Dyskusja
poprzedni temat:
http://www.filmweb.pl/serial/Pamiętniki+wampirów-2009-502112/discussion/Stefan+S ilas+i+przyjaciele,2208852?page=20#post_10021402
W GossipGirl było, pamiętam! Co jak co ale piosenki to tam zawsze mieli zaj*ebiste!
Znam 3 wersje tej piosenki i każdą uwielbiam.
Piosenka świetna, jednak takie dość smętne, powolne, spokojne z gitarką w tle nie pasują mi do nich. To musi być coś innego, w innych klimatach, coś wyróżniającego się :D
http://www.youtube.com/watch?v=PR_eYLKPmko pasuje do Kaśki ;D
to jest dosyc fajne :D - nawet pasuje do SK
http://www.youtube.com/watch?v=5rMN-aKAqJ4
http://www.youtube.com/watch?v=kvlFWmvgeVI&feature=related
cóz poradzic - ten gosciun/laska która zajmowala się stroną muzyczną miala zawalisty gust - rewelacyjne piosenki. :P Jedyna dobra rzecz jaka zostala z GG:P
Śliczna. A Ty posłuchaj tego, zdecydowanie moja ulubiona:
http://youtu.be/MqoANESQ4cQ
<33333333333333333333333
Wiedziałam, że zbyt piękne żeby nie móc tego gdzieś "zobaczyć" :) Myślałam trochę, ale w końcu się poddałam i sprawdziłam :D
Dla tych co lubią łączyć dźwięk z obrazem. Wg mnie w tym wypadku wyszło idealnie. W roli głównej piękna Emily DiDonato. http://www.youtube.com/watch?v=ie11EUOuoqM
nie uwazacie ze szyja Niny jest tu mosntrualnie wydluzona :D?
http://alexasgncn.tumblr.com/post/52290238707
Przekręccie głowę :D
Elenka jest po prostu pazerna, nawet sobie szyję wydłużyła żeby mogła mieć więcej :D W sumie Silas też by się zmieścił :P
Jakim cudem tego nie zauważyłam? xD
Dobra, już wiem.. prawdopodobnie skupiłam całą uwagę na Paulu ;d.. "bad photoshop day"?
Nie wiem czy w tym wątku proponowałam, ale w jakimś na pewno, więc jeszcze raz - tak a propo wczorajszego filmiku, który wstawiłam...
http://www.filmweb.pl/film/Mieszka%C5%84cy+Ziemi-2005-182434 Film drastyczny, okropny, ale uważam, że każdy powinien obejrzeć... bo to co jest tam ukazane to nawet się w głowie nie mieści... :/ Ja przepłakałam cały film, ale obejrzałam... Na "pocieszenie" można dodać, że sporo rzeczy nie jest już praktykowane, zmieniło się, ale nadal bardzo wiele spraw jest nie tak jak powinno...
Mimo wszystko zachęcam do seansu...
Tym razem nawet nie zaglądam. Ale dość się już w życiu dziadostwa naoglądałem by zwątpić w sens życia na tym padole zgnilizny. Jestem chyba zbyt podatny emocjonalnie więc zapobiegawczo staram się ograniczać do tego co pozytywne. Po co sobie psuć weekend :)
Dobra, miałam się nie przyznawać, ale coś mnie ruszyło. Filmik "z żabą" obejrzałam jedząc. Spodziewałam się, że będzie to jakieś okropne doświadczenie sądząc po Waszych komentarzach. Myliłam się. Mój pyszny naleśnik wciąż smakował jak naleśnik, a sam filmik pozostawił we mnie jedynie zadumę... Czyżby na forum Pamiętników byli sami wegetarianie? Owszem, szkoda zwierzęcia jak każdej żywej istoty która cierpi, ale czy na co dzień zastanawia Was co dokładnie dzieje się z jedzeniem które trafia na Wasze stoły? Proponuję refleksję nad losem kurczaka przy następnej wizycie w KFC albo biednym karpiem, któremu serwuje się los podobny do filmowej żabki.
Uważam, że nie wolno też do końca winić tej biednej dziewczyny z filmiku, to że jest wychowana w takiej kulturze nie czyni jej jakimś barbarzyńcą. Do tego ten montaż... Jak dla mnie to było mocno przerysowane. Te zbliżenia na oczy żaby i jej malutkie łapki, brakowało jeszcze nieco smutniejszej melodii. Czy gdybyśmy zrobili taki sam filmik o takim pająku powiedzmy efekt byłby ten sam? Czy może w grę wchodzi wielkość zwierzęcia? Jak dla mnie niestety zawiało tu troszkę propagandą. Nie jesteśmy aż tacy lepsi. Niewiedza nie powinna nas usprawiedliwiać.
Żeby nie było. Jestem zdecydowaną zwolenniczką zwiększenia kar za znęcanie się na zwierzętach. Mięso jem raz na kilka tygodni, a pewnie któregoś dnia po prostu przestanę. Chciałam jedynie zwrócić Waszą uwagę na to, że żal nad losem zwierzątka nie czyni z nas z miejsca bohaterów. Smutek nic nie zmienia.
