Witam to znowu ja:)
Dobiegliśmy do 1000 i trzeba było stworzyć nowe forum i ot jest:)
Zamieszczę tu dalsze części opek, których nie skończyłam na tamtym forum, apotem pojawią się nowe:)
Pozdrawiam wszystkich:)
WASZA INES:)
Oczywiście, że pamiętam... Twoich opowiadań nie da się zapomnieć... Ale z Angeli plotkara... Ta opieka Bootha to będzie coś... Z przyjemnością bym chorowała jakbym miała taką opiekę...
rowniez pamietam tamto opowiadanie ;) ekstra opieke bedzie miala Bones... :) fajna rozmowa Angeli z Zackiem... xD super... czekam na cd :)
Podpisuję się pod gronem pamiętająych.., pisz szybciutko Ines cedeka ,bo temat gorący jak temeratura Brennan a my (Twoi fani) wystarczająco długo już czekamy...POzdrawiam
Ciesze się, że się Wam podoba, mam jeszcze dwie podobne rozmowy w planach:) cedek powinien pojawić się jeszcze dziś:D
Oki napisałam:)
Pośpiesznie swe kroki kierowała do gabinetu entomologa, jednak na swej drodze spotkała...
- Angela stało się coś – zapytała pani patolog
- Nie czemu? - odparła. Co jest dzisiaj z Wami nie tak, wszyscy mnie o to pytają – rzekła
- Nie wiem, jak z innymi, ale ze mną jest wszystko jak najbardziej dobrze – sprostowała
- Wiesz Cam, o co mi chodziło – rzekła artystka
- Dobrze rozumiem, więc co się stało – powtórzyła
- Nic, czemu pytasz, mam wąsy - zapytała
- Nie zauważyłam – rzekła powstrzymując się od śmiechu. Ale coś musiało się stać, gdyż Ty zawsze jesteś wesoła, uśmiech nie schodzi Ci z twarzy, ale
- Jakie ale – wtrąciła
- Teraz jesteś jakaś inna, coś masz w oczach takiego...
- Figlarnego – wtrąciła
- Tak, lepiej bym tego nie określiła – odparła dr Soroyan. To co się stało Angela – spytała ponownie
- Nie wiem, jak mam to powiedzieć – odparła. Chodzi o Brennan i..
- Czy to coś poważnego – wtrąciła
- Ale co poważnego – spytała. Nie wiem, ale mam nadzieję, ze tak – psiknęła
- Angela pytałam, czy ta choroba dr Brennan, to coś poważnego – zapytała ponownie
- A o to chodziło – rzekła. To tylko grypa, ale musi siedzieć w domu pod kołdrą, a wiesz co się tam może wydarzyć – zapytała
- Wiem Booth przyniósł mi jej zwolnienie – rzekła. Angela a co ma się dziać w łóżku, ona przecież jest sama, poza tym z gorączką – odparła
- To Booth Ci nic nie powiedział – zapytała
- Nie rozmawialiśmy długo, miałam ważny telefon, a on się strasznie spieszył Angela, a co miał mi powiedzieć – zapytała ciekawa
- A wiesz, gdzie się tak spieszył – odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Nie wiem, ale mam wrażenie, że mi zaraz powiesz i będę już wiedzieć – odparła z uśmiechem
- I tu masz racje złotko – rzekła
- Angela zamieniam się w słuch – oznajmiła powstrzymując się od śmiechu na odpowiedz artystki, która zawsze ją rozśmieszała
- Booth spieszył się do Brennan – powiedziała na jednym wydechu
- Dobrze domyśliłam się, w końcu jest tam sama – rzekła Camilla nie rozumiejąc sensu wypowiedzi panny Montenegro
- Ale już nie długo będzie tam taka samiutka, jest ktoś kto się nią zajmie i wyleczy – odparła Ange
- Lekarz – spytała
- Nie – pokiwał przecząco głową
- Pielęgniarka – dodała Cam, na co Ange znów pokiwała przecząco głową. Russ, Angela nie baw się ze mną w zgadywanki – poprosiła
- Więc tą osobą jest nasz agent, Seeley Booth we własnej osobie – oznajmiła
- O nim nie pomyślałam – odparła zaskoczona, ale to dobry pomysł chyba...
- Chyba, to jest świetny pomysł Cam – wtrąciła artystka
- Wiesz to może być dość zaskakujące rozwiązanie – powiedziała patolog
- Wiem, i bardzo się ciesze z tego – rzuciła. Wiesz oni sami, w jednym mieszkaniu
- Angela chyba Twoja wyobraźnia za bardzo działa – rzekła. Chyba nie boisz się, że się pozabijają- zapytała Cam. Martwisz się o nich - dodała
- Skądże, ja się za nich cieszę – odparła.
- Booth zajmie się nią, jak należy, nie musisz się o nich martwić – rzekła. Dr Brennan szybko wyzdrowieje i wróci do nas – dodała
- Wiesz ale tu chodzi Bootha i Brennan, tam to się...
- Tak Angela zrozumiałam, ale co w tym dziwnego, że Booth zaopiekuję się dr Brennan – wtrąciła Cam
- Hello, czy Wy wszyscy jesteście ślepi, czy co – rzuciła
- Ang powtarzam Ci, że ze mną jest wszystko w porządku – odparła Cam
- Wiem, chodzi o to, że...
- Że – ciągnęła Camille
- Wiesz w sumie to nie ważne, może mi się coś ubzdurało – szepnęła. Widziałaś Jacka – spytała
- Jest u siebie, właśnie stamtąd wracam – oznajmiła
- Dzięki Camille, fajnie się z Tobą rozmawiało, ale ja niestety muszę już iść – rzekła oddalając się
- Tak, to my chyba już skończyłyśmy - szepnęła Cam
- Angela – krzyknęła, co zatrzymało artystkę. Pamiętaj, że w budynku działa sprawnie system monitoringu – oznajmiła
- Cam to była aluzja – spytała
- Potraktuj to jak chcesz, nie chcę znów dostać Waszych igraszek na płycie – stwierdziła Camille
- Dzięki zapamiętam – odparła z uśmiechem na twarzy, po czym obie rozeszły się w innych kierunkach
Pamiętam te opko i cieszę się, że je kontynuujesz. Ciekawe kogo spotkała Ang. Czekam na kolejną część:)
Taki cedeczek:)
Niczym na skrzydłach Angela pobiegła w kierunku gabinetu ukochanego. Jack siedział wpatrując się w mikroskop, gdzie przyglądał się małym cząstkom, które miały mu pomóc w znalezieniu jakiś informacji poszlak potrzebnych do śledztwa. Analiza tej mazi była podstawa do ustalenia czym otruty został denat, którego przywieziono niedawno do Instytutu. Angela przez chwile przyglądała się pracującemu narzeczonemu, który pracował z taka pasja, która uwiodła ją pierwszego dnia.
Był tak zajęty swym mikroskopem, że nie zauważył osoby, która mu się przygląda.
Podniósł się, by przynieść sobie odczynniki i w tym momencie ujrzał swą ukochaną.
- Ange – szepnął wzruszony
- Jack – rzekła podchodząc do niego bliżej wtapiając swe usta w jego w namiętnym pocałunku, który trwał i trwał
- Ange jesteśmy w pracy – zdołał rzec, zanim znów nie wbiła swych uch w jego
- I to jest bardziej ekscytujące – odparła robiąc mały odpoczynek na złapanie tchu
- Racja – rzekł przejmując pałeczkę
Po chwili jednak Angela nie wytrzymała. Musiała z siebie to wykrzyczeć, inaczej ekspolduje.
