary rewolwer z odciskami i ślady dna-wyniki miały być wieczorem. pojechali do niej na kolacje i okazało się ze to ona. nikt nie wierzył w jej alibi-powiedziała ze była w domu,a nikt nie mógł tego potwierdzić.
siedziala w kącie celi na swoim łóżku. łzy ciekły jej po policzku-starała sie je opanować ale nie mogła. nie powiedziała nikomu ze znalazła coś w dna-substancje do przechowywania próbek. ktoś ją wrabiał wiedziała nawet kto. nie mogła powiedzieć boothowi-listy i rozmowy były podsłuchiwane. wiedziała ze gdyby tylko opuścił mury więzienne-zginąłby. tego by nie zniosła, dlatego postanowiła milczeć.
rozpłakał sie gdy ją zobaczyl. była blada i wykończona. siedziała przed nim smutna w pomarańczowym stroju. ona także zaczęła szlochać.
-cześć bones-resztkami sił starał się uśmiechnąć.
-cześć.
-jak się czujesz?
-koszmarnie. -zauważył ze nie spała całą noc. nie dziwił się jej-a ty?
-nie lepiej. muszę coś wiedzieć, zabiłaś go?
-odpowiedz sobie sam. czy według ciebie mogłabym to zrobić?-zrozumiał że nie.
-rozumiem. ange chciała do ciebie dzisiaj wpaść.-odparł. przyłożyła ręke do szyby on także to zrobił.
-strasznie za wami tęsknie.
-chciałbym cię przytulić-powiedział smutno
-niestety, na to pozwalają tylko małżeństwom.-zdobyła się na słaby uśmiech
-porozmawiam z caroline, moze załatwi nam spotkanie.
-musicie kończyć-powiedział strażnik i zabrał ją nie pozwalając im się pożegnać.
Biedna Temp, mam nadzieję, że Booth udowodni że ona jest niewinna i wyjdzie z więzienia:)
nn :
-a kto powiedział że ona jest niewinna? hihihi ;P
to się dopiero okaże. może na końcu opowiadania napiszę. "cieszyła się wolnością, ale sumienie ją gryzło. okłamała bootha-to ona zabiła drowna"
i coo? hihi xD a na to wyjście to ja bym nie liczyła tak szybko. trochę to potrwa... o ile to się zdarzy ;P
Ooo wowcik... Zakrencona Cudne to opowiadanie :)) A co do tamtej końcówki tez cudna :)) Czekam na cedeka :))
II.
-no nie wiem.-odparła caroline
-proszę cię, chociaż na kilka minut.
-dlaczego to dla ciebie takie ważne?
-mam wrażenie ze to nie ona jest winna. moze nie chciała mi powiedzieć przy strażnikach? nie wiem. ale nawet jeśli nie, to i tak muszę z nia porozmawiać, przytulić ją, powiedzieć że wszystko bedzie dobrze-powiedzial i rozkleił się. prokurator przytuliła go.
-nie płacz, wszystko jakoś sie ułoży. spróbuję zrobić co w mojej mocy.
wyciągnęła komórkę i zadzwoniła. zawzięcie z kimś dyskutowała.
-pół godziny wam starczy?
-jasne. jesteś bogiem. -uśmiechnął się.-kiedy?
-za dwa dni. musisz poczekać. ale chyba warto?-spytała ale jego już nie było.
nie mogła zasnąć. leżała i myslami blądziła wokół swej przyszłości. czy tak będzie juz zawsze? nie bede widywała przyjaciół? bede tkwiła w więzieniu, z kobietami które patrzą na mnie jak na kawał mięsa? już prawie spała gdy poczuła że ktoś dotyka jej tyłka. przerażona odwróciła się i zobaczyła współlokatorkę, jesli mozna to tak nazwać.
