Zastanawiam się czy więcej osób uważa że Serena i Nate powinni być razem? Ja jestem tego zdania od pierwszego sezonu. Jak dla mnie to oni bardzo do siebie pasowali, byli nawzajem dla siebie prawdziwą miłościąi zawsze miałam nadzieje że do siebie wrócą..ale patrząc na 5 sezon to nie zapowiada się tak niestety. Przynajmniej mam nadzieję że Chuck i Blair będą razem..kiedyś :P :)
Tu nie chodziło o wymądrzanie się, tylko miałam okazję zetknąć się z 5-minutowymi gwiazdkami i wiem, że konsekwencja takiej sławy są dla nich bardzo bolesne i nie mają żadnego związku z sukcesem.
Nie obraź się, ale wikipedia nie jest żadną "wiedzą nadrzędną" - wiele razy znalazłam w niej merytoryczne błędy, spotkałam się też z tym, że ludzie na jej podstawie pisali referaty, których nie zaliczali, bo okazywało się, że te informacje, które wg niej podali nie mają nic wspólnego z prawdą, wreszcie znam osoby, które same coś tam piszą, po czym doczytują w książce, stwierdzają, że napisali bzdurę, ale nie poprawiają, bo im się nie chce. Już sam fakt, że zostało tam użyte słowo "w przeciągu" świadczy o braku rzetelnej wiedzy ze strony autora. Ale to nie ma być nic przeciwko Tobie, nie traktuj tak tego :).
Osobisty sukces (czyli dokonanie, osiągnięcie) = jak najbardziej tak. Sukces obiekty = jak najbardziej nie (bo na niego składa się wiele dokonań i osiągnięć).
Czyli idac Twoim rozumowaniem w odnoszeniu sukcesu nie ma miejsca na bledy. Jak dla mnie fakt, ze ktos odczul na wlasnej skorze konsekwencje sukcesu, nie sprawia, ze tego sukcesu ostatecznie nie odniosl. Tak samo uwazam, ze to co dla mnie moze byc sukcesem dla kogos innego nie, dlatego tez stwierdzam, ze sukces nie jest pojeciem jednoznacznie zdefiniowanym.
Fakt, Wikipedia nie zawsze jest wiarygodnym zrodlem, ale od metorycznej strony ta definicja ma dla mnie sens i tego sie bede trzymac.
Dla mnie osiagniecia sa miara sukcesu, ale miara ta dla kazdego czlowieka jest inna, indywidualna.
Moze poprzestanmy na tym bo widac i tak nie dojdziemy do porozumienia w tej kwestii. Zycze dobrej nocy ;)
Nie, tak jak pisałam pod innym postem - można na drodze do sukcesu mieć porażki, czy mieć mniej znaczące dokonania. Chodzi o to, że sukces rozpatruje się całościowo, na podstawie wszystkich dokonań danej osoby. Miara sukcesu jest inna dla każdej dziedziny, ale w każdej z nich kogoś można uznać za człowieka sukcesu, a kogoś innego nie. A te konsekwencje, o których pisałam, nie były konsekwencjami sukcesu, ale 5-minutowej sławy.
No, ale faktycznie chyba tu nie dojdziemy do porozumienia :D.
Dziękuję i wzajemnie :).
A no i oczywiście nie obraziłam się :). Chodzi tylko o to, że Wy używacie pojęcia sukces w potocznym znaczeniu, a ja się odnoszę do tego klasycznego i trudno nam dojść do definicyjnego ładu :).
Nie patrzę na bohaterów przez pryzmat z kim bym chciał się spotka/ zaprzyjaźnic w prawdziwym zyciu - często z tego powodu ze lubię wredne postacie albo szalone albo okrutne etc. Patrzę na postacie z perspektywy tegoczy mogą utrzymac moją uwagę przy monitorze. Nate nie potrafi bo jest najzyczajniej w swiecie nudny. Z wyjątkiem ciąglej niewiedzy i zagubienia nie ma jakichs bardziej dostrzegalnych unikalnych cech. W realu to by rzeczywiscie byl lubiany - typowy komformista zlewający się z szarą masą - chlopak z sądziedztwa jakich pełno. Nie ma zadnych większych talentów ani zainteresowan.
Nie wiem czemu ktos tak bardzo skupia się na tym apekcie pochodzenia bohaterów. Co mnie obchodzi skąd kto jest i gdzie dorastał i ze potem zaczął się obracac w innym srodowisku. Nie czyni go to lepszym ani gorszym w moich oczach. Im więcej ma D wspólnego z UES tym bardziej akceptuje ten swiat. Naturalna kolej rzeczy. Przez ostatnie 2 sezony Dan przestał krytykowac ludzi ze sa z UES. Zmienił się a inni tego nie dostrzegają. Stał się tolerancyjny i wyrozumiały, poszrzył swoje horyzonty myslowe. Jakby był z Blair i równoczesnie gadał ze nienawidzi UES to by byl hipokrytą ale on tego nie robi. On akceptuje ten swiat, co nie znaczy ze musi lykac wszystko co mu on będzie oferował. Nie będzie nosil krawata czy chodzil na kazdą galę - nie jest to w jego charakterze - ale tez nie gardzi tym i z usmiechem na ustach pojawi się tu i tam. Dla mnie problemu nie ma.
Kariera Dana. Dan zaniedbał się pod wpływem Sereny - tak skonsumowalo go to uczucie ze przestał nawet pisac. Blair mu otworzyla oczy w 4x11 ze jest kretynem bo S nie powinna byc przyczyną takich poswiecen. Napisal Inside - a raczej dokonczyl. Nie mial odwagi wydac akurat TEJ ksiązki bo mogla ona skzywdzic jego znajomych. Vanessa tych oporów nie miała. Jedynym jej dzialaniem bylo zaniesienie maszynopisu do wydawcy. To mogl zrobic kazdy - takze Dan bo on się obracał w tym srodowisku i mial juz znajomosci. Od czasu wydania tej ksiązki troszczy się o swoją karierę. Nie wiem jak to moze w jakikolwiek sposób umniejszac jego sukcesowi. To on odwalił czarną robotę.
Ze stazu zrezygnowal bo czul się winny porazki Blair. Sabotował jej pracę w W. Chcial zrobic cos uczciwego i przypisal jej zaslugi. Dla mnie to cos dobrego.
Dan - inteligentny, z poczuciem humoru, posiada silne poczucie sprawiedliwosci i moralnosci, zawsze sklonny do pomocy przyjaciołom w potrzebie, nieuleczalny romantyk który jak się zakocha to na zabój, często porywczy i sklonny do bitki :P , odpowiedzialny i skonny do posiwięcen, beznadziejny klamca, wspaniały brat, syn i chłopak, ----> siostra mi tam jeszcze krzyczy ze jest słodki i uroczy w swojej naiwnosci i niesmiałosci do kobiet - ale tego juz nie będę oceniał :D
Nie będę już się rozpisywać, bo muszę sobie iść, tylko tak szybko napiszę, a innego dnia dopiszę resztę :).
Ja patrzę na bohaterów całościowo - na ich indywidualne cechy, cechy w zestawieniu z innymi bohaterami, odniesienia do życia (nawet u tych złych bohaterów, bo to zło może być tylko symbolem czegoś innego, no i samo zło nie musi być negatywne, w realnym życiu też często lubię różnych "złych"), a Dan pod żadnym względem mi nie zaimponował.
Pochodzenie nie ma znaczenia, ale chodzi o umiejętność odnalezienia w świecie, dlatego nie rozumiem, jak można nie poznać nikogo w miejscu, w którym mieszka się przez całe życie albo jak można kompletnie nie pasować do miejsca, w którym bardzo chce się być (albo odwrotnie jak można chcieć być w miejscu, do którego kompletnie się nie pasuje). Hipokryzja? Dan zupełnie nie odnajduje się na UES, chodzi na te przycięcia, ale nie jest ich częścią, a z książki podobno miało wynikać, że zawsze chciał być w tym świecie.
Co do tego, że Vanessa zaniosła tę pracę, to właśnie świadczy o kompletnym braku zaradności życiowej. Sam mentor Dana wspominał, gdy ten nie chciał napisać opowiadania o Chucku, że to właśnie czyni prawdziwego pisarza prawdziwym pisarzem. Ta cała moralność, wahanie się itd działa tylko na minus. Nauczycielka, przedszkolanka mogą, a nawet powinny, kierować się poczuciem moralności w swojej pracy. Pisarz i dziennikarz mają głosić prawdę i prawdziwym, dobrym pisarzem i dziennikarzem może być tylko ta osoba, która potrafi jasno głosić prawdę i nie przejmować się tym, czy komuś to zaszkodzi (takie prawa zawodu, jeśli ktoś tego nie potrafi = nie nadaje się do tego. Tak samo jak człowiek, który nie potrafi rozwiązywać zadań nie zostanie fizykiem, a ktoś mało wysportowany - pływakiem. U pisarza, dziennikarza i prawnika jest podobnie - muszą mieć odpowiednie cechy charakteru, żeby odnieść prawdziwy sukces - czyli muszą nie mieć lub umieć się pozbyć skrupułów, walczyć o swoje, umieć się kłócić, żeby dostać to, czego się chce).
A to, że ktoś jest nieuleczalnym i nieśmiałym romantykiem u mnie wywołuje ogromne znudzenie, to, że jest porywczy i nadmiernie moralizujący sprawia, że go nie lubię :D. Ale o to nie możemy się kłócić, bo Ty masz prawo wielbić takich ludzi, a ja mam prawo uważać ich za nudnych :). A to, że Dan jest inteligenty i ma poczucie humoru musiało mi gdzieś umknąć. Bo o inteligencji u niego to tylko słyszę, ale jej przejawów nie zauważyłam (tzn. chodzi mi o wybitną inteligencję, a nie o przeciętną), a zamiast poczucia humoru widzę raczej ponurość.
A co zlego jest w sniadankach? A Chuck z Blair takich nie mieli by porannej gazetce? To dosc normalne jak się jest w związku.
Nie widzę na razie tego zatracania się Dana. Zmienia się, owszem, ale to dzieje się od bardzo dawna - UES juz weszło mu w krew nawet jak nie chce tego przyznac. W tamtym sezonie pokazali ich wspóle walki, uszczypliwosci - nie widzialem ani przez moment by Dan gasł by Blair - wiecej, rozkwitl przy niej. To juz w tym sezonie - w I poł. jak on byl nieszczęsliwie zakochany i niezdolny do odmowy to mozna bylo powiedziec ze się zagubil. Po tej kłótni w hotelu Blair się przebudzila i zaczęla traktowac Dana z nalezytym szacunkiem, a Dan zacząl byc b. zdecydowany.
Śniadanka były metaforą ich monotonnego związku. Blair jęczy i marudzi, a Dan spogląda na nią pobłażliwie i ją uspokaja. Do tego została sprowadzona jego rola w tym związku. Może się rozkręcą, mam nadzieję, bo do końca zostało mało odcinków.
Otóż to! Rozkwitali przy sobie kiedy się przyjaźnili! Dlatego tak lubiłam ten wątek. Ich miłość (zwłaszcza Blair) mnie nie przekonuje.
O ich związku niewiele mozna powiedziec - byly 3 odcinki - jeden o seksie który byl bardzo wg. mnie udany (najlepsze co bylo w 5x18), potem mamy w 5x19 gdzie ogólnie calosc wątku kręcila się wokól Chucka - i 2 'czyste' sceny DB to bajkowe schody MET i wstępna gadka na początku odcinka jako wprowadzenie do wątku. 5x20 mial byc wg. scenarzystów ukazaniem wlasnie ich w związku - taka rutyna i dynamika dnia codzienego. Wg mnie to byl glupi pomysl ale to taka podbudowa by pokazac ze ten związek ma silne podstawy. Dramaty zaczną się od 5x22 - będzie zazdrosc i będą się dosc powaznie kłócic. Więc moze być interesująco.
To ze są razem nie znaczy ze nie są przyjaciólmi - są nimi do bólu- najlepszymi. Scenarzysci sknocili kilka spraw, nie będę się tu rozwodzil - ale co jak co pokazali przez caly sezon niezlą podbudowę pod to uczucie. To najdluszy w GG wątek tego typu.
Jest tez nic prawdy w tym ze scenarzysci GG nie mają talentu do pisania par w związkach - nie mają na nich pomyslu - dlatego szybko ich rozłączają i powtarzają epopeję prowadzącą do ich zjednoczenia. I ta droga sama w sobie jest ciekawsza niz sam efekt koncowy. Dlatego tez pewnie nie złączyli Chair w 4 sezonie.
Dosc szybko z tego co widzę idzie przyklejanie metek jaki pairing jest nudny - ale tak szczerze - jaki inny Dair-centryczny odcinek byl nudny? W 5x14, 5x16, 5x03, 5x02, 5x10 są świetne sceny. Trzeba tylko trochę Blair przywrócic do tej ciekawszej wersji siebie.
Zgadzam się z tym. Rufus na początku też był znany (tzn. w początkach związku z Lily, jeszcze sprzed serialu i sprzed dzieci). Dan wydał jedną książkę? Nie, to Vanessa ją wydała! Dan ją napisał, ale nie umiał nawet zadbać o jej wydanie. Druga też jakoś nie może się pojawić, ale jeśli to nastąpi, to będzie jak z karierą Rufusa, który nagrał kilka piosenek i zniknął w tle swoich kobiet (najpierw żony, później Lily). To już wolałam Blair z Chuckiem, chociaż też mnie jakoś nie fascynowali.
Z pewnością związek Sareny i Nate'a był czymś ożywiającym serial. Oboje ładni, zabawowi, nie przejmowali się, czy ktoś ich zobaczy, czy nie - coś się działo.
A czy są tacy mało inteligentni? Wg mnie wszyscy bohaterowie są na podobnym poziomie - nie ma wśród nich żadnych geniuszy ani żadnych "przygłupów". Dan? On tylko był wzorowym uczniem, ale kujonem każdy może być, nie każdy, kto czyta książki od razu jest inteligentnym człowiekiem. Blair? Jest przemądrzała, ale raczej śmieszy niż zachwyca. Jest, a raczej kiedyś była taką sobie zabawną bohatereczką, która robi śmieszne rzeczy, których u prawdziwego człowieka nie dałoby się tolerować, ale u serialowej postaci mogą bawić. Blair w czasach licealnych była zakompleksioną dziewczynką, którą mamusia się nie interesowała (a jeśli już to tylko po to, by ją skrytykować), a tatuś opuścił, która z nikim tak naprawdę się nie przyjaźniła - miała służki, które koło niej krążyły, bo jej mama jest projektantką i to im zapewniało jakiś tam prestiż, a ona sama je zastraszała. Pamiętacie jak to wyglądało, gdy Sarena postanowiła zostać królową szkoły? Dziewczyny w naturalny sposób poszły za nią, bo zwyczajnie ma dziewczyna charyzmę. Moim zdaniem charyzma świadczy o większej inteligencji niż zmuszanie ludzi do przebywania w swoim otoczeniu. Choć i tak pomiędzy bohaterami jakichś wielkich rozbieżności w tej inteligencji nie ma.
Ale wracając do tematu, chętnie zobaczyłabym Sarenę z Natem :)
Dan ma 21 lat i ma na koncie ksiązkę - bestseller. To ogromne osiągnięcie. Ma wydac 2 i wyda bo to ma byc chyba wątek na 6 sezon. Dlaczego uwazasz ze on skonczy tak marnie jak swój ojciec? Jak pisalem jest młody, bezdzietny - cale zycie przed nim.
Hmm na pewno bestseller? Z tego co pamiętam "Inside" było na liście top10 sprzedanych książek ale bardzo krótko (przez co można sądzić, że raczej kiepska książka to była, a chwilową popularność zapewnił dobry marketing), później Dan nawet zrezygnował z trasy, bo mało osób przychodziło na spotkania z nim. Rufus w jego wieku też był bezdzietny (w sumie to dzietny, ale o synu Lily nie wiedział), młody, wydał dobrą płytę, całe życie było przed nim - jak skończył widać. Nie życzę tego Danowi, ale nazywanie go utalentowanym pisarzem jest lekką przesadą.
Ksiązka byla dobra - wiele osób ją zachwalało np. Vanessa, ten gosciu który ją wydał - dawny mentor Dana. Jakim cudem by ktos wydal denną ksiązkę nieznanego młokosa jak to był chłam?
Masz widzę bardzo okrojoną definicję słowa bestseller ......widipedia mówi: Bestseller (z ang. "najlepiej sprzedający się") – książka lub inne wydawnictwo, które dzięki tematowi, sposobowi ujęcia, szczególnej aktualności lub innym czynnikom uzyskuje w pewnym okresie największą popularność i najwyższe nakłady, niejednokrotnie niezależnie od swej wartości artystycznej.
Ksiązka Dana spelnia te kryteria.
W ostatnim odcinku znowu w magazynie byl zachwalany w związku z 2 ksiązką. W 5x16 Chuck czytal magazyn w którym Dan byl opisywany chyba jako jeden z najciekawszych mlodych talentów ubieglego roku. Chyba NY Magazine samo dalo b. dobre recenzje ksiązce. I powiedzmy szczerze - który z bohateró chocby zbilizyl się do sukcesu zawodowgo Dana? hmmm żadnen.
Argument, że Vanessa się czymś zachwyca mnie akurat nie przekonuje ;)
A tak serio - trochę sam sobie zaprzeczasz. Bestseller = największa popularność, największe nakłady. Dodałabym często odwrotnie proporcjonalne do wartości książki. "Inside" bestsellerem nie było, pojawiło się na jednej liście (nie pamiętam czy to jakiegoś magazynu, ale chyba bardziej mi się z Amazon.com kojarzy) na bodajże szóstym miejscu, później wypadło z rankingów - czyli sprzedaż średniawa, nie "bestowa".
Co do sukcesu zawodowego - no chociażby Chuck i hotel Empire odnieśli większy sukces zawodowy (wiem, zainwestował pieniądze po tatusiu, ale nie każdy odniósłby taki sukces). Blair nigdy się pracą nie skalała, więc sukcesów brak. Serenę za każdym razem wywalają z pracy (nawet jej przyjaciel Nate ją wywalił), Nate można powiedzieć, że pośredni sukces odniósł, kiedy opublikował to swoje oświadczenie po aferze z Trippem i jego żoną. Sukcesy całej trójki (jak na 21-latków) imponujące.
Zgadzam się z tym - sukces Chucka jest niewątpliwy. Pieniądze ojca ojca były tylko bodźce, ktoś inny na jego miejscu mógłby je wydać na imprezy, a on potrafił inwestować i w wieku 18 lat prowadzić interesy z bardziej doświadczonymi ludźmi; Blair nic nie osiągnęła, ciągle tylko mówi o tym, że musi coś osiągnąć, ale nie robi nic w kierunku, żeby to stało się realne; Sarenę może i wyrzucają z pracy, może nie radzi sobie w niej jakoś wybitnie, ale to i tak lepsze niż nie robienie niczego; Nate z pewnością osiągnął sukces, gdy wydał oświadczenie w sprawie Trippa, ale prowadzenie Spectatora też było związane z jego własnymi działaniami (nie wiedział, że dziadek mu pomaga, sam walczył o to, żeby coś osiągnąć). Dan jest niezwykle biernym człowiekiem i gdyby był moim znajomym, to strasznie by mnie irytował. A przecież chciał być pisarzem na miarę Kerouaca.
Widać nawet po współczesnych bestsellerach, że niekoniecznie są dobre. Książka dana dobrze się sprzedawała, bo napisał o elicie Manhattanu, a to raczej popularność na miarę Pudelka i plotkarskich gazet, w których piszą, kto z kim spał, a kto kogo zdradził i kto ma nową fryzurę. To się dobrze sprzedaje, tak samo jak teraz dobrze sprzedawałaby się książka o przygodach dzieci polskich biznesmenów, które pojawiają się w plotkarskich gazetach. Ale czy to świadczy o tym, że autor jest dobrym pisarzem? Czy jest on pisarzem na miarę Nabokowa, Bułhakowa lub Gombrowicza?
Własnie z ciekawosci sprawdzilem. Dan sam pochwalił się ze dostał b. dobre recenzje swojej książki od NY Post i NY Times - chyba to znaczy ze Inside bylo więcej warte niz prasa bulwarowa. Kilku producentów chciało nawet zekranizowac jego powieść. Tak , wiem - Zmierzch tez zekranizowali, ale to raczej znaczy ze jakiś wydźwięk ta ksiązka miała w tym czy innym środowisku. I ze wydawcy chcą kolejnej ksiązki.
Ksiazka nie byla opisem jednego dnia z zycia elity Manhattanu. Byla satyra. Skoro sam mentor Dana, pisarz z wieloletnim stazem dazyl do tego, zeby Dan przyznal sie do jej autorstwa, byl z niego dumny to chyba nie moglo to byc jakies wielkie badziewie! Sukces odniosl bez watpienia duzy, jakkolwiek by na to nie patrzec. Jesli porownasz pisarzy z obecnej listy bestsellerow to raczej zadnego z nich nie mozna postawic przy tych z gornej polki, ale czy to oznacza automatycznie,ze nie odniesli zadnego sukcesu?! Nie sadze ... wiekszosc z nich bedzie autorami jednego czy dwoch hitow, ale to i tak duzo, szczegolnie jesli sie ma 21 lat jak Dan.
A czy Dan nie wpomniał ze postac Sabriny czyli Sereny byla inspiroawna na 5 kobietach. Nawet to wymienial w scenie kiedy mówila S ze jest on miłoscią jej zycia. 5x05
Więc to nie jest takie zerżnięcie wszystkiego z rzeczywistosci a razej alternatywny wymiar wykreowany na zrębach faktycznych osób i zdarzen.
Nie pamietam na ilu w kazdym razie na pewno cos mowil, ze zadna z tych postaci nie jest calkowitym odzwierciedleniem swoich zywych odpowiednikow.
Swoja droga to smutne, ze Nate i Serena sa juz tak nieznaczacymi postaciami w GG, ze nawet temat o nich przerodzil sie w dyskusje o Danie ;)
Nie to nie to :P Wyjdzie jakas kwestia, posypie się komentarz a ja nie mogę się powstrzymac przed ripostą. To straszne:P I to się tak ciągnie w nieskonczonosc. :)
Ale sukces świadczy o czymś długotrwałym i w przypadku bohaterów GG można powiedzieć, że odniosła go Eleonor, Cyrus, czy Bart. Często sukces mylony jest z 5-minutową sławą. Dan napisał książkę, przez chwilę znajdowała się na jakiejś tam liście, miał propozycję ekranizacji, ale nikt nie rozpaczał, że do tego nie doszło; miał kilka spotkań autorskich (moja koleżanka, która napisała 3 wiersze też je miała), ale nikt na nie przychodził; jakoś ludzie nie fotografują się z nim na ulicach; miał swoje 3 odcinki sławy, a teraz nawet rodzina i znajomi nie mówią o tej książce. Ilu to już takich pisarzy było :D. A książki Grocholi też ekranizują, co nie znaczy, że pisze ona wybitną prozę :D.
Co do tego, że nie pisał bezpośrednio o znajomych, to raczej normalne, bo to nie jest reportaż, ale raczej większość ludzi sięga po takie książki, bo chce zobaczyć, jak żyje elita i doszukuje się w treści, czegoś, co połączy z jakimś znanym człowiekiem, a nie dlatego że to wybitne dzieło na miarę Kundery.
Rzeczywiscie. Nate dostał Spekatratora od dziadka Van der Bilta a Chuck milony dolarów od Barta. Normalnie kariera od pucybuta do milionera....
I co z tego, że dostali? Nie trzeba zaczynać od zera, aby być człowiekiem sukcesu. Ilu jest dziedziców wielkich fortun, którzy zajmują się bywaniem i chodzeniem po imprezach? Wielu - nie tylko w prawdziwym świecie, ale też w serialu (patrz Blair) Chuck nie musiałby kupować hotelu, inwestować, żeby żyć dostatnie. A jednak zdecydował się, odniósł sukces w sferze biznesowej, chociaż jego życie osobiste wiele na tym straciło.
Co do Nate'a - może i został redaktorem dzięki dziadkowi, ale systematycznie odcina się od wpływowej rodziny, o ile dobrze pamiętam dziadek nie jest już inwestorem w Spektatorze (chyba dlatego Nate musiał prosić Dianę o powrót i zainwestowanie). Zarządza Spectatorem sam, bez niczyjej pomocy - a mówimy tu o zarządzaniu całkiem dużym portalem, gazetą i kilkudziesięcioma pracownikami. Nie wiem, czy któryś z forumowiczów, którzy cały czas odbierają Nate'a jako mało inteligentnego kolesia by sobie z tym poradziło.
Np to idąc tym tym tokiem myslenia Dan tez osiągnął sukces.
Nate i Chuck dostali ogromną pomoc bezposrednio i posrednio ze strony rodziny - ogromny zastrzyk gotówki jakim malo kto dysponuje. I kazdy ma ich za ludzi sukcesu. A umniejsza się sukces Dana jako pisarza bo Vanessa zaniosla maszynopis do wydawcy a nie Dan? Lol Podwójny standard oceniania bohaterów. Nate ma spektatora w swoich lapskach krócej niz Dan wydał ksiązkę a jest czlowiekiem sukcesu. Dan tez nie spoczął na laurach i aktywnie walczy o rozwój swojej kariery, choc pisarstwo to bardzo niewdzięczny i niepewny kawalek chleba. W ostatnim odcinku pisaly o nim gazety, zostal tez wyrózniny na tej gali za swoją twórczosc. Dlaczego więc on jest niby zerem a tamci dwaj super ekstra zaradni geniusze finansjery.
Niepotrzebnie się tak denerwujesz, nigdzie nie było napisane, że Dan jest zerem. Tylko, że nazywanie go utalentowanym pisarzem jest jeszcze trochę nad wyrost. Na razie wydał jedną książkę- ciężko powiedzieć, na ile dobrą, na ile złą. Szumu wokół książki narobił temat (UES) i fakt, że autor nie był od początku znany. Dan sam przyznał w jednym odcinku, że jest nią małe zainteresowanie (mało osób na spotkaniach autorskich). Na razie został okrzyknięty odkryciem roku, zobaczymy jaka będzie jego nowa powieść. To, że Vanessa zaniosła tekst do wydawnictwa nie znaczy, że jest gorszym pisarzem. To świadczy o tym, że Danowi trochę brakuje jaj.
Naprawde myslicie, ze pisac artykuly dla New Yorkera moze byle lepszy podrzedny pisarzyna? hehe Proponuje sprobowac wydac ksiazke i przekonac sie ktory z pierwszoligowych magazynow okrzyknie Was jednym z najbardziej obiecujacych mlodych pisarzy ;) wydaje mi sie, ze biorac pod uwage takie a nie inne kryteria mozna smialo stwierdzic, ze Inside bylo calkiem udana powiescia.
Nie będę próbowała wydawać książki, bo nie jestem pisarką i nigdy takich aspiracji nie miałam. Poza tym nigdzie nie napisałam, że Dan jest podrzędnym pisarzyną. Ciężko to określić, czy jest dobry czy zły - na razie wydał jedną powieść. Może być "gwiazdą jednego sezonu" - jak Rufus. A może wykaże się odwagą (bo tego najbardziej mu brakuje jako pisarzowi) i wyda wiele znakomitych pozycji.
Żle odczytujesz moje emocje:D Czasami po prostu staram uzywac dosadniejszych okreslen bo ogólnie to w tym off topicu wyciągnąłem takie wnioski o uczuciach mych rozmówców do Dana.
Tak, ale mogli nic nie robić i żyć z procentów, a zarabiają i Chuck nieźle prowadzi swój biznes jak na 21 latka.
Przecież Rufus w jego wieku też był znany i uwielbiany, też był młody i całe życie było przed nim. A Danowi (biorąc pod uwagę cechy ludzkie, nie serialowe) Sanowi brakuje charyzmy i przebojowości, ma tendencje do tego, żeby pozostawać w cieniu swoich dziewczyn (Sarena, aktorka z NYU, Blair), to raczej nie są cechy człowieka sukcesu. Gdyby nie intryga Vanessy, Dan w ogóle nie wydałby książki. On ją napisał, owszem to duże osiągnięcie, ale nie można mówić, że ją wydał, bo on ją tylko trzymał w szufladzie. Ta książka też miała być ważna w tym sezonie, a była wątkiem na 2, 3 odcinki i raczej nic nie wniosła do całego sezonu - teraz nikt o niej nie pamięta, nie mówi się już o tym, że Dan cokolwiek pisze. Na początku sezonu jeszcze Rufus zmuszał Dana, żeby pisał, a teraz już nawet on się tym nie interesuje.
Bylo wpominane ze pisze. W 5x10 wydawcy chcieli by zrobil wersję Deluxe swojej ksiązki. W 5x11 jak Chuck go odwiedzil to Dan mówil ze zastanawia się nad tematem swojej kolejnej ksiązki. W 5x16 przeciez Chuck chcial posądzic Dana o plagiat w związku z "Monarchami Manhattanu" którą to ksiązkę/ opowidanie Dan napisał. W 5x12 rozmawiał z wydawcam nt. 2 ksiązki. W 5x20 Blair popędza Dana by oglosil wydanie 2 ksiązki. Ten wątek cały czas jest, moze nie jest wyeksponowany ale jest.
Hahaha, a wczesniej caly epizod byl o tym, ze Chuck sypial z agentka Dana tylko po to, zeby ukrasc fragment jego drugiej ksiazki. Nie w ogole nic nie pisze ;D W 5x20 Blair mowi Danowi, ze wieczorek, ktory razem organizuja jest swietna okazja do tego, by przeczytal fragemnty swojej nastepnej ksiazki, ale po co zwracac uwage na takie drobne szczegoly ;D Jedziemy dalej, 5x21 czyli nominacja Dana ... Naprawde chcialabym, zeby wiekszosc ludzi w wieku 21 lat osiagala takie sukcesy jak Dan bez pomocy pozycji i pieniedzy ... W glowie mi sie nie miesci jak mozna twierdzic, ze wydanie ksiazki, ktora znalazla sie na liscie bestsellerow nie jest zadnym sukcesem. Bez wzgledu na wiek jest ogromnym sukcesem, a juz tym bardziej dla 21 letniego chlopaka.
Ale sukces to coś długotrwałego. Są jakieś tam wzmianki, ale czy jest konkret? Jakoś w czasach licealnych ciągle było pokazywane, że Dan pisze, a tu?Blair go popędza, ale czy Dan spotyka się z wydawcami pomiędzy uganianiem się za sprawami Blair? Powiedział Chuckowi, ale czy coś wymyślił?
Niekoniecznie. Sukces to pojecie wzgledne. Gdyby w wieku 21 lat udalo mi sie wydac ksiazke, ktora znalazlaby sie na liscie bestsellerow to uwazalabym to za osobisty sukces, niewazne co mysleliby o tym inni.
Druga ksiazka Dana jest juz chyba u wydawcy, przynajmniej tam ja miala wyslac Alexandra i odkrecic cale to zamieszanie jakie wywolal "zmieniony" i absolutnie pozbawiