Witam to znowu ja:)
Dobiegliśmy do 1000 i trzeba było stworzyć nowe forum i ot jest:)
Zamieszczę tu dalsze części opek, których nie skończyłam na tamtym forum, apotem pojawią się nowe:)
Pozdrawiam wszystkich:)
WASZA INES:)
Nie to będzie już epilog, właśnie go kończę:DDDD
Ale z jakim zakończeniem przekonacie się niedługo:)
Pozdrawiam:)
Coś się rozpisałam, i będzie jeszcze jedna część, Epilog:)
5.
Z rozmyślań wyrwał ją głos artystki, która pojawiła się w gabinecie antropolog. Byłą bardzo zaskoczona, tym, co robi, a raczej, czego słucha jej przyjaciółka. Stała w milczeniu chwilę, przyglądając się emocjom, jakie malowały się na twarzy Brennan.
- Sweety – szepnęła po chwili Angela
- Ange – odparła Bones, wycierając kolejną łzę. Przepraszam nie zauważyłam cię – dodała. Długo tu jesteś? - zapytała
- Wystarczająco długo, by zauważyć, jakie ta piosenka wywarła na tobie wrażenie złotko – rzekła siadając naprzeciwko. Nigdy jej nie słyszałam - dodała
- To moja ulubiona melodia z dzieciństwa – rzekła. Słuchałam ją z mamą i zastanawiałam się, czy ja kiedyś znajdę takiego księcia, którego pokocham, jak ta laleczka z saskiej porcelany – oznajmiła
- Sweety, ty go znalazłaś, przecież wiesz o tym – odparła Angela
- Nie Ange – szepnęła. Chyba nie – dodała ze smutkiem
- Kochanie, co się stało? - zapytała. Czemu się smucisz? - dodała
- Booth wyjeżdża za 3 dni na misje – szepnęła. Wraca za dwa lata – dodała i nie mogła powstrzymać łez, które popłynęły po policzkach
- Sweety – szepnęła Ange, zbliżając się do przyjaciółki i obejmując ja. To pewne? - zapytała. Przepraszam, głupie pytanie – dodała głaszcząc po głowie przyjaciółkę
- Angela on wyjeżdża – powtórzyła. Kolejna osoba, którą kocham mnie opuszcza – dodała łkając
- Kochanie, dwa lata szybko miną – rzekła. On też cię kocha, więc możesz być spokojna o jakieś Egipcjanki – rzuciła ze śmiechem artystka, próbując rozweselić antropolog
- Tak uważasz? - zapytała spoglądając na artystkę Bones. Kocha mnie? - zapytała z niedowierzaniem
- Złotko, ślepy by to zauważył – odparła Angela z uśmiechem. On za tobą szaleje, widzę, jak na cienie patrzy z uwielbieniem, czułością, miłością – oznajmiła. A wiesz, że znam się na ludziach, jak nikt – rzekła pewna podziwu dla samej siebie, jaka to jest spostrzegawcza
- Tak, Ange znasz się na ludziach – rzekła Bones lekko się uśmiechając
- I wiesz, że nigdy bym cie nie okłamała, szczególnie w takiej sprawie., prawda? - zapytała, na co Bones pokiwała twierdząco głową. Mogę udzielić ci rady, prosto z serca? - zapytała po chwili Angela
- Słucham Ange – rzekła Tempi
- Musisz mu o tym powiedzieć – zaczęła. Zanim wyjedzie musi wiedzieć, że go kochasz – oznajmiła.
- Ale...
- Żadne ale Brenn, on musi wiedzieć, to będzie go trzymać przy życiu tam daleko – oznajmiła
- Jak to trzymać przy życiu? - zapytała z miną w stylu „ nie wiem, co to znaczy”. Nie rozumiem Ange – dodała
- Sweety, to znaczy, że będzie myślał o tobie, w dzień i w nocy, będzie liczyć dni do powrotu, będzie wiedział, że na niego czekasz – odparła. Teraz rozumiesz? - spytała artystka
- Trochę – rzekła. Wiesz, ja mam małe problemy z tymi waszymi sformułowaniami – powiedziała. Ale uczę się szybko – dodała
- Tak kochanie, wiem – rzekła artystka
W tym samym momencie z głośników poleciał ten fragment...
Lecz jakże kruche bywa szczęście. W nietrwałym świecie z porcelany. Złośliwy wiatr zatrzasnął okno. I książę rozbił się "na amen". I znowu stoi obok lustra. Na toaletce całkiem sama. I tylko jedna mała kropla. Spłynęła w dół po porcelanie...
- Jakie to smutne – szepnęła artystka. A myślałam, że ma ona szczęśliwe zakończenie – dodała z żalem, że jest inaczej
- Piosenka ma smutne zakończenie, ale moja historia, wręcz przeciwnie – odparła Bones podnosząc się
- O czym mówisz? - zapytała zdezorientowana artystka
- Masz racje – rzekła
- W czym, kochanie, bo wiesz zgubiłam się – odparła panna Montenegro
- Powiem Boothowi, że go kocham – rzuciła i wybiegła z gabinetu
Nareszcie – pisnęła. Trzymam kciuki – dodała i udała się do Jacka, w końcu on też musi wiedzieć
Ines przeczytalam wszystko:)
To jest cudowne opko, i chyba z happy endem,
bo Bones widze podjela pewne kroki:)
Extra czekam na epiog:)
Mam nadzieję, że da się coś zrobić i Booth jednak nie wyjedzie.... albo i wyjedzie, ale baardzo szybko wróci :)
A Brennan w końcu działa...! Tylko żeby nie stchórzyła... :) czekam na cd :):*
EPILOG:)
6.
Jechała ulicami Waszyngtonu, zastanawiając się, jak ma mu to powiedzieć. W głowie układała sobie wersje wyznania miłości, jednak do żadnego nie była przekonana.
- „Raz kozłowi śmierć”, jak mówi Booth – szepnęła i wkroczyła dumnie do FBI
Szła szybkim krokiem mijając po kolei szklane biura. Na końcu korytarza, znajdowała się to, do którego tak się śpieszyła. Drzwi do niego były otwarte. Zajrzała i zobaczyła tam agenta siedzącego za biurkiem. Widać, że był zamyślony. Spoglądała przed siebie...
- Booth – szepnęła wchodząc do środka
- Whoa, Bones – odparł zdziwiony jej pojawieniem się
- Musimy pozmawiać – odparła. Tak, jak mówisz: „Raz kozłowi śmierć” – dodała i zbliżyła się do niego
- Bones nie mówi się „Raz kozłowi śmierć” - odparł z uśmiechem, tak bardzo kochał jej wersje znanych powiedzeń
- A jak? - zapytała zdezorientowana. Booth, no powiesz mi wreszcie? - zapytała, kiedy nie odpowiadał
- Poprawnie powinno być: „Raz kozie śmierć” – wyjaśnił
- Hm, byłam blisko – powiedziała zadowolona. Zapamiętam sobie poprawną wersję – dodała
- To o czym chciałaś porozmawiać? - zapytał po chwili
- O nas – odparła. Booth musisz coś wiedzieć – rzekła. Zanim wyjedziesz, powinieneś usłyszeć ode mnie coś, co chyba nigdy wcześniej nie powiedziałam nikomu – oznajmiła. Nie ty będziesz pierwszy – dodała
- Co takiego Bones? - zapytał nie spodziewając się nawet w najjaśniejszych snach, że zaraz kobieta, którą pokochał, wyzna mu swoje uczucia
- Booth – szepnęła. Wiem, że nie jestem idealna, nie mam pojęcia o pop kulturze, nie wiem, kto to jest Kelly Clarkson, jak słusznie zauważyłeś wtedy w barze – rzekła
- Ale Bones – wtrącił
- Proszę daj mi dokończyć, zanim się rozmyśle i nie powiem nic więcej – poprosiła błagalnie
- Dobrze, mów – odparł. Słucham – dodał
- Nie znam się na ludziach, tylko na kościach, o czym również mi uświadomiłeś, mam trudny charakter, czasem jestem opryskliwa, krzyczę bez powodu, gniewam się czasem nawet za nic poważnego, to dzięki tobie zmieniłam się, choć pewnie nikt tego nie zauważył – mówiła.
Ty pokazałeś mi inny świat, ten poza murami Instytutu, choć to ja do tego zmusiłam cię szantażem, pamiętam, to jednak się zgodziłeś, i jestem ci za to wdzięczna - oznajmiła
Mówiła nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. On patrzyła na nią i był dumny, jak się przed nim otwiera. Słuchał i nie chciał, by przestała. Jej słowa były dla niego jak opatrunek na ranę... Jego Bones wreszcie odkrywa przed nim swoje uczucia...
- Widzę, że nie jestem blond pięknością, wprost z pierwszych stron gazet, nie mam biustu w rozmiarze G, nie ubieram się, jak inne kobiety, nie używam krwisto czerwonej pomadki, rzadko ubieram szpilki, pewnie żaden facet nie zwrócił na mnie uwagi na serio, byłam tylko marionetką w ich szponach, zaspakajałam ich, i przy tym także moje potrzeby biologiczne – mówiła. Bo seks nią jest, Booth i choć uważasz inaczej, to ja zawsze tak sądziłam. Nikt nie pokazał mi, czym jest ów cud miłości, o którym tyle razy mi powtarzałeś. Wiem, że zasługujesz na kogoś lepszego, ale jednej rzeczy jestem pewna Booth – rzekła spoglądając głębiej w jego czekoladowe oczy, które powoli stawały się zamglone od łez, które napływały. Nikt nie będzie cię kochał, tak, jak ja, i choć może jestem egoistyczna sądząc tak, to chciałam byś wiedział, że... Kocham cię Seeley, jak nie kochałam nikogo, miłością szczerą i czystą, jak łza – powiedziała i teraz dała upust łzom, które i jej napływały do oczu.
Booth przez chwile był zaskoczony jej zmianą. Patrzył na nią powoli wstając zbliżał się do niej, chwytając jej twarz w swoje dłonie...
- Temperance – szepnął jej imię z czułością. Kocham cię – oznajmił. Boże jak ja cię kocham – dodał
To był piękny moment... Czekali na niego długo, jednak wreszcie on nastąpił. Po chwili nieśmiele ich usta złączyły się w pocałunku... Początkowo było to delikatne muśnięcie warg, jednak z czasem przybierało na mocy. Całowali się namiętnie z czułością.
Ten piękny moment przeszkodziło pojawienie się Cullena w biurze agenta.
