PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78160
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Witam to znowu ja:)
Dobiegliśmy do 1000 i trzeba było stworzyć nowe forum i ot jest:)
Zamieszczę tu dalsze części opek, których nie skończyłam na tamtym forum, apotem pojawią się nowe:)
Pozdrawiam wszystkich:)
WASZA INES:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

świetne... naprawdę wspaniałe... ale że ona umie zasnąć... mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec...

Inesita84

Oto ostatnia część:)

-10-


Noc całej trójce minęła bardzo spokojnie. Pierwsze promienie grudniowego słońca zaczęły wpadać do sypialni agenta, święcąc obojgu po twarzy. Jednak żadne, wtulone w tą drugą osobę, w ramionach partnera, nie chciało się budzić. O takiej chwili marzyli od zawsze, może nawet od pierwszego dnia, kiedy ich oczy się spotkały.
Jako pierwszy tym razem obudził się mały chłopiec, który po chwili był już w sypialni ojca.
Widok śpiącego taty i wtulonej w niego Bones wywołał u malca uśmiech na twarzy.
- Słodko śpicie, ale nie ma czasu do stracenia – rzekł i po chwili wdrapał się na łóżko wbijając się w środek.
- Wstawać śpiochy – krzyknął, na co oni podskoczyli, jak oparzenie
- Parker – odparli jednocześnie
- No co, już ranek, koniec spania – oznajmił. Są święta i musimy je spędzić na świeżym powietrzu, a nie w łóżku – powiedział z uśmiechem na twarzy
- Oj smyku, widzę, że już zaplanowałeś cały dzień – rzekł Booth czochrając go bujnej czuprynie
- Tak, ale to po śniadaniu, bo teraz to myślę tylko o czymś, by coś zjeść – rzekł głaskając się bo brzuszku
- O tak, ja też jestem głodny – przytaknął agent
- Jaki ojciec, tali syn – szepnęła Bones. To, jak chłopaki, gotowi, by razem upiec naleśniki, na które naszła mnie ochotą – spytała
- Jasne – krzyknęli jednocześnie
- Kto ostatni w kuchni, zmywa naczynia – oznajmiła i wybiegła z sypialni
- Tato, nie masz koszulki – szepnął malec, po czym, pobiegł za Tempi
- Smyku, ale ja mam – rzekł spoglądając na odzienie. To był podstęp, i znów będę musiał zmywać, cóż, dla Was zrobię wszystko, nawet pozmywam – rzekł i udał się do dwójki, która już przygotowywała śniadanie.
W ciągu pół godziny zasiedli do stołu i zajęli się konsumpcją naleśników, które wyszły im znakomicie. Po chwili na talerzach pozostały tylko okruszki.
- To było pyszne – rzekli panowie
- Dziękuje – odparła Bones. To przepis mojego taty – dodała dumnie
- Wujek Max jest fajny, a mogę do niego mówić dziadku, bo wujek, to Russ – spytał malec spoglądając na zdziwioną Brennan
- Jasne, nie będzie miał nic naprzecie, będzie zaszczycony – odparła spoglądając na partnera, który w jej oku zauważył łzę.
- To ja zabieram się za zmywanie – szepnął agent
- Parker pomożemy tacie? – zapytała
- Tak – przytaknął chłopiec zbierając talerze ze stołu i kładąc je obok zlewaka.
- Nie przegrałem, to pozmywam sam, a Wy w tym czasie idźcie do salonu, Parker pokaż Bones swoje rysunki – poprosił
- Dobrze tato, idziemy – zapytał
- Na pewno sobie poradzisz – zapytała, na co Booth pokiwał twierdząco głową. To idziemy – dodała do malca, który chwyciła ją za dłoń i pociągnął do salonu, gdzie pokazywał jej swoje szkice.
Po chwili...
- Parker, jesteś pewien, że tata nie porozbija tych szklanek i talerzy – zapytała chłopca
- Pewnie – odparł. Bones mogę powiedzieć Ci coś w tajemnicy – spytał
- Jasne Parker, milczę jak mur – stwierdziła
- Milczę jak grób się mówi – oznajmił.
- Dziękuje, że mnie poprawiłeś, teraz z pewnością to zapamiętam – odparła z uśmiechem. To, jak będzie z tą tajemnicą – zapytała
- Tata pewnie wrzuci wszystko do zmywarki – szepnął
- Ale nie widziałam jej w kuchni – oznajmiła.
- Bo jest ukryta, tak, by nikt jej nie znalazł – wyjaśnił chłopiec
- Dorze, nie powiem nic tacie – powiedziała i powrócili do oglądania rysunków.
W ciągu 5 minut w salonie pojawił się agent.
- To, co dla nas przygotowałeś Parker? – zapytał
- Najpierw pójdziemy zobaczyć żywą szopkę, wiesz Bones, tam są te same zwierzątka, co były w stajence, kiedy pan Jezus się narodził – wyjaśnił jej
- Chętnie je zobaczę – odparła z uśmiechem spoglądając na partnera
- A potem? – zapytał agent
- Kulig tradycyjnie, i łyżwy – oznajmił chłopiec. Uwielbiam chodzić na lodowisko, często z tatą gramy w hokeja, pójdziesz z nami? - spytał błagalnie
- Jasne Parker, na pewno miło spędzimy czas – rzekła
- Tego Bones możesz być pewna – wtrącił Booth. Idziemy, szkoda tracić czas – dodał
Po chwili opuścili mieszkanie.
Atrakcje, jakie wybrał dla nich mały chłopiec, sprawiły obojgu wiele radości i frajdy. Bawili się dosłownie, jak dzieci, a na twarzy Bones uśmiech nie schodził.
Bootha rozpierała radość i duma. Oto przed sobą miłą dwie ukochane i najbliższe jego sercu osoby, z którymi spędza najpiękniejszy okres w roku, Boże Narodzenie.
- Booth, kocham mój prezent – szepnęła mu na ucho
- A ja mój – odparł spoglądając jej w oczy, w których zauważył pozwolenie, na następny krok, jakim był pocałunek.
Zbliżył swe usta do jej i złożył na nich delikatny pocałunek, który był tylko lekkim muśnięciem warg. Po chwili jednak nabrał on mocy, zamieniając się w bardziej namiętny i zachłanny.
- No nareszcie – szepnął zadowolony chłopiec.
- Pokazałeś mi magię świąt, w którą ja już przestałam wierzyć, dziękuję – szepnęła szczęśliwa.
- Bones, chcę ci pokazać o wiele więcej, jeśli mi tylko na to pozwolisz – odparł
- Oto moja odpowiedz – szepnęła i złożyła mu kolejne pocałunek, który był początkiem do czegoś, czego od dawna pragnęli.
Wreszcie po tylu latach odważyli się na krok do ich wspólnej przyszłości...

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

fajne... naprawdę świetne... magia świąt... i miłość... ty to imiesz łączyć pewne sprawy;)

evi9

fajne... ciekawe zakonczenie... :) pelne milosci... i wogole xD czekam na nastepne Twoje opoko :)

mara625

Cieszę się, że się podobało:) Jednak lekarzyna zamarła w tamtym punkcie, ale nie martwcie się kiedyś je skończę:DDD
Mam kilka opek, które są już pokończone i podzielę się z Wami, jak się skończą. powrócę do lekarzyny, nie zostawię tego tak:)

Oto przed Wami nowe, skończone opko:) Mam nadzieję, że i Wam się spodoba:)

Y seran felices hasta el final de sus dias...*
wyjaśnienie na kocu opka, dla tych, co nie znają hiszpańskiego, dla tych, co znają, nie trzeba:)

Takie krótkie opko:)

Z dedykacją dla wszystkich czytających


To było coś magicznego, czego oboje bardzo pragnęli jednak, nie spodziewali się zrobić. To był kolejny krok zmieniający trochę ich relację, jednak zaryzykowali i było warto.
To była kolejna trudna sprawa. Wszystko wskazywał na jedną osobę, jednak, po kilku dniach meczącego śledztwa okazało się, że zabójcą był ktoś inny.
Jak mieli w zwyczaju zawsze po rozwiązanej sprawie spotykali się bądź u niej, bądź u niego, jedli razem tajskie i popijali piwo.
Tak było i tym razem. Siedzieli u niej na sofie delektując się czerwonym winem. Rozmawiali, śmiali się, czuli się wyjątkowo w swoim towarzystwie., jak z nikim innym. Nie obawiali się, ze powiedzą coś śmiesznego, niezrozumiałego,a ta druga osoba wybuchnie z tego powodu śmiechem. Nie, to nie było tak. Oni byli jak te dwie połówki jabłka, które szukają się cały czas, a może już się odnalazły.
Może to mieszanka alkoholu, u obojga rozluźniła atmosferę, a może chęć doznania czegoś nowego, a nawet zakazanego skłoniła ich do wykonania tego kroku. Nie wiadomo. Jedno jest pewne, ze spodobało się to obojgu.
Opowiadał jej o życiu, o tym, czego ona nigdy nie zaznała w swoim, definiował słowo miłość, coś, czego ona bardzo pragnęła doświadczyć.
- Booth, czy ja kiedyś będę szczęśliwa – spytała. Czy będę mieć rodzinę, męża, a nawet...
- Dzieci – wtrącił -Tak, dzieci, choć wiem, ze nie miałam dobrego przykładu w dzieciństwie, ale może będę umiała pokochać moje dziecko – szepnęła
- Tempi, nie mam wątpliwości, będziesz wspaniałą żoną i matką, zobaczysz – rzekł upijając kolejny łyk
- Booth, skąd Ty to możesz wiedzieć – spytała
- Każdemu na świecie przypisana jest druga osoba, taka połówka jabłka – rzekł
- Lub pomarańczy, jak mawia Angela – wtrąciła
- Tak, lub pomarańczy – przytaknął. Musisz być tylko otwarta na tyle, aby go zobaczyć – rzekła. A potem, by
- By dostrzec w nim, to, co najważniejsze, by nie zniszczyć tego, co Was łączy, tak – spytała
- Tak, właśnie dlatego – oznajmił
- A kiedy znajdę taką osobę, to co – spytała
- To się jej trzymaj i nie opuszczaj – rzekł
- A jak sprawdzić, czy ta osoba, czuje to samo – pytała
- Pokaż jej co, czujesz – oznajmił. Jesteś wyjątkowa, nie znam faceta, któremu się nie podobasz – dodał popijając kolejny łyk, czując, ze schodzą na delikatny temat
- A Ty – spytała. Czy Ty też się do nich zaliczasz – zapytała
- Ja Bones – szepnął. Ja jestem na samej górze – rzekł spoglądając na nią, zatapiając swój wzrok w jej błękitnych, jak ocena oczach
- Naprawdę Ci się podobam – spytała
- Tak Bones, cholernie – odparł spoglądając na jej usta, które chciał pocałować. Czy mam Ci to udowodnić – zapytał
- Tak, tu i teraz – szepnęła prowokująco
- Nie miał innego wyjścia, jak wykonać kolejny krok. Zbliżył swe usta do jej lekko ją muskając, wywołując u niej gęsią skórkę, u siebie dreszcz podniecenia. Bawił się pocałunkami. Delikatnie pieścił jej szyję, wywołując u niej spazmem rozkoszy, co okazywała cichym pojękiwaniem.
Po chwili...






