Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78478
7,0 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Witam to znowu ja:)
Dobiegliśmy do 1000 i trzeba było stworzyć nowe forum i ot jest:)
Zamieszczę tu dalsze części opek, których nie skończyłam na tamtym forum, apotem pojawią się nowe:)
Pozdrawiam wszystkich:)
WASZA INES:)

mara625

3.

- Ale jej dobrze – rzekła po chwili Angela. Włosi, ahhh – rozmarzyła się
- Angela, ona jedzie tam do pracy, identyfikować ofiary trzęsienia, nic w tym romantycznego, nie ma co zazdrościć – odparł
- Kochaniutki, ale ona nie będzie tam 24 godziny na dobę ich identyfikować, pamiętasz, już raz miała do czynienia z ofiarami „Katriny:” i miała czas na randki – oznajmiła
- Nawet mi nie przypominaj, pamiętasz co się tam działo? - zapytał. Oby się to nie powtórzyło – dodał
- Ale tam nie będzie żadnego Voo-doo możesz być spokojny – powiedziała artystka
- Wiem Ange, wiem – odparł lekko zdenerwowany. Ale będą gorący Włosi, i ona sama wśród nich, jak
- Booth, ty jesteś zazdrosny – wtrąciła
- Nie Ange, nie jestem, tylko wkurza mnie, że nie chce mojej pomocy – odparł. Ona, ona... Chyba muszę iść do biura, czekają na mnie, część – rzucił i opuścił gabinet
- Dobra cowboyu, możesz czarować, ale ja i tak wiem, że jesteś zazdrosny – pisnęła. No to teraz się zacznie – dodała i w skowronkach udała się do siebie
Dzień mijał im spokojnie. O dziwo nie mieli żadnej sprawy, co sprzyjało tylko Brenn. Miała czas, by się spakować, a Booth niestety musiał zając się raportami, które zalegały mu na biurku. Cullen o nie suszył mu głowę od paru dni. Teraz nie miał już wymówki, i usiadł za biurkiem i wziął się za nie. Nie mógł się za bardzo nad nimi skupić. Rozmyślał cały czas o niej. Obawiał się, że ten wyjazd zmieni coś, ich relacje ulegną pogorszeniu, takie myśli krążyły mu po głowie. Bardzo chciał przy niej być, jednak ma racje, tam nie będzie żadnych spraw kryminalnych, więc jego obecność jest po prostu zbędna.
Zaległy urlop wykorzystał, więc na niego też nie mógł liczyć. Jedyne, co mu pozostało to modlić się, by Bones szybko uporała się z identyfikacją, i by żaden z tych gorących Italiano, nie zawrócił jej w głowie.
Godziny mijały bardzo powoli...
Bones w tym czasie zdążyła już się spakować, miała w tek kwestii, nie lada doświadczenie. W ciągu kilku lat pracy w Instytucie zwiedziła już połowę globu. Przywoziła z tych podróży wiele nowych doświadczeń, pamiątek, jednak za każdym razem pakowała się w związek bez przyszłości, oparty tylko na seksie, czego jej partner nie pochwalał.
Zastanawiała się, czy i tym razem znajdzie kogoś, kto wraz z nią zaspokoi jej potrzeby biologiczne, w których seks odgrywa kluczową rolę, w końcu od paru miesięcy nie miała nikogo. Bardzo tęskniła za tym, choć wiedziała, ze to tylko zwykły seks, a jednak zawsze ją pociągał.
Usiadła na kanapie z kubkiem gorącej czekolady i zaczęła rozmyślać... Coś mówiło jej, że ten wyjazd wiele zmieni w jej życiu, nie spodziewała się jak wiele...
Około godziny 20 usłyszała pukanie do drzwi. Nie musiała się domyślać, kogo niesie, czuła, że to on... I nie myliła się...
- Booth, co ty tutaj robisz? - zapytała
- Przyszedłem się pożegnać – odparł
- Ale ja nie wyjeżdżam na koniec świata – rzekła. Nie musisz się żegnać, wrócę niedługo – dodała
- Mogę wejść, czy będziemy tak w drzwiach rozmawiać? - zapytał
- Przepraszam, wejdź – odparła i gestem ręki zaprosiła go do środka
Po chwili siedzieli w milczeniu na kanapie...
- Może się czegoś napijesz? - zapytała przerywając ciszę, która zapanowała
- Piwa dzięki – odparł
- Proszę – rzekła po chwili przynosząc mu butelkę z zimnym napojem, którego był fanem
- Dzięki – odparł upijając łyk. Bones – zaczął. Wiem, że nie jedziesz na lata, ale mogę mieć do Ciebie prośbę? - zapytał. Mam złe przeczucia co do tego wyjazdu – szepnął
- Jasne, proś o co chcesz – odparła
- Nie zrób nic głupiego, proszę – powiedział spoglądając jej w oczy
- Obiecuję – rzekła, choć wiedziała, że nie będzie w stanie dotrzymać obietnicy, ale nie chciała by się martwił, wiele razy obiecała coś, a potem...
- Nie chce by ci się coś stało – dodał. A Włosi, to kochasie, łamią serce każdej – wyznał
- Tak, jak ty? - zapytała
- Ja? - odparł zdziwiony
- Tak, przecież jesteś w połowie Włochem – dodała
- Ale tylko w połowie – rzucił. O której masz samolot? - zapytał zmieniając temat
- O 6.45 – odparła
- Mogę cię zawieźć? - zapytał. Chyba, że..
- Jasne, dzięki miałam ci zaproponować, ale
- Byłem pierwszy – rzekł uradowany. I uprzedzam twoje pytanie, to żaden problem dla mnie – dodał
- Skąd wiedziałeś, co chcę powiedzieć? - zapytała
- Bo cię znam, jak nikt inny – odparł bez namysłu. Może lepiej niż ty sama - dodał
- Nie można znać nikogo lepiej niż on sam Booth, to niemożliwe, z antropologicznego punktu widzenia oczywiście
- Oj Bones, Bones i to w tobie lubię – rzekł
Po chwili...
- Bones już późno, a ty musisz się wyspać, rano pobudka o 3, musimy być wcześniej na lotnisku – rzekł
- Wyśpię się w samolocie – rzuciła. Ale racja, już późno – dodała ze smutkiem
- Bones, czemu się smucisz? - zapytał
- Nie wiem, tak jakoś – rzekła
- Obiecuje, ze po twoim powrocie wybierzemy się gdzieś w podróż, tak we dwoje, w nagrodę – dodał
- Obiecujesz? - zapytała
- Tak, Bones, obiecuje – odparł kładąc rękę na sercu
- Wierzę ci – szepnęła
- Na mnie już czas, będę około 3.30 – rzekł wstając. Pa – rzucił i opuścił jej mieszkanie
- Pa – odparła i zamknęła za nim drzwi
Po chwili udała się do łazienki, by wziąć gorącą kąpiel. Następnie położyła się wygodnie w łóżku, i chwile po tym usnęła.
Następnego dnia, jak obiecał przyjechał. Przygotował dla niej niespodziankę, w postaci pysznego śniadania, wiedział, że pewnie nie będzie miała na nie czasu, a bez niego jej nie puści.
Tuż po nim oboje opuścili jej mieszkanie i udali się na lotnisko. Samolot nie miał żadnych opóźnień i miał wystartować o czasie. Pożegnali się i zanim odeszła, Booth powtórzył swą prośbę:
- Uważaj na siebie – szepnął
- Obiecuje – odparła i zniknęła za drzwiami.
Po chwili jej samolot wystartował, zostawiając na niebie białe ślady...

Inesita84

swietna czesc... biedny Booth... ciekawe jak on wytrzyma... xD ciekawe co dalej... czekam na cd :)

mara625

4.

Booth stał chwile wpatrzony w niebo. Jedyne, co malowało mu się na twarzy, to smutek. Po chwili, kiedy na niebie nie było widać już nic, poza nim samym, powrócił do samochodu zaparkowanego nieopodal.
Wsiadł i ruszył do siebie. Po kwadransie powrócił do mieszkania. Około 8 zaczyna pracę, więc ma jeszcze trochę wolnego czasu, by napić się czarnej, jak smoła cieczy, która postawi go na nogi.
Około 7. 30 opuścił mieszkanie i udał się do FBI. Myślami był cały czas przy niej...
Tymczasem...
Lot przebiegał bez żadnych komplikacji. Tak, jak się spodziewała, cały przespała. Po kilku godzinach lotu, wylądowała na lotnisku w Neapolu.
Tu na nią czekał jej tłumacz, przydzielony przez władze Włoch, umożliwiające sprawne porozumiewanie się z innymi mieszkańcami tego kraju. Nie miał większych problemów z rozpoznaniem Amerykanki. W ręce trzymał najnowszy egzemplarz jej powieści, z tyłu było jej zdjęcie.
- * Bellissima donna– szepnął pod nosem, spoglądając jeszcze raz na fotografie i wyszukując jej wśród tłumu wychodzących osób.
- Jako mężczyzna, do tego Włoch, nie miał problemu z rozpoznaniem kobiety. W końce jest ona naprawdę piękna...
- Dr Temperance Brennan? - zapytał, kiedy przekroczyła bramkę
- Tak, to ja – odparła zgodnie z prawdą
- Miło mi, jestem Alessandro Piazza, pani tłumacz – powiedział podając jej swoja dłoń
- Temperance, miło mi – odparła odwzajemniając uścisk
- Zawiozę Cię do hotelu, gdzie czeka pokój, pewnie jesteś zmęczona po podróży – powiedział pomagając jej z bagażami
- Dziękuje – odparła. Odświeżę się, napije kawy i możemy jechać na miejsce – rzekła. Im wcześniej tym lepiej – dodała z uśmiechem
- Zgadzam się, ale musisz być przygotowana, że tu nie pracuje się, jak u was – oznajmił
- To znaczy? - zapytała zaskoczona
- My Włosi mam coś takiego, jak sjesta – odparł. Wiesz co słowo to oznacza? - zapytał
- Znam trochę hiszpański, nie biegle, ale rozumiem, a włoski chyba jest zbliżony – rzekła. To oznaczałoby „ odpoczynek”, zgadałam? - zapytała
- Tak – odparł z uśmiechem. My wracamy do domów na 13, gdzie jemy obiad z całą rodziną, następnie odpoczynek, a potem około 15 powrót do pracy.
- To inaczej niż u nas, my mamy 8 godzinny, normowany czas pracy, zdarza się, ze pracujemy więcej, ja należę do tych wyjątków, mój partner nie – dodała
- U nas jest trochę inaczej, warunki atmosferyczne, upał, nie pozwala na normowany czas pracy, oczywiście nie oznacza, że nikt w tych godzinach nie pracuje – wyznał. 13-15 to czas, kiedy słońce operuje jak najmocniej przesiedzieć w domu, bo ono strasznie utrudnia pracę – wyznał. Jak widzisz kogoś o godzinie 14 na ulicy, od razu widać, ze to turysta - dodał
- Booth, to naprawdę w połowie Włoch – szepnęła. On kocha takie sjesty – dodała z uśmiechem
- Mówiłaś coś? - zapytał niedosłysząc jej słów
- Nic takiego, głośno myślałam – odparła i wsiadła do samochodu.
Jechali mijając piękne widoki. Brennan uwielbiała takie starożytne, antyczne budowle, co były ozdobą miasta. Nie mogła wyjść z podziwu, kiedy mijali kolejne stare budynki, wąskie uliczki, sklepy.
- Mówiłaś, że masz partnera – rzekł po chwili. Też antropolog? - zapytał
- Tak mam partnera – odparła. Jednak Booth nie ma pojęcia o antropologii, współpracuje z agentem specjalnym FBI – odparła. Ja zajmuje się kośćmi, on tropi przestępców – skwitowała swoją współprace.
- Aha, tu będzie kilku antropologów, i „Arma dei Carabinieri”, to rodzaj żandarmerii, pełnią także cześć obowiązków charakterystycznych dla jednostek policji – wyjaśnił ich zadana pokrótce
Na takich przyjemnych pogaduszkach upływała im droga do hotelu. Po drodze im bliżej miejsca tragedii, widać było te straszne szkody, jakie wyrządziło trzęsienie.
Po 15 minutach dojechali do hotelu, gdzie zarezerwowano pokój dla antropolog... To był ładnie urządzany we włoskim stylu apartament. Wszystko było piękne, ściany w marmurze rzeźbione, jak ze snu. Meble jakby z innej epoki, co dodawało elegancji i szyku wnętrzu.
W ciągu 5 minut rozejrzała się po pomieszczeniu. Położyła na łóżku walizkę, i zeszła na dół, gdzie czekała na nią małe espresso, które przygotował kucharz, które smakował wyśmienicie, i rzeczywiście stawiało na nogi.
- Taka malutka filiżaneczka, a działa cuda – szepnęła
- Racja – przytaknął jej Alessandro. Gotowa? - zapytał
- Tak – odparła upijając ostatni łyk czarnej jak smoła cieczy, której sam aromat pobudzał zmysły.
Po pół godzinie zjawili się na miejscy tragedii, gdzie roiło się od ratowników, Carabinierów, jak i innych osób.
Nad ofiarami stała dwójka mężczyzn w lateksowych rękawiczkach, przyglądające się kolejnym ciałom wyciągniętym z ziemi. To była para antropologów, która od rana pracuje na miejscu.
Po chwili...
- To jest dr Temperance Brennan – powiedział w ojczystym języku Alessandro. Od dziś pomoże Wam w identyfikacji ofiar – dodał
- To ta słynna pani antropolog, która pisze świetne kryminały – szepnął jeden z nich
- Bella – szepnął drugi. Co za kobieta – dodał z rozmarzeniem. Miło mi Giuseppe Napolitano, włoski antropolog i patolog – przedstawi się
- Przemysław Szczęsny – dodał drugi stojący obok, również przyglądający się ów kobiecie
- Temperance Brennan, miło mi – odparła. To do pracy panowie– dodała nakładając lateksowe rękawiczki.
Po chwili w trojkę zabrali się do oględzin...


* Bellissima donna - piękna kobieta

Inesita84

swietna czesc... ciekawe jak tam w Waszyngtonie... xD :) czekam na cd :)

mara625

5.


Przez kilka chwil obaj z antropologów nie mogli się skupić na pracy.
Nagłe pojawienie się nowej osoby w ich drużynie, którą okazała się nad wyraz piękna kobieta, sprawiła, że na chwile zapomnieli, nad czym pracują, w jakim miejscu się znajdują, i o sobie dały znać potrzeby i pożądanie.
Jednak ich zapał szybko ostudził krzyk jednego z funkcjonariuszy, który znalazł pierwsze ciało.
Po chwili w trójkę zajęli się jego identyfikacją.
Praca szła im dość dobrze. Największą wiedzą i umiejętnościami wykazywała się Bones, która na pierwszy rzut oka, była najlepsza.
Jednak pomimo doktoratu, ogromnej inteligencji, miała jeden problem...
Nie mogła w żaden sposób porozumieć się ze współpracującymi z nią antropologami. Każdy z nich mówił w innym języku, tłumacz nie nadążał z tłumaczeniem skomplikowanych terminów medycznych,na miejscu panował chaos i zdenerwowanie, co nie przeszkadzało im jednak w pracy.
Jedynym problemem było dość trudne w wymowie imię jednego z antropologów, co sprawiało jej wiele trudności, a przy tym doprowadzało do szału.
Starała sie jak mogła, napisała sobie nawet na kartce, jednak jego imię było nie przechodziło jej przez gardło, o nazwisku nawet nie wspominając.
Na szczęście miała obok tłumacza, który, by ułatwić jej współpracę, wymyślił mu pewnego rodzaju przezwisko, co miało ułatwić porozumiewanie się,
która na pewno będzie łatwiejsza niż jego imię. Do głowy wpadł mu pomysł na "Bianco", co przypadło do gustu obojgu, zarówno Bones, jak i Przemysławowi,
który z politowaniem patrzył na próby wymówienia jego nazwiska przez słynną antropolog, co było dość śmieszne w odsłuchu.
Bones pomagała w identyfikacji ofiar poprzez poszukiwanie w bazie, po odczytaniu linii papilarnych ofiar, gdzie wyświetlały się dane osoby.
Szło im to dość sprawnie.
W pewnym momencie do Bones dodzwoniła się Angela, która martwiła się o przyjaciółkę, która nie dawała o sobie żadnego znaku.
- Brennan, słucham - rzekła odbierając
- Sweety, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cie słyszę - odparła Angela. Opowiadaj, co słychać - poprosiła
- Ange, wszystko jest zburzone,słychać płacz i lament ludzi. Ratownicy usiłują dotrzeć do osób uwięzionych pod gruzami - rzekła. Ulice są zablokowane przez fragmenty budynków - opowiadała
- Kochanie, to straszne, ale dla tych ludzi jesteście jedynym ratunkiem, wy antropolodzy,
identyfikujecie ciała, przywracacie im tożsamość, a ratownicy ratują żywych, trzymamy kciuki, by tych było jak najwięcej - rzekła artystka
- Też mam taka nadzieje - odparła. Pozdrów wszystkich, ja muszę wracać do pracy - dodała. cześć - rzuciła i się rozłączyła
- Cześć - szepnęła Angela
Po chwili Bones powróciła do pracy, która szła im dość sprawnie. Po kilkunastu godzinach odnaleźli kilkanaście ciał.
Niestety nie udało się im znaleźć jak na razie nikogo żywego. Każde ze znalezionych było w stanie rozkładu. Odór i fetor unosiły się w powietrzu.
Za każdym razem, pomimo, że było to trzęsienie ziemi, gdzie mało realne było znalezienie żywej osoby pod gruzami, ludzie modlili się o cud, by im się udało znaleźć kogoś żywego.
Los się do nich uśmiechnął i praca jak i determinacja okazała się słuszna.
Znaleźli żywe osoby, około południa, pewien ratownik z pomocą suczki rasy Labrador, odnalazł pod zawalonym budynkiem kobietę,
która pomimo kilku zadrapań i małej ilości tlenu przeżyła. to był cud...
Po chwili odnaleźli kolejne żywe osoby...

