Witam to znowu ja:)
Dobiegliśmy do 1000 i trzeba było stworzyć nowe forum i ot jest:)
Zamieszczę tu dalsze części opek, których nie skończyłam na tamtym forum, apotem pojawią się nowe:)
Pozdrawiam wszystkich:)
WASZA INES:)
Cedek:D
W samochodzie panowała cisza. Dziadek o nic nie pytał, Booth nie opowiadał. Hank z zapartym tchem przyglądał się widokom za szybą. W ciągu kilku lat to miasto rozrosło się do potęgi. To nie było już to samo miejsce, które pamiętał. Teraz to ogromna aglomeracja. Po około pół godzinie dojechali na miejsce. Booth pomógł dziadkowi zanieść na górę walizkę i po chwili znaleźli się w jego mieszkaniu.
- Ładnie tu – szepnął dziadek tuż po przekroczeniu progu.
- Ciasne, ale własne, jak się mówi – odparł Booth zamykając za sobą drzwi
- Dokładnie, tylko wiesz czego tu brakuje? - zapytał senior
- Nie – odparł Booth
- Kobiety – oznajmił. Brakuje jej na każdym kroku – dodał
- Jakoś daje rade – rzekł Booth. Może herbaty? - zapytał zmieniając temat
- Tak z dzikiej róży – poprosił
- Twoja ulubiona – szepnął i nastawił wodę
Dziadek usiadł przy stole. Spoglądał na wnuka, i nie mógł się już powstrzymać, by go nie zapytać.
- Mały, ta twoja partnerka z pracy, to bardzo miła niewiasta – zaczął
- Bones, tak – przytaknął
- Jak do niej mówisz? - zapytał
- Bones – odparł siadając tuż obok niego
- I się nie gniewa? - zapytał. Wiesz to nie jest miłe, kotku, rybko rozumiem, ale Bones – powiedział
- Na początku była wściekła, ale teraz to lubi – oznajmił
- Nie dziwie się – odparł. Czy coś was łączy? - zapytał. Poza pracą oczywiście – dodał
- Nic – odparł. Bones to nie jest taka kobieta na jedną noc, ona nie jest taka jak inne, które znałem, z którymi się spotykałem – rzekł
- A jaka jest? - spytał Hank
- Ułożona, inteligentna, czuła, w głębi duszy romantyczna, to wszystko czyni ją
- Wyjątkową – wtrącił senior
- Tak wyjątkową – odparł
- To czemu się za nią nie weźmiesz, przecież to dobra partia i widzę, jak na ciebie patrzy – rzekł. A ty na nią – dodał. I nie mów, ze tak nie jest, bo jestem stary, ale wzrok mam jeszcze dobry, między wami jest jakaś chemia, te iskry, zupełnie jak między mną, a babcią – odparł dumnie. Inteligentna, piękna, czego chcieć więcej? - zapytał
- Miłości, Bones mnie nie kocha – oznajmił
- A skąd to wiesz, pytałeś ją? - zapytał dziadek
- Nie wiesz wielu rzeczy o niej, rodzice ją porzucili, jest nie ufna w stosunku do ludzi, nie wierzy w miłość, i nie pokocha nikogo, bo sądzi, że każdy ją potem opuści – wyznał
- To musisz jej obiecać, że ty tak nie postąpisz, że historia się nie powtórzy, bo znalazła kogoś na kim może polegać – powiedział dziadek
- Ale to nie jest takie proste – szepnął
- Uwierz mi jest, podobnie było ze mną i z babcią, różniliśmy się we wszystkim, inne wykształcenie, status społeczny, wszystko, jej rodzina mnie nie akceptowała, jednak my walczyliśmy o naszą miłość, razem stanęliśmy przeciwko wszystkim, i powiem ci, ze nie żałuję, żałowałbym, gdybym odszedł, tak, jak mi kazali – rzekł. Chłopcze w życiu trzeba o wszystko walczyć, szczególnie o miłość – dodał
Ich rozmowę przerwał telefon agenta. Bones informowała go na bieżąco o wynikach z sekcji.
- Dzięki Bones, zobaczymy się jutro, gdyż ja już dziś nie wrócę do pracy – rzekł
- To Bones, zaproś ją na kolacje – wtrącił senior
- Booth, czy słyszę twojego dziadka? - zapytała
- Tak, siedzi obok i zaprasza cie na kolacje, zgodzisz się ? - zapytał
- Nie wiem, czy powinnam, to twój dziadek, dawno się nie widzieliście, będę tylko przeszkadzać – rzekła
- Słoneczko, ty nie będziesz przeszkadzać, o 8 mój wnuk przyjedzie po ciebie, bądź gotowa – odparł Hank chwytając za słuchawkę. I nie przyjmuje odmowy – dodał
- Dobrze, zgadzam się – odparła do zobaczenia – rzekła. Będę czekać – dodała i się rozłączyła
- Co ty wyprawiasz paps? - zapytał Booth
- Co pomagam ci – odparł. A teraz sprzątnijmy ten bałagan, w końcu odwiedzi cię dama – rzekł i po chwili oboje zajęli się porządkami
Świetne :D kolacja napewno będzie udana... już Hank się o to postara... mam nadzieje oczywiście :) czekam na cd :):*
"kotku, rybko rozumiem, ale Bones" ;) dziadek zna się na rzeczy... teraz już wiem po kim Booth ma geny;) a o kolację Hank zadba i to jeszcze jak... czekam na cd.
nom dziadek juz dziala... xD ciekawe jak wypadnie kolacja... :) juz Hank sie postara... xD czekam na cd :)
Przepraszam za zwłokę, ale nie miałam weny do tego opka:(
Szło im to dość sprawnie, w ciągu zaledwie godziny uprzątnęli nie małe mieszkanie agenta, w którym zapanowała mały rozgardiasz. W końcu mieszkała sam, na każdym kroku widać było brak kobiecej ręki, brakowało jej zapachu, obecności, szczególnie w mieszkaniu Bootha.
Jednak dziadek po spotkaniu z dr Brennan, był spokojny, wiedział, że wnuk znalazł kobietę życia, tylko jeszcze o tym nie jest do końca przekonany. Ale w jego głowie zaświtał już pomysł, jak im uświadomić, co tak naprawdę ich łączy. Temu posłużyć ma ta wspólna kolacja, do której niedługo oboje się zabiorą.
- To co lubi Temperance? - zapytał dziadek, kiedy zmęczeni porządkami usiedli popijając kolejną filiżankę herbaty
- Ale w jakim sensie, Paps? - zapytał zdziwiony Booth
- Jakie potrawy, co lubi jeść, jaki są jej ulubione potrawy – odparł Hank
- Razem uwielbiamy kuchnie tajską, chińską, często zamawiamy na wynos i siedzimy u mnie lub u niej, ostatnio zaserwowałem jej twoje danie włoski, bardzo jej smakowało – wyjawił
- Pytałem, co lubi ona, nie ty – rzekł z uśmiechem.