Inesita84

Po chwili......?! :)
Bardzo ciekawy początek... czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
Natusia94

interesujące... fajnie się zaczyna... a co po chwili...??? ;)

evi9

Kolejna część:)

Spojrzał jej głęboko w oczy. Jeszce nigdy nie widział w nich tyle ciepła, radości. Świecił ogromnym blaskiem, jakby hipnotyzowały go swym kolorem.
- Czy jesteś na to gotowa – spytał
- Tak pokaż mi miłość, tą o której mi tak namiętnie opowiadałeś przed chwilą – odparła. Chę stać się jej częścią, jeśli mi pozwolisz – szepnęła
- Bones, czy ja Ci pozwolę, ja będę zaszczycony – szepnął składając na jej ustach kolejny pocałunek
- To pokaż mi miłość – powtórzyła, tym razem bardziej nalegając na to
- Wedle Twego życzenia – szepnął i wziął ją na ręce, by zanieść do sypialni, gdzie mieli razem doświadczyć cudu, o którym jej opowiadał.
Położył ją delikatnie na łóżku, nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego. Spoglądał na nią, nie mogąc się napatrzeć. Teraz spełniało się jego największe marzenie. Kobieta jego marzeń, z jego snu, jest obok, i chce, by to on pokazał jej różnicę między zwykłym seksem, który tylko zaspokaja biologiczne potrzeby każdego człowieka, a prawdziwym kochaniem się, kiedy dwa ciała stają się jednym. To był ten moment i czas. Teraz to była ich chwila prawdy, na którą czekali tak długo za długo. Przecież los ich rzucił w ramiona. Są sobie przeznaczeni, kochają się i to się teraz liczy.
Położył się obok niej, obsypując ją namiętnymi pocałunkami. Ona nie była mu dłużna. Powoli delikatnymi ruchami, zaczęła rozpinać mu krawat, a następnie zdejmować mu koszulę. Choć w sypialni panował półmrok, jej oczom ukazał się umięśniony tors partnera. Podniosła głowę i złożyła pocałunek tuż za jego uchem, na co agent mruknął z zadowolenia. Wiedziała, że to jego czuły punkt. Tymczasem agent delikatnie rozpiął guziki jej koszuli, zdejmując ją delikatnie. To, co zobaczył wywołał u niego gęsią skórkę. Schylił się, by pocałować jej dekolt, kierując swe usta nieco niżej. Bones leżała przyjmując pieszczoty, które sprawiał jej partner. Wszystko odbywało się powoli, nie nachalnie, by każde miało tą przyjemność z kochania, a nie szybki numerek. Po chwili ich usta znów spotkały się w pocałunku. To był delikatny, pełen czułości pocałunek. Z każdym nowym dotknięciem warg, przybierał na mocy. Gra wstępna powoli dobiegała końca. Oboje spragnione swej bliskości ciała, były rozgrzane do czerwoności. Booth wykonał kolejny krok. Całował namiętnie każdy skrawek jej ciała, na co Bones odpowiadała tym samym. Po chwili ich ciała wreszcie się spotkały, w namiętnym tańcu dwóch spragnionych siebie dusz. Oboje rytmicznie kołysali się w swych ramionach, dając sobie ogromną przyjemności i rozkosz. To było cudowne, i takie inne do dotychczasowych ich doznań. Osiągnęli o wiele więcej, niż z innymi partnerami. Przecież to była miłość, a nie chwilowe zauroczenie, czy pożądanie. To było coś, czego oboje pragnęli. Kochali się kilka razy, za każdym razem delikatnie demonstrując sobie nawzajem przywiązanie, miłość i oddanie. Po udanym kilkakrotnym stosunku zasnęli wtuleni w swoje nagie ciała. Kochać, kochać i jeszcze raz kochać. Monotonnie powtarzany frazes już dawno nieaktualny, a jednak prawdziwy. Teraz byli tego pewni, przyrzekli sobie, że to, co się wydarzyło między nimi, będzie początkiem czegoś, czego skrycie pragnęli, na co oboje zasługują, bo choć los ich okrutnie traktował i doświadczał przez te wszystkie lata, teraz dwie połówki jabłka wreszcie się spotkały, by razem kroczyć przez życie.

Inesita84

Wspaniałe , romantyczne , cudowne ,delikatne , miłe ...z lekką nutką dekadencji...czytane do poduszki z pewnością wywoła pogodne sny... Brawo Ines:)oczywiście proszę o więcej

zmijex

Cieszę się, że się Wam podoba wytwór mojej wyobraźni:) Jedziemy dalej:)

Obudzili się następnego dnia w znakomitych humorach. Pierwszy raz w życiu, z samego rana zobaczyli twarz ukochanej osoby, która wpatruję się w Ciebie i szepta słowa miłości.
- Kocham Cię i nigdy nie przestanę – rzekł
- Ja Ciebie też do końca moich dni – odparła
Leżeli jeszcze chwilę wtuleni w siebie, nie chcąc opuszczać tej osoby, którą właśnie odnaleźli. Jednak czeka na nich praca, ale dla nich to kolejne chwile razem, bo tak się składa, że są niezastąpieni i nikt nie zmusi ich do współpracy z innymi osobami. Po prostu są najlepsi.
Około 7 wzięli razem szybki prysznic, od nowa pokazując sobie miłość. Następnie przygotowali wspólnie śniadanie, po czym oboje udali się do pracy, której, jak się okazało po przybyciu na miejsce, mieli dość sporo. Po chwili opuścili Instytut, po otrzymanym telefonie od szefa Bootha, informującym ich o znalezionych szczątkach.
Nikt ze współpracujących z nimi osób, nie zauważył, że między tą dwójką coś się zmieniło. Może dlatego, że największa obserwatorka tej relacji, Angela w tym dniu była nieobecna w pracy. Na jej nieszczęście miała właśnie wizytę u dentysty. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze, jak mówi przysłowie.
Śledztwo nie było bardzo skomplikowane i dość szybko ustalili narzędzie zbrodni, przyczynę i sprawcę, który długie lata spędzi w więzieniu. Wieczorem zmęczeni opuścili Institut.
- To gdzie madam – spytał lekko zmęczony
- Nie wiem, może tym razem do Ciebie - odparła
- Hm kusząca propozycja kochanie – szepnął i zapalił silnik
- Kochanie, jeszcze nikt mnie w życiu tak nie nazwał – szepnęła wzruszona
- Tak – spytał. Teraz będę Ci powtarzał to codziennie, aż Ci się znudzi – szepnął
- Skarbie, to mi się nigdy nie przegryzie – szepnęła
- Nie przejje kochanie – wtrącił
- Przecież mówię – odparła. Ty nigdy mi się nie znudzisz – dodała kładąc swą dłoń na jego
- Trzymam Cię za słowo – szepnął posyłając jej czarujący uśmiech
- Booth, ale to jest niemożliwe – wtrąciła
- Kochanie, to tylko przenośnia – rzekł. Musimy nad tym popracować – dodał
- Ja myślę, że za kwadrans będziemy powtarzać materiał – oznajmiła
- Tak, powtórka z rozrywki – szepnął naciskając pedał gazu.
Po chwili dojechali do jego mieszkania. Szybkim krokiem wbiegli na 8 piętro. Ich ciała były bardzo spragnione obecności i bliskości tej drugiej osoby. Grę wstępną rozpoczęli już na klatce schodowej. Zanim doszli do sypialni, po drodze zgubili zbędne części garderoby. Tej nocy kochali się znów., w ukazując sobie miłość, która ich połączyła. Kolejny raz linia, którą sobie wyznaczyli zacierała się. I nie ma się czemu dziwić. Dwie osoby, które się szczerze kochają muszą być ze sobą.
I nie ma na świecie takiej rzeczy, osoby, która je rozdzieli, chyba, że tylko śmierć, ale czeka ona każdego z nas.
Jednak na razie nie myślą o niczym, o konsekwencjach swej miłości, o tym, co pomyślą inni, teraz liczą się oni i ich uczucie, które jest czyste, jak łza. Za długo czekali na siebie, by teraz tracić cenny czas.
Tej nocy kolejny raz doświadczyli cudu miłości. To był ich początek do bycia razem, na dobre i na złe, pomimo przeciwności losu, w zdrowiu i w chorobie, na zawsze razem, szczęśliwi.
Wreszcie poddali się uczuciu, które połączyło ich dawno temu, a może nawet pierwszego dnia, kiedy spojrzeli na siebie, poczuli te iskry, które towarzyszyły im przez cały czas, ta chemia, która musiała kiedyś wybuchnąć, jak mówi Ange. Dwie pisane sobie osoby odnalazły się, by być razem.

Inesita84

genialne opoko... :) ... a ta rozmowa w samochodzie agencika... hmmmm... ekstra !!!

mara625

Dobrze napisałam Epilog:) Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam


Następnego dnia zjawili się w Instytucie, radośni, co tym razem nie umknęło uwadze artystki, która o mało co nie padła na nich.
- Co tam nasze gołąbki się wczoraj działo, jak mnie nie było – spytała
- Bones, czy coś się działo ciekawego – spytał Booth antropolog
- Nie wiem – szepnęła. Zdefiniuj słowo ciekawe – dodała posyłając my figlarne spojrzenie
- Czy Wy zawsze tak – wtrąciła Ange
- Tak – odparli jednocześnie
- Fajnie, Sweety, my chyba musimy porozmawiać – oznajmiła. Coś mi się wydaje, że
- To ja zostawiam Was drogie panie, praca wzywa – rzekł. Przyjadę po 12 i pójdziemy razem na lunch – dodał
To był moment, chwila, kiedy Bones musnęła lekko wargi agenta, zaskakując nie tylko Angele, ale i samego obdarowanego.
- Będę czekać skarbie – szepnęła mu do ucha.
- Angela po tym, co zobaczyła, przez kilka chwil miała oczy, jak 5 złoty.
- Pa kochanie – szepnął i złożył jej jeszcze raz słodkiego całusa. Część Angela – dodał
- Część – szepnęła. Teraz nie mam wątpliwość - oznajmiła
- Jakich Angela – rzekła ruszając przed siebie
- Sweety, gdzie Ty idziesz - spytała
- Do siebie, do gabinetu – odparła z uśmiechem
- To ja też tam idę – szepnęła artystka i podążyła za przyjaciółką.
Po chwili obie znalazły się w azylu antropolog.
- Ange, czemu zamykasz drzwi spytała, próbując ukryć śmiech
- By nikt nam nie przeszkadzał, kiedy będę wyciągać od Ciebie szczegóły Twojego romansu z „panem czarujący uśmiech” - odparła
- Angela, ale to nie jest zwykły romans – wtrąciła
- Wiem kochana, Wy jesteście sobie przeznaczeni – pisnęła z zachwytu
- Wiesz z tym przeznaczeniem, to
- Kochanie, wiem, co mówię – wtrąciła jej zanim powie coś głupiego. Brenn opowiadaj – rzekła ciągnąc ją na sofę, gdzie po chwili obie siedziały
- Pamiętasz, jak mówiłaś mi o tych motylach w brzuchu – spytała. Myślałam, że to jakaś wymyślona rzecz
- Tak, to jest miłość – wtrąciła artystka. Teraz ją znalazłaś – dodała
- Tak, to jest miłość – potwierdziła. A ja jej wczoraj doświadczyłam – rzekła. Nasze ciała złączyły się w jedno, i było tak, jak mi opowiadał – szepnęła. Razem doświadczyliśmy cudu miłości - opowiadała
- Cieszę się Twoim, Waszym szczęściem – szepnęła Ange, a z oczu popłynęła jej łza radości. Szkoda, że ja nie mam tyle szczęścia w miłości – szepnęła
- Ange każdy ma kogoś przeznaczonego – oznajmiła. Wiem, dziwnie brzmi to z ust osoby, która do niedawna nie wierzyła w nic – rzekła. Ale teraz wiem, że szczęście mamy tuż obok, lecz czasami nie potrafimy tego docenić - dodała
- Czy Ty próbujesz mi coś uświadomić – spytała zdziwiona Angela
- Tak – odparła. Szczęście masz obok, jest ktoś, kto Cię kocha, i ja wiem, że i Ty też go kochasz, nie zmarnuj tej szansy, bo ona się może nie powtórzyć – poprosiła
- Teraz rolę się odwróciły – rzekła Ange. Teraz to Ty mi dajesz radę, z której nie omieszkam nie skorzystać – dodała i pocałowała ją w policzek w podziękowaniu.
- Ale za co to – spytała Bones
- Za całokształt, ze jesteś moją przyjaciółka bratnią duszą i
- Siostrą – wtrąciła Bones
- Tak siostrą, której nigdy nie miałam, a zawsze pragnęłam mieć i w Tobie ją znalazłam – szepnęła wzruszona.
Obie popłakały się pierwszy raz w życiu. Nie był to płacz ze smutku, jednak z radości. Obie znalazły w życiu to, co najważniejsze miłość, przyjaźń. I to wszystko w tym szarym budynku, zwanym Instytutem Jeffersona.
- Sweety, teraz muszę już iść, wyznać komuś coś, co zawsze chciałam powiedzieć – rzekła Angela
- Zanim będzie za późno – dodała
- Tak, zanim... - odparła i zniknęła za drzwiami.
Bones siedziała chwilę ciesząc się tym, co otrzymała od losu. Z rozmyślań wyrwał ją nagły krzyk radości Angeli.
- To jest miłość – szepnęła i udała się do nich.
Dni mijały, a obie przyjaciółki nie mogły się nacieszyć ukochanymi. Panowie dogadzali obu, jak tylko mogli.
Po około roku na ślubnym kobiercu stanęli: Temperance Brenna i Seeley Booth oraz Angela Montenegro i Jack Hodgins. Ceremonia była bardzo uroczysta. Wesele również. Wszyscy bawili się do samego rana.
Po pięknych uroczystościach obie pary udały się w podróż poślubną, gdzie okazywali sobie miłość, miłość i jeszcze raz miłość. Po powrocie przywieźli ze sobą nie tylko wrażenia. Tam w cudnych plenerach powstało nowe życie, łączące dwie osoby, stanowiące ich rodziną. Ale o tym przekonają się gdzieś za 9 miesięcy...