Inesita84

jak dobrze ze sa zywe osoby... :) ciekawe jak potocza sie dalej wydarzenia :) czekam na cd :)

mara625

jak zwykle ciekawie piszesz...więc o cd please:)

zmijex

Dopiero wróciłam z Uniwerka, oto cdk:)

6.


- Mamy kolejnych rannych - krzyknął po chwili ratownik
- Kopcie dalej - odezwał się głównodowodzący całą akcją ratowniczą. Tam mogą być żywi ludzie - powiedziała stając obok odnalezionych
Po chwili spod zwału ziemi wyciągnięto kolejne żywe osoby. Udało im się odnaleźć kilka osób, które pomimo kilku zadrapań, czują się dobrze, a stan ich nie zagraża życiu, co jest dla nich nadzieją, że to nie koniec...
Jednak ich szczęście dość szybko zniknęło...
Po około 10 osobach, które ocalały, znaleziono kolejne martwe ciało, po nim następne i następne...
Około godziny 13 przerwali prace, słońce pomimo, że był to kwiecień świeciło dość mocno, co bardzo utrudniało poszukiwania. Pot lał się po czołach, organizm domagał się kolejnych szklanek wody...
Jednak sprawa ta była priorytetowa. Tu liczył się czas, każda minuta była cenna, mogła uratować ludzkie życie... A to przecież wartość najważniejsza. Pomimo trzęsienia ziemi, które zniszczyło wiele domów, szkół, szpitali, można było odnaleźć żywe osoby, to było ważne...
Przerwali przekopywanie terenu, tylko a szybki posiłek, po którym mieli powrócić do pracy.
Kilka minut po 13 przyjechał samochód z obiadem dla wszystkich pracujących w pocie czoła, by odnaleźć żywych, a zmarłym przywrócić tożsamość, i dać szanse na godny pochówek, bo każdy człowiek ma do tego prawo.
Obiad przebiegał im w miłej atmosferze, jednak głównym tematem było trzęsienie Ziemi i skutki, jakie wywołało.
W ciągu kilku chwil wymienili się spostrzeżeniami na temat ciał, które odnaleźli.
Jednak podczas tych rozwóm dało się zauważyć, flirt miedzy Bones, a jednym z dwóch antropologów, przystojnym, dobrze zbudowanym, Alessandro, napięcie seksualne unosiło się w powietrzu. Nie umknęło to oku nikogo wśród przebywających tam, osób.
Ukradkowe spojrzenia pełne pożądania, słowne sugestie podsycały napięcie.
Oboje chwytali się na tym, że ich myśli krążą wokół łóżka, w którym namiętnie okazują sobie wzajemne pożądanie i fascynacje drugą osobą.
Po około pół godzinie powrócili do pracy...
Po obiedzie słońce świeciło z mniejszą częstotliwością, jakby wiedziało, że to od niego zależy także praca tych ludzi.
Reszta dnia upłynęła im na podobnych czynnościach. Robiło się dość późno, co znacznie umożliwiało im dalsze poszukiwania.
Pracowali cały dzień i zmęczenie powoli dawało o sobie znać, a nawet za wygraną...
Kilka minut po 11 na miejsce przyjechała kolejna ekipa ratowników, która miała zająć się przeszukiwaniem gruzów. Tu liczyła się każda minuta...
Po północy, udali się do mieszkań, a inny pozostali na miejscu.
Bones odwieziono do hotelu, w którym miała tymczasowo mieszkać. Była bardzo zmęczona. Wzięła szybki prysznic i położyła się na łóżko, gdzie po kilku chwilach zasnęła. Noc minęła szybko, nastał ranek... Promienie słoneczne przebijały się przez uchylone rolety świecą wprost na twarz antropolog...
Po szybkim śniadaniu, około 7 rano wszyscy zjawili się na miejscu, gdzie po wymiennie kilku spostrzeżeń i z innymi, przystąpili do poszukiwań, a antropolodzy do identyfikacji znalezionych w nocy ciał...
W ciągu kilku następnych godzin, odkopali kolejne świeże ciała. Niestety nie udało im się znaleźć nikogo żywego, ale nie poddawali się...
W pewnym momencie, obok nieboszczyka, znaleźli coś jeszcze...

Inesita84

Ooo... ciekawe co znaleźli... :) ale mam nadzieję, że TO COŚ będzie wymagało interwencji Bootha :)

Natusia94

8.

Tymczasem na miejscu tragedii
- Dr Brennan – krzyknął jeden z ratowników
- Tak – odparła podnosząc wzrok
- Znaleźliśmy kolejną czaszkę – oznajmił
- Co? – spytała zdziwiona. Kolejna czaszka? – spytała siebie
- Cholera – krzyknął Alessandro. O co tu do diabła chodzi? – spytał
- Diabeł to chyba tu był – rzuciła bez namysłu Bones, co wywołało lawinę śmiechu wśród obecnych, który nagle ucichł, jak spojrzała na nich tym swoim bazyliszkowym wzrokiem.- Nie wiem – rzekła po chwili. Ale musimy się tego dowiedzieć – dodała i po chwili oboje znaleźli się na miejscu znalezienia kolejnej czaszki
- Wydłużona kość czoła wskazuje na kobietę – rzekła Bones przyglądając się znalezisku. Wiek około 25-30 lat, rasa biała – powiedziała po chwili
- Rozkład działanie robaków, niestabilny poziom kwasów tłuszczowych w glebie, z powodu rozkładu...
sugeruje, że została pogrzebana w przybliżeniu 6 miesięcy temu – dodał Alessandro
- Do roku – wtrąciła Brennan. Zastanawia mnie co tu te czaszko robią, przecież to nie cmentarza, a nie są one świeże, to znaczy nie pochodzą od ofiar trzęsienie – wyjaśniła
Racja – odparła Alessandro
- Jak znajdziemy kolejne, to może oznaczać, że to miejsc pochówku ofiar porachunków mafijnych – rzekła. Czytałam kiedyś o takich praktykach – dodała. Pierwsza na to wskazuje, zobaczymy co z ta – rzuciła. Musimy znaleźć resztę kości – dodała spoglądając na ratownika
- Chyba już znaleźliśmy – odparł inny z ratowników.
- A tu kolejna czasza – rzucił ktoś w oddali
- To miejsce zbrodni – powiedział Alessandro. Musze zadzwonić do mojego szefa i go o tym poinformować, musi wiedzieć – dodał
Po tych słowach odszedł by wykonać telefon do przełożonego...
- I kości – usłyszeli po chwili
- No to na pewno jest miejsce zbrodni – szepnęła Bones i zabrała się do zbierania każdej w osobną torebkę
W ciągu pół godziny na miejscu tragedii zjawiły się koleje osoby, które miały im pomóc w przeszukiwaniu terenu. Teraz mają do czynienia z ofiarami trzęsienia, jak i z ofiarami mordu, na co wskazywały uszkodzenia na kościach, które znaleziono. Tak bynajmniej twierdziła Bones i Alessaandro.
- Dr Brennan – krzyknął Alessandro
- Tak – odparła podnosząc się i spoglądając w stronę skąd dochodził jego głos
- To jest Marcello Rinaldi, mój szef – rzekł przedstawiając gościa
- Miło mi pana poznać – rzekła zbliżając się do nich. Temperance Brennan – powiedziała
- Mnie także dr Brennan, Marcello Rinaldi – rzekł podając jej dłoń
- Te kości tutaj – zaczęła. To dość nietypowe znalezisko – rzekła. Niecodziennie na miejscu takich tragedii, jak trzęsienia ziemi, huragany, powodzie lub inne klęski żywiołowe można odnaleźć czaszki, lub całe szkielety - dodała
- Owszem, szczególnie nie taka ilość – odparł. Powinniśmy się im przyjrzeć – powiedział i razem udali się , by je obejrzeć…

Inesita84

Sorki pomyliłam kolejność:(

7.

- Dr Brennan - krzyknął jeden z ratowników
- Tak? - odparła podnosząc głowę, kierując uwagę w stronę skąd dochodził głos
- Znaleźliśmy coś jeszcze obok ciała - oznajmił. Kształtem przypomina czaszkę - dodał zdziwiony
- Czaszkę? - spytała spoglądając na stojącego obok niej Przemysława. Co ona tu robi? - spytała samą siebie i podniosła się, by z bliska przyjrzeć się znalezisku
Tuż za nią podążyli inni...
- Rzeczywiście to czaszka - odparła widząc, to co odkopał młody chłopak. Proszę mi ją podać - rzekła do ratownika
Proszę - rzekł podając jej ów rzecz
- Grzbiet czoła sugeruje, że ofiara jest mężczyzną - powiedziała. Kształt czaszki i rysy twarzy wskazują na typ kaukazki - dodała. Wiek około 25-30 lat - stwierdziła po obejrzeniu.
- Powinniśmy szukać reszty ciała - odparł Przemysław
- Dobra sugestia - dodał drugi antropolog
- Tylko kopcie powoli, by nie uszkodzić kości, są bardzo delikatne - rzuciła Bones
Po chwili odkopali cały szkielet. Cała trójka antropologów zajęła się ich oglądaniem.
- Jak już mówiłam to mężczyzna, około 1.80 wzrostu - rzekła
- Zgniecione żebra - dodał Przemek
- Przestrzelone kolana - kontynuowała Bones. Chwilka, to mi wygląda na robotę mafii, ale chyba nie, tylko jedno ciało - dodała. Alessandro, co ty o tym sądzisz - zapytała Włocha
- Podobno takie mają metody - odparł. Szczególnie tutejsza mafia, każdego kto się sprzeciwia, czeka ta sama kara - dodał. Jednak wydaje mi się, że to tylko zbieg okoliczności - rzekł po chwili
- Pewnie masz racje - powiedziała uśmiechając się. Te kości powinniśmy pozbierać do woreczków, potem się nimi zajmiemy - dodała
- Przepraszam - rzekł starszy mężczyzna. To kości, mogą poczekać, teraz mamy zająć się poszukiwaniami żywych - oznajmił
- W tym wypadku muszę się z panem zgodzić - rzekła Bones. Prosze tylko, by przewieźć kości do jakiegoś budynku, a potem się nimi zajmę - rzekła. Zajmiemy - dodała po chwili przypominając sobie, że jest ich więcej
- Temperance ma racje, może znajdziemy jeszcze jakieś, a ty mogą się zgubić - wtrącił Alessandro
- Zrobione - krzyknął Przemek. Pozbieraliśmy wszystkie kości i schowaliśmy do torebki na dowody - dodała kaleczącym angielskim
- To możemy wracać do pracy - powiedział Alessandro
- Ktoś z antropologów musi jechać z nami, przyda się do identyfikacji znalezionych ofiar - rzekł jeden z carabinierów. Takie zarządzenie władz - dodał
- Może ja? - zapytał Przemek. Pomogę ściągać odciski palców - dodał
- Dobrze - odparli jednocześnie Bones i Alessandro
Po chwili kilka osób zabrało ciała do budynku, który cudem ocalał. Tam pod dowództwem młodego Polaka zajęli się identyfikowaniem ofiar śmiertelnych ogromnego i niszczącego wszystko trzęsienia, które nawiedziło słoneczne Włochy...


8.

Tymczasem na miejscu tragedii
- Dr Brennan – krzyknął jeden z ratowników
- Tak – odparła podnosząc wzrok
- Znaleźliśmy kolejną czaszkę – oznajmił
- Co? – spytała zdziwiona. Kolejna czaszka? – spytała siebie
- Cholera – krzyknął Alessandro. O co tu do diabła chodzi? – spytał
- Diabeł to chyba tu był – rzuciła bez namysłu Bones, co wywołało lawinę śmiechu wśród obecnych, który nagle ucichł, jak spojrzała na nich tym swoim bazyliszkowym wzrokiem.- Nie wiem – rzekła po chwili. Ale musimy się tego dowiedzieć – dodała i po chwili oboje znaleźli się na miejscu znalezienia kolejnej czaszki
- Wydłużona kość czoła wskazuje na kobietę – rzekła Bones przyglądając się znalezisku. Wiek około 25-30 lat, rasa biała – powiedziała po chwili
- Rozkład działanie robaków, niestabilny poziom kwasów tłuszczowych w glebie, z powodu rozkładu...
sugeruje, że została pogrzebana w przybliżeniu 6 miesięcy temu – dodał Alessandro
- Do roku – wtrąciła Brennan. Zastanawia mnie co tu te czaszko robią, przecież to nie cmentarza, a nie są one świeże, to znaczy nie pochodzą od ofiar trzęsienie – wyjaśniła
Racja – odparła Alessandro
- Jak znajdziemy kolejne, to może oznaczać, że to miejsc pochówku ofiar porachunków mafijnych – rzekła. Czytałam kiedyś o takich praktykach – dodała. Pierwsza na to wskazuje, zobaczymy co z ta – rzuciła. Musimy znaleźć resztę kości – dodała spoglądając na ratownika
- Chyba już znaleźliśmy – odparł inny z ratowników.
- A tu kolejna czasza – rzucił ktoś w oddali
- To miejsce zbrodni – powiedział Alessandro. Musze zadzwonić do mojego szefa i go o tym poinformować, musi wiedzieć – dodał
Po tych słowach odszedł by wykonać telefon do przełożonego...
- I kości – usłyszeli po chwili
- No to na pewno jest miejsce zbrodni – szepnęła Bones i zabrała się do zbierania każdej w osobną torebkę
W ciągu pół godziny na miejscu tragedii zjawiły się koleje osoby, które miały im pomóc w przeszukiwaniu terenu. Teraz mają do czynienia z ofiarami trzęsienia, jak i z ofiarami mordu, na co wskazywały uszkodzenia na kościach, które znaleziono. Tak bynajmniej twierdziła Bones i Alessaandro.
- Dr Brennan – krzyknął Alessandro
- Tak – odparła podnosząc się i spoglądając w stronę skąd dochodził jego głos
- To jest Marcello Rinaldi, mój szef – rzekł przedstawiając gościa
- Miło mi pana poznać – rzekła zbliżając się do nich. Temperance Brennan – powiedziała
- Mnie także dr Brennan, Marcello Rinaldi – rzekł podając jej dłoń
- Te kości tutaj – zaczęła. To dość nietypowe znalezisko – rzekła. Niecodziennie na miejscu takich tragedii, jak trzęsienia ziemi, huragany, powodzie lub inne klęski żywiołowe można odnaleźć czaszki, lub całe szkielety - dodała
- Owszem, szczególnie nie taka ilość – odparł. Powinniśmy się im przyjrzeć – powiedział i razem udali się , by je obejrzeć…

Inesita84

ooo... robi sie coraz ciekawiej... miejsce zbrodni... :) heh... :) fajnie jakby Booth tam byl... xD ;) czekam na cd :)

mara625

Reszte mam na kartce, więc zanim to przepisze to minie:( Bo nie trawie, wole pisać na żywo:)
A teraz w trakcie przepisywania, inne skończone opko:)
Powinnam przepisać na dniach:)


Tak mi ciebie brak...

L'importanza di una persona non si valuta dallo spazio che occupa, ma dal vuoto che lascia quando non c'è. ♥ ♥ ♥


Nie spodziewała się, że wiadomość o śmierci partnera wywoła u niej tylko przykrość. Reszta zespołu zanosiła się od płaczu, na sama myśl, że jego wśród nich już nie ma.
Ona racjonalna, osoba po przejściach, nie uroniła ani jednej łzy, a straciła przecież nie tylko partnera, ale i przyjaciela.
Jak miała w zwyczaju, rzuciła się w wir pracy, by zapomnieć...
Około południa następnego dnia, miał odbyć się pogrzeb agenta, którego kilka dni wcześniej postrzelił gangster. Ciało było bardzo zmasakrowane, nie było widać twarzy, która była porozrzucana w kawałkach na podłodze.
Jako jedyna z zespołu nie chciała brać w nim udziału. Nie pomogły nawet namowy Angeli, Bones była nieugięta.
Kiedy reszta udałą się by pożegnać przyjaciela, ona została sama. Teraz po raz pierwszy dała upust emocjom, które się w niej zgromadziły. Od tam,tego dnia kiedy usłyszała tą okropna wiadomość, że jej partner został postrzelony, kiedy miał się spotkać z informatorem i zginął na miejscu.
Siedziała sama w swoim gabinecie, a z oczu spływały jej gorzkie łzy. W głowie przewijały się kolejne momenty, zadania, które miały miejsce w ciągu kilku lat ich współpracy.
By choć na chwile zapomnieć o stracie przyjaciela chciała przysiąść do napisania kolejnych rozdziałów swojej najnowszej powieści, o która upominał się wydawca.
Usiadła przy biurku, włączyła laptopa i zaczęła stukać w klawiaturę. Ta książka była pełna intryg, akcji, którą miała już zaplanowaną od początku do końca.
Pisanie jednak szło jej mozolnie. Nie potrafiła skupić się, by ułożyć proste zdanie. Ciągle wracała pamięcią do partnera, który stał się inspiracją dla niej, to jego charakter, usposobienie, uzupełniła postać z książki. Agenta, którego zaczyna łączyć oś więcej jego partnerka.
W powieści mogła manipulować postaciami, życie okazało się bardziej brutalne.
Zanim ją i Bootha połączyło coś więcej, zanim zdali sobie sprawę, co tak na prawdę ich łączy, jego już nie ma..
Po jakimś czasie wyłączyła komputer, gdyż nie było sensu siedzieć i wpatrywać się bezczynnie w monitor.
Usiadła na kanapie, była jeszcze bardziej przygnębiona, niż kilka chwil wcześniej. Była pogrążona w smutnych rozmyślaniach, nie była w stanie nic zrobić, ani pracować, ani pisać.
Jej mysi krążyły wokół partnera, przyjaciela, z którym spędzała dużo czasu, nawet po pracy, Stanowili duet, który był najlepszy.
To był związek idealny, oparty na zaufaniu i przyjaźni. Żadne nie potrafiło wyrazić swoich uczuć do drugiej osoby, przyznać się, co wiąże go z partnerem.
Siedziała w zadumie i po chwili ze zmęczenia zasnęła...

