Uwielbiam temat absurdów, blędów pomyłek,zawsze się ciekawie rozwija.
Większość z nas ogląda telenowelę już kolejny raz, dlatego wypisujmy tylko te które przydarzyły się do tej pory. Zapraszam was do dyskusji, wiem że bedzie ciekawie.
Oto moje
-pomijając wątek z cudownym odnalezieniem rzekomej córki, brak chęci potwierdzenia czy to ona, wątek spotkań z babcią na strychu i niby gwałt dla mnie numerem jeden jest Viviana i wszystko co jest z nią związane. Zaczynając od wypaku i "śmierci" nikomu nawet nie przyjdzie do głowy że ona faktycznie żyje, nieważne że 2 osoby rozmawiały z nią przez telefon (Rocio i Balbina), że mała ją widziała ( tu akurat nie dziwię się że nikt jej nie wierzy w końcu ma wybująłą wyobraźnię) i do JM dzwonił dyrektor banku. A nawet nie odnaleźli ciała. I ten niesamowity seksapil bijący od Viv, aktorka totalnie beznadziejna jak na żonę JM,ale to by akurat wyjaśniało dlaczego przestał się nią interesować. I sytuacja z odcinka wczorajszego- Viviana siedząca na tarasie w domu swojej przyjaciólki (Madryt-Hiszpania) po czym teleportowała się pod dom w Meksyku. To na 100 % był ten sam dzień. Jak wiemy z Hiszpani do Meksyku to raptem godzinka samolotem...
Oglądałam już 2 razy CCEA i teraz nie oglądam, ale pamiętam , że byłą taka sytuacja, iż Marichuy skądś wracała i trzymała w ręce jakąś torbę z zakupami czy coś w tym stylu. No i wpadła na Juana Miguela no a po tej scenie wróciła do domu Candelarii już bez sitaki.
No ale nic nie przebije porodu przez rozporek ;).
I jeszcze ciężarna Ana Julia dała radę sama porwać Marichuy z kościoła i ją związać, a nikt tego nie zauważył, dopiero potem, jak Marichuy nigdzie nie było.
Mnie ta telka bardzo wciągnęła, ale fakt faktem - sporo aż śmiesznych absurdów.
Z Twoimi się zgadzam, zwłaszcza z tym o "teleportacji" Viviany.
Juan Miguel został postrzelony, bodajże w ramię jak dobrze pamiętam. Dwa dni później było wesele i nie miał już żadnej blizny :)
Jakim cudem Cecilia i Patricio od razu uwierzyli na słowo, że Estefania to ich córka?
No i skoro ten ojciec Patrisio zajął się małą Marichuy, gdy matka miała umrzec to dziwi mnie jedno: dlaczego nie czekał na tą operację, by dowiedziec się czy przeżyje a jesli tak to oddac jej dziecko?
Wystarczyło by, żeby Cecilia powiedziała wtedy "Jeśli umrę proszę zaopiekować się moją córką". On faktycznie mógł poczekać, wrócić, dowiedzieć sie jak przebiegła operacja. Przecież wszystko działo się w jednym mieście, nie na innym kontynencie. No ale wtedy... nie było by telenoweli.
następne:
- to jak lekarze w szpitalu za każdym razem mówią, że pacjent jest w złym stanie. jakby nie mogli powiedzieć, że jeszcze nie do końca wiadomo, nie traćmy nadziei czy coś, od razu przeczuwają zgon
- sam wypadek Rocio i Vincente, nie chce mi się wierzyć, że po takim upadku Rocio od razu miała całą twarz we krwi. no jak ona niby się uderzyła haha nierealistycznie to wyglądało
- Estefcia i Juan Miguel znali się parę godzin, ale nikogo nie zdziwiło, że za ten czas zdążyli się zaręczyć i chcą się pobrać
jeszcze mi się coś pewnie przypomni :)
SPOJLER
Tak wiem, że nie miało być wydarzeń, które jeszcze nie nastąpiły, ale tak się właśnie zastanawiam (bo całkiem o tym zapomniałam), jak kobieta w 9 miesiącu ciąży, która za moment ma urodzić, jest w stanie samodzielnie porwać pannę młodą z jej ślubu i wywieźć do jakieś chaty? No cóż, wcześniej nie uważałam tego za dziwne, ale teraz, po kilku latach, stwierdzam, że w normalnym świecie byłoby to niemożliwe. Ehh...
