Witam to znowu ja:)
Dobiegliśmy do 1000 i trzeba było stworzyć nowe forum i ot jest:)
Zamieszczę tu dalsze części opek, których nie skończyłam na tamtym forum, apotem pojawią się nowe:)
Pozdrawiam wszystkich:)
WASZA INES:)
Skutki picia wódki...
Kolejna część:)
Jadąc zatłoczonymi ulicami Waszyngtonu zastanawiał się, czemu Sweets zaprosił Bones samą na lunch bez niego. Nie domyślał się, ze to jest początek jakiegoś planu, który wymyślił 12 latek, by uświadomić im, co znaczą dla siebie. Niczego nieświadomy jechał na spotkanie z partnerka i ich psychologiem, który samym swym wyglądem doprowadza go do szewskiej pasji. By umilić sobie podróż, a raczej stanie w korkach, włączył sobie radio, z którego popłynęła jakaś melodia, która od razu wpadła w ucho agentowi. Po chwili zaczął sobie nucić ją pod nosem, a w międzyczasie sobie pogwizdywać. Na tych czynnościach upływała mu jazda.
Tymczasem dr Brennan jechała w tym samym kierunku, co agent, tylko tym razem za szofera miała właśnie ów psychologa, które jej partner wprost uwielbiał. To było dość śmieszne przeżycie, jednak ani Bones, ani Sweetsowi nie było do śmiechu. Ona jechała jakby za karę, on by tam rozpocząć wdrażanie w życie planu, który ma nadzieje szybko poskutkuje, zanim dowie się o nim sam agent, który, jak zorientuję się w sytuacji, pewnie nieźle poturbuje mu twarz i jedyne, co będzie w stanie mu pomóc to operacja wykonana przez najlepszego specjalistę w dziedzinie chirurgi plastycznej w całej Ameryce, a może nawet i na świecie. Jechali w milczeniu, co denerwowało oboje.
- Sweets nie mogłeś jechać tamtą drogą, byłoby szybciej – rzekła
- Wiem dr Brennan, ale
- Ale – spytała. Jak wiesz to czemu nią nie pojechałeś – spytała
- Bo się zamyśliłem i potem, jak się zorientowałem w sytuacji, było już za późno na zmianę pasa – wyjaśnił
- Aha, wiesz Sweets, to może ja poprowadzę, byś się już nie zamyślał. - rzekła. Wiesz chcę jeszcze pożyć – dodała
- Wie pani, że ja też – szepnął zjeżdżając na pobocze i tam się parkując
- Czemu się zatrzymujemy – spytała
- Chciała pani prowadzić tak – spytał
- Tak – pokiwała głową zdezorientowana
- To proszę – odparł. Teraz ma pani taką możliwość – dodał wysiadając z samochodu
- Dziękuję – szepnęła i uczyniła to samo, co Sweets
- To jak możemy jechać – spytała Sweetsa, który tak, jak ona zapinał pasy
- Możemy – odparł wykonując znak krzyża na piersiach
- Sweets modlisz się – spytała
- Wie pani, tak na wszelki wypadek – stwierdził.
- Jeśli chodzi o mnie to się nie masz czego bać – rzekła
- Miło mi to słyszeć – odparł
- Jestem świetny kierowcą – dodała po czym ruszyła przed siebie z piskiem opon
- O Boże, co ja najlepszego zrobiłem – szepnął. Ta kobieta nas zabije – pomyślał. Mamusiu, pomocy- dodał w myślach, chwytając się kurczowo za fotel
Jechali chwilę w milczeniu, które po chwili przerwała Bones.
- Sweets – krzyknęła, na co psycholog prawie podskoczył na siedzeniu
- Tak dr Brennan – szepnął nie mogąc wydobyć z siebie głosu
- Sweets co Ci jest – spytała
- Nic, nic – odparł mocniej ściskając fotel po tym, jak Bones wjechała w zakręt
- Sweets chciałam Ci podziękować, że pozwoliłeś mi prowadzić – rzekła po chwili
- Ależ nie ma za co – szepnął. Ale to już ostatni raz, więcej nie popełnię tego błędu – dodał w myślach
- Jest, jest – odparła. Booth nigdy nie pozwala mi prowadzić – dodała
- Tak – udał zdziwienie. Ciekawe czemu – spytał. Ja to mu się nie dziwię – dodał w myślach
- Nie wiem, ale teraz mu powiesz, że prowadziłam i przekonasz go, by czasem pozwolił mi prowadzić, tak – spytała spoglądając na niego
- Dr Brennan proszę patrzeć przed siebie, na drogę, a nie na mnie – krzyknął
- A widzisz i głos Ci wrócił – rzekła. Teraz jesteśmy kwita, choć sama nie wiem, co to znaczy, ale Booth tak mówi w sytuacjach, gdy się komuś oddaje przysługę, za tą, co ktoś Ci oddał – dodała
- Aha – szepnął
- Mam nadzieję, że zrozumiałeś, co chciałam Ci powiedzieć, wiesz ja w tych sprawach nie jestem dobra, jak Booth – zaznaczyła. Ale ja się szybko uczę – dodała
- O tak, to widzę – rzekł. Chyba jesteśmy na miejscu – spytał
- Tak, koniec wycieczki – oznajmiła
Po czym zaparkowała samochód naprzeciwko Royal Dinner i po chwili udali się do środka.
oj chcialabym zobaczyc mine Sweetsa jak Bones prowadzila :) ciekawy dialog pomiedzy nimi... :) super czesc... :) czekam na cd :)
Taka krótka część, w następnej będzie się działo:)
Weszli i zajęli stolik, ten sam, przy którym Bones zawsze jada z Boothem. Po chwili przy nich pojawił się właściciel lokalu.
- Dzień dobry dr Brennan – przywitał się Sid
- Dzień dobry – odparła
- A czemu nie ma z panią Bootha – spytał zdziwiony spoglądając na Sweetsa
- Booth jest teraz w sądzie dlatego przyjechałam ze Sweetsem – wyjaśniła
- Dr Lance Sweets – przedstawił się
- Sid miło mi – rzekł
- To nasz psychiatra – rzekła. Znaczy mój i Bootha – dodała wyjaśniając. Ale to długa historia. - stwierdziła
- Dobrze, może innym razem jej posłucham – odparł Sid. To, co zawsze – spytał
- Tak – odparła
- A ja poproszę ciastko i kawę – poprosił Sweets
- Za 5 minut będę z powrotem – rzekł Sid i opuścił towarzystwo
Siedzieli chwilę w milczeniu, rozglądając się po Royal Dinner. To dla obojga była dość krępująca sytuacja. Zawsze towarzyszył im agent, który umiał rozbawić towarzystwo. Teraz byli sami, kompletnie nie wiedząc, jak mają się zachować.
- Ładnie tu – rzekł Sweets
- Mnie też się podoba – odparła
- Często tu pani jada – spytał podtrzymując konwersację
- Zawsze po pracy przychodzimy tu, Booth je szarlotkę, ja jej nie lubię – oznajmiła
- Aha – odparł
- Tak – szepnęła pod nosem
Tyle sobie porozmawiali. Po chwili powrócili do ciekawszego zajęcia, jakim było lustrowanie wnętrza budynku, w którym się znajdowali. W międzyczasie powrócił Sid z zamówionymi potrawami.
- Smacznego – rzekł i opuścił ich stolik
- Dziękujemy – rzekli jednocześnie i po chwili zabrali się do konsumpcji.
Sweets był trochę zdziwionym menu Bones, widząc sałatę pod różnymi postaciami. Nie miał zamiaru zwracać jej uwagi lub robić wywiadu na temat jedzenia, jednak to było silniejsze od niego i nie wytrzymał. Po chwili..
- Zawsze pani to zamawia – spytał zaciekawiony
- Tak, czemu pan pyta – odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Nie tak – odparł. Dba pani o linie, rozumiem – dodał
- To nie jest kwestia dbania o linie, tylko chodzi mi o zdrowie - odparła
- A no tak, ono najważniejsze – rzekł wspominając jazdę pani antropolog
Po czym znów zamilkli. Do Sweetsa docierało, że to, co sobie wymyślił będzie dość trudne do wprowadzenia w życie. Nie wiedział nawet, jak ma zacząć. To będzie trudny orzech do zgryzienia – pomyślał
Tymczasem Booth dojechał szczęśliwy do miejsca, gdzie myślał, że czeka na niego Bones i nieszczęsny Sweets. Nawet się nie domyślał, co tam zobaczy...
- Dr Brennan, ma pani kawałek sałatki na twarzy – oznajmił Sweets
- Gdzie – spytała zdziwiona.
- Przecież powiedziałem, że na twarzy – odparł
- Sweets, jestem antropologiem, znam się nie tylko na kościach, ale również na anatomii człowieka, wiem, gdzie jest twarz – rzuciła
- Wie pani, ja pani pomogę – rzekł kierując swą dłoń w stronę Bones
W tym samym momencie Booth zbliżył się do drzwi, jednak w oknie rzuciła mu się para, która była mu znajoma. Spojrzał jeszcze raz, i widząc jak Sweets dotyka twarzy Bones aż się zagotował w środku. Mocno zacisnął pięści, aż zrobiły sie w sekundzie czerwone.
- O tu – rzekł Sweets zdejmując jej ów kawałek
- Dziękuje – szepnęła lekko zawstydzona, lekko się uśmiechając
Booth nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Zza szyby wyglądało to całkiem inaczej, jakby Sweets podrywał mu partnerkę, przy czym gładził jej twarz, a ona mu na to pozwalała.
Nie tego już za wiele - pomyślał
Najchętniej wszedłby do środka i przywalił mu z całej siły, aż by się nogami nakrył, lub stolikiem w zależności od siły uderzenia, ale jakby to wyglądało? On agent uderza jakiegoś faceta, który nie skończył jeszcze 18. A na dodatek przy takiej liczbie osób obecnych w tej chwili w lokalu. Nie tylko tego sie obawiał. Kolejnym problemem byłaby jego partnerka, która nie pochwala używania przemocy. Bones by go tam pewnie wzrokiem zabiła.
Wolał sobie sam na sam porozmawiać z doktorkiem i wytłumaczyć mu, że Bones już ma partnera i nie tylko w pracy. Odwrócił się do tyłu i skierował swe kroki do samochodu po drodze klnąc i mówiąc, co mu ślina na język przyniesie. W głowie zawitał mu już nawet plan...
Powiem ci szczerze, że na to bym nie wpadła... Ale pomysł masz wspaniały. Czekam na tę rozmowę Bootha z doktorkiem ;)
jak sobie pomysle co Booth moze zrobic biednemu Sweetsowito az mi sie go robi zal... xD fajny, ciekawy pomysl... xD czekam na dalszy rozwoj wydarzen... xD ;)
Króciutko, następna część już się pisze:)
- O nie ten dzieciak dotyka moją Bones – syknął. Jak on śmie – dodał. O to sobie chłopie nabroiłeś. Już ja Ci pokaże z kim zadarłeś – szepnął
Po chwili wsiadł do samochodu, zostawiając otwarte drzwi na wypadek, gdyby jednak miał ochotę się cofnąć i pokazać doktorkowi, gdzie raki zimują.
Siedział próbując się uspokoić, co było dość trudne, zważywszy, co przed chwilą zobaczył.
- Niby taki cichy, nieśmiały, a tu proszę, podrywu mu się zachciało – syknął. Już ja Ci dam – dodał
Tymczasem w środku
- Robi się późno – oznajmiła Bones. Pewnie czekają na mnie w Instytucie – dodała
- Pewnie tak – odparł. Na sesje indywidualną mamy jeszcze czas – zaznaczył
- A to nie była sesja – spytała
- No w sumie, ale nie porozmawialiśmy za wiele – rzekł
- Bo nie mieliśmy o czym Sweets, to w końcu lunch, a nie...
- Zrozumiałem aluzję dr Brennan. Wezwijmy kelnera i możemy wracać – zawiadomił.
- Zawiozę panią do Instytutu - poinformował
- Jasne, mogę prowadzić – spytała
- Może innym razem - odparł
- Jestem znakomitym kierowcą – rzekła upijając łyk wody
- Wiem, miałem okazje się o tym przekonać – szepnął. Aż za dobrze – dodał w myślach
Booth powoli chłonął, co było dość trudne z jego temperamentem. W końcu w połowie jest Włochem, nie ma mu się, co dziwić, jak ktoś podrywa mu amore, musi jakoś zareagować, a gniew to początek furii. Siedział nadal w bezruchu, co chwila ze zdenerwowania stukając w kierownicę, co go coraz bardziej denerwowało. Przed oczami miał cały czas ten sam widok.
Oj Sweets, to się doigrałeś, chciałeś tej sesji face to face, to będziesz ją miał. Ale ja nie będę miły, tego jestem pewien i nie zadzwonię uprzedzić Cię, co Ci się wtedy stanie – pomyślał.
- Ale co ja mu zrobię – szepnął. Wyjdzie w praniu – dodał
- Chcesz mieć wojnę doktorku, to będziesz ją mieć, wedle życzenia. Już ja się o to postaram – rzekł trzaskając za sobą drzwiami.
Po chwili ruszył przed siebie udając się do mieszkania, by tam obmyślać dokładny plan działania.
ciekawa jestem jak Booth zamierza zemscic sie na Sweetsie... ;) mam nadzieje ze nastepna czesc bedzie dluzsza ;) z niecierpliwoscia na nia czekam :)
Kolejna część:)
Przejeżdżał obok gmachu, gdzie znajduje się gabinet Sweetsa i w głowie zaświtał mu pomysł.
Nie będę z tym zwlekał – pomyślał i skierował się na parking.
Swe kroki skierował wprost do jego gabinetu. Jednak zanim tam wszedł napotkał na przeszkodę w postaci sekretarki doktorka, Marthy...
- Dzień dobry agencie – rzekła
- Dzień dobry to on był, ale teraz – rzekł. Ja do Sweetsa – dodał
- Ale doktora jeszcze nie ma, wyszedł na lunch, niedługo powinien wrócić – odparła
- To ja sobie na niego poczekam – rzekł kurując się w stronę drzwi
- Ale – rzekła
- On się nie obrazi, jak poczekam na niego tam – wtrącił po czym zatrzasnął za sobą drzwi
Usiadł wygodnie na sofie, na której zawsze siedział z partnerką na tych durnych spotkaniach, które wielce czcigodny pan psycholog od siedmiu boleści, śmiele nazywał sesjami.
- To ja sobie tu na Ciebie poczekam rogaty kochasiu – szepnął
Tymczasem Sweets i Bones opuścili już Royal Diner. Tak, jak obiecał odwiózł ją do Instytutu, po czym sam powrócił do siebie. W sumie on też miał swoją pracę, którą kochał, tak, jak dr Brennan.
- Martha, czy jest coś dla mnie – spytał wchodząc na piętro
- Nie, nie ma , ale ma pan gościa – oznajmiła
- Gościa – zdziwił się. A gdzie on jest spytał rozglądając się po korytarzu w poszukiwaniu tej osoby
- To agent Booth, czeka na pana w gabinecie – oznajmiła
- Agent Booth – szepnął. Dziękuję, proszę mnie z nikim nie łączyć – poprosił i udał się do siebie
Ciekawe, czego ode mnie chce – pomyślał po czym otworzył drzwi i wszedł do środka.
Agencie Booth, jak miło pana widzieć – rzekł. Co pana do mnie sprowadza – spytał
Sweets dobrze, że już jesteś, moja cierpliwość dobiegła końca – rzekł wstając i spoglądając n przybyłego doktora
- Coś się stało – spytał. Nie wyraźnie pan wygląda agencie – stwierdził
- Sweet nie mydl mi oczu, wiem, jak wyglądam – rzekł. Jak każdy komu, inny facet podrywa kobietę – dodał
- Nie wiem, o co panu chodzi – rzekł skołatany
- No tak teraz będziesz z siebie aniołka robił – rzucił bardziej zdenerwowany
- Agencie może pan powiedzieć, o co chodzi nie chce mi się bawić z panem w zgadywanki – odparł Sweets
- A kto podrywał Bones w Royal dotykał jej aksamitnej jak jedwab twarzy – spytał Booth
- A skąd pan to wie? – spytał. Pewnie dr Brennan panu powiedziała – rzekł
- A nie, tu Cie rozczaruję widziałem,to na własne oczy – oznajmił wściekły Booth
- I co w związku z tym? - zapytał Sweets
- Walnął bym Cie, jakbym nie był w pracy – rzekł agent
- Ale nie jesteś – odparł nie myśląc psycholog, jakby zachęcając Bootha do czynu
- Masz rację – rzekł po czym wykonał zamach i z całej siły uderzył Sweetsa w twarz.
- Auć – krzyknęli jednocześnie
Cios był naprawdę dość mocny, że aż biedny stracił równowagę i upadł na podłogę. Skutki odczuł także Booth. Ręka go rozbolała od wymierzenia kary. Po chwili...
- Sweets nic Ci nie jest? – spytał Booth, kiedy psycholog nie podnosił się
- Nic – pisnął Lance. Tylko coś mi się w głowie kręci, widzę latające gwiazdy – dodał
Booth podszedł do niego i zobaczył leżącego zakrwawionego psychologa. Podał mu rękę i pomógł mu wstać, gdyż tamten nie był w stanie tego zrobić o własnych siłach. Usiedli oboje na sofie.
- Potrzebny będzie lód – rzekł Sweets
- Podwójna dawka – oznajmił Booth, po czym opuścił Sweetsa i udał się do Marthy, która w ciągu minuty przyniosła mu to, o co poprosił.
- Czy coś się stało – spytała
- Nie, tylko w środku jest strasznie gorąco i...
- Aaa – odparła i powróciła do czynności, które wykonywała zanim pojawił się agent. Booth także opuścił hol i wszedł do środka, gdzie czekał na niego obolały Sweets.
... gdzie czekal na niego obolaly Sweets...xD hahaha :)biedny doktorek xD swietna czesc... :) czekam na cd :)
świetny pomysł z tym wywołaniem zazdrości u Bootha miał doktorek...ale na zdrowie to biedakowi nie wyszło...szacuneczek dla autorki i czekam na cd:)
Dziękuje za miłe słowa:) Oto cedek:)
- Przyłóż to do rany – rzekł siadając obok psychologa
- Dziękuję, pan też powinien położyć na rękę, całą spuchła – odparł
- Nic mi nie będzie, taką mam nadzieje – zaznaczył Booth
Siedzieli jak te dwie sieroty boskie. Nie odzywali się do siebie, nie wiedzieli, co mieliby powiedzieć. W sumie obojgu było głupio, po tym, co się zdarzyło niedawno w tych czterech ścianach. Oboje mieli wyrzuty sumienia, chyba Booth najbardziej, gdyż Sweets był w tym momencie najmniej winny, w końcu nie wprowadził swego planu w życie, choć osiągnął zamierzony efekt.
- Sweets, przepraszam – rzekł po chwili Booth
- Nic się nie stało, rozumiem, jesteś zazdrosny – odparł
- Cholernie, nie wiem, co się dzieje, ale kiedy ktoś się zbliża do mojej Bones
- Rozumiem, wreszcie się pan przyznał- rzekł. Mam w tym jakiś udział – dodał
- Tak Sweets, muszę przyznać, ze dzięki Tobie zrozumiałem, kim dla mnie jest Bones – odparł
- Wreszcie – szepnął. Dobrze, że zanim wprowadziłem mój plan, wtedy by mnie zabił – pomyślał
- Tylko nie wiem, co Bones do mnie czuje – oznajmił Booth
- Ona też pana kocha, tylko się boi do tego przyznać – rzekł Lance.
- Tak sądzisz – spytał
- Tak - odparł
Ich rozmowę przerwał telefon agenta...
- Booth - słucham
- Gdzie się podziewasz – spytała Bones. Jesteś jeszcze w Royal – dodała
- Nie – odparł. Angela już jej zdała relację - pomyślał
- To gdzie jesteś w FBI – spytała
- Nie – oznajmił
- Booth jedziesz do mnie? – zapytała niecierpliwa
- Nie – rzekł, a na twarzy pojawił mu się uśmiech
- Booth z czego się śmiejesz? – spytała
- Skąd wiesz, ze się śmieje – spytał
- Bo to słyszę, nie muszę Cię widzieć, ja to wiem – odparła. To gdzie jesteś? – spytała
- U Sweetsa, wiesz urządzamy sobie taką pogawędkę – odparł
- Gdzie? - spytała. Żartujesz – dodała, jak dotarło do niej, co powiedział jej partner
- U mojego kolegi, dr Lance Sweetsa – powtórzył
- Booth, nie ruszaj się stamtąd- rzekła. Już tam jadę – dodała
- Dobrze czekamy sobie na Ciebie – oznajmił
- Tylko nie zrób niczego głupiego, co byś mógł potem żałować – zaznaczyła
- Dobrze, obiecuję, że nie zrobię – rzekł. Już po fakcie – dodał w myślach
Po chwili...
- Bones tu zaraz będzie – rzekł
Siedzieli chwile w milczeniu. Po chwili w gabinecie pojawiła się Bones, która była wstrząśnięta tym, co zobaczyła.