Inesita84

Jedziemy dalej:)Il terremoto:) A tamto może kiedyś:)


9.

Po chwili…
- To bardzo możliwe – szepnął Marcello. To może być miejsce zbrodni – dodał łamiącym się głosem. Za dużo czaszek i szkieletów – powiedział patrząc na Alessandro
- Dobre spostrzeżenie dr Brennan – rzekł antropolog. Mafia?, kto by przypuszczał, że odnajdziemy te szczątki na miejscu innej tragedii- dodał
- Dziękuje – odparła. Kości to moja praca, tym się zajmuje od dawna – dodała skromnie
- Niesamowita praca, prawda? – zapytał figlarnie
- Tak – odparła. Oddajemy ludziom ich godność, przywracamy im tożsamość – rzekła. Sprawiamy, by mogli mieć pogrzeb, by byli pochowani jak ludzie, a nie bestie – spuentowała
- Racja dr Brennan – powiedział Alessandro nie przestając z nią flirtować
- Będziemy potrzebować więcej policjantów – wtrącił Marcello. Zaraz po nich zadzwonię – dodał
- Przepraszam – szepnęła. Alessandro mam pewną propozycje – rzekła
- Tak? – zapytał. Randka? – dodał pewny siebie
- To może później, ale teraz chodzi mi o sprawę – odparła
- Zamieniam się w słuch – rzucił, na co Bones zrobiła oczy, jak 5 złotych
- W co się zamieniasz? – zapytała. Z antropologicznego punktu widzenia to nie możliwe – dodała
- Jesteś bardzo zabawna – powiedział uśmiechając się, nie mając pojęcia, że ta słynna antropolog, pisarka bestsellerów, nie ma pojęcia o frazeologii, aforyzmach, pop kulturze
- Dziękuje – odparła. Ty też – dodała
- To co to za pozycja? – zapytał wracając do tematu
- Jak już wiesz w DC współpracuje z pewnym agentem – rzekła
- Przystojny? – wtrącił
- Kto? – zapytała
- No ten twój partner – odparł. Czy jest przystojny? – powtórzył
- Nigdy się nad tym nie zastanawiała, ale ma coś w sobie, jest bardzo męski, taki samiec alfa – powiedziała
- To ja już jestem zazdrosny – wtrącił z uśmiechem
- Ale nie masz o co, my jesteśmy tylko partnerami z pracy – oznajmiła
- No to mi się podoba – odparł
- I przyjaciółmi – dodała po zastanowieniu
- To już mniej, ale przeżyje – rzekł. I co z tym partnerem? – zapytał
- Booth, on jest najlepszy w tym, co robi – rzekła. Mógłby się nam przydać tu na miejscu, wiele spraw rozwiązaliśmy razem, ręczę za niego – dodała z dumą
- Tylko jest jeden problem Temperance – odparł antropolog
- Jaki? – zapytała zdziwiona
- FBI nie ma żadnych uprawnień poza Waszyngtonem – wyjaśnił
- Ale my już raz pracowaliśmy poza DC – rzekła. W Londynie i pomogliśmy w rozwiązaniu kilku spraw – dodała. Tam też nie miał uprawnień, ale otrzymał broń, chyba tylko dlatego, że Pritch leciała na niego – dodała ze smutkiem. Może i tu można? – zapytała
- Marcello tu decyduje, teraz rozmawia przez telefon – rzekł. Powiem mu decyzja należy do niego – powiedział. A wracając do tematu randki – powiedział, jednak nie udało mu się skończyć
- Marcello – rzekła Bones, kiedy szef antropologa skończył rozmowę. Mam ogromną prośbę – powiedziała. Bardzo mi na tym zależy – dodała
- Tak dr Brennan? – odparł lekko zdziwiony. Co to za ogromna prośba? – zapytał z uśmiechem
- Mój partner z FBI, on może nam pomóc – rzekła. Jest najlepszy i bardzo dobrze się znamy, co znacznie ułatwi współprace – wyjaśniła
- Agent FBI – szepnął. Widzę, ze bardzo pragnie go pani tu ściągnąć, rekomendacje są dobre – rzekł z uśmiechem
- Booth jest najlepszy, tylko z nim chcę pracować, jedyny agent, żaden inny – rzekła z sentymentem
- Musiałbym zadzwonić do jego szefa i poprosić, jak zrobiłem w pani sprawie – odparł
- Byłabym bardzo wdzięczna – rzekła zadowolona
- Dobrze dr Brennan, zrobię to dla pani – rzekł po chwili. Już dzwonie do Waszyngtonu – dodał. Jak nazywa się pani partner? – zapytał wyciągając telefon z kieszeni
- Booth, Seeley Booth – powiedziała. Bardzo dziękuje – dodała
- Mam nadzieję, że się przyda – rzucił i oddalił się
- Jasne , jest najlepszy – szepnęła triumfalnie
- Musisz bardzo lubić tego partnera – rzekł Alessandro lekko zaskoczony jej walką o agenta
- Tak, bardzo – odparła zadowolona i w tym samym momencie rozdzwonił się jej telefon…

Inesita84

10.

Alessandro, przepraszam, musze odebrać – rzekła spoglądając na wyświetlacz, to na antropologa
- Dobrze – odparł, jednak ani myślał zostawić jej samej, w oku zauważył ten sam błysk, jaki miała opowiadając o agencie
- Brennan, słucham – rzekła odbierając
- Bones – krzyknął uradowany agent. Cześć – dodał po chwili. Jak tam słoneczna Italia? – zapytał
- Cześć Booth – odparła. Dobrze, jeśli nie patrząc na te ogromne niszczenia – powiedziała. Cieszę się, że dzwonisz – dodała z radością
- Stęskniłaś się za mną – wtrącił
- Nie Booth, nie o to chodzi – odpowiedziała
- Dobra stęskniłaś się za mną – rzekł. Przyznaj się – poprosił z uśmiechem
- Booth – krzyknęła, jednak na twarzy malował jej się uśmiech nie złość
- Stęskniłaś się – powtórzył. Ja za tobą też – dodał, by nie czuła się głupio.
- Chciałam cię prosić byś tutaj przyjechał – rzekła zmieniając temat
- Bo się za mną stęskniłaś – odparł dumnie agent
- Nie Booth – szepnęła. W połowie masz racje – dodała. Chce byś przyjechał i pomógł mi w rozwiązaniu zagadki śmierci kilku osób – wyjaśniła
- Bones chętnie, ale sama mówiłaś, że nie jestem ci potrzebny, b tam nie będzie żadnych kosci, tylko ofiary trzęsienia, pamiętasz? – zapytał
- Pamiętam Booth – potwierdziła. Ale wczoraj znaleźliśmy kości, wielle szkieletów – zrekła. Wydaje mi się, ze to robota mafii, dlatego chcę byś tu przyjechał – wyjaśniła powód
- Pogadam z Cullenem – odparł
- Nie musisz – wtrąciła. Już z nim rozmawia Marcello – dodała. Nie musisz się martwić o szefa, on to załatwi – oznajmiła
- A kto to jest Marcello? – zapytał
- Booth, jak przyjedziesz to go poznasz, jest też Alessandro – dodała. To czekam na ciebie, pa – rzuciła na pożegnanie
- Cześć – odparł, jednak cała ta sprawa z jakimś Marcello i Alessandro zmartwiła go
Po chwili udał się do szefa…
Tam dostał bilet na samolot, który odlot ma za 5 godzin. Wszystko załatwiane było w ekspresowym tempie, liczyła się każda minuta.
Agent nie miał też za dużo czasu. Szybko spakował się i godzinę przed odprawą był już na lotnisku. Wieczorem wylądował w Neapolu, gdzie czekała na niego Bones. Nie była sama, towarzyszył jej antropolog Alessandro, który nie mógł pozwolić by jej partner zbliżył się do dr Brennan.
Panowie do początku nie polubili się od samego początku. Zauważyli w sobie rywala o względy Bones.
Po krótkim przedstawieniu sobie mężczyzn udali się do samochodu. Jechali rozmawiając i śmiejąc się. Alessandro miał zamiar zaprosić Bones na romantyczna kolację, jednak pojawił się on.
By jednak spędzić trochę czasu z nią zaprosił oboje na wieczór. Zgodzili się i po chwili opuścili jego samochód udając się na górę do pokoju, gdzie przez najbliższy czas będą razem mieszkać, gdyż nie ma
Więcej wolnych pokoi. Sytuacja ta wcale im nie przeszkadzała. Nie był to ich pierwszy razem kiedy spędzą noc w jednym pokoju. Po jakiejś pół godzinie, kiedy nacieszyli się sobą, swoim towarzystwem, opowiedzieli sobie o ostatnich dniach, zeszli na dół do restauracji, gdzie czekał na nich już Alessandro…
Kolacja, na którą ich zaprosił włoski antropolog, przebiegała w miłej dość atmosferze. Jednak między Alessandro , a Boothem nawiązała się pewnego rodzaju kłótnia, która zaczęła irytować siedzącą obok Bones. Ale czego mogła się spodziewać dwoje facetów walczących o nią do tego temperamentnych Włochów, tylko tak mogła się ona zakończyć.
Około północy, kiedy nie wytrzymała ciągłych zaczepek agenta, poprosiła, by udał się na górę do pokoju.
Nie chciał za bardzo się an to zgodzić, jednak widząc jej minę, odpuścił.
- 1:0 dla ciebie pajacu – szepnął i opuścił siedzących.
Bones przeprosiła antropologa za zachowanie przyjaciela, tłumacząc, że nie wie, czemu tak zareagował. Alessandro odparł, że nic się nie stało i nie żywi do niego nienawiści, czym zyskał sobie jej uwagę. Siedzieli dalej rozmawiając i popijając wytrawne czerwone wino.
Udał się do pokoju, gdzie posłał sobie na kanapie i po chwili usnął…
Kilkanaście minut później pojawiła się także Bones. Jutro czekała ją praca, więc nie mogła być niewyspana. Teraz nie może zajmować się sobą i swoimi potrzebami, które z minuty na minutę stawały się coraz bardziej ważniejsze. Tam czekają ofiary, którym należy się szacunek, trzeba przywrócić im twarze, po to tutaj przyjechała. Najpierw praca, na przyjemności ma jeszcze czas
Booth jednak był przekonany, że już połączyła te dwie sprawy, co bardzo go zabolało. Bones nawet nie zorientowała się, jak bardzo zraniła partnera, wypraszając go z restauracji...

Inesita84

oj... biedny Booth cholerny Alessandro... ale przynajmniej ciekawiej... :) nowe opoko rowniez mi sie spodobalo... ciekawe co dalej... czekam na kolejne czesci :)

Inesita84

Jak ona mogła to zrobić?! Wyprosić Bootha?! Czekam na cd :)

Natusia94

Il terremoto powinnam przepisać na dniach, sorki ale nie mam weny do tego:)

Oto cdk nowego:) Ono jest skończone, więc mam trochę czasu na przepisanie:)

No puedo vivir sin ti, sin tus besos, sin amor, me muero...

Była bardzo zmęczona. Sen jej dobrze zrobił. Obudziła się około 20. W Instytucie panował spokój. Wiele osób szykowało się do domów.
Angela zanim opuściła miejsce pracy, postanowiła obudzić przyjaciółkę, którą zastała w gabinecie, kiedy wróciła z pogrzebu i zobaczyła śpiąca Brenn.
Bones siedziała smutna, głowę chowała w dłoniach. Teraz do niej dotarło, ze straciła bezpowrotnie przyjaciela, cząstkę siebie...
- Sweety - szepnęła artystka
- Ange - odparła podnosząc głowę. Która godzina? - zapytała zdezorientowana
- 20 - odparła artystka. Odwiozę cie do domu - dodała. Nie możesz być sama - rzekła siadając obok
- Ange dobrze się czuje, pojadę sama - powiedziała antropolog. Pewnie Jack na ciebie czeka, ja jestem już duża, umiem się sobą zająć - dodała. Dam sobie rade - rzekła podnosząc się
- Brennan - krzyknęła artystka. Straciłaś przyjaciela nie możesz być sama - powtórzyła. Zostanę u ciebie na noc - zaproponowała Angela
- Ange, nie jestem dzieckiem, dam sobie rade, ile razy mam ci to powtarzać? - zapytała
- Tyle, aż uwierzę - wtrąciła artystka
- Do zobaczenia jutro - rzuciła Bones i opuściła gabinet zostawiając samą Angele
- Oj Sweety - szepnęła Angela i po chwili i ona udałą się do mieszkania.
Brennan jechała ulicami zatłoczonego Waszyngtonu, który o tej porze tętnił życiem. Na ulicach widać było wiele samochodów, a w nich zakochane pary, na chodniku spacerowali zakochani, miłość była widoczna na każdym kroku.
Bones nie zwracała na nic uwagi, jej myśli krążyły wokół jej partnera, każde miejsce, które mijała pod drodze, przypominało mu o nim.
W ciągu tych kilku lat współpracy, spędzili ze sobą wiele czasu, przemierzyli kilkanaście tysięcy kilometrów. Byli nierozłączni, spędzali ze sobą niemal 24 godziny, a teraz los ją tak skrzywdził, zabrał jej kogoś bliskiego, została teraz sama ze swoimi problemami, z życiem, które na każdym kroku dawało jej w kość.
To nie pierwszy raz straciła kogoś. W przeszłości wiele osób ją opuściło, najpierw rodzice, potem brat. Straciła wiarę w ludzki, którą odzyskiwała powoli dzięki niemu, a teraz jego już nie ma. Sytuacja powtórzyła się i to znów zabolało...
Straciła bratnią duszę, osobę, której zaufała, pomimo doświadczeń, kogoś, komu powierzyła swoje sekrety, marzenia, kogo pokochała, choć nie okazała tego wprost, jednak on wiedział, czuł...
Po chwili dojechała do siebie. Otworzyła drzwi i zobaczyła swoje mieszkanie, które także kojarzyło się z nim.
Wspólnie spędzone wieczory, ogromne ilości zjedzonego tajskiego, które popijali ich ukochanym piwem, wypijanym po ciężkim dniu w pracy, w doborowym towarzystwie...
Wszystkie wspomnienia powracały wywołując ogromny smutek na twarzy antropolog.
Usiadła na kanapie, kuląc nogi. Przykryła się kocem i po chwili ze zmęczenia zasnęła...
Mijały dni...
Bones nie potrafiła odnaleźć się w sytuacji, w której przyszło jej żyć. Od śmierci jej partnera minęło już ponad dwa tygodnie, a ona ciągle myślami wracała do czasu, który z nim spędzała.
Od tygodnia przydzielono je nowego partnera, jednak ogromna różnica charakteru, utrudniała im współpracę, nie potrafili się porozumieć na żadnej płaszczyźnie, ni w pracy, ni poza nią.
Jednak pomimo to udawało się im rozwiązywać powierzone im sprawy, co bardzo cieszyło zarówno dyrektora FBI, jak i Instytutu.Miesiąc po odejściu Bootha poczuła pewnego rodzaju, chęć porozmawiania z nim.
Przypomniała sobie, pewna rozmowę, kiedy poprosił ją, by jak umrze, przyszła do niego na cmentarz i powiedział coś miłego, kilka słów. Obiecała, a teraz miała okazję spełnić daną obietnicę.
Opuściła w pośpiechu gabinet i udała się tam, gdzie pochowano jej partnera. Angela wspomniała jej kiedyś na którym cmentarzu do grobu złożono jego ciało.
Patrzyła na mogiłę, na której widniało zdjęcie uśmiechniętego agenta, pod spodem napisane było kilka zdań...
Nie mogła wydusić z siebie głosu... Chciała, jednak to było silniejsze od niej...
Po chwili...

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

.... jak ja lubie jak opowiadanie kończy się "..." ;)
Co po chwili ??? Mam nadzieję że zaszczycisz nas szybkim cedekiem
Pozdrawiam :)

justii90

Jedziemy dalej:)

Il mio cuore vuole amore...