tym bardziej, że porwana dziewczyna to silna, zdrowa, młoda kobieta. Całkowicie się z Tobą zgadzam.
Pytanie cecili do ciotki estefani-ile estefania ma lat?Gdy tamata ją spytala czy ma wątpliwości że nie jest jj córką ta odpowiedziała że nie. No to skoro nie ma wątpliwości to po co zadała to pytanie, chyba wie ile powinna mieć skoro jest jej córką.
nie widze tutaj absurdu - Cecilia podejrzewała że Estefania nie jest jej córką i chciała w ten sposób sprawdzić Isabellę, licząc że się wygada czy coś ;)
Jak to jest możliwe, że Ana Julia w 9. miesiącu ciąży porwie młodą i zdrową Marichuy?
Sterroryzuje ją pistoletem na wodę? :D:D:D
Ana Julia będzie pracowała w teatrze i będzie kochanką Amadora. Później będzie próbowała na wszelkie sposoby uwieść JM, udając przyjaciółkę Marichuy.
Właśnie ponad miesiąc temu w tym temacie też to napisałam. Z tego, co pamiętam Mch upadnie i straci przytomność czy jak i nie było pokazane jak AJ zabiera ją do chaty. Nie pamiętam tego dokładnie, bo oglądałam kilka lat temu.
Ale spoko. AJ podpali tę chatę i jakoś później wyjdzie z niej z Marichuy. Marichuy odbierze poród AJ przez rozporek, co jest jeszcze większym absurdem niż jej porwanie. Bo jeśli można spróbować zrozumieć sposób, w jaki AJ porwałą MCH, to już to, w jaki sposób AJ urodziła dziec ko przez rozporek, tego w ogole nie idzie zrozumieć ;).
bo to dziecko pewnie bedzie mialo taki sam dar jak Viviana - ona teleportowala sie z Meksyku do Hiszpanii i z Hiszpanii do Meksyku, a ono teleportuje sie na swiat zewnetrzny :D
Pewnie ciężarna Ana Julia wzięła nieprzytomną Marichuy na plecy i zaniosła do chaty. Lub ciągnęła ją po ziemi :D:D
Nie dziwnego, ze po takim wysiłku zaczęła rodzić :D
To dziecko musiało być niezwykle małe skoro wyszło przez rozporek ;)
Potem Marichuy biegłą do JM z tym dzieckiem AJ, ale to było widać, że nic w rękach nie ma. Tzn. oczywiście, że czasem lalki grają małe dzieci, ale ona nawet lalki tam nie miała. Wiem, że ktoś kiedyś napisał, że miała małego czarnego kota no i wyszło na to, że AJ nie dość, że urodziła przez rozporek to na dodatek kota ;)
Jeszcze pod koniec telenoweli to z pół odcinka trwało powtarzanie poprzedniego itp., co było denerwujące. W sumie to już potem to było bardzo naciągane.
Aha, jeszcze jedno - o ile dziecko Beatriz, które w sumie urodziło się o podobnym czasie co Marichuy, rosło, tzn. o ile się nie mylę to 3 dzieci je grała (od niemowlęcia do troszkę starszego), to o tyle dziecko Marichuy pozostało takie samo od urodzenia. Upływ czasu dało się odczuć tylko u dziecka Beatriz. Wiem, że kiedyś JM wyjedzie robić specjalistykę z okulistyki i już nie pamiętam czy to był już jak stamtąd wrócił, no ale powiedział, że pewnie Juanito potrafi już chodzić. No ale on był cały czas taki sam od 'urodzenia'. W sumie wiecie, jak Eduardito mógł rosnąć, to czemu nie Juanito?