- Co się stało – spytała spoglądając raz na Sweetsa, raz na Bootha podchodząc do bardziej rannego
- Booth, jak mogłeś – spytała opatrując Sweetsa
- Jak ja mogłem, raczej, jak on mógł Bones – odparł
- Booth jak mogłeś uderzyć chłopca – spytała
- Przeżyje tak – spytał
- Tak – odparła
- Więc nic mu nie będzie. Może zatroszczysz się o mnie – spytał robiąc maślane oczy
- Booth z Tobą to ja sobie poważnie porozmawiam, ale ni przy świadkach – odparła
- Mną się proszę nie przejmować – rzekł półprzytomny Sweets
- Musisz jechać do szpitala, tam sprawdzą, czy nie masz wstrząsu mózgu – oznajmiła Bones
- Do szpitala, ale ja nie chce – odparł
- Trzeba było nie prowokować Bootha – odparła
- O tak święta racja Bones – wtrącił Booth
- Ciebie nie pytał nikt o diagnozę – fuknęła
- Bones może obejrzysz mi rękę, cholernie boli - szepnął Booth
- Chcesz żebym ją obejrzała? - drażniła się
- Przecież o to Cie proszę, a nawet błagam od 5 minut – rzekł
Podeszła do niego spoglądając na obolałą część ciała. Po chwili...
- Twoja ręka może być złamana – oznajmiła
- I co tylko tyle mi powiesz – spytał. Sweetsa oglądałaś kilka minut, a partnera sekundę – odparł z naburmuszoną mina
- A co zazdrosny jesteś? - Spytała
- E tam – szepnął spoglądając na Sweetsa
- Szkoda – szepnęła, po czym podniosła się i spojrzała na Sweetsa
Po chwili...
- Jedziemy w trójkę do szpitala – oznajmiła
- W trójkę – krzyknęli
- Tak, jedziemy – odparła
- A kto będzie prowadził – spytali jednocześnie
- Ja, a kto – odparła
O Boże – pomyśleli
Po chwili opuścili gabinet udając się do szpitala. Tym razem Bones jechała uważnie, w końcu miała w środku dwóch poobijanych pasażerów.
Majstersztyk ;) Boskie po prostu... Mam nadzieję, że tej poważnej rozmowy Bones z Boothem nie pominiesz... coś czuję, że będzie się działo... czekam na cd.
Fajne części. Ale Booth przywalił Sweetsowi. Ciekawe co jeszcze się zdarzy. Czekam na ciąg dalszy:)
Taki sobie cedeczek, kolejny już się pisze:)
- Przyłóż to do rany – rzekł siadając obok psychologa
- Dziękuję, pan też powinien położyć na rękę, całą spuchła – odparł
- Nic mi nie będzie, taką mam nadzieje – zaznaczył Booth
Siedzieli jak te dwie sieroty boskie. Nie odzywali się do siebie, nie wiedzieli, co mieliby powiedzieć. W sumie obojgu było głupio, po tym, co się zdarzyło niedawno w tych czterech ścianach. Oboje mieli wyrzuty sumienia, chyba Booth najbardziej, gdyż Sweets był w tym momencie najmniej winny, w końcu nie wprowadził swego planu w życie, choć osiągnął zamierzony efekt.
- Sweets, przepraszam – rzekł po chwili Booth
- Nic się nie stało, rozumiem, jesteś zazdrosny – odparł
- Cholernie, nie wiem, co się dzieje, ale kiedy ktoś się zbliża do mojej Bones
- Rozumiem, wreszcie się pan przyznał- rzekł. Mam w tym jakiś udział – dodał
- Tak Sweets, muszę przyznać, ze dzięki Tobie zrozumiałem, kim dla mnie jest Bones – odparł
- Wreszcie – szepnął. Dobrze, że zanim wprowadziłem mój plan, wtedy by mnie zabił – pomyślał
- Tylko nie wiem, co Bones do mnie czuje – oznajmił Booth
- Ona też pana kocha, tylko się boi do tego przyznać – rzekł Lance.
- Tak sądzisz – spytał
- Tak - odparł
Ich rozmowę przerwał telefon agenta...
- Booth - słucham
- Gdzie się podziewasz – spytała Bones. Jesteś jeszcze w Royal – dodała
- Nie – odparł. Angela już jej zdała relację - pomyślał
- To gdzie jesteś w FBI – spytała
- Nie – oznajmił
- Booth jedziesz do mnie? – zapytała niecierpliwa
- Nie – rzekł, a na twarzy pojawił mu się uśmiech
- Booth z czego się śmiejesz? – spytała
- Skąd wiesz, ze się śmieje – spytał
- Bo to słyszę, nie muszę Cię widzieć, ja to wiem – odparła. To gdzie jesteś? – spytała
- U Sweetsa, wiesz urządzamy sobie taką pogawędkę – odparł
- Gdzie? - spytała. Żartujesz – dodała, jak dotarło do niej, co powiedział jej partner
- U mojego kolegi, dr Lance Sweetsa – powtórzył
- Booth, nie ruszaj się stamtąd- rzekła. Już tam jadę – dodała
- Dobrze czekamy sobie na Ciebie – oznajmił
- Tylko nie zrób niczego głupiego, co byś mógł potem żałować – zaznaczyła
- Dobrze, obiecuję, że nie zrobię – rzekł. Już po fakcie – dodał w myślach
Po chwili...
- Bones tu zaraz będzie – rzekł
Siedzieli chwile w milczeniu. Po chwili w gabinecie pojawiła się Bones, która była wstrząśnięta tym, co zobaczyła.
- Co się stało – spytała spoglądając raz na Sweetsa, raz na Bootha podchodząc do bardziej rannego
- Booth, jak mogłeś – spytała opatrując Sweetsa
- Jak ja mogłem, raczej, jak on mógł Bones – odparł
- Booth jak mogłeś uderzyć chłopca – spytała
- Przeżyje tak – spytał
- Tak – odparła
- Więc nic mu nie będzie. Może zatroszczysz się o mnie – spytał robiąc maślane oczy
- Booth z Tobą to ja sobie poważnie porozmawiam, ale ni przy świadkach – odparła
- Mną się proszę nie przejmować – rzekł półprzytomny Sweets
- Musisz jechać do szpitala, tam sprawdzą, czy nie masz wstrząsu mózgu – oznajmiła Bones
- Do szpitala, ale ja nie chce – odparł
- Trzeba było nie prowokować Bootha – odparła
- O tak święta racja Bones – wtrącił Booth
- Ciebie nie pytał nikt o diagnozę – fuknęła
- Bones może obejrzysz mi rękę, cholernie boli - szepnął Booth
- Chcesz żebym ją obejrzała? - drażniła się
- Przecież o to Cie proszę, a nawet błagam od 5 minut – rzekł
Podeszła do niego spoglądając na obolałą część ciała. Po chwili...
- Twoja ręka może być złamana – oznajmiła
- I co tylko tyle mi powiesz – spytał. Sweetsa oglądałaś kilka minut, a partnera sekundę – odparł z naburmuszoną mina
- A co zazdrosny jesteś? - Spytała
- E tam – szepnął spoglądając na Sweetsa
- Szkoda – szepnęła, po czym podniosła się i spojrzała na Sweetsa
Po chwili...
- Jedziemy w trójkę do szpitala – oznajmiła
- W trójkę – krzyknęli
- Tak, jedziemy – odparła
- A kto będzie prowadził – spytali jednocześnie
- Jak, a kto – odparła
- O Boże – pomyśleli
Po chwili opuścili gabinet udając się do szpitala. Tym razem Bones jechała uważnie, w końcu miała w środku dwóch poobijanych pasażerów.
Przepraszam pomyłka:) To moja gorączka mi pląta figla, wrr:(
Oto cedek:)
Lekarze nie stwierdzili nic poważnego u obojga, żadnych poważnych stłuczeń lub złamań. Zostali wypuszczeni do domu. Bones odwiozła najpierw Sweetsa, potem postanowiła odweiźć Bootha.
- Bones – szepnął
- Tak – spytała nie spoglądając na niego
- Gniewasz się na mnie, za to, co zrobiłem – spytał
- A co zrobiłeś – zapytała udając, że nie rozumie
- Bones pobiłem Sweetsa – odparł
- A dlaczego, można wiedzieć – spytała
- Bo on, on śmiał Cię podrywać – szepnął
- Booth chyba poszło Ci na głos, bo coś cicho mówisz, nic nie rozumiem – rzekła
- Bo byłem zazdrosny – rzekł
- Zazdrosny – spytała zdziwiona, teraz naprawdę nie rozumiała
- Bo on śmiał Cie podrywać, dotykać Bones, nie mogłem na to patrzeć, musiałem zareagować – oznajmił
- Bootha, ale kiedy on mnie podrywał – spytała
- Dziś w Royal Dinner, widziałem, wić nie kłam, że nie – odparł smutny
- Jesteś o mnie zazdrosny – spytała
- Tak, chyba już czas się do tego przyznać Bones – odparł
- Ale nie masz o co, ja nie mam romansu ze Sweetsem – oznajmiła
- Nie – spytał
- Nie – rzekła
- To po co ja mu przywaliłem - spytał sam siebie
- To chyba nie mnie musisz pytać – odparła
- Bones to było pytanie retoryczne – odparł
- Booth pytanie to pytanie, trzeba odpowiedzieć – rzekła
- To takie, na które właśnie nie trzeba – odparł. To gdzie jedziemy – spytał
- Do Ciebie – odparła
- O jak miło, teraz będziesz mnie opatrywać w domowych pieleszach – spytał. Dzięki Bones, to miłe – dodał
- Booth, musisz odpoczywać, ja jadę do Instytutu, czeka na mnie Angela, pewnie znalazła coś w sprawie zabójstwa tego dentysty – odparła
- I ja mam jechać do domu, a Ty będziesz pracować – spytał
- Tak – odparła bez żalu
- Dostane w domu, pod warunkiem, jak
- Jak – wtrąciła
- Jak zostaniesz ze mną – odparł
- Ale to jest niemożliwe Booth – stwierdziła
- To jedziemy do Instytutu razem – odparł
- Ale co tam będziesz robić Booth – spytała
- Patrzeć na Ciebie – rzekł, po chwili dotarło do niego, że powiedział to na głos
- Och Booth – szepnęła. To jedziemy do Instytutu – dodała
Po jakiś 15 minutach zaleźli się na miejscu. Weszli do środka i pierwszą osobą, która spotkali na drodze była oczywiście Angela, która od razu zauważyła, że agent coś ma dziwną minę. Nie jest wesoły, jak zawsze wpadał tutaj z uśmiechem na twarzy, tym razem, jest jakiś przybity, Bones również nie wyglądała na wesołą.