Może po prostu nie mam serca albo po prostu przyzwyczaiłam się już że na świecie dzieje się wiele dużo gorszych rzeczy a ja mimo wszystko (choć nie do końca z czystym sumieniem) jakoś w nocy zasypiam. Mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam. Jeśli czujecie, że oglądanie takiego rodzaju materiałów mobilizuje Was do działań na rzecz humanitarnego traktowania zwierząt to pochwalam i gratuluję.
Refleksja nad losem kurczaka czy karpia jest mi już od dawna niepotrzebna. Dość już się w ten temat zagłębiałem swego czasu by wiedzieć jak działa "życie" na tej planecie. Wegetarianinem byłem swego czasu około 3 miesiące, jakiś czas później weganinem (też ze 3 miesiące). Jednak zbawianie świata darowałem sobie już dawno temu. Z mojego doświadczenia wynika, że otaczający nas świat został zaprojektowany w intencji konfliktu i sadystyczno-masochistycznego koła cierpienia wszelakiego. Ostatecznie więc wypinam się na to w całości, że się tak wyrażę.
Wciąż są jednak różnice w poziomie okrucieństwa jakiego źródłem jest jedna istota dla drugiej. Zabijanie dla pożywienia to jedno. Czym innym jest makabryczne przyrządzanie "dań" przy użyciu wciąż żywego zwierzęcia. Czy poprawi to smak "potrawy" i zadowoli delikatne podniebienie jakże wymagającego smakosza? Wątpliwe. Raczej połechce prymitywne pragnienie rozkoszowania się cudzą agonią (nota bene wpisane nam przez "kochającą" matkę naturę).
Oczywiście, że znieczulica kobiety z filmiku to wynik wychowania w określonej kulturze. Być może za kilkaset lat, kiedy nasza cywilizacja nie dozna zagłady i będzie miała za sobą wieki ciemne (tzn. wypnie się na wzorce przekazane przez patologiczną matkę naturę) zarzynanie zwierząt będzie postrzegane jako przejaw minionego prymitywizmu. Sam nie jestem wege (w dowolnej odmianie) ale cieszy mnie popularyzacja tej idei. Ja tam jestem już zbyt przesycony całą tą negatywnością życia by działać na rzecz uzdrowienia świata (co samo w sobie o ironio tworzyłoby kolejne konflikty).
Nie ma co, ładnie nas urządził stwórca, matka natura czy cholera jedna wie jak go/ją nazwać. Kończę bo się za bardzo rozpisałem a temat niespecjalnie o tym :P
W Twojej wypowiedzi nie widzę żadnych symptomów chowania urazy także mam z miejsca "wielkie ufffff". Co do makabrycznie przyrządzanych dań muszę się zgodzić, jednak tak jak już poprzednio ustaliłam w moim poście - taka kultura. Staram się po prostu nie krytykować ludzi z odległych mi miejsc na świecie, bo wiem jak wiele rodzimych "tradycji" wydaje mi się głupich i niedorzecznych.
Ponownie, jeśli kogoś mój wybitnie zbędny wywód zniesmaczył czy obraził to przepraszam.
Sama bojkotowałam przez kilka lat wspomnianą przeze mnie popularną sieć fast-foodów, bo biedne kurczaki i w ogóle. Potem zobaczyłam film o tym jak żyją ludzie w krajach 3ciego świata, którzy pracują przy "kurczakowej taśmie" (okropne, okropne sceny) za głodowe pensje. Doszłam do wniosku, że moje bojkoty i piękne słowa o humanitaryzmie nic nie dadzą. Ludzie Ci uzależnieni są od tego czy kupię kanapkę czy nie...Kupię - mają na obiad, nie kupię - głodują. Błędne koło. Tak niestety skonstruowany jest świat.
Masz sporo racji.
Z jednej strony wszędzie jest chemia, ręce człowieka ulepszą wszystko, my psa nie zjemy, bulwersuje nas to, ale krowę wcinamy i vice versa, takie kultury, ale wszystko musi mieć niestety swoją humanitarność...
Co do psa to nie popieram, bo mama nie serwowała tego na obiad, ale jeżeli gdzieś to jest niedzielny przysmak to jestem w stanie naewt to w jakimś stopniu zaakceptować o ile będą humanitarnie zabijane a nie do wora pałami powoli i w męczarniach zatłukiwane, bo mięso lepiej odchodzi wtedy od kości...
Krowa? W Indiach czy gdzieś to nas by ukamienowali :p ale też "śmierć z sercem" a nie powolne wykrwawianie do tego jeszcze z zerową precyzją itp.
To nie tak, że ja chciałam się tu wykazać jakąś pseudo elokwencją. Moim zamiarem było jedynie zwrócenie uwagi, że sami do końca nie zasługujemy na to by z czystym sumieniem mówić o dobrym traktowaniu zwierząt. To, że staramy się nie krzywdzić bezpośrednio, nie oznacza, że nie uczestniczymy gdzieś w tym chorym procederze. Taka prawda. Swojego czasu postanowiłam już tak nie reagować emocjonalnie na podobnego rodzaju materiały, bo potem czuje się jeszcze gorzej używając kosmetyków czy nawet jedząc. Staram się zmienić tyle ile mogę, ale jednocześnie nie popadać w paranoję. W Polsce też mają miejsce okropne czyny z udziałem nawet większych istnień (wie to każdy kto miał przyjemność mieć bliższy kontakt z tzw. "schroniskami" dla zwierząt bezpańskich) Co roku do opinii publicznej trafiają też kolejne doniesienia o tym jak przetrzymuje i transportuje się z naszego pięknego kraju konie na rzeź (oj ubiła bym tych ludzi z zimną krwią). Moja postawa wynika z próby zwalczania własnej hipokryzji, która jest człowiekowi zjawiskiem tak bliskim. W jednej minucie płaczę nad losem jakiegoś zwierzątka, a w drugiej myślę już o tym jak przyrządzić potrawę z podobnej istoty żywej i nie myślę już jak zostało to zabite. Przykre ale prawdziwe.
Spoko, spoko, wywiązała się dyskusja, więc rozmawiamy ;)
Ja podobnie, jak obejrzę coś takiego mocnego, nawet taki półtoraminutowy filmik, albo pełnometrażowy film jak w linku wyżej to szlag mnie trafia i chciałabym wszystkie te złe osoby ukarać... ale później już z dnia na dzień emocje opadają i wracają normalne nawyki i przyzwyczajenia... Niestety, jeden człowiek nie zbawi świata, musiałoby się zmienić przede wszystkim prawo i kary, i nastawienie ludzi też troszkę naprostować...
Dzisiaj też np. grilla będę jadła, więc mięcho będzie, też z powietrza się nie wzięło, ale no jeść trzeba... Wegetarianką chyba bym nie mogła zostać... Zero wędliny, mięsa, zupa na syfiastych kostkach rosołowych...? nieeee... :p
A tak jeszcze wrócę - żabka średnio ruszyła to polecam film.
I dokładnie o to mi chodzi. Świata się nie zbawi z resztą z wiekiem tracę wiarę w to, że cokolwiek czyni go wartym zbawienia.
Zgadzam się, że raz na jakiś czas każdy powinien sobie przypomnieć jak cholernie wdzięczni powinniśmy być za to, że się urodziliśmy ludźmi a nie jakimś wielonożnym stworzeniem. Filmu nie widziałam w całości, ale już fragmenty ("usypianie" zwierzątek w komorach gazowych) sprawiają że nie chcę się żyć. Pewnie niedługo obejrzę całość choćby ze względu na narracje J. Phoenix'a. Niestety ale oglądając podobne filmy utwierdzam się w przekonaniu, że jesteśmy jedynie plugawym robactwem które nie zasługuje na miano tego skromnego dodatku "sapiens" obok homo...
Dla leniwych, całość jest na youtubie i nawet z napisami: http://www.youtube.com/watch?v=ChubL0M389A
Wegetarianizm nie jest dla każdego, nie każdy jest w stanie wytrzymać. Ale uwierz mi, że dobrze przemyślana dieta wegetariańska jest równie smaczna co ta z mięsem. Sama dałam się kiedyś nabrać, bo byłam pewna że jem mięso, a okazało się, że w daniu mięsa nie ma. :)
Osobiście już dawno zażegnałem postrzeganie świata pod kątem rzekomej "niegodziwości" ludzkości i jej zgubnego wpływu na "piękno" otaczającej nas flory i fauny. W mojej opinii to kolejna cecha naszych schorowanych i wymęczonych umysłów. Albo mamy nastawienie agresywne i roszczeniowe w stosunku do świata albo tez umartwiamy się i prawimy o potrzebie sowitej kary za grzechy.
Tymczasem ludzkość jest niczym więcej jak produktem wychowawczym dokonanym na tej planecie. Natura uosabia zarówno piękno i dobroć jak i wszelakiej maści brzydactwo i okrucieństwo. Zachowanie ludzkości w makroskali jet wynikiem uwarunkowań środowiskowych, w obrębie których się rozwijała, tak samo jak w mikroskali dziecko wychowywane w patologicznej rodzinie jest predysponowane do przejawiania zachowań (auto)destrukcyjnych.
W związku z tym bawią mnie bajania o grzeszności człowieka, wiara w karę za "złe uczynki", karmę i inne wszelakiej maści konstrukcje myślowe utrwalające schemat sadystyczno-masochistycznego "koła życia". Podobnie jest z narzekaniem na oddalenie się człowieka od natury. Tymczasem to natura właśnie stworzyła nas takimi jakimi jesteśmy, czyli de facto zastraszonymi stworzeniami, które muszą funkcjonować w warunkach bezustannej rywalizacji (takiego czy innego rodzaju).
Jedyne co nas różni od zwierząt to możliwość refleksji. Tu jest miejsce na nadzieję na lepszą przyszłość.
Masz rację co do różnicy między zwierzętami, a naszą "wspaniałą" rasą ludzką. W istocie jesteśmy zdolni do refleksji, jednak na niej niestety zwykle się kończy.
Wydaje mi się, że masz dosyć zdrowe podejście do wałkowanego tutaj tematu. Może to kwestia wieku? Może i ja dorobię się w końcu bagażu doświadczeń który zamiast dodatkowo dobijać pozwoli mi odpuszczać sobie i innym współtowarzyszą niedoli? Zapewne moi bliscy byli by wdzięczni...