- Kochanie – rzekła odrywając się od niego
- Tak – odparł. Stało się coś – zapytał
- Nie jeszcze nie, ale niedługo się wydarzy – oznajmiła. Bynajmniej mam taka nadzieje – dodała
- Ale o co chodzi bo nadal nie jetem w temacie – rzekł Jack
- Mówiłam Ci, że Bones jest chora – powiedziała
- Tak, ale jakie to ma znaczenie, będzie wszystko dobrze kochanie, medycyna jest już bardzo dobrze rozwinięta – rzekł
- Wiem kochanie, ale Brenn nie jest potrzebne takie lekarstwo – podparła. Jej po prostu potrzebny jest facet z krwi i kości, i teraz taki gość będzie się nią opiekować – dodała
- Ange co Ty wykombinowałaś – spytał. Wynajęłaś jej jakiegoś striptizera, który ma się przebrać za pielęgniarkę – dodał próbując powstrzymać śmiech, w końcu jego narzeczona miała bujną fantazję, i byłaby do tego zdolna.
- Nie, czemu- spytała zdziwiona
- A kto się nią tam ma zająć – zapytał zaciekawiony
- Najseksowniejszy agent, jakiego znam – oznajmiła. We własnej osobie z nieprzymuszonej woli zajmie się Brenn, mam nadzieję, że skutecznie przemówi jej do rozsądku – dodała
- Masz na myśli Bootha – spytał
- Tak, a znasz innego seksownego, o czującym uśmiechu, zniewalającym spojrzeniu
- Tak chyba stoi przed Tobą – rzekł
- Jack, ale nie dałeś mi skończyć. Chodziło mi o agenta – dodała
- No to już wiemy jaki jest Booth – powiedział z ulgą. A ja - spytał
- Ty jestes o niebo lepszy, jak dla mnie - odparła całując go namiętnie
- I to była prawidłowa odpowiedz - odparł. Wygrała pani wycieczkę do mojej sypialni - dodał
- Skorzystam z wygranej - oznajmiła. Jack nie cieszysz się, tym co Ci powiedziałam – spytała podekscytowana. To jest świetna wiadomość -dodała
- Ang jak Ty się cieszysz, cieszę się i ja – odparł
- I dobrze – rzekła posyłając mu spojrzenie, które mogło zabić
- To na czym stanęliśmy – zapytał, próbując udobruchać ukochaną
- Na tym – rzekła, apotem pokazała mu
Całowali się bez opamiętania, kiedy w gabinecie pojawiła się niepodziewanie Cam, czekająca na ekspertyzę mazi, na którą czekała dość długo. Wiedziała, że Ang pewnie zwróci kolejny raz w głowie Hogdinsowi, który nie będzie mógł się znów skupić na pracy.
- Hkm – chrząknęła próbując przerwać, to co zobaczyła. Jednak para ani nie drgnęła, przechodząc do kolejnego etapu igraszek.
- Angela – rzekłą podnosząc głos. Mam nadzieję, ze Wam nie przeszkadzam – dodała
- Cam – krzyknęli jak oparzenie odrywając się od siebie
- Nie przeszkadzasz – rzekł Jack
- Ty nigdy, ja właśnie próbowałam
- Wiem widziała – wtrąciła jej. Jack za pól godziny czekam na wyniki – rzekła spoglądając na niego. Angela Ty chyba też masz coś do pracy – dodała
- Tak – odparła
- Cieszę się, że się rozumiemy – rzekła opuszczając gabinet
- Jasne Cam, już wracamy do pracy – rzekł Jack, jednak Cam już tego nie słyszała
Angela spojrzała na Jacka, który o mało nie spalił się ze wstydu, kolejny raz zostali przyłapanie przez Cam na pocałunkach w miejscu pracy. Jednak Cam, choć udawała twardą szefową, kibicowała ich związkowi. Po chwili Angela nie mogła się powstrzymać i znów rzuciła się na entomologa namiętnie całując. Po chwili w gabinecie znów pojawiła się Camille, która tym razem skutecznie rozdzieliła parę.
- Angela, monitoring nadal działa – oznajmiła Cam. Jack, masz te wyniki – spytała
- Już prawie – rzekł
- To zła odpowiedź – wyjaśniła Cam
- To ja już znikam – rzekła Ang. Dokończymy to w domu – dodała wychodząc
- Ja myślę – odparł Jack, ale Ange już tego nie usłyszała
Po chwili spojrzał na Cam, która przekręciła oczami, uśmiechnęła się do niego i odwróciła
- Jack, czekam na te wyniki – rzekła
- Już się robi, dla szefowej wszystko – oznajmił
- Ojj zakochani – szepnęła i opuściła jego gabinet
bardzo fajna czesc... xD biedna Cam nie mogla rozdzielic zakochanych... xD super czekam na wiecej... :)
Jejku ile mnie nie było:(
Nadrobilam wszystko i powiem tyle g e n i a l n e:)
Akcja porod extra i Boot mdlejacy wow:)
Imiona super epilog extra:)
Lekarzyna dialogi super, czekam na cedeka!!!!!!!
Taki cedeczek:)
W międzyczasie, kiedy Ange ogłaszała całemu światu wesołą nowinę, na szczęście nie w Telewizji, Booth pospiesznie opuścił Instytut, udając się w kierunku mieszkania Tempi.
Siedziała na łóżku i się z niego prawie nie ruszała, tak, jak mu to obiecała. Nie mogła go przecież zawieść, dal niej poświęcił się i wprowadził do niej, ale to w końcu jej zasługa, do tego to już ona go namówiła, z czego była dumna z siebie. Pierwszy raz zaproponowała coś takiego mężczyźnie. Do tej pory mieszkali z nią faceci, ale łączył ich tylko seks. Z Seeleyem połączyła ją przyjaźń, a może nawet coś jeszcze, ale oboje się tego boją. Małymi kroczkami jednak zbliżają się do siebie, co żadnemu nie przeszkadza, a nawet podoba się.
Było już dawno po godzinie 13, powoli jej żołądek zaczynał o sobie przypominać... Co było dość dziwne w chorobie miała ogromny apetyt. Zaczęło jej burczeć w brzuchu z głodu...
Pomyślała, że jak nie powrócił w ciągu pół godziny, to podniesie się z łózka i ugotuje dla nich obiad. Taka niespodzianka dla partnera. Zawsze o tej porze jadali w Royal Dinner lunch,
ale w obecnej sytuacji, było to raczej niemożliwe do wykonania.
Oboje pomyśleli o jedzeniu w tym samym momencie.
Najłatwiej byłoby zamówić coś z ukochanej knajpki, bać ukochanego danie każdego Włocha, jakim notabene jest agent, a dla niego nie ma nic lepszego niż, włoska pizza z podwójnym serem mozzarella, świeżymi pomidorkami koktajlowymi, pieczarkami, dla Bones, plus dodatkowy składnik podwoja porcja salami oraz świeżymi przyprawami... dla agenta.
Jednak wiedzieli, że teraz sytuacja jest trochę inna. To nie jest ich wspólny wypad na obiad.
Teraz maja okazje zademonstrować swoje kulinarne zdolności, jakie oboje posiadają...
Ona miała już okazje je zademonstrować... Kiedyś po wspólnie prowadzonej sprawie,
w której zamordowana właścicielkę ulubionej restauracji, obojga partnerów, w której tylko ona miała okazje zjeść,pewnego dnia jakieś danie, gdyż jej środki finansowe na to pozwalały, ponieważ
była ona zarazem najdroższa w całym DC, przygotowała niespodziankę dla swojego partnera... Słyszała o jego gustach i nawykach żywieniowych, wiec chcąc zrobić mu niespodziankę, poprosiła kilka dni przed zabójstwem ową właścicielkę restauracji, o kilka wskazówek przy przygotowaniu pewnej potrawy, którą Booth uwielbiał, a był nią makaron z serem... W przygotowanie jej włożyła cale serce, co dostrzegł również on. Był nią zachwycony.