- Hkm. Przepraszam, że przeszkadzam – rzekł, jednak oni nadal byli zajęci sobą, nie zwracając na nic, tym bardziej na nikogo uwagi, dla nich liczyli się teraz oni i ta chwila, na którą czekali tak długo, za długo. Booth – krzyknął po chwili
- Dyrektor Cullen – odarli jednocześnie odrywając się do siebie
- Tak to ja – rzekł. Jak już wspominałem, przepraszam, ze wam przeszkodziłem, jednak mam dla ciebie ważną wiadomość – dodał
- Jaką? - zapytał zaciekawiony, nadal trzymając w ramionach Bones
- Ta misja – powiedział. Ona nadal jest aktualna, jednak szefowie zdecydowali, że pojedzie ktoś, kto już tam był, kto zna ich język – oznajmił. Wybrali lepszego według nich, dla mnie to ty nim jesteś – powiedział. Może innym razem – dodał. A może jednak nie – rzekł po chwili.
- Bones, ja nigdzie nie jadę – powiedział szczęśliwy. Zostaje tutaj, nigdzie się nie ruszam – dodał
- To ja państwa opuszczam – wtrącił Cullen. Życzę szczęścia, zasłużyliście – dodał i opuścił biuro zostawiając zakochanych, by się sobą nacieszyli.
- Booth – szepnęła
- Bones – rzekł. Teraz nic nam nie przeszkodzi być szczęśliwymi – oznajmił. Chyba, że żałujesz? - zapytał
- No nie wiem – odparła. Niech się zastanowię – rzekła.
- Bones, proszę cię nawet nie żartuj w ten sposób – powiedział
- Tu cię mam – rzekł po chwili, próbując opanować śmiech. Żartowałam – dodała. Udało mi się cię zwieść, a mówiłeś, że nigdy, przenigdy nie zdołam tego dokonać, i co? - zapytała. Udało się – rzekła
- Bones, to był pierwszy i ostatni raz – rzekł. Rozumiesz? - zapytał całkiem serio
- Kochanie, spokojnie – odparła. Nie żałuje tego, co powiedziałam i mogę to powtórzyć kilkanaście razy – rzekła
- Tak? - zapytał figlarnie. To ja poproszę – dodał z uśmiechem
- Kocham cię – szepnęła i złożyła mu pocałunek, jeden, potem kolejny i następny. Który z o ogromną miłością odwzajemnił.
Pomiędzy kolejnymi pocałunkami padały słowa miłości. Kocham cię, wypowiadane było z ogromną czułością i nabierało głębszego znaczenia. Byli szczęśliwi. Wreszcie odnaleźli siebie...
I to wszystko dzięki pewnej piosence z dzieciństwa o „laleczce z saskiej porcelany”, która zmieniła życie pewnej antropolog... Choć miała smutne zakończenie, to właśnie ono uświadomiło Temperance Brennan, jak kruche jest życie i, że musi zrobić, co tylko może, by jej było szczęśliwe...
cuudowny epiog... piekne slowa wypowiedziane przez Bones... juz wyobrazilam sobie te piekna scenke... a ta koncowka genialna... poprostu caly byl genialny... czekam na kolejne opowiadanie... :)
Cieszę się, że się podobał:DDD
To może nowe opko?? Pozdrawiam:*
Il sesso senza amore e un'esperienza vuota... *
Booth ostatnimi dniami chodził coraz bardziej zdenerwowany, co nie umknęło nawet Brennan, która z emocjami lub innymi ludzkimi zachowaniami nie miała za dużo do czynienia, mówiąc prościej, ona w ogóle nie umiała ich odczytywać z twarzy. Znała smutek, radość, wściekłość, lecz to, co malowało się na twarzy agenta było dość dziwne, co coraz bardziej ją nurtowało.
- Booth, co się dzieje – zapytała
- Nic Bones, a co ma się dziać – zapytał
- Wiesz ostatnio chodzisz jakiś smutny – odparła
- E tam wydaje Ci się – rzekł po czym zamilkł
Dni mijały, a Booth nadal chodził przygaszony.Bones kilkakrotnie próbowała dowiedzieć się czegoś, jednak bezskutecznie. Kiedy agent nie udzielał jej żadnych informacji, postanowiła się tego dowiedzieć na własna rękę udając się do jego szefa Cullena, który niezbyt za nią przepadał.
- Czego nie robi się dla przyjaciela – rzekła i weszła do środka. Ku jej zaskoczeniu, w gabinecie należącym do szefa FBI siedział ktoś inny.
- Dzień dobry – rzekła
- Dzień dobry – odparł mężczyzna, który zachwycony je urodą ledwo zdołał wydusić z siebie słowo
- Szukam dyrektora Cullena – wyjaśniła. Moje nazwisko Temperance Brennan – dodała
- Słynna pani antropolog z Instytut Jeffersona – rzekł. Przykro mi, ale on odszedł na emeryturę, teraz ja zajmuje jego miejsce, może mogę w czymś pomóc – spytał
- Nie wiem, czy jest pan w stanie – odparła
- Proszę powiedzieć o co chodzi, może się uda rozwiązać problem – rzekł
- No dobrze, chodzi mi o agenta Bootha – powiedziała
- Czy on coś zrobił, zachował się wobec pani niestosownie – zapytał
- Nie, czemu, chodzi mi o to, ze chodzi ostatnio jakiś smutny, a ja nie wiem czemu – oznajmiła
- Może dlatego, że przegrał ze mną walkę o stołek – rzekł
- Przepraszam, ale nie bardzo rozumiem – odparła lekko zdziwiona
- On ubiegał się o stanowisko dyrektora, jednak ja miałem lepsze znajomości, teraz pani rozumie – spytał
- Mniej więcej – rzekła, w sumie nie bardzo wiedziało, co znajomości mają do tego, kto jest kim, ale to tylko Bones
- Dziękuje za informacje, powinna m już iść – rzekła
W tym samym momencie w gabinecie pojawił się sam Booth.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że ma pan gościa – rzekł smutno widząc, kim jest ów gość
- Dr Temperance, miała małą sprawę do mnie – rzekł. Może umówimy się na wieczór, to omówimy lepiej tą sprawę – dodał spoglądając na nią
- Chętnie, może dziś – spytała
- Jasne, o 20? - spytał
- Dobrze, oto mój adres – rzekła zapisując go na kartce. Do zobaczenie – rzekła. Cześć Booth – rzuciła i opuściła gabinet
Panowie zostali sami...
No nie... to było cudne... piosenka + ines = wspaniałe opowiadanie... boskie po prostu...
ciekawie sie zaczyna to opoko... ten nowy na pewno bedzie podrywal Bones ciekawe co z tego wyniknie... czekam na cd :)
Jedziemy dalej, kolejna już się pisze
Booth nie bardzo się mógł skupić nad tym, co mówi do niego nowy szef, który już na samym początku, nie wzbudził w nim sympatii, teraz kiedy na jego oczach podrywa mu partnerkę, jego Bones ta niechęć wzrosła. Po pół godziny wałkowania pewnej kwestii opuścił jego gabinet w wisielczym humorze.
Wsiadł do swojego SUV-a i pojechał przed siebie. Nie miał już nic do pracy. Zanim ten szef zaproponował spotkanie Bones, a ona na nie przystała, pewnie siedziałby z nią, jedli tajskie lub chińszczyznę, popijali piwo mile spędzając ze sobą czas, jak mieli to w zwyczaju, a tak teraz wieczór spędzi sam.
Po chwili dojechał do siebie. Usiadł na kanapie, z butelka piwa pilotem skacząc po kanałach. Nie mógł trafić na nic ciekawego, na czym mógłby na chwile zarzucić oko i tym sposobem zapomnieć o Bones, wokół której krążyły jego myśli.
- Pewnie teraz się szykuje na randkę z Andrew – szepnął. Jest wolna, może robić, co chce, czemu, ja się tak przejmuję – spytał. My jesteśmy tylko przyjaciółmi, mamy własne życie osobiste, które oddzielamy od zawodowego – mówił sam do siebie.
W końcu znalazł jakiś film, który go zaciekawił. Na chwile zapomniał o Bones, która miała się spotkać z jego nowym szefem.
Tymczasem Brennan miło spędzała czas w towarzystwie nowo poznanego mężczyzny, który oczarował ja od pierwszej chwili, kiedy z jego ust wydobył się głos. Nie było nic dziwnego Andrew nie należał do przystojniaków, ale Bones nie sprawiało to żadnego problemu. To był początek ich znajomości, a dla niej związek nie wchodził w grę, seks, jednak jak najbardziej. Od kilku tygodni nie miała faceta, i to bardzo ją denerwowało. Teraz nadarzyła się okazja i ona zamierza ją wykorzystać. Kolacja upływała im w miłej atmosferze. Wino z kieliszków znikało w zastraszającym tempie.
Oboje mieli coraz lepszy humor, nie tylko spowodowany rozmową, która się kleiła, tylko pod wpływem wypitego alkoholu.
Około północy zamówili taksówkę i udali się do jej mieszkania, które było niedaleko restauracji, w której się umówili.
Odprowadził ją do mieszkania, a ona w podziękowaniu pocałowała go w policzek, na co on odpowiedział dość szybko składając jej na ustach namiętny pocałunek, który o małe nie zbił ją z nóg. Oddała pocałunek, dając mu nadzieję na coś więcej. Otworzyła drzwi i po chwili obije znaleźli się w środku. Powoli zaczęli zdejmować z siebie zbędne odzienie i skierowali się do sypialni, w której kochali się bez tchu, kilkanaście razy w ciągu nocy, która im została. Seks był ich dziką żądza, nie mająca jednak nic wspólnego z uczuciem, cudem miłości, o którym opowiadał jej partner. Jednak jej to nie przeszkadzało. Nie pierwszy raz spała z kimś tylko, by zaspokoić swoje biologiczne potrzeby. Nad ranem usnęli...
oj biedny Booth... zawsze w takich sytuacjach jest mi go strasznie zal... ciekawe co dalej... czekam na cd :)
Obudzili się niemal jednocześnie. Na twarzach malował się im uśmiech i zadowolenie. W końcu za sobą maja udaną noc. Przez chwilę spoglądali sobie w oczy, po czym Andrew pocałował namiętnie Bones, i znów powrócili do tego, czym byli zajęci w nocy.
Było dość późno, a na nich czekała praca. Szybko ubrali się i Andrew zaproponował, że odwiezie ja do Instytutu, następnie pojedzie do FBI. Bones ucieszyła się jego propozycja. W ciągu pół godziny dojechali na miejsce.