-dasz mi to czego chce? czy muszę zabrać ci to siłą?-spytała nie zabierając ręki.
bones złamała jej nadgarstek. wiedziała że to ją powstrzyma-na jakiś czas. ona-kobieta w mniej więcej jej wieku wymierzyła jej siarczysty policzek.
bones krzyknęła-straznik przybiegł prawie natychmiast. zauwazył bijące sie kobiety i rozdzielił je natychmiast.
zabrał temperance do izolatki, miała tam zostać na kilka dni . po drodze "niby przypadkiem" dotknął jej piersi. kobieta czuła się upokorzona-podobna sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie w następnych dniach. czekała na spotkanie z boothem, wiedziała ze jej stamtąd nie zabierze, ale chciała zobaczyć kogoś komu ufa.
on także czekał niecierpliwie na to spotkanie. był w pokoju podobnym do tych w których przesłuchuje się podejrzanych, oczekując jej przyjścia.
gdy wreszcie się zjawiła zauważył jak się zmieniła. włosy w nieładzie, nieumalowana, wykonczona. w jej oczach widział strach, pierwszy raz od kiedy ją poznał. usiedli naprzeciwko siebie.
-witaj-powiedział z lekkim uśmiechem-ciesze sie ze cie widze
-cześć. widzę carolina się zgodziła. -uśmiechnęła sie niepewnie. zauważył jedno, ze od czasu gdy go zobaczyła nie spojrzała mu ani razu w oczy.
-tak. cos się stało?-spytał przykrywając jej dłoń swoją. od razu wzięła ręke i schowała po stół. wzrok utkwiła w blacie.
-nie, nic.
-powiedz mi kto cię skrzywdził!-krzyknął-proszę-dodał błagalnym tonem.
-nie. to nie ma znaczenia.
-nie dla ciebie. mam wrażenie ze czegoś mi nie mówisz o Richardzie. znalazłaś coś prawda?
nie mogła mu powiedzieć. kamery były skierowane prosto na nią. domyślą sie-pomyslała
-nie. -jej oczy wyrażały cos innego. wiedział że boi się mu powiedzieć.
-mogę cie przytulić?-miał nadzieje ze powie mu to na ucho
-tak, -wstała a on chwycił ją w ramiona. oboje zaczęli łkać.
-wrabiają mnie. wiem kto ale nie powiem ci teraz. odrazu się domyślą jeśli po tej wizycie go zgarniesz. i zabiją cię.-szepnęła
-caroline nie załatwi nam drugiego spotkania. a to nie jest rozmowa na telefon. mam pewien pomysł-szepnął
-jaki?-spytała z nadzieją
;P
Kobitki, jesteście tak płodne, że nie wyrabiam z czytaniem xDxDxD Zwarcie na synapsach xDxDxD
Wszystkie opka super, tylko gdzie seks, ja się pytam, gdzie ten seks?????
(Uprzejmie informujemy, iż autorka powyższego posta jest niepoczytalna z powodu nadmiaru czekolady w organiźmie...)
zakrencona cos ty wymyslila bren w wiezieniu? ale bedzie jesli to jednak ona to by bylo nizle. czekam na cedeka
hm pewnie jalies lipny akt malzenski lub cos w tym stylu:)
Booth ma fantazje:)
w jak to sie zaczelo niedlugo dalszy ciag opowiesci
B&B forever:)
blisko blisko. ;P
III.
-jedynym wyjściem jest wizyta małżeńska.
-ale my nie mamy slubu, chcesz sfałszować taki dokument?
-nie. dlatego musimy wziąść ślub, pozwalają na to w więzieniu.
-booth. ale my...-zamknął jej usta pocałunkiem. gdy się od niego oderwała mrugnął okiem,i uklęknął chwytając ją za ręke.
-temperance wyjdziesz za mnie?-uśmiechnął się łobuzersko.
-tak. -odparła a on przytulił ją.
-pogadam z caroline, ślub załatwimy jak najszybciej.nikomu nie mozemy o tym powiedziec bo sie wyda. powiesz mi kto to na wizycie małżeńskiej.
-booth. tam tez są kamery.-odparła nie mogąc się powstrzymać od śmiechu
-no i co? powiesz mi na ucho-uśmiechnał się
-ale nie sądzisz ze to będzie troche dziwne? noc poślubna a my tylko stoimy przytuleni?