Podobno przez żołądek do serca – pomyślał. Tak mówią, ciekawe czy na Tempi to podziała – zastanawiał się
Po drodze udał się do sklepu na małe zakupy. Postanowił przygotować dla swojej przyjaciółki specjalne danie. Zakupy, jak przystało na prawdziwego faceta, zrobił w kilka minut...
Wszystko było świeże, gdyż potrawa tego wymagała.
Po chwili opuścił warzywniak i udał się już ostatecznie do mieszkania Brennan...
Jedziemy dalej ;D
Wszedł do środka, w którym panowała cisza.
- Chyba leży w łóżku – szepnął do siebie zamykając za sobą drzwi.
- Bones, wróciłem – krzyknął zawiadamiając o swym powrocie, udając się do kuchni z ciężkimi od zakupów torbami.
Po chwili nie było po nich śladu, gdyż agent zgrabnie ulokował zakupione specjały to w lodówce, to w szafkach pani antropolog, które świeciły pustkami. Po skończonych porządkach udał się do sypialni, by zobaczyć, co słychać u jego schorowanej partnerki.
Uchylił lekko drzwi i jego oczom ukazała się śpiąca Bones.
- Śpij, potrzebujesz teraz snu – rzekł i odwrócił się
- Booth – szepnęła
- Tak – spytał
- Już jesteś, chciałam przyrządzić nam obiad, ale zasnęłam, przepraszam – rzekła. Już wstaję i się za niego zabieram – dodała
- Whoa Bones nie tak szybko, gdzie, powinnaś leżeć w łóżku i odpoczywać, ja się wszystkim zajmę – rzekł
- Tylko, że ja chyba nie mam nic do jedzenia – szepnęła smutna. Zamówimy tajskie – dodała
- Zrobiłem zakupy – wtrącił. Mamy wszystko, co potrzeba – rzekł z dumą
- Dziękuje – szepnęła wzruszona. Jesteś prawdziwym przyjacielem – dodała
- Nie ma za co, Ty zrobiłabyś to dla mnie, prawda – spytał
- Tak, jasne Booth, przecież wiesz, ze tak – odparła
- Dzięki partnerko – powiedział. A teraz ładnie poczekaj, a ja przyniosę Ci obiad – oznajmił
- Gdzie – spytała
- Do łóżka – odparł. Nie ruszaj się stąd, ja niedługo wrócę – zaznaczył
- Ale Booth do łóżka podaje się śniadanie, nie obiad – oznajmiła
- Oj Bones i popsułaś mój genialny plan – odparł
- Przepraszam – szepnęła. Mam dla Ciebie propozycję – rzekła
- Tak, jaką – spytał. Już się boję – dodał
- Ja pomogę Ci przy obiedzie, a
- O nie Bones, masz odpoczywać, dam sobie rade sam – wtrącił
- Booth, jesteś moim gościem – fuknęła. Ja pomogę CI przy obiedzie, a Ty przygotujesz jutro dla mnie śniadanie do łóżka – rzekła
- Bones to jest szantaż – oznajmił
- Wiem – szepnęła
- Chyba muszę się zgodzić – odparł
- Tak, widzisz, mam siłę przekonywania – odparła z dumą
- Tak szantażem – rzucił, To jak zabieramy się do pracy partnerko – rzekł
- Tak, zobaczysz, nie pożałujesz – rzekła wstając z łóżka
Po chwili byli już w kuchni.
- To coś dziś w menu – spytała
- Pizza Bones – szepnął, a na samo słowo obojgu zagrały kiszki marsza
- Chyba musimy się pospieszyć – oznajmiła
- To do pracy, obierzesz pieczarki – spytał. Ja się zajmę ciastem – dodał
- A masz przepis – spytała zabierając się za obieranie
- Tak sekretny, moja babcia mi go kiedyś wyjawiła – wyjaśnił
- Fajną miałeś babcię, ja swojej nie pamiętam – szepnęła
- Babcia była kochana, jak dziadek, w sumie to oni mnie wychowali, im jestem wdzięczny – rzekł
- Udało im się wychować Ciebie na porządnego człowieka - - rzekła
- Dużo im zawdzięczam, szczególnie dziadkowi, to dzięki niemu jestem, kim jestem – odparł
- Utrzymujesz jeszcze z nimi kontakt, nigdy o tym nie wspominałeś – rzekła
- Babcia zmarła jak miałem 21 lat, dziadek żyję – oznajmił. Jak wyzdrowiejesz, zabiorę
- Cie do niego, to go poznasz – zaproponował. Jeśli chcesz oczywiście – dodał
- Tak, bardzo – odparła i obije powrócili do przygotowywania pizzy. Po około 45 minutach wszystko było gotowe. Oboje dumni ze swojej pracy zasiedli do stołu.
- To jest pyszne – rzekła
- Mówiłem Ci, babci receptura – rzekł dumny. Proszę zjedz jeszcze jeden kawałek – dodał
- Booth, jestem już najedzona, dziękuję – odparła
- Bones nie daj się prosić – powiedział
- Już nie mogę – powtórzyła
- Temperance otwórz buzię- poprosił
- Booth, co masz zamiar zrobić – spytała zdziwiona zachowaniem partnera
- Pokarmić Cię – odparł. Otwórz buzię – rzekł
- Booth – szepnęła uśmiechając się. Chyba żartujesz, umiem sama jeść – oznajmiła. estem
- Tak dużą dziewczynką – wtrącił biorąc do ręki kawałek pizzy. Otwórz buzię, powiedz aaa – poprosił
- Wiesz, Twój uśmiech na mnie nie działa – rzekła
- Tak- spytał. A ja myślę, że tak – rzekł przystawiając jej kawałek do ust. Powiedz aaa – powtórzył
Bones posłusznie zrobiła, to o co ją poprosił. Miał rację, nie mogła się mu oprzeć.
- Za Angele – rzekł podając jej kolejny kawałek. Za Zacka, Za Cam, za Jacka – wymieniał
- Za Ciebie – rzekła cicho
- Za mnie, pięknie szybko się uczysz Bones – odparł
- A teraz moja kolej – rzekła skończywszy swoją porcję
- Na co Bones – spytał
- Teraz ja Cie pokarmie – oznajmiła, biorąc kawałek do ręki. Za Parkera – rzekła podając mu do ust.
- Za dziadka, za babcię, za zezulców – wymieniała
- Za Ciebie – rzekł
- Za mnie – odparła podając mu kolejny kawałek.
W miłej atmosferze upływał im obiad. Wiele radości mieli ze wzajemnego karmienia. Po obiedzie udali się do salonu, by trochę odpocząć.
Fajna scena z karmieniem Temp przez Bootha i odwrotnie. Czekam na następne części:)
haaa bardzo sie usmialam jak czytalam jak sie karmia nawzajem...:) ... leci samolotleci... xD super czesc... :) czekam na cd :)
Wiem nie skończyłam tamtego opka, ale pamiętam o nim:)
Mam dla Was w międzyczasie kolejne świąteczne opko:) Ono jest skończone więc postanowiłam się z Wami ni podzielić:)
Duchy Bożego Narodzenia:)
-1-
Grudzień to chyba najgorszy miesiąc w roku dla biegłej antropolog, Temperance Brennan. Kilkanaście lat temu, przed Bożym Narodzeniem, świętem, które jako mała dziewczynka uwielbiała, opuścili ją rodzice, a kilka dni później brat. Została sama w okresie, kiedy to rodzina jest największym darem, bo tylko w święta jest czas, kiedy spotykamy się w większym gronie, rozmawiamy, śmiejemy się, miło spędzamy czas. A jednak dla 15 letniej dziewczyny ten okres to czas bólu, smutku i opuszczenia.