Andrew chciał odprowadzić ją do samego gabinetu, choćby do drzwi wejściowych, jednak Bones ostudziła jego zamiary. Nie chciałaby ktokolwiek ja widział z jakimś mężczyzna, szczególnie Ange, która już i tak, za jej spóźnienie, pewnie będzie jej suszyć głowę.
Dobrze, Temperance, jak chcesz, ale buziaka chyba mi nie odmówisz – zapytał
Tego nie – odparła i przywarła do jego ust, składając mu namiętny pocałunek, który zauważył Booth, który podjechał właśnie po partnerkę pod Instytutu. Nie spodziewał się tego, co za chwile zobaczy. Jakby wiedział, pewnie by przyjechał trochę później...
To, co zobaczył, bardzo go zasmuciło, a nawet zdenerwowało. W tym momencie, serce zakuło go, jak nigdy do tej pory.
- Szybko działasz Andrew – szepnął trzaskając drzwiami, których odgłos dotarł do uszu całujących się, którzy po chwili oderwali się do siebie.
- Booth – szepnęła zdezorientowana antropolog
- Bones, Andrew, miło mi was widzieć – wycedził
- Ciebie też – szepnęła
- Agencie, a co to nie w pracy – rzucił chłodno szef
- Czekam na Bones, mamy sprawę – rzekł
- Dobrze, kochanie zostawiam cie teraz w rękach agenta Bootha, do zobaczenia na lunchu, około 12, może być? - zapytał
- Tak – powiedziała pod nosem
- To do zobaczenia, miłej pracy – rzekł i pocałował ją namiętnie, za co Booth miał ochotę dać mu w twarz, jednak pohamował się
Po chwili odjechał, a Booth został sam z Bones. Przez chwilę żadne się nie odezwało,bo co w takiej sytuacji powiedzieć, pogratulować? Stali chwilę w milczeniu, które irytowało oboje. Po chwili...
- Booth, to nie jest, tak, jak myślisz – odparła
- A co ja myślę Bones, przecież to cię nie interesuje – rzekł smutno
- Booth, to nie tak – odparła
- Bones, nie mamy czasu, umówiłaś się, a na nas czeka praca, to, coś co mamy wspólnego, i nic więcej – fuknął. Idziesz? – zapytał kierując się w stronę swojego SUV-a
- Idę – odparła i podążyła za nim.
Oboje źle się czuli z zaistniałą sytuacją. Bones nawet nie zdawała sobie sprawy, jak ten pocałunek zabolał agenta. Booth nie wiedział, czemu to, co zobaczył wywarło na nim takie wrażenie. Droga na miejsce zbrodni upłynęła im w ciszy. Nawet na siebie nie spoglądali, każde spoglądało w inną stronę, Booth przed siebie, Bones za okno.
To było dość dziwne, jednak oni nie potrafili porozmawiać, by powiedzieć coś, co mogło zmienić sytuacje, w której się znaleźli...
Po chwili dojechali na miejsce, zbrodni, gdzie nie zabawili zbyt długo. Bones, jak to miała w swoim zwyczaju, po krótkich oględzinach ciała, określiła płeć, wzrost, natomiast, by bliżej określić narzędzie zbrodni, jak i przyczynę zgonu, musiano przetransportować ciało do Instytutu, gdzie pojawił się w ciągu pół godziny. Tuż po nim przybyła Bones, jednak sama, gdyż Booth odwiózł ją do pracy, a sam powrócił do swojej. Tu w niczym jej się nie przyda, szczególnie po tym, co zobaczył, nie chciał patrzeć na nią i cierpieć.
Bones po krótkiej chwili od momentu, kiedy przekroczyła próg zaczęła przyglądać się kościom. Jeśli miała jakieś spostrzeżenie, wysyłała Boothowi wiadomość, wiedząc, że ich rozmowa, nawet na temat pracy, nic nie da. Oboje nie potrafią ze sobą rozmawiać po tym co się wydarzyło kilka godzin przed. To było dość dziwne, Booth nigdy nie miał nic przeciwko temu, że Bones się spotyka z facetami, jak i Bones nie widziała nic złego w przyjaciółkach agenta. Jednak Andrew okazał się tym, któremu udało się poróżnić partnerów.
Brennan choć kochała swoją prace, w tym dniu, nie mogła się na niej skupić. Nerwowo spoglądała na zegarek, co nie umknęło oku artystki, która zauważyła, że jej przyjaciółka dość dziwnie się zachowuje.
Postanowiła się dowiedzieć, co aż tak zaabsorbowało głowę pani antropolog, że w miejscu pracy myśli o zielonych migdałach, zamiast o tym z czego słynie. Około 11,30 znalazła chwile, by z nią porozmawiać.
- Sweety, gdzie się tak spieszysz – zapytała artystka wchodząc na platformę
- Na lunch – odparła Bones nie spoglądając na nią
- Z panem czarujący uśmiech, też bym poszła – rzekła
- Nie widzę problemu Ange, nie idę z Boothem – wyjaśniła
- Nie, a z kim? – zapytała zdziwiona
- Z jego szefem – rzuciła odbierając telefon
- Z Cullenem, Tempi, on ma żonę, nie dawno stracił córkę, w co ty się pakujesz złociutka– szepnęła
Po chwili...
- Ange muszę już iść – rzuciła schodząc z platformy, udając się do gabinetu po płaszcz
- Nie ja to muszę zobaczyć – szepnęła Angela i podążyła za nią
- Angela, nie musisz mnie śledzić, potem ci opowiem – rzekła kierując się do wyjścia
- Cóż tym razem wygrałaś Brenn, ale następnym – szepnęła i udała się do siebie
Tymczasem Bones zeszła na parking, gdzie czekał na nią Andrew. Przywitali się i po chwili ruszyli.
- To gdzie jedziemy? - zapytała
- Tu niedaleko jest taka mała restauracja – odparł
- Nie jestem ubrana odpowiednio, może pojedziemy do Royal, to bardzo fajne miejsce, często jadam tam z Boothem – rzekła
- Dobrze, ale pod warunkiem, że nie będziemy o nim rozmawiać – zasugerował
- Dobrze – przytaknęła, choć zrobiło jej się przykro
Reszta drogi upłynęła im w ciszy. Po kilku minutach byli już na miejscu. Weszli do środka, gdzie na widok pani antropolog kelner wyznaczył im szybko stolik. Po chwili zamówili ulubione dania i zajęli się konsumpcją. Lunch upływał im w miłej atmosferze. Bones nie spodziewała się nawet, jaka propozycję dla niej przygotował Andrew...
Mówisz i masz:D
Nic nie zapowiadało, że po jednej nocy z dr Brennan, on zapragnie czegoś więcej... W końcu ma już swoje lata, a ono według niego jest odpowiednią kandydatką na żonę, jednak wszystko powoli, nie chciał jej wystraszyć
- Temperance – szepnął
- Tak – odparła spoglądając na niego
- Wiesz to, co się wydarzyło między nami, było czymś pięknym – rzekł. Chyba to początek
- Andrew – wtrąciła, seks był przyjemny, ale nie ma mowy o jakimś związku – dodała
- Czyli nie ma nadziei? – spytał
- Moja przyjaciółka mówi, że podobno nadzieja umiera ostatnia – oznajmiła. Ale ja nie wiem ile w tym prawdy - szepnęła
- Więc, mam szanse – rzekł uradowany
- Może – rzekła, co nie znaczyło powtwierdzenie. Ale to chyba nie o tym chciałeś mi powiedzieć – spytała
- Nie, skąd wiesz – zapytał zdziwiony jej bystrością
- Mam wysokie IQ – odparła. To, co chciałeś mi przywidzieć, bo ci przerwałam – rzekła upijając łyk kawy
- Wpadł mi do głowy taki pomysł, może przez jakiś czas, to ja zamiast agenta Bootha, jeździłbym z tobą w teren – wydusił
- Ze mną w teren – zapytała zdziwiona jego propozycją
- Tak, mam dwa doktoraty z kryminologi, i jestem wyżej niż Booth – rzekł sunny jak paw
- Ale ja nie wiem, jak na to zareaguje Booth, my pracujemy ze sobą już 4 lata, nie wiem
- Ale nim nie musisz się przejmować, jestem jego szefem i powiem, że to polecenie służbowe – dodał
- Nie wiem – szepnęła
- Dobrze, Temperance, zostaw mnie tą sprawę, ja już się nią zajmę, mieliśmy nie rozmawiać o agencie, a co chwila schodzimy na jego temat – oznajmił
- Ale to ty zacząłeś – odparła
- Zacząłem i kończę – rzekł. Masz racje jest wiele innych ciekawszych tematów do rozmów, jak praca i agent Booth - rzucił
- Robi się późno, muszę wracać – rzekła po chwili
- Odwiozę cie, ma nadzieje, że się wieczorem spotkamy – spytała
- Jasne – rzekła uśmiechając się , w końcu seks był udany – szepnęła
Po chwili opuścili Royal i udali się do Instytutu. Andrew pocałował na pożegnanie Bones, po czym odjechał do FBI, gdzie przebywał agent Booth, który nie spodziewał się, że niedługo zostanie bez partnerki, i nie tylko chodzi tu o tę z pracy. Andrew nawet nie zastanawiał się, że Booth pewnie nie będzie zadowolony z takiego obrotu sprawy. Ale jego to najmniej obchodziło...
Tak na dobranoc:D
Po chwili został wezwany do gabinetu szefa. Wiedział, że musiało się coś, stać, ponieważ tylko on ze wszystkich agentów został wezwany na dywanik, jak mieli w zwyczaju mówić na spotkania face to face w biurze szefa.
Wszedł niepewnie do środka i usiadł naprzeciw człowieka, który powoli zabierał mu to, co pokochał nad życie. Pierwszy raz w życiu nienawidził człowieka po dosłownie kilku godzinach znajomości.
- Booth nie będę owijał w bawełnę – zaczął. Nie jesteś małym chłopcem, wiesz, że mnie i dr Brennan łączy coś pięknego i dlatego postanowiliśmy, że nawet w pracy nie będziemy się rozstawać i teraz ja, zamiast Ciebie będę jeździł z nią w teren – rzekł. Mam nadzieję, że rozumiesz i nie chowasz urazy – dodał
W agencie aż krew buzowała. Najszlachetniej wstałby i poobijał mu tą twarzyczkę, ale wiedział, że gra nie warta świeczki, mógłby stracić prace, tego by nie zniósł. Ma w końcu Parkera, którego po wyjeździe Rebecci na staż do Włoch, ma u siebie, a dziecko to nie mały wydatek.