- A fakt, tak jakoś mi się powiedziało – powiedział. Powiem ci, co smakuje mi w jej wykonaniu, jest mistrzynią w robieniu makaronu z serem, jest przepyszny, szczególnie, kiedy przygotowuje specjalnie dla mnie, wtedy
- Co wtedy? - wtrącił senior
- Jest pyszniejsze, to chciałem powiedzieć – wyjaśnił po chwili lekko spłoszony pytaniami dziadka
- To, co dla niej przygotujemy? - zapytał dziadek całkiem serio. Za tajskim nie przepadam, ale chińskie, na przykład ryż z kurczakiem i curry – dodał
- Tylko Bones jest weganką, nie je mięsa, więc
- To co proponujesz? - zapytał
- Może coś z kuchni włoskiej, w sumie to obiecałem, jak mieszkałem u niej, ze jak przyjedziesz, to coś przyrządzisz z włoskiej kuchni – powiedział
- Mieszkaliście razem? - zapytał. Przecież nic was nie łączy, tylko praca, czy jest coś o czym nie wiem? - zapytał zainteresowany
- Jakiś miesiąc temu Bones wybiegła na dwór w samych fartuchu i się przeziębiła, nie miał się nią kto opiekować i poprosiła, bym się wprowadził, to moja przyjaciółka, zrobiłaby dla mnie to samo, nie mogłem odmówić – oznajmił
- No tak, dla przyjaciół jesteśmy w stanie zrobić wszystko – rzekł dziadek. Ale do niczego między wami wtedy nie doszło? - zapytał
- Nie, do czego miało dojść? - zapytał speszony. Między nami jest linia, której nie przekraczamy, i tak jest dobrze – dodał.
- A tak linia, gdzieś słyszałem – szepnął dziadek. Mogę cię o coś zapytać? - zapytała dziadek
- Tak, jasne Paps – odparł nie wiedząc, o co zapyta Hank
- Nic do niej nie czujesz? - spytał senior
- Lubie ją, przyjaźnimy się, tylko tyle – oznajmił
- Tylko tyle? - zapytał. Nic więcej, nic a nic? - zapytał
- Nie wiem, od mojej operacji, wspominałem ci – rzekł na co dziadek pokiwał twierdząco głową. Jest jakoś inaczej, coś się zmieniło, wtedy śniło mi się coś, za czym teraz tęsknie, ale to był tylko sen, nierealny – powiedział ze smutkiem
- A o czym śniłeś? - zapytał. To musiało być coś dla ciebie ważnego, skoro ci tego brakuje – rzekł dziadek
- Śniłem, że Bones i ja byliśmy razem, byliśmy małżeństwem i ona powiedział mi pod koniec snu, zanim się z niego obudziłem, coś, co bardzo mnie rozczuliło – rzekł
- Co takiego? - wtrącił dziadek zafascynowany snem wnuka
- Że spodziewa się dziecka, naszego dziecka – wyjaśnił. To było piękne, ale tylko śniłem, w życiu to nigdy się nie spełni – dodał
- Zapytam cię, tylko szczerze mi odpowiedz, dobrze? - zapytała, a Booth pokiwał twierdząco głową. Czy chciałbyś, by ten sen się ziścił? - spytał po chwili
Chyba tak, Bones jet cudowną kobietą – odparł. Ale jest jeden problem, ona mnie nie kocha – dodał ze smutkiem, po czym podniósł się, by dziadek nie zobaczył łzy, która zakręciła mu się w oku
No dobrze zabierzmy się za kolacje, już późno – powiedział dziadek. Niech będzie kuchnia włoska – dodał
Po chwili oboje zajęli się przygotowaniem potraw, których zapach po kilkunastu minutach unosił się w mieszkaniu.
Tymczasem w Instytucie
- Sweety, tu masz zdjęcia do raportu, o które prosiłaś – rzekła Angela
- Dzięki Ange, ale zajmę się tym jutro, zaraz wychodzę – odparła zamykając system
- Wybierasz się gdzieś? - zapytała zaciekawiona artystka
- Tak, idę do Bootha na kolacje – oznajmiła. Muszę się przygotować, o 20 ma po mnie przyjechać – dodała
- Romantyczna kolacja – rzekła. Brzmi świetnie – dodała z uśmiechem. Jutro opowiesz mi szczegóły złociutka – oznajmiła.
- Ange to tylko kolacja, poza tym zaprosił mnie na nią dziadek Bootha – rzekła wstając od biurka
- Już lubię tego dziadka, to mądry facet – odarła Ange. Miłej kolacji Sweety – dodała
- Dzięki Ange, część – rzuciła opuszczając gabinet
- Oj coś mi mówi, że ta kolacja będzie początkiem czegoś cudownego – pisnęła Angela. Jack, chyba musisz o czymś wiedzieć – szepnęła i po chwili udała się do gabinetu entomologa
Tymczasem w mieszkaniu Brennan
Zaraz po powrocie z pracy, wzięła relaksującą kąpiel w wannie z dodatkiem jej ukochanego grejpfrutowego płynu, którego sam zapach rozluźniał jej mięśnie i wprowadzał w świetny nastrój. Po niej opuściła łazienkę i udałą się do sypialni.
Byłą bardzo zestresowana tą kolacją. Nie wiedziała, w co ma się ubrać i jaki charakter będzie ona miała. Czy tylko zwykła kolacja w gronie przyjaciół, bo za niego uważała także dziadka partnera, czy coś więcej, coś eleganckiego. Stałą przed szafą w szlafroku i przeglądała jej zawartość.
Po chwili...
- Ta będzie dobra – rzekła wyciągając sukienkę z szafy. Podobno dobra na każdą okazje – dodała z uśmiechem
W ciągu pół godziny ubrała się w małą czarną, na twarzy widać było delikatny makijaż podkreślający jej urodę. Usta pokryte były cielistym błyszczykiem, który nadawał im blasku.
Włosy ułożone w lekkie fale, tak, jak lubi Booth, opadały na wyrzeźbione ramiona. Złote kolczyki doskonale komponowały się z wisiorkiem w kształcie delfina, które na urodziny podarował jej Booth.
- Tak powinno być dobrze – szepnęła.
W tym samym momencie usłyszała dzwonek do drzwi...
swietna czesc... :) ciekawe co wykombinuje Hank... :) czekam na cd, ktory mam nadzieje ukaze sie szybciutko... :) a wiec zycze weny... :)
Ines cieszy mnie, to, że napisałaś kolejną część. Czekam na przebieg kolacji:)
Cieszę się, że się podoba, zabieram się za cedeka, postaram się by był już epilogiem, mam kilka nowych opek, którymi się ostatnio zajęłam, postaram się skończyć i wstawić nowe, które mam nadzieję przypadną Wam do gustu:) Pozdrawiam:)
Postaram się napisać dziś cedeka do niego:) Mam już pomysł, nie zapomniałam o nim, napisze epilog tego i zabieram się za tamte, pozdrawiam:*
Jedziemy dalej nie mogę go skończyć...
- Booth – szepnęła lekko się uśmiechając i ruszyła do przedpokoju.
Po chwili otworzyła drzwi i zobaczyła swojego partnera i przyjaciela, który wpatrywał się w nią jak w obrazek.
- Booth – szepnęła. Czy coś nie tak? - zapytała, kiedy nic się nie odzywał
- Bones wyglądasz... Boże nie wiem, co powiedzieć – szepnął po chwili kiedy doszedł do siebie
- Przesadziłam? - zapytała. Zaraz się przebiorę, daj mi chwilkę – rzekła odwracając się
- Nie, coś ty, wyglądasz bosko, cudownie, jak ze snu – odparł na jednym wydechu, chwytając ją za dłoń
- Podoba ci się? - zapytała zalotnie
- No ba, ślicznie – rzekł podając jej rękę
Po chwili zabrała z mieszkania płaszcz, torebkę i zamknęła drzwi. Zeszli razem, Booth nie mógł oderwać wzroku od partnerki, która wyglądała zjawiskowo, zapierała dech w piersiach.