Moja uwaga o plugawym robactwie była nieco przesadzona (mała hiperbolka mi się w tekst wkradła). Zapewne przemęczenie i stres nie wpływają korzystnie na mój stosunek do Wszechświata :)
Zaciekawił mnie ostatni akapit Twojej wypowiedzi. Prywatnie jestem zadowolona z faktu, że miałam to szczęście, że wychowywano mnie z dala od wszelakich ideologii. I mam tu na myśli wszystkie znane nam formy religii, myśli filozoficzne etc. Czuję się mniej skażona tradycjonalizmem i naszą szeroko pojętą "polską kulturą", przez co na wszystko staram się patrzeć w sposób krytyczny. Z czasem nauczyłam się, że jak to nazwałeś "konstrukcje myślowe" to zbiór fajnych haseł które mają nam przypominać, że czasu jest mało więc lepiej go nie marnować na wzajemne wyżynanie się. Czy bez tego bylibyśmy wszyscy bandą żądnych krwi prymitywów? Nie wiem i wiedzieć nie chcę. Moja tęsknota za apokalipsą czy nawiązania do chęci zakończenia życia (czego swoją drogą w normalnych warunkach nie pochwalam) jest jedynie odzwierciedleniem mej złożonej natury. Czasami (jak teraz) daję dojść do głosu tej marudzącej we mnie dziewczynie, przeistaczam się w kompletną pesymistkę czy też po prostu realistkę jak wolę to określać. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że owa złożoność natury pozwala mi czasem dostrzegać świecące za oknem słońce i śpiew ptaków. Da się żyć, czasami :D
Ciekawa dyskusja się tu wywiązała. O przemyśleniach dotyczących marności życia na tej planecie mógłbym nawijać bez końca więc postaram się tutaj już tego tematu nie rozwijać. Nie mógłbym się jednak nie odnieść do kwestii owych "konstrukcji myślowych".
Wspomniałaś, że ich rolą jest zwrócenie uwagi na wartość życia. Problem w tym, że w moim odczuciu takowe twory powstałe po dziś dzień się nie sprawdzają. Albo inaczej: są jedynie połowicznie skuteczne. Religie bazujące na motywie konfliktu (chociażby Bóg vs Szatan) stworzone zostały na bazie analogicznej mentalności ludzkości "wychowywanej" w warunkach rywalizacji i walki o przetrwanie. Niestety skoro sam Stwórca pozostaje skonfliktowany to jakże mały człowieczek miałby wynieść się ponad to. Tak zasiana idea stanowi po prostu kolejny element ludzkiej psychologii, która działa na zasadzie my kontra oni. Tak wiec pod tym kątem ideologia religijna wprowadza dezorientację w mentalności człowieka.
Poza tym nie chcę być bezgranicznym pesymistą, ale "bandą żądnych krwi prymitywów" to my nigdy nie przestaliśmy być. Częściowo zmieniały się jedynie uwarunkowania konfliktów i oręże. Życie to w większości wciąż walka o przetrwanie, tyle, że w "miejskiej dżungli". Walczyć trzeba m.in. o rzeczy materialne i akceptację społeczną.
Reasumując różowo nie jest. Jak dla mnie ta nieszczęsna planeta mogłaby ulec dezintegracji, łzy bym nie uronił. No ale skoro już przyszło mi tutaj bytować, to trzeba sobie znaleźć jakieś hobby i żywot przeczekać ;P.
No kto by pomyślał, że zakładając nowe konto na filmwebie parę miesięcy temu i decydując się na aktywny udział na forum (nie byle jakim, toż to serial dla młodzieży!) spotka mnie niebywała przyjemność uczestniczenia w dyskusjach o egzystencjalizmie XD
"Konstrukcje myślowe" w moim mniemaniu mają bardzo szerokie zastosowanie, nie ograniczają się jedynie do ukazywania wartości życia, ale raczej uświadamiania nas jak to życie należy przeżyć (choć w świetle Twoich słów chyba raczej przetrwać). Prawdę powiedziawszy religia i niesiony przez nią przekaz zawsze doprowadzała mnie do stanu kompletnego zastraszenia. Nie łatwo mieć odmienne poglądy będąc w wieku wczesnoszkolnym, oj nie łatwo... Chyba nigdy po prostu nie miałam okazji spotkać na swojej drodze duszpasterza, który był w stanie odpowiedzieć na dręczące mnie kwestie. Rozmowy z katechetami kończyły się ich poddawaniem się i uznawaniem mnie za stracony przypadek. :/ Taki stan rzeczy dodatkowo utwierdził mnie w moim założeniu, że ideologie często (bo nie zawsze) są dla ludzi którzy sami nie są w stanie wpaść na to, że nie wolno krzywdzić, zabijać cudzołożyć itp. itd. Może niektórzy ludzie potrzebują jakiegoś silnego bodźca który będzie ich popychał "ku dobru". Niezależnie od tego czym się w życiu kierujemy dokonując naszych wyborów, póki są to wybory zgodne z moją życiową mantrą - "żyj i daj żyć innym", to mam gdzieś w co ktoś wierzy. Szanuję, ale mam gdzieś.
Strasznie pesymistyczne się to zrobiło. Ja potrzebuję optymistów, by z nich wysysać ich optymizm którego mi niestety poskąpiono (czy też sama go sobie nie zdołam stworzyć). Podobnie jak potrzebuję marzycieli, by mnie z mego pragmatycznego dołka wyciągali. Zatem postaram się nie sprowokować Cię tym razem do wyrażenia kolejnych depresyjnych spostrzeżeń choć niezmiernie cieszę oczy Twymi pisarskimi umiejętnościami :D
Wkleję tu także i moje wypociny, chociaż z pewnością nie dorównają waszym rozważaniom :D
Cóż, zacznę od początku, a dokładniej od wyżej wspomnianego dokumentu "Mieszkańcy Ziemi". Miałam wątpliwą przyjemność obejrzenia go już jakiś czas temu. Co prawda nie wywołał u mnie obrzydzenia, bo mam dosyć wysoką tolerancję na tego typu sceny, ale poruszył z pewnością. Nie pomyślcie sobie o mnie jako o osobie niewspółczującej czy znieczulonej na krzywdę innych, bo nie z tego to wynika. Po prostu interesuję się m.in. medycyną i krótko mówiąc przyzwyczaiłam oczy do podobnych widoków. Od jakiegoś czasu jestem wegetarianką i właśnie podobny film mnie do tego popchnął. Uważam, jak o ile dobrze pamiętam wspomniał ktoś u góry, że gdybym współczuła tym zwierzętom i litowała się nad ich losem jednocześnie jedząc mięso byłabym hipokrytką, a hipokryzji nie znoszę i staram się jej unikać. Z własnego doświadczenia mogę napisać, że łatwo się przestawić na różne wegetariańskie produkty typu kotleciki sojowe, przynajmniej ja nie miałam z tym większych problemów, a nie ukrywam, że zawsze z chęcią jadałam kurczaki... Myślę jednak, że skoro człowiek może odżywiać się nie żerując na innych stworzeniach to takie właśnie odżywianie jest właściwe. Nie mam zamiaru w jakikolwiek sposób przyczyniać się do takiego losu tych zwierząt (ale nie oceniam "mięsożerców", każdy ma prawo jeść to na co ma ochotę). Według mnie to co dzieje się w rzeźniach można porównać do holocaustu, a ja podzielam w tym wypadku zdanie Zofii Kossak-Szczuckiej, która mimo, że uznawała żydów za wrogów gospodarczych i politycznych polski to uważała również, że niesprzeciwienie się wyrządzanej im krzywdzie jest przyzwoleniem i wzięciem udziału w tym okrutnym procederze - tak samo jest z przyzwoleniem na bestialskie zabijanie stworzeń. Ja mogę jedynie zrezygnować z jedzenia mięsa. Nie tylko dla tych zwierząt (bo wiem, że to, że ja przejdę na wegetarianizm wiele nie zmieni) ale też dla własnego sumienia (być może jest to w pewnym sensie egoizm, ale jeżeli egoizm przejawiałby się w chęci... poprawy (?) to nie mam nic przeciwko). Abstrahując nawet od moralności i sumienia jest wiele innych argumentów za wegetarianizmem m.in. to, że często powoduje zmniejszenie ryzyka zachorowań na różnego rodzaju nowotwory, osteoporozę, nadciśnienie, artretyzm czy choroby serca. Oczywiście trzeba zastępować mięso innymi produktami i pilnować żeby organizmowi nie zabrakło białka czy żelaza, ale nie spotkałam przypadku gdzie wegetarianizm miałby w znaczącym stopniu wpłynąć na zdrowie człowieka (chodzi mi o zły wpływ).
Wiem, że wiele osób uważa, że tak jest skonstruowany nasz Świat i że jesteśmy częścią "łańcucha pokarmowego", ale ja się z tym nie do końca zgadzam. Cóż, wystarczy spojrzeć na nasze uzębienie, które bardziej przypomina uzębienie roślinożercy niż mięsożercy, prawda? Zresztą jak powiedział jakiś znany człowiek (nie pamiętam niestety jaki, przepraszam) "gdyby rzeźnie były oszklone to większość ludzi przestałaby jeść mięso" i jest w tym dużo racji. Łatwiej jest jeść kurczaczka jeżeli nie musimy go samemu zabijać. Podejrzewam, że gro ludzi którzy argumentują słuszność jedzenia mięsa tym, że "jesteśmy drapieżnikami" (śmieszne swoją drogą) gdyby mieli sami upolować i przyrządzić sobie danie ze zwierzęcia to nie byliby w stanie. Ale tak jak mówię nikomu nie można zabronić spożywania mięsa tak samo jak nie można do tego zmusić, to jest indywidualna decyzja każdego.
Odniosę się jeszcze do "wyższości" człowieka nad resztą organizmów. W pewnym sensie faktycznie człowiek jest najwyżej w hierarchii i jest najlepiej rozwinięty, ale niestety nie zawsze jest to pozytyw. To nam, istotą "wyższym", krzywdzenia sprawia często przyjemność, to my upatrujemy w zabijaniu i okrutnym traktowaniu rozrywkę (polowania, rodeo itd.). Owszem, są i tacy, którzy pragną pomagać czy to ludziom czy "braciom mniejszym", ale są też tacy przez których inne stworzenia tej pomocy wymagają. I niestety jest to naturalna analogia tak jak w przypadku nieszczęścia i radości, bo ta druga również nie byłaby odczuwana bez istnienia pierwszej. Może być to dołujące, ale może być też w jakiś sposób pocieszające. To już zależy od punktu widzenia, a może nawet tego jak chcemy to widzieć... u mnie to zależy od nastroju, bo nastawienie nie ukrywam dosyć często mi się zmienia pod wpływem różnych wydarzeń ;)
Staram się zazwyczaj przyjmować dosyć neutralną postawę, bo nie da się ciągle zamartwiać czy też odczuwać empatii względem każdej cierpiącej istoty. Uważam, że najważniejsze to samemu nie krzywdzić i żyć zgodnie z własnym sumieniem i przekonaniami.
PS Przepraszam jeżeli jest nieskładnie i pojawiają się błędy ortograficzne lub interpunkcyjne, ale jest dosyć późno i jestem zmęczona, ale musiałam najpierw odpisać ;p
Istnieją pewne dylematy związane z wegetarianizmem/weganizmem:
1. Obecnie posiadana przez człowieka wiedza wciąż nie udziela jednoznacznej odpowiedzi na pytane, czy człowiek potrzebuje udziału mięsa w diecie. Argumenty jednej i drugiej strony po dziś dzień ścierają się ze sobą w bezustannym konflikcie.
2. Niezależnie od powyższego, wegetarianie funkcjonują i mają się dobrze, względnie żyją nawet dłużej niż mięsożercy. Cóż z tego, skoro wege zdaje się stanowić swoiste arkana tajemne, które trzeba szczegółowo zgłębiać, aby organizmowi dostarczyć potrzebnych składników odżywczych. Czy życie powinno polegać na bezustannej analizie jadłospisu? (aby broń boże nie zabrakło odpowiedniej kombinacji aminokwasów do powstania pełnowartościowego białka).
3. Smutna prawda jest taka, że mięso najzwyczajniej w świecie jest odbierane pozytywnie przez kubki smakowe. Nawet najbardziej soczysta i słodziusieńka marcheweczka nie ma szans w tym porównaniu. I tak nieszczęsny człek wchodzi w konflikt z własnymi pragnieniami jeśli chce być w porządku. Oczywiście podobno można przyrządzać smaczne dania wege, jednak tutaj także wymaga to zgłębiania "arkanów tajemnych".
Tym niemniej zgadzam się z twoją wypowiedzią. Niestety życie tutaj zostało zaprojektowane w intencji bezustannego tworzenia konfliktów. Szansą dla człowieka jest skorzystanie ze zdolności do refleksyjnego postrzegania i wyniesienie się poza te uwarunkowania. Tym niemniej opieramy na bardzo niefortunnych wzorcach i skłonnościach.
"Łańcuch pokarmowy" to największa tragedia życia. Mówi się, że to niezbędny element funkcjonowania flory i fauny, konieczny do wzajemnej samoregulacji. Czy naprawdę nie można było zaprojektować życia inaczej?. Odpowiednia regulacja cyklu płodności i rozmnażania mogłaby zapewnić "wymienialność" pokoleń nie gorzej niż niekończące się koło cierpienia.
Powiedzmy sobie szczerze. Jeśli chodzi o to co nam na tej planecie Stwórca "upichcił" to jestem na NIE.
Nie mogę się nie zgodzić z tym co napisałeś. Wiem, że nadal istnieją spory między zwolennikami wegetarianizmu i tymi, którzy się temu sprzeciwiają. Na pewno ogromnym minusem jest to, że trzeba sobie zastępować mięso innymi produktami żeby nie zabrakło białka czy żelaza, ale co do analizy jadłospisu to uważam, że czy to mięsożerca czy też wegetarianin każdy powinien orientować się w tym co je i dbać o dostarczanie organizmowi odpowiedniej ilości między innymi witamin, a jedzenie mięsa z tego nie zwalnia. Tak na prawdę zarówno jedna jak i druga dieta jeżeli nie jest prowadzona z głową może powodować dosłownie spustoszenie w organizmie, bo równie groźne jest zaprzestanie spożywania mięsa i nie zastępowanie go innym pożywieniem jak i spożywanie go w nadmiernej ilości z całym tłuszczem i chemią, która nie ukrywajmy jest teraz w każdym produkcie i to niekoniecznie jest zależne od ceny czy firmy.
Zgadzam się co do określenia łańcucha pokarmowego kołem cierpienia. Tak naprawdę do dziś nie rozumiem i pewnie nigdy nie pojmę dlaczego istnieją stworzenia roślinożerne jak królik czy krowa i mięsożerne jak tygrys czy wilk. Nie widzę w tym żadnego sensu i uważam, że dużo prościej byłoby gdyby organizmy były tylko i wyłącznie roślinożerne, trudno się z tym faktem nie zgodzić, prawda? Rozumiem, że jest to selekcja naturalna, ale pod nią podlegają przecież również śmierci spowodowane chorobami, których wśród zwierząt również jest mnóstwo stąd nie sądzę, że organizmy by się "nie pomieściły" ;p A co do człowieka to jest kwestią sporną to czy jesteśmy mięsożercami czy też przystosowaliśmy nasze żołądki do tego pożywienia. Podejrzewam, że póki nie odkryto ognia ludzie nie żywili się mięsem, aczkolwiek mogę się mylić. Można wymienić sporo negatywnych skutków tego procederu m.in. to, że po zjedzeniu mięsa w ludzkim organizmie zachodzą tzw. procesy gnilne. Wytwarzany jest fenol i skatol, a są to substancje powodujące raka i miażdżycę. Wiem, że jest również sporo argumentów za spożywaniem, więc po przyjrzeniu się zarówno tym i tym myślę, że każdy sam powinien zdecydować. Jeżeli chodzi o względy etyczne to nie potępiam zabijania dla jedzenia, ale powinna to być szybka i na tyle na ile to możliwe bezbolesna śmierć, a kiedy idzie o produkcję masową nie ma co się oszukiwać, że nie ma na to miejsca. Reasumując to faktycznie Stwórca nieźle nam "upichcił" życie na tej planecie...