Y seran felices hasta el final de sus dias*
I byli szczęśliwi do końca swoich dni:)

Inesita84

Piękne... nie, to mało powiedziane... to było boskie, niesamowite... :)
Czekam na więcej podobnych opek...:)

ocenił(a) serial na 10
Natusia94

świetne opko... ale te twoje zawsze takie są;)

evi9

Cieszę się, że się podobało, oto kolejne moje opko, z 3 epilogami, mam nadzieję, że nie za dużo;p


Zanim powiesz...

1.
Czy w ciągłym pośpiechu, biegnąc przez życie, zdążamy zauważyć to, co nas otacza? Czy potrafimy doceniać to, co jest obok, by goniąc za pieniędzmi, sławą i pracą, nie przegapić tego, co w życiu jest najważniejsze, zanim będzie za późno?
Siedziała w skupieniu u siebie w gabinecie, czytając chyba setny raz zaproszenie na sympozjum dla najlepszych antropologów na świecie, które miało się odbyć za tydzień w Egipcie. To było dla niej ogromne zaskoczenie, ale i wyróżnienie. Nie wiedziała, co ma myśleć, wyjazd na tak długo, w sumie pół roku, to minie szybko, ale ona miała pewne wątpliwości. To była dla niej ogromna szansa, jednak ona nie potrafiła się nią cieszyć, nie wiedząc samej czemu. Każdy byłby szczęśliwy, jednak ona obawiała się, że wyjeżdżając straci coś, jednak nie mogła zidentyfikować co. Myślami była daleko. Z zamyślenia wyrwał ją głos partnera, który pojawił się w jej gabinecie.
- Bones - szepnął, by jej nie wystraszyć
- Booth, co Ty tutaj robisz - zapytała lekko zdziwiona jego obecnością
- Przyszedłem wyciągnąć Cię na lunch, pewnie jeszcze nie jadłaś - oznajmił
- Wiesz nie miałam jakoś czau - szepnęła
- Jasne, na nic nie masz czasu - rzucił. Ostatnio tylko praca i nic więcej, przepracujesz całe życie - rzucił
- Nie musisz się o mnie martwic, jestem już duża - syknęła
- I znów ta sama śpiewka, Bones, ty się nigdy nie zmienisz - oznajmił
- A ty znów, pan wszystko wiedzący i mający zawsze rację - fuknęła na niego
- Coś chyba nie mamy humoru - odfuknął
- Miałam zanim tu przyszedłeś - rzuciła
- Dobrze już idę, bo nie chce Cie bardziej denerwować, a mój widok działa na Ciebie, jak płachta na byka, cześć - rzucił
- Nie wiem, co to znaczy – syknęła
- Nie ważne – oznajmił i opuścił jej gabinet
- Booth - szepnęła, lecz on już tego nie usłyszał. Przepraszam - dodała, a z oczu spłynęła jej pojedyncza łza
- Sweety, czy coś się stało - spytała artystka, która widząc wzburzoną minę agenta, opuszczającego gabinet jej przyjaciółki postanowiła się dowiedzieć czegoś więcej.
- Nie nic się nie stało, a co miało się stać - spytała
- Widziałam Bootha, wyglądał, jakby miał kogoś zabić - rzekła Ang
- Nie wiem, może się nie wyspał? - rzuciła
- Widzę, że Ty też nie w humorze - oznajmiła artystka
- Czemu dziś wszyscy mnie o to pytają – spytała
- A co tak nie jest, widzę, że coś się stało, a Ty nie chcesz mi powiedzieć co – wyjaśniła Ange
- Dajcie mi dziś święty spokój – rzuciła Bones i opuściła gabinet zostawiając zdziwioną Angelę
- Czegoś się nauczyłaś od Bootha – szepnęła do siebie i udała się do wyjścia
Po chwili jakaś siłą ciągnęła ją w stronę biurka pani antropolog. Spojrzała na nie a jej oczom rzuciła się biała kartka, leżąca na nim. Podeszła i zaczęła czytać. To co było tam napisane, bardzo ja zaskoczyło, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Cieszyła się, ze przyjaciółka została doceniona, ale wiązało się to z jej wyjazdem, co bardzo zasmuciło artystkę. Zanim zdążyła odłożyć na miejsce kartkę, w gabinecie pojawiła się Bones.

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

ciekawie się zaczyna, ktoś faktycznie miał kiepski humor... czekam na kolejne częśći...

evi9

piekne zakonczenie poprzedniego opoka... :) a kolejny zaczyna sie bardzo ciekawie... :) ciekawe co sie dalej wydarzy... :) wiem moze sie nawracam ciagle ale zrzera mnie ciekawosc co sie dalej wydarzy w opoku o "lekarzynie" mam nadzieje ze szybciutko wstawisz cedeka... :)
Pozdrawiam :)

evi9

piekne zakonczenie poprzedniego opoka... :) a kolejny zaczyna sie bardzo ciekawie... :) ciekawe co sie dalej wydarzy... :) wiem moze sie nawracam ciagle ale zrzera mnie ciekawosc co sie dalej wydarzy w opoku o "lekarzynie" mam nadzieje ze szybciutko wstawisz cedeka... :)
Pozdrawiam :)

mara625

Poznacie na razie tylko jeden z 3 epilogów, następnie zakończe lekarzynę, i wstawię nowe opka, bo trochę się ich nazbierało:) Pozdrawiam:)
Jedziemy dalej:)


2.
- Ange co Ty jeszcze tu robisz? – spytała
- Nic, ja tylko – rzekła. Brenn pojedziesz – spytała
- Nie wiem, jeszcze się nad tym nie zastanawiałam – odparła. To dla mnie okazja, i chyba z niej skorzystam – dodała
- Booth wie? – spytała. Pewnie dlatego się wkurzył – dodała
- Nie wie, a co on ma z tym wspólnego – spytała
- Myślałam, że
- To źle myślałaś Angela – wtrąciła jej Bones
- Jest twoim przyjacielem, powinien wiedzieć – zaznaczyła artystka
- Dowie się, jak wyjadę – odparła
- Wtedy może być już za późno kochanie – stwierdziła panna Montenegro
- Angela na co za późno, on jest tylko moim partnerem z pracy, nie muszę się przed nim tłumaczyć z tego, co robie – fuknęła
- Kochanie zastanów się nad tym, ja życzę ci szczęścia z całego serca, ale nie takim kosztem – powiedziała, jednak Bones nie zrozumiała sensu tego zdania
- Nie wiem, o czym do mnie mówisz Angela – rzuciła spoglądając kolejny raz na zaproszenie
- Wydaje mi się, że wiesz i się wahasz z decyzją – odparła
- Nie waham się, decyzja już podjęta, jadę – oznajmiła. To dla mnie szansa, muszę odpocząć, przemyśleć
- Kochanie tu możesz zrobić to samo, tylko, że z kimś, nie tam, samotnie – odparła Angela ze łzami w oczach
- To moje życie, nikt nie będzie mi mówił, jak mam je przeżyć – fuknęła
- Racja, przepraszam, że się wtrąciłam, myślałam, że przyjaciółki są od tego, by czasem
Ange – szepnęła Brenn
- Ale my chyba nimi już nie jesteśmy, zbyt dużo nas dzieli, a łączy za mało – rzekła, po czym ze łzami w oczach opuściła gabinet antropolog, którą do niedawna nazywała swoją bratnią duszą, której ufała, za którą wskoczyła by w ogień.
- Pięknie Temperance, z głupoty zraniłaś dwie osoby, które – szepnęła. No właśnie, które co – spytała siebie, po czym schowała kopertę do torebki i zabrała się do katalogowania danych na swoim dysku twardym, co było dość trudne, gdyż wracała do wcześniejszych wydarzeń, które nie powinny mieć miejsca. Była smutna. Docierało do niej, ze ona nie umie żyć z ludźmi, gdyż niechcący ich rani.
Wyjadę bez słowa – pomyślała, po czym zabrała się do wyjścia.
Spojrzała jeszcze raz za siebie na swój gabinet, który do tej pory był dla niej kryjówką, w której chowała się, gdy chciała pobyć sama, przemyśleć, w którym toczyły się poważne rozmowy o życiu, i nie tylko. W oku zakręciła się łza na same wspomnienia. Jednak to tylko wspomnienia, które nie powrócą, gdyż ona...
Po chwili opuściła swój gabinet udając się do Cam, by poinformować ją o swych planach. Miała nadzieję, ze chociaż Cam nie będzie jej robić wykładu, w końcu jest dorosła i to jej życie, ona sama podejmuje ważne decyzje.
- Cam – szepnęła
- Dr Brennan, czy coś się stało – spytała widząc minę podwładnej
- Nic, tylko, mogę wejść – spytała
- Tak, zapraszam – odparła Cam wskazując jej ręką fotel
- Dziękuję – szepnęła, po czym zajęła miejsce. Proszę przeczytaj to, bym nie musiała tłumaczyć – rzekła podając jej zaproszenie
Po chwili...
- To ogromna szansa i wyróżnienie dr Brennan – rzekła Cam. Chyba podjęła już pani decyzję, prawda – spytała
- Tak, chcę tam pojechać, mam nadzieję, że po powrocie będę mogła jeszcze tu pracować – stwierdziła antropolog
- Jasne, miejsce będzie na panią czekało – odparła Cam, choć nie była zadowolona
- Dziękuję Cam – szepnęła. Dobrze, że mnie rozumiesz – dodała
- Nie rozumiem – wtrąciła. Tylko, co ja mogę zrobić – spytała. Przecież już podjęłaś decyzję – oznajmiła
- Tak i nie będę jej żałować - powiedziała podnosząc się
- Tego nie wiem – oznajmiła Camille. Kiedy wyjeżdżasz – spytała
- Jutro, ale proszę nikomu nie mówić – poprosiła
- Ale powinnam
- Nie Cam, ja nie chcę, by
- Dobrze, nie powiem nic nikomu – oznajmiła z bólem patolog. A co na to Booth – spytała
- On nic nie wie, i się nie dowie – rzekła pewna siebie Brenn
- Chyba powinien – wtrąciła Cam
- Dobrze, powiem mu sama – rzuciła. Teraz muszę już iść, spakować się, zostawiam zaległe raporty, do pomocy będziesz mieć moich najlepszych stażystów, jak będą jakieś problemy dzwoń, lub pisz maile – dodała. Do zobaczenia Cam – rzekła, po czym opuściła jej gabinet, a następnie Instytut, miejsce, w którym poznała najwspanialszych ludzi, których też odrzuca. Ze łzami w oczach ruszyła z parkingu, zostawiając za sobą przeszłość.

Inesita84

oj co ta Bones wyprawia...?? :) robi sie coraz ciekawiej... :) super opoko... ;)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

no no no... ciekawe, ciekawe.... ale proszę kończ już tamte i wstawiaj nowe, bo na pewno ci się nazbierało;)

evi9

Wstawię jeden epilog zanim, tylko się zastanawiam jeszcze jaki, hm??? Potem lekarzyna i nowe, racja jest ich trochę:)

3.