Z parkingu przed apartamentowcem ruszyli z piskiem opon. Droga upływała im na rozmowie, za którą tak bardzo tęsknili. Brakowało im przez ten czas, od wyprowadzki Bootha obecności tej drugiej osoby. Przez jakieś bariery mogli stracić przyjaciela, i nie zyskać kogoś bliższego. Jednak wszystko powróciło do normy i jest na najlepszej drodze by ich relacje zmieniły bieg i zeszły na inny kierunek, bardziej osobisty, w końcu, jak mawia Booth: „Nie samą pracą żyje człowiek”.
W wesołych nastrojach dojechali do mieszkania agenta, w którym czekał dziadek, jak i pyszna kolacja, której zapach roznosił się po całym parkingu, uciekał przez uchylone w kuchni okno.
Szybkim krokiem pokonali odległość z parteru na górę. Drzwi otworzył im dziadek, który o mało nie zemdlał na widok pięknej antropolog.
- Hank, co ci jest? - zapytała zaniepokojona jego bladą twarzą
- Nic słoneczko, nic mi nie jest – odparł zapraszając ich do środka. Chyba zabrakło mi na chwile tlenu, ale jest już w porządku – dodał łapiąc głęboko powietrze
Brennan spojrzała na Bootha, nie rozumiejąc reakcji na jej widok dziadka agenta. Seeley podszedł do niej, by zdjąć płaszcz. Po chwili zaprosił ją do kuchni, gdzie czekał ślicznie przygotowany stół, z dwoma świeczkami, butelką wina i 3 kieliszkami do niego, jak i 3 do wody, obok leżały talerze i sztućce. Nie zabrakło także przypraw jak i buteleczki z oliwą z oliwek, której Włosi używają do każdej potrawy.
- Booth- szepnęła, kiedy przekroczyła próg. To jest śliczne – dodała wzruszona. To wszystko dla mnie? - zapytała, a w oku zakręciła jej się łza
- Tak – odparł. Dla ciebie – dodał odsuwając jej krzesło. Proszę – rzekł wskazując jej miejsce ręką
- Dziękuje – odparła spoglądając w jego czekoladowe oczy, które teraz świeciły ze zdwojoną siłą.
- Booth, powiedział, że lubisz kuchnię włoską i dlatego przygotowaliśmy coś iście z Neapolu – rzekł Hank. Man nadzieję, że będzie ci smakować – dodał
- Pachnie cudownie – odparła. Uwielbiam kiedy Booth gotuje, i podejmę ryzyko, mówiąc, robi to za rzadko – dodała. Ma kolejny talent, który skrywał, ale ja go odkryłam – odparła dumnie
- Bones, wiesz gotować samemu dla siebie, to żadna frajda – rzucił. Nie bądź skromna, twojego makaronu z serem, nic nie pobije – dodał
- Jeśli ja jestem odpowiednią osobą, to chętnie będę testować twoje dania – rzekła i nabrała na widelec makaron. Booth to jest przepyszne, nigdy nie miałam czegoś podobnego w ustach – rzekła po chwili
- Cieszę się, ze ci smakuje, ale powinnaś podziękować Paps, on to przygotował – odparł, a po chwili poczuł czyjąś nogę pod stołem
- Booth jest skromny słoneczko, ja tylko mówiłem, mu jak i z czym łączyć składniki, resztę wykonał on – wtrącił dziadek
- To jest pyszne, dziękuje Wam obu – rzekła z uśmiechem
Po chwili zabrali się do konsumpcji kolacji, która znikała w ekspresowym tempie z talerzy. Kolejne kieliszki wina się opróżniały. Humor dopisywał każdemu. Rozmawiali na różne tematy. Widać, ze Brennan nawiązała dobry kontakt z dziadkiem partnera. Okazało się, że mają takie same podejście do niektórych spraw. Booth przez cały czas przyglądał się partnerce, wprost nie mógł oderwać od niej wzroku. Pierwszy raz widział ją taką. Wyglądała bosko, coś w niej go hipnotyzowało. Jej śliczny uśmiech, który tak uwielbiał nie schodził jej z twarzy. W głębi serca czuł ciepło.
Po kolacji Booth przyniósł tort, który upiekł sam.
- Bones teraz czas na dolce – odparł. I nie przyjmuje odmowy – rzekł nakładając jej kawałek tortu jabłkowego z dużą ilością bitej śmietany
- Booth, chętnie, ale nie mam już siły na nic, najadłam się – odparła
- Bones – spojrzał na nią z miną kota ze „Shreka”. Pokarmie cię, jak wtedy, pamiętasz? - zapytał
- Pamiętam, ale pozwól, że sama będę jadła – rzekła lekko zaczerwieniona
- Widzisz słoneczko, my Włosi, uwielbiamy dolce, nie może go zabraknąć na żadnym stole, jak i owoców – rzekł dziadek. A szarlotka, jak i tort z jabłkami to coś, co mały kocha – dodał
- Miałam już kilka razy się o tym przekonać – odparła. Zawsze w Royal Dinner zamawia kawałek – dodała. Nawet próbował mnie namówić, ale mu się to nie udało – rzekła po chwili
- Chyba za mało się starał – odparł dziadek
- Chyba tak – szepnęła i spojrzała na Bootha, który zrobił się czerwony, jak burak
- Dobrze, doigrałaś się Bones – odparł z figlarnym uśmiechem.
- Podniósł się i stanął tuż obok niej. Nachylił się nad nią i nałożył na widelczyk kawałek ciasta.
- Bones, teraz spróbujesz czegoś, co rozpływa się w ustach – rzekł i podstawił jej widelczyk pod usta.
- Booth, przecież powiedziałam, że sama zjem – wtrąciła
- Tak, wiem, jesteś duża – odparł z uśmiechem
- Dokładnie, wiem, jak się posługiwać widelcem – fuknęła, jednak uśmiech nie schodził jej z ust
Hank przyglądał się z zapartym tchem tej dwójce. Na odległość widać, że między nimi jest jakaś nierozerwalna nić, chemia, która gotowa jest eksplodować w każdej chwili. To seksualne napięcie widać było na kilometr. Jego serce radowało się, kiedy widział, jak jego ukochany wnuk znalazł wreszcie szczęście.
- Bones leci samolocik. leci – szepnął po chwili agent
- Booth, chyba oszalałeś – odparła. Jaki samolocik? - zapytała z miną w stylu „nie wiem, co to znaczy”
- Otwórz buzię i powiedz „Am” - poprosił. No dalej – dodał
- Bones nie mogła się opanować ze śmiechu, jednak wykonała prośbę agenta
- Booth – szepnęła po chwili. To jest przepyszne – dodała oblizując się
- Tyle razy ci to powtarzałem, a nie chciałaś wierzyć – rzekł agent siadając na swoim miejscu
- Teraz już wierzę – odparła. Mogę jeszcze kawałek? - zapytała
- Jasne – powiedział zadowolony Booth krojąc kolejny dla niej
Po chwili tart zniknął z talerza pani antropolog. Siedzieli i rozmawiali do północy. Czas upływał im na luźnej wymianie zdań na różne tematy. Po chwili Bones spojrzała na zegarek...