- A Bones się na to zgodziła? – spytał
- To jest dr Brennan agencie – fuknął. Tak, zgodziła się – odparł
- Czy to tylko tyle? - zapytał Booth
- W sumie tak, proszę się zabrać do pracy, bo to ostatnia pan sprawa z dr Brennan – rzucił
- Niech się pan nie martwi, już się za nią biorę – rzekł udając się do wyjścia.
W tym samym momencie dostał wiadomość od Bones, że zależeli dane denata, przyczynę zgony, jak i narzędzie zbrodni, a na znalezione pod naskórkiem wskazuje na sprawcę i jest nim niejaki Daniel Juarez, szef gangu.
- Tym już się zajmę sam – szepnął i udał się w poszukiwaniu chłopaka.
W ciągu godziny przesłuchał młodocianego, który z obawy o własne życie zgodził się współpracować i opowiedział wszystko agentowi, co pomogło mu na wsadzenie do więzienia reszty sprawców mordu, które ciągnęło się przez kilka lat.
Następnie powrócił do siedziby FBI, gdzie skończył raport ze śledztwa. Brakowało mu tylko wyników z laboratorium, jak i z sekcji zwłok. Musiał jechać po nie do Bones, by chociaż ostatni raz spojrzeć w te błękitne, jak ocean oczy, w których się tak zakochał. Bo teraz dotarło do niego, że to, co do niej czuje to miłość. Jednak jest już za późno...
W ciągu pół godziny zjawił się w Instytucie. Niepewnie wszedł do środka. Z oddali zauważył drobnej postury kobietę stojąca na platformie. Jak zwykle jeszcze w pracy – szepną i ruszył w jej stronę.
i z tym musze usnac ale dam rade... xD ten gosc se za duzo pozwala... pozostaje tylko czekac na rozwoj wydarzen... :)
Ostatnia część:)
- Bones – szepnął
- Booth, co ty tutaj robisz? - spytała. Nie spodziewałam się ciebie o
- Wiem, myślałaś, że to Andrew, ale ja tylko na chwile – odparł. Chciałem tylko wyniki z laboratorium i z sekcji zwłok, które muszę dołączyć do raportu i znikam – dodał
- Chciałam powiedzieć: Nie spodziewałam się ciebie o tej porze, ale mi przerwałeś – rzuciła. Nie musiałeś się fatygować, jeżeli to dla ciebie taki problem, mogłam ci dać jutro – fuknęła
- Jutro Bones, ty chyba za dużo pracujesz i czasem zdarza ci się zapominać – rzekł. Od jutra to pracujesz z Andrew, zapomniałaś ? - spytał
- A no tak – szepnęła
- Przecież z nim łączy cie tyle wspólnego, szczególnie seks – fuknął
- Skąd wiesz? - zapytała
- Widzę, mam oczy, ze mną łączy cie tylko praca, a raczej łączyła – rzekł. To gdzie te wyniki, spieszy mi się – rzucił. Ktoś na mnie czeka, a piękna kobieta nie powinna – dodał, na co Bones nie zareagowała, tylko udała się do gabinetu po to, po co przyjechał agent.
- Tu je masz – rzekła po chwili
- Dzięki na razie – rzucił schodząc z platformy
- Booth – szepnęła
- Bones dla Ciebie nie ma już Bootha – rzucił. A i przeprasza nie Bones tylko dr Brenna – dodał i po chwili zniknął z pola widzenia Bones.
Brenna została sama. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Pierwszy raz w życiu znalazła się w takiej sytuacji, z której nie widziała wyjścia.
Całemu zajściu z daleka przyglądała się Angela, która choć nic nie słyszała, to po minach mogła poznać, ze coś się wydarzyło.
- Brennan, co się znowu wydarzyło? - spytała siebie i ruszyła w stronę przyjaciółki.
- Sweety – szepnęła. Co się stało? - zapytała zmartwioną Bones
- Nic Ange, po prostu jestem przemęczona – rzekła
- Jasne, a ja jestem królową Elżbietą. Mów co się stało – rzuciła. Nie wypuszczę cię stąd zanim się tego nie dowiem.
- Ange jest już późno – szepnęła.
- Przeciągaj, a będzie jeszcze później – oznajmiła artystka
- No dobrze, z Tobą nie wygram – rzekła i udała się do gabinetu.
Za nią podążyła panna Montenegro...
biedny Booth... ciekawa jestem przebiegu rozmowy Bones z Angela... czekam na cd :)
Dobranoc Ines... :)
Po chwili...
- Złociutka opowiadaj ze szczegółami – rzekła Ange siadając na kanapie
- Nie wiem od czego zacząć – powiedziała Brenn
- Najlepiej od początku, mam czas – oznajmiła artystka
- Wiesz, że spotykam się z szefem Bootha. - rzekła. On jest bardzo miły i wczoraj spędziła z nim noc, było niesamowicie – dodała
- A Booth wie? – spytała
- Nie, co go to obchodzi, ja mam życie poza pracą, jak i on – fuknęła
- I co było dalej Sweety, tak z niczego się Booth zdenerwował- zapytała
- Nie wiem o mu siedzi w głowie Ang ale po tej operacji jest jakiś inny – rzekła
- Dobrze, ale jaki jest tego powód ?– spytała
- Kiedy Booth zobaczył, jak Andrew mnie całuje, zmienił się, stał się bardziej oschły w stosunku do mnie.
- Tu jest pies pogrzebany – szepnęła
- Co ? - spytała Bones robiąc minę w stylu nie wiem, co to znaczy
- Nie ważne kochanie, innym razem ci to wytłumaczę – odparła. A może najnormalniej w świecie jest zazdrosny – rzekła po chwili namysłu
- Booth zazdrosny, nie o co? - spytała
- Nie o co, a raczej o kogo – odparła Ange
- O tego Andrew, wiesz może pod jej wpływem tak zareagował – zasugerowała artystka
- Nie on nie jest zdolny do takiego uczucia znam go nie od dziś Ange – rzekła. Nas łączy tylko przyjaźni nic więcej, sam powiedział, ze praca nas łączyła , ale już nie – dodała. Od jutra mam pracować z Andrew – szepnęła
- Sweety jesteś pewna, że tylko to was łączy - zapytała
- Tak, z Andrew łączy mnie tylko seks, a z Boothem
- A z Boothem, nie ma takiej opcji? - wtrąciła artystka
- A z Boothem nie – wyjaśniła
- Z tego co mi opowiadasz wnioskuje, że Booth był zazdrosny jak cie zobaczył w towarzystwie
i dlatego się zdenerwował – oznajmiła Ange
- Angela przesadzasz, on już nalazł sobie pocieszycielkę, pewnie jakąś blondynkę z nogami do podłogi – fuknęła
- Z nogami do Ziemi, kochanie – wyjaśniła. Nie wiem złociutka, nie wiem – szepnęła
- Powiem ci tylko jedno i mi nie przerywaj – poprosiła.
- Dobrze – przytaknęła Bones
-Jesteś bardzo mądra, ale o życiu i miłości nie wiele wiesz – rzekła. Tego nie przeczytasz w żadnej książce, czy czasopiśmie, odwiedzi szukaj tu, ono ci podpowie – rzekła kładąc jej dłoń na sercu
- Ale Angela
- Żadne Angela, wiem, co mówię – wtrąciła. Seks jest fajny, ale kiedy jesteś z tym kogo kochasz, jest on piękniejszy, wtedy stajecie się jednym ciałem, a nie tylko
- Zaspakajamy swoje potrzeby, tak? - wtrąciła
- Widzę, że miałaś dobrego nauczyciela – uśmiechnęła się Ange. Kochanie jeszcze jedno nie samym seksem człowiek żyje, nam potrzeba miłości, w takim samy m stopniu, jak tlenu – wyjaśniła. Mam nadzieję, że kiedyś to do ciebie dotrze.
- Ange dziękuję ci za wszystko – szepnęła Bones
- Nie ma za co, tylko zrób coś z tym, co ci powiedziałam, a nie będzie za późno – rzekła
Po chwili pożegnały się i obie opuściły Institut udając się do mieszkań.
bardzo podobala mi sie ta rozmowa... mam nadzieje ze Bones zrozumie... ale moze troszke pozniej... niech sie troszke pomecza... napisz co tam u Bootha... :) czekam na cd :)
Jedziemy dalej:)
Noc minęła szybko. Następnego dnia...
Bones zjawiła się punktualnie. Siedziała u siebie w gabinecie, po chwili w nim pojawił się Andrew.
- Kochanie, jak się czujesz, wczoraj po twoim telefonie zacząłem się martwić – rzekł
- Nic, tylko bardzo bolała mnie głowa – odparła nie spoglądając na niego
- Mam nadzieję, że ci przeszło, bo mamy sprawę – oznajmił zbliżając się do niej i składając jej pocałunek.
- To jedziemy – rzekła wyrywając się z jego objęć.
Po chwili opuścili jej gabinet. W tym samym czasie za przyjaciółka zaczęła rozglądać się Ange. Jednak nie mogła jej nigdzie znaleźć.
- Sweety, mam nadzieje, ze po tym, co ci się starłam wczoraj wyjaśnić, nie pełniłaś błędu tej nocy – szepnęła i udała się do Jacka.
W rozmowie z nim dowiedziała się, że Brenn przed chwilą opuściła Instytut. W głowie zaświtał jej już pomysł. Przecież głowę ma nie od parady... Po chwili i ona opuściła miejsce pracy.
- Może do Brenn dotarło, co wczoraj mówiłam, teraz czas na – szepnęła wsiadając do samochodu.
- Cześć Booth, ma nadzieje, że nie przeszkadzam – szepnęła Ang wchodząc do biura
- Nie Ty skądże czy cis się swatało spytał
- Nie, tylko. Właściwie to tak – odparła
- I zapewne zaraz mi powiesz co – spytał opierając się na fotelu
- Wiesz, że Brennan spotyka się z Twoim kolega z pracy – zaczęła
-Wiem, ale to nie jest mój kolegą Ange
- Nie, ale Brennan mówiła
- To mój szef - wyjaśnił wtrącając jej w słowo
- Aaa, grubsza sprawa – szepnęła. Ale co tam, przyszłam, byś coś w tej sprawie zrobił – zaznaczyła
- Ale co ja mogę zrobić? - spytał
- Najlepiej siedzieć tutaj z założonymi rękoma i patrzeć, jak ona się oddala – rzekła
- Angela, wiesz, że Bones
- Wiesz dam Ci dobrą radę. - rzekła Rusz ten agentowi tyłek i walczyć o nią, inaczej ktoś Ci ją zabierze na zawsze - wyjaśniła
Ich rozmowę przerwało pojawienie się osoby, o której oboje rozmawiali.