Jechała ulicami zatłoczonego Waszyngtonu. Nie mogła za bardzo skupić się na jeździe, gdyż przed jej oczyma przelatywały szczęśliwe chwile, które spędziła z nimi. Nie chodziło tu tylko o Angele i Bootha, wspominała także Zacka, Goodmana, Cam, Jacka oraz innych jej stażystów, z którymi się zżyła, pomimo swych problemów z nawiązywaniem znajomości, znalazła z nimi wspólny język, a nawet zaprzyjaźniła się, choć z każdym w innym stopniu. Teraz zostawiała to wszystko za sobą.
Po chwili dojechała do siebie. Szybkim krokiem wbiegła na 4 piętro. Otworzyła drzwi do swojego mieszkania i nie zastanawiając się długo ruszyła w stronę szafy, z której wyjęła walizkę. Usiadła na sofie i zadzwoniła na lotnisko, by zapytać o najbliższy lot do Egiptu. Miała szczęście, zwolniło się jedno miejsce i mogła zabrać się samolotem, który wylot miał za 5 godzin.
- Chyba szczęście mi sprzyja – szepnęła po czym udała się do komody w poszukiwaniu ubrań, które zabierze w podróż.
Na łóżku poukładała najpotrzebniejsze jej zdaniem rzeczy i zaczęła wkładać je do środka. Pakowanie nie zajęło jej dużo czasu. Po około pół godzinie była już spakowana i gotowa. Tylko do czego, do wyjazdu, czy do tej ucieczki, przed tym, co nie odkryte? A może? To nie była dla niej najłatwiejsza decyzja, jaką podjęła w życiu, jednak według niej była nieodwracalna.
Po chwili poszła do kuchni, by zaparzyć sobie ulubioną Earl Grey, z którą powróciła do salonu. Usiadła na sofie, spoglądając na komodę, na której stało jej zdjęcie z Angelą. Obie były na nim szczęśliwe. Na samo wspomnienie tamtej chwili na twarzy pojawił się uśmiech, który po chwili zniknął.
- Ange – szepnęła, a po jej policzku spłynęła gorzka łza. Nie mogę tego tak zostawić – dodała. Nie zniszczę tego, różnimy się, ale nie znaczy, że nie możemy się przyjaźnić – rzekła podnosząc się z sofy. Mam jeszcze trochę czasu – powiedziała szeptem zamykając za sobą drzwi.
Była godzina 18, czas kiedy Angela powraca z Instytutu. Bones bardzo chciała przeprosić ją za swoje zachowanie, nie powinna, nie miała prawa tak naskoczyć na nią, w końcu Angela się o nią martwi. Jechała ulicami Waszyngtonu, który z minuty na minutę stawał się coraz ciemniejszy, z powodu słońca, które chowało się za chmurami. Nic nie zapowiadało oberwania chmury i deszczu, który zaczął padać w ciągu chwili. Zaparkowała przed wieżowcem artystki i pośpiesznie udała się na górę.
Zadzwoniła dzwonkiem, jednak nikt nie odpowiedział. Pewnie jest w drodze – pomyślała.
Poczekam na nią jeszcze chwilę – szepnęła kucając przy drzwiach.
- Brennan – usłyszała cicho
- Ange – szepnęła, a w jej oczach pojawiły się znów łzy
- Sweet, ty płaczesz – spytała Angela wycierając kolejną łzę, która spływała po twarzy antropolog. Wejdź do środka – dodała otwierając drzwi do swojego mieszkania.
- Tylko na chwilę, niedługo mam samolot – odparła Brenn
- Tak szybko – spytała zdezorientowana artystka. Sympozjum jest dopiero za tydzień – dodała
- Tak, ale zwolniło się miejsce, rozumiesz mnie – spytała
- Nie, ale to ogromna szansa dla Ciebie, musisz z niej skorzystać, ale wrócisz – spytała
- Tak – odparła. Angela tu mam to, co kocham, tam tylko praca, a sama mówisz, ze nie można nią żyć – dodała lekko się uśmiechając. Ange - szepnęła
- Tak Sweety – rzekła Angela
- Przepraszam cię za moje zachowanie w gabinecie, była nie miła dla Ciebie – oznajmiła. Dla Bootha - dodała
- Nie gniewam się na ciebie, nie mogłabym wiesz dobrze o tym – oznajmiła. Ja też powinnam cię przeprosić, w gniewie, w złości ludzie mówią różnie rzeczy, to nie prawda, że nie jesteśmy przyjaciółkami, kocham Cię Brenn – poinformowała Bones, po czym przytuliła się do niej
- Ja ciebie też, choć rzadko to okazuję – szepnęła wzruszona Bones. Dziękuję, że jesteś – dodała
- Ja tobie też, powiem ci coś, ale się nie gniewaj na mnie, dobrze – oznajmiła artystka
- Dobrze – przytaknęła Bones
- Powinnaś powiedzieć o tym Boothowi, on nie zasługuję na to, by się dowiedział od kogoś innego, lub po fakcie, rozumiesz – rzekła spoglądając na przyjaciółkę
- Angela, ale on nie chce nie znać – szepnęła. W sumie to się mu nie dziwię, to moja wina – dodała. Wszystkich, których kocham – szepnęła
- Możesz powtórzyć – poprosiła Angela
- Nic Ange, muszę się już zbierać, inaczej spóźnię się na samolot – rzekła wycierając łzy
- Odwiozę cie na lotnisko – zaproponowała Angela
- Tak – spytała
- Tak, od tego właśnie ma się przyjaciół – odparła panna Montenegro
- Dziękuje – szepnęła Bones
Po chwili obie panie opuściły mieszkanie artystki i udały się do Brennan po walizkę, a potem na lotnisko, gdzie czekał na Temperance samolot do Egiptu. Pożegnały się, następnie Bones udała się do autokaru, który zawieść ją miał na pas startowy.
Angela uroniła kolejną łże, kiedy samolot kołował i przygotowywał się do startu, po czym wzbił się w górę, zostawiając na niebie znikające białe ślady...

Inesita84

bardzo smutna ta czesc... ale swietna... :) super oby tego pozalowala... jak sie ciesze ze bedzie dalej o lekarzynie... :) no to czekam na cd i na nowe :)

mara625

Pojedzmy tym epilogiem:)

4.


Angela stała chwile, próbując się opanować od płaczu, co nie było łatwą sprawą. Przed chwilą odzyskała przyjaciółkę, bratnią duszę, a nawet siostrę, którą w niej znalazła, a tu musiała się z nią pożegnać.
Pół roku szybko minie – szepnęła na pocieszenie, po czym skierowała się do samochodu by opuścić lotnisko, które przywoływało w niej smutne wspomnienia.
Jadąc nie mogła powstrzymać się od łez, które płynęły jej po policzkach. Teraz dotarło do niej, jak trudno będzie jej bez Brenn. W ciągu pół godziny dojechała do siebie. Udała się biegiem na górę, by nikt nie zobaczył w jakim stanie powraca. Próbowała się uspokoić jednak nie mogła. Potrzebowała kogoś, z kim mogłaby porozmawiać, kto by jej wysłuchał, pocieszył i przytulił. Jednak ta osoba jest teraz na pokładzie samolotu i wróci za pół roku, na samą myśl Angela rozpłakała się jeszcze bardziej. Po chwili usłyszała znaną melodyjkę płynącą z jej torby. Na wyświetlaczu migała ikona Jack, odebrała bez wahania.
- Słucham – szepnęła
- Ange jest z Tobą Brennan, nie mogę się do niej dodzwonić, a mam ważną sprawę – rzekł
- To musi poczekać, Brenn jest właśnie w samolocie wróci za pół roku – oznajmiła ledwo łapiąc oddech
- Angela co ty mówisz – spytał nie dowierzając. W jakim samolocie – pytał
- Do Egiptu – szlochała do słuchawki Angela dobrze się czujesz – spytał. Ale głupio pytam – rzekł. Może ja przyjadę do Ciebie – zaproponował
- Mógłbyś, nie chce być sama – szepnęła
- Jasne, wiesz, że dla Ciebie wszystko – odparł
- Dziękuję Ci Jack – szepnęła
- Zaraz będę u Ciebie – rzekł rozłączając się
Siedziała chwilę sama. Rozmyślała o wyjeździe przyjaciółki, płakała na zmianę. Myślała, ze była sama aż tym wszystkim. Chciała zadzwonić do Wendella, z którym ostatnio zaczęło ją coś łączyć, choć sama nie mogła zidentyfikować co. Jednak los sprawił, że zadzwonił on. Jej były kochanek i obecny przyjaciel. Czy jednak możliwa jest przyjaźń po rozstaniu – przemknęło jej przez myśl. Zobaczy się – pomyślała. Teraz, nie mam do tego głowy.
Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi. To był on, jej przyjaciel, na którego pomimo rozstania zawsze mogła liczyć. Tak było i tym razem. Otworzyła drzwi i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć wpadła mu w ramiona płacząc wniebogłosy.
- Ange, spokojnie – szepnął odwzajemniając uścisk. Wszystko będzie dobrze – dodał
- Tak myślisz – spytała spoglądając w jego niebieskie pełne spokoju oczy
- Ja nie myślę, ja to wiem – szepnął zamykając za sobą drzwi
Po chwili siedzieli na kanapie objęci, jakby między nimi nic się nie zmieniło. Jakby nadal tworzyli związek, nierozerwalny przez nic, ani nikogo na świecie.
- Ange, teraz opowiedz mi wszystko od nowa – poprosił
- Brennan wyjechała na sympozjum do Egiptu na pół roku – opowiedziała pokrótce
- To była dla niej szansa – odparł
- Wiem, ale to pół roku, szmat czasu – szepnęła
- Szybko minie, przecież możecie się kontaktować, to chyba nie jest zabronione – spytał
- Nie – powiedziała bardziej spokojnie
- Za 2 miesiące święta, może pojedziemy i ją odwiedzimy – zaproponował. W końcu Egipt nie jest na Marsie - dodał
- Zrobiłbyś to dla mnie – spytała
- Ange nie ma takiej rzeczy, której bym dla Ciebie nie zrobił – oznajmił spoglądając jej prosto w oczy
- Dziękuję, że jesteś przy mnie po tym, co Ci zrobiłam – odparła
- Ange, to nie czas i miejsce na takie rozmowy, ale kiedyś do niej wrócimy, kiedy będziesz gotowa – rzekł
- Obiecujesz – spytała błagalnie
- Tak, Ange obiecuję – szepnął całując ją w czoło
Po chwili oboje zasnęli wtuleni w siebie. Ranek nastał szybko. Pierwszy obudził się Jack. To, a raczej kogo pierwszego zobaczył, wprawiło go w dobry humor. Pomału próbował się podnieść, by jej nie zbudzić. Była 6 godzina, więc jeszcze za wczas na pobudkę. W końcu do pracy mają na 8.
Jednak Angela niepewnie otworzyła oczy.
- Jack – szepnęła
- Angela, śpij, jeszcze wcześnie – odparł
- Gdzie idziesz, czemu mnie zostawiasz sama - spytała
- Muszę się wykapać i przebrać, wrócę za godzinę i razem pojedziemy do pracy – oznajmił
- Dobrze, czekam, ja też wezmę prysznic – odparła
- Cześć, będę niedługo – rzekł, po czym zniknął za drzwiami
- Cześć, będę czekać – szepnęła wstając i zamykając na klucz drzwi
Po chwili udała się do łazienki.

dalsze części nieco później, pozdrawiam:)

Inesita84

ale pojechalas z tym epilogiem... Angie i Jack pasuja do siebie :) ... to teraz czekam na cd lekarzyny... :) i oczywiscie nowe opoka :) rowniez pozdrawiam :)

mara625

Mara ale to jeszcze nie koniec tego opka, do epilogu jeszcze trochę części:)

5.

Tak, jak obiecał powrócił. Angela przygotowała dla obojga śniadanie, po którym udali się do Instytutu, gdzie przez pól roku, będzie im brakować pani antropolog. Choć ma dziwne usposobienia, to jest prawdziwą przyjaciółką dla każdego w pracy, wiadomo z innym natężeniem, ale zawsze każdy może na nią liczyć i odwrotnie.
Spoglądali na przedmioty miejsca, z którym kojarzyła się ona. Jednak to ich miejsce pracy, nie ma tu czasu na żale, pretensje i tym podobne uczucia. Tu liczy się każda minuta.
Rozeszli się każde w swoim kierunku. Po chwili w Instytucie pojawił się on, agent specjalny Seeley Booth. Pierwsze swe kroki skierował do gabinetu pani antropolog.
- Bones mamy sprawę – rzekł wchodząc do środka
- Jednak nie uzyskał żadnej odpowiedzi.
- Bones – szepnął ponownie, jednak i tym razem echo powtórzyło jej imię. Pewnie jest u Angeli – rzekł i opuścił jej gabinet
Przemierzał korytarz, rozmyślając o tym co się wydarzyło wczoraj. Przez cały dzień wracał do tej ich pierwszej kłótni, no może nazwijmy ją wymiana zdań. Zastanawiało go, czemu to się zdarzyło. Przecież oni rozumieli się bez słów. A tu nagle takie nieporozumienia, słowa rzucone w gniewie, które bardzo ranią. Niby nic wielkiego, ale...
Po chwili stał już przed drzwiami gabinetu artystki, która była zajęta hologramami.
- Ange, mogę - spytał niepewnie
- Booth – szepnęła zaskoczona jego odwiedzinami. Jasne, wejdź – dodała po chwili
- Widziałaś Bones, szukam jej po całym Instytucie i ni mogę znaleźć – oznajmił
- Nie dziwię się, tu jej nie znajdziesz – rzekła smutno
- Nie, a gdzie, jeszcze jest w domu – spytał
- Nie, ona
- Pewnie pojechała do wydawcy – wtrącił
- Nie, ona jest w Egipcie Booth – szepnęła
- Angela, gdzie – spytał nie rozumiejąc odpowiedzi artystki
- Booth, Brennan jest w Egipcie – oznajmiła. Wczoraj odwoziłam ją na lotnisko – dodała
- Ale czemu wyjechała – spytał. Bez pożegnania – szepnął
- Dostała zaproszenia na sympozjum, wahała się, ale jednak się zgodziła – odparła
- Kiedy wróci – spytał
- Za pół roku – szepnęła, a z oczu spłynęła jej kolejna łza
- Za ile – zapytał w szoku
- Booth, nie każ mi powtarzać tego w nieskończoność – poprosiła. Za pół roku – dodała szeptem
- Boże, to pół roku – rzekł
- Przecież to samo powiedziałam – wtrąciła
- Czemu mi nic nie powiedziała, czemu się nie pożegnała – pytał
- Nie wiem, ja sama bym o tym nie wiedziała, pokłóciłyśmy się i ona zdecydowała pojechać, to przeze mnie Booth – oznajmiła
- Chyba nie Ange, to moja wina – rzekł. Ale ja się pokłóciłyście, to jakim cudem zawiozłaś ją na lotnisko – spytał
- Zanim wróciłam z pracy, ona czekała na mnie przed moim mieszkaniem, wyjaśniłyśmy sobie sprawę i zaproponowałam, że ją odwiozę – odparła
- A – szepnął. Do mnie nie przyjechała – dodał. Ange muszę już iść, mam sprawę – rzekł opuszczając ją , zanim zdołała coś powiedzieć
Udał się do Cam, szukając potwierdzenia słów artystki, a raczej ich zaprzeczenia, jednak okazało się to prawdą, co jeszcze bardziej go zabolało. Po chwili rozmowy z patolog, opuścił je gabinet, kierując się na platformę, by zabrać ze sobą w teren jednego z zezulców, asystenta Brennan, Wendella, z którym udał się na miejsce zbrodni.