Epilog wkrótce:DDD
Mmm... jakie to było słodkie :D ta cała kolacja... boska! :) czekam na cd :)
PS. Może to i lepiej, że nie możesz skończyć... xD pozdrawiam :):*
Mam nadzieję, że "wkrótce" nastąpi bardzo szybko, ponieważ już nie mogę się doczekać XD....
Miło przebiegła ta kolacja. Ciekawe co jeszcze się zdarzy. Czekam na cd:)
Pozdrawiam:))
I część Epilogu, nie wymyśle nic więcej już dziś:(((
- Booth już późno, powinnam iść – odparła ponownie spoglądając na zegarek
- Mały – szturchnął go dziadek
- Bones, może zostaniesz na noc? - zapytał niewiele myśląc
- Na noc? - zapytała. Booth zamówię sobie taksówkę i wrócę do siebie, będę tylko przeszkadzać – dodała
- Bones nie przeszkadzasz, będę spał w salonie, jeśli o to chodzi – rzekł
- Booth przecież wiem, że jest twarda i zawsze potem bolą cię plecy – odparła. Jestem duża, nie raz jeździłam taksówkami, poradzę sobie – dodała
- Bones – szepnął zrezygnowany. Nie zmienisz zdania? - zapytał. Nawet gdybym
- Gdybyś? - wtrąciła
- Gdybym cie ładnie poprosił – dokończył uśmiechając się do niej promiennie
- Wtedy mogłabym się nad tym zastanowić – odparła. Nad zostaniem – sprostowała
- To ja Seeley Booth, proszę ciebie, Temperance Brennan, vel Joy Keenen, byś została na noc – rzekł
- Hm, ładnie – szepnęła. Naprawdę się postarałeś – dodała
- To zostaniesz? - zapytał niepewnie
- Dobrze – powiedziała, na co Boothowi spadł kamień z serca. Ale pod jednym warunkiem – dodała
- Warunkiem? - zdziwił się
- Mały zgódź się – wtrącił
- Zgadam się – powiedział agent
- Zgadzasz się w noc? - zapytała zaskoczona
- Nie w noc, Bones tylko w ciemno – sprostował. Tak zgadzam się – dodał z uśmiechem
- I nie boisz się? – zapytała figlarnie
- Nie, a mam? - odpowiedział pytaniem na pytanie
- Może – rzekła upijając łyk wody mineralnej
- Chyba nie lunatykujesz w nocy? - zapytał
- Nie Booth, nie lunatykuje – odparła ze śmiechem. A ty? - zapytała
- Nie – powiedział zgodnie z prawdą
- Ale strasznie chrapie – wtrącił dziadek. Dobrze, że zabrałem wkładki – dodał senior
- Booth, to prawda? - zapytała. Powinieneś iść do lekarza, chrapanie może się źle skończyć – dodała
- Oj Bones, chyba przesadzasz – odparł. Wiele osób na świecie chrapie, to normalne – rzucił
- Nie prawda – odparła
- Pokaże ci statystyki, wiele osób chrapie – rzekł pewnie siebie
- To prawda – rzekła. Zgadza się wiele, i nic z tym nie robią – zruciła. To jest niebezpieczne, zagraża ich życiu – dodała
- To w końcu co jest prawdą, a co nie? - zapytał lekko zdezorientowany
- Nie wiem już - rzekła Zgubiłam się – dodała
- Jak to?- zapytał powstrzymując się od śmiechu
- Tak mnie zagadałeś, że już sama nie wiem, co mówię - rzekła
Na tej wymianie zdań zeszło im parę minut, nawet nie zauważyli, jak Hank pomył naczynia, i bez słowa poszedł do jednego z pokoju wnuka, gdzie mu pościelił wcześniej Booth.
- To wasza noc – szepnął. Obyście zrozumieli – rzekł i po chwili usnął
Po chwili...
- Booth, a gdzie jest Hank? - zapytała rozglądając się po kuchni
- Tu obok – rzekł ciągle patrząc na nią
- Gdzie, bo go nie widzę – szepnęła i teraz ona próbowała się nie śmiać
- Bones, obok – rzekł. Paps – rzucił po chwili, kiedy zorientował się, że jego nie ma
- Chyba sobie poszedł – powiedziała
- Poczekaj, zobaczę, czy jest w pokoju – szepnął
- Mogę iść z tobą ? - zapytała
- Chyba się nie boisz zostać sama? - zapytał
- Nie – odparła. Mogę? - zapytała lekko się uśmiechając
- A jednak się boisz – rzekł i chwycił ją za rękę
Po chwili...
Po chwili...?! Jejku, nie wytrzymam do kolejnej części! :( i nie będę mogła zasnąć :) czekam na cd :):*
jakoś mi trudno uwierzyć, że w tym momencie ci wena uciekła, ale cóż...
a tak nawiasem Paps musi się nieźle nagimnastykować przy nich a dla starszej osoby to raczej niewskazane:)mam nadzieję, że nie na próżno się tak męczył:) czekam na cd.
... jakoś będziemy musieli wytrzymać, ale będzie bardzo trudno ...
Pozdrawiam
Evi trudno, jak mi nie wierzysz:( ale to prawda, już 1 cześć epilogu pisałam na siłę, i wyszła nudna, chrapanie nie wiem, do czego było...
Dlatego nie lubię pisać, jak nie mam weny... Mój błąd nie potrzebnie wstawiłam 1 cześć, zamiast całość, ale nie wiem, kiedy ją napisze, może dziś, może jutra, teraz bd pisać do innego opka, może się uda dziś skończyć, ale nie obiecuje..
Pozdrawiam:)
powiedziałam, że trudno mi uwierzyć, a nie, że nie wierzę:) a tak nawiasem cieszę się, że wstawiłaś pierwszą część, bo mnie zaskoczyłaś tym zakończeniem...nie musisz się spieszyć, ja z chęcią poczekam, przepraszam, jeśli cię uraziłam, nie taki miałam zamiar;)
pozdrawiam:)
Evi nie uraziłaś mnie, tylko naprawdę nie miałam już siły tego skończyć, miało się zakończyć na wspólnej nocy, a tu znów jakieś zmiany, to opko nie chce się skończyć:( I to źle,nie po mojej myśli, gdyż ja zawsze mam plan na opko, a zawsze wchodzi coś na boku, wrr, a czeka mnie jeszcze kilka innych, a tu już są na dobrej drodze, więc niech w końcu zrozumieją:DDD
Postaram się napisać do końca ten epilog dziś, jak wrócę z miasta:)
Ps nn "Il sesso..." stanę nawet na głowie, ale będzie cdk:)
Ps evi "Il teremoto..." także:)
Pozdrawiam:)
Ps evi czekam na Twoje cdk, choć muszę nadrobić chyba coś, czas to nie jest mój przyjaciel, wrrr, ale doczytam, jak wrócę:DDD
swietna czesc... mam nadzieje ze Twoja wena powroci... :) bo juz sie nie moge doczekac co dalej... i czy starania Hanka cos dadza... xD
Pozdrawiam... :)
Epilog:)
- To się znalazła zguba – szepnął Booth zamykając za sobą drzwi
- I co teraz? - zapytała nieśmiało.