- Kochanie - szepnął starszy mężczyzna
- Tato - odparła odwracając się do tyłu. Co ty tutaj robisz? - zapytała
- To cmentarz - rzekł. Przyszedłem do mamy i zobaczyłem z oddali ciebie - powiedział Max
- Kłamiesz - rzekła. Widać to na twojej twarzy - dodała
- Racja kłamałem - przytaknął. Widzę, że agent Booth czegoś cię nauczył - rzekł. Odczytywać emocje, to dobrze - dodał
- Nie tylko tego mnie nauczył - wtrąciła, a z oczu opłynęła jej gorzka łza
- Tęsknisz za nim? - zapytał przytulając córkę
- Tak bardzo - odparła. Nie spodziewałam, że tak mi będzie go brakować, jego obecności, uśmiechu, tych brązowych jak czekolada oczu - wspominała
- Chodź ze mną - rzekł. Mam dla ciebie niespodziankę - dodał
- Gdzie mam z tobą iść? - zapytała. Jaka to niespodzianka? - spytała po chwili. Ja nie lubię niespodzianek - rzuciła
- Jakbym ci powiedział, co to, to nie była by niespodzianka - wyjaśnił z uśmiechem na twarzy
- To samo mówił Booth - szepnęła
- Ta niespodzianka ci się bardzo spodoba, uwierz mi - rzekł
- Wierzę ci tato - odparła. Chodźmy - dodała i jeszcze raz spojrzała na mogiłę i znajdujące się na niej zdjęcie agenta, za którym tak bardzo tęskniła.
- Ale jest jeden problem - rzekł Max. Ale powoli, chodźmy - dodał i ruszyli przed siebie.
- Ale problemy można rozwiązać - odparła. Tak mawiał Booth - dodała szeptem
- Tak córeczko i ty mi w tym pomożesz - dodał. Agent miał jak zwykle racje - szepnął
i wsiedli do samochodu antropolog.
Jechali w milczeniu. Brennan była bardzo ciekawa, co to za niespodziankę przygotował dla niej Max. Nie spodziewała się, że odmieni ona całe jej życie. Maź spoglądał na córkę, na twarzy, której malowało się zaciekawienie, ale także smutek.
Po chwili opuścili Waszyngton...
Zjechali w boczną uliczkę tuż za znakiem, która prowadziła do opuszczonego budynku.
Jechali w milczeniu, co chwila spoglądając na siebie ukradkiem. Jednak Maxowi nie dawała spokoju pewna kwestia. Chciał się dowiedzieć, jak bardzo jego córka tęskni za agentem... Musiał ją o to zapytać...
- Kochanie - szepnął. Co czujesz do Bootha? - zapytał wprost
- To już nie ważne - odparła ze smutkiem. On już się tego nigdy nie dowie - szepnęła. Jego już nie ma, a ja nie zdążyłam mu powiedzieć ile dla mnie znaczy, że ja...
- Uczucia nie odchodzą - wtrącił. Zostają w sercu, pomimo upływu czasu - oznajmił. Możesz mi powiedzieć, jestem twoim ojcem, prawda? - zapytał
- Tak, jesteś moim tatą - rzekła. Ja nie potrafię mówić o uczuciach, szczególnie, jeśli tej osoby nie ma już wśród nas - dodała
- A jeśli Booth byłby tu? - zapytał. Czy potrafiłabyś mu powiedzieć, co do niego czujesz? - dokończył pytanie. Sprawić, by...
- Ale jego tu nie ma - wtrąciła. Widziałeś nagrobek, tam jest pochowany - twierdziła z uporem Bones
- Jesteś pewna? - zapytał. Jesteśmy na miejscu - dodał
- Tak - odparła. Potrafiłabym, ale wiem, że to się nie spełni, jak i marzenia, które są tylko marzeniami - rzuciła racjonalnie. FBI przysłało i zdjęcia sekcji zwłok, której mogli nawet nie przeprowadzać, bo zginął od kuli, która przebiła płuco i serce - oznajmiła. Pomimo, że to nie ja dokonywałam autopsji, to wierzę Cam, ona się nie pomyliła - dodała
- Dobrze, ale ciebie nie było w kraju - rzekł. Nie wiesz co się tak na prawdę stało - dodał
- Czytałam wyniki z sekcji zwłok, widziałam jego klamrę do paska, którą kochał, Cullen też to potwierdził - rzuciła. Po co mnie tu przyprowadziłeś? - zapytała
- Byś pomogła mi, a raczej pewnej osobie - rzekł
- W czym? - zapytała zamykając za sobą drzwi wejściowe do budynku
- Przywrócić mu pamięć - odparł uchylając przed nią zasłonę, za którą...

Inesita84

oj ciekawie sie robi...
czekam na cd :)

mara625

Cedek:)


It’s hard to say exactly, what I feel to him... Is it love?

- Booth - szepnęła. Booth - powtórzyła z niedowierzaniem.
- Tak córeczko, to agent Booth - odparł Max.
- Ale jak to? - zapytała. Przecież go pochowali - dodała. Postrzelili, on umarł - szepnęła
- Tak, to prawda, widziałem, jak to się stało - rzekł. byłem tam - dodał. Booth miał się spotkać ze mną, jednak zjawił się za wcześnie, i wtedy dorwał go Suarez - oznajmił
- Ale jakim sposobem on się znalazł tutaj? - zapytała szukając logicznego wytłumaczenia. Przecież FBI, Cam...
- Mam swoje metody kochanie, musiałem tak postąpić, inaczej być cierpiała, jak wtedy, jak udawał - rzekł.
- Byłam wtedy wściekła - szepnęła. Ale szczęśliwa, że to nie prawda - dodała
- Dlatego musiałem coś zrobić - wtrącił. Cokolwiek, by on nie umarł, bo to zabiłoby ciebie - rzekł
- Zabrałeś go, ale
- Kochanie, czy to się teraz liczy najbardziej? - wtrącił
- Nie - odparła. Dziękuję - szepnęła i pocałowała go w policzek.
- Przeżył i to najważniejsze - rzekł. Teraz tylko od ciebie zależy co dalej, moja misja zakończona - dodał
- Tak, ale - szepnęła. Czemu on ma zamknięte oczy? - zapytała łkając
- Śpi - odparł. Ma tutaj dobrą opiekę, ale jest jeden problem - oznajmił
- Z powodu wypadku stracił pamięć - szepnęła. Mam rację? - zapytała
- Tak, w połowie - odparł
- Nie rozumiem - rzekła zdziwiona. Jak w połowie? - zapytała zbliżając się do łóżka, an którym leżał śpiący agent.
- Na początku nie pamiętał nic, kompletnie - rzekł. Powoli udało mi sie przywrócić mu kilka wspomnień, ale on nadal nie wiele kojarzył - oznajmił. Ciągle pytał o dwie osoby, o ciebie i o Parkera - dodał. Jest za słaby, by mógł powrócić do DC - dodał
- Jak udało ci się przez miesiąc ukryć, że żyje - drążyła temat. Parker do tej pory opłakuje jego śmierć, jak i reszta - powiedziała
W tym samym momencie Booth otworzył oczy...
Spojrzał na kobietę, która stałą tak blisko. Ze snu wybudził go jej aksamitny głos, który od kilku dni słyszał w myślach, jednak nie mógł skojarzyć go z żadną osobą.
- Kochanie, on się obudził - rzekł Max
Agent patrzył na nią z podziwem jej ogromnej niespotykanej urody. Odwróciła się w jego stronę i ich wzrok się spotkał...
- Booth - szepnęła. Pamiętasz mnie? - zapytała
Nie odezwał się słowem, tylko się jej przyglądał. Ona patrzyła na niego, a w oku kręciła się łza. była szczęśliwa, że on żyje.
W głowie galopowały myśli, różnego rodzaju wspomnienia, które zmieniały się dość szybko, jak w kalejdoskopie.
Niestety migały mu za szybko, nie był w stanie skojarzyć ich z jakąś sytuacją, czymkolwiek...
Nie potrafił także powiedzieć nic w jej obecności, czując, że ona go nie zrozumie, że go wyśmieje. Tego się obawiał. Jedyne, co szeptał to imię jego ukochanego synka, którego także nie pamiętał, jednak, wiedział, że go ma...
- Parker - rzekł. Parker - powtórzył kilkakrotnie
- On musi zobaczyć syna - powiedziała spoglądając błagalnie na ojca.
- Temperance - szepnał Max. To bardzo ryzykowne - oznajmił
- Tato, proszę - odparła. Zrób to dla niego i dla mnie - dodała
Agent przysłuchiwał się ich rozmowie, nie przestając się jej przyglądać...
- Temperance - szepnął Booth. Temperance - powtórzył, po czym znów zasnął
Bones na sam dźwięk swojego imienia wzdrygnęła. Jej ciało przeszedł dreszcz.
Po chwili...
- Zawieź mnie do Parkera, on musi wiedzieć, ze jego tata żyje - rzekła. Ma do tego prawo, nie każ mu cierpieć, jak cierpiałam ja kiedy odesłałeś, to jeszcze dziecko - dodała. Proszę - rzekła błagalnie.
- Dobrze - odparł. Zadzwoń do jego matki, że przyjadę po chłopca - poprosił. Ty zostaniesz przy nim, jesteś mu potrzebna, jak on tobie - dodał z uśmiechem
Brenn wyciągnęła z kieszeni telefon i zrobiła to, o co poprosił ją ojciec. Rebecca nie mogła uwierzyć, w to, co mówiła Brenn, jednak zgodziła się na jej propozycję. Kamień spadł jej z serca. Mały ciągle płakał, tęsknił za ojcem...
Max pożegnał się z córką i udał się z powrotem do DC, po małego chłopczyka. Bones została sama z agentem...

Inesita84

swietna czesc... :) juz sie nie moge doczekac co dalej... :)
PS> kiedy bedzie cd wczesniejszego opoka??

mara625

Opko to już się kończy, a tamto muszę przepisać z karki, ale nie mam weny:( Moze dziś się uda:)

Cedek:)


Let me be next to you...

Do oczu napływały jej łzy. Nie były to jednak te gorzkie, które płyną ze smutku, jednak były one słodkie, te ze szczęścia. Od miesiąca nie uroniła ani jednej, myślała, że już wylała wszystkie.
Po odejściu rodziców, obiecała sobie także, że już nikt nie sprawi by zapłakała, by choć jedna łza spłynęła jej po policzku. Tylko on mógł ją do tego doprowadzić, ale były to łzy ze śmiechu. Za każdym razem kiedy powiedział coś, cokolwiek, była wesoła.
Usiadła na krześle stojącym tuż przy jego łóżku. W pokoju panowała cisza. Słychać było tylko odgłosy maszyn, do których podpięty był agent. Minuty mijały...
W ciągu kilku chwil zmieniały się tylko pielęgniarki zmieniające opatrunki lub kroplówkę, dając mu jakieś zastrzyki.
Jedna z nich była bardzo zauroczona pacjentem, którego od pierwszego dnia zapragnęła. Nagłe pojawienie się innej kobiety, do tego bardzo ładnej, wyprowadziło ją z równowagi.
Zrobiła Bones karczemną awanturę, jednak Temeprance nie uległa i zachowała zimną krew. Nie odpowiadała na zaczepki kobiety, na jej wyzwiska i inne, na jej wyznania, słowa miłości, które niby powiedział jej agent. Nie chciała wierzyć...
W pewnej chwili...
- On kocha mnie - rzuciła wściekła pielęgniarka. Nikt mi go nie odbierze, rozumiesz? - krzyczała. Powinna pani już iść, wizyty się skończyły - dodała gniewnie
- Nie mam najmniejszego zamiaru - odparła Bones. Nigdzie sie stąd nie ruszę - oznajmiła
- Kim pani jest? - zapytała. Co pani tu robi? - dodała
- Nazywam się Temperance Brennan - przedstawiła się Bones
- Córka pana Maxa - szepnęła pielęgniarka. Ta słynna antropolog, która pracowała z agentem? - zapytała po chwili
- Tak, to ja - odparła. Z Instytutu Jefersona - dodała. A pani, kim jest? - zapytała Bones
- Anette Fritz, pielęgniarka Seeleya - odparła. Opiekuję się nim od pierwszego dnia, kiedy przywiózl go pan Max - oznajmiła. Jestem kimś bliskim dla niego - dodała głaszcząc go po dłoni, co nie umknęło uwadze antropolog.
Wymianie zdań, konwersacji obu pań przysłuchiwał się agent, który powoli przypomniała sobie reszte ze swojego życia. Widział w nich pewną kobietę, jednak jje twarz była zdeformowana, a głos bardzo cichy...
Niestety przez to nie potrafił jej zidentyfikować kim dla niego jest, jaką rolę odgrywa w jego życiu...
- Powinna pani już iść - powtórzyła Anette
- Wyjdę, pod jednym warunkiem - odparła Bones
- Jakim? - zapytała pielęgniarka.
- Jak on mnie o to poprosi - powiedziała Temperance. Tylko on - dodała
- Teraz śpi, nie powinna go pani męczyć - rzekła. Musi dużo odpoczywać, nie może mieć nadmiaru wrażeń, wszystko ma swój czas - oznajmiła Anette. Pomimo tych kilku tygodni tutaj, jest jeszcze bardzo słaby - dodała
- Ma pani rację - rzuciła niechętnie Bones, ale wiedziała, że ma jej trochę. Ale będę mieć panią na widzeniu - dodała chytrze podnosząc się. Ha - rzuciła
- Na widoku, a nie na widzeniu Bones - rzekł agent. Czemu ciągle przekształcasz słowa? - zapytał z uśmiechem
- Booth - szepnęła. Pamiętasz mnie? - zapytała
- Niestety nie - odparł smutny. Tylko powiedziałaś coś źle, i jakoś samo z siebie wyszło, ze cię poprawiłem - oznajmił. Nie wiem jednak czemu - dodał. Jak masz na imię? - zapytał.
Bo Bones to dość dziwne - szepnął.
- Nazywam się Temperance Brennan - odparła.Ale tak naprawdę to Joy Keenan, ale to długa historia - dodała.
- Ładnie - odparł. Tylko czemu powiedziałem Bones? - zapytał zaciekawiony
- To ty tak wymyśliłeś - rzekła. Jestem antropologiem na co dzień mam do czynienia z kośćmi - powiedziała. Poza tym to mi się ono nawet podoba, choć na początku byłam wściekła - odparła. Tylko ty masz prawo mnie tak nazywać, nikt inny - dodała z uśmiechem, który on odwzajemnił.
- Kochanie - wtrąciła Anette. Czas na leki - dodała podając mu kieliszek z różnokolorowymi pastylkami i szklanką wody do popicia
- Dziękuje - odparł. Jesteś niezastąpiona - dodał po połknięciu masy lekarstw.
- I tak niech zostanie - odparła dumnie Anette, składając mu pocałunek na ustach, co bardzo zraniło siedząca Bones
- To było miłe - szepnął agent uśmiechając się do pielęgniarki czarująco
- Będzie jeszcze milej - rzuciła i spojrzała na niego figlarnie, a potem dumnie na Brennan.
Bones poczuła lekkie ukłucie w sercu... Pierwszy raz w życiu to się jej zdarzyło. Już miała coś powiedzieć, ale w tym samym momencie usłyszeli krzyk...

Inesita84

swietna czesc... :) nie lubie tej pielegniarki z wiadomych wzgledow... ciekawe czyj tenkrzyk... czekam na cd :)

mara625

Nikt, ani nic nie jest w stanie zniszczyć tego, co jest miedzy nami...

- Tato, tato - krzyczał mały chłopczyk
- Parker - szepnął cicho agent. Mój smyk dodał kiedy chłopiec wdrapał sie na jego łóżko
- Tato, wiedziałem, że nic ci ni jest, że nic si sie stało, czułem to - mówił łkając. Przecież obiecałeś, że nigdy mnie nie opuścisz - powiedział. A ja ci wierzę - dodał wtulając się w ojca
- Nigdy cię nie opuszczę - rzekł. Nigdy, zawsze będę przy tobie - szepnął
- Dr Bones - szepnął chłopiec. Mój tatuś żyje, nie musi już pani płakać - oznajmił
- Wiem Parker - szepnęła. Ale to już nie ważne - dodała ze smutkiem. To już nie ważne - powtórzyła i opuściła pokój zostawiając ich samych, zrobiła to, zanim z jej oczu popłynęła łza, nie mogła dać satysfakcji pielęgniarce
- Anette - rzekł Max. Zostawmy ich samym, stęsknili się za sobą - dodał
- Dobrze, panie Max - odparła jednak najchętniej pozbyłaby się i starca i młodego, w którym zauważyła wroga, a szczególnie denerwowała ją przemądrzała antropolog
Po chwili opuścili razem pokój, a Booth został sam z synkiem. Nie mógł uwierzyć, że trzyma go w ramionach. Podświadomie za nim tęsknił i to bardzo, jednak nie potrafił skojarzyć jego twarzy, jak i wspólnie spędzonych chwil. Jednak one powoli wracały z każdą chwilą spędzoną z małym aniołkiem.
Ma też w nim pomocnika, który powoli, małymi kroczkami pomoże mu, by jego pamięć wróciła i nie będzie w tym sam, bo ma wspólnika, a raczej wspólniczkę...
Tymczasem w innym pokoju...
- Kochanie - szepnął Max. Nie cieszysz się, że go widzisz? - zapytał
- Cieszę się, że go widzę, że żyje i to bardzo - odparła szczęśliwa. Choć nadal nie wiem, jak udało się to wszystko sfałszować - dodała
- Nie ważne - wtrącił. Teraz musisz mu pomóc - dodał. To jest najważniejsze, by odzyskał pamięć, nie może się dłużej ukrywać - zaznaczył
- Wiem, ale ja nie wiem, czy dam rade, czy ja
- Tylko tobie może się to udać - wtrącił. Dasz rade, serce ci w tym pomoże - rzekł
- Wiem, że to nie tylko mięsień, on mnie tego nauczył - rzekła. Ale teraz to chyba jest już za późno - szepnął On juz kogoś znalazł, kto mu pomoże - dodała ze smutkiem
- Kogo masz na myśli? - zapytał. Nie chodzi ci tu o Parkera - zaznaczył
- Tą Anette - szepnęła. Ona go pocałowała, a on to odwzajemnił i nawet mu się podobało - powiedziała wściekła
- Kochanie - rzekł Max. On nie wiele pamięta, jego wspomnienia sięgają kilka lat wstecz, pamięta syna, swoją pracę w FBI - rzekł. I tyle, ale powoli wrócą wspomnienia, w których jesteś ty - dodał z uśmiechem. Miłości się nie zapomina - szepnął
- Ona pamięta wszystko, oprócz mnie - szepnęła
- Tempe, teraz tylko od Ciebie zależy, jak szybko sobie przypomni - rzekł. Nie poddawaj się, i uwierz w siebie uwierz w niego, uwierz w was - powiedział.
- To jest trudne - odparła
- Przywiozłem cie tu, byś mu pomogła, nie możesz się teraz wycofać - rzekł
- Postaram się - odparła
- Jest jeszcze Parker, on ci pomoże - dodał
- Tak Parker, on jest świetnym dzieckiem - oznajmiła. Tylko pozazdrościć - szepnęła
- A jeśli chodzi o ta cała Anette - rzekł. to się nią nie przejmuj, zwolnię ją, choć i tak ona nic nie wskóra - rzekł dumnie
- Nie możesz jej od tak zwolnić - wtrąciła. Za co? - spytała
- Nigdy jej nie lubiłem, ale
- Ona może powiedzieć wszystko policji i pójdziesz siedzieć, kolejny raz - rzekła smutna
- Cullen o wszystkim wie, więc nim mi nie grozi - odparł
- Jak to? - zapytała w szoku
- Wie - rzekł. Codziennie dzwoni i pyta o stan pacjenta, czy już sobie coś przypomniał - oznajmił
- W takim razie, możesz ją zwolnić - rzekła z uśmiechem. A z Cullenem, to już sobie porozmawiam po powrocie, choć mnie nie lubi - rzekła. Już raz ktoś zataił, że Booth nie żyje - dodała. Ale to był Sweets - szepnęła. Nie ważne - rzuciła
- Kochanie, ale wtedy to on miał kogoś złapać, prawda? - zapytała a ona pokiwała twierdząco głową. A pogrzeb to było doskonałe rozwiązanie - dodał. Teraz też była zaplanowana akcja, ale chodziło o coś innego, ale o tym więcej wie Cullen - dodał
Wiem tylko tyle, że chłopak był podstawiony, i ofiara też - oznajmił
- Kto jeszcze o tym wiedział - zapytała. Oprócz ciebie i Cullena - dodała
- Ja, Cullen, Sweets, i Camille - odparł. Jeszcze Rebecca, ale ona miała nie mówić nic małemu, by się nie wydało - dodał
- Ale ona była zaskoczona, jak jej powiedziałam - wtrąciła
- Może był ktoś przy niej, nie wiem, nie ważne - rzekł
- Ale
- Kochanie to był pomysł samego agenta - rzekł. Booth sam zdecydował, by nie mówić tobie, to było najlepsze rozwiązanie, po ostatnim udawanym pogrzebie - rzekł
- Już ja mu powiem do słuchu - rzekła. Nie wiem, co to znaczy, czemu tak, ale on tak zawsze powtarzał - dodała z uśmiechem
- On ci wszystko wytłumaczy, jak sobie przypomni - rzekł. A teraz to czas na kolacje, zgłodniałem - dodał. idziemy zawołać małego - powiedział wstając
- Ja też - odparła i oboje udali się do sali, gdzie przebywał agent z synem...