- Booth – rzekł wchodząc do środka. O przepraszam, nie zauważyłem, że masz gościa – dodał spoglądając na artystkę
- Angela Montenegro – przywitała się. Przyjaciółka dr Brennan – dodała
- Widzę, że Temperance jest nie tylko piękna, ale ma także piękne przyjaciółki - rzekł podając jej dłoń na przywitanie
- Tak Angela właśnie wychodziła – oznajmił Booth podchodząc do niej i chwytając ją za rękę
- A tak właściwie to tak, muszę coś jeszcze załatwić – rzekła. Miło było poznać. Do wiedzenia – rzekła opuszczać biuro agenta.
Po chwili wszyscy opuścili biuro agenta. Booth podążył za szefem, Angela kierowała się do wyjścia, jednak w ostatniej chwili...
Po około 10 minutach...
- Ange co Ty tutaj robisz? - spytał Booth wchodząc do siebie
- Nie mogłam wyjść – szepnęła. Mam nadzieję, że się nie gniewasz? - spytała
- Nie, czemu – odparł z uśmiechem na twarzy
- Booth musisz coś zrobić, zanim Brenn zwiąże się z tym prawie dziadkiem – rzuciła
- Prawie dziadkiem? - zapytał rozbawiony
- Wiesz, na nastolatka to on nie wygląda, on ma około 50 lat – rzuciła
- Ange, ona ma około 40stki – wyjaśnił.
- Nie wiele się pomyliłam, 10 w tę 10 w tamtę – rzekła. No przecież mówię, że prawie dziadek, no za 10, 15 lat na pewno nim będzie – rzekła
- Ange, ale on nie ma żony – wtrącił. Ja mam 36 - dodał
- Ale ty się nieźle trzymasz, gdyby nie to, ze Bones to moja przyjaciółka, chętnie bym cie zbałamuciła – szepnęła, na co Booth tylko wywrócił oczyma. Booth, wy nie możecie tego tak zostawić – rzekła
- Ange, myślałem, że już sobie wyjaśniliśmy – fuknął
- Czarować to ty potrafisz, ale ja się nie dam nabrać, jak Benn, co to za nowa twoja ukochana? – spytała
- Jaka ukochana, ja się z nikim nie spotykam – rzucił
- Wiedziałam – pisnęła. To był tylko pretekst, jednak Tempi nie zrozumiała, musisz jej wybaczyć – dodała
- Czy ty uważasz, że ja, agent specjalny, byłbym w stanie kłamać? - spytał
- Ja nie uważam, ja to wiem słodziutki, myślałeś, że tym wzbudzisz w niej zazdrość, genialny pomysł, ja bym się na to nabrała, ale Brennan, wiesz, ona czasem ma problemy ze zrozumieniem, co nie zmienia faktu, że pomimo, że zaprzecza to cie bardzo kocha – wydusiła z siebie
- Nie Ange, to nie możliwe – szepnął
- Nie będę cię do niczego zmuszać, zrobisz, jka chcesz, tylko żebyś za 20 lat nie załował, że oddałeś ją jemu – rzekła. Część Booth, muszę wracać do pracy, przemyśl to, co ci powiedziałam – dodała i opuściła agenta.
ach ta Angela dobrze ze wziela sprawy w swoje rece... :) ciekawe czy Booth wezmie "lekcje" do serca... xD czekam na cd :)
Dni mijały... Brennan wraz z nowym partnerem rozwiązywała nowe sprawy, Booth siedział nad raportami z tego, co ustaliła Bones, jak i Andrew. Ta sytuacja, w której się znalazł bardzo go bolała, jednak nie znalazł w sobie odwagi, by zrobić jakiś krok, by zmienić to. Chyba był za słaby, lub obawiał się, że Bones jest szczęśliwa z innym, a on wtrącając się w jej relacje, tylko ją zniechęci do siebie. Wolał poczekać, co może się dla niego okazać złe. Jednak nie wie, jak ma wyznać jej coś, co może ją zaboleć, a nawet zdenerwować, a tego by nie chciał.
Bones nadal pracowała z Andrew w terenie, jednak ich powiedzmy „związek”, coraz częściej przechodził kryzys. Coraz mniej czasu chciała z nim spędzać, miała powoli już go dość w pracy. Jednak z seksu, nie potrafiła zrezygnować.
Minął już miesiąc, jak słynna para Bones i Booth przestała ze sobą pracować. Wszyscy w Instytucie byli strasznie zawiedzeni, że Booth już nie współpracuje z antropolog, gdyż w ciągu tych kilku lat polubili go ze wzajemnością.
W towarzystwie zaczęto plotkować, spekulowano, że dr Brennan, spotykała się z jednym mężczyzną od jakiegoś czasu, co może sugerować coś głębszego.
Zawsze była widywaną w towarzystwie agenta Bootha, ale to chyba już przeszłość – słyszało się na mieście.
Te rewelacje docierały do Angeli, jak i Bootha, Bones nie miała nawet o nich pojęcia. Tylko tej dwójce zaczęły one przeszkadzać.
Kolejne dni mijały, a Bones powoli odczuwała brak Bootha, do czego nie chciała się jednak przed nikim przyznać, nawet przed samą sobą.
Coraz częściej łapała się na tym, że o nim myśli, bądź wspomina wspólnie spędzone chwile. Zastanawiała się, co by powiedział na jej pomyłki, na które Andrew nie zwracał uwagi, które wcale go nie bawiły, jak agenta.
Booth tymczasem próbował o niej zapomnieć na różne sposoby, wmawiając sobie nawet, że nie zasługuje na nią. Gdy to nie pomagało, postanowił, że zacznie spotykać się z kimś i w ten sposób zapomni o jego Bones. Nie musiał długo szukać. Los się do niego uśmiechnął.
Pewnego dnia w gmach FBI została przyjęta na staż młoda policjantka. Smukłej budowy blondynka, o czekoladowych, jak on oczach od razu wpadła w oku niejednemu agentowi, jednak to dla niego sprowadził ją sam Andrew, który po tym, jak zauważył, jak Temperance się od niego oddala, kiedy zorientował się, że może tęskni za starym partnerem, postanowił działać. Nie mógł pozwolić na to, by ją stracić, po tym, jak się z nią związał.
Dla niego nie była już tylko kimś kogo kochał, bo, to co do niej czuł to była chora miłość, tylko stała się dla niego również narzędziem zemsty na agencie, którego Cullen chciał mianować swym zastępcom, jednak to mu się nie udało. Teraz wszystko się zmieniło o 180 stopni i naczelnik zaczął się zastanawiać, czy oby nie popełnił błędu zatrudniając Andrew, który coraz częściej spędzał czas w terenie zamiast w biurze. Rolę się odmieniły i Booth został sam...
Pewnego dnia, kiedy Booth wprowadzał w tajniki pracy nową stażystkę, w siedzibie FBI pojawiła się Bones, która postanowiła choć na chwilę zobaczyć agenta i wpadła z pretekstem i przyniosła Andrew jakieś zdjęcia, o które jeszcze nie zdążył poprosić. To, co zobaczyła bardzo ją zraniło...
Kolejna część:)
Chciała się wycofać, jednak ktoś ją przytrzymał. Tym kimś okazał się Andrew.
- Kochanie przyszłaś do mnie? - zapytał
- Tak – szepnęła. Przyniosłam ci zdjęcia rentgenowskie, przydadzą ci się do raportu ze sprawy – wydusiła
- Jak miło, że o mnie pomyślałaś, właśnie kończę ten raport – rzekł. Choć poznasz nową stażystkę, chyba twój były partner wreszcie znalazł swoją połówkę, odkąd tu zaczęła pracować, spędzają każdą chwilę razem – dodał
- Chętnie ją poznam – oznajmiła i ruszyli przed siebie.
Po chwili zjawili się w gabinecie agenta.
- Booth – krzyknął Andrew wykorzystując swoją przewagę nad nim
- Tak? – spytał. Czy coś się stało? - dodał
- Nie, nic, chciałem tylko przedstawić Temperance naszą nową stażystkę, która mam nadzieje zagości na dłużej – rzekł spoglądając na nią
Bones podeszłą do nich bliżej.
- Temperance Brennan – rzekła. Biegły antropolog z Instytutu Jeffersona – dodała podając jej rękę
- Amy Douglas, młodszy aspirant – oznajmiła. Miło mi pana poznać – dodała
- Mnie również – odparła Brenn. Cześć Booth – szepnęła
- Cześć Bones – odparł nie spoglądając na nią
- Agencie ile razy mam powtarzać, ze to dr Brennan, a nie Bones, więcej kultury – rzekł przywołując go do porządku
- O ile pamiętam to jej nie przeszkadzało – fuknął
- Agencie jak pan śmie zwracać się do mnie takim tonem?! - krzyknął Andrew. Więcej szacunku – dodał
Bones i Amy stały nieruchomo, zaskoczone zachowaniem szefa.
- Co zrobiłem złego, tylko powiedziałem prawdę – odparł agent
- Ja sobie nie życzę, by tak traktować moją narzeczoną – odparł
- Narzeczoną – szepnął i teraz pierwszy raz spojrzał jej w oczy, w których nie zobaczył nic
Spojrzała na niego, potem na Amy, która wpatrywała się w Bootha, jak w obrazek, i dotarło do niej, że teraz już nic ich nie łączy. Teraz ona ma Andrew, a on ta blondynkę, która patrzy na niego i nie może oderwać wzroku.
- Powinnam wracać do Instytutu – wydusiła Bones
- Kochanie, teraz jest pora na lunch, powinnaś coś zjeść – rzekł chwytając ją za rękę. Może Royal Dinner? - zapytał
- Jasne – odparła odwracając się w jego stronę. Idziemy? - zapytała
- Tak, z tobą agencie porozmawiam sobie, jak wrócę – zaznaczył i chwycił Brenn za rękę
- Miło było panią poznać – krzyknęła Amy
- Mnie też – odparła Bones i opuściła gabinet agenta
- Trochę dziwny ten twój szef – szepnęła stażystka
- Trochę, wolałem Cullena – odparł
- A ta antropolog chyba nie ma oczu, jak może być z takim kimś, przepraszam, ale jak on ją traktuje – oburzyła się Amy
- Może Bones właśnie takich facetów lubi, a kiedyś kłamała, że woli grzecznych – szepnął, co nie umknęło młodej
- To, jak wracamy do pracy – zaproponowała
- Tak – przytaknął i po chwili zajęli się raportami.
Po chwili...
- A co to za zdjęcia? – zapytała, nie było ich wcześniej – oznajmiła
- Pewnie Bones je przyniosła – rzekł. Powinny być opisane – dodał
- Tak, to Mark Smith – przeczytała
- To nowa ofiara, o tu mamy jej akta, trzeba podpiąć te zdjęcia i raport gotowy – wyjaśnił
- Aha, nie takie trudne – rzekła. A teraz mogę cię o coś zapytać – spytała
- Tak – odparł nie wiedząc co chce wiedzieć Amy
- Czy ty i dr Brennan byliście kiedyś razem? - spytała bez ogródek
W biurze agenta zapanowała cisza...
- Przepraszam za pytanie – szepnęła po chwili
- Nie musisz przepraszać, tylko mnie zaskoczyłaś – odparł. Mnie i Bones nic nie łączy – dodał
- A ja myślę nieco inaczej – oznajmiła. Widać między wami jest coś, jakaś chemia, która chce eksplodować, jednak wy ją powstrzymujecie, choć nie wiem czemu – stwierdziła
- Wydaje cie się, tego nie można stwierdzić po 5 minutach rozmowy – odparł
- Można jak się ma doktorat z psychologi, który ja mam – wyjaśniła
- Kolejny psycholog – szepnął. Powinienem cie zapoznać ze Sweetsem, on ma tak nie po kolei w głowie, powinniście się dogadać – fuknął coraz bardziej zdenerwowany
- Wiesz wezmę to jako komplement – szepnęła. To jak wracamy do pracy? - spytała
- Jasne, wiesz nie chciałem cie obrazić, ale nie cierpię psychologów, jak i klaunów, zawsze myślą, że wiedzą najlepiej – dodał
- Czyli już ktoś ci powiedział,ze cię coś łączy z dr Brennan? - zapytała
- Powiem ci, że wiele osób i teraz mam mętlik w głowie, nie wiem, co to fikcja, a co realne życie – oparł
- W miłości już tak jest – rzekła posyłając mu uśmiech, na co odpowiedział tym samym
- Wiesz wracajmy do pracy, bo jak Andrew wróci to zmyje nam głowy – rzekł
- Tobie chyba już się nazbierało? - spytała
- E tam, dam rade – odparł i po chwili powrócili do raportu.
Po około godzinie do biura powrócił wściekły Andrew. Nie spodziewał się, ze z powodu agenta będzie miał nie udany lunch. Postanowił się nam nim zemścić w głowie zaświtał mu już plan.
Wszedł do środka...
- Amy, możesz nas zostawić samych? - zapytał
- Tak – odparła i skierowała się do wyjścia
- Teraz kolego to sobie nagrabiłeś, wiesz, że mam władzę, ma to, co kochasz – rzekł
- I tu się mylisz – wtrącił mu
- Tak, a dr Brennan, może nic do niej nie czujesz? - spytał
- Nic – odparł. Nic do niej nie czuję, ma to na co zasłużyła - rzekł z powagą w głosie, wiedział, ze to go nieźle zwiedzie
- Na pewno? - spytał
- Tak, jakby coś dla mnie znaczyła, nie pozwoliłbym, by się spotykała z takim kimś, jak ty – dodał
To się jeszcze okaże – rzekł. Możesz się już pakować, twoje dni tu są policzone – oznajmił i wściekły opuścił jego gabinet.
W tym samym czasie pojawiła się Amy...
- Słyszałam wszystko, czemu kłamiesz? - spytała
- Ja nie kłamię – odparł chowając twarz w dłoniach.
- Wiesz, on teraz może zrobić jej krzywdę – rzekła
- Nie teraz nic jej nie zrobi, gdybym powiedział, że ją
- Kochasz? - spytała
- Teraz nie ma to znaczenia, moje uczucia się nie liczą – wtrącił. Zastosowałem taktykę, która zapewni go, że nic do niej nie czuję i, że nie ma we mnie wroga w tym względzie – wyjaśnił
- Ale on cie straszy utratą pracy – szepnęła
- Nie martw się nie z takich opresji wychodziłem – rzekł
- Ok, jak uważasz – odparła i po chwili zajęli się raportem
Godziny mijały i wreszcie nastał wieczór, kiedy mogli pójść do domu i tam odpocząć po całym dniu w pracy.
Około 20 siedziba FBI opustoszała.
Podobnie było w Instytucie, nawet Bones w tym dniu, nie miała ochoty na pracę. Myślami ciągle wracała do pięknej Amy, która zaczęła współpracę z jej Boothem. Z tymi myślami zasnęła. Ranek nastał dość szybko. Promienie słońca obudziły antropolog, która całą noc przespała na kanapie w salonie. Szybkim krokiem podążyła do kuchni, gdzie w ciągu kilku chwil siedziała delektując się czarnym jak smoła napojem, który miał magiczną moc stawiania człowieka na nogi. Tak było i tym razem. Bones w ciągu pół godziny była gotowa do wyjścia. Po kilku chwilach, zjawiła się w w Instytucie, gdzie na nią czekała niespodzianka, w postaci...
wiesz kogos mi wlasnie brakowalo w tym opowiadaniu i juz wiem kogo... a mianowicie Sweetsa... xD mam nadzieje ze sie pojawi... ciekawe jaka niespodzianka... czekam na cd :)
Aż niepodobne, żeby Bones nie reagowała .... Ciekawe co będzie dalej??
Czekam na cdk :)
Sorki, że się nie odzywałąm, ale padł mi komp i teraz mam nowy, więc bd wsyawiać regularnie:)
Kolejna część:)
- Dr Brennan – szepnęła nieśmiało blondynka
- Amy – rzekła zaskoczona nagłym pojawieniem się stażystki w jje miejscu pracy. Czy coś się stało, Booth cię przysłał? - zapytała
- Nie, on nie wie, że tu jestem - odparła
- Więc co cię sprowadza? - zapytała ponownie
- Wiem, że to może nie moja sprawa, ale wczoraj agent Booth miał małą wymianę zdań z szefem – oznajmiła. Mogę usiąść? - zapytała
- Ale chyba my nie mamy o czym rozmawiać – fuknęła Bones
- To w takim razie postoję, byleby mnie pani wysłuchała – rzekła
- Jak chcesz, ale jestem zajęta – syknęła Bones
- To reakcja związana z obawą – pomyślała psycholog. Andrew powiedział agentowi, że zabiezre mu wszystko, co kocha – rzekła po chwili
- Czyli? - spytała zainteresowana Bones
- Panią i pracę – odparła
- Booth kocha pracę, to prawda, ale mnie nie – szepnęła smutna
- To samo powiedziała Andrew, ponieważ
- On mnie nie kocha – powtórzyła Temperance
W tym samym momencie w gabinecie pojawiła się Angela.
- Sweety – rzekła. O nie zauważyłam, ze masz gościa – dodała po chwili
- Amy właśnie wychodzi, nie mamy już o czym rozmawiać, znam już prawdę,a miałam nadzieję, jednak myliłam się – wyjaśniła
- Ale ja nie skończyłam – wtrąciła Amy
- Przepraszam, ale ja mam dużo pracy – fuknęła
- Dobrze, jak pani chce, ale
- Żadne ale – wtrąciła. Booth pewnie na ciebie czeka – rzekła z ironią w głosie
- Czyżbym wyczuwała sarkazm z pani strony? - spytała
- Nazwij to jak chcesz, ale powinnaś już iść – rzekła
- Sweety, może trochę łagodniej – wtrąciła artystka
- Nie gniewam się – odparła Amy. Proszę przemyśleć, co chciałam pani powiedzieć, a pani nie dała mi dojść do słowa – rzekła. To nie jest tak, jak pani myśli – dodała i opuściła jej gabinet
- Złociutka, kto to był? - spytała
- To nowa stażystka i dziewczyna Bootha – odparła
- Dziewczyna, przecież mówił, że jej nie ma – szepnęła
- Najwyraźniej od wczoraj ma – wyjaśniła
- A to w takim wypadku nie kłamał - wyjaśniła Angela. Opowiadaj, bo widzę, że się dużo wydarzyło w ciągu kilku godzin, widzę, ze ominęły mnie same kąski – rzekła
- Angela nie wiem, co to znaczy – rzekła
- Nie ważne, opowiadaj – ponagliła ją artystka
- Ange nie ma o czym rozmawiając – szepnęła, i w tym samym czasie pojawił się Andrew
- Cześć, jak się ma moje słoneczko? - spytał
- Dobrze – szepnęła Bones, nawet nie spoglądając na niego
- A czemu taka smutna minka? - spytał
- Nie wyspałam się – odparła
- Widzisz a chciałem ci towarzyszyć wczoraj, miałabyś piękne sny – rzekł składając jej namiętny pocałunek
- Pewnie byłabym bardziej niewyspana – odparła. Coś się stało? - spytała
- Mamy sprawę – odpowiedział. Jedziemy – oznajmił
- Tak – rzekła i po chwili opuściła z nim gabinet zostawiając samą Angele, która nic nie rozumiała z tego, co przed chwilą zobaczyła...
- Nie wiem, czy oni powariowali? - spytała sama siebie. Tak oni na pewno powariowali, coś im się stało w te głowy - dodała i po chwili opuściła gabinet przyjaciółki.
Dni mijały, a Bones nadal żyła w przekonaniu, że Booth jej nie kocha, i związał się z ta nową stażystką. Ciągle w uszach słyszała jak ta młoda ogłasza jej ta nowinę. Cóż wiedziała, że Booth lubi takie młode blondynki, one od zawsze zawracały mu w głowie. Ona przy nich nie maiła żadnych szans. Nawet nie próbowała, z góry zakładając, że stoi na przegranej pozycji.
Booth także nie miał odwagi wyznać partnerce, co do niej czuję, obawiając się, ze nie mam je za dużo do zaoferowania. W końcu jest tylko agentem, nie ma dużej pensji, a Bones zasługuje na kogoś, kto będzie w stanie zapewnić jej przyszłość, on niestety nie może temu sprostać.
W takich przeświadczeniach ta dwójka żyła, szukając pocieszenie w nowo napotkanych osobach, co jednak im się nie udawało. Bones nadal spotykała się z Andrew, Booth był sam. Choć Amy była w jego guście, a nawet bardzo, mógłby przeżyć nawet fakt jej profesji, o której do niedawna nie miał nawet pojęcia, nie mógł spojrzeć na nią, jak na kogoś, z kim mógłby spędzić resztę życia. On już taką osobę, znalazł, jednak nie jest im pisane być razem.
Andrew coraz bardziej uprzykrzał pracę agenta, próbując go tym zmusić, by sam odszedł, jednak Booth ani na chwilę nie pomyślał o tym. Nie może zrobić mu takiej przyjemności. Będzie pracował, i dojdzie do tego, kim na prawdę jest ten człowiek, który od samego początku nie przypadł mu do gustu,. Nie spodziewał się, ze znalazł nawet pomocnika w postaci samej Amy, która widząc, jak cierpi jej znajomy z pracy, postanowiła przeprowadzić prywatne śledztwo, które pooli przynosiło efekty. Wynajdowała różne fakty z przeszłości, o których informowała Bootha, który skrupulatnie zbierał je w teczce. Kiedy zdobędzie ich na tyle pokaże mu gdzie raki zimują.
Pewnego dnia, Bones podzieliła się z przyjaciółką miłą według niej wiadomością.
Zaprosiła artystkę na lampkę wina, i wtedy powiedziała jej, co zamierza zrobić...
- Sweety, to o czym chciałaś mi tak powiedzieć, że nie mogłaś już wytrzymać? - spytała Ange
Bones nie odpowiedziała, tylko pokazała palec, na którym widniał pierścionek.
- Nie złociutka, to nie może być prawda – szepnęła
- Ange, wczoraj się zaręczyłam z Andrew, jutro wieczorem, mamy oficjalne zaręczyny o 20 w restauracji „La rose” - oznajmiła
- Nie, to chyba nie dzieje się na prawdę – szepnęła Angela
- To prawda, on mnie kocha, a ja może kiedyś go pokocham – szepnęła
- I ty w to wierzysz? - spytała
- Tak – odparła
- Brenn jestem w szoku – oznajmiła po chwili
- Nie cieszysz się? - spytała. Zawsze mówiłaś, ze będziesz się cieszyć moim szczęściem – dodała
- Tak, szczęściem, tak, ale to nim, nie jest kochanie, ty go nie kochasz – rzekła
- Ale go pokocham – wtrąciła
- Nie masz takiej pewności złociutka, zniszczysz nie tylko sobie życie, jemu i komuś, kto cie bardzo kocha – wyznała
- Nie ma takiej osoby Ange, mnie nikt poza Andrew nie kocha, wszyscy, co mnie kochali opuścili mnie – wyjaśniła
- Nie, to ty ich odpychasz – rzekła. Wiesz muszę już iść, jestem zmęczona – rzekła artystka wstając i udając się do drzwi. Dopiero 20 Ange, nie możesz posiedzieć? - spytała
- Chyba powinnaś w samotności przemyśleć to, co zamierzasz zrobić,m ja nie ejstem za tym byś zmarnowała sobie życie, przepraszam, wiem nie mam prawa tak mówić, ale nie widzę innej możliwość, pa – rzekła i opuściła jej mieszkanie zostawiając ją samą.
Bones siedziała smutna, nikt nie chciał zrozumieć jej, nawet jej przyjaciółka starała się ja odwieźć od ślubu. Jednak ona już postanowiła...
Tymczasem Angela nie mogła dojść do siebie, po wyznaniu przyjaciółki. Wiedziała, że do jutra musi coś zrobić, zanim ona zniszczy sobie życie u boku Andrew, nie wiedziała tylko jak...
Następnego dnia, około 18 pojawiła się w biurze Bootha.
- Hej Booth, musisz mi pomóc – rzekła nie zważając na obecność młodej stażystki.
- A co się stało? - spytał
- Chodzi o Brenn, i błąd jaki zaraz ma zamiar popełnić – wyjaśniła
- Wiem, ma się zaręczyć z Andrew, już mi się pochwalił – odparł
- I ty mówisz to tak spokojnie? - spytała zdziwiona
- Ange, co ja mogę zrobić, wiesz, jak ona coś postanowi
- Tak wiem, ale to jest najgłupsza rzecz, jaką chce zrobić w życiu, ona go nie kocha – oznajmiła
- Jakby go nie kochała, to by za niego nie wychodziła, proste – wtrącił
- Powiedziała, że może go kiedyś pokocha – odparła. Czy to nic dla ciebie nie znaczy? - spytała
- Ange, ona nie jest już małą dziewczynką, umie o siebie zadbać, zna sztuki walki, ma broń, sama o sobie decyduje – tłumaczył
- Wiesz, ja to was nie rozumiem, sami niszczycie siebie nawzajem – szepnęła. Brenn będzie w restauracji „La rose” o 20, zrób z tym, co chcesz, część – dodała i odeszła.
Booth został sam ze swymi myślami, które przerwała Amy...
- Ona ma rację, powinieneś spróbować coś zrobić, zanim kobieta, którą kochasz, zwiążę się z kryminalistą, znasz jego przeszłość, ona też powinna ją poznać – rzekła
- Nie macie racji, Bones mnie nie kocha, a to, ze ja powiem co do niej czuje nic nie zmieni, a nawet pogorszy całą sytuację – bronił się
- Co ci szkodzi przekonać się o tym na własnej skórze – spytała
- Nic – odparł. Ale po co, jak ja wiem, ze to nie ma sensu, ona już wybrała mężczyznę życia – dodał
- Sam słyszałeś, że go nie kocha, to powinno ci dać do myślenia – odparła
- Wiesz powinnaś podać sobie ręce z Angelą, jesteście identyczne – rzekł posyłając jej uśmiech
- Dziękuje – odparła. A teraz leć, zanim będzie za późno – dodała. Powodzenie – szepnęła
- Raz kozie śmierć, najwyżej mnie wyśmieje – rzucił i po chwili był już na parkingu, z którego ruszył z piskiem opon.
Jechał układając sobie w głowie przemowę do jego Bones. Zastanawiał się, co ma powiedzieć, jak jej wyznać, to co czuje. Wiedział, że nie będzie to łatwe, ale to ostatnia jego nadzieja.
Po chwili dojechał na miejsce. Szybkim krokiem skierował się na gorę, gdzie miał nadzieję spotkać Bones.
- Oby jeszcze nie wyszła – szepnął i przemierzał kolejne schody.
Tymczasem Bones była już prawie gotowa. ubrana w małą czarna, która jest nie zawodna i pasuje na każdą okazję. Na szyi wisiał jej wisiorek z delfinem, który dostała od Bootha.
Szkoda, ze to nie z tobą się zaręczam, zawsze o tym marzyłam, ale marzenia są tylko marzeniami - szepnęła i zaczęła poszukiwać torebki.
Po chwili nałożyła płaszcz, wzięła klucze do ręki i otworzyła drzwi. Jej oczom ukazał się on..
Jedziemy dalej:DDD
- Booth – szepnęła. Co ty tutaj robisz? - zapytała
- To, co powinienem zrobić już dawno – odparł. Mogę wejść? - spytał
- Tylko, że ja się śpieszę – odparła. Andrew na mnie czeka
- Bones nie rób mi tego, nie rób tego sobie – rzekł. Nie rób tego nam – dodał
- Booth nie ułatwiasz mi, muszę iść – rzekła. Sam powiedziałeś, że nas nie ma – dodała chwytając za klamkę
- Bones byłem głupi, sam nie wiem, jak mogłem coś takiego powiedzieć, wybacz mi, wiem, że późno, ale
- Tak, jest już za późno, dźwignia zapadła – rzuciła
- Moja Bones, jak zwykle uroczo przekształca słowa – rzekł. Mówi się klamka zapadła, ale może jest jeszcze jakaś szansa? - spytał chwytając ja za dłoń.
Drugą unosząc lekko jej podbródek, by spojrzała na niego. Wiedział, że w oczach przeczyta to, czego tak bardzo chciał. Jednak nie zauważył w nich nic, tylko łzę...
- Booth – szepnęła, a w oku zabłysła kolejna.
- Nie wiedziała, co zrobić o tej chwili marzyła od dłuższego czasu, jednak kiedy ona nastąpiła jej zabrakło siły, głos uwiązł w gardle, nie mogła z siebie wydusić ani słowa.
Po chwili...
- Powiedz mi, że nic do mnie nie czujesz, że kochasz Andrew, a odejdę, obiecuję, tylko powiedz, chcę to usłyszeć od ciebie, od nikogo innego, tylko ty możesz powiedzieć, a ja to zrobię, odejdę i będziesz szczęśliwa – rzekł
- Booth – szepnęła kolejny raz, tylko na tyle pozwalał jej głos
- Bones, powiedz tylko, czy czujesz do mnie coś, czy tak, jak ja kochasz? - spytał
Zapadła cisza. Agent specjalny wyznał jej swoje uczucia, nie w taki sposób jak chciał, nie tak, jak przewidywał, nie jak powinien, jednak w taki, że ona odpowiedziała jednym, tym co jej ślina na język przyniosła. Teraz odważyła się powiedzieć coś, co chciała rzec już dawno, tylko obawiała się, bała, ze on ją opuści, jak każdy, kto twierdził, że ją kocha.
- Booth, kocham, jak nigdy nie kochałam, tęskniłam, jak nigdy za nikim, płakałam, jak nigdy dotąd – szepnęła. Czy to wystarczy? - spytała
- Bones, i ty mnie jeszcze pytasz? - krzyknął z radości. Kocham cię, a ty mnie, czego chcieć więcej? - spytał
- Tego – odparła zbliżając swe usta do jego, po czym musnęła lekko jego usta.
Pocałunek był czymś o czy marzyli od dawna, za długo skrywali swoje uczucia. Jednak dzięki przyjaciołom, który starali się na wszystkie sposoby im pomóc, udało się i teraz są razem. Tylko jest jeden problem, jeden, ale za to jaki???
Po chwili oderwali się od siebie.
- Tak to było to, czego pragnąłem – odparł posyłając jej czarujący uśmiech
- Ja też, i widzisz nie boję się wykonać pierwszego kroku – odparła
- Wiem, od zawsze wiedziałem kochanie – rzekł
- Kochanie, to słowo pięknie brzmi, a kiedy słyszę jej od ciebie nabierać jeszcze innego głębszego znaczenia – rzekła. Wielu tak mnie nazywało, lecz żadne nie mówił tego tak czule i przekonująco – dodała
- Bo nikt nie kocha cię tak, jak ja – dodał z dumą.