Od tamtej pory, przestała celebrować święta, które dla niej były tylko złym wspomnieniem.
Każdego roku uciekała w prace, wybierając najodleglejsze zakątki świata, by w samotności, przyglądając się kościom, zapomnieć o magii świat, która dla niej już dawno przestała nią być.
Tak miało być i tym razem. Nawet namowy Angeli i Bootha, by ten piękny okres, czas spędziła w towarzystwie przyjaciół, nie dały nic. Dla niej 24 grudnia, jak i następne, to tylko zwykłe dni, jak każde inne w kalendarzu.
Trzy dni przed Wigilią ogłosiła, że i tym razem spędzi święta w Gwatemali, identyfikując ofiary mordu. Przyjaciele rozkładali ręce, wiedzieli, ze to uparta kobieta, i jak już sobie postanowi, trudno będzie ją namówić. By bardziej jej nie drażnić, tak, jak chciała zamykali temat.
Dwa dni przed Wigilią, powróciła wieczorem, zmęczona z pracy. Usiadła na chwile na sofie, popijając gorącą czekoladę. Było dość zimno na zewnątrz, jak i wewnątrz, jak na złość popsuł się kaloryfer i w jej mieszkaniu panował chłód. Ciepła ciecz, choć na chwilę miała ją rozgrzać.
Kiedy wypiła ostatni łyk, podniosła się, by poszukać walizki, do której miała spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Po około godzinie, udała się do łazienki, gdzie wzięła gorącą, odprężającą kąpiel, po której udała się na łóżko, gdzie po chwili ze zmęczenia zasnęła.
To, co jej się przyśniło było bardzo dziwne...
Siedziała u siebie na kanapie w Wigilię. W jej mieszkaniu, nie było żadnej choinki, nie świeciły się żadne lampki, nie było żadnych ciast, nic nie przypominało, że na świeci ludzie cieszą się z narodzin Jezusa. Wpatrzona była w jedne punkt przed siebie. Parę godzin wcześniej w Instytucie, kiedy ona akurat była u swojego wydawcy. W miejscu jej pracy znajdowali się najbliżsi jej współpracownicy, jak i jej partner, oczekujący jej powrotu, gdyż miał dla niej niespodziankę. Około południa powróciła do Jeffersona. Tam Booth opowiedział jej o planie na te święta, jednak ona nie chciała słuchać. Fuknęła na niego kilka razy i zostawiła samego, przybitego na środku, a sama udała się do swego gabinetu, by stamtąd zabrać jakiś raport i po chwili opuściła, nie mówiąc nic nikomu Instytut.
Booth stał nadal sam, nie rozumiejąc zachowania partnerki. Pierwszy raz zaproponował komuś, by ta osoba, spędziła z nim święta, a ona nie dość, że nie dała mu dojść do słowa, to jeszcze wydarła się na niego bez powodu. Po chwili smutny opuścił Institut i udał się do siebie.
Wspominała ten moment, kiedy obok na kanapie pojawił się...
- Kim jesteś? - spytała
ooo... jaka mila niespodzianka... :) kolejne swiateczne opowiadanie :) ciekawe bardzo, ciekawe kto pojawil sie obok niej na kanapie... czekam na cd :) poprzedniego opoka rowniez :)
Jedziemy dalej;D
-2-
- Ja jestem duchem przeszłości Bożego Narodzenia - powiedział. Pójdź za Mną, nie mamy dużo czasu – szepnął wyciągając do niej dłoń.
Była zdezorientowana, nie wiedziała co się w tej chwili dzieje.
- Odejdź stąd – krzyknęła
- Chodź – powtórzył. To Twoja ostatnia szansa – dodał
Po chwili podniosła się, chwyciła go za dłoń i cofnęli się w czasie.
W ciągu sekundy przenieśli się z jej mieszkania o ogromnego domu. Ich oczom ukazał się duży salon, na środku, którego stała pokaźnych rozmiarów choinka, a obok kilka pudełek ze świecidełkami, łańcuchami i bombkami. Wokół niej znajdowały się cztery osoby: Mężczyzna, kobieta i dwoje małych dzieci, chłopiec i dziewczynka. Ich twarze były dość niewyraźne, ale ona wiedziała u kogo się znajdują.
- Poznajesz? - zapytał
- To mój dom, gdzie mieszkałam jako mała dziewczynka – szepnęła. Tata, mama, Russ – dodała, a z oczu spłynęła jej łza.
Cała czwóra była radosna, uśmiech malował się im na twarzach. Widać było, jak bardzo się kochają, jak wiele znaczą dla siebie. Nic nie zapowiadało, że niedługo wydarzy się coś strasznego, ze na zawsze stracą jedną osobę.
- Temperance, choć założysz gwiazdę – rzekł Max biorąc małą na rękę.
- Tatusiu, czy tak jest dobrze? – spytała mała wciskając gwiazdę na sam czubek
- Tak, kochanie, świetnie, to jej miejsce – rzekł
- A teraz zabierajmy się do ubierania reszty – wtrąciła kobieta, po czym wszyscy ochoczo przystąpili do ubierania drzewka. Po około pół godzinie choinka była ubrana w kolorowe bombki, ludki z piernika, łańcuchy i świeciła pięknym blaskiem kolorowych lampek.
- Jest śliczna – odparła mała dziewczynka wchodząc na kolana mężczyzny
- Tak – krzyknął chłopiec siadając obok mamy.
- Chyba jeszcze czegoś brakuje – rzekła kobieta spoglądając na podłogę
- Prezenty – krzyknęły jednocześnie maluch, biegnąc do przedpokoju.
Po chwili powróciły, kładąc po kolei małe paczuszki pod choinkę.
- Kochani, kto w tym roku wypatruje pierwszej gwiazdki ?– zapytał Max
- My – opowiedzieli chórem dzieciaki
- Dobrze, to my z mamą, udamy się do kuchni, przygotować kolację Wigilijną, a Wy nas zawołacie, jak tylko się ona zjawi na niebie, dobrze – spytał, a dzieci pokiwały mu twierdząco głowami u udały się do okna, by tam jej wypatrywać.
- Już jest – krzyknęła mała dziewczynka. Mamo, tato, jest pierwsza gwiazdka – dodała
Po chwili wszyscy zgromadzili się w salonie, składając sobie świąteczne życzenia, śpiewając kolędy i pastorałki. Po czym zabrali się do jedzenia, a następnie do otwierania prezentów.
- Pamiętam te święta – szepnęła. To były ostatnie nasze wspólne – rzekła. Ale po co my tu jesteśmy? – spytała
- By powróciła Ci wiara – rzekł. To jest to, co powinnaś zapamiętać, te chwile – dodał
- Ale ja
- Jestem tu, by pokazać Ci, że święta, to, czas, kiedy spędzamy z najbliższymi, z osobami, które kochamy, z przyjaciółmi – rzekł
- Ale ja nie mam
- Musisz, tylko musisz w to uwierzyć – oznajmił. Na mnie już czas – dodał
- Nie odchodź, nie zostawiaj mnie samej – szepnęła kucając przy kominku.
Wyciągnęła zmarznięte dłonie, by je ogrzać. Po chwili spojrzała jeszcze raz do tyłu na wesołą i szczęśliwą rodzinę.
- Tato, mamo, Russ – krzyknęła, jednak, nikt jej nie usłyszał. Usiadła na stojącej obok kanapie, schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać.
Jejku, nie bylo mnie tu troche, ale nadrabiam:)
Super czesci lekarzyny,
a swiateczne cudne, czekam na ciag dalszy:)
-3-
- Chodź ze mną – rzekł głos
- Kim jesteś? – spytała spoglądając na nowo przybyła osobę
- Ja jestem duchem teraźniejszości Bożego Narodzenia – oznajmił
- Gdzie teraz idziemy? – spytała
- Zaraz się przekonasz – oznajmił podając jej dłoń, którą chwyciła.