- A Wam co się stało – spytała
- Nic - odparła Bones
- Co Ty też powiesz, że nic – spytała spoglądając na Bootha
- Nie ja nic takiego nie powiem – odparł
- Angela powiedziałam, że mnie się nic nie stało – rzekła. Booth jest trochę poturbowany, jak i jego kompan od walki – rzekła wchodząc do swojego gabinetu
-Jaki kompan – szepnęła, ale nikt jej nie usłyszał, gdyż Booth podążył za Bones
- Bones, nie musisz ogłaszać tego całemu światu – oznajmił
- Nie powiedziałam całemu światu, tylko Angeli – odparła
- To gorzej – stwierdził
W tym samym momencie pojawiła się Angela.
- Wyjaśnicie mi o co chodzi, czy mam z Was to siła wydobyć – rzekła spoglądając raz na Bootha, raz na Brennan
- Booth pobił się ze Sweetsem – oznajmiła Bones
- Bones – krzyknął wściekły Booth
- A co, może to nie prawda – spytała
- Wiesz, ja chyba muszę już iść – rzekł opuszczając przyjaciółki
Zostały same. Angela nadal nie mogła uwierzyć, w to, co usłyszała przed chwilą. Bones była przybita zachowaniem przyjaciela.
- To co się stało, czemu Booth uderzył Sweetsa – spytała Ange
- Bo jest zazdrosny o mnie – odparła
- Bones kochanie, czy jest coś, o czym nie wiem – spytała
- Tak, ale to nie jest rozmowa w tym miejscu – rzekła. Spotkajmy się u mnie wieczorem – zaproponowała Bones, wychodząc na zewnątrz
- Jasne Sweety – szepnęła. No wreszcie coś się zaczyna dziać – pisnęła prawie skacząc ze szczęścia
Po chwili opuściła gabinet przyjaciółki z ogromnym bananem na twarzy.
Ciekawe co opowie Bones Angeli w czasie wieczornego spotkania. Czekam na kolejną część:)
Oto dwa cedeki:)gdyż jutro nie będzie mnie w domciu:)
Miłego czytania, mam nadzieje, że się spodoba:)
Dzień minął dość szybko. Nastał wieczór, czas, kiedy Angela wreszcie mogla dowiedzieć się czegoś więcej od przyjaciółki o tym, co się działo na urodzinach Sweetsa, które odbyły się ponad miesiąc temu.
- Sweety, co Ty tu jeszcze robisz – spytała
- Pracuje nie widzisz – syknęła
- Coś się stało, jesteś jakaś dziwna – odparła Ange
- Jestem zmęczona, a tu jeszcze tyle pracy przede mną – oznajmiła
- Ale dzisiaj miałyśmy porozmawiać – zaznaczyła artystka
- Rozmowa nie królik, nie ucieknie – powiedziała Bones myśląc, że złapała te frazeologizmy, które Booth próbował jej wpoić
- Kochanie zając – wtrąciła
- Angela jaki zając – zdziwiła się Brenna
- Nie zając, nie ucieknie, tak się mówi Sweety – wyjaśniła
- A królik podobny do zająca nie, 4 łapy ma, biega, je trawę, więc jaka różnica – rzekła Bones
- No tak, ale nieważne złotko, to jak jedziemy do Ciebie – spytała
- Angela przełóżmy to na weekend, dobrze – spytała
- Jak chcesz, ale teraz już się ode mnie nie uwolnisz – zaznaczyła
- Dobrze, obiecuję, że powiem, Ci wszystko, co będziesz chciała wiedzieć – oznajmiła Bones
- Dobrze kochaniutka, trzymam za słowo, do zobaczenia jutro, pa
- Pa Ange spokojnej nocy – rzekła na pożegnanie
Po około 3 godzinach udała się do siebie. Noc minęła szybko i nastał ranek, kiedy spotkała się z Boothem na miejscu zbrodni. Widać było, że agent ma do niej żal, że nie umiała zatrzymać dla siebie, tego co się wydarzyło u Sweetsa. Bones było bardzo przykro, gdyż nie przywykła do takiego smutnego i nieodzywającego się agenta. Chciała porozmawiać, ale nie mieli czasu. Zbliżało się po południe, czas, kiedy zawsze udawali się na lunch. Jednak tym razem to Booth postanowił przeprosić partnerkę za swoje zachowanie i zaprosił ją na małe co nieco...
- Bones na przeprosiny zapraszam Cie na obiad, tam czeka Cie niespodzianka, oczywiście Royal Dinner- oznajmił
- Jaka? – spytała
- Zobaczysz, niespodzianka to niespodzianka, gdybym Ci powiedział, o co chodzi już by nią nie była
- Jaki jesteś tajemniczy – rzuciła
- Wiem, ale to we mnie uwielbiasz – rzekł
Bones nie była w stanie nic powiedzieć. Jej policzki z sekundy na sekundę robiły się coraz bardziej czerwone. Booth to była jedyna osobą, która była zdolna wywołać na jej twarzy jakieś zakłopotanie. Jednak to jej nie przeszkadzało, a nawet jej się podobało, choć za każdym razem zaprzeczała. Po chwili dojechali na miejsce. Zamówili swoje ulubione dania, Booth jak zwykle frytki i steak, do tego colę, Bones, jak miała w zwyczaju sałatkę i wodę niegazowaną.
- Bones i Ty masz nadzieję się tym najeść – spytał
- Tak, a co myślisz, że to za dużo – rzekła
- Nie wręcz przeciwnie, ta zielenina to jak naraz Bones – rzekł
- Ta zielenina, jak ją nazywasz, jest bardzo zdrowa, zawiera same witaminy i jest dobra dla ciała, w przeciwieństwie do tego, co znajduję się na twym talerzu i ocieka tłuszczem, to nie zdrowe, wiesz – spytała na poważnie
- Wiem, ale od czasu do czasu nie zaszkodzi – stwierdził kosztując kolejny kawałek mięsa na swym talerzu
Jedli w milczeniu, co chwila spoglądając na siebie ukradkiem. Bones dość szybko uporała się ze swoją sałatka, jednak nadal miała lekkie uczucie głodu. Po chwili...
- Booth, mogę frytkę – spytała
- A co jednak sałatka nie wystarcza – rzekł. Przecież to niezdrowe – dodał
- Jak mówisz od czasu do czasu nie zaszkodzi – rzekła wyciągając dłoń po upragnioną frytkę
- Bones, czy Ty właśnie przyznałaś mi rację – spytał
- Nie wiem, ale chyba tak – rzekła kosztując
- Proszę, częstuj się, jak już nie mogę – oznajmił. Nie ma już więcej miejsca w moim żołądku – dodał
- Nie dziwię się, po takim czymś, jak bym przez 3 dni nie jadła – rzekła.
- Przesadzasz, mój organizm potrzebuje więcej kalorii niż Twój – oznajmił
- Wiem, Booth, a co to na diecie jesteś – spytała
- Nie czemu? - zdziwił się
- Bo nie zamówiłeś jeszcze szarlotki, którą tak uwielbiasz – stwierdziła
- Bones zaraz miałem to zrobić, ale widzę, że muszę zamówić dwie – rzekł
- To Ty naprawdę uwielbiasz to ciasto – rzekła. Co ja mówię, Ty je kochasz, ale łakomczuch z Ciebie – dodała
Booth nie odpowiedział, tylko skinął na kelnera, który w ciągu kilku sekund znalazł się przy ich stoliku...
- Poproszę dwa kawałki szarlotki z bitą śmietaną – zamówił
- Na dwóch talerzykach? – spytał
- Nie na jednym, będziemy jeść razem z jednego – wyjaśnił
- Aha, rozumiem, zaraz przyniosę – rzekł opuszczając ich
- Booth, co ty wymyśliłeś – spytała
- To część niespodzianki, o której Ci wspominałem – rzekł
- Ale ja nie lubię szarlotki – stwierdziła
- A próbowałaś z bitą śmietaną? - spytał
- Booth, powiem Ci coś w tajemnicy, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiał – poprosiła
- Obiecuję, słowo skauta, choć nigdy nim nie byłem – szepnął
- Booth – krzyknęła
- Taki żart Bones, obiecuję nie będę się śmiać - oznajmił
- Dobrze powiem Ci, tak naprawdę ja nigdy w życiu jej nie jadłam – szepnęła zawstydzona
- Nie Bones żartujesz sobie – rzekł
- Nie, miałeś się nie śmiać – odparła
- Nie śmieje się – rzekł. Miałem racje z tą niespodzianką. Teraz wreszcie jej spróbujesz – oznajmił
W tym samym momencie na stole pojawił się talerzyk z dwoma kawałkami pysznego ciasta z dodatkiem bitej śmietany, co znacznie podniosło walory smakowe. Booth nabrał na widelczyk kawałek i podsunął jej pod nos. Poczuła piękny zapach i nie mogła się nie skusić...
- Jest pyszna – rzekła
- A nie mówiłem – spytał
- Mówiłeś i jak zwykle miałeś rację – stwierdziła
- To może kolejny kawałeczek – spytał figlarnie
- Chętnie – odparła zjadając podsunięte ciasto.
- Może napijemy się kawy – spytał
- To dobry pomysł, postawi mnie na nogi – rzekła
Po chwili aromat kawy dobiegł do jej nozdrzy, co wywołało u niej złe samopoczucie.
- Booth nie dobrze mi – oznajmiła
- Bones co Ci jest zbladłaś – powiedział zmartwiony
- Nie wiem, zaraz wracam – rzekła udając się w stronę łazienki
Ale to chyba nie ta szarlotka jej tak zaszkodziła – pomyślał
Bones nie wracała, a Booth zaczął się denerwować. Po chwili zobaczył ją w oddali. Nie wyglądała za dobrze.
- Bones zawiozę Cie do domu – rzekł. Nie wyglądasz za dobrze – dodał
- Dziękuje za komplement, jesteś miły – syknęła
- Bones, jesteś śliczna, ale teraz wyglądasz bardzo blado, to chciałem Ci powiedzieć – wyjaśnił
- Nie próbuj mnie uwodzić panie „ czarujący uśmiech” - rzekła z uśmiechem
- Bones nie ma czasu na rozmowy, jedziemy do Ciebie – oznajmił
- Ale ja muszę jechać do Instytutu, tam czeka mnie praca – oznajmiła
- Bones Kości, nie uciekną, nie dyskutuj ze mną, bo i tak nie wygrasz – rzekł
- Wiem, nawet nie miałam zamiaru – rzuciła
- Dyskutować ze mną, czy wygrać – rzekł posyłając jej figlarne spojrzenie
- Angela z Tobą posiedzi, jak nie chcesz bym ja Ci towarzyszył – oznajmił
- Booth ja nie chce siedzieć w domu, może posiedzimy tu – zaproponowała
- Bones, a co my będziemy tu robić – spytał
- Siedzieć – odparła
- Nie wyglądasz najlepiej jedzmy – poprosił
- Nie – odparła
- I zaczyna się – rzekł
- Co – spytała zdziwiona
- Nic – szepnął załamany
- To czemu mówisz, ze się zaczyna – spytała
- Bo lubię – odparł. Bones idziemy, czy ja mam Cie stąd wynieść – spytał nie żartując
- Czemu, umiem chodzić – zaznaczyła
- Wiem, tylko Ci to opornie idzie – odparł lekko z uśmiechem
- Dobrze, wygrałeś – rzekła
- Wygrałem - spytał
- To, jak idziemy – zapytała
- Tak Bones idziemy – odparł, Chwytając ją pod ramie.
- To na wypadek, gdybyś miała upaść – rzekł
- Teraz nie upadnę – powiedziała posyłając mu uśmiech
- Wiem, ja nigdy nie pozwolę Ci upaść, zawsze będę przy Tobie – szepnął
- Wiem – przytaknęła
W wesołych nastrojach opuścili Royal Dinner i udali się do mieszkania Bones.
I jak, może być???
bardzo bardzo ciekawe opowiadanie ... ;) strasznie podobaja mi sie dialogi... i wogole xD czekam na cd :)
Taki cedek, nie miałam weny:(
Jechali rozmawiając się śmiejąc się, jakby zapominając, o tej całej sytuacji ze Sweetsem i Angelą. Po chwili dojechali do mieszkania pani antropolog. Weszli na górę, a po chwili opadli zmęczeni na kanapę.
- Napijesz się czegoś – spytała. Tylko nie kawy, bo na samą myśl o niej robi mi się nie
dobrze – odparła
- Może być woda – rzekł
Bones podniosła się i udała się do kuchni, gdzie wyjęła z lodówki zimą wodę, zabrała ze sobą szklanki i powróciła do salonu, gdzie czekał na nią partner
- Dzięki Bones – rzekł posyłając jej czarujący uśmiech
- Nie ma za co, Booth to tylko woda – odparła
- Nie Bones, ja nie o tym – zaczął. Chciałem podziękować, Ci, że jesteś – dodał
- Booth, zaczynasz, a ja jeszcze nie jestem gotowa na tą rozmowę – rzekła, czym zasmuciła partnera
- Bones, wiem, ale miałem nadzieję – szepnął
- Booth ja, nie wiem, co Ci powiedzieć
- Nie wiem Bones, ale ta cała sytuacja mnie przerasta, nie mogę milczeć, ukrywać tego, co do Ciebie czuję – powiedział na jednym wydechu
- Booth ja..
- Bones ja nie chce się wtrącać w Twoje życie, ale od Ciebie muszę się dowiedzieć, jesteś jedyną osobą, która może mi odpowiedzieć na pytanie - wtrącił
- Jakie pytanie – wtrąciła
- Czy jest jakaś szansa, że kiedyś będziemy razem – zapytał wprost
- Booth szansa, może i jest, wiesz, że ja Cię bardzo lubię, szanuję, ale nie wiem, czy kocham – rzekła spoglądając mu w czekoladowe oczy, w których wyczytała smutek
- Powiedz jedno słowo, a sobie pójdę – odparł
- Booth ja nie chcę byś sobie poszedł, nie zniosłabym tego, gdybyś mnie porzucił – rzekła, a w jej oku zakręciła się łza
- Bones, ja Cie nigdy nie opuszczę, przysięgam Ci na wszystko, wierzysz mi – spytał
- Wierzę Ci, ale proszę daj mi się oswoić z myślą, że mam kogoś, kto jest blisko, ktoś kto mnie
- Kocha – dopowiedział za nią
- A kochasz mnie? – spytała
- Całym sercem, całą duszą, całym sobą – odparł kładąc jej dłoń na swym sercu
- Booth, ja nie wiem, co to jest, jak zdefiniować, co czuję do Ciebie – rzekła
- Bones, ja poczekam tyle, ile trzeba, teraz dałaś nam szanse, a to już coś – rzekł
- Mały krok do szczęścia – szepnęła
- Tak do szczęścia, które chce Tobie dać – wyjaśniła
- A ja Tobie Booth, jeśli tylko dasz mi czas – odparła
- Kochanie, tyle ile potrzebujesz – oznajmił
- Booth dziękuję – rzekła całując go w policzek, po czym spojrzała mu w oczy i musnęła go lekko w usta
- To ja Tobie dziękuję – szepnął
Rozmowę przerwał im telefon Brennan.
- Słucham – szepnęła
- Sweety, gdzie się Ty podziewasz – spytała
- Spokojnie Angela, jestem w domu – odparła
- Ange jest ze mną całą i bezpieczna – rzekł Booth
- Sweety, czy ja słyszę Bootha – spytała
- Tak, jest ze mną – odparła posyłając mu uśmiech
- To ja Wam nie przeszkadzam – pisnęła do słuchawki, tak, ze aż Booth to usłyszał
- Daj mi ją – poprosił
- Ange, Bones się źle poczuła, ale już w porządku, mam prośbę, czy możesz tu przyjechać, bo ja mam coś do załatwienia – rzekł
- Booth, dam sobie radę sama – wtrąciła Brenn
- Słonko, czeka nas poważna rozmowa, i teraz mi nie uciekniesz – oznajmiła Ange
- To czekamy na Ciebie – rzekł rozłączając się
- To na czym skończyliśmy – spytał posyłając jej figlarne spojrzenie
- Nie dajesz za wygraną – spytała
- Nie – odparł, po czym pocałował ją namiętnie.
Po chwili siedzieli wtulenie w siebie, oczekując przyjazdu artystki...
Nie wiem co powiedziec, to jest extra,
swietnie piszesz i bardzo zabawnie:)
Czekam na kontynuacje:)
Brawo Ines:)
Wspaniałe Ines!
Tak trzymaj i pisz dalej, bo się robi coraz ciekawiej;)
Czekam na cd...
Proszę właśnie skończyłam :)
Kolejna część:)
Angela gnała do nich, jak burza. Musiała zobaczyć na własne oczy, co tam wyprawiają jej przyjaciele, po głosach, wyczuła wesołą atmosferę.
Czyżby wreszcie dotarło do nich, co znaczą dla siebie - myślała
Po jakiś 15 minutach zjawiła się pod budynkiem pani antropolog. Byłą tak podekscytowana, że nie chciała czekać na windę, która, jak na złość nie chciała współpracować.
- Złośliwość rzeczy martwych – syknęła po czym udała w stronę schodów, po których biegła niczym na maratonie.
Po chwili zjawiła się na miejscu. Nacisnęła na dzwonek, informując o swym przybyciu.
- To Angela – szepnęła
- Otworze jej, zanim wyważy te drzwi – szepnął Booth, podnosząc się, jednak zdążył skraść Bones całusa
- Booth – szepnęła
- No co, nie mogłem się opanować, całe 4 lata nie mogłem Cie całować, teraz mam taką okazję i będę z niej korzystał – szepnął
- Tak – spytała prowokacyjnie
- Bones – szepnął, po czym zbliżył się do niej całując ją tak namiętnie, że gdyby stałą, pewnie upadła by, bo pocałunek ten zawrócił jej w głowie, a nogi stały się po nim, miękkie, jak wata
- Booth, otwórz jej, proszę – szepnęła ledwo łapiąc oddech
- Tak jest kochanie – rzekł udając się w stronę drzwi, z której dobiegała głośne pukanie
- Angela cześć – rzekł otwierając jej
- Cześć Booth – rzekła posyłając mu spojrzenie
- Sweety, już się o Ciebie martwiłam – rzekła wchodząc do środka
- Angela nic mi nie jest – odparła Bones. Teraz już nic mi nie grozi, prawda? - spytała po czym spojrzała na Bootha
- Nie – odparł siadając tuż przy niej
- Czy jest coś o czym, ja nie wiem – spytała lustrując oboje
- Jesteśmy razem – oznajmili
- Czemu ja się o takich rzeczach dowiaduje ostatnia – spytała zszokowana, ale szczęśliwa artystka
- Angela jesteś pierwsza – rzekł Booth
- No ja myślę panię” czarujący uśmiech” - oznajmiła. Gratuluję – psiknęła ściskając oboje
- Ange udusisz mnie – szepnęła Bones
- Przepraszam słonko, ale to z emocji – oznajmiła. Booth gratuluję, zadłużyliście oboje na szczęście - dodała
- Dziękujemy Ange – odparli razem
- Ja muszę załatwić coś w biurze, wrócę za godzinę – rzekł
- Już idziesz – spytała smutna Bones
- Kochanie, zostawiam Cie w dobrych rekach, wrócę niedługo jeszcze zdążysz się mną znudzić – oznajmił
- Tobą nigdy – odparła
- Bardzo dobra odpowiedź – rzekł składając jej na ustach namiętny pocałunek. Ange opiekuj się moja Bones, bo coś źle się poczuła – dodał
- Nie martw się zajmę się, choć pewnie nie tak dobrze, jak Ty - zażartowała
- Drogie panie do zobaczenia niedługo – rzekł, po czym opuścił obie
Po chwili...
- Sweety, co się dzieje – spytała
- Nie wiem, Ange Booth poczęstował mnie szarlotką, a aromat kawy dobiegający do mnie spowodował u mnie mdłości – wyjaśniła
- Kochanie, może ty jesteś w ciąży – spytała
- Oj Ange, ale to nie możliwe – szepnęła
- W sumie tak, z nikim się nie spotykałaś ostatnio, a z Boothem jeszcze nie skonsumowaliście związku
- Ange, ale my - wtrąciła
- Co wy? – spytała
- My spaliśmy ze sobą u Sweetsa – odparła. Wtedy na urodzinach - dodała
- Wiedziałam – pisnęła. Byłam pewna, że do czegoś między Wami doszło, i cieszę się – dodała
- Angela, ale wtedy my się nie zabezpieczyliśmy, nie myśleliśmy o tym – rzekła
- Kochanie w takich momentach się nie myśli – wyjaśniła. Poszliście na żywioł, w sumie tyle czasu, ukrywaliście Wasze uczucia, a ta chemia, która was połączyła, musiała kiedyś wybuchnąc - zaznaczyła
- Angela, ale ja nie wiem
- Sweety musisz wykonać test, by się przekonać – oznajmiła
- Ale
- Żadne ale – rzekła po czym udała się po torebkę
Wiesz co... Powiem ci tak:
GENIALNE!!!