- Idziemy spać, chyba, ze chcesz porozmawiać, to chętnie – rzekł. Otworzymy kolejną butelkę wina – dodał figlarnie
- Wiesz, może jednak chodźmy spać, jak dla mnie to za dużo atrakcji jak na jeden dzień – odparła
- Dobrze – rzekł i udali się razem do salonu
Agent nachylił się nad kanapą i otworzył ją, by wyciągnąć z niej pościel dla siebie.
- Booth, co ty wyprawiasz? - zapytała po chwili
- No co Bones – odparł Ściele łóżko – dodał. A co chcesz pomóc? - zapytał
- Dla mnie? - zapytała O jak miło – dodała całując go w policzek
Nastała chwila ciszy. Czy to wino podziałało na nią aż tak, że odważyła się na kolejny krok, niby zwykły pocałunek w policzek, w podziękowaniu, ale dla obojga miał dużo głębsze znaczenie, choć nadal nie byli pewni czemu.
- To było miłe -szepnął. Dla mnie Bones, ściele sobie dla siebie- rzekł. Jesteś moim gościem, dla tego będziesz spać w moim łóżku – powiedział. Mam nadzieję, że ci się spodoba – dodał. Jest mega ogromne i bardzo wygodne – szepnął
- Albo ja śpię tu, albo ty ze mną w twoim łóżku – rzuciła i po chwili doszło do niej, że powiedziała to na głos
- Bones – rzekł. To miłe, że się martwisz o moje plecy – dodał. Ale kim byłbym gdybym kazał ci spać na tej kanapie? - zapytał. Kto by ci naprawił jutro plecy? - dodał. Tak to tą przyjemność zostawię tobie – dodał z uśmiechem
- Booth – szepnęła. Sam powiedziałeś, że łóżko jest duże, tak? - zapytała by się upewnić
- Tak – odparł kiwając przy tym także głową
- Więc zmieścimy się na nim we dwoje – odparła. Chyba, że się mnie boisz? - zapytała figlarnie
- Nie Bones nie boję się, ale
- To w takim wypadku żadne ale – wtrąciła podchodząc do niego i chwytając go za rękę, w której trzymał poduszkę. To postanowiliśmy – dodała dumnie
- Postanowiliśmy – szepnął. To nasza pierwsza wspólna decyzja – dodał, a na twarzy pojawił mu się lekki uśmiech
- Pierwsza, ale nie ostatnia – szepnęła, jakby coś kazało jej to powiedzieć
- Nie ostatnia – szepnął spoglądając w jej oczy, w których zobaczył już nie ten sam blask, co dawniej, teraz świeciły z e zdwojoną mocą, specjalnie dla niego
Po chwili udali się do sypialni agenta. Choć często bywała w jego mieszkaniu, to w tej jego części była pierwszy raz. To było zakazane terytorium dla niej, temat tabu. Rozglądała się po pomieszczeniu i w chwile ogarnęła ją niepewność.
- Bones, czy coś się stało? - zapytał widząc jej bladą twarz
- Nie nic – odparła rozglądając się dalej. Ładnie tu – dodała po chwili. Rzeczywiście dużo masz łózko, większe niż moje – szepnęła
- Bones znam cie nie od dziś, coś jest nie tak – rzekł widząc jej smutną minę
- Nie nic, naprawdę – odparła. Dasz mi jakąś koszulkę? - zapytała zmieniając temat
- Jasne, poczekaj – odparł kierując się do komody. To będzie dobra – rzekł po chwili podając jej czarną koszulkę z logo FBI
- Dzięki, pójdę do łazienki się przebrać – rzekła. Jeśli nie masz nic naprzeciw, jak chcesz to możesz się wykąpać pierwszy – dodała
- Nie Bones, nie krępuj się, idź, ja pościele – odparł posyłając jej swój czarujący uśmiech.
Po chwili zniknęła za drzwiami. Dość szybko uwinęła się pod prysznicem, jakby nie chciała zajmować za dużo czasu, bo przecież jeszcze jej partner też zechce go wziąć. Osuszyła swoje ciało i nałożyła koszulkę, którą dał jej agent, która nadal pachniała jego perfumami, które przywracała ja o zawrót głowy. Za każdym razem, kiedy tylko stał blisko niej, jakaś siła pchała ją do niego. Po około 15 minutach opuściła łazienkę. Booth siedział na łóżku. Co przykuło jej uwagę, to fakt, że nie był już ubrany elegancko. Zdjął koszule, w której wyglądał bosko, teraz siedział w białej koszulce, podkreślającej jego mięśnie, jak i opaleniznę, która pomimo zimy, nadal była widoczna.
- Już – odparła szeptem kładąc swoje ubrania na stojącym nieopodal krześle
- Wow – szepnął spoglądając na jej zgrabne, długie nogi, które zakrywała lekko koszulka. Zaraz wracam – odparł znikając za drzwiami łazienki. Szybko, by nie zauważyła, jak się ślini na jej widok
Bones nie bardzo wiedziała jaka część łóżka, zajmuje jej partner. Wolała poczekać, aż wróci. Usiadła na brzegu łóżka, gładząc satynową pościel. W powietrzu unosił się zapach agenta, który rozpalał ją do czerwoności. W głowie zaczęły błądzić sprośne myśli, jednak wiedziała, że to tylko marzenie i potrzeba czasu, a może one się spełni.
Po chwili powrócił Booth, ubrany w bokserki i tym razem czarną koszulkę. Wyglądał bosko. Jej oczy wędrowały po całym jego umięśnionym ciele.
- Czemu jeszcze nie śpisz? - zapytał
- Nie wiedziałam po której stronie śpisz, wolałam poczekać na ciebie – wyjaśniła
- Wole po lewej – odarł. Ale nie ma to znaczenia – dodał. Śpij po której chcesz – rzucił zbliżając się do łóżka
- A ja po prawej – szepnęła lekko się uśmiechając i zajmując ta cześć łóżka
- Popatrz jak się uzupełniamy – rzekł przykrywając się kołdrą. Dobranoc Bones – dodał po chwili
- Dobranoc Booth – odparła zamykając oczy
Mijały minuty, a oni nadal nie zmrużyli oka. Ich myśli krążyły wokół partnera, jednak wiedzieli, że jest trochę za wcześnie na taki krok. Powoli, a osiągną to, o czym tak skrycie pragną.
- Bones śpisz? - zapytała po jakimś czasie
- Nie, a ty? - odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Nie mogę sunąć – odparł podnosząc się do pozycji siedzącej
- Ja też – rzekła robiąc to samo, co partner
- To co teraz zrobimy? - zapytał spoglądając na nią
- Porozmawiajmy – zaproponowała
- Dobrze – przytaknął. O czym? - zapytał
- O nas – odparła bez namysłu. Kim dla siebie jesteśmy – sprostowała
- Partnerami, przyjaciółmi Bones – oznajmił
- I mogę na ciebie liczyć? - spytała. Jak ty na mnie? - zapytała nieśmiało
- Tak Temperance – odparł wymawiając jej imię z czułością. Zawsze o każdej porze dnia i nocy, możesz zadzwonić, a ja będę – dodał
- Seeley – szepnęła. Ty też możesz na mnie liczyć, nigdy cię nie zawiodę, będę zawsze kiedy będziesz mnie potrzebować – powiedziała
- Temperance w zdrowiu i w chorobie... Na zawsze razem – dodał głaszcząc ją po policzku
Jego dotyk wywołał uśmiech na jej twarzy...