Po chwili zjawili się w skromnym, ale bardzo zadbanym i dobrze wyposażonym mieszkaniu agenta. To było zaledwie godzinę,. Przed ich spotkaniem w Instytucie.
- Co my tu robimy? – spytała zdezorientowana.
- Zaraz zobaczysz – rzekł
Booth siedział w salonie na kanapie, przed telewizorem oglądając mecz ulubionej drużyny NHL, z zimnym piwem w ręku. Nie mógł jednak skoncentrować się na meczu, gdyż myślami był przy swoim ukochanym synku, z którym spędzi te święta. O dziwo Rebeca, przystała na jego propozycję, by w tym roku, to on mógł spędzić z nim Wigilię i I dzień, a ona następne. Cieszył się, jak małe dziecko, kiedy otrzyma lizaka. Jego radość była jednak przedwczesna.
Z rozmyślań wyrwał go telefon. Na wyświetlaczu migała ikona Rebeca...
- Słucham – rzekł
- Cześć Booth – powiedziała. Mam dla Ciebie złą wiadomość – dodała
- Czy coś się stało z Parkerem – spytał
- Nie, ale o niego chodzi – odparła. Dziś Diego oznajmił, że wyjeżdżamy do jego rodziny Do Meksyku, i Parker jedzie z nami, przykro mi, ale nie spędzi z Tobą tych świąt – dodała
- Rebeca, ale mi obiecałaś – rzekł a w oku zabłysła mu łza. To nie sprawiedliwe – dodał
- Przepraszam, ale spędzisz z nim Nowy Rok, obiecuję – oznajmiła
- Wiesz, że to nie to samo – szepnął, po czym rozłączył się.
Siedział, a oczu po policzkach spływały mu łzy. Wziął do ręki telefon i wybrał numer Bones.
Niestety miała wyłączony telefon.
- Chyba i z Tobą nie dane jest mi spędzić te święta – szepnął. Pewnie padła jej bateria – rzekł. Zadzwonię później, albo pójdę i zapytam wprost – dodał i po chwili opuścił mieszkanie udając się do Instytutu.
- Booth – szepnęła. On tak bardzo cierpi, a ja
Wiesz to wszystko można jeszcze naprawić, ale tylko Tobie się może to udać – oznajmił. Jeśli tylko chcesz. Ta sytuacja, może się odmienić - wyjaśnił
- Mnie, ale ja nie wiem, czy dam radę – szepnęła. Czy ja potrafię - dodała
- Musisz w to uwierzyć – rzekł. Ja już skończyłem. Moja rola się w tym momencie kończy – rzekł i po chwili zostawił ją samą.
- I co ja mam teraz zrobić? – szepnęła. Jak mam wrócić do domu – spytała
W tym samym momencie, obok niej pojawił się...
opowiadanie rodem z "Opowiesci wigilijnej" xD ciekawy pomysl na opowiadanie :) juz wiem kto pojawi sie obok niej tym razem...bo nie powiem skromnie czytalam te lekture xD czekam na cd :)
Ja niestety nie;(;(;( Ale w święta znajdę trochę czasu, by się z nią zapoznać, jak nie to obejrzę jakiś film:)mam nadzieje:)
Z duchami to mi się Superman skojarzył, jak Lois podróżowała w czasie, oglądałam, jak byłam mała;p
aha... :) takie buty xD ekstra opowiadanie :) w wogole gratuluje pomyslu... :) jestes wielka :) czekam na cd :)
Ale ja tego nie czytałam, mam nadzieje, że kolejna część Wam uświadomi moja niewiedze w tej materii:(
-4-
- Wiesz kim jestem, prawda? – spytał
- Pewnie duchem przyszłości Bożego Narodzenia, tak – odpowiedziała pytaniem, na pytanie
- Zgadza się, czy jesteś gotowa na wycieczkę w przyszłość – zapytał
- Chyba tak – szepnęła i tym razem to ona podała duchowi dłoń.
Po chwili zjawili się w przyszłości, kilka lat od momentu, w którym ostatnio widziała Bootha.
- Gdzie my jesteśmy? – spytała zdezorientowana
- W domu szczęśliwej i kochającej się rodziny – odparł
- Czyli? – spytała
- Poczekaj, zaraz się dowiesz – rzekł. Chodź - poprosił
Nie pewnie weszła do środka domu, który był bardzo przestronny, ślicznie urządzany i piękny.
Rozejrzała się po komodzie, gdzie porozstawiane były zdjęcia, na których była dwójka dzieci. Przyglądała się im, by w ich rysach, odkryć, kogo pociechami jest ta dziewczynka i chłopczyk, którzy uśmiechają. Jednak po chwili duch zabrał ją w inne miejsce, zanim zdążyła się im lepiej przyjrzeć.
- Czemu nas stamtąd zabrałeś? – spytała
- By pokazać Ci, co mogło być Twoje, a raczej było, jednak, Ty zadecydowałaś, zabić to zanim się wydarzyło
- To Instytut Jeffersona – szepnęła wtrącając się mu w słowo
- Tak – przytaknął duch
- Gdzie są wszyscy? – spytała nie widząc nikogo w pobliżu
- Są tam – rzekł wskazują kierunek ręką
- Co oni robią? – spytała. Kogo słuchają – dodała próbując w odwróconej tyłem osobie znaleźć kogoś znajomego. Czemu trzymają kwiaty? - pytała
- Kogo widzisz? – spytał
Angela, Cam, Jack, Wendell, jest nawet Booth – oznajmiła. Moi przyjaciele – dodała
- A brakuje Ci tam kogoś – zapytał
- Tak, mnie, gdzie ja jestem – spytała lekko poddenerwowana
- Tu – rzekł i po chwili przenieśli się do innego miejsca, tym razem na świeże powietrze.
Znajdowali się na cmentarzu w Arlington, a przed nimi stała mogiła z napisem:
„Temperance Brennan, biegła antropolog, pisarka bestsellerowych powieści kryminalnych, ukochana córka, siostra, bratnia dusza, najlepsza przyjaciółka, ukochana”
- To ja – szepnęła. To mój grób – dodała
- Tak – odparł duch
- Ale czemu, jestem tu, czemu umarłam? – pytała
- Kiedy wyjechałaś na święta do Gwatemali, zanim dotarłaś na miejsce, Twój samolot miał wypadek i rozbił się tuż po starcie – wyjawił
- Co?! – krzyknęła. To oni mnie opłakiwali? – spytała, a z oczu spłynęła jej łza
- Tak, to była 5 rocznica Twej śmierci – odparł. Właśnie wybierali się na cmentarz – dodał
- Ja nie chce umierać, zanim, nie powiem, tego co do niego czuję – szepnęła po chwili
- A co czujesz? – zapytał
- Nie wiem, co, ale to jest coś głębokiego – odpowiedziała
- Na nas już czas – oznajmił. Musimy wracać – dodał. Teraz masz szanse, wyciągnij wnioski z podroży, wiesz, jak się ona zakończy, jeśli się nie otworzysz, i nie zajrzysz do głębi serca. Tam, jest – odpowiedź - rzekł
-Ja go kocham – odparła. To chce mu powiedzieć – dodała. Wracajmy, zanim będzie za późno – dodała szeptem
- Wreszcie odkryłaś całą prawdę – powiedział dumny. Dam Ci dobrą radę. Nie przegapcie tej okazji którą los Wam ofiarował, bo wówczas może być za późno, by zaradzić – dodał i po chwili zniknął.
Nastał ranek. Obudziła się zlana potem. Serce waliło jej jak opętane. Spojrzała na zegarek, dochodziła 7. Zerwała się z łóżka, gdyż za dwie godziny miała samolot. Po chwili jednak usiadła znów na łóżku.