Ale teraz naprawdę zmykam na shopping:DDD

Inesita84

tak wiem... xD pomylilo mi sie :) xD az mi sie zal zrobilo Bootha... :( biedny... pomecz ich troszke ale wiesz oczywiscie na koniec musi byc Happy End :) .... :)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Super opko :D Z niecierpliwością czekam na cdk,a takze na cdk w zdrowiu i w chorobie...zawsze razem :PP ;]

zaneta1994

6.

Udało im się szybko rozwiązać sprawę zabójstwa znanego piosenkarza. Bones wyjechała zaledwie parę dni temu, a cały Institut już zdążył się za nią stęsknić. Najbardziej tęskniła Angela i Booth, który teraz biorąc jakby przykład z partnerki, by zapomnieć o tej rozłące, by choć na chwilę przestać o niej myśleć, a przy tym nie zwariować, rzucił się w wir pracy.
Na szczęście z Wendellem połączyła ich pewna nić porozumienia i ich współpraca układała się poprawnie. Dostawali nowe sprawy, które szybko rozwiązywali.
Dni mijały. Booth pracował w terenie z Wendellem, co jeszcze bardziej utwierdzało ich przyjaźń, bo ta ich znajomość, bo chyba ona nią już była.
Brennan, często dzwoniła do przyjaciółki, za każdym razem pytała o niego...
Angela siedziała w Instytucie, robiąc kolejna rekonstrukcję twarzy, na która czekał już Booth. Jednak ona w tym dniu, nie mogła się jakoś skupić na pracy. Myślami była dość daleko. To już parę dni, jak Brennan, nie dzwoniła, nie pisała żadnych wiadomości, ani maili. Angela powoli zaczynała się o nią martwić. Była jednak bezradna, w przysłowiowej kropce. Nie miała żadnego numeru telefonu, gdyż Bones dzwoniła do niej, tak na wszelki wypadek, by Booth jej nie męczył telefonami, gdyż ona by tego nie zniosła.
Brennan ciągle myślała tylko o nim, nie było dnia, by choć na chwile nie spojrzała na jego małe zdjęcie, które ze sobą zabrała. Z oczu po raz kolejny spływały jej łzy. Bardzo cierpiała, choc sama skazała się na te cierpienia.
Czegoś, a raczej kogoś jej brakowało. Ten wyjazd różnił się od poprzednich. Nigdy nie miała żadnych problemów, jeśli chodzi o takie wyjazdy. To w nie uciekała każdego Bożego Narodzenia. Jednak tym razem, było inaczej. Odkąd poznała Angele, Bootha i resztę bardzo się do nich przywiązała. Nawiązała się między nimi przyjaźń, która była bardzo silna, i nierozerwalna.
Teraz siedziała sama w hotelowy pokoju. Ciągle plącząc i nie mogą opanować tych łeż, które spływały jej po policzku.
Tak bardzo potrzebowała kogoś bliskiego, do kogo mogłaby się przytulić, wyżalić, a osoba ta wysłuchała by jej i pocieszyła. Do głowy wpadły jej dwie osoby, Booth i Angela.
Booth, pewnie nie chce mnie znać – szepnęła. Zadzwonię do Ange – rzekła, po czym wyjęła z kieszeni telefon i wybrała numer przyjaciółki.
Angela siedziała nadal w swoim gabinecie wpatrzona w jeden punkt. Z rozmyślań wyrwała ją melodyjka dochodząca z torebki. Wyciągnęła szybko telefon, a kiedy zauważyła przychodzące połączenie i ikonę migającą Temprance, nacisnęła zieloną słuchawkę, nawiązując połączenie.
- Słucham – rzekła.
- Część Ange – powiedziała nieśmiało Bones
- Sweety, czemu się tak długo nie odzywałaś – spytała. Myślałam, że coś Ci się stało – rzekła przerażona
- Ange nic mi nie jest – odparła. Byłam trochę zajęta – dodała. Ale dzwonię teraz – odparła
- Co słychać u Ciebie – spytała
- Jakoś lecie powolutku, mam dużo pracy, ale daje radę – szepnęła
- Brenn bardzo tęsknie za Tobą – oznajmiła Angela
- Ja też bardzo za Tobą, za
- Za – wtrąciła jej artystka
- Za Wami wszystkimi – rzekła
- A, ja myślałam, że za nim – odparła
- Za nim też – szepnęła tak cicho, ze Angela nie mogła nic usłyszeć, tym bardziej zrozumieć
- Sweety możesz powtórzyć – rzekła i w tym samym momencie pojawił się u niej w gabinecei Booth
- Angela masz tą rekonstrukcje – zapytał zaskoczonej artystki
- Booth – szepnęła do słuchawki Ange. Już jest gotowa – dodała
- To ona dzwoni – spytał. To Bones – szepnął, na co Ange pokiwała twierdząco głową.
- Mogę – spytał nieśmiało
W odpowiedzi Angela podała mu słuchawkę.
- Bones – szepnął, a ciało Brennan ogarnął dreszcz
- Booth – szepnęła. Gdzie jest Angela – zapytała
- Obok – odparł. Czemu się nie odzywałaś, już prawie dwa miesiące, a Ty ani razu nie zadzwoniłaś – rzekł. Tak nie traktuje się przyjaciół – zrucił
- Booth, ja przepraszam – odparła, jednak on tego nie słyszał.
Podał słuchawkę Angeli, wziął rekonstrukcję i opuścił jej gabinet.
- Sweety – szepnęła Angela.
- Ange gdzie jest Booth – spytała
- On poszedł, bo go wezwali – rzekła kłamiąc
- Kłamiesz – odparła Brenn, on nie chce mnie znać – szepnęła, a z oczu spłynęła jej łza.
- To nie tak, naprawdę otrzymał telefon – próbowała jak tylko mogła
- Ange muszę kończyć, trzymaj się – rzekła rozłączając się
- Sweety – szepnęła, jednak co usłyszała, to tylko dźwięk przerwanego połączenia
To się narobiło – pomyślała i powróciła do pracy.

W zdrowiu i w chorobie niedługo:))) Tego jeszcze są dwie części:)))

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

ciekawie, ale na pewno ruszą te dwoje tyłki i któreś przyjedzie z powrotem... oni długo bez siebie nie wytrzymają... czekam na cd.

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

ciekawie, ale na pewno ruszą te swoje tyłki i któreś w końcu przyjedzie do drugiego no bo ile można wytrzymać... czekam na cd.

evi9

mi samej prawie lzy polecialy... jak Bones... :) ale jak pisalas jeszcze dwie czesci... wiec niedlugo sie wszysciutko wyjasni... :) wiec czekam :)

PS. Wszystkim na forum zycze Szczesliwego Nowego Roku... :)
Pozdrawiam :)

mara625

Przedostatnia część:)

Ta rozmowa była trudna dla całej trójki. Po niej każdy miał smutne miny. By zapomnieć wszyscy zajęli się pracą, to był najlepszy sposób, by zapomnieć.
Dni mijały. Nastał grudzień. Na dworze spał pierwszy śnieg, mróz malował na oknach różane pejzaże. Cały Waszyngton zabłysł blaskiem lampek. Centra handlowe poubierane były świątecznie. Powoli ludzi ogarniała świąteczna gorączka. Atmosferę świąt dało się także odczuć w Instytucie, dzięki Angeli, która uwielbiała ten okres w roku. By cieplej zrobiło się nie tylko w sercach pracowników, ubrała choinkę, na co Cam pozwoliła, i porozwieszała różne świąteczne ozdoby.
- Teraz jest pięknie – rzekł Jack przytulając Angele
- Dziękuję – szepnęła wtulając się w niego
Obrazek ten zauważył sam Wendell, do którego dotarło, ze nie ma żadnych szans u artystki, gdyż ona kocha Jacka, a on miał być tym, dzięki któremu to zrozumie.
- Wszystkiego dobrego Angela – szepnął. Wszystkiego dobrego Jack. Zasłużyliście na siebie – rzekł i powrócił do badania kości.
W tym samym czasie w Instytucie pojawił się Booth.
- Coraz bliżej święta – zanucił
- Booth, a co ty taki szczęśliwy – spytali jednocześnie Ange i Jack
- Jadę do niej. Nikt nie powinien być sam w święta – odparł
- Jedziesz do Brenn – spytała artystka
- Tak – odparł uśmiechając się pod nosem. To będą wspaniałe święta w Egipcie – dodał
- Ale
- Żadne ale Ange, to już postanowione, moi współpracownicy namierzyli jej hotel, ma już w nim rezerwacje i samolot za dwie godziny – rzekł
- Ale czemu to robisz – dokończyła
- Kiedyś powiedziała mi, że jak ktoś jest sam w święta to znaczy, że nikt go nie kocha – odparł. A to nie prawda, są ludzie którzy ją kochają – dodała
- Na przykład – spytała
- Wy i ja – rzekł. Teraz już mykam, czeka mnie pakowanie i samolot do mojej Bones – dodał schodząc z platformy
- Powodzenia – usłyszał i zaniknął za rogiem
- Ach zakochani – szepnął Jack
- Tak zakochani – odparła Ange całując go namiętnie.
Tymczasem...
Booth spakował się w małą walizkę.
- Tylko to, co będzie mi najpotrzebniejsze – szepnął, zanim zaczął wkładać do walizki, co popadnie.
Po chwili rozpakował walizkę, która była dość ciężka i nie zawierała podstawowych rzeczy, potrzebnych w każdej podroży. Po około pół godzinie spakowany i szczęśliwy opuścił mieszkanie i udał się na lotnisko, z którego miał lecieć do Egiptu. O dziwo w ten świąteczny okres samolot nie miał żadnego opóźnienia i zgodnie z terminarzem wystartował. Lot był spokojny. Około 15 wylądował na lotnisku w Kairze, gdzie czekał na niego zamówiony samochód, którym pojechał do hotelu, gdzie zatrzymała się jego Bones.
Pomimo, że pierwszy raz był w Egipcie, dość szybko dotarł na miejsce.
- Dzięki temu, co wynalazł GPS – szepnął. Po chwili dojechał na parking, gdzie pozostawił auto, po czym udał się do hotelu. W recepcji zameldował się i wziął klucz do swojego pokoju. Następnie udał się do windy i przycisnął guzik z numerem piętra.
W ciągu kilku sekund znalazł się na właściwym piętrze. Przeszedł cały korytarz i na jego końcu zauważył drzwi z numerem 206. Wszedł do środka. Pokój okazał się przyjemnie urządzonym. Położył walizkę na łóżku i odwrócił się w stronę drzwi.
- Czekałem na ten moment długo, za długo – rzekł. Teraz nie ma czasu do stracenia – dodał po czym skierował swe kroki do pokoju, w którym zameldowała się Bones...