Inesita84

swietna czesc... :) fajnie jak Max zwolni Anette... ale co z tego dalej wyniknie... ?? czekam na cd :)

mara625

Cedek:)

Nie oddam go nikomu. On jest mój. Za długo zwlekałam, ukrywałam swoje uczucia…
Los dał mi szanse, a ja zamierzam z niej skorzystać…

Parker opowiadał tacie o wszystkim, jednak najczęściej wspominał mu o Brenn, o jego współpracy z nią i innymi osobami z Instytutu. Wspominał każdego z osobna i dodawał komentarz.
O Bones wypowiadał się w samych superlatywach, za każdym razem powtarzając, jaka to ona jest wspaniała. Opowiadał mu o różnego rodzaju rzeczach, które w trojkę wykonywali.
Booth za każdą nową opowieścią syna przypominał sobie jakiś szczegół, jednak było to za mało, o wiele za mało.
W tym samym memencie w pokoju pojawiła się Bones z ojcem…
- Parker co powiesz na frytki i cole? – zapytał Max
- Super – krzyknął malec. Mój ulubiony zestaw – dodał z uśmiechem
- Tato, ale to bardzo niezdrowe połączenie – odparła Bones, co wywołało uśmiech u reszty, jednak największy u Bootha. A co z warzywami, owocami i wodą? – zapytała, jednak nie uzyskała odpowiedzi
- Dr Bones – rzekł Parker. Ale to jest pyszne – dodał oblizując się na samą myśl. A będzie deser? – zapytał po chwili
- Tak – rzekł Max. Co powiesz na lody? – spytał malca
- Super, a jest szarlotka? – zapytała. Ona świetnie smakuje z lodami – dodał. Ale uwielbiam też ja z bitą śmietaną – dodał. Mniam – szepnął
- Jak tata –odparła z uśmiechem Bones. Ange ma racje baby Booth – szepnęła, a na jje twarzy pojawił się usmiech
- Ja też poproszę – szepnął agent. O to samo z bitą śmietaną i lodami – dodał
- Ale masz apetyt – szepnęła Bones, na co agent się uśmiechnął.
- Bo ja bardzo głodny jestem – wtrącił agent. A do szarlotki to miałem słabość od dziecka – dodał z czarującym uśmiechem. Ale ty chyba za nią nie przepadasz? – zapytał
- Nie – odparła
- Musisz spróbować – rzekł. Jest naprawdę pyszna – dodał
- Tak – przytaknął malec. To może zjemy tutaj? – zapytał po chwili
- To dobry pomysł – odparł agent. Nie chce być sam – dodał spoglądając na Bones, tak, że na jej twarzy pojawił się rumieniec
- Ale – odparła, jednak nie zdążyła skończyć, gdyż podbiegł do niej mały chłopiec i przytulił się do niej, błagając, by się zgodziła
- Tempo pomożesz mi przynieść mi stół? – zapytał Max. A Parker przyniesie krzesełka – dodał spoglądając na chłopca
- Super – krzyknął malec. Widzisz tato, nie będziesz sam – rzucił do ojca i pobiegł za Maxem i Tempe
Po około 10 minutach obok łóżka agenta stał nakryty stół. Brakowało jednak tylko obiecanych frytek, ale po 15 minutach siedzieli i zajadali się. Rozmawiali, śmiali się miło spędzając czas, który płynął bardzo szybko. Mały stał się bardzo markotny i Bones udała się z nim do pokoju obok, by tam opowiedzieć mu bajkę na dobranoc. Nie był to pierwszy raz. Chłopiec z wypiekami na twarzy za każdym razem słuchał opowieści pani antropolog, która potrafiła w nim rozbudzić wyobraźnie.
Zanim jednak opuściła agenta, ten miał do niej jedną mała prośbę…
- Bones – rzekł. Czy mnie też opowiesz jakąś bajkę? – zapytał niepewny jej odpowiedzi
- Booth, chyba jesteś za duży na bajki – odparła z uśmiechem nie wiele myśląc, ale widząc jego smutną minę. Dobrze, opowiem – dodała i opuściła go udając się z chłopcem, który był już tak zmęczony, ze nie miał sił iść i Brennan wzięła go na rękę.
Po około pół godzinie powróciła do agenta, jak obiecała. Jednak on nie był jednak sam. Siedziała przy nim Anette.
- Chyba przeszkadzam? – zapytała Brennan wchodząc do środka
- Tak – odparła pielęgniarka, głaszcząc agenta po ręce
- Nie – wtrącił Booth. Nie przeszkadzasz – dodał posyłając jej swój uśmiech, który działał na nią kojąco
- Może jednak powinnam iść, nie chce wam przeszkadzać – rzuciła.
- Ma pani rację – odparła pielęgniarka
- To ja jednak zostanę – rzuciła antropolog siadając na krześle
- Bones – szepnął. Obiecałaś mi coś dzisiaj, a ty zawsze dotrzymujesz słowa – dodał powiedział
- Masz racje – odparła z triumfalnym uśmiechem, spoglądając na Anette. Zawsze dotrzymuje – szepnęła uśmiechając się. Proszę nie bać się o Bootha, ja już się nim zaopiekuje – poinformowała Brennan. Nic mu nie grozi z mojej strony – rzuciła spoglądając w stronę Anette, która kipiała ze złości
- Ale – wtrąciła pielęgniarka
- Spokojnie – odparł poważnie Booth. Z nią nic mi nie grozi – rzekł do Anette. Ona się mną zajmie, przecież powiedziała – dodał z uśmiechem. Nie znam nikogo lepszego – szepnął pod nosem
W tym samym momencie pojawił się Max, który poprosił Anette na rozmowę. Po chwili oboje opuścili sale agenta.
Tempe i Seeley zostali wreszcie sami…

Inesita84

super zawsze lubie czytac jak jest w opokach Parker... czekam na cd :)

Inesita84

Epilog:)

Tylko mnie kochaj…

W pokoju zapanowała cisza. Zostali sami, od miesiąca pierwszy raz się zobaczyli. Przez ten cały czas oboje strasznie za sobą tęsknili.
Ona za zmarłym tragicznie partnerem, przyjacielem i kimś bliskim, któremu nie zdążyła powiedzieć o swoich uczuciach, on za kimś utraconym, kimś kto znaczył dla niego dużo, jednak nie potrafił zidentyfikować tej osoby. Utrata pamięci w tym mu nie pomagała.
Patrzyli na siebie, a w oku kręciła się łza. Oboje wiedzieli, ze czeka ich trudna rozmowa, ale muszą ją przeprowadzić, bo od niej zależy ich szczęście.
Cisze przerwał sam agent…
- Chyba się mnie nie boisz? – zapytał
- Nie – odparła
- To może usiądziesz? – zapytał poklepując miejsce na krzesełku obok swojego łóżka
- Chętnie – rzekła i po chwili siedziała wygodnie, o ile można było na takim malutkim taboreciku. Booth, wiem, że nic nie pamiętasz, że mnie nie pamiętasz – szepnęła z bólem. Co mam zrobić byś sobie przypomniał? – zapytała
- Naprawdę chcesz wiedzieć Bones? – odpowiedział pytaniem na pytanie
- Tak – odparła. Bardzo, jak niczego innego na świecie – dodała
- Mogę cie o coś prosić? – zapytał, na co ona pokiwała twierdząco głową. Ja pamiętam wszystko rzekł
- Ale jak to? – wtrąciła
- Jak tylko cię zobaczyłem, usłyszałem twój aksamitny głos, moje serce przyśpieszyło, zaczęło bić, jak oszalałe – oznajmił. W momencie dotarło do mnie, że jesteś tą, której szukałem w snach, w głowie starałem się sobie ciebie przypomnieć, jednak było to bardzo trudne, nie potrafiłem – dodał, te słowa
wywoływały u Bones radość, a w oku kręciła się łza. Powoli przypominałem sobie swoje życie, co robiłem, przypomniałem sobie Parkera, moje kochane dziecko, które jest całym moim zyciem, jednak brakowało mi jeszcze kogoś, za kim tęskniłem, za kim tęskniło moje serce – powiedział To byłaś ty, Temperance Brennan, Joy Keenan, moja Bones – szepnął wypowiadając każde imię z czułością
- Nikt tak do mnie nie mówił – odparła szeptem, a z oczu spłynęła kolejna łza. Booth nie wiem, co powiedzieć – odparła zgodnie z prawdą, po prostu zamurowało ją
- Bones po prostu przy mnie bądź i nie opuszczaj – poprosił
- I to jest ta twoja prośba, tak? – zapytała nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego
- Tak – odparła. Ale
- Ale – wtrąciła
- Jest jeszcze inna prośba, ale nie wiem, czy się na nią zgodzisz, czy się o nią nie obrazisz – rzekł po chwili
- Mów – rzekła. Chce to wiedzieć tu i teraz – odparła
- Tak, za nie boisz się? – zapytał, na co ona kiwnęła twierdząco głową. Tylko mnie kochaj Bones – szepnął. Tylko mnie kochaj - powtórzył
- Booth - szepnęła wzruszona. Mogę cię też o coś prosić? – zapytała
- Jasne Bones, przecież wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko, zabije, umrę, wszystko – dodał
- To nie będziesz musiał aż tyle robić – odparła śmiejąc się. Jest tylko jedna rzecz, tylko jedna – dodała
- Słucham – wtrącił
- Tylko mnie kochaj – poprosiła chwytając go za rękę
- Obiecuje, teraz i na zawsze – odparł ściskając mocniej jej delikatną , choć zimną dłoń
- Obiecujesz? – zapytała niepewnie
- Tak – odparł. A i jeszcze jedno, ja zawsze dotrzymuje słowa – dodał posyłając jej uśmiech, za którym tak tęskniła
- Ja też obiecuje, teraz i na zawsze – powiedział spoglądając w jego czekoladowe oczy, w których się zatapiała
Jego dotyk sprawił, że poczuła się znów bezpieczna, ważna dla kogoś. Dotarło do niej, że jest ktoś,
Kto jest przy niej i jej nie opuści, jak bywało wcześniej.
To partnerze znalazła najpierw przyjaciela, potem mężczyznę swojego życia, którego skrycie pragnęła, pomimo uważała, że seks tak, a miłość, nie, to w głębi marzyła o kimś, kto ją zrozumie i pokocha z jej wadami i zaletami, z bagażem doświadczeń i dziwnym hobby, jakim są kości.
I w końcu znalazła.
On także…
Miał wiele kobiet w życiu, z jedną miął dziecko, ale żadna nie była taka piękna i inteligentna, jaka dla niego była oschła pani antropolog. Cieszył się i dziękował Bogu, że ją postawił na jego drodze i choć minęło dużo czasu, zanim się odnaleźli, to było warto…
Odważyła się wykonać kolejny krok…
Podniosła się i musnęła delikatnie usta agenta, odwzajemnił. Pocałunek był delikatny, wręcz nieśmiały. Jednak po chwili nabrał na mocy, stając się bardziej zmysłowym. Trwali w nim chwilkę.
W tym samym momencie do pokoju weszła Anette, jednak po chwili się wycofała, teraz zrozumiała o czym mówił jej Max. Oni się kochają i nie ma nikogo, a niczego, co by to zmieniło. Teraz to zrozumiała, ten pocałunek pełen pasji, namiętności i młoci otworzył jej oczu, odeszła bez słowa…
Po chwili…
Booth poklepał miejsce obok siebie na łóżku, co było zachętą dla Bones, z której od razu, bez zastanowienia skorzystała. Położyła się naprzeciw spoglądając mu w oczy, gdzie widziała swoją miłość, on miał tak samo…
Szeptali sobie słowa pełne uczuć, pocałunkom nie było końca…
Po jakimś czasie zasnęli wtuleni w siebie, tak, jak kiedyś marzyli…
Śnili o przyszłości, teraz razem…

Inesita84

sliczny epilog... pelne milosci a takie wlasnie kocham :) masz talent i nie zaprzeczaj... :) czekam na kolejne Twoje opowidanie... :)

mara625


Cieszę się, że się spodobała moja kolejna historia:)

Zabieram się za przepisywanie "il terremoto", a w międzyczasie inne krótkie opko, tym razem nie o B&B, ale o Davidzie i Emily:)


Zakazany owoc, zakazana miłość...

Opowieść o zakazanym uczuciu, które nie ma szans, bo za wiele osób by zraniło...


Opko o Demily:) Smutne, ale czasem tak bywa...

1.

Takie z pamiętnika aktorki…

Czy nigdy nie byliście zakochani tak bardzo żeby zapomnieć o wszystkim i wszystkich?
Odkąd sięgam pamięcią, od pierwszego dnia, kiedy go zobaczyłam moje serce zaczęło bić jak oszalałe.
Wiem to trochę śmieszne, mam już swoje lata wiele przeżyłam, a tu na widok jakieś faceta miękną mi kolana , a nogi robią się jak z waty. Nigdy w swoim życiu nie spotkałam kogoś podobnego.
Początki naszej znajomości nie były rewelacyjne, ale powoli małymi kroczkami zmienialiśmy swoje nastawienie do siebie.
Początkowo byliśmy tylko znajomymi z serialu. Każde miało swoje życie prywatne, do którego to drugie nie miało wstępu. Jako aktor umiesz rozdzielać prace od życia prywatnego i tak się działo. Byliśmy „kolegami „ z planu…
Kilka zdań zamienionych w biegu i powrót do scen, którą mieliśmy nagrać. Tak, jak w serialu była niewidoczna linia, która dzieliła nasze światy. Ja byłam po kilku związkach, jednak w żadnym nie zaznałam tego, czego chciałam. Uciekałam w przelotne związki, by nie myśleć o niczym, a tylko dobrze się bawić… Chyba nie dorosłam do tego, co można nazwać miłością. Nie pragnęłam nikogo, jego bliskości, samej obecności.
Może nie znalazłam tego u nikogo i dlatego postanowiłam nie szukać, bo po co, przecież tego nie ma?
Znałam szczęśliwie zakochanych i tych mniej, a także pary, które były ze sobą z przyzwyczajenia, obowiązku, jakim dla nich było dziecko.
Wino, śpiew wspólna noc i bach, kilka dni później ciąża i hej przed ołtarz, bo tak wypada. Dlatego czasem traciłam wiarę w uczucie czyste jak łza, które wypełnia cię całą…
Dni zdjęciowe coraz dłuższe, serial podobał się coraz bardziej, więcej prób. Z każdym dniem nasze relacje zmieniały się, stawały się silniejsze, nawiązywała się miedzy nami nić porozumienia. Jak między chyba każdym w serialu, choć między nami było czymś głębszym. Ta cała chemia, która miała połączyć bohaterów udzieliła się nam.
Coraz częściej widywaliśmy się poza planem. Coś ciągnęło nas w swoją stronę, jakaś siła przyciągała jak magnes. Na początku było zauroczenie , pożądanie, jednak nie była to nigdy miłość.
Zastanawiałam się, czy ja znajdę kiedyś kogoś, kto mnie pokocha. I ja odwzajemnię tą miłość…
I pojawił się taki ktoś, choć nic nie wskazywało, że połączy nas gorące i szczere uczucie.
Z dnia na dzień poznawaliśmy się, imprezy promujące serial i nie tylko były doskonała okazją do zawarcia bliższej znajomości, poznania się. Bo im lepiej znasz drugą osobę, tym lepiej układa się wam współpraca, nieprawdaż?
I tak się stało. Każdego dnia dowiadywałam się o nim więcej i więcej. Nigdy nie zwracałam uwagi na wygląd faceta, ale kiedy spotkałam jego, zobaczyłam te czekoladowe oczy coś we mnie pękało.
Nie pamiętam, jak to się stało, że zakochałam się w nim po uszy. Pragnęłam jego bliskości, każde spojrzenie wywoływała gęsią skórkę, każdy dotyk, splecenie dłoni, wywoływało dreszcz na ciele.
Jednak ja nie mogłam dać po sobie znać, że to wszystko działa na mnie tak silnie. On ma żonę, dziecko, ja kolejnego chłopaka. To jest nierealne – myślałam.
Jednak zauważyła, że i dla niego nie jestem obojętna, Patrzy na mnie inaczej, uśmiecha się, przytula i nie jest to elementem jakiegoś podrywu. Zastanawiam się co to ma znaczyć.
On mówi, że to cos wspaniałego, ale sam nie potrafi zinterpretować swoich uczuć, a nawet rządzy.
Staram się hamować, jednak to jest bardzo trudne, szczególnie po wczorajszym pocałunku, który zbił mnie z nóg, które stały się jak wata.
Kręciliśmy scenę, a tu nagle bach, zbliżył swe usta do moich, zostawiając na nich miły ślad. Odwzajemniłam i poczułam, że robi mi się gorąco. Cała ekipą zamurowało. Już od dawna widzieli tą chemię między nami, powtarzali, że dobrze wpływa na bohaterów, podsyca ciekawość widzów.
Myśleli, że to udajemy, byli w błędzie… To nie było już coś pod serial to była rzeczywistość uczuć, jakimi siebie darzyliśmy. Dni mijały, miesiące, a nawet lata…
Pamiętna scena pod jemiołą…
Chyba za bardzo wczuliśmy się w rolę, bo nie mogli nas od siebie oderwać… Cóż nasz usta tego pragnęły i wreszcie dostały, co chciały…
Serial z kolejnym sezonem zdobywał uznanie i rzeszę fanów, którzy chętnie widzieli by Bootha i Bones razem, a jeszcze chętniej nas, Davida i Emily…
Tak jak i my…
Jednak nad nami pojawiły się czarne chmury… Żona Davida, która coraz częściej zaczęła przyjeżdżać na plan, by nas sprawdzić. Nigdy nie mówiła tego wprost, ale dała to odczuć, szczególnie mnie…
Pamiętam, jak dziś jak kręciliśmy finał 4 sezonu. Pojawiła się z Nienacka i czar sceny łóżkowej prysł. Sceny, której się obawiałam, a podświadomie pragnęłam i w pragnieniu nie byłam osamotniona…
Fani jednak tego nie zauważyli… Byli bardzie wkurzenie, że był to sen, a nie jak Hart obiecał real…
Od tamtej pory zaczęliśmy się ukrywać. Jednak pewnego dnia…