-masz rację. bedziemy musieli albo się ze sobą przespać, albo bardzo dobrze to udawać.
-słucham?
-to chyba niewiele za uniewinnienie. a z resztą, ciesz się że masz takiego partnera jak ja. co jesli byłbym łysiejącym, grubym agentem po 50-ce?
-masz rację. mogło być o wiele gorzej-odparła z uśmiechem
-słucham?-udawał oburzenie-mowisz jakby już było źle.
-koniec wizyty-oznajmił strażnik zakuwając ją.
-do zobaczenia kochanie!-krzyknął za nią
rozmawiał właśnie z zezulcami na temat sprawy.
-muszę wam coś powiedzieć. poprosiłem brenn o ręke.-usmiechnął się. wiedział ze jego przyjaciele tak jak i on nie wierzą w winę bones.
-przez telefon?-spytali
-coo? widziałem się z nią. caroline załatwiła mi kilka minut.
-tak? kiedy ślub?-spytała zaciekawiona ange. wiedziała ze kiedys to nastapi, jednak nie myslala ze w takich okolicznościach.
-niebawem. niestety chyba nie bedziemy mogli nikogo zaprosić.
-szkoda. ale i tak gratulujemy-odparli.
oboje z niecierpliwością czekali na dzień ślubu. nie chodziło im jednak o to że bones wyjawi boothowi kto ją wrabia. wiecej myśleli o nocy poslubnej, którą juz niedlugo spedzą razem...
haha ;P i co podoba się dziewczęta?
mmm ;P cieszę się ze sie podoba ;) wkleję jutro o 15. ;P czyli jak przyjdę ze szkoły ;//
powiem wam ze mogłam w dalszych częsciach bardziej rozwinąć akcje, ale stwierdziłam że za bardzo się juz wycierpiała. a może jemu zrobić krzywdę? niee ;/
XXVII
Booth leżał nie mogąc zasnąć, czekał na nią. Weszła do sypialni. Położyła się obok niego i mocno przytuliła. Objął ją swymi ramionami…
Długo nie mogła zasnąć, zastanawiała się nad słowami Zacka. Czy ja naprawdę potrafię kochać? Oddać się komuś tal całkowicie do końca? Niewiele pamiętam z tamtych dni. Ale Zack mnie nigdy nie okłamał, zawsze mówił prawdę nawet tą najboleśniejszą dlatego się tak dobrze rozumieli od samego początku. Chyba muszę ich przeprosić. Ja już się przyzwyczaiłam do dzieciątka i Seel też. Zresztą on zawsze mnie rozumiał i miał w sobie tyle cierpliwości zawsze… po prostu zawsze mnie kochał. Teraz to dopiero do nie tak naprawdę dotarło. Musi jeszcze rano pogadać z Caroline co do jej zeznań. To nie będzie łatwa rozmowa…
Zasnęła spokojna i szczęśliwa…
Obudził się o 7:30. reszta na pewno już wstała, przecież zaraz idą do pracy. Nie chciał jej budzić ale chciał z nimi zamienić słówko. Delikatnie uwolnił się z jej objęć i powoli wstał. Po nocy zawsze miał problem z poruszaniem. Po cichu podpierając się ściany wyszedł z pokoju prosto do jadalni.
Już tam byli. Spoglądali na niego niepewnie.
- Dzień dobry wszystkim. Chciałem was przeprosić za wczoraj. Wiem, że nie chcieliście jej urazić. Ja już się przyzwyczaiłem do nowej Bones. Wy dopiero musicie. Przepraszam, tylko błagam nie denerwujcie jej… ona musi dużo odpoczywać i unikać stresów.
- Czy coś jest z nią nie tak? Albo z dzieckiem? – zapytała Cam
- Nie ale na początku miała małe problemy, teraz jest już miarę dobrze.
- Co znaczy w miarę?