Inesita84

och jak ja sie ciesze ze Booht pojechal do Bones... :) i ze spedza razem swieta.... :) czekam na ostatnia czesc :)

mara625

Epilog:)

Zapukał niepewnie. Raz, potem drugi i kolejny, jednak bez żadnego odzewu.
- Nie ma jej – szepnął i odwrócił się, by powrócić do swojego pokoju.
Jednak zanim wykonał pełny obrót, zauważył, że ktoś stoi tuż za nim...
- Bones – szepnął nie dowierzając
- Booth – szepnęła, a w jej oczach zabłysła łza. Co Ty tutaj robisz – zapytała cicho
- Przyjechałem do Ciebie – odparł
- Ale ja
- Żadne ale Bones, to nie czas, ani miejsce na kłótnie – wtrącił
- Wiem, ale się Ciebie nie spodziewałam, szczególnie po tym, jak Cie wtedy potraktowałam – szepnęła
- Bones możemy porozmawiać w spokoju? - spytał. Ale nie na korytarzu – dodał
- Booth – szepnęła
- Bones zanim powiesz, coś, czego będziesz żałować, pozwól mi wyjaśnić, pozwól mi powiedzieć – rzekł błagalnie
- Nie odpowiedziała, jedynie skierowała swe kroki w stronę swojego hotelowego pokoju.
- Wejdziesz? – zapytała nie spoglądając na niego
- Jasne Bones – odparł zamykając za sobą drzwi
- Może usiądziesz – zapytała
- Bones, usiądę, ale pod warunkiem, że i ty to zrobisz – odparł
- Dobrze – przytaknęła siadając naprzeciwko agenta
- Bones, ale ja miałem na myśli, że usiądziesz bliżej, o tu – rzekł klepiąc miejsce obok siebie
- Nie wiedziała, co ma zrobić. Z jednej strony chciała usiąść na wskazanym miejscu, z drugiej strony, obawiała się.
- Bones, nie każ mi Cie prosić – rzekł błagalnie. Wiem, że jesteś na mnie złą, ale to Wigilia, czas przebaczania – szepnął.
- Po tych słowach w oczach obojgu zabłysły łzy.
- Booth – szepnęła siadając obok. Ja nie jestem na Ciebie zła, aj bardzo chciałabym Cie przeprosić za moje zachowanie, nie wiem, co we mnie wstąpiło – oznajmiła
- Bones, nie jesteś na mnie zła? - zapytał. Ja
- Booth, ja nigdy nie mogłabym być na Ciebie złą, to chyba ty powinieneś, potraktowałam Cię wtedy, jak najgorszego wroga, ale ty
- Ale ja – wtrącił
- Ale Ty nim nigdy nie byłeś, nie jesteś i nie będziesz – dodała
- Bones – szepnął spoglądając jej w oczy, z których płynęły łzy. Nie płacz kochanie – dodał wycierając łzę, potem następną
- Booth, ja płacze ze szczęścia, marzyłam, byś był ze mną w ten dzień, ale nie miałam odwagi, nie mogłam
- Bones, ja tez tego pragnąłem, bardzo, nie mogłem czekać na następne święta z nadzieją, ze nie wyjedziesz, że będziesz ze mną – wyjaśnił
- Booth, jeśli tylko chcesz, ja już nigdy nie wyjadę, zawsze będę przy Tobie – szepnęła
- Bones możesz to powtórzyć – poprosił
Temperance zrobiła, to, o co poprosił ja agent. To były słowa, które zawsze chciał usłyszeć, jednak nawet w sanach nie spodziewał się usłyszeć.
- Moja Bones – szepnął przytulając się do niej. Moja małą dziewczynka, już nigdy nie będzie sama, obiecuję – dodał całując ją po włosach
- Booth, dziś są święta, a my siedzimy tak sami – powiedziała
- Kochanie, nie ważne gdzie, ważne z kim – odparł chwytając jej twarz w dłonie
- Kochanie, jak to ładnie brzmi – szepnęła spoglądając mu w oczy, w których się zakochała od pierwszego wejrzenia.
- Jestem taka szczęśliwa, że jesteś przy mnie – szepnęła
- Bones ja nie tylko jestem przy Tobie, ja chcę być z Tobą, na dobre i na złe – rzekł. Będę czekał, aż i Ty będziesz na to gotowa, że będziesz chciała być ze mną, tak, jak pragnąłem od dawna, że
- Booth, ja jestem gotowa, teraz to wiem – wtrąciła
- Bones kochanie – szepnął szczęśliwy. Zanim powiesz... pocałuj mnie – dodał
Nie odpowiedziała, tylko złożyła mu delikatny pocałunek na ustach, pocałunek, którego tak oboje pragnęli, który był początkiem do czegoś głębszego, do bycia razem, pomimo przeciwności losu.
- Kocham Cie Seeley– szepnęła wtulając się w niego
- Ja Ciebie też kocham Temperance i nigdy nie przestane - odparł
Swoje pierwsze święta choć spędzili daleko od przyjaciół, bez choinki, która jest symbolem Bożego Narodzenia, należały do najlepszych w ich życiu. To wtedy z ich ust padły słowa miłości i przysięgi, ze już zawsze będą razem.
Od tamtej chwili minął już rok. Wiele się między nimi zmieniło. Przestali ukrywać się ze swoją miłością i zaczęli nią się chwalić całemu światu.
Miłość dodała obojgu skrzydeł, zmieniła wewnętrznie zimną i oschłą panią antropolog, za jaką wielu ją uważało. Jednak znalazł się człowiek, który pod tą maską zauważył kobietę, która bardzo pragnie jednego miłości, którą on jej ofiarował. To samo otrzymał od niej. A prawdziwym darem, jak i skarbem, była mała Faith, która przyszłą na świat tuż przed kolejnymi świętami.
Państwo Booth kolejną Wigilię spędzą już w nowym domu, wraz z rodziną, przyjaciółmi, jak im małą córeczka, która ich połączyła na dobre i na złe.



To już ostatnie moje opko w tym roku:) Ja również chciałabym życzyć Wam wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku, oby był lepszy od minionego:) i oczywiście szampańskiej imprezy sylwestrowej:) Pozdrawiam:)Do usłyszenia w Nowym 20010 roku!!!

Inesita84

pieknie poprostu pieknie... :) jak ja uwielbiam czytac takie wspaniale zakonczenia pelne milosci... :) super czekam na kolejne opoki a to juz w przyszlym roku... ktory nastapi niedlugo... xD :) dziekuje i nawzajem... :)

mara625

Niestety na jakiś czas muszę odłożyć pisanie, lub zrezygnować z niego:(
Wstawię Wam inne opka, które mam pokończone... Do reszty jak znajde czas, powrócę...
2 Epilog Zanim powiesz...
Akcja toczy się na lotnisku...

4.


Stała chwile, próbując się opanować od płaczu, co nie było łatwą sprawą. Przed chwilą odzyskała przyjaciółkę, bratnią duszę, a nawet siostrę, którą w niej znalazła, a tu musiała się z nią pożegnać.
- Pół roku szybko minie – szepnęła na pocieszenie, po czym skierowała się do samochodu by opuścić lotnisko, które przywoływało w niej smutne wspomnienia. Nie zdążyła nawet dojść do niego, kiedy usłyszała cicho swoje imię.
- Angela – szepnął głos
Artystka myślała, że ma jakieś omamy, słyszy głos przyjaciółki, która jest na pokładzie samolotu, który od kilku chwil jest w powietrzu. Otworzyła drzwi, jednak znów usłyszała swoje imię.
- Brennan – szepnęła cicho artystka, odwracając się do tyłu, skąd dochodził głos.
- Sweety – szepnęła nie mogąc powstrzymać łez
- Nie mogłam polecieć – szepnęła wzruszona Bones. /nie mogłam – dodała
- Kochanie – rzekła artystka. Jedziemy do domu, jesteś przemarznięta – dodała po czym obie wsiadły do samochodu artystki i udały się do jej mieszkania.
Podróż minęła im w zupełnej ciszy. Brennan zastanawiała się nad skutkami swojej decyzji, natomiast Angela cieszyła się w duchu, że jej przyjaciółka dla niej i nie tylko zrezygnowała z wyjazdu. To była dla niej trudna decyzja, ale słuszna – pomyślała. Po chwili dojechały na miejsce. Angela pomogła przyjaciółce wnieść na górę jej walizkę, po czym usiadły na sofie, obie zanosząc się od płaczu. Rozmawiały, śmiały się i płakały jednocześnie. Około północy, pełne wzruszeń zasnęły.
Pierwsza obudziła się artystka. Wstała prawie bezszelestnie, jednak Brennan niechcący otworzyła oczy, spoglądając na zegarek.
- Ange, muszę już iść – szepnęła
- Brenn, gdzie się wybierasz – spytała. Musisz odpocząć po wczorajszym - dodała
- Do pracy – odparła cicho antropolog
- Tak, ale chyba w poniedziałek kochana, teraz masz leżeć w łóżku i się z niego nie ruszać – zaznaczyła
Angela, ale ja
- Żadne ale dziś jest sobota, dwa dni cię nie zbawią, powiem Cam, o twojej niedyspozycji, na pewno zrozumie - rzekła
- Nie wiem Angela – szepnęła
- Ale ja wiem kochanie, rozgość się u mnie i czuj się jak u siebie, powinna wpaść na lunch do domu, więc
- Dobrze nie pójdę do pracy, wygrałaś – oznajmiła. Ale pojadę do siebie, nie chcę Ci przeszkadzać – dodała
- Brenn ty mi nie przeszkadzasz, poza tym, ja już wychodzę, jak masz jakieś wątpliwości, źle się czujesz, to przygotuj nam lunch – poprosiła
- Nie umiem się z tobą kłócić – odparła antropolog
- I dobrze kochanie, będę za 4 godziny – rzekła po czym opuściła mieszkanie i udałą się do Instytutu.
Bones postanowiła jeszcze chwilę poleżeć w łóżku, była bardzo zmęczona, i odpoczynek, to było coś co potrzebowała. Do powrotu Angeli ma jeszcze trochę czasu, więc zdąży jeszcze przygotować coś dobrego na obiad. Po chwili zmorzył ją sen.
Tymczasem w Instytucie
Booth był trochę zły na partnerkę, za jej wczorajsze wystąpienie przeciw niemu, jednak czekała na nich kolejna sprawa, więc musiał na chwile zapomnieć o urazach. Wszedł szybkim krokiem do szklanego budynku i swe kroki skierował wprost do jej gabinetu. Jakie było jego zaskoczenie, kiedy nie zastał tam nikogo.
Pewnie jest u Angeli – pomyślał i postanowi to sprawdzić. Jednak i tam jej nie było.
- To zostaje nam jeszcze Camille – szepnął i udał się do pani patolog.
- Cześć Cam, nie przeszkadzam – spytał
- Cześć, nie proszę – odparła
- Widziałaś Bones, nigdzie nie mogę jej znaleźć – oznajmił
- To ty nic nie wiesz – spytała. Obiecała, że ci powie – dodała
- Kto i co mi powie – spytał nie rozumiejąc wypowiedzi patolog
- Seeley, bo ona jest w Egipcie – wydusiła w końcu
- Gdzie, to jakiś żart tak - spytał
- Nie, to prawda, przeczytaj – rzekła podając mu zaproszenie
Po chwili...
- To nie może być prawda, czemu wyjechała bez pożegnania – szepnął
- Miała ci powiedzieć – szepnęła Camille
- Miała, ale tego nie zrobiła – fuknął. Mam sprawę, muszę już iść – rzekł opuszczając jej gabinet.
Był wściekły. Szedł przed siebie nie zwracając uwagi an nikogo, o mało nie wpadł na przybyła właśnie artystkę.
- Booth, czy coś się stało - spytała



ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Powiem tylko, żebyś szybko do nas wracała;)
a opowiadanie naprawdę świetne...

evi9

... a mam nadzieje ze nie na dlugo...?? bo co ja bede robic w wolnym czasie?? :PP :) a opowiadanie super....

mara625

Na razie mam dużo opek skończonych, więc wstawię je... nie wiem kiedy powrócę z nowymi??? Od nowego roku wielkie zmiany, więc nie wiem...
Jedziemy dalej...



5.