"Potem Marichuy biegłą do JM z tym dzieckiem AJ, ale to było widać, że nic w rękach nie ma."
Może zgubiła to dziecko po drodze ;)
Dlaczego Juan Miguel wziął się za okulistykę? Uznał, że nie sprawdza się jako psychiatra?
Nie pamiętam dokładnie, ale głównym powodem było to, iż chciał, by Marichuy odzyskała wzrok i to dlatego zrobił tę specjalistykę.
No i to on właśnie przeszczepił jej siatkówkę (chyba siatkówkę, nie pamiętam) i wtedy ona odzyskała wzrok.
Czy mi się wydaje, czy Leopardo nie znał prawdziwego imienia Marichuy? Posługiwał się tylko Lilią, a dziś Candelaria przychodzi i stwierdza, że Marichuy go wzywa. Dziwne, że nie zapytał kto to.
I to gadanie cały odcinek: "Moje maleństwo pójdzie do nieba, zanim przytulę je do piersi. Jak to pisklę, które wypadło z gniazda, nim otwarło oczęta". Ludzie! Kto by tak mówił w momencie zagrożenia życia swojego i dziecka.
a wszyscy mówią, że Marichuy jest niewykształcona, a widze, że poezję ma opanowaną w 100% ;p
Przemiana Blanki w Ivette - Blanka zdejmie okulary, rozpuści włosy, umaluje usta, założy elegancka sukienkę i od razu nikt jej nie może poznać :D:D
Dopiero po kilku odcinkach Viviana dokonała epokowego odkrycia - zorientowała się, że Blanka to Ivette. Bystra ta Viviana ;)
Zorientowała się wcześniej niż Juan Miguele - bardzo inteligentny z niego psychiatra :P:P
Cały ten poród to parodia. Ponieważ przyszedł juz czas Marichuy dostała skurczy porodowych. Normalka. Ale Omar oczywiście stwierdził że to poród wysokiego ryzyka i życie obydwojga jest zagrożone. Nawet mu przez kilka dni nie przyszło do głowy żeby sprawdzić rozwarcie i kazać jej przeć to może by już dawno urodziła. Lepiej ją było położyć do łóżka, kazać jej się zwijać z bólu i klnąć na burzę.
Liczył ktoś od którego odcinka zaczął się poród? Tak z ciekawości :)
Co do absurdów:
Purita siedzi i płaczę nad matką zamiast znaleźć telefon i zadzwonić po karetkę. Ksiądz jeszcze lepszy, też nie wpadł na pomysł z karetką, ale za to wpadł na o wiele lepszy przeniesienie matki Purity do domu i obiecanie, że pomoże jej matce. Tylko w czym? Przecież nie jest lekarzem? Co najwyżej może udzielić sakramentów pokuty/namaszczenia chorych, a na rozbitą głowę tylko może się modlić o cud( w tej sytuacji to żeby ktoś zadzwonił po karetkę, bo najwyraźniej potrzeba do tego kogoś inteligentniejszego ) :D
Elsa - kobieta "marzenie nieudaczników" :E "zostanę z nelsonem, bo on sobie nie poradzi" *o* co on niemowlak? czy jak? skąd miał kasę na alkohol? skąd ma kasę na czynsz za dość duży dom, w którym mieszka? facet jest kompletnie nieodpowiedzialny. Jeszcze wyszedł i przekonywał teściową, żeby nie zabierała jego ukochanej *o* widać jak bardzo ją kocha, że chce ją zatrzymać przy sobie, wiedząc że jest nieudacznikiem. Kocha na pewno, ale siebie. I te jego ciągłe obietnice "zmienię się" "daj mi szansę", a ta idiotka wie, że ją okłamuje, ale i tak z nim siedzi. W sumie to są siebie warci ;D
I te komentarze Candelarii to czysty gwałt na umyśle.