Inesita84

Czytam fanfiction o Bones od dawna, macie wszyscy super pomysły. Jednak o Demily się jeszcze nie spotkałam. Jesteś pierwsza, zatem nie pozostaje nic innego, jak czekać na dalsze losy ukochanej pary Davida i Emily

dusia938

2.

Takie z pamiętnika aktora…

Powiedzcie, czy to grzech kogoś naprawdę kochać i być szczęśliwym ?
Zastanawiam się, co mnie podkusiło do napisania tej kartki. Facet po czterdziestce, z bagażem doświadczeń, żoną, i dwójką dzieci. Jak to mówią „żyć i nie umierać”. Jednak moje szczęście spotkałem o wiele za późno…
Ale to, co mnie spotkało jest takie piękne, muszę to gdzieś spisać, bo pomimo, że jest to piękne, to nie ma racji bytu, jest skrywane.
Pamiętam kiedy ją zobaczyłem.
Pierwsze co pomyślałem, ładna i nic poza tym w niej ciekawego nie zobaczyłem. Była miła fakt, ale nie przykuła mojej większej uwagi. Chyba bardziej zainteresowała mnie wizualnie pozytywnie zakręcona Michaela. Emily była słodka od samego początku, jednak cicha, jakby zagubiona w tym wszystkim… Skromna, nie wywyższała się ponad innych…
Co spowodowało, że zmieniłem o niej zdanie? Co sprawiło, że mnie zauroczyła?
To był już kilka chwil po pierwszym spotkaniu. Dali nam role do zagrania i nie powiedzieli nic więcej, tylko grajcie…
Ta scena na strzelnicy, pierwsza jaką razem zagraliśmy była początkiem mojego zawrotu głowy. Emily poprzez nią uwodziła mnie, grała z moimi uczuciami, emocjami wchodziła w moją dusze bawiła się mną, a ja jej na to wszystko pozwalałem. Z każda kolejna sceną byłem gotowy zrobić o co tylko nie poprosi. Była niesamowita, wchodziła w rolę cała sobą, bawiła się tą postacią, co było bardzo zabawne. dodawała oschłej antropolog swoją niewinność, coś co mnie bardo u niej pociągało.
Kolejne dni, które spędziłem w jej towarzystwie zmieniły mnie wewnętrznie. Czułem się w jej towarzystwie cudownie, pragnąłem każdej minuty więcej. Ona stała się kimś, dla kogo budziłem się rano i biegłem na plan. Nikt nie działa tak na mnie. Nawet Sarah, z którą byłem związany kawał czasu, z którą przeżyłem dobre chwile. Tu było jednak inaczej. Emily od początku była dla mnie zagadką, jka i pewnego rodzaju wyzwaniem. Początkowo starałem się ja zniechęcić do roli, ale z czasem widziałem, że jest do niej stworzona. Z każdym kolejnym dniem, miesiącem miedzy nami tworzyła się więź, której nikt do końca nie rozumiał, nawet ja sam. Emily pewnie też nie. Ona taka subtelna delikatna, muchy by nie skrzywdziła, kobieca w każdym znaczeniu tego słowa, z uwodzicielskim aksamitnym głosem zdobywała mnie powoli mimowolnie. Nie wiem jak ona to robiła, to nie był żaden filtr z jej strony, a jednak sprawiła, że moje serce zaczęło bić szybciej, za każdym razem kiedy ją widziałem.
Powoli zaczęła łączyć nas przyjaźń, jakiej nigdy nie zaznałem. Mówiłem jej o wszystkim co mnie śmieszyło, co mnie smuciło, a ona słuchała, jak nikt do tej pory. Była przy mnie, kiedy byłem zły, szczególnie na planie. Rozumieliśmy się bez słów. Mogliśmy siedzieć w ciszy, słowa były zbyteczne. Liczyliśmy się tylko my. To wszystko było piękne, ale bardzo delikatne. Nie wiem kiedy poczułem cos do niej i nie była to tylko sympatia. Szybko dotarło do mnie, ze jest kimś więcej jak tylko koleżanką z pracy, przyjaciółką. Była kimś kogo potrzebowałem. Po prostu przepadłem. Mam żonę, którą kocham syna, nie dawno urodziła mi się córka, a jednak to nie jest to. Do Emily poczułem coś czystego niż tylko pożądanie. Pragnąłem jej dla siebie tylko dla siebie. Kiedy nie było jej blisko wariowałem.
Choć nie dałem po sobie znać. To wszystko rozdzierało mnie wewnętrznie. Kiedy była blisko obok mnie byłem szczęśliwy. Nic się nie liczyło, tylko my. Coraz śmielej zacząłem się do niej zwracać, co bardzo ją peszyło. Wiem, widać było kiedy tylko się do niej zbliżałem, kiedy chwytałem za rękę, bądź przytulałem. Wałczyła z uczuciem, które było w zalążku. A ja wcale jej tego nie ułatwiałem, nawet zachęcałem. Kiedy peszyła się moją obecnością bliskością, rozczulała mnie bardziej. Chciałem wziąć ją w ramiona i szepnąć: „Nie bój się maleńka, wszystko będzie dobrze. Masz mnie”. Ale nie mogłem. Ja miałem kogoś, a ona była sama, co bardzo mnie dziwiło, nawet bolało. Jednak to było silniejsze ode mnie. O niczym innym nie marzyłem jak zasmakować jej ust, które tak mnie kręciły. W serialu nie zanosiło się na coś podobnego wiec zacząłem działać sam, na własną rękę. Próbowałem, ale nigdy mi się nie udawało. Często nie potrafiłem się opanować, by nie skosztować jej ust, nawet kiedy był ktoś wśród nas, na wywiadach, kiedy pytali o nas, to było silniejsze. Kiedy powtarzała: „Próbuje mnie znów pocałować, widzisz znów próbuje”, chciałem rzucić wszystko i wziąć ją w ramiona. Nie miałem jednak odwagi. Zawsze się uśmiechała, a jej uśmiech był dla mnie szczęściem.
Kiedy przeczytałem scenariusz do świątecznego odcinka, o mało nie oszalałem. Skakałem do góry, cieszyłem się, jak dziecko. Niby przyjacielski buziak, ale nie potrafiłem się opanować. Zatopiłem się w jej usta, nie chciałem się oderwać. Było przyjemnie, miło, pocałunek miał być czymś delikatnym, jednak on był czymś z pasji, z namiętności pożądania. Nie potrafiłem się od niej oderwać. Całowała mnie, trzymając za garnitur, co bardziej mnie podniecało.
Byliśmy tak zajęci sobą, że nie słyszeliśmy : „Cięcie”, „Stop”. Po chwili Emily ocknęła się pierwsza. Była zawstydzona, widziałem to w jej oczach.
To zmieniło wszystko miedzy nami, ten pocałunek przekreślił tą linię, która była. Nic nie było już tak samo.
Oboje cierpieliśmy, przechodziliśmy same katusze, nie mogąc się spotkać poza. Zostawić to wszystko w cholerę i być…
Pamiętam tamten dzień, kiedy byłą u nas z wizytą. Wtedy Jaime zaplanowała obiad z jej kuzynem. Mówiła, „a może sobie przypadną do gustu, może coś między nimi zaiskrzy”. Nie wiedziałem, że to był jej plan rozdzielenia nas. Ona od dawna wiedział, że coś jest między mną, a Emily. Różne wycinki z gazet, pewne wywiady, sceny na "youtube", zdjęcia z ukrycia, to do niej dotarło.
Obiad był dobry, ja jednak nie czułem jego smaku. Przed sobą miałem obraz mojej Emily, którą podrywa ten gość. We mnie aż się gotowało. Nie dałem po sobie znać.
Następnego dnia była dla mnie oschła. Nie wiedziałem czemu. Czy w ciągu kilku godzin się zmieniła? Nie wierzyłem… Spotykaliśmy się, ale nie było to już to samo.
Raniła mnie swoją oschłością, odrzucała mnie, a ja nie wiedziałem czemu. Zastanawiałem się, co zrobiłem nie tak…
Potem zrozumiałem… Ona cierpiała widząc mnie z żoną, spotkała Davida i to w niego się zapatrzyła, by zapomnieć… Byłem zły…
Dni mijały, a my się oddaliśmy. Przyjaźń pozostała, ale… Emily nie dała rady… To wszystko ją przerosło. Była nieszczęśliwa, a ja z nią.
Cierpieliśmy w milczeniu. Ta cała chemia ostygła, nawet w serialu. Jednak pewnego dnia…

Inesita84

Jak to czytam, to coraz bardziej mnie przekonujesz, że między nimi jest coś więcej, niż tylko przyjaźń. Takie realne to opowiadanie.

dusia938

3.

Z pamiętnika aktorów…

Wcześniej tylko wydawało nam się, że wiemy co to miłość. Teraz dopiero jej doświadczyliśmy.
Miedzy nami zrodziła się emocjonalna więź, mieliśmy wspólne zainteresowania, nigdy nie brakowało tematów do rozmów. Kiedy kończył się jeden, zaczynaliśmy kolejny i kolejny. Nie było monotonii. Ciągle coś się działo. Kolejny dzień przynosił nowe wrażenia.
Nie było miedzy nami żadnych sekretów. Znaliśmy swoje wady i zalety, dzieliliśmy radość i smutek.
Wreszcie widzimy różnice między lubieniem, zauroczeniem, a miłością! Ale dla nas, jest ona zakazaną. Za wiele wywoła cierpień. Razem podjęliśmy decyzje o zakończeniu jej i nie było łatwo.
Miłość bezgraniczna znająca tylko granice nieśmiertelności... Miłość doskonała, bez skazy... Mająca tylko jedna wadę… jest zakazana…
Siedzimy teraz popijając czerwone wino. Nagraliśmy wczoraj setny odcinek, wszystko poszło łatwo. Dziś odbyła się mała imprezka z tego powodu, na której zjawili się wszyscy, na prawie wszyscy aktorzy. Piękne przemówienia, podziękowania i ten mały ledwo zauważalny pocałunek, na zdjęciu wyszedł w policzek, a był on delikatnym muśnięciem warg, co umknęło przebiegłemu, żądnemu sensacji fotografowi. Magiczne słowo „Kocham cię”, wypowiedziane szeptem, to było coś, co jest tylko nasze, realne, jednak zakazane… Skazane na niepowodzenie…
Wreszcie spotykając siebie zauważyliśmy różnice między lubieniem, zauroczeniem, a miłością! Ale dla nas, jest ona zakazaną. Za wiele wywoła cierpień.
W ostatnim miesiącu toczyliśmy gorące dyskusje, czy kładziemy wszystko na jedną kartę, raniąc przy tym wszystkich dookoła kończąc własne tortury, dając upust emocjom i szanse uczuciu, czy przecinamy pępowinę. W końcu zadecydowała Emily - tniemy.
My poświeciliśmy własne szczęście dla innych… Byłem przeciwny, ale widziałem, jak ona cierpi, a tego bym nie zniósł. Nie mogłem ranić ukochanej osoby…
Poddaliśmy się bez walki. Po namyśle, razem podjęliśmy decyzje o zakończeniu jej i nie było łatwo. To nasz ostatni wspólny wieczór…
Wcześniej tylko wydawało nam się, że wiemy co to miłość. Teraz dopiero jej doświadczyliśmy.
Po całym zgiełku, dawno po 3 ukradkiem spotkaliśmy się w pomieszczeniu, gdzie kilka godzin temu świętowaliśmy nasz wspólny sukces. Nie tylko całej ekipy, ale i nasz prywatny. Gdyby nie serial, nigdy byśmy się nie spotkali i nie doznali uczucia szczerego i czystego jak łza. Nawet sami nie wiemy, jak do tego doszło. Kolejne lampki szampana znikały w zastraszającym tempie. Wspominaliśmy te wszystkie chwile spędzona na planie i poza nim. Czuliśmy, że za chwile wydarzy się coś, czego bardzo pragniemy, ale potem będziemy żałować. To przemknęło nam przez myśl. Ale... warto doznać tego...
Jednak żądza, pożądanie było silniejsze niż moralność…
W pewnym momencie kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy, zauważyliśmy w nich chemię, namiętność, pożądanie, jakie od dawna nie widzieliśmy. To był moment jak znaleźliśmy się na podłodze w swoich objęciach, a palce błądziły po ciele w poszukiwaniu i dostarczaniu eksplozji spragnionych siebie dusz.
Pocałunki składane na rozpalonym ciele wywoływały gęsia skórkę i dreszcz podniecenia. Nie liczyło się nic, tylko my i moment, nasz moment prawdy. Długo zwlekaliśmy, ale teraz nadszedł czas. To było nasze pożegnanie… Słowa miłości szeptane między pocałunkami, łzy radości mieszające się ze łzami smutku…
Dwa żywioły połączone w tańcu, namiętnym tańcu zakochanych, spragnionych swej bliskości ludzi, którym nie dane jest być ze sobą, mają tylko siebie na chwile…
Nasze ciała splotły się w szaleńczym uścisku, połączyły się w niezaspokojonej żądzy. Ruchy były bardzo delikatne, pełne czułości, namiętności, a przede wszystkim miłości. Kołysaliśmy się w jednym kierunku, co chwile dostarczając sobie przyjemność, która się nie kończyła.
Całowaliśmy się namiętnie, a każdy pocałunek był wstępem do czegoś, co było nieuniknione. Był już wystarczająco podniecony, jak i ona. Jeszcze raz spojrzał w jej oczy, gdzie zauważył przyzwolenie na następny krok.
- David – szeptałam między kolejnymi pocałunkami, ledwo łapiąc oddech
- Kocham cię Emily – rzekłem po chwili spoglądając w jej błękitne oczy. Kocham cię – powtórzyłem. I nikt, ani nic tego nie zmieni, zapamiętaj, nie słuchaj innych, gdyby ci mówili, że jest inaczej – dodałem. To, co jest między nami, jest nasze i tylko nasze – rzekłem składając jej na ustach namiętny pocałunek
- Kocham się – szepnęłam szczęśliwa. To co jest miedzy nami jest tylko nasze i nikt nam tego nie odbierze – dodałam. A teraz kochaj mnie, tylko mnie kochaj – szepnęłam i ogarnęła mnie ekstaza.
Wykonałem prośbę Emily. Zacząłem powoli się poruszać, zanurzając się w nią głębiej z każdym kolejnym ruchem. Było to bardzo delikatne pchnięcie, jednak pomimo to wywoływało ekstazę. Emily zagryzała wargę, a jej ciało przechodził kolejny spazm rozkoszy. Wiła się przy tym, jak kotka.
Każde kolejne zbliżenie zbliżało nas do orgazmu, jakiego nie mieliśmy nigdy w życiu.
Owładnięci żarem swych ciał, pożądaniem, namiętnością, powoli tracili kontakt z rzeczywistością.
Liczyliśmy się tylko my… Ja i ona..
To była noc pełna namiętności, noc, która dała upust skrywanym żądzom i namiętnościom.
I pewnie pomyślicie, że był to tylko szybki numerek, nie mający nic wspólnego z uczuciem? Jesteście w błędzie. To był akt pełen miłości, namiętności i pożądania. Tak to był cud miłości, o którym opowiadałem w serialu, cud, kiedy dwa ciała stają się jednością, my nią byliśmy, przez chwile, ale byliśmy…
Był czymś najpiękniejszym, czego nigdy w życiu nie doświadczyliśmy…
Zapytacie, czy żałujemy?
Nigdy w życiu!. To czego doświadczyliśmy tam, nigdy się już nie powtórzy. Podjęliśmy wspólnie decyzje o rozstaniu. Jednak na zawsze w mej pamięci zostanie noc kochanków, którym nie dane być szczęśliwym. To pozostanie we mnie…
Na zawsze w naszej pamięci…
Los bywa okrutny… Mamy kogoś, jesteśmy w związkach, choć jesteśmy szczęśliwi, to nie tak, jak powinno być…
Ale trzeba żyć dalej…
Gdyby można było cofnąć czas, zrobilibyśmy to bez wahania. Bylibyśmy razem, szczęśliwi, nikt by nie cierpiał. Teraz niestety nic nie możemy zrobić. Za mało odwagi w nas… Za dużo cierpienia…
I choć miedzy nami jest nie tylko chemia, pożądanie, zaufanie i miłość, to jest ona zakazana. Musimy poświecić się, zrezygnować z niej, bo będzie kosztować wiele, zranimy najbliższych, a tego byśmy nie chcieli. Mamy siebie, i choć nie do końca tak, jakbyśmy chcieli to jesteśmy Bogu wdzięczni, że postawił nas na swojej drodze. Przyjaźń też jest dobra, choć miłość jeszcze lepsza…
Ale my się spóźniliśmy… Dla nas nie ma już nic… Pozostają tylko wspomnienia, ale za to jakie…
Nikt ich nam nie odbierze, są tylko nasze… Skrywane na dnie naszych stęsknionych serc…