- W zdrowiu i w chorobie... Na zawsze razem – powtórzyła za partnerem i wtuliła się w niego
Po chwili zasnęli. To był początek do czegoś co w przyszłości ma szanse na powodzenie. Dwie tak odmienne osoby, o innych charakterach, przeżyciach, wreszcie się odnalazły i choć jeszcze nie tworzą oficjalnie związku, między nimi jest coś, czego nikt, ani nikt im nie odbierze.
Może kiedyś w obliczu Boga, powtórzą obietnice tamtej nocy: W zdrowiu i w chorobie... Na zawsze razem...
Oby... wszystko jest na jak najlepszej drodze, ale powoli, małymi kroczkami, do celu...
Man nadzieję, że choć trochę się spodobał i wynagrodził Wam czekanie:) Pozdrawiam:)
mi sie rowniez podobal... :) piekne obietnice...cudne :) czekam na nowe opoka... :)
Pozdrawiam... :)
suuuuuuuuuper!!! bardzo mi się podobało.... A tak nawiasem na twoje opka zawsze czekam z niecierpliowością, i tym razem robię to samo...
Ciesze się, że się spodobał ten epilog:DDD
Ps evi dzięki za miłe słowa, ale są lepsi ode mnie:)))
Pozdrawiam:))))
Nie bądź znowu taka skromna ines:) a ja naprawdę uwielbiam te twoje opka... pozdrawiam;)
Tu chodzi nie o skromność, a o stwierdzenie faktu:)
Ale cieszę się, że Ci się podobają:D Choć czasem są nie dopracowane, ale niestety nie mam czasu:((((
Pozdrawiam:)
Ps zastanawiam się jakie opko wstawić następne:>
W sumie zaczęłam nowe, wiem kolejne, cóż, ale moja głowa jest pełna pomysłów, co nie jest proporcjonalne do mojego czasu:(((((
Pozdrawiam:*
Oczywiście, że świetnie, zakończyłaś tym razem bez połączenia Bootha i Bones, ale się to bardzo podoba.
Laleczka z saskiej porcelany, czyli jak pewna piosenka z dzieciństwa zmieniła życie pewnej antropolog...
Wiem, że to opko jest inne, ale pomysł na nie wpadł mi, jak siedziałam z chrześniakiem
Słuchałam z nim piosenek dla dzieci i do głowy wpadł mi taki pomysł. Wiem, że Emily pewnie nie słyszała tej piosenki, Bones tym bardziej, jednak napisałam 1 część, jak się spodoba, napisze kolejną, zaplanowałam tylko dwie... Powinnam skończyć szybko
1.
Pewnego dnia, został wezwany do gabinetu Cullena. Coś mówiło mu, że chodzi o coś poważnego, to podpowiadał mu "szósty zmysł", który nigdy do tej pory go nie zawiódł.
Siedział i słuchał słów dyrektora. Powoli zaczynały do niego docierać. Nie miał za dużo czasu do namysłu. Smutny opuścił po chwili jego biuro.
To była trudna decyzja dla agenta. Misja...To brzmiało, jak wyrok...
Nie była ona pierwszą w jego życiu, jednak nie chciał na nią jechać, gdyż oznaczała ona rozłąkę z najbliższymi, na co najmniej dwa lata. Wcześniej chętnie jeździł do Iraku, Iranu, służył krajowi, pomagał bezbronnym, czynił to, co sprawiało mu ogromną przyjemność, miał świadomość, że dzięki jego skromnej osobie, ocala świat.
Teraz sytuacja się trochę zmieniła...
Już nie był młodym chłopakiem, który myślał, że zwołuje i zbawi świat. Idee ciągle były mu bliskie, jednak teraz miał syna, którego kochał nad życie, za którego oddał by własne życie. Nie chciał zostawiać go na tak długo, przecież w ciągu 2 lat, jego smyk urośnie, zmieni się nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie. Nie chciał opuścić, jego pierwszego dnia w szkole, choć spędzali niewiele czasu ze sobą, to jak byli razem, nigdy się nie nudzili, zawsze mieli co robić, w ich głowach szalały pomysły na rożne wygłupy i eskapady. Teraz miał to zostawić na dwa, długie lata...
Tęskniłby bardzo... I docierało do niego powoli, że nie tylko za nim...
Także za nią, pewną antropolog, z którą od kilku lat współpracuje, z którą przez ten czas zaprzyjaźnił się, przeżył wiele dobrego i złego, zżył się, jak nigdy z nikim... Zrozumiał, ze nie będzie brakować mu tylko przyjaciółki, ale kogoś bliskiego. Był tylko jeden problem. Ona w przeciwieństwie do niego, nie czuła nic, nie kochała, i to bardzo go bolało...
Kilka dni wcześniej...
Wracali z miejsca znalezienia kolejnego w tym samym tygodniu, ciała. Brennan była jakaś niespokojna, miała wrażenie, ze wydarzy się coś złego, nie wiedziała jednak co...
Kilka chwil po przybyciu do instytutu, czekała na nią wiadomość, która zbiła ją z nóg...
- Dr Brennan – zawołała Cam, kiedy zobaczyła ją wchodząca
- Tak Cam – odparła. Stało się coś? - zapytała nieświadoma tragedii
- W gabinecie czeka Russ, on ci wszystko powie – oznajmiła patolog
- Cam, co się stało? - zapytała zaniepokojona
- Idź, on ci wszystko powie – rzekła Cam, w której oku zabłysła łza
- Dobrze – odparła antropolog i ruszyła do siebie szybkim krokiem
- Co się stało Cam? - zapytał po chwili Booth
- Dziś rano, znaleziono ciało, to jest...
Jednak nie mogła z siebie wydusić nic więcej i udała się do siebie, by nikt nie zobaczył jej łez, które płynęły po policzku.
- Do cholery – syknął. Co się mogło stać? - zapytał siebie i w tym samym momencie pojawiła się Angela, która także miała oczy zapłakane
- Ange – szepnął i powoli układał elementy układanki w całość
- Booth – odparła i wtuliła się w niego
- Ange już wiem, co się stało – rzekł. Ciekawe, jak przyjmie to Bones – dodał ze smutkiem
Ps nie bijcie, ja czasem mam głupie pomysły:|
ja Cie napewno nie bede bila... :)ciekawie sie zaczyna... :) pisz szybciutko co sie stalo bo nie wytrzymam... :)
Intrygujace nowe opko xD
Ciekawe co sie wydarzy dalej i czyje cialo,
choc ja mam juz podejrzenia xD
Czekam na cedeka:D
Ps masz extra pomysly, takie nietypowe:D
Niestety nie udało mi się skończyć:( Będą więc 3 części:)
2.
Tymczasem w gabinecie antropolog...