- Po prostu chciałem was przeprosić…
- To my chcemy was przeprosić, to nasza wina – mówi Sweets – powinniśmy byli zareagować inaczej tylko to takie niesamowite, że aż nie realne…
- On ma racje – dodaje Caroline – nigdy bym się nie spodziewała, że ona będzie w ciąży i, że do tego będzie się cieszyć…
- Jest szczęśliwa – mówi Jack – co do tego nie mamy żadnych wątpliwości. Przepraszamy Stary głupio wyszło…
- To nie wasza wina. W ogóle wczorajszy dzień był dziwny, obfitował w wiele niespodzianek. Ona to zrozumie tylko dajcie jej czas. Idę z powrotem do łóżka.
- Booth ja zostaje musze z wami pogadać co do procesu ok.?
Wzdycha zrezygnowany, jak jej powiedzieć, żeby nie zeznawała?
- Ok. miłej pracy wam życzę. Aaaa i nie zapomnijcie, że Temp tu nie ma i, że ja nie żyję nadal.
- Na razie do zobaczenia wieczorem. Dzisiaj mamy w planach grillowanie – odpowiada Angela. Booth wraca do sypialni – czuję się strasznie głupio. Najchętniej bym została z nią pogadać. Wiem, że nie mogę bo musze pracować. Źle się czuję po tym co się wczoraj stało…
- Nie tylko Ty – dodają przyjaciele
izalys, mala, zakrencona, charlotte, Super! nie mogę się doczekać! mam nadzieję że jeszcze długo nasze zakończenie będzie miało takie tempo :) ja z okazji ze odwołali nam trochę lekcji a w przyszłym tygodni mam lekcje tylko w pon i wt postaram się coś sklecić... podjęłam już pewne działania :p
Izalys Świetnie:)) czekam na cdk :))
Zweifn już nie moge sie doczekać :)) A dziękuje że mi przypomniałaś żże wolne mamy xd Tez postaram się coś naskrobać ;p
nowa część. mam nadzieję że przypadnie do gustu ;)
IV.
stali naprzeciwko siebie, nie wiedząc co zrobić. kilka godzin temu zostali malżeństwem i teraz mieli okazję by skonsumować związek. booth podszedł powoli do żony i ujął jej twarz w dłonie. nachylił się i pocałował ja namietnie. zdjął marynarkę i położył ją niedbale na krześle. kolejne elementy ich garderoby znajdowały się na podłodze w zawrotnym tempie...
leżeli tak chwilę patrząc w sufit. to co stało sie przed chwilą, było niesamowite i oboje bez wątpienia chcieli to powtórzyć. została mu godzina do wyjścia. odwrócił się i spojrzał na nia.
-i co nie było tak źle?-spytał z uśmiechem
-było wspaniale.-powiedziała całując go w czubek nosa.
oboje przestali udawać gdy tylko znaleźli sie w tym pokoju. nie miało znaczenia to , ze gdy on wyjdzie ona wróci do celi a on do pracy.
-wrabia mnie jego brat-mac.-szepnęła mu do ucha.
-naprawdę? czyli rozumiem że to koniec takich wizyt-odparł z żalem
-a co ma jedno z drugim wspólnego?-spytała całując go-za pierwszym razem to była przykrywka, ale jutro...-całował ją coraz namiętniej...
szukał dowodów i znalazł! bones zostala uniewinniona. wszyscy czekali na nią przed więzieniem. uściskali ją i płakali. nie widzieli się ponad miesiąc. booth odwiózł ją do domu, i zrobił kolację. jedząc spytał:
-co z nami?
-nie rozumiem.-odparła zaskoczona
-nasz związek skończy się razem z końcem wizyt małżeńskich?
-jasne że nie. jestesmy małżenstwem.
-chcesz rozwodu?-spytał oburzony
-nie! myslałam ze warto byłoby poczekać, zobaczyc...
-...czy nam sie uda?
-tak.-odparła zaskoczona
-myśle ze powinnismy razem zamieszkać.-powiedział po chwili
-dlaczego?
-nikt nie wie, ze nasz ślub był sfingowany. znaczy nie był sfingowany. chcieliśmy tego oboje, ale nie z tych względów co większość par.
-masz racje. w końcu niewiele małżenstw mieszka osobno. u mnie?
-wolałbym u mnie.