Inesita84

Przeczytałam całość. Bardzo dobry pomysł na opowiadanie, przyznaje, że zakończenie smutne, ale bardzo prawdopodobne. Nie wiemy dokładnie co się dzieje miedzy Demily, a ty uświadomiłaś mi, że między nimi mogło być coś, ale się skończyło. Takie życie, nie można mieć wszystkiego. Bardzo mi się podobało, pomimo, że miłość przegrała.

dusia938

Powracamy do słonecznej Italii:)

11.
Następnego dnia…

Obudzili się niemal jednocześnie. Żadne z nich nie spało dość dobrze. Budzili się w nocy, mieli różnego rodzaju koszmary.
Nie zamienili ze sobą żadnego słowa. Śniadanie zjedli w milczeniu. Po szybkim zjedzeniu kilku tostów, wypiciu czarnej jak smoła kawy udali się razem na miejsce tragedii, które od wczoraj okazało się także miejscem zbrodni.
Droga upłynęła im również w milczeniu. W samochodzie panowała cisza, jak „makiem zasiał”. Nie spoglądali na siebie, patrzyli w różne kierunki.
W ciągu kilku minut dojechali. Od razu zajęli się pracą. W powietrzu unosiła się atmosfera złości, żalu, co nie umknęło reszcie. Było to dość dziwne, wczoraj antropolog zachwalała ów mężczyznę, a dziś nawet z nim nie rozmawia, nie patrzy, nic się miedzy nimi nie dzieje, zachowują się, jakby się nie znali…
Na samej pracy mijały im kolejne dni. Bones by zapomnieć o zachowaniu partnera rzuciła się w wir pracy, jak miała to w zwyczaju, kiedy było coś nie tak.
Całymi dniami identyfikowali szczątki ofiar, poszukiwali sprawców mordów, i pomimo ich humorów udało im się dość szybko ustalić.
W końcu byli najlepsi, nie mieli sobie równych, co i tu pokazali. Brennan miała rację, jeśli chodzi o zniekształcenia na kościach były wynikiem pobicia i innych praktyk stosowanych w rozgrywkach mafijnych.
Z pomocą karabinierów odnaleźli szefa mafii, który tak bezlitosno zabijał swoich wrogów.
W międzyczasie Bones z innymi antropologami odkrywała tożsamość ofiar trzęsienia ziemi.
Dwa dni przed powrotem do DC Alessandro zaprosił Brennan na kolacje, co bardzo zabolało agenta.
Widział, jak antropolog patrzy na jego partnerkę, obawiał się, że tak kolacja skończy się tak, jka każda inna jego Bones wyładuje z nim w łóżku, w końcu od kilku miesięcy była w celibacie, a seks to potrzeba biologiczna, którą Brennan zaspokaja, jak ma tylko okazje…
Wieczorem w hotelu…
Booth siedział smutny, Brennan nie wiedziała, jak ma go rozweselić. Wpadła na pewien pomysł, jednak przyniósł on inne niż zamierzone skutki..
- Booth, to tylko zwykła kolacja – rzekła
- Wiem Bones – odparł od niechcenia. Przecież nic nie mówię – dodał wyjmując ulubione piwo z lodówki
- Booth – szepnęła smutno
- Bones udanej kolacji – rzekł otwierając butelkę udając się do salonu
Stała sama wpatrzona w drzwi, którymi wyszedł agent. Bolało ja jego zachowanie. Po chwili udała się do partnera i usiadła obok
- Booth - szepnęła
- Bones – odszepnął. Chyba powinnaś już iść – fuknął. Jeszcze raz udanego wieczoru – rzucił sącząc piwo
- Booth, to zwykła przyjacielska kolacja, chodź ze mną – zaproponowała. Proszę – szepnęła
- Bones – odparł spoglądając na nią. Dzięki za zaproszenie, ale nie – powiedział. Czułbym się jak 5 koło u wozu – dodał
- Booth, ale to niemożliwe – wtrąciła. Wóz ma tylko 4 koła – wyjaśniła
- Właśnie dlatego – odparł ze smutkiem, jednak Bones nadal nie rozumiała wypowiedzi partnera
- Booth – szepnęła i w tym samym momencie do usłyszeli dzwonek do drzwi..
- Proszę – rzuciła antropolog lekko zła, nie przestając jednak patrzeć w czekoladowe oczy partnera, które teraz nie błyszczały, jak zawsze, były smutne i bez wyrazu, powoli docierało do niej, że to jej wina
- Temperance – rzekł Alessandro wchodząc do środka. Gotowa? – zapytał
- Tak – odparła po chwili. Tylko na chwile musze iść do łazienki – odparła. Zaczekaj na mnie – rzuciła i zniknęła za drzwiami
- Agent Booth – rzekł Włoch siadając na fotelu. Zostaniesz sam – dodał z uśmiechem, a Bootha nosiło nie tylko na jego widok
- Skrzywdź ją, a cię znajdę – rzekł. I zabije – dodał pewien siebie
- Czemu miałbym to zrobić? – zapytał. Podoba mi się, mamy wspólne zainteresowania – dodał. Jest inna niż kobiety, które znam – powiedział
- Ja tylko cie ostrzegam – rzucił Booth i włączył telewizor
W tym samym momencie powróciła Brennan…

Inesita84

calkowicie zgadzam sie z wypowiedzia Dusi bardzo podobalo mi sie to opowiadanie i tak samo zaczelam myslec czy miedzy aktorami tez moze cos byc...
oj biedny Booth... ciekawe co dalej... czekam na cd :)

mara625

Już zbliżamy się do końca, więc nie bd komplikować., choć :> :> :>

12.
- Już jestem gotowa – rzekła. Idziemy? – zapytała
- Tak idziemy – odparł z uśmiechem. Naprawdę ślicznie wyglądasz- dodał całując ją w policzek, co u siedzącego agenta wywołało wściekłość
- Dziękuję – odparła rumieniąc się. Ty też – powiedziała lustrując go. Cześć Booth – rzuciła i skierowała się do drzwi
- Cześć – odparł i usłyszał trzask drzwi
Skakał po kanałach w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Natrafił na mecz ukochanej drużyny NHL. Jednak nic nie sprawiało mu przyjemności. Myślami był przy niej…
Bones tymczasem bardzo dobrze bawiła się w towarzystwie Alessandro. Jednak im bliżej północy, jej myśli zaprzątał jej partner, który siedzi sam w pokoju hotelowym…
Ona się bawi, a on jest tam sam, bez nikogo.. Sama go ściągnęła do słonecznej Italii, a teraz zostawia go samego, a sama udaje się na kolacje doskonale się na niej bawiąc.
Coś mówiło jej, jakiś wewnętrzny głos, że to nie w porządku. On nie zasłużył na takie traktowanie. Alessandro to tylko potencjalny partner seksualny, taki na jedną lub kilka nocy, a Booth, to nie tylko jej partner, ale i przyjaciel. Wiele z nim przeżyła, wiele mu zawdzięcza.
On by jej tego nie zrobił. Nigdy się na nim nie zawiodła, a teraz ona zawodzi jego. Wspominała każde jego słowo o kochaniu się, w pamięci powracały wspomnienia, wspólnie spędzone chwile…
Była nieobecna. Po chwili…
Alessandro – szepnęła. Przepraszam cię, ale jestem bardzo zmęczona – rzekła
- Ok., rozumiem, odprowadzę cię do pokoju – rzekł lekko zasmucony
- Dziękuje, ale trafię sama – rzekła. Przepraszam, do jutra – rzuciła i udała się na górę
Przemierzała schody biegiem, Chciała zdążyć zanim agent pójdzie spać. Chciała z nim porozmawiać i przeprosić go za swoje zachowanie…
Było dawno po północy, ale na jej szczęście jeszcze nie spał. Weszła do środka. Siedział w takiej samej pozycji, jak kilka godzin temu. Wpatrywał się w telewizor, w którym zapewne od kilku minut nie było nic. Żaden program nie był nadawany, a leciały tylko jakieś zamazane ślaczki.
- Booth – szepnęła. Dobrze, że jeszcze nie śpisz – dodała siadając obok
- Właśnie miałem zamiar się kłaść – rzucił wyłączając telewizor
- Możemy porozmawiać? – zapytała zanim się podniósł
- Ale o czym? Zapytał
Booth –wtrąciła
- Chyba nie mamy o czym – odparł. Chyba nie chcesz się ze mną dzielić wrażeniami z szybkiego numerku na zapleczu? – rzucił chłodno
Ale – rzekła
- Już późno, idę się położyć – rzekł. Dobranoc – dodał i zniknął za drzwiami łazienki
Bones została sama. Teraz dotarło do niej, jak czuł się kilka chwil temu agent, kiedy zostawiła go samego. Zrozumiała, że bardzo go zraniła. Nie tylko jako partnera, przyjaciela, zraniła jego uczucia.
Jego słowa były przykre, ale sobie na nie zasłużyła. Siedziała na kanapie, gdzie od kilku minut nie było agenta, rozmyślając.
Kiedy usłyszała, ze wyszedł z łazienki i udał się do pokoju, podniosła się i po szybkim prysznicu położyła się na łóżko, jednak nie mogła zasnąć.
Słyszała jak jej partner męczy się na kanapie w jej pokoju. Również i ona kręciła się, by znaleźć odpowiednią pozycje do snu…
Po kilkunastu próbach oboje usnęli…

Inesita84

bardzo mnie to cieszy ze Bones wrocila do pokoju i zrozumiala to ze go rani... :) mozesz jeszcze namieszac... co bardziej podkreci atmosfere... ale to juz tylko moje zdanie... a wszystko zalezy od autorki... :) czekam na cd :)

mara625

13.

To był ich ostatni dzień pobytu w słonecznej Italii. Jutro z samego rana mieli samolot do DC. Ranek upłynął im na śniadaniu, które zjedli osobno. Około 11 mieli się spotkać z osobami, z którymi mieli dzisiaj pracować. Oboje musieli napisać raporty z pracy na miejscu tragedii. NA 13 byli umówieni na wspólny obiad, który miał być jedną z form podziękowań za pomoc w identyfikowaniu ofiar trzęsienia, jak i porachunków mafijnych.
Bones czas do obiadu spędziła z antropologami, z którymi wymieniała się spostrzeżeniami, wiedzą i doświadczeniem, dawała im cenne uwagi.
Booth rozmawiał z szefem policji i innymi karabinierami, z którymi nawiązał pewnego rodzaju przyjaźń. Jako Włoch nie miał żadnych problemów z sprowadzeniem rozmowy w ich ojczystym języku.
Tuż przed obiadem, Alessandro poprosił Bones na bok na słówko. Musiał się dowiedzieć, czemu uciekła i zostawiła go samego. Chciał poznać powód jej zachowania, choć się go domyślał. Chciał się tylko upewnić…
- Tempe – czy coś się stało? – zapytał. Zrobiłem coś nie tak? – zapytał po chwili
- Nie – odparła. To nie twoja wina – dodała
- Więc co jest nie tak? – zapytał. Czemu wczoraj uciekłaś? – dodał
- Przepraszam – szepnęła. Podobasz mi się i to bardzo, pociągasz mnie, masz wspaniałe ciało, byłoby cudownie się przekonać na żywo, co ono potrafi, ale
- Ale – wtrącił
- Booth – szepnęła. On byłby wściekły, gdybym się z tobą przespała – wyjaśniła. Przepraszam, nie mogłam go zranić, jest moim przyjacielem, on mi nigdy nie podłożył dzika – dodała
- Świni, Temperance, świni – odparł z uśmiechem
- Przepraszam, ale nie bardzo rozumiem – odparła. Booth nie jest świnią – rzuciła oburzona
- Oj Temperance, nie o to mi chodziło – rzekł. Mówi się nie podłożył świni, a nie dzika – sprostował
- Aaa – rzekła lekko zawstydzona. Przepraszam, nie zrozumiałam – dodała ze skruchą
- Nic się nie stało – odparł z uśmiechem. Wracając do wczoraj, to rozumiem – rzekł. Nie, w sumie to nie rozumiem – dodał po chwili
- Czego? – zapytała zdezorientowana
- Co wspólnego z twoją ucieczka ma wspólnego twój partner – odparł. Przecież nic was nie łączy – oznajmił. No chyba, że się mylę – dodał
- A, to o to chodzi – szepnęła. Nie jestem dobra w zgadywaniu – wyjaśniła. Z Boothem łączy nas tylko przyjaźń, już ci mówiłam,, jesteśmy partnerami i przyjaciółmi, tylko tyle – dodała. Nic nas nie łączy poza pracą – szepnęła
- Według ciebie – wtrącił
- Według mnie i Botha – odparła. Nic nas nie łączy – powtórzyła
- Temperance, nie musisz mi dwa razy powtarzać, zrozumiałem – rzekł
- Nie rozumiem – wtrąciła
- Nie musisz powtarzać, że nic cię nie łączy z agentem – powiedział. Zrozumiałem to za pierwszym razem, chyba, że
- Chyba, że – wtrąciła
- Chyba, że chcesz w to uwierzyć – dokończył. Ponieważ wydaje mi się, że on to traktuje trochę inaczej – dodał. Jestem o tym przekonany – szepnął
- Skąd taka pewność? – zapytała
- Rozmawiałem z nim – odparł. Taka męska rozmowa – podsumował. Według mnie to on coś do ciebie czuje i nie jest to tylko przyjaźń – wyjaśnił
- Booth mnie nie kocha – rzuciła, Ja jego też, nie wiem co to jest miłości co znaczy kochać – szepnęła
- Jesteś pewna? – zapytał. Zastanów się nad tym wszystkim, zanim będzie za późno – szepnął. Jeśli was nic nie łączy, poza pracą i przyjaźnią, spotkajmy się na kolacji, gdzie ostatnio o 20, będę czekał – rzekł
W tym samym momencie…
- Temperance, Alessandro – krzyknął Marcello. Obiad podano – dodał żartobliwie
- Zgłodniałem – szepnął antropolog
- Ja też – odparła. Kiszki mi walca grają – dodała, co wywołało uśmiech na twarzy Włocha
- Ale
- Wiem, mówi się kiszki marsza grają – wtrąciła. Booth mi kiedyś to powiedział i zapamiętałam – dodała z uśmiechem. Nie mam aż takich problemów z frazeologią – dodała z uśmiechem
- Racja – rzekł. Temperance, posłuchaj mnie przez chwile – powiedział chwytając ją za rękę. Serca nie oszukasz – dodał szeptem
- Serce to tylko mięsień – rzuciła. W życiu należy się kierować rozumem, a nie uczuciami, jak mówi Booth. Rozum w przeciwieństwie do serca cię nie zwiedzie – wyjaśniła
- Tak w pracy, Tempe, w pracy – odparł. W życiu, w miłości to serce ci mówi, co zrobić, posłuchaj go raz, ono ci podpowie – rzekł. To dobra i sprawdzona rada – dodał po cgwili
- Dziękuje – szepnęła. Może masz racje – odparła spoglądając na Bootha, który stał smutny
- Mam racje, - odparł całując ją w policzek. Powodzenia – dodał i oboje ruszyli przed siebie do oczekujących na nich ludzi

Inesita84

super rozmowa Bones z Alessandro... szczerze to nie spodziewalam sie tego po nim... ale pozory myla... :) co mnie bardzo cieszy... :) czekam na cd :)

mara625

Oto cedek:)