Jutro mam zginąć – szepnęła. Nie dopuszczę do tego – dodała. Jutro Wigilia, spędzimy, ją tak, jak spędzałam ją w dzieciństwie, z ukochanymi osobami – szepnęła. Tylko oni wszyscy myślą, ze ja wyjechałam, cóż będą mieć niespodziankę, on na pewno -dodała, a na twarzy pojawił się jej uśmiech.
W głowie zaświtał jej pomysł...
Ines mowie Ci ze to jak z opowiesci wigilijnej... tak po pojawieniu sie 3 duchow glowny bohater tez sie zmienil i z tego co ja pamietam to zmienil nastawienie do swiat Bozego Narodzenia... zaczal spedac je z blizszymi... czy cos taiego :) ... piekne opowiadanie :) ciekawe jaki jej pomysl zaswital... xD :)czekam na cd :)
Ja mam czasem takie dziwne pomysły, heh:)
-5-
Na samą myśl o nim na twarzy malował się jej uśmiech.
- Musi się udać – szepnęła. W końcu mamy święta – dodała pewnie
Wyjęła z kieszeni swój telefon, wyszukując numer i nacisnęła zieloną słuchawkę. Musiała się nieźle nagimnastykować, by namówić na realizację swojego planu, jednak się udało.
- Magia Świąt – szepnęła zadowolona
Po chwili podniosłą się. Miała tyle do zrobienia.
Nie mam czasu do stracenia – pomyślała.
- Muszę jechać po prezent dla niego – rzekła i opuściła swoje mieszkanie.
Jadąc samochodem zastanawiała się, jak Booth zareaguje na prezent, jaki dla niego przygotowała.
Mam nadzieję, że się mu spodoba – przeszło jej przez myśl.
Po chwili dojechała na miejsce przeznaczenia. Przywitała się i zanim zdążyła opuścić mieszkanie pomocnika, szepnęła - Dziękuję, na co, pomocnik odparł: - Magia Świąt, dr Brennan, magia świąt.
- Tak, ja w nią uwierzyłam – przytaknęła i udała się do siebie.
Tymczasem w Instytucie panował smutek. Wszyscy dzień wcześniej zrobili sobie wspólną Wigilię, jednak ciągle w oczy rzucało się puste miejsce przy stole zarezerwowane dla niej.
- Jednak ona jest już na miejscu wykopalisk– szeptali. Daleko od nas – dało się usłyszeć w ciszy, która panowała w czterech ścianach.
To było dość smutne Boże Narodzenie. Nikit nie potrafił się cieszyć prezentami, nic nie wywoływało uśmiechu na twarzy. Brakowało kogoś, dzięki komu, one były czymś wyjątkowym.
Właśnie, kiedy zabraknie przy wigilijnym stole kogoś bliskiego, dociera do nas, że święta, to nie marketingowe zwyczaje, to okres, który spędza się z rodziną, przyjaciółmi, i żadne prezenty, nie są w stanie zastąpić tej drugiej osoby. W ich przypadku brakowało dwóch osób, które były najważniejsze. Wśród nich w ten piękny czas, zabrakło Dr Brennan i agenta Bootha, dwójki, która jest centrum.
Booth pomimo licznych nalegań, ze strony Angeli, Cam, Jacka, jak i Wendella, nie zgodził się spędzić z nimi tej Wigilii.
Nie chciał przebywać w miejscu, gdzie każdy element, każdy szczegół, przypomina mu o niej. Tego, by nie zniósł.
- To za bardzo boli - szeptał. - Nawet największemu wrogowi, nie życzyłbym, by był sam w święta - rzekł pod nosem.
Siedział samotnie w swoim mieszkaniu. Smutny wzrok wbity miał w miejsce, gdzie zawsze stała choinka. W tym roku, nie miał nawet zamiaru jej ubierać, bo po co – myślał.
- Magia świąt – szepnął. To dobre dla dzieci – odparł smutno. Już nigdy w nią nie uwierzę - dodał
Znów został sam...
Wpatrywał się w martwy punkt, a z oczu spływała mu łza. Jedna, potem kolejna, zamieniając się w ich potok. Takiego Bożego Narodzenie ni miał jeszcze ani razu w życiu.
Z rozmyślań wyrwał go dzwonek do drzwi.
- Nie ma mnie dla nikogo – fuknął wściekły
Jednak osoba za nimi nie poddawała się. By jak najszybciej przestać słyszeć dzwonek podniósł się i udał w kierunku drzwi.
- Nie chcę być w Twojej skórze - fuknął zbliżając się do nich
Otworzył je, a jego oczom ukazała się...
Mam nadzieję, że się spodoba:)
Nie czytałaś ani nie widziałaś "opowieści wigilijnej" a wyszło ci podobnie. Spodziewam się, że to Bones. Czekam na kolejną część:)))
podoba...podoba...ale faktycznie początek z duchami stricte jak z opowieści wigilijnej Dickensa... jestem pod wrażeniem... szczególnie, że nie czytałaś tej lektury...
Nadmienię, że ostatnio w TV, w biegu rzuciła mi się jakaś bajka opowiadana o jakimś nieczułym starcu, co był zły i opuścił wszystkich, których kocha. A potem cofnął się w czasie i zobaczył, co uczynił złego, ale był już stary i nie dało się cofnąć czasu. Przykre, ja nie chciałam robić tego Bones, już i tak się wycierpiała;(
A teraz kolejna część:) Nie wiem, czy ostatnia...
- 6 -
- Bones – szepnął. Czy to Ty? – spytał, przecierając oczy z niedowierzania. Nie to nie możesz być Ty – szepnął ze smutkiem
- Booth – szepnęła. To ja – dodała, a serce krajało się na widok smutnego partnera. Dotknij mnie, a się przekonasz – rzekła szeptem
- Moja Bones – odparł po chwili dotykając jej aksamitnej skóry. Moja Bones, ja mam już halucynację – szepnął. To ze zmęczenia - dodał
- Booth – krzyknęła, jak kiedyś w Londynie. To ja Bones – dodała. Mogę wejść? – spytała. Możemy wejść - dodała, jak coś ją szturchnęło z tyłu
- Jasne, przepraszam, co za maniery – rzekł. Wejdź – dodał nie usłyszawszy „Możemy wejść”
Niepewnie ruszyła do przodu. Za nią podążał mały chłopiec, który kurczowo trzymał się jej płaszcza. Jednak mieli zrobić mu niespodziankę i chłopiec nie mógł wyskoczyć w przejściu.
Weszła do środka, a Booth zamknął za nią drzwi. Po chwili odwrócił się do niespodziewanego gościa.
- Bones, to Ty nie poleciałaś? – zapytał będąc nadal w szoku
- Nie – odparła ze łzami w oczach. Nie mogłam – dodała. Widziałam, jak cierpisz, kiedy Rebecca powiedziała Ci, że nie spędzisz świąt z synkiem – rzekła stojąc nadal w przedpokoju
- Ale skąd o tym wiesz, nie zdążyłem Ci o tym powiedzieć?– zapytał lekko zdziwiony
- Booth duch mi powiedział, a raczej pokazał – wyjaśniła
- Bones, duch, przecież Ty w nie nie wierzysz, kiedyś tak mówiłaś – powiedziała. Nie wierzyłam,
ale teraz wierzę, to nie był zwykły duch, a raczej duchy – rzekła. To były Duchy Bożego Narodzenia, z nimi zwiedziłam miejsca, w których przeżyłam coś pięknego, i wtedy widziałam Ciebie – rzekła
- Bones, czy Ty się dobrze czujesz? – spytał. Chyba jednak nie - zażartował
- Booth nigdy się nie czułam lepiej – fuknęła. Mamy święta, wszystko się może zdarzyć – dodała
- Może jeszcze mi powiesz, jak wtedy, kiedy Parker był ze mną, że to Magia Świąt – zapytał
- Tak – odparła. Booth to Magia Świąt, i ja w nią uwierzyłam, dzięki Tobie – dodała. A na potwierdzenie tych słów, mam dla Ciebie prezent – oznajmiła
- Bones, Ty jesteś dla mnie prezentem – rzekł niepewny jej reakcji. Ale czekam na ten drugi – dodał z figlarnym uśmiechem
- Jesteś gotowy? – spytała
Tak – odparł zbliżając się do niej na niebezpiecznie bliską odległość.