- Russ, co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona jego obecnością. Miałeś być z Amy na wakacjach – dodała zbliżając się do niego
- Tempi, musiałem zmienić plany – rzekł. Rano zadzwonili do mnie z policji i powiedzieli, że
- Russ, co się stało? - zapytała ponownie. Czy coś z tatą, nie odzywał się do mnie od kilku dni, nie odbierał telefonów – oznajmiła. Wiesz co u niego? - zapytała
- Tempi – szepnął próbując zdobyć się na odwagę, by powiedzieć jej o tym, co się stało. Ja właśnie w tej sprawie – dodał
- Russ, co się stało? - zapytała chwytając go za ramie
- Tempi, nie wiem, jak mam ci to powiedzieć – szepnął, a w oku zakręciła mu się łza
- Normalnie, nie trzymaj mnie w takiej niepewności – rzekła. Nie znam się na języku ciała, więc mów – fuknęła
- Tempi, tata miał wypadek – odparł. Ktoś potrącił go na przejściu i uciekł- wyjaśnił. Zginął na miejscu – dodał
- Co? - spytała nie rozumiejąc słów. Możesz powtórzyć? - zapytała po chwili
- Tata nie żyje Tempi – rzekł, jednak teraz z oczu spłynęła mu słona łza, potem kolejna. Tempi – szepnął po chwili, chcąc ja przytulić, jednak ona się wyrwała z jego objęć
- To nie jest prawda, to nie może być prawda – krzyczała, próbując zachować „zimną krew”
- Tempi, to prawda, sam identyfikowałem zwłoki – rzekł łkając
- To nie może być prawdą – krzyknęła i odwróciła się, by uciec jak najdalej
Jednak w tym samym momencie pojawił się on, agent Booth. Wpadła wprost w jego silne ramiona.
- Booth puść mnie – fuknęła. Słyszysz, puść – krzyknęła
- Nie Bones, nie puszczę nigdzie nie pójdziesz – odparła trzymając ją mocno w ramionach. Nigdzie – szepnął całując ja po włosach. Spokojnie kochanie – szeptał
- Booth – rzekła i teraz wtuliła się w niego mocniej, dając upust emocjom, które nagromadziły się w niej. Booth, mój tata... On nie żyje – dodała łkając
- Spokojnie kochanie – rzekł chwytając jej twarz w swe dłonie. Znade tego, co mu to zrobił – rzekł. Przyrzekam, uwierz mi - dodał
- Wierze ci Booth – odparła spoglądając na niego zamglonym od łez spojrzeniem. Ja ci w tym pomogę – dodała. Idziemy – rzuciła wyrywając się z jego objęć
- To nie jest dobry pomysł – szepnął
- Booth, albo idziesz ze mną, albo idę sama – rzuciła i wybiegła z gabinetu
- Tempi – krzyknął za nią Russ
- Spokojnie, zajmę się nią – rzekł. Znajdę zabójce Waszego taty – dodał i pobiegł za nią
- Wiem – odparł smutny Russ
Byli najlepsi w swym fachu. Nie mieli równych. Nie można się było dziwić, że szybko ustalili personalia sprawcy wypadku. Okazało się, że to był wyrok. Ktoś zaplanował całą akcję i niestety udało mu się doprowadzić ją do końca. Jednak oni nie poddali się. Nie zwiedli kolejnym wiadomościom, które im podsuwano, by tylko zagmatwać śledztwo, by nie znaleźli śladu. Wspólnie ramię w ramię połączyli elementy układani i odkryli, kto pozbawił życia ojca pani antropolog. Prawda była szokująca... Zabójca okazał się były dyrektor FBI... To nie tylko zabolało Bones, ale agenta, że ktoś z jego biura dokonał takiej zbrodni.
Minęły 3 dni, zanim Bones była gotowa na pogrzeb ojca. Z nią byli wszyscy przyjaciele, jednak on trzymał ją w ramionach, pocieszał. Przy nim tylko płakała...
Po stypie szybko wróciła do pracy. Następnego dnia siedziała w swoim gabinecie...
Wtedy przyszedł agent z tą ponurą wiadomością...
- Bones – szepnął, by jej nie przestraszyć
- Booth – odparła ze łzami w oczach, znów płakała w samotności
Zastanawiał się, jak ma jej to powiedzieć, jak przekazać rozkaz, któremu musi się podporządkować.
Obawiał się, ze ją zrani... Jednak nie miał za dużo czasu... Musiał to zrobić dziś...
No ciekawe i to bardzo... mam tylko nadzieję, że nie piszesz stricte według tekstu piosenki, bo nam się smutne zakończenie szykuje...;) czekam na cd.
Raczej nie:) To opko będzie miało happy end:)
3.
W gabinecie antropolog zapanowała cisza. Słychać było tylko szybkie bicie serca partnerów. Oboje wiedzieli, że coś jest nie tak. Zaraz wydarzy się coś, co zmieni ich życie.
Po chwili...
- Bones muszę ci coś powiedzieć – rzekł siadając obok niej
- Czy coś się stało? - zapytała przerażona jego miną
- Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć – odparł. Dziś Cullen poinformował mnie, że muszę wyjechać – wydusił
- Wyjechać? - zapytała, a do oczu napłynęła kolejna łza
- Tak Bones, na misje – szepnął
- Na ile? - zapytała cicho patrząc w martwy punkt, w podłodze
- Na dwa lata – odparł szeptem
- Booth – szepnęła, na dwa lata? - zapytała spoglądając na partnera, dla którego całą ta sytuacja była bardzo smutna
- Tak, Bones, dwa lata, misja w Egipcie – rzekł. Szybko minie – dodał, sam nie wierząc, jednak chciał choć na chwile ją rozweselić
- A masz taki kalendarz, który te dwa lata zamienił w kilka godzin? - zapytała
- Nie mam – odparł ze smutkiem
- Przykro mi, nie wierzę – rzekła. To rozkaz, musisz jechać – dodała wstając i siadając do biurka. Może napisze coś – szepnęła, nie mamy żadnej sprawy – powiedziała i włączyła komputerze
- Dobrze, nie będę przeszkadzać – odparł. Cześć – rzucił i zanim zdążyła odpowiedzieć wyszedł
- Cześć – rzekła. Kolejna osoba mnie opuszcza – szepnęła, a po policzku spłynęła słona łza.
Spojrzała na pulpit. Od razu w oczy rzucił się jej folder ze zdjęciami. Tu trzymała swoje wspomnienia uchwycone momenty za pomocą aparatu. Weszła i zaczęła oglądać...
Ona, tata, mama, Russ, Angela, Booth i Parker. Spoglądała na każde i przed oczami miała tamte chwile, w których były one zrobione.
Jedno przykuło jej uwagę na dłużej...
To było ostatnie zdjęcie z mamą, tuż przed jej odejściem. Siedziały przy kominku. Mała Joy wtulona w ramię rodzicielki, słuchała opowieści opowiadanej jej przez najbliższą osobę na świecie.
Po skończonej kolejnej bajce o księżniczce, tak uwielbianej przez małą Joy, domagała się ukochanej piosenki. Choć była smutna, to dla małej dziewczynki, była czymś, co zawsze rozbudzało jej wyobraźnie. Wybiegała przy niej do przyszłości, zastanawiając się, czy kiedyś ona znajdzie takiego księcia, którego pokocha, jak ta samotna pozytywka. Oczywiście jako dziecko nie dopuszczała do siebie myśli, że go straci.
Weszła w „Google” i wpisała tytuł tamtej piosenki, którą tak lubiła. Po chwili z głośników, umieszczonych w monitorze poleciała melodia z dzieciństwa...
Odkąd pamięta zawsze stała. Na toaletce obok lustra. Laleczka z saskiej porcelany. Twarz miała bladą jak pergamin. Nie miała taty ani mamy...
Na te słowa, znów spłynęła jej łza. Teraz ta piosenka była o niej. Straciła mamę, a teraz niedawno ukochanego tatę, którego odzyskała po kilku latach. Była jak ta laleczka, sama, nie miała nikogo...
W tym samym momencie pojawił się agent, który przyjechał po nią, gdyż otrzymał telefon o nowej sprawie.
- Bones – krzyknął. Jedziemy, znaleziono ciało – rzekł wchodząc do gabinetu antropolog, która po cichutku słuchała piosenki.
- Booth – szepnęła po chwili, kiedy zorientowała się, że ów melodia, dobiegła końca. Już, zamknę tylko system – dodała, wycierając łzy, które nadal płynęły jej po policzku.
Po chwili opuścili Instytut, i udali się na miejsce znalezienia zwłok. Tak, jak za każdym razem ciało przetransportowano do Jeffersona, asystenci Brenn zebrali potrzebne im materiały, jak larwy owadów, próbkę ziemi, które miały pomóc w śledztwie.
Do wieczora ustalili wszystko, tożsamość ofiary, przyczynę, jak i narzędzie zbrodni. Tuż około 20 Booth aresztował sprawce zabójstwa młodej dziewczyny. To był kolejny przykład morderstwa na tle seksualnym.
Po 21 Instytut opustoszał. Nie było w nim także antropolog, która zawsze do północy siedziała i oglądała kości. Tym razem, nie miała siły, była zmęczona. Powróciła do domu, wyłączyła telefon i po kilkunastu minutach po ciepłej kąpieli usnęła...
Ps części będzie 5:) Pozdrawiam:)
to dobrze... od razu mi ulżyło... a piosenka tak w ogóle świetna...czekam na dalsze części...
4.
Następnego dnia...
Booth martwił się o swoją partnerkę, która cały czas chodziła smutna. Nie wiedział nawet, jak bardzo ten jego wyjazd przyczynił się do smutku antropolog. Jednak rozkaz to rozkaz, jak powtarzała mu nie raz. To jego praca i teraz musi ją wykonać. Nawet jeśli będzie musiał zostawić najbliższych, co nie jest taką łatwą sprawą, tak na marginesie.
Bones nadał była nieobecna, jej myśli krążyły wokół straty ojca, partnera, który niedługo wyjedzie i ją zostawi. Siedziała w gabinecie i pisała swoją najnowszą powieść. To miała być ostatnia z tej serii. Jednak antropolog, nie mogła się na niej zbytnio skupić. Miała plany, jak połączy głównych bohaterów, których notabene wzorowała na sobie i agencie, bo to życie podsuwało jej najlepsze rozwiązania, i to podobało się czytelnikom, którzy chętnie kupowali jej powieści, co czyniło ją najlepszą autorką na świecie, i dawało jej wiele nagród. Jednak to samo życie, los zaczyna plątać jej figla i zabiera jej kogoś bliskiego, w kim zawsze miała oparcie, kto słuchał jej, był z nią w każdym momencie, w smutku i weselu, w zdrowiu i w chorobie, a teraz za kilka dni wyjedzie na misje i zostawi ją samą, bezbronną, opuści ją, jak wszyscy, których kochała. Pisała a na klawiaturę spadały gorzkie łzy...
Po chwili włączyła znów piosenkę z dzieciństwa. Kolejne wersy, nawiązywały do jej historii...
Aż dnia pewnego na komodzie. Prześliczny książę nagle stanął.[...] I piękny uśmiech z porcelany.
A w niej zabiło małe serce. Co nie jest taką prostą sprawą...
Słowa te ukazywały, jak bardzo zmieniło się jej smutne życie, kiedy, jak tu pojawił się książę, który dla małej laleczki z saskiej porcelany znaczył tak wiele. W przypadku Bones tum księciem był agent specjalny Seeley Booth, którego pewnego słonecznego dnia, przydzielono jej do współpracy, która od samego początku nie należała do najłatwiejszych. Dwie osoby, o różnych charakterach, odmiennych ideach, przeżyciach z przeszłości, On kierujący się emocjami i sercem i Ona, dla której wyznacznikiem w życiu jest rozum i nauka, powoli docierali do siebie.
Wspólnie spędzone lata, różnego rodzaju przeżycia, w tym porwania każdego z partnerów, sprawiło, że między tą dwójką nawiązała się ogromna przyjaźń, której mógł pozazdrościć im każdy.
Jedno było gotowe zginąć za partnera, skoczyć w ogień, zabić, byleby tylko ta druga osoba była szczęśliwa.
Byli dla siebie oparciem w każdej sytuacji. Znali swoje wady i zalety, mogli godzinami przebywać w swoim towarzystwie, śmiać się z czasem nieśmiesznych żartów, szczególnie w wykonaniu Bones, z jej niewiedzy o pop kulturze i życiu.
Czasem siedzieli w milczeniu, bo słowa bywały zbyteczne, rozumieli się bez nich...
Aż pewnego dnia spojrzała na niego z trochę innej strony. Już nie na partnera przyjaciela, ale na potencjalnego ojca jej dziecka. I kiedy dotarło do niej, ze sposób, w jaki chciała do tego doprowadzić, był bardzo egoistyczny, mianowicie chciała użyć jego spermy, jak jakiegoś przedmiotu, który tak naprawdę nic nie znaczy, służy tylko jednemu, zapłodnieniu, wtedy dowiedziała się, że jej partner ma guza mózgu...
Zabrzmiało to jak wyrok... Dzięki szybkiej reakcji, poddano go natychmiastowej operacji, która uratowała mu życie... Jednak on zapadł śpiączkę... Siedziała przy nim dniami i nocami, modliła się, ajk tylko umiała, by ktoś, kogo ona nazywa wyimaginowaną postacią, jaka dla niej był Bóg, uratował jej partnera, przyjaciela. Skoro on wierzył, ona powinna spróbować...
Dni mijały....
I śniła, że dla niego tańczy. A on ukradkiem bije brawo...
W ciągu dni, kiedy on nie odzyskiwał przytomności dotarło do niej, że on agent o czekoladowych oczach i czarującym uśmiechu, jest tak, jak twierdzi Angela, jej rycerzem w „lśniącej zbroi FBI”, a także kim ważniejszym, przy kim jej serce, które do tej pory uważała tylko za mięsień, który odpowiada za układ krwionośny w każdym organizmie, zaczęło bić...
I ta myśl chyba sprawiła, że agent obudził się ze śpiączki... Tylko jedno pytanie bardzo ją zabolało...
- Kim jesteś zapytał? – spoglądając na nią
Nie wiedziała, że on podczas tej śpiączki śnił o niej, o nich... Teraz po przebudzeniu miał mętlik w głowie, zastanawiał się co jest fikcją, a co rzeczywistością...
- No właśnie kim jestem - szepnęła siedząc i słuchając dalej melodii z dzieciństwa...
Coś mi się wydaje, że tego nie skończysz w 5 częściach, ale ja każdą przeczytam z przyjemnością;) czekam na cd.
swietny pomysl na opowiadanie... :) z ta leleczka z porcelany ekstra... :) prawie plakalam... i powiem tylko tyle ze czekam na cd :)
Pozdrawiam... :)