Ale pisaj pisaj, bo twoi fani czekają;)
Ines i co ja mam napisac?? poprostu REWELACYJNIE!!! masz talent... oj masz ;) pisz pisz bo juz sie nie moge doczekac cedeka... :)
Dziękuje za miłe słowa, ale przesadzacie, cieszę się, ze się podobają moje bazgroły, pozdrawiam:)
Kolejna część, następna już się pisze:)
Po chwili powróciła do siedzącej przyjaciółki, która nie wiedziała, co ma myśleć o sytuacji, w której się znalazła. Jeśli okaże się, że jest w ciąży to wszystko zmieni się o 180 stopni.
- Angela pewnie mi coś zaszkodziło – stwierdziła Bones
- Zaraz się o tym przekonamy – odparła Angela
- Ale ja się boje Ange – szepnęła Brenn
- Czego, to nie takie trudne, na ulotce jest wszystko napisane, co i jak trzeba zrobić – wyjaśniła Angela
- Wiem, Ange, ale nie tego się boje – wtrąciła Bones. Widzę, że jesteś obeznana w temacie – dodała
- Tak kochanie, miałam go w ręce parę razy – wyjaśniła artystka
- Dobrze Ange, idę, muszę wiedzieć na pewno – rzekła
- Tak Sweety, proszę oto test – rzekła podając go zdziwionej Brenn
- Widzę, że jesteś przygotowana Ange – stwierdziła Bones
- Wiesz nigdy nie wiesz co się przyda i kiedy – oznajmiła panna Montenegro
- Dobrze, zrozumiałam – odparła. Trzymaj ręce, by to okazało się tylko jakąś niestrawnością – rzekła wstając
- Trzymaj kciuki kochanie, tak się mówi poprawnie – zaznaczyła Angela
- Oj nie ważne Angela, i tak wiesz, o co chodzi – rzekła. Trzymaj kciuki, módl się o niestrawność – poprosiła. Zaraz wracam – dodała
- Tak kochanie niestrawność to powinnaś mieć każdego dnia, jak patrzysz na te swoje kości – szepnęła. Coś mi mówi, że Baby Booth w drodze – powiedziała, a na twarzy pojawił jej się uśmiech
Po około 5 minutach Brennan powróciła. Po jej minie widać było, jaki okazał się wynik testu.
- Ange – szepnął siadając
- Tak kochanie – odparła Angela
- Waszyngton mamy problem – powiedziała
- Chyba Houston – rzekła artystka
- Ange co z tym, że jestem w ciąży ma wspólnego Houston – zdziwiła się Bones
- Tak się mówi Houston mamy problem, a nie Waszyngton – poprawiła ją
- Wcale mnie nie pocieszyłaś Ange – rzekła zdziwiona Bones
- Kochanie ja się ogromnie ciesze, zostanę ciocią – zaznaczyła
- Ja nie – odparła. Nie spodziewałam się, że tak szybko zastanę matka – dodała. Ja w ogóle nie chciałam nią być – zaznaczyła
- Brenn jesteś w szoku jeszcze, ale jak poczujesz pierwsze ruchy dziecka, odkryjesz w sobie instynkt macierzyński, uwierz mi – rzekła. A jak weźmiesz je w ramiona, oszalejesz na jego punkcie – dodała
- Tak sądzisz – spytała
- Tak, ciekawa jestem reakcji Bootha – oznajmiła
- On się o tym nie dowie na razie – rzekła
- Ale słonko, on musi wiedzieć, jest ojcem – zaznaczyła
- Wiem, ale nie dowie się, bynajmniej dziś
- Kto się i czego nie dowie? – spytał Booth, który nagle pojawił się w mieszkaniu Bones
Moja droga(że się tak wyrażę) my nie przesadzamy!!!!!
A tak z innej beczki to super część... Mam nadzieję, że cd w drodze ;)
Świetna część. Ciekawe kiedy Bones powie Boothowi, że będą mieli dziecko. Czekam na kolejną część:)
Oki kolejna część właśnie powstała:)
- Nikt – szepnęła. Co ty tutaj robisz? – spytała
- Zapomniałem telefonu, musiałem się po niego wrócić – odparł
- AAA – szepnęła Bones
- To jak powiesz mi kto i czego się nie dowie – spytał ponownie
- Nikt i nic – powtórzyła Bones
- Co tam chowasz – spytał
- Nic Twojego – odparła
- Bones pokaż, nie będę się śmiał, przyrzekam – rzekł
- Chyba się śpieszyłeś – fuknęła
- Owszem, ale mam jeszcze czas, i nawet teraz telefon, jak coś zadzwonię i powiem, że się spóźnię – odparł
- Booth, Cullen tam czeka na Ciebie, pewnie się denerwuje – rzekła próbując go zmyć
- Dobrze już idę – rzekł zbliżając się do niej. Ale najpierw pokaż co tam chowasz – poprosił chwytając ją za dłoń
- Co to jest – spytał. Czy to jest
- Tak to jest test ciążowy – wtrąciła Angela
- Czyj – zapytał spoglądając raz na Bones raz na Ange
- Angeli – poinformowała Bones
- Brennan – odparła Angela
- To w końcu której – spytał
- Mój – szepnęła pani antropolog
- Bones to Ty jesteś w ciąży – zapytał siadając obok ukochanej
- Jestem, co Cie tak dziwi – fuknęła
- Kochanie – szepnęła
- Booth musisz jej wybaczyć ona jest jeszcze w szoku – wtrąciła Angela. Nie wie, co mówi – dodała
- Angela ja się dobrze czuje – odparła
- Bones Ty jesteś w ciąży – szepnął
- Tak Booth, ale czemu to Cie tak dziwi – spytała
- To Twoja sprawka – znów wtrąciła Angela
- Moja – szepnął nie wierząc
- Tak Booth, pamiętasz nasz wyskok na urodzinach u Sweetsa – spytała
- Tak pamiętam – odparł
- To teraz masz rezultaty tatusiu – rzekła artystka
- Takie skutki picia wódki – dodała Bones
- Moja sprawka – szepnął. Bones będę ojcem – dodał
- Booth Ty już nim jesteś – rzekła. Masz już Parkera, zapomniałeś – wyjaśniła
- Bones, czy Ty zawsze musisz popsuć moją chwilę radości – spytał
- Nie, przepraszam, nie chciałam – rzekła głaskając go po policzku
- Będę ojcem – powtórzył. Wiesz co to znaczy - spytał spoglądając w jej oczy, które tak, jak jego były zaszklone
- Wiem Booth – odparła. Znaczy nie, ja będę matką, a nie ojcem – oznajmiła
- Moja kochana Bones – szepnął przytulając ją do siebie i całując po głowie
- Będziemy mieć dzidziusia – rzekła po chwili
- Kochanie, jesteś wielka – rzekł dumny przyszły tata
- Bardzo się cieszę – wtrąciła Angela, o której chyba oboje zapomnieli
- O Ange – rzekli
- Tak, to ja – odparła. Jestem taka szczęśliwa, ale teraz już muszę iść – rzekła
- Hodgins czeka na wieści – spuentował Booth
- Tak – pisnęła. Wszystkiego najlepszego kochani, do zobaczonka, pa – rzekła i już jej nie było
- Ach ta Angela – szepnęli
- Booth cieszysz się - spytała
- Kochanie bardzo, wiesz, jak Cie kocham, a wiadomość o dziecku, jeszcze bardziej mnie w tym upewnia – zaznaczył
Siedzieli wtuleni w siebie, nikt, ani nic nie było w stanie zniszczyć ich tej chwili szczęścia.
O ich potomstwie następnego dnia huczał cały Instytut, ale tego mogli się spodziewać, w koncu Angela potrafi.Wszyscy byli szczęśliwi i gratulowali im tego małego cudu. Tygodnie mijały. Bones i Booth nie posiadali się ze szczęścia. Maluszek rozwijał się prawidłowo. Bones nie odczuwała żadnych dolegliwości, nawet mdłości ustały. Mniej czasu spędzała w terenie, częściej zajmowała się tylko asystowaniem Wendellowi, Clarckowi i Daisy, którzy stanowili jej prawą rękę. W międzyczasie pisała swoją najnowszą powieść, którą chciała zadedykować swojemu ukochanemu i małej istotce, która się w niej rozwijała. Nie znali płci, ale czekała na nich podwójna niespodzianka.
Minęło już 4 miesiące od czasu, kiedy dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Bones zmieniła się w ciągu tego czasu. Stałą się pewniejsza szczęścia, które ją spotkało. Booth wprowadził się do niej, gdyż nie było sensu dojeżdżać do ukochanej, tym bardzie, że Bones w ciąży bardzo się zmieniła. Nie tylko fizycznie.
Nikt nie poznawał pani antropolog, która do tej pory była twardą, mocno stapiająca po Ziemi, a teraz miała humory i zachcianki, co bardzo bawiło, ale i złościło Bootha.
W sumie nie a mu się co dziwić, komu by się chciało w nocy zjeść szarlotkę, której już za brakło nawet dla niego, często oddawał je swoją porcję i przegryźć ją w międzyczasie pizzą. Po kilkunastu takich nocnych zaściankach na twarzy Bootha malował się grymas. Często powtarzał:
Jakbym dorwał tego, co Ci zmajstrował
A Bones: Tak kochanie, to co byś zrobił - pytała
Cisnęło mu się zawsze „nogi z d...y powyrywał”, ale zawsze docierało, zanim to powiedział na głos, że to on jest tym, co zmajstrował, zawsze powtarzał: Nosiłbym go na rękach i całował po dłoniach, na co Bones reagowała nieopanowanym śmiechem.
Tak mijały im pierwsze miesiące bycia razem.
Powoli zbliżamy się do końca opowieści. Kolejna część:)
Było piątkowe przedpołudnie. Dzień kolejnego usg Bones. Booth od samego rana chodził podekscytowany. Dziś pierwszy raz posłuchają bicia serduszka ich malca. Nadal nie znali płci, ale nawet się nie domyślali, ze ich rodzinka powiększy się, nie o jedno lecz o dwójkę maleństw. Była godzina 9, Booth szykował dla ukochanej śniadanie, która o dziwo smacznie jeszcze spała o tej porze.
Po 10 minutach było gotowe i uda l się z tacą do sypialni. Bones otworzyła oczy i zobaczyła swojego mężczyznę, co wywołało uśmiech na jej twarzy. Po śniadaniu oboje zaczęli się przygotowywać do wyjścia. Mieli jednak niespodziewanego gościa.
Nawet Sweets sam pofatygował się do nich. Udało mu się wpaść zanim udali się do ginekologa na wizytę kontrolną.