-ja czułabym sie lepiej u siebie, ty u siebie. jest tylko jedno rozwiązanie...
-masz racje. musimy kupić mieszkanie. najlepiej duże w okolicy instytutu.
-nie to miałam na myśli, ale może być.
-dobrze zajmiemy sie tym jutro teraz chodź spać.
-spać?-spytała zdziwona,
-źle sie wyraziłem. chodź do łóżka-dodał po czym wział ją na ręce i zaniósł do sypialni.
w instytucie przywitali ją przyjaciele-łzami i uściskami.
-strasznie teskniłam.
-my też-odpowiedzieli zgodnie.-i gratulujemy slubu
-skąd wiecie?-spytała zaskoczona
-booth nam powiedział.-odparł hodgins -tak się cieszył że nie mógł wytrzymać.
-naprawdę?-myslala ze robi to tylko po to zeby ja wyciagnac z wiezienia, jednak myliła sie .
wow zakrencona:)
izalys super opowiadanka:)
ja tez mam pomysla na polaczenie B&B :)
w namietnym tancu ich dusz:)
pozdrawiam i zapraszam do mnie na forum:)
dalam rankiem kolejnego cedeka, a wieczorkiem kolejny juz dluzszy:)
pozdrawiam:)
Izalys super fajne opowiadanko czekam na cedeka
Zakrencona czekalam na noc poslubna i sie nie doczekalam-szkoda. mam nadzieje ze jakos mi to wynagrodzisz. czekam na cdk
V.
booth właśnie szedł w jej kierunku. na przywitanie całowali się namiętnie a oni przyglądali się im ze zdziwieniem.
-zabieram cie na lunch.
-jasne.
jechali w milczeniu, pierwszy odezwał sie booth
-znalazłem mieszkanie, 2 przecznice od instytutu.
-duże?
-w sam raz. sypialnia, salon,pokój gościnny, kuchnia i łazienka.
-za małe. przydałaby sie jeszcze jedna sypialnia.
-coo? -spytał zdziwiony-chyba nie dla mnie?
-nie. dla dziecka.-zatrzymał sie przed lokalem
-planujesz dziecko?-spytał
-nie planuję, jestem w ciąży.-w odpowiedzi pisnął szczęśliwie i pocałował ją.
-tak się cieszę. kocham cie bones
-ja ciebie też booth.
EPILOG
-córeczko, zawołaj mamusie-powiedział seeley do ośmioletniej dziewczynki.
bones wyszła z domu
-coś się stało seeley?-spytała
-zamknij oczy. -zrobiła co kazał i poszła z nim do ogrodu-otwórz
-kiedy to zrobiliście?-spytała zaskoczona. spojrzała na zasadzone przez nich stokrotki i róze. -są przepiekne.
-przed chwilą. Allison mi bardzo pomogła, prawda kochanie?
-tak,tatusiu.
-dziękuje. córeczko idź się ubrać, zaraz masz lekcje . chyba nie chcesz się spóźnić prawda? -spojrzała na córkę. odziedziczyła bystrość umysłu po niej i czekoladowe oczy po tacie.
-tak mamo.
-gdzie Robert?-spytała bootha-obiecał przyjechać na weekend
-hmmm... chyba jeszcze w drodze. wciąż nie moge sie przyzwyczaić do tego że naszy syn studiuje.
-ja też. szybko rosną. minęło już ponad 20 lat,a czuję jakby to było wczoraj.-spojrzała na męża. mimo sędziwego wieku nadal był przystojny i pełen wigoru.
-kocham cie temperance.-uśmiechnął sie łobuzersko
-ja ciebie też seeley. -powiedziała i ruszyła do samochodu. nigdy nie przypuszczała że będzie mieć dzieci a co dopiero dwoje. zadzwonił jej telefon.
-tak słucham?
-cześć temp.
-oo. witaj ange, miło cie słyszeć. wróciliscie z grecji?-spytała przyjaciółkę.
-tak. jack i dzieci własnie sie rozpakowywują. a co tam u ciebie?-spytała a brenn opowiadała jej o wydarzeniach minionego tygodnia.
KONIEC :)