Niestety sfera żywienia wydaje się być dziedziną, której nie zgłębią najtęższe umysły. Stwórca uczynił pożywienie aby człowiek głowił się nad zawartością talerza niczym alchemik nad ingrediencjami. Swego czasu byłem zainteresowany wegetarianizmem, później weganizmem. Jednak ostatecznie życie na tej planecie zaczęło mi przypominać czarną komedię i dałem sobie spokój z idealizmem.
Tym niemniej cieszę się, że istnieją wciąż ludzie, którym, że tak się wyrażę, "jeszcze się chce" :D
Nie miałabym prawa nawet pomyśleć o kimkolwiek, że jest osobą niewspółczująca, bo nie płakał na filmie o zabijanych okrutnie zwierzątkach - tak jak to określiłaś, wszystko zależy od umiejętności radzenia sobie z takimi widokami. Jedni to mają, drudzy nie. To, że Ci pierwsi oglądają podobne scenki "na chłodno" nie umniejsza ich współczuciu w żaden sposób. Może to nawet lepiej, gdyż osoby brzydzące się widoku krwi i takich potwornych scen często mają potem problemy w sytuacjach krytycznych typu wypadki, kiedy są zmuszone udzielać pomocy. Niestety płaczem nikogo nie uratujesz, świat bywa piękny, ale często jest też okrutny i brutalny, dlatego nerwy ze stali nikomu nie zaszkodzą (a mogą życie uratować).
Ja jestem typem osoby która (nie)stety łatwo się wzrusza. Akurat "filmik z żabą" mnie nie poruszył chociaż do żab nic nie mam (nie brzydzę się ich, do ręki wezmę itp :D) Uściślając: jedynym chyba typem zwierzęcia z którego śmiercią sobie jakoś radzę jest robactwo wszelkie (ogółem, liczba kończyn 4+ ma znaczenie), a by kompletnie zawęzić to radosne grono to mam na myśli pajęczaki. Chociaż taka ze mnie w tej kwestii kretynka, że zawsze kogoś wołam by zabił i jeszcze krzyczę, że nie dobił i pająk się męczy. Paranoja. Wracając do nieszczęsnej żabki, naprawdę zwierzęciu współczuje. Podobnie jak współczuje wrzucanym do wrzątku homarom (choć nóżek mają sporo). Cóż, podłość ludzka w istocie nie zna granic.
Żeby nie wyjść na hipokrytkę, pozwolę sobie na kolejne wyznanie. Otóż nie zawsze byłam taka empatyczna w stosunku do naszych przyjaciół zwierząt. Ja także zaliczyłam w swym życiu niechlubne epizody pt. "Choć powrzucamy ślimaki do grilla" (Nie mój pomysł), "Choć nauczymy ślimaki pływać" (Ten niestety już chyba mój) - jakże wymowna symbolika ognia i wody. Miałam jednak to szczęście, że nadzorujący mnie ludzie dorośli umieli mi wytłumaczyć pewne istotne kwestie. Może niektórym ludziom nie miał kto tego wytłumaczyć? Do dziś dzień mam przed oczami uśmiech faceta który żywą jeszcze meduzę daję psu by ten się "pobawił". Jest subtelna różnica między zabijaniem dla jedzenia a zabijaniem dla zabawy. Matko, jak to w ogóle brzmi..."zabijać" i "zabawa" w jednym zdaniu...eh.
Odniosłaś się do kwestii wyższości człowieka nad innymi stworzeniami, pozwól zatem, że i ja się odniosę do Twojego odniesienia :) Masz rację, świadomość o naszej wyższości nad resztą gatunków nie pomaga, a raczej przeszkadza. Pozwala nam to uzurpować prawo do władania całością planety i posiadania w głębokim poważaniu fakt, że cześć istot które na niej żyją "były tu pierwsze". Choć faktycznie, są ludzie którzy ową wyższość potrafią wykorzystać w sposób pozytywny, niosąc pomoc florze i faunie. Są ludzie winni i "winniejsi". Nie wszyscy jesteśmy tak samo okrutni, co mnie pociesza choć może nie powinno, bo zamiast oglądać się na tych bestialskich powinnam raczej wypatrywać tych lepszych ode mnie i się nimi wzorować. Jedno jest pewne, życie w zgodzie z samym sobą wcale łatwe nie jest.