Dzisiaj kolejny odcinek absurdów ;)
Marichuy zaczęła rodzić w 64 odcinku, a skończyła w 68 odcinku. Czyli pięcioodcinkowy poród.
Gdy Marichuy dostała skurczów, to Leopardo od razu stwierdził (bez badania), że ona i jej dziecko mogą umrzeć.
Ciekawe na jakiej podstawie? Bo ją bolało? To akurat w trakcie porodu jest normalne (niestety :D:D)
Nie wiem o jakie konkretnie komplikacje tu chodziło.
Marichuy leży nieprzytomna od dwóch odcinków chyba, a kiedy ma rodzić nagle się się budzi, dwa jęki i dziecko urodzone ;D
Po tym oczywiście znowu straciła przytomność, ale to nie przeszkodziło Candelarii na postawienie jakże fachowej diagnozy "umarła, nie żyje", nawet jej nie dotykając ;D
Ten sędzia to kompletny idiota. Nie robi praktycznie nic w celu znalezienia swojej domniemanej córki, żeby zrobić badanie i jednoznacznie się przekonać czy jest jego córką. Jeszcze "dowala" swojej żonie, zamiast ją pocieszać i starać się złagodzić jej ból. :|
I co jeszcze robi Estefania w ich domu skoro nie jest ich córką? *o*
Powinni ją wywalić na zbity pysk, a nie jeszcze se korzysta z majątku do którego nie ma żadnych praw.
I tak jak dla mnie do tej pory największym absurdem była próba wyrzucenia JM przez Onelie z jego włąsnego domu ;D
Marichuy ledwo dostała skurczy, to Leopardo od razu (bez żadnego badania) stwierdził, że ona i dziecko mogą umrzeć.
To skarb mieć takiego ginekologa-położnika. Wie, jak podnieść kobietę na duchu :D:D
Też o tym pomyślałam. A Blanka też ma chyba jakąś nadprzyrodzoną moc, bo w czasie, gdy Viviana zbliżyła się do drzwi i otwarła je kluczem, ona zdążyła zmyć makijaż, przebrać się i wyprostować włosy :D
Dopiero niedawno okazało się, ze miała perukę.
Wcześniej byłam święcie przekonana, ze ona sobie loki kręci :D
Dziecko Marichuy wygląda po urodzeniu na kilkumiesięczne. Natomiast dzidzia Beatriz - urodzona ciut wczesniej jest malutka i wygląda odpowiednio na swój wiek.
Zgadzam sie .Dziecko Marichuy jest duże a Beatrriz wygląda na swój wiek..mogli dać dwójke w tym samym :)
a najbardziej podobało mi się jak w jednym z początkowych odcinków Patrcio z Cecilią siedzieli w ogrodzie w altanie, gdzieś w tle ładnie pasą się sarny czy jakieś daniele a tutaj nagle z zza winkla wyskakuje operator z kamerą i w kolejnym ujęciu widać jak biedak nieporadnie stara się ukryć za altanką :D polecam ;)
Praktycznie 99% problemów w tej telce jest spowodowanych zatajaniem prawdy bądź jawnym kłamstwem prosto w oczy. JM przez tyle odcinków nie może się dowiedzieć, że ma dziecko, ale to że mari wychodzi za mąż dowiaduje się od razu.
Cecilia prosi się estefanie, zeby ją zawiozła do mari *o* dzisiejszy odcinek przechodzi sam siebie.
No nareszcie znalazła tą gazete ;)
całkowita racja, niedomówienia zapełniają 99% problemów, ale gdyby nie one wszystko skończyłoby się w jakimś 30 odcinku ogromnym i żyli długo i szczęśliwie.