- Dzień dobry – rzekł
- Cześć Sweets – powiedział Booth
- Lance zapraszamy – dodała Bones
- Witam dr Brenna, ciąża pani służy, wygląda pani ślicznie – oznajmił
- Sweets już mnie ręka świerzbi – szepnął Booth, by Bones nie usłyszała
- Zrozumiałem – szepnął Sweets
- Przyszedłem poinformować państwa, że sesje zostają zakończone z dniem dzisiejszym, już nie mam nic do udowodnienia, to dzieciątko jest dowodem Waszej miłości – rzekł, z łezką w oku
- Sweets, Ty płaczesz – spytała Bones
- Nie wzruszyłem się tylko, sam bym chciał mieć dzieci – dodał
- To do roboty chłopie, Daisy pewnie na to czeka – oznajmił Booth
- Tak pan uważa agencie - zapytał
- Jasne, prawda kochanie – rzekł spoglądając na Bones
- Tak kochanie – odparła nie wiedząc, o co chodzi. Sweets Booth chciałby Ci podziękować – dodała
- Tak – spytał. A za co? – dodał
- Bo dzięki Tobie jesteśmy razem – wykrztusił z siebie
- Słucham, bo nie zrozumiałem – odparł Lance
- Dziękuję Ci – rzekł. I nie proś o nic więcej – dodał
- Gdzież bym śmiał – stwierdził psycholog. Spieszycie się gdzieś – spytał. Spogląda pan na zegarek - dodał
- W sumie tak – odparł Booth
- Idziemy do ginekologa – dodała Bones
- To nie będę Wam przeszkadzać – rzekł. Jeszce raz gratulacje – dodał i opuścił ich mieszkanie
- To ja jedziemy – spytał
- Tak – przytaknęła Bones, po czym udali się na parking
W trakcie jazdy rozmawiali o swym dzieciątku. Zastanawiali się, kogo Bones nosi w brzuchu. Na samą myśl o pojawienie się małej istotki w ich życiu pojawiał się im uśmiech na twarzy. Po chwili dojechali na miejsce. Usiedli na ławce przed gabinetem. Czekali zaledwie 5 minut, po czym lekarz zaprosił ich do środka.
- Dzień dobry – rzekł na przywitanie
- Dzień dobry – odpowiedzieli
- Dr Temperance Brennan, tak – spytał dla pewności
- Jeszce Brennan, niedługo Booth – wtrącił agent
- Miło mi – rzekł.
- Zapraszam na leżankę, pan usiądzie na krzesełku po przeciwnej stronie – poprosił. Badanie USG jest dziś jednym z najczęściej wykonywanych badań diagnostycznych w czasie ciąży. - oznajmił. Nie potrwa długo – dodał
Nałożył na brzuch maź, po czym zaczął jeździć sondą po brzuchu pani antropolog. Po chwili usłyszeli bicie serca dziecka. Co wywołało u nich fale wzruszenia. U obojga pojawiły się łzy szczęścia.
- Chcecie znać państwo płeć – zapytał
- Nie – krzyknęli
- Ważne by było zdrowe – odparła Bones
- Będziemy je kochać niezależnie od płci – dodał wzruszony agent
Wizyta nie trwała długo, po niej udali się do domu. Usiedli wygodnie na sofie, wtuleni w siebie. Po chwili...
- Kochanie, jak myślisz, chłopczyk, czy dziewczynka – spytała
- Ja myślę, że dziewczynka – odparł. A ty – spytał
- Ja, że chłopiec – odpowiedziała
- Niedługo się okaże – szepnął całując ja w czoło
- Ja już się nie mogę doczekać – szepnęła
- Ja też taki mały tuptuś dreptający po mieszkaniu – oznajmił szczęśliwy
Dni mijały. Pewnego dnia Bones dostała silnych skurczy...
Tuptuś - sweet;) a wracając do opka to wspaniałe, genialne, świetne itd... ;) pisaj, pisaj i szybko nowe nam tu zaserwuj...
Ciesze się, że się podoba, jak skończy się to muszę dokończyć lekarzynę, wtajemniczenie wiedza o co chodzi:)
A potem moje nowe bazgrołki, pozdrawiam:)
SHOW TIME ;D
Booth natychmiast zawiózł ją do szpitala, gdzie została przyjęta na oddział. Lekarz poinformował ich, ze za kilka chwil zostanie przewieziona na sale i zacznie się poród, jak tylko skurcze się nasilą.
Wyjaśnił agentowi zasadę ich mierzenia i opuścił zakochanych. Seeley sprawdzał co chwilę, jak tam sytuacja. Przez kilka godzin nic się nie wydarzyło. Około południa...
- Booth wody – krzyknął Bones
- Już kochanie CI daje szklankę, poczekaj – odparł
- Booth ja nie chcę wody – krzyknęła zdenerwowana
- To czemu mówisz wody – spytał zdezorientowany
- Ale to nie taka woda – odparła. Booth ja rodzę, wody mi odeszły – wyjaśniła
- Kochanie wstrzymaj się, ja już biegnę po lekarza – oznajmił
- Łatwo powiedzieć – szepnęła. Pośpiesz się, bo sam przyjmiesz poród – dodała
Po chwili powrócił z lekarzem...
- Zabieramy pacjentkę, na sale – rzekł. Zaczyna rodzić – wyjaśnił
- Czy mogę iść z nią - spytał Booth
- Ty jeszcze pytasz – wtrąciła Bones
- Widać, kto w tym związku rządzi – odparł lekarz, może pan, przetnie pan pępowinę – dodał
- Dziękuję – szepnął szczęśliwy Booth
Wciągu kilku minut udali się na salę. Booth przez cały poród trzymał ją za rękę.
- Widzę główkę – oznajmił lekarz. Już ją mamy, to dziewczynka – dodał po chwili
- Kochanie mamy córeczkę – powiedział uradowany agent
- Chwileczkę, to jeszcze nie koniec – oznajmił lekarz
- Jak to nie koniec – spytał zdziwiona Bones
- Widzę kolejną główkę – wyjaśnił
- Co – krzyknęli jednocześnie
- Tym razem to chłopczyk, gratuluję – oznajmił lekarz
Booth dumnie przeciął pępowinę synkowi, po czym spojrzał na zakrwawione maluchy i zemdlał upadając na podłogę.
- Doktorze, co mu jest – spytała zatroskana Bones
- Nic, tylko zemdlał z wrażenia – wyjaśnił lekarz. Takie przypadki się zdarzają – dodał
- Ale to nic poważnego – pytała
- Nie wielu ojców tak reaguje – wyjaśnił. Proszę oto pani dzieci – dodał kładąc maluchu przy niej
- Jakie one są malutkie, śliczne – szepnęła, a po policzku spłynęły jej łzy
- Teraz musimy je zabrać – rzekł lekarz. Musimy je zważyć i zmierzyć, przyniesiemy je za chwile i będzie mogła pani je nakarmić – dodał
- A co z nim – spytała spoglądając na Bootha
- Zaraz go ocucimy – dodał
Po chwili Booth otworzył oczy, choć nadal był w szoku.
- Kochanie mamy syna i córkę – szepnęła szczęśliwa Bones
- Skarbie dałaś mi podwójne szczęście – rzekł całując ją namiętnie. Kocham Cię - dodał
- Ja Ciebie też – odparła całując go znów
Byli szczęśliwi. Po 3 dniach Bones z pociechami została wypisana. Pierwsze swe kroki skierowali do mieszkania Bones. Jednak w ich głowach pojawił się plan zakupu domu. Teraz nie są już sami, jest ich czwórka.
I tak na świecie pojawiły się dwa tuptusie:)
No wspaniale to wszystko zrobiłaś... a najfajniejsze "dwa tuptusie" ;)... mam nadzieję, że cd szybko przyjdzie na świat...;)
Wspaniała część. Spodziewali się, że będą mieć jedno dziecko a mają parkę. Czekam na kolejną część:)
To już ostatnia część:)
Epilog:)
Dzieci rosły, jak na drożdżach. Wszyscy z przyjaciół i znajomych chętnie odwiedzali ich nowy dom, gratulując im narodzin dzieci, które były nie tylko dla nich niespodzianką.
Booth i Bones byli szczęśliwi. Wiedzieli, że się kochają i mają dla kogo żyć, nie tylko dla siebie, lecz teraz los dał im jeszcze dwie małe istotki, które są dopełnieniem ich szczęścia.
Pewnego dnia Booth zaryzykował i zakupił pierścionek zaręczynowy. Bones pomimo swoich zasad, zgodziła się wyjść za niego. To on okazał się mężczyzną jej życia. To z nim założy rodzinę, której oboje nie mieli, a tak bardzo pragnęli mieć.
W czerwcowe sobotnie popołudnie w Kościele St. Agnes w Waszyngtonie sakramentalnym związkiem małżeńskim zostali połączeni Temperance Brennan i Seeley Booth.
To była piękna ceremonia, na której nie mogło zabraknąć także Parkera i Rebecci. Malec, tak, jak jego tata, od pierwszego wejrzenia pokochał panią antropolog, która niedawno dała mu rodzeństwo, którego skrycie pragnął chłopiec. Od momentu, kiedy zobaczył te dwie małe istotki, pokochał je i obiecał swą pomoc, z której obiecali korzystać szczęśliwi rodzice. Będę wspaniałym starszym bratem – powtarzał z dumą.
Pewnego dnia w nowym domu państwa Booth...
- Tato, a jak ja ma się do nich zwracać – spytał chłopiec
- No właśnie kochanie – rzekł spoglądając na świeżo upieczoną żonę
- Trzeba wymyślić im imiona, do Chrztu pozostały tylko dwa tygodnie – odparła Bones
Po chwili, Bones wpadła na genialny, jej zdaniem pomysł...
- Co powiesz na Daisy i Lance Booth – spytała
- Co do Daisy to ślicznie, ale Lance – rzekł krzywiąc się
- Mnie się podoba - wtrącił malec
- Daisy ładnie, Twój ulubiony kwiat, zgadzam się, ale Lance, co to w ogóle za imię, co ono znaczy – spytał zdziwiony
- Imię, jak każde inne – odparła, co Ci się w nim nie podoba – spytała
- Nie nic, tylko to imię Sweetsa – odparł
- A dzięki komu się zrodziły – spytała
- Dzięki nam i naszej wielkiej miłości – spuentował wypowiedź ukochanej
- Tak kochanie – potwierdziła jego słowa. Ale u kogo na urodzinach - spytała
- U niego – rzekł zrezygnowany
- Więc – szepnęła. Na pamiątkę, zgodzisz się kochanie – spytała spoglądając na niego takim wzrokiem, ze nie mógł się sprzeciwić
- Zgodzę się, ale na drugie będzie miał Lance, na pierwsze musi mieć inaczej, prszę – rzekł spoglądając na nią z miną kota z Shreka
- Dobrze – skapitulowała. Co proponujesz – spytała
- Nie wiem, może
- A co powiesz na Seeley po tacie – wtrąciła. Seeley Lance Booth, brzmi nieźle – dodała
- Tak myślisz – spytał
- Tak, a Ty – odpowiedziała pytaniem, na pytanie
- Też, a co z imieniem dla małej – spytał
- Daisy Booth – oznajmiła
- A może Joy Daisy Booth – spytał
- Moje imię – szepnęła wzruszona. Też ładnie – dodała
- To postanowione – rzekł spoglądając na Parkera, kołyszącego oboje rodzeństwa w kołyskach.