- A ciebie, jak ja – dodała i pocałowała go lekko. Nie mogłam się opanować – szepnęła lekko zawstydzona, jak nastolatka, po pierwszym pocałunku
- Ależ ja się nie gniewam, chcę więcej – dodał z figlarnym uśmiechem
- Ucieknijmy – szepnęła po chwili
- Co? - spytał. Możesz powtórzyć? - zapytał ponownie
- Ucieknijmy, zostawmy to wszystko, wyjedzmy, tylko we dwoje, nie za granice, nawet za Waszyngton, tylko sami – wyjaśniła
- Chcesz tego? - spytał
- Tak – przytaknęła. Chcę być z Tobą na zawsze – szepnęła
- Nie musisz powtarzać – rzekł i chwycił ją za rękę po czym oboje zadowoleni zbiegli na dół, gdzie czekał SUV agenta.
Teraz to ich chwila ich moment. Wszystko postawili na jedną kartę, która dla nich okazała się trafiona. Po chwili ruszyli przed siebie, w nieznane bez obaw, mieli siebie i to było najważniejsze. Wreszcie się odnaleźli i teraz muszą się sobą nacieszyć.
uch jak slicznie i slodko... :) uwielbiam takie momenty ze musialam to przeczytac 2 razy... ekstra... czekam na to co sie dalej wydarzy...
Cudowne opowiadanie, uwielbiam tą piosenke:)
Nie mialam ostatnio czasu na czytanie wiec nie komentuje;(
Ale powoli nadrabiam:)
Pierwszy raz w życiu zaryzykowali. Zostawili za sobą nie pokończone sprawy, nie wyjaśniając nikomu czemu, odjechali by choć na chwilę pobyć sam na sam, by nacieszyć się bliskością tej drugiej osoby, za którą tak tęsknili, która stała się najważniejszą w ich życiu. Jechali przed siebie szczęśliwi. Teraz otwierał się przed nimi nowy rozdział w ich życiu.
- Dokąd jedziemy? - spytała
- Do raju – odparł posyłając jej uśmiech, który tak kochała, który jak tylko pojawiał się na jego twarzy zarażał wszystkich.
- Z tobą wszędzie kochany – szepnęła, a na słowo kochany wypowiedziane przez nią serce się cieszyło.
Jechali kilka chwil, w końcu Bones przypomniał sobie o domku w górach, gdzie często spędzał wolny czas z synem za Waszyngtonem. Prowadzi go pani Martha, która jest znajomą jego dziadka. Zawsze dla Bootha znajdzie wolny pokój. Agent niewiele myśląc wyjął telefon i wykręcił numer pani Marks.
- Dzień dobry, pani Martha? - spytał
-Dzień dobry, tak, a kto pyta? - zapytała nie mogąc skojarzyć głosu z osobą
- Seeley Booth – przedstawił się
- Mały Hank – szepnęła, a do oczu na samo wspomnienie napłynęły łzy
- Tak, to ja – odparł wzruszony. Dzwonię w takiej sprawię, niedługo będę w pobliżu, czy byłby dla mnie wolny dwuosobowy pokój? - spytał
- Tak, już się szykuję – rzekła. Przyjedziesz z Parkerem? - spytała. Tak dawno go nie widziałam – dodała
- Nie jestem z moją ukochaną – oznajmił. Będziemy za jakieś 2 godziny – rzekł
- To my czekamy, kolacja też, pewnie nie jedliście? - spytała
- Dziękuje za wszystko, jest pani aniołem – powiedział
- Czego się nie robi dla przyjaciół? - spytała
- Tak – odparł. Jeszce raz dziękuję, do zobaczenia – rzekł
- Do zobaczenia mały – rzekła i rozłączyła się
- To już załatwione – powiedział spoglądając na Bones
- Domek w górach, cudnie – szepnęła wzruszona
- Wszystko dla mojej księżniczki – odparł, na co Bones pogłaskała go czule po policzku
- Dziękuję, że jesteś – szepnęła. Byłam ślepa, ale na szczęście ty
- Kochanie nie myśl o tym, co było, teraz liczy się to, co się będzie dziać – odparł
- Co było, a nie jest nie pisze się w rejestr? - spytała
- Tak – odparł. Czegoś się przy mnie nauczyłaś – rzekł z dumą
- Tak, ale chcę jeszcze więcej – odparła
- Masz to jak w banku – rzucił
- Nie wiem, co to znaczy – rzekła
- Moja Bones – powiedział uśmiechając się
- Żartowałam – rzekła. Punkt dla mnie – dodała
- Zobaczymy, kto wygra – powiedział, naciskając na gaz
- Przekonamy się nie długo – szepnęła i położyła dłoń na jego, opierając głowę o podłogówek i zasypiając.
- Śpij kochanie – szepnął. Odpoczywaj – dodał
Był szczęśliwy, obok miał kobietę swojego życia nic nie potrzeba mu było więcej.
Waszyngton DC
Andrew siedział kilka chwil pod mieszkaniem Bones. Niestety dobijał się kilkakrotnie bez żadnego odzewu. Ta sytuacja coraz bardziej go denerwowała. Nie wiedział, gdzie jest jego narzeczona, czemu nie ma jej w mieszkaniu, gdzie miała na niego czekać. Po chwili zdenerwowany skierował się na parking i z piskiem opon ruszył do gmachu FBI.
Tymczasem w siedzibie FBI
Amy siedziała trzymając kciuki za zakochanych. Błagała Boga, by ta dwójka poszła wreszcie po rozum go głowy. Widziała to, co do siebie czują i nie mogła patrzeć jak się ranią. Na szczęście agent zrozumiał, ze tym sposobem nic nie zyska, a tylko straci.
Było już po 20, więc gmach był opustoszały. Wielu agentów poszło już do domów, do żon, dzieci, dziewczyn.
Był jednak tam agent Henderson, który był wtajemniczony przez Bootha w sprawę Andrew. Widział, że Amy jest sama, postanowił pójść i zagadać, bo młoda stażystka spodobała mu się od pierwszego dnia, kiedy przekroczyła tylko próg.
- Amy – rzekł wchodząc do gabinetu Bootha
- Jacob, co ty tu jeszcze robisz? - spytała
- Pomyślałem, że taka dziewczyna nie powinna być sama – odparł. Chyba, że czekasz na kogoś? - spytał
- Nie miałam właśnie wychodzić – rzekła
- To może pójdziemy na drinka, jutro sobota, więc nie pracujemy – rzekł
- Czy to ma być randka? - spytała lekko czerwieniąc się
- Tak – odparł. Zgadzasz się? - spytał
- Tak – pokiwała głową i w tym samym momencie w biurze pojawił się Andrew.
no dalej bo umieram z ciekawości :))
wspaniałe opowiadanie! no aż brak słów :)
Taka moja niespodzianka dla Andrew:DDD
- Amy! - krzyknął po przekroczeniu rogu
- Dyrektor Andrew – odparła zaskoczona jego nagłym pojawieniem się
- Tak, to ja – fuknął. Gdzie jest Booth? - zapytał wściekły
- Nie wiem – odparła. Godzinę temu skończył służbę, pewnie jest u siebie – oznajmiła
- Poszukaj jego adresu i zanieś mi go do biura – rzekł i odwrócił się
- Nie tak szybko – wtrącił Jacob, wyciągając kajdanki
- Chyba sobie za dużo pozwalasz, jesteś tu nikim – rzucił wściekły Andrew
- Może nie jestem wysoki rangą, ale mam uprawnienia by aresztować przestępców – odparł Jacob. A ty nim jesteś – rzucił zakładając mu na nieświadomego nic dyrektora
- Wow, co ty sobie myślisz, zdejmij to szybko – krzyczał wniebogłosy. Amy, zabierz mu kluczyki, i rozkuj mnie – rzucił w jej kierunku. To polecenie dyrektora FBI, zrób co do ciebie mówię – dokończył
- Przykro mi, ale Jacob ma racje, za te wszystkie machlojki, na które mamy niezbite dowody, należy się panu areszt – odparła. On wykonuje tylko swoje obowiązki – dodała spoglądając na agenta i posyłając mu szczery uśmiech
- Nie macie prawa – krzyczał. Znam wysoko postawionych urzędników, wyjdę z tego, a wy możecie już się pakować, zapomnijcie o FBI – dodał
- To się okaże – odparła Amy i sięgnęła po telefon. Dyrektorze Cullen, przepraszam, że niepokoje o tej porze, ale znaleźliśmy dowody, że pan Andrew, zapłacił niejakiemu Derickowi August za referencje, dzięki czemu objął stanowisko dyrektora – rzekła. Znaleźliśmy także inne rzeczy, otóż miał powiązanie z tym napadem na świadka, który miał zeznawać przeciwko jego przyjacielowi. Tego jest więcej – dodała
- Amy, dobra robota – odparł zadowolony Cullen. Każ Boothowi go aresztować, ja zaraz tam będę – rzekł
- Agenta Bootha nie ma – szepnęła. Jest teraz ze swoją ukochaną dr Brennan – dodała z zadowoloną miną
- Ty suko – syknął Andrew
- Ale Jacob już się nim zajął – powiedziała po chwili. Czekamy na pana – dodała i rozłączyła się
- To teraz już wiesz, gdzie jest Booth – rzucił do niego agent. Jesteś przegrany – dodał po chwili
W ciągu 15 minut w siedzibie FBI zjawił się Cullen, który zapoznał się z dowodami przeciwko Andrew, którego natychmiast usunął ze stanowiska.
- Dobra robota Amy – powtórzył. Zasługujesz na mianowanie – dodał
- Dziękuję – odparła lekko zarumieniona. Jacob też mi pomógł – dodała nieśmiało
- Jemu też się coś należy – odparł Cullen. Zajmiemy się tym jutro – dodał, po czym wyprowadził z biura Andrew.
- Teraz sobie posiedzisz jakieś 15 lat – rzucił mu w twarz i zamknął w pokoju przesłuchań, gdzie obserwował go zza szyby, do przyjazdu innego agenta, który się nim zajmie.
- To co z tą randką? - zapytała dziewczyna lekko się uśmiechając
- Idziemy – rzekł i podał jej dłoń
- Jasne – powiedziała i trzymając się za rękę opuścili biuro
To były ich krok do czegoś pięknego. Wspólna kolacja była początkiem do ich związku, który miał ogromne szanse na powodzenie...