No tak tylko jest różnica między "naturalnym" odwlekaniem, a sztucznym typu "nie powiem, bo nie", a do tego m.in. się zalicza postawa Rocio raz mówi JM o ślubie mari, a z drugim razem bez jakiegoś wyraźnego powodu nie pozwala się dowiedzieć JM, że mari go odwiedziła >.>
oni to w ogóle mają dziwne zachowania. Raz mówią, raz nie, raz uważają, że coś warto powiedzieć a raz, że nie. No dla mnie to w ogóle dziwaczne zachowania, niezrozumiałe. Bo ukrywają jakieś informacje, kombinują. po prostu niedomówienie pogania kłamstwem itd.
JM znowu dzisiaj płakał (gdy dowiedział się o ślubie Marichuy). Aż mi się go żal zrobiło ;)
Czemu Marichuy tak szybko zrezygnowała z bycia z JM? Gdy powróciła Viviana, to Mari od razu się wycofała.
Nie powiedziała JM o ciąży i wyjechała w takie miejsce, żeby on jej nie znalazł.
Rozumiem, że nie chciała rozbijać Mayicie rodziny, ale wiele kobiet na jej miejscu tak łatwo by nie odpuściło.
Powiedziałyby o ciąży i zażądałyby alimentów. "Rozumiem, że twoja żona powróciła, ale wiedz, że jestem z tobą w ciąży. To trudna sytuacja.
No ale sam tak szybko chciałeś się ze mną żenić, potem od razu zrobiłeś mi dziecko, więc teraz myśl, kombinuj co dalej z tym wszystkim zrobić ;) "
- matka poszukująca Marichuy - ta matka ciągle tylko jęczy "gdzie jest Marichuy i gdzie jest Marichuy?"
Ciągle jej szuka, chodzi do ojca Anselma, ma jakieś "przeczucia" że z Mari dzieje się coś niedobrego. To już jest męczące.
Natomiast ten ojciec, sędzia wydaje się być mało zainteresowany Marichuy.
- ciągłe retrospekcje - w każdym odcinku Mari przypomina sobie wspólne chwile spędzone z JM, a JM przypomina sobie chwile spędzone z Mari.
Niedawno w "Nie igraj z aniołem" Marichuy miała senny koszmar o Juanie Miguelu. Śniło jej się, że nocą JM został napadnięty na moście przez jakichś oprychów. Przerażona Marichuy biegła do niego po tym moście, a w tym czasie ci faceci bili Juana Miguela, potem zrzucili go z mostu i uciekli. On złapał się kawałka mostu i tak wisiał.
Marichuy złapała go za rękę i próbowała nie puszczać, ale nic z tego i Juan Miguel spadł do rzeki. Ona obudziła się przerażona.
Śmiać mi się chciało, gdy to oglądałam, bo pomyślałam sobie, że powinni to inaczej nagrać - gdy bili Juana Miguela, przybiegła Marichuy. Rozprawiła się z tymi mężczyznami, spuściła im manto niczym Jackie Chan albo Chuck Norris, a w tym czasie przerażony Juan Miguel stał z boku i patrzył.
Przerażeni i pobici napastnicy uciekli. Wtedy Marichuy i Juan Miguel padli sobie w ramiona.
Marichuy powiedziała ukochanemu, że już zawsze będą razem i że nigdy nie pozwoli, aby ktoś go skrzywdził ;) ;) ;)
<hahaha> świetna wizja, Marichuy jako obrońca JM, a on taki biedny i bezradny. Naprawdę nieźle;)
i prawda, Juan Miguel strasznie często płacze. Jestem w stanie pojąć, że kobiety potrafią płakać co chwilę, ale od faceta jednak oczekuje się trochę mniej łez, a jeżeli już mężczyzna płacze to naprawdę coś się stało, coś niezwykle poważneo co dało mu powód, ale JM cały czas coś się dzieje. Za wiele łez i mazgajenia się.