Dni mijały i nastał dzień Chrztu. W Kościele st Agnes w sierpniowe przedpołudnie ochrzczona została dwójka dzieci, która na zawsze połączyła Temperance i Seeleya, Joy Daisy i Seeley Lance Booth.
Chrzestnymi małej została Angela i Jack, natomiast małego Lance i Cam.
Po dwóch latach Bones znów zaszła w ciąże tym razem urodziła zdrową córeczkę, której na imię nadali Monique, które wybrał Parker. Nic nie było w stanie zagrozić tej rodzinie, która świata poza sobą nie widziała. Wreszcie oboje byli szczęśliwi, dając szczęście innym.
Śliczne... takie pełne ciepła i miłości... to co?? jedziesz dalej z tym koksem ... chcę tu widzieć kolejne opko... ;)
Jeju to juz koniec, ale w wielkim stylu:)Ines extra:)
Swietny epilog, jak i cale opko:)
Czekam na dalsze, chyba teraz nasza lekarzyna:)
Ciekawe, jak Booth zaopiekuje sie chora Bones, czekam na cdk:)
uwielbiam Happy Endy w Twoim stylu... :) fajny pomysl z imionami dla dzieci xD super opowiadanie :) pozdrawiam :)
Cieszę się, ze się Wam podobało, jedziemy dalej z lekarzyną:)
Skończyliśmy w tym momencie:)
Był już w połowie drogi, gdy rozdzwoniła mu się komórka...
Booth - zapomniałam Ci powiedzieć
Co się stało - spytał
- Nic mam prośbę, wstąpiłbyś po drodze do Instytutu, zapomniałam z biurka pewne dokumenty, a są mi potrzebne, nie sprawi Ci to problemu
- nie właśnie jestem przy Instytucie, zabiorę te dokumenty, powiem o Twoim urlopie, tygodniowym urlopie
- co?, ile? nie no chyba żartujesz - skrzywiła się
- cały tydzień? Booth to przesada, ja jestem tylko przeziębiona, nie muszę siedzieć w domu tyle
- to nie Ty o tym decydujesz, lekarz zalecił Ci tydzień wolnego i takie tez zwolnienie trzymam w dłoni, przekaże je Camille, zrozumie, nie martw się, będę niedługo
- dobrze, niech będzie, czekam, pa
- pa
Wbiegł po schodach na gore. Od razu udał się do gabinetu Camille. Opowiedział jej historie choroby, i zostawił lekarskie zwolnienie. Doktor Soroyan kazała przekazać mu
pozdrowienie dla doktor Brennan, i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia. Booth podziękował za życzenia. Obiecał, ze przekazać na pewno.
Po chwili opuścił gabinet Camille. Następnie swe kroki skierował w kierunku gabinetu Angeli.
Przeszedł długi korytarz, na końcu którego znajdował się ów gabinet.
Angela wykonywała kolejna rekonstrukcje twarzy. Była tak zajęta praca, ze nawet nie zauważyła, kiedy wszedł Booth.
- cześć - rzekł na przywitanie
- och Booth, cześć, jak milo Cie widzieć, przepraszam tak się zajęłam tym rysunkiem, ze kompletnie straciłam kontakt z rzeczywistością
- Ciebie tez, Angela, nie nic się nie stało, praca to praca
- co z Brenn? jak ona się czuje?
- dobrze, ale musi siedzieć jeszcze tydzień w domu, by nie przeistoczyła się grypa w jakieś poważniejsze zapalenie to oskrzeli, bądź płuc, jak się nie zastosuje do zaleceń lekarza, czeka ją siedzenie w szpitalu - dokończył
- pewnie jest załamana, tym faktem, ona nie wytrzyma sama w domu, i to na dodatek cały tydzień, ona nawet ze złamaną nogą przykuśtykałaby, to nie problem, jak dla niej, znasz ja nie od dziś, jest uparta, jak coś postanowi to musi to osiągnąć - skończyła swój krotki wykład
- oj tak racja, jest bardzo uparta, ale to czyni ja wyjątkową - szepnął, choć nie umknęło to Ang
- aaa, jeszcze jedno - zaczął
- tak - zapytała zaciekawiona
- kto powiedział, ze będzie sama - spytał figlarnie
- hm nie rozumiem, kto z nią będzie? znam ta osobę? czyżby Russ? on się nią zaopiekuje?
- nie pudło - rzekł z uśmiechem
- pudło?, nie.. to nie może być prawda - rzekła orientując się w sytuacji
- Ty z nią zamieszkasz? Nie to nie możliwe, jak to? - zadawała pytania
- taka była zasada, albo ja zaopiekuje się nią, albo...
- albo? - spytała
- albo resztę tygodnia spędzi w szpitalu
- wybrała Ciebie
- tak - nie dziwie się - szepnęła
- słucham? - spytał nie dosłyszawszy
- nie, nic, nic, głośno myślę
- dobrze, to ja muśże wracać, bo już późno, wiesz, ona jest tam sama bezbronna
- dobrze, rozumiem, idź już bo widzę, ze się spieszysz, pozdrów ją i powiedz, że odwiedzę ja dziś lub jutro, dobrze
- ok, nie ma sprawy, do zobaczenia Ange
- cześć, tam się nią opiekuj
- dobrze, pa
- pa
Zastawił ją sama w gabinecie...
Oto cedek:)
To, co jej powiedział, zaskoczyła ją, a nawet wbiło w osłupienie, ale bardzo ucieszyło.
Cieszyła się, że z Brenn nic dzieje się nic złego, to tylko zwykła grypa, która minie niedługo, bo bardzo ją martwił stan przyjaciółki. To prawda praca to całe jej życie, ale nie spodziewała się, że racjonalna pani antropolog, świetna pisarka kryminałów, i dorosła osoba, okaże się taka nieodpowiedzialna, wybiegając nie ubrana z Instytutu, jednak ciało to coś, co nie było w stanie jej zatrzymać, a choroba jest tego skutkiem. To będzie dla niej nauczka - pomyślała
Spodobał jej się także pomysł opieki Bootha nad chora Brenn, to może być dość zabawne. Dwoje ludzi o tak odmiennych charakterach zamknięci w jednym pomieszczeniu, to musi być bomba, a ona będzie się temu bacznie przyglądać i trzymać za nich kciuki, by ta dwójka wreszcie uświadomił sobie, ile znaczy dla siebie.
Skakała do góry ze szczęścia, kiedy Booth oznajmił je, że on z nią zamieszka, była pewna, że on jej pomoże, bo kto jak kto, ale Booth to jedyna osoba, która może ją skutecznie zatrzymać w domu...
Jednak ta wiadomość nie mogła zostać za zamkniętymi drzwiami. Jakby się tak stało to nie byłaby Ang. Wiadomość o wspólnym zamieszkaniu, to była prawie jak wygrana w lotka. W myślach szukała już osoby, z którą chciała się podzielić tą wesołą nowiną. Pierwszą, choć nie ostatnią osobą m która wypadła jej do głowy, był...
Wybiegła z gabinetu i udała się na platformę. Jedyną osobą, która tam spotkała był Zack szukający narzędzia zbrodni w pudełku z jakimś żelastwem.
- Zack – krzyknęła, po czym podeszła bliżej
- Angela stało się coś – spytał zdezorientowany asystent
- Nie, czemu, co się miało stać – odparła
- Nie wiem, to Ty mi powiedź – rzekł
- Zack złotko, czy musi się coś stać, bym się odezwała do Ciebie – spytała z sarkazmem
- Nie, ale niecodziennie wbiegasz tu, krzycząc Angela – wyjaśnił
- E tam, ja mam taki donośny głos – fuknęła
- A nie zauważyłem – odparł. Czemu jesteś taka podekscytowana – zapytał
- Ja podekscytowana – spytała. Nie wydaję Ci się, naprawdę to widać?- spytała
- Wiesz normalnie to się teraz nie zachowujesz – rzekł ze stoickim spokojem
- Dzięki Zack, od razu mi lepiej – odparła
- Angela nie chciałem Cię obrazić, chodziło mi tylko o to, że widać po Tobie, że musiało się coś stać, co Cie bardzo zdziwiło, choć potem bardzo ucieszyło – wyjaśnił po swojemu Zack
- Wiesz trochę to zagmatwałeś, nie umiesz mówić po ludzku, ale...
- Starałem się, jak mogłem – wtrącił. Nie użyłem zbyt skomplikowanego słownictwa - dodał
- Dobra kochaniutki, zrozumiałam – odparła. Widziałeś Jacka – spytała
- Jest u siebie, bada jakieś larwy – rzekł
- Aha, dzięki, jesteś wielki – rzekła posyłając mu uśmiech, co w prowadziło u niego małe zakłopotanie
- Angela podrywasz mnie – spytał
- Co, że kto, że ja – rzuciła
- Nie ja – odparł głupio
- Słodziutki jesteś uroczy, ale jak dla mnie za grzeczny – stwierdziła
- Dziękuje uznam to za komplement – powiedział
- I dobrze, wiesz zanim pójdę do Jacka, powiem Ci coś w tajemnicy, dobrze – spytała
- Jeśli nie chodzi o seks, to tak – odparł
- Seks, czemu tak pomyślałeś – spytała
- To jak co chciałaś mi powiedzieć – rzekł zmieniając temat
- Wiesz,że Brennan jest chora – spytała, na co Zack pokiwał twierdząco głową. I siedzi teraz sama w domu, a wiesz kto z nią jest – zapytała
- Jak siedzi sama , to kto może z nią być – zapytał
- Wiesz Zack z Tobą nie można się dziś dogadać. Mam wrażenie, że mówię po chińsku – odparła
- Znam chiński, jak i japoński, to bym zrozumiał, ale to chyba było w łamanym amerykańskim – rzekł
- Nie kochanie slangu to ja nie używam – odparła. Wiesz muszę już iść porozmawiać z Jackiem, a Ty tam badaj sobie te nożyki, czy, co tam masz w tym koszyczku – rzekła schodząc z platformy i zostawiając go samego
Pośpiesznie swe kroki kierowała do gabinetu entomologa, jednak na swej drodze spotkała...
MKam nadzieję, że pamiętacie jeszcze to opko:)