W głowie zaświtał mu już pomysł.
Jesteś tak blisko, muszę zaryzykować, muszę poczuć smak Twych cudownych i miękkich ust, po prostu muszę, inaczej zwariuję - pomyślał
- Booth, ale nie Ciebie pytałam – odpowiedziała
- Ale jesteśmy tu tylko my – oznajmił cofając się
- I tu się mylisz – rzekła z uśmiechem. Oto mój prezent – dodała. Parker – szepnęła, a za niej wyłowił się mały chłopiec
- Tatuś – krzyknął rzucając mu się w ramiona
- Parker – szepnął, a z oczu spłynęła mu łza.
Bones spoglądała na ten pełen radości i czułości widok. Jej partner, który przed chwilą był sam, smutny, teraz, dzięki niej, jest szczęśliwy. Z oczu spłynęła jej łza radości.
- Magia Świąt – szepnęli jednocześnie, spoglądając sobie w oczy...
No to teraz przynajmniej wiem skąd miałaś pomysł, a myślałam, że zacznę podważać autorstwo opowieści wigilijnej;)... ale te opowiadanie fajnie ci wyszło... świetnie to zrobiłaś... a czekam na następne części lekarzyny...
-7-
- Tato – rzekł wyswobadzając się z objęć ojca. A gdzie jest choinka – zapytał rozglądając się po salonie
- Nie ubrałem – odparł Booth
- Ale czemu? – spytał malec. Przecież to symbol świąt – dodał
- Właśnie Booth, to symbol świąt – powtórzyła po malcu Bones
- Ale ja te święta miałem spędzić sam, i nie miałem
- Nie kończ – poprosiła, wiedząc , co chce powiedzieć. Pewnie masz gdzieś ją? - zapytała
- Tak, w piwnicy – przytaknął
- My z Parkerem pomożemy Ci ją ubrać, prawda? – spytała spoglądając na chłopca
- Tak, uwielbiam ubierać choinkę – rzekł podekscytowany na samą myśl chłopiec
- To jak zaczynamy? – zapytał Booth, łapiąc od nich entuzjazm
- Tak – przytaknęli
- Pomożecie mi z bombkami, łańcuchami i resztą, ja przyniosę choinkę – rzekł i opuścili mieszkanie, schodząc na dół
Po chwili obładowani pudełkami z dekoracjami świątecznymi powrócili na górę.
Na twarzach malował się uśmiech. Wspólne ubieranie choinki pozwala na jeszcze większe zbliżenie członków rodziny. Choć oni jednak nią nie byli, to nic nie stało na przeszkodzie, by się nią stali. W końcu to święta. Czas spełnienia najskrytszych, wypowiedzianych, bądź nie marzeń...
Booth rozprostował zielone drzewko, szukając miejsca w salonie, by je postawić.
- To gdzie? – zapytał chodząc po mieszkaniu, ciągnąc za sobą choinkę
- Może tu? – spytała Bones stając w wybranym miejscu, naprzeciwko stołu.
- Booth podszedł do niej stawiając obok choinkę
- I jak smyku? – zapytał
- Super – rzekł malec. Świetnie – dodał
- To postanowione – odparł agent posyłając partnerce czułe spojrzenie
- To teraz bombki – oznajmiła antropolog
- Tak, a potem gwiazda – dodał malec
Tak, i ty ją umieścisz na czubków choinki – oznajmił Booth
- Tak, to moje zadanie – rzekł malec, podchodząc do drzewka z bombkami.
Po chwili bombki, jak i inne ozdoby choinkowe, w tym łańcuchy, włosy anielskie, jak i lampi wisiały na drzewku.
- Teraz najważniejsze gwiazda – rzekł Booth. Parker jesteś gotowy? - spytał
- Tak – przytaknął malec podchodząc do ojca
- I jak? - zapytał agent
- Tato trzeba włączyć lampi, i wtedy – rzekł malec podchodząc do kontaktu i wciskając wtyczkę
- Racja Parker – rzekła Bones, co wywołała u Bootha rumieniec na twarzy.
Jednak nikt nie zwrócił na to uwagi, gdyż w tym samym momencie choinka rozjaśniała swym blaskiem, oświetlając cały salon, nadając mu wyjątkowej oprawy.
- To czas zacząć Wigilię – rzekła Bones
- Ale ja nie mam nic na tą okazje – odparł smutny Booth
- Tato, nie ma się czym martwić, my przygotowaliśmy wszystko – rzekł malec
- Tak? – spytał zdziwiony Booth
- Tak, w lodówce w samochodzie mamy potrawy, pomożesz nam je przynieść? - zapytała
- Jeszcze pytasz? - zapytał. Jasne – dodał ochoczo
- Idziemy – rzekła Bones zapinając płaszcz
- Dziękuje – szepnął jej do ucha
- Nie ma za co Booth, to ja powinnam
- Nie Bones, to ja Tobie – wtrącił kładąc jej palec na ustach. Dziękuje – szepnął
- Idziecie? – zapytał niecierpliwy malec. Jestem głodny – dodał
- Idziemy – odparli ruszając w jego stronę
Po chwili powrócili do mieszkania agenta. Położyli na stole w kuchni turystyczną lodówkę, powoli wyjmując z niej smakołyki przywieziona przez Brennan.
- Czym ja sobie zasłużyłem na Was – zapytał cicho agent, jednak Brenn stała za blisko, by nie usłyszeć
- Booth, czym ja sobie zasłużyłam na takiego przyjaciela? - spytała
- Tym, że jesteś przy mnie – odparł
- I nigdy Cię nie opuszczę – szepnęła, a na twarzy pojawił się jej rumieniec
- Obiecujesz? – zapytał figlarnie
- Ale co Booth, co mam Ci obiecać? – spytała drażniąc się z nim
- To, że mnie nie
- Opuszczę – wtrąciła
- Tak – przytaknął
- Obiecuję – odparła
- Ja Tobie też to obiecuję Bones – rzekł spoglądając jej w oczy, gdzie zauważał odbicie własnej miłości
- Już gotowe – krzyknął malec
Po chwili zasiedli do stołu, do Wigilijnej wieczerzy. Wszystkie potrawy, przygotowała Bones wraz z Parkerem, co miało jeszcze większe znaczenie da Bootha. Dotarło do niego, że jego Bones, tak, jak on coś do niego czuję, i choć nie okazuję mu tego słowami, to, co dla niego uczyniła w te święta, potwierdza jego spostrzeżenia.
- Wesołych Świąt – powiedzieli jednocześnie
- Za nas, za rodzinę, za przyjaciół, za zakochanych – wzniósł toast Boot
- Oby te były piękniejsze od wcześniejszych – dodała Bones
- Za mamę i dziadka – wtrącił malec
Po chwili zajęli się konsumpcją potraw wigilijnych, które w szybkim tempie znikały z talerzy.
Wesołych Świat:)
piekna czesc... :) ...az czuc bylo rodzinna atmosfere... :) pelna ciepla i milosci... :) super... czekam na cd :)
Zdrowych i Wesolych... xD
śliczne po prostu... miłość i święta najpiękniejszy komplet... ;)
Wszystkiego dobrego na święta i nie tylko;)
Cieszę się, że się podoba:)
- 8 -
- Bones, to jest pyszne – rzekł po chwili Booth
- Dziękuje – odparła antropolog, puszczając oczko do Parkera
- Parkerowi widzę, że też smakuję – dodał. Nigdy nie widziałem, by bez grymasu na twarzy jadł z taka ochota – rzekł zadowolony Booth. I to wszystko dzięki Tobie Bones – dodał wzruszony
- Cieszę się, że smakuje – rzekła. Powiem Ci w sekrecie, że miałam pomocnika – wyjaśniła
- Tak - spytał. Jestem zazdrosny – rzekł na głos
- Tato nie musisz być o mnie zazdrosny – wtrącił malec. TO ja pomagałem Bones w przygotowaniu świątecznych potraw – rzekł z dumą Parker
- Dziękuje Wam obojgu, jesteście najlepsi – powiedział wzruszony. Kocham Was – dodał
- My też Cię kochamy tato – odparł malec. Prawda dr Bones? – zapytał lekko zaskoczona Bones
W momencie zapanowała cisza. Booth spoglądał na Brennan, która lekko zaczerwieniona, nie wiedziała, co ma powiedzieć, a raczej, jak na to zareaguje Booth
- Tak Parker, wszyscy kochają Twojego tatę – rzekła spoglądając na chłopca
- Ale nikt tak mocno, jak my – wyjaśnił. Przecież tak mówiłaś w samochodzie – dodał
- To jak Bones jest z tym kochaniem – spytał. Wiesz, dzieci nie kłamią – dodał z uśmiechem na ustach
- Tak, mówiłam – odparła. I zdanie podtrzymuję – dodała posyłając mu uśmiech
Jednak było trochę za wcześnie, by mogła, by znalazła w sobie tą odwagę, by samej wyjawić mu, co do niego czuje.
Booth jednak w jej oczach zobaczył iskierkę nadziei, ze i ona coś do niego czuję i jest to coś głębokiego i szczerego.
- A teraz czas na prezenty – krzyknął malec
- Tak, prezenty – szepnęła Bones. Zaraz wrócimy – dodała
Po chwili zeszła z malcem na dół do samochodu, skąd wyciągnęła prezent dla agenta i jego małego synka, którego i ona pokochała, z wzajemnością. W ciągu kilku minut powrócili do Bootha, który w międzyczasie spakował prezenty, które zakupił tuż przed świętami, z nadzieją, ze po nich obdaruje dwie osoby, które są jego największym szczęściem, które kocha nad życie, za które oddałby je, nawet się nie wahając.
W duże pudełko włożył, upragnioną zabawkę syna, o której malec opowiadała z takim zapałem.
W małe pudełeczko, kształtem przypominające serce włożył coś małego, wykonanego z białego złota.
- Mam nadzieję, że się Wam spodobają – szepnął. To tylko takie małe podarunki, chodzi o pamięć, bo jednak w święta to nie one się liczą,. A osoby, z którymi je spędzamy – rzekł. A ja mam przy sobie, te, które kocham – szepnął, a po policzku spłynęła mu łza.
W tym samym momencie w salonie pojawiła się Brennan z małym.
- To ja położę je pod choinkę – krzyknął zadowolony malec. Ale zaraz je otworzymy – dodał, co wywołało uśmiech na twarzy Bootha i Bones.
- Już czas – rzekł po chwili malec. Czas otworzyć prezenty – dodał ruszając po nie.
Podał mały pakunek Bones, następnie większy tacie.
- A te dwa duże pudełka są dla mnie – oznajmił
Po chwili każdy rozpakował swój świąteczny prezent. Parker od Bones dostał szkielety dinozaurów, wraz z encyklopedią, od taty klocki Lego i kolejkę górską, o której marzył.
- Piękne są te prezenty – krzyknął. Dziękuję – szepnął składając im całusa na policzku
- Teraz kolej na Ciebie Bones – rzekł spoglądając na nią
- Nie wiem, czy ja powinnam, czy ja zasłużyłam – szepnęła
- Powinnaś, zasłużyłaś, ale to chyba już wiesz – odparł Booth. Otwórz mam nadzieję, ze się spodoba – powiedział
Bones zdjęła papier otaczający małe czerwone pudełeczko, które otworzyła delikatnie.
- Booth – szepnęła. To jest śliczne – dodała
- Naprawdę Ci się podoba? – zapytał
- Tak, bardzo – odparła wzruszona
- Mogę Ci założyć? – zapytał
- Tak – szepnęła odgarniając włosy, po czym Booth włożył na jej delikatną szyję łańcuszek.
Nie był to zwykły wisiorek. To było serce, na którym był napis: „Booth i Bones, na zawsze razem”
- Ślicznie wyglądasz – rzekł
- Dziękuję, teraz kolej na Ciebie, otwórz prezent ode mnie – poprosiła
- Dobrze – odparł otwierając pakunek.
Jego oczom ukazał się Rolex, jak i mała bransoletka, która pod spodem miała wygrawerowane dwie litery: „B&B” i oczywiscie dostał tez pare skarpetek.
- Śliczne Bones, dziękuję – rzekł.
Nie mógł się opanować, by nie pocałować jej. Jednak nie chciał jej odstraszyć i złożył delikatny pocałunek na policzku, czym wywołał gęsią skórkę na ciele pani antropolog.
- Może pośpiewajmy kolędy? – zaproponował malec.
- Ale ja nie pamiętam wszystkich – odparła. Wiesz, ze ja nie spędzam Świat – dodała
- Bones chciałaś powiedzieć, że nie spędzałaś Świąt do tej pory, ale to wszystko się zmieniło – zaznaczył
- Tak, to chciałam powiedzieć – poprawiła się
- Bardzo mnie to cieszy – rzekł. Mamy XXI wiek, i jest coś takiego jak komputer. - dodał
- Zrobimy sobie karaoke? – zapytał Parker
- Tak – odparł Booth. Świąteczne karaoke – oznajmił
Po chwili z komputera popłynęły pierwsze takty kolęd, pastorałek i piosenek świątecznych, a na monitorze ukazał się tekst.
W mieszkaniu agenta, kilka godzin wcześniej, nie było słychać nic, teraz słychać było piosenki, jak i śmiech.
O takich świętach marzyli. Jednak warto wierzyć w marzenia, które kiedyś się spełnią...
ślicznie to zrobiłaś... Parker to jednak umie sprawy doprowdzić do końca... :) naprawdę super, ale ja się chyba ostatnio coraz częściej powtarzam... ;) ale w polskim jest za mało słów, żeby opisać te twoje opka:)
Cudny prezent zrobiłaś pisząc to świąteczne opko ,bo bardzo podobają mi się takie klimaty:).Wesołych Świąt życzę wszystkim piszącym i czytającym;)
Sa swieta i znalazlam czas, by przeczytac Twoje dziela!
Ines, lekarzyna swietna, a opko swiateczne mega super,
czekam na kolejna czesc, bo to chyba nie koniec?
Super, ekstra, brak mi slow, by to opisac!
Czekam na cdk tego i poprzedniego opka, pozdrawiam
Wesolych Swiat:)
super, swietnie, rewelacyjne... az brak mi slow... :) a bedzie kolejna swiateczna czesc?? :) czekam rowniez na cedeka o "lekarzynie"... xD
Pozdrawiam... :)
-9-
W takiej iście rodzinnej atmosferze upływał im Wigilijny wieczór. Na twarzy każdej z trzech osób obecnych w mieszkaniu agenta widniał uśmiech. To chyba ich pierwsze takie święta, w których spędzają miło czas.
Wspólne śpiewanie okazało się wspaniałym p