- O Ange, przepraszam spieszę się – rzucił
- Booth – krzyknęła, jednak on był już poza zasięgiem jej wzroku. Coś się musiało stać, dziwnie się zachowuje – szepnęła. Cam, chyba musimy porozmawiać – dodała i weszła do gabinetu przełożonej
- Cam mogę – spytała
- Jasne, widzę, ze dzisiaj robię za wróżkę – szepnęła
- Za kogo – spytała siadając na fotelu artystka
- Nic tam, głośno myślę – wyjaśniła. Co Cię do mnie sprowadza – spytała
- Chodzi o Bootha, widziałam, że wyszedł od Ciebie jakiś wzburzony i nie chciał powiedzieć, o co chodzi, rzekł tylko, że się śpieszy – odparła Ange
- Dowiedział się o wyjeździe dr Brennan – rzekła. Ona miała mu powiedzieć sama o wyjeździe, a dowiedział się ode mnie i to go chyba zraniło – dodała.
- Racja męska duma, ego – szepnęła. Dzięki Cam za informacje, wracam do pracy – rzekła i już jej nie było
- Chyba wszyscy zwariowali – szepnęła. Czeka nas ciężki dzień – dodała Cam, po czym powróciła do pracy
Tymczasem Booth udał się do szefa, by porozmawiać z nim o natychmiastowym urlopie. W międzyczasie zadzwonił na lotnisko, rezerwując sobie najbliższy lot do Egiptu. Zwlekał za długo, by powiedzieć Bones, o swych uczuciach, a teraz ten jej wyjazd uświadomił mu, co traci. Musiał, jak najszybciej się z nią zobaczyć, zanim jakiś przystojny Egipcjanin zawróci jej w głowie. Po chwili ukazał się jego oczom gmach FBI. Podążył szybkim krokiem wprost do gabinetu szefa, nie miał czasu do stracenia, choć samolot miał dopiero w poniedziałek o 12.
- Szefie – rzekł
- Agencie, co pana sprowadza, myślałem, ze jest pan w terenie z uroczą, choć trochę dziwną panią antropolog – oznajmił
- Tak, ale ona właśnie jest w Egipcie i ja w tej sprawie – odparł
- Tak, a co pan ma z tym wspólnego – spytał zaskoczony Cullen
- W sumie to nic, ale ja muszę do niej jechać – oznajmił. To sprawa niecierpiąca zwłoki. Sprawa życia i śmierci – dodał
- Sprawa życia i śmierci powiada pan, a ja co mam z tym wspólnego – spytał
- Nic, ale tylko pan może się zgodzić na mój urlop – wyjaśnił. Od poniedziałku, ale nie wiem na ile – dodał
- Ale
- Ma pan innych agentów, a ja bez Bones to jak
- Rozumiem pana, dobrze zgodzę się na ten urlop, ale musi pan zakończyć tą sprawę – rzekł
- Jasne będę siedział nawet ponad normę. Byleby dorwał tego morderce i pojechał do niej – rzekł
- To do pracy, nie będę pana zatrzymywać – rzekł
- Tak jest – przytaknął i opuścił gabinet udając się w poszukiwaniu jakiś poszlak.
Tymczasem w Instytucie praca wrzała. Wendell oczyszczał kości z tkanek, by Angela mogła zrekonstruować czaszkę, i wysłać dane Boothowi. Nie miała czasu nawet, by zadzwonić do Brenn z informacjami.
Powoli zbliżało się południe, czas kiedy pracownicy udają się na lunch. Wszyscy mieli w zwyczaju udawać się do Royal, jednak tym razem, co bardzo zdziwiło resztę Angela odmówiła, nie podając jednak powodu odmowy.
Tymczasem Bones krzątała się po kuchni przyjaciółki, przygotowując dla nich swoje popisowe danie, jakim jest oczywiście makaron z serem. Tyle razy przyrządzała go dla Bootha, ze miała już wprawę i nie miała żadnych z nią problemów. Po chwili w domu pojawiła się jego właścicielka.

- Brennan, już jestem – rzekła wchodząc do środka
- To dobrze, już gotowe – odparła wychodzą c z kuchni
- Czuję, ślicznie pachnie – rzekła. Umieram z głodu – dodała
- Ange, przecież wiesz, ze
- Tak, wiem z antropologicznego punktu widzenia – szepnęła i zniknęła za drzwiami do łazienki.
Po chwili obie usiadły i zajęły się jedzeniem, które szybko znikała z talerzy.
- Angela widziałaś Bootha – spytała po skończonym posiłku
- Tak, widziałam – przytaknęła
Zapanowała chwila ciszy, którą przerwała...

Inesita84

aha... :) fajna czesc... :) ciekawe co przerwalo cisze :) czekam na cd :)

mara625

6.


- Pytał o mnie – spytała Brenn
- Nie, w sumie to z nim nie rozmawiałam długo, bo się gdzieś śpieszył – odparła
- Aaa - szepnęła zasmucona Bones
- Ale jedyne, czego jestem pewna, to, że wie, ze wyjechałaś – dodała. I z tego powodu był zły, a nawet wściekły – zaznaczyła
- Wściekły Booth, to nie możliwe – odparła. Nie z takiego powodu – dodała
- Kochanie, nie znasz mężczyzn, oni są, jak dzieci, obrażają się o wszystko, nie powiedziałaś mu, a on się dowiedział od osób trzecich – rzekła
- Ale Cam jest jedna, jak to od osób trzecich – spytała z miną nie wiem, co to znaczy
- Nie ważne Sweety, nie ważne – odparła. Wiesz ja już muszę się zmywać, wiesz czekają na mnie w Instytucie – dodała
- Powiedziałaś Cam, że jednak nie wyjechałam - spytała
- Nie, ale sama jej o tym powiesz w poniedziałek – wyjaśniła. Będę wieczorkiem, pa – rzekł i opuściła przyjaciółkę
- Bones weź się do pracy, umyj naczynia, przeczytaj książkę i przestań o nim myśleć – rzekła, po czym wstała i zrobiła, co zaplanowała
Tymczasem w Instytucie
- Ange macie już coś – spytał Booth wchodząc do jej gabinetu
- Tak, nasza ofiara to Tommy Mendes, znalazłam go w bazie, to diler narkotyków i innych tego typu używek – wyjaśniła
- Pseudonim Diablo, to szef meksykańskiego gangu „De la muerte” – dodał
- To chyba Ci ten rysunek, nie będzie potrzebny – rzekła
- Nie, właściwie, nie, a co z narzędziem zbrodni, wiadoma coś – spytał
- Hodgins z Wendellem nad tym pracują – rzekła. Musisz ich spytać o szczegóły – dodała
- Nie omieszkam, dzięki Ang – rzekł i odszedł udając się na platformę, gdzie dowiedział się czegoś więcej pomocnego mu w śledztwie
Po chwili opuścił Institut, by sam poprowadzić śledztwo do końca, nie ma zbyt dużo czasu, poniedziałek, już niedługo.
Godziny mijały, każdy zajmował się pracą, jedynie Bones odpoczywała, pierwszy raz w życiu chyba. Około 19 powróciła Angela i razem zjadły kolację, następnie obejrzały jakiś film dokumentalny i obie zasnęły.
Następnego dnia obie spędzały miło czas. Nigdy nie miały zbyt dużo czasu na żadne babskie pogaduszki, inne rzeczy, które robią razem przyjaciółki, wspólne spędzanie razem czasu, a teraz była sobota dzień wolny od racy dla obydwu pań.
Tylko Booth szukał jakiegoś wspólnego mianownika z innymi podobnymi sprawami. Przesłuchiwał świadków i innych, by jak najszybciej znaleźć sprawcę mordu. Chyba miał szczęście, bo on sam wstawił się na przesłuchanie, gdyż wyrzuty sumienia, nie pozwoliły mu dalej spoglądać na siebie w lustrze. To był 17 latek, który niedawno nawiązał kontakt z innym gangiem, z którym „De la muerte” walczyło.
Późnym wieczorem zakończył wypełnianie raportów i udał się do domu. Jutro niedziela, czas, kiedy ma u siebie Parkera, szkoda, że Bones jest tak daleko, pewnie ten czas spędziła by razem z nimi, jak ostatnio.
Panie również zmęczone usnęły. Ranek nastał dość szybko, ale jak to zwykle, co miłe szybko mija.
Bones nadal ukrywała się przed znajomymi i Boothem, o którym nie przestała myśleć.
Po niedzielnym obiedzie u przyjaciółki zdecydowała się pojechać do siebie, by tam odpocząć i nabrać sił, na jutrzejszy dzień, który będzie obfitował dla niej w kilka niespodzianek.
Weekend minął przyjaciołom w miłej atmosferze. Jednak wszystko, co dobre szybko się kończy i trzeba było wracać do pracy.
Bones zjawiał się jako pierwsza w Instytucie. Nie było jeszcze nikogo, udała się do siebie do gabinetu, by tam poczekać na Cam, która zjawiła się w chwilę po pani antropolog.
Bones udała się do niej, by wyjaśnić jej nagły powrót...

Inesita84

fajna czesc... :)... a biedny Booth pewnie wyjedzie... ciekawa jestem co sie dalej wydarzy czekam na cd :)

mara625

7.


- Cześć Cam – rzekła wchodząc bez pytania
- Dr Brennan, nie powinna być pani teraz w Egipcie – spytała zaskoczona
- Tak, miałam, ale nie wyjechałam, nie mogłam – rzekła. Mam nadzieję, ze jeszcze tu pracuje – szepnęła
- Jasne, że tak, przecież obiecałam, a ja słowa dotrzymuje – odparła. Cieszę się, ze nie wyjechałaś, ale jest ktoś, kto ucieszy się jeszcze bardziej – dodała
- Angela, wie o wszystkim – oznajmiła Brenn
- Ale nie chodzi mi tu o nią, tylko o
- Nikt inny się nie ucieszy, jestem pewna – wtrąciła
- Seeley Booth, mówi Ci to coś – spytała
- Tak, ale on, on chyba – szepnęła
- On na pewno się ucieszy, zobaczysz, jak tylko pojawi się – wyjaśniła
- Oby – szepnęła. To ja już sobie pójdę – rzekła i opuściła gabinet patolog
- Siedziała u siebie w gabinecie uzupełniając raport ze wcześniejszego śledztwa, który leżał na biurku. Przed wyjazdem nie zostawiła nic, jednak ten widocznie się zawieruszył.
Około 10 w jej gabinecie pojawił się mężczyzna legitymujący się odznaką i szukający właśnie jej.
- Dr Brennan – szepnął
- Tak, a pan kim jest – spytała
- Agent Tom Smith, wydział zabójstw – przedstawił się. Ochrona mnie tu skierowała, dobrze, że panią znalazłem, bo Instytut jest ogromy – próbował żartować
- Booth – szepnęła. Czy coś się stało z Boothem – spytała, a w oku zakręciła się łza
- Nic, tylko on niedługo wylatuje do Egiptu, a ja go zastępuje – odparł
- Do Egiptu – spytała zdziwiona
- Tak, miał tam jakąś sprawę do załatwienia i wziął nawet tygodniowy urlop – oznajmił. Wie pani słońce, plażą, kobiety – dodał rozmarzony
- Kiedy wylatuje – spytała
- Nie wiem, ja tylko miałem przyjść tu i zabrać kogoś ze sobą na miejsce zbrodni. Jakiegoś Wendella, ale powiedziano mi, że jest pani – odparł. Mamy sprawę, to jak jedziemy – spytał
- Pan niech sobie jedzie, ja muszę jechać na lotnisko – rzekła i wybiegła z gabinetu zostawiając zdezorientowanego agenta.
Na jego szczęście w porę zjawiła się artystka.
- Przepraszam kim pan jest – spytała
- Agent Tom Smith, wydział zabójstw – przedstawił się.
- Angela Montenegro, miło mi – rzekła. Gdzie Brennan pobiegła – spytała
- Na lotnisko – odpowiedział zgodnie z prawdą
- Gdzie – spytała
- Chyba zobaczyć się z agentem Boothem – odparł
- A gdzie on leci – zapytała
- Do Egiptu – rzekł. Wie pani, ja muszę już iść, gdzie jest Wendell – zapytał
- Na platformie – szepnęła
- Dziękuję do widzenia – rzekł i udał się po asystenta, który zanim opuścił Instytut potrzebował zgody Cam, która mu ja dała, po tym, jak dowiedział się, że Bones pojechała do Bootha, za co nie była na nią nawet zła, a nawet szczęśliwa.
Bones gnała ulicami Waszyngtonu. Nie zdążyła dowiedzieć się, o której ma samolot jej partner, jednak wiedziała, że jeszcze nie poleciał. Taką miała bynajmniej nadzieję. Dotarła na miejsce dość szybko. Wbiegła do środka rozglądając się po wnętrzu w poszukiwaniu jednej osoby. Jednak to było dość trudne, Jak na złość zapomniał w pośpiechu telefonu. Nic pozostało się jej udać na miejsce odpraw pasażerów z nadzieją, że jeszcze nie odleciał.
Po chwili dotarła na miejsce. Jej oczom ukazała się ogromna kolejna osób do odprawy. Jednak jej wzrok utkwił w jednym punkcie. Na ostatnim miejscu stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna ubrany w czarny długi płaszcz, nerwowo spoglądający na zegarek.
- Booth – szepnęła i ruszyła w jego stronę
- Po chwili. Chciała się odezwać, szepnąć coś, ale głos uwiązł jej w gardle, nie mogła wydusić z siebie żadnego dźwięku, o słowie nie wspominając. Jednak musiał jakoś zwrócić jego uwagę. Postanowiła...
Mężczyzna poczuł na ramieniu czyjś palec stukający w nie miarowo. Odwrócił, a jego oczom ukazała się drobnej budowy kobieta, o której myślał dniami i nocami. Nie mógł uwierzyć...
- Bones – szepnął
- Booth – wydusiła
- Ale co Ty tutaj robisz – spytał
- Nie leć – szepnęła. Ja jestem tu – dodała
- Temperance, ja
- Zanim powiesz - wtrąciła...

Inesita84

Ines tyle czesci do nadrobienia ale wszystkie swietne:)
Super czekam na cdk bo zrobilo sie ciekawie a ty jak zwykle przerwalas w najmniej odpowiednim momencie!

BonesBooth

oj musialas przerwac w takim momencie?? zawalu mozna dostac... xD :) :PP czekam na cd :)

mara625

Właśnie w takich momentach kończą mi się pomysły:>


8.

Zanim powiesz – wtrąciła... Pocałuj mnie – szepnęła.
Booth niewiele myśląc, w odpowiedzi na prośbę, po prostu ją wykonał. Zbliżył swe usta do jej i zatopił się w nich. Pocałunek z początku był delikatny, jednak po chwili nabierał na silę, zamieniając się w długi namiętny, pełen pasji pocałunek. Trwali w nim dość długo, a przerwał go tłum gapiów, przyglądający się zakochanym i bijący brawa. To był słodki widok.
W sumie niecodziennie ma się takie widoki na lotnisku. Najbardziej zadowolony był starszy pan, stojący przed Boothem w kolejce.
Po chwili...
- Poleć ze mną – szepnął. Zostawmy prace, problemy i spędźmy ze sobą tydzień, proszę – rzekł wzruszony
- Booth, ale ja – rzekła. Ja nie ma biletu – dodała
- Proszę – szepnął starszy mężczyzna podając jej małą kartkę
- A to co – spytali jednocześnie
- Bilet – rzekł. Proszę pani się on należy bardziej niż mnie – odparł
- Ale ja nie mogę – szepnęła
- Może pani, a nawet powinna – rzekł. Mnie kiedyś się przytrafiła podobna historia, i to czas, bym się za nią odwdzięczył – rzekł. Proszę – dodał
- Dziękuję – szepnęła
- Nie ma za co, miłość, to coś, czego szukamy przez całe życie, kiedy ją spotkamy, nie należy przed nią uciekać, gdyż ona może nie powrócić – szepnął i powoli oddalił się od nich.
- Moja Bones – szepnął przytulając ją do siebie
- Twoja na zawsze i na wieczność – odparła wtulając się w niego
Ten cudowny moment przerwało nagłe pojawienie się Angeli, która z daleka obserwowała całe zajście ze łzami w oczach.
- Sweety – szepnęła zbliżając się do nich. To Ci się chyba przyda – rzekła podając jej walizkę, którą zostawiła u niej
- Ale mój paszport – szepnęła Bones. A nie mam go w fartuchu – dodała wyciągając go z kieszeni.
- Życzę Wam udanej podroży – rzekła Ange ściskając oboje. Zasłużyliście na szczęście – dodała
- A co z Instytutem – spytała
- Cała Bones – spuentowali jednocześnie Booth i Angela
- Powiem Cam, nie będzie miła nic naprzeciw – odparła artystka.
- Dziękuję – szepnęła Brenn
- Nie ma za co, od tego ma się
- Przyjaciół – wtrąciła Bones
- Tak kochanie przyjaciół – potwierdziła słowa panna Montenegro. A teraz zmykajcie, wasz samolot na was czeka – rzekła szczęśliwa
Po chwili skierowali się w stronę ich przeznaczenia. Po krótkiej odprawie bagażowego- biletowej, skierowali się na pokład samolotu. Zajęli miejsca, o dziwo były obok siebie.
- To przeznaczenie – szepnął Booth
- Tak, to przeznaczenie – odparła Brennan
Po chwili zapięli pasy i wtuleni w siebie rozpoczęli lot do Egiptu.
Lot przebiegał bez żadnych komplikacji. Siedzieli spoglądając sobie głęboko w oczy, szukając w nich odpowiedzi na nurtujące ich pytanie: „Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie”. Jednak oni nie mieli teraz żadnych problemów z odpowiedzią na nie. Za długo ukrywali to przed sobą, choć inni wiedzieli już to od dawna, a nawet od pierwszego dnia, kiedy ta dwójka spojrzała na siebie. Szczególnie swoją teorię na to miała Angela, która jako pierwsza odkryła, że są sobie przeznaczeni, że los postawił każde na drodze tej drugiej osoby, by wreszcie zaznali szczęścia, na które oboje zasługują, po tym, co przeszli w dzieciństwie i nie tylko. Ale jak mówią: „Oliwa nie rychliwa, ale sprawiedliwa” i w ich przypadku to się sprawdziło.
Zanim samolot zdążył spocząć na tafli lotniska, z ich ust padły wreszcie słowa, na które czekali od dawna...
- Kocham Cię Temperance Brennan – szepnął cicho Booth
- Ja Ciebie też, Seeley Booth – odparła, po czym złożyła na jego ustach namiętny pocałunek, który przerwał głos, informujący o zapięci pasów bezpieczeństwa. Po ustalonym czasie wylądowali na lotnisku w Kairze, skąd udali się do wynajętego przez agenta hotelu.

Inesita84

to konec juz czy jeszcze nie?? bedzie epilog?? :) ale takiego obrotu sprawy sie nie spodziewalam... :) to bardzo ladnie ze strony tego starszego pana :) super !!! :)

mara625

Epilog:)

Rozpakowali się i opuścili hotel, by pozwiedzać ten cudny kraj, w którym spędza najbliższy tydzień. Dzień upływał im na podziwianiu krajobrazu, kąpielach w basenie, na co o dziwo Bones przystała.
- Booth, ale ja nie umiem pływać – szepnęła na widok otwartego basenu przed ich hotelem
- Kochanie, ale w czym problem, ja Cię nauczę – odparł posyłając jej czarujący uśmiech
- Booth wiesz, ze nie mogę się oprzeć Twojemu uśmiechowi, ale
- Żadne ale, kochanie – rzekł. Nie możesz się oprzeć, a co mówiłaś wcześniej - zapytał
- Co było, a nie jest nie pisze się w rejestr – odparła
Usłyszawszy to, usiadł z wrażenia.
- Kochanie, a skąd u Ciebie takie słownictwo – spytał
- Mam najlepszego na świecie nauczyciela – odparła ciągnąc go w stronę wody
- Tego Cie nauczył – zapytał ciekawy
- Nie tylko tego, ale czego jeszcze pokaże Ci wieczorem – odparła składając mu namiętny pocałunek
- Nauczyciel czeka – szepnęła i powrócił do przyjemnej czynności, jaka było całowanie partnerki.
Całowali się, jak para nastolatków. Nie przeszkadzało im nic. Miejsce, w którym się znajdują, tłum gapiów, który z zazdrością się im przygląda. Liczyła się ta chwila, ten moment, kiedy się odnaleźli i nic już nie stanie na drodze ich szczęścia.
Późnym, wieczorem powrócili do hotelowego pokoju. Po szybkim prysznicu, udali się na dół do restauracji na kolację, która upłynęła im w iście radosnej atmosferze. Około północy udali się do apartamentu. Wiedzieli, że za chwile wydarzy się coś pięknego, o czym oboje skrycie od dawna marzyli. Usiedli na sofie, spoglądając sobie w oczy, w spojrzeniu, w którym zakochali się pierwszego dnia.
- Kocham Cie Tempi – szepnął
- Ja Ciebie też – odparła, a na policzku pojawiła się łza szczęścia. Jesteś najpiękniejszym darem, jaki mnie spotkał w życiu – dodała wzruszona
- Byłem, jestem i będę – wyjaśnił. Kocham Cię, chcę być z Tobą i nikt, ani nic tego nie zmieni, wierzysz mi – spytał spoglądając w jej pełne łez oczy
- Wierzę Ci, tylko mnie kochaj – szepnęła
Spojrzał w jej oczy, gdzie zobaczył to przyzwolenie na kolejny, a zarazem pierwszy krok. Chwilę później nasze usta nieśmiało się spotkały. Z jej oczu nadal ciekły łzy, które agent delikatnie wycierał, a miejsca po nic całował. Ich usta ponownie się spotkały tym razem na nieco dłużej.
Pocałunek był bardzo delikatny, nie nachalny, odzwierciedlał pasję, miłość i namiętność, która powoli ogarniała ich ciała.
Po chwili Booth chwyciła w ramiona ukochaną zanosząc ją do sypialni. Położył ją delikatnie na łóżku, gdzie powoli pozbywali się zbędnej garderoby. Całowali się namiętnie, poznając każdy centymetr swojego ciała. Booth delikatnie posuwał się o krok dalej, ukazując Bones swymi ruchami całą swą miłość, która obdarzył ją od samego początku. Od pierwszego dnia, kiedy zobaczył te niebieskie spojrzenie, w którym zatopił swój wzrok i nie potrafił już spojrzeć na inna kobietę tym samym spojrzeniem, co na nią.
Co jakiś czas po ciele Brennan przebiegał dreszcz. Poddawała się tym pieszczotom, od czasu do czasu cichutko pojękując.
- Kocham Cię, od zawsze i na zawsze. – wyszeptał wprost do jej ucha.
Nie powiedziała nic, tylko spojrzała na niego i bardzo mocno pocałowała.
- Ja też cię kocham. Od zawsze....Na zawsze. - szepnęła
Powrócili do tego, czym byli zajęci przed chwilą. On i ona cudowne dopełnienie, dwie połówki jabłka znalezione i złączone w jedność i uścisku miłości i rozkoszy. Spełniło się to wszystko, czego pragnęli.
Wreszcie zdarzyło się coś, na co czekali od dawna. Ich ciała złączyły się w jedno w namiętnym tańcu. Zmęczeni zbliżeniem zasnęli wtuleni w siebie...
Tak, w tę noc i Seeley Temperance odkrywała wraz z Boothem, czym jest miłość prawdziwa ...
Każdej nocy kochali się, tak, jakby ta noc miała być ostatnią. To był wyraz miłości, która ich połączyła. Co chwila świadomie ukazywali sobie tą różnicę między zwykłym seksem, a kochaniem się, kiedy dwie osoby stają się jednością, którą oni tworzyli.
Podroż ta odmieniła ich smutne jak dotąd życie. To było dla nich miejsce ich wspólnego odpoczynku od codzienności, gdzie pierwszy raz w życiu, dwa spragnione bliskości, czułości, a przede wszystkim miłości, zasługujące na nią, jak nikt na świecie ciała złączą się w jedno, dając początek nowemu życiu, małej istotce, która wywróci ich wspólne życie do góry nogami, o czym przekonają się za 9 miesięcy. Jednak żadne nie będzie miało mu tego za złe, a nawet będą mu wdzięczne. Bo co, jak co, ale dziecko łączy dwoje ludzi, stanowiąc ich rodziną, dopełniając szczęścia dwóch kochających się osób, a przecież on nimi są. W pełni zasługują na to, co w życiu jest najważniejsze, na miłość, bo pieniądze i sława, to szybko mija, a ona jest, jest i nikt, ani nic tego nie zmieni. Tak było, jest i będzie.
Nie wyobrażali sobie piękniejszego prezentu na święta, jak wspólny dom, który oddano im do użytku. A jednak los lubi sprawiać niespodzianki. Dla nich był szczególnie łaskawy, podarował im potrójne szczęście. Dwa tygodnie przed Wigilią w szpitalu st Mary, na świat przyszły pierwsze dzieci państwa Booth, śliczne dziewczynki, którym nadano imiona zgodnie z życzeniem szczęśliwych rodziców, mianowicie: Eve, Monique i Joann Booth.
Kolejne święta również spędzą w powiększonym gronie, ale o tym ciii, by nie zapeszyć...

Inesita84

piekny epilog... :) tylko tyle jestem w stanie powiedziec... :) a to zakonczenie... hmmm boskie :) masztalent dziewczynoo... :)
Pozdrawiam :)