No i na koniec zostawiam sobie kwestię wegetarianizmu, może rzeczywiście mój pierwszy post miał nieco oceniający wydźwięk. Nie było to moim zamiarem. Chciałam jedynie rzucić trochę światła na pomijane często kwestie. Nie chciałam też sugerować, że jedynie wegetarianie mają prawo odnosić się do tematów związanych z okrutnym traktowaniem zwierząt - każdy ma prawo uczestniczyć w takiej dyskusji. Nie chciałam też sugerować, że ktoś tu na forum jest hipokrytą, choć będąc w 100% uczciwymi...każdy z nas jest, podobnie jak każdy z nas jest egoistą (w mniejszym czy większym stopniu). Przynajmniej ja tak to postrzegam. Wierzę, że do czynienia dobra nie napędza nas wznoszony na sztandary altruizm, a właśnie krytykowany egoizm. Czynimy dobro, bo: boimy się konsekwencji zła i w dalekobieżnych czasem planach oczekujemy wynagrodzenia za poświęcenie. Wracając do wegetarianizmu (bo znów odbiegam od tematu), naprawdę podziwiam ludzi którzy decydują się na taki krok. Niestety kij ma 2 końce... Przyjmijmy, że z ok. 40 mln populacji naszego kraju połowa ludzi decyduje się na dietę bezmięsną. Następuje masowe zamykanie masarni, skupów i sklepów mięsnych. Bankrutuje wielu rolników, których jedynym źródłem dochodu jest hodowla zwierząt. Ludzie Ci mają rodziny, muszą zarabiać by mieć co do garnka włożyć. Wegetarianizm jest ideą piękną, niestety z gospodarczego punktu widzenia totalnie bezużyteczną. Może więc to dobrze, że ta postawa nie jest dla wszystkich, choć choćby ze względów zdrowotnych (o których wspomniałaś) niektórym ludziom w naszym wielbiącym tłustą kiełbasę kraju by nie zaszkodził.
Kwestię przyrównywania do holokaustu spróbuje pominąć. Czasami muszę starać się siedzieć cicho, choć strasznie mnie kusi by się odezwać. :)
Też przepraszam za moje błędy wszystkich tych którzy decydują się przebrnąć przez przelane na forum odzwierciedlenie krętych meandrów mego umysłu. Do moich prywatnych faworytów należy notoryczne oddzielanie "by" od reszty wyrazu (potem zapodaję takie kwiatki jak "mógł by"), do tego wielokrotnie składam zdania i zapominam, że polski to nie angielski... Cóż zawsze uważałam się za dysgrafa czy dysortografa, tyle że się leczyłam czytając i pisząc co jakieś efekty przyniosło. Pozostaje mi liczyć na to, że filmwebowska społeczność nie jest aż tak wrażliwa na błędy ortograficzne i interpunkcyjne :D
Co do tych dziecięcych zabaw to niestety i ja mam pewne niechlubne uczynki na koncie. Do dziś pamiętam praktyki "przepoławiania" dżdżownicy żeby sprawdzić czy oba "kawałki" będą nadal żyć, albo co gorsza urywanie kończyn mrówkom... mi na szczęście również miał kto wytłumaczyć to i owo, zresztą niedługo później obejrzałam Króla Lwa, który do dziś jest moją ulubioną bajką dzieciństwa i mam wrażenie, że ta animacja w jakimś stopniu ukształtowała mnie jako człowieka współczującego i liczącego się z innymi stworzeniami. Cóż, wolę się dalej nie rozwijać w temacie owej bajki, bo zawsze jest mi niezmiernie przykro, że takich bajek już nie ma, a nawet jeżeli przekaz wyjdzie dosyć udany to co tutaj dużo mówić, jako animacja rysunkowa Król Lew ma w sobie coś jakby "duszę", przynajmniej ja tak to odczuwam ;p
Ciężko się też nie zgodzić z tym, że to często egoizm napędza do czynienia dobra, ale myślę, że egoizm w tym przypadku jest jak najbardziej pozytywnym zjawiskiem, zresztą trochę zdrowego egoizmu jak i egocentryzmu nikomu nie zaszkodzi. Nie wierzę, że czyniąc dobro nikt chociaż trochę nie oczekuje pochwały czy podzięki i nie uważam też, że jest to coś złego, bo szczerze mówiąc sama trochę tego oczekuję. Oczywiście sama pomoc jeżeli widzisz, że faktycznie pomogła jest już dużą nagrodą za bezinteresowność, ale trochę wdzięczności ze strony tych, którym się pomogło nie zaszkodzi ;D
Jeżeli chodzi o wegetarianizm to oczywiście to co napisałaś jest słuszne i z tym również się zgadzam, aczkolwiek rozmowa o gospodarce to temat rzeka, bo np. masowy chów krów wiąże się z degradacją środowiska m.in. przez to, że na pastwiska i uprawy trafiają duże ilości nawozów i pestycydów, które później dzięki wodzie deszczowej trafiają do wód i jezior zanieczyszczając te zbiorniki, mogą też powodować choroby żywiącymi się tymi pestycydami ptaków, gleba również jest zanieczyszczana np. przez tony gnojowicy, a wiadomo, że takie zanieczyszczenia niosą ze sobą duże koszty pozbywania się szkód itd. Jest to więc również kwestia sporna i trudna do rozwiązania.. nie będę wnikać głębiej w ekonomię czy gospodarkę, bo nie mam ani uprawnień ani szerokiej wiedzy w tym zakresie, jednak nawet z mojej minimalnej wiedzy wynika, że to jest problem ciężki do rozwiązania ;p Zresztą to jedynie takie moje dygresje, które i tak nie mogą wpłynąć na jakiekolwiek zmiany, niestety lub stety jak kto uważa ;)