14.
Po obfitym posiłku, iście włoskim stylu, podziękowaniach za pomoc, partnerzy udali się do pokoju, by tam spakować się, gdyż następnego dnia, z samego rana czeka ich samolot do Waszyngtonu, za którym oboje tęsknili.
Tu pomogli, zrobili co tylko mogli, co było w ich mocy. Teraz czas wracać. Oboje cieszyli się na ta myśl. Tam zostawili swoich bliskich i przyjaciół.
Pakowanie upłynęło im w ciszy, milczeli, nie spoglądali nawet w swoja stronę.
Cała ta sytuacja bolała oboje, jednak żadne nie potrafiło zrobić czegoś, by to zmienić. Oboje byli za bardzo dumni i przy tym strasznie uparci.
Jednak te cechy charakteru nie przysparzały im nic dobrego..
Było około godziny 18, kiedy do drzwi zapukał Marcello. Po zaproszeniu wszedł do środka i nie zauważył nawet, ze między przyjaciółmi jest coś nie tak.
- Czy coś się stało? – zapytali jednocześnie
- Nie – odparł. W podziękowaniu za waszą pomoc, mamy zaszczyt zaprosić was na pożegnalną kolację – oznajmił. O 19 czekamy na dole – dodał. A i zapomniałbym na śmierć – rzekł
- Nie można czegoś zapomnieć na śmierć – wtrąciła Brennan, a panowie tylko się uśmiechnęli
- Obowiązują stroje wieczorowe – oznajmił i opuścił partnerów, w którym się tymczasowo zatrzymali
- Pożegnalna kolacja - szepnęła Brennan
- Pewnie twoje amore już czeka – fuknął Booth
- Booth – powiedziała szeptem. Czemu jesteś taki? – zapytała
- Ty mnie jeszcze pytasz czemu? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Wiesz nie mamy o czym rozmawiać rzucił chłodno i poszedł do salonu
Po chwili…
- Booth – szepnęła. Jesteśmy dorośli, porozmawiajmy - poprosiła
- Bones – szepnął chowając twarz w dłoniach. Ja już tak dłużej nie mogę, starałem się, ale już nie mogę – powtórzył. Nie potrafię – dodał zrezygnowany
- Ale czego nie potrafisz? – zapytała nie rozumiejąc jego wypowiedzi. Powiedz mi – rzekła siadając obok
- Nie mogę udawać, że nic do ciebie nie czuje – rzekł. Boli mnie, jak spotykasz się z innymi facetami – dodał nie podnosząc głowy
- Booth – szepnęła
- Jeszcze ta kolacja – wtrącił jej zanim zdołała coś powiedzieć
- Jeśli chcesz, to na nią nie pójdę – szepnęła. Jeśli to cię zrani, to zostanę – dodała
W tym momencie zapanowała cisza…
- Booth – szepnęła. Powiedz coś – poprosiła
- Brennan, powinnaś iść na tą kolację – rzucił wstając
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? – zapytała. Powinnaś iść – rzuciła wściekła
- A co mam zrobić? – zapytał. Co powiedzieć? – dodał. Bones nie idź? – spytał. Przecież i tak pójdziesz – oznajmił
- Nie możesz być tego pewien – odparła. Ale o tym się nie przekonasz, bo mnie o to nie poprosiłeś – rzuciła. Kazałeś iść, to idę, wedle twojej prośby – powiedziała wściekła, ale bardzo bezradna. Jak chcesz – rzuciła i udała się do sypialni, gdzie w szafie miała coś odpowiedniego na tego typu kolacje
Booth został sam, nie wiedział, co ma zrobić, jak przeprosić. Siedział załamany.
15 minut później była gotowa. Wyglądała przepięknie. Mała czarna podkreślała doskonale jej zgrabną figurę, korale dodawały szyku.
Włosy lekko pofalowane opadały na ramiona, usta pomalowane błyszczykiem dodawały im blasku. Wyglądała zjawiskowo, jak gwiazda filmowa na czerwonym dywanie, na rozdaniu nagród. Nic nie umknęło agentowi, który zmierzył ją swym wzrokiem.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, do pokoju zapukał gość. Temperance stała nieopodal drzwi więc szybko je otworzyła i jej oczom ukazał się Alessandro
- Wyglądasz ślicznie – wyksztusił ledwo opanowując emocje
- Dziękuje – odparła rumieniąc się. Ty też dobrze – powiedziała spoglądając na granatowy garnitur, który doskonale pasował do niego
- Gotowa? – zapytał, na co kiwnęła twierdząco głową. A Booth? – zapytał spoglądając na agenta
On nie lubi takich imprez – rzuciła bez namysłu. Nudziłby się – dodała, a słowa te zraniły agenta
- Trudno – odparł. My będziemy się świetnie bawić – powiedział posyłając jej swój uśmiech, który był również czarujący
- Mam taką nadzieje – odparła i oboje opuścili pokój zostawiając kolejny raz agenta samego…


Epilog już się pisze:D

Inesita84

oj.. znowu zostal sam... :( jakie przykre... no coz czekam na epilog... :)

Inesita84

No jak tak można...?! Oni są tak ślepi, że aż szok! No ale czekam na ten epilog :) mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią i... będzie Happy End! :)

Natusia94

Już kończę pisać, ma nadzieje, że mnie nie znienawidzicie za zakończenie:)

Inesita84

15.

Antropolodzy byli w znakomitych nastrojach. Nic nie było w stanie ich zmienić. Lubili takie imprezy, na których mogli miło spędzić czas i dobrze się przy tym bawić. Brennan w Waszyngtonie nie miała okazji bywać na wielu bankietach, ale te na których była podobały się jje dlatego i tu postanowiła skorzystać, szczególnie po
Tylko agent nie był w nastroju. Wszystko potoczyło się szybko, za szybko i nie w takim kierunku, jak miało…
Antropolodzy zeszli na dół, gdzie znajdowała się mała salka, która mieściła kilkanaście osób.
Stoły były poukładane wzdłuż ściany, to był bufet, a na środku było trochę miejsca do tańczenia.
Kilka dni temu ich piękny kraj nawiedziło jedno z poważnych tragedii, mianowicie trzęsienie ziemi, które pochłonęło wiele ludzkich istnień.
Udało im się uratować kilkanaście, odnaleźli żywych pod gruzami, niestety wiele zmarło.
To był ciężki dla nich okres. Ale wszystko złe już się skończyło.
Włosi, jako bardzo temperamentny naród, ale przy tym lubiący dobrą zabawę i będący przykładem gościnności, starali się w odpowiedni sposób podziękować za okazana pomoc, czemu służyć miała ta kolacja, która była bardzo udana. Wiele osób szeptało między sobą o nieobecności agenta, który także pomagał w śledztwie. Zastanawiali się gdzie podziewa się Booth, ale nikt nie pytał na głos.
Bones bawiła się znakomicie, Alessandro był bardzo dobrym kompanem do zabawy. Miło im się rozmawiało, tańczyło, bawili się wyśmienicie
Muzyka była dość głośna i każdy jej takt dobiegał do pokoju agenta, który z minuty na minutę był coraz bardziej smutny. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Chciał zejść na dół, porwać Bones, by nie zrobiła jakiejś głupoty. Nie miał jednak tyle odwagi, a może obawiał się pośmiechowiska, W końcu Przyznał się, że mu na niej zależy, a ona nie zareagowała.
Widocznie nic do niego nie czuje. Sama mówiła, że nie umie kochać, że miłość nie istnieje, to tylko reakcja chemiczna, która zachodzi w ludzkim organizmie pod wpływem pewnych hormonów. Siedział bezradny, nie mógł nic zrobić. Jedyne, co go pocieszało, to fakt, że jutro wracają…
Atmosfera na dole była wesoła. Szampan lał się strumieniami. Ludzie bawili się i tańczyli. Około północy, Marcello podziękował dr Brennan za pomoc, jak również chciał podziękować agentowi, którego nie było. Za oboje wzniósł toast, a na sali rozległy się brawa na cześć partnerów. Bones podziękowała za miłe słowa, a na twarzy pojawił jej się lekki uśmiech.
Kiedy natomiast Marcello wspomniał słowem o Boothie, na twarzy Bones szybko znikł i zagościł smutek, co nie umknęło antropologowi, stojącemu tuż obok.
- Temperance – szepnął jej do ucha. Powinnaś do niego iść – rzekł. On cie potrzebuje, jak ty jego, a my tlenu do życia, jesteście dla siebie wszystkim – powiedział
- Nie rozumiem – odparła
- A mnie się wydaje, że rozumiesz, tylko się boisz, choć nie wiem czego – oznajmił
- Nie znasz mnie – odparła. Popełniam wiele błędów, nie jestem nieomylna – dodała ze smutkiem
- A kto ich nie popełnia? – zapytał. Ważne by umieć się nich przyznać i umieć je naprawić – powiedział. Pamiętaj serce ci powie – dodał
- Masz racje – odparła Pożegnaj ich ode mnie, ja muszę iść za głosem – rzuciła i udała się na górę
- Szkoda, że nie wybrałaś mnie – szepnął smutno Alessandro. To dla mnie dramat – dodał i ruszył do bawiących się, by zapomnieć o antropolog, która nigdy nie będzie jego
Bones biegła przed siebie, a z oczu spływały jej łzy…


Epilog już prawie na finiszu:)

Inesita84

Jednak ten Alessandro nie jest taki głupi :) teraz wszystko się ułoży... mam taką nadzieję :) czekam na epilog :)

Natusia94

Mam nadzieje, że nie będziecie źli...
Epilog...


16.

Dotarło do niej, że już nie może dłużej udawać, że nic jej nie łączy z agentem, że to tylko praca i przyjaźń, jak zwykła była mawiać. Choć nigdy w życiu nie zaznała miłości, nie wiedziała czym ona się charakteryzuje, co sprawia, że jest taka wyjątkowa, jak mawia Angela, chciała się przekonać, czy Booth jest tym, kto pokaże jej co to znaczy kochać. Wiedziała, że z nikim nie zazna szczęścia, tylko z nim, jeśli on w ogóle jeszcze będzie chciał z nią rozmawiać.
W końcu przyznał się, że do niej czuje coś, a ona nie dała mu skończyć. Teraz musi wysłuchać go do końca. Teraz to ich chwila prawdy. Albo dojdą do porozumienia, albo ich przyjaźń i współpraca nie będą dalej możliwe. Układała sobie w głowie, co powie agentowi. Jednak nie potrafiła tak na sucho złożyć czegoś sensownego.
Po chwili weszła na swoje piętro. Otworzyła drzwi i weszła do środka, gdzie panowała cisza i spokój. Światła były pogaszone, nie chodził telewizor, nie widać było też agenta.
Stanęła przez chwile zdziwiona.
- Nie, chyba nie wyjechał bez słowa – szepnęła, a w oku zakręciła się łza. Może jest w łazience – szepnęła i udała się do niej, jednak tam agenta nie było. – Może już śpi – dodała szeptem i weszła do drugiego pokoju, a tam spadł jej kamień z serca.
Podeszła do kanapy, na której spał jak dziecko jej przyjaciel. Spojrzała na jego twarz, a na niej pomimo niewystarczającego oświetlenia, jedynie blasku księżyca wpadającego przez okno, zobaczyła jego twarz, na której malował się smutek.
Nie była dobra w odczytywaniu emocji, znała jedynie gniew i radość, smutek i to wszystko pokazał jej on. Najwięcej jednak radości, a ona w podziękowaniu zraniła go. Co by dała, by go przeprosić, by była jak dawniej? Wiele, a może nawet wszystko.
Stała przez dłuższą chwilę wpatrując się w śpiącego jak dziecko agenta. Po chwili wyciągnęła rękę i pogłaskała go po twarzy. Zrobiła to naprawdę delikatnie pomimo to, agent poruszył się, a ona ja oparzona zabrała dłoń. Chciała uciec zawstydzona jednak nie zdążyła…
- Bones, to ty? – spytał szeptem
- To ja – odparła. Przepraszam, nie chciałam cię zbudzić, śpij – rzekła i odwróciła się
- Nie gniewam się – odparł. Stało się coś? – zapytał. Która jest godzina, już czas by wstać? – zapytał otumaniony
- Jest już po 1 – powiedziała. Za 5 godzin mamy pobudkę – dodała. Dobranoc – szepnęła
- Bones – powiedział. Przepraszam – dodał szeptem. Nie miałem prawa tak do ciebie mówić, przepraszam – dodał. Nie gniewaj się i nie chowaj urazy – powiedział ze skruchą. Dobranoc – szepnął przykrywając się kocem.

- Booth – szepnęła. To ja powinnam cie przeprosić, byłam zła, że mnie nie zatrzymałeś i to dlatego – dodała szeptem. Nie gniewaj się, dobranoc – rzuciła i udała się do swojego pokoju.
- No nie znów mi uciekasz – szepnął. Ale teraz jestem blisko i cię zatrzymam, nie popełnię kolejny raz tego samego bledu – dodał i podniósł się z kanapy.
Nie zwrócił nawet uwagi, że spał tylko w bokserkach i nie były to zwykłe, tylko w różnokolorowe resoraki. Teraz miał inne sprawy na głowie.
Poszedł do pokoju, i zobaczył ją… Stała tyłem do drzwi, zdejmowała właśnie szpilki. Następnie odpinała zamek w małej czarnej, jednak zaciął się o kawałek materiału.
- Cholera – fuknęła. Tego mi brakowało – dodała męcząc się z zamkiem, który nie chciał puścić. Musze iść spać w tym, ale jak ja wrócę do domu? – zapytała sama siebie
- Może pomóc? – zapytał spoglądając na partnerkę z politowaniem.
- Booth – szepnęła nie odwracając się. Myślałam, ze już spisz – dodała spoglądając w jego stronę
Jej uwagę przykuł nie on sam, ale jego seksowne bokserki, które ledwo zakrywały jego przyrodzenie, które twardniało z każdą chwilą, kiedy spoglądała na nią
- Fajne – rzuciła lekko zawstydzona i je wywołując u agenta. Takie kolorowe – dodała powstrzymując się, by się nie roześmiać
- Dzięki – odparł. Sam je wybierałem – dodał zbliżając się do niej stając tuz za nią. Pomogę z tym zamkiem – powiedział i zabrał się do rzeczy
Szybko się uporał z zadaniem. Jednak coś go tknęło, coś go przysuwało do partnerki. Bones czuła, że robi jej się słabiej, oddech partnera na szyi wywoływał u niej fale gorąca i podniecenia. W pokoju unosiła się atmosfera pożądania, skrywanych pragnień.
Odwróciła się tak by móc spojrzeć na jego twarz.
- Dziękuje – szepnęła. Sama nie dałabym rady – dodała
- Nie ma za co Bones – odparł nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego. Od czego masz mnie? – spytał
- Booth – szepnęła zatapiając się w jego czekoladowym spojrzeniu, które skruszyło lód w jej sercu, które zawsze było dla niej pocieszeniem i odzwierciedleniem jej duszy, choć dopiero teraz to odkryła
- Bones – odparł szeptem spoglądając raz w jej błękitne jak ocean oczy, raz na ponętne usta, które czekały by ktoś się w nie zatopił
Po chwili…
- To silniejsze ode mnie – rzekł i przybliżył się do niej , przywierając całym ciałem
- Ode mnie też – odparła oplatając ręce wokół jego szyi, przeczesując jego gęste włosy. Kochaj się ze mną – szepnęła i zanim zdążył odpowiedzieć musnęła jego wargi
Pocałunek był delikatny, jednak z każdą kolejną chwilą nabierał na mocy, stając się bardziej namiętnym. Nie odrywali się od siebie nawet na chwile, by złapać oddech ich pocałunki były bardziej zaborcze niż na początku, pragnęły tego, jak nigdy w życiu. Małymi kroczkami zbliżali się do ogromnego łóżka, gdzie za chwile mieli doświadczyć cudu, cudu miłości, o którym opowiadał jej od dawna, kiedy dwoje łączy się w jedno, dwa ciała stają się jednością na przekór prawom fizyki.
Położył ją delikatnie nałóż ku, nie przestając się jej przyglądać.
- Jesteś taka piękna Temperance – szepnął z czułością wymawiając jej imię, zdejmując z niej zbędną sukienkę , rzucając ją na podłogę
- Booth, jesteś najlepszym samcem alfa, jakiego spotkałam – odparła i po chwili złączyli się w namiętnym uścisku
Kochali się delikatnie, namiętnie. Dłonie błądziły po ciele, wywołując przyjemny dreszcz.
Nie było pośpiechu, liczyli się oni i chwila, w której się znaleźli. Teraz mieli okazje do czegoś, o czym od dawna marzyli, by ich ciała złączyły się w jedno w namiętnym tańcu dwojga zakochanych ludzi.
Oboje ogarniała ekstaza, fala rozkoszy wypełniała ich ciała i duszę. Delikatnie przechodzili z gry wstępnej do aktu miłości, spoglądali sobie w oczy, w których widzieli pożądanie, namiętność, odbicie własnych myśli, rządzy i duszy. Kiedy zobaczył przyzwolenie na następny krok, nie wahając się ani minuty dłużej, zaczął się w niej poruszać, a jej ciałem wstrząsnęły, dreszcze rozkoszy. Po chwili oboje doznali czegoś, czego w życiu nie mieli okazji poznać. Ich ciało przeszedł dreszcz. Po kilku następnych zbliżeniach, opadli nałóż ko. Przez chwilę leżeli bez ruchu, otuleni aksamitnym satynowym prześcieradłem. Wtuleni w siebie byli szczęśliwi, nie żałowali chwili słabości, która była dla nich ogromną przyjemnością. Po chwili zmęczeni, ale zadowoleni zasnęli w swoich objęciach…
Następnego dnia…
Obudzili się niemal jednocześnie. Było już dawno po 11, a oni ani drgnęli na alarm, który miał obudzić ich. Bones spojrzała na agenta lekko zawstydzona.
- Booth – szepnęła
- Bones – odparł spoglądając raz na nią, raz na siebie
- Czy my zwariowaliśmy? – zapytała podciągając prześcieradło wyżej, chowając w nim twarz, która płonęła ze wstydu
- Jak myślisz, samolot poczekał? – zapytał spoglądając na zegarek. Mamy w sumie kilka godzin opóźnienia - dodał
Spojrzeli na siebie lekko zawstydzeni, jednak nie potrafili odpowiedzieć na zadane pytania…
Czy byli zawstydzeni całą tą sytuacją? Czy zniszczyła ona ich przyjaźń? Czy zmieni coś w ich życiu? Tego dowiemy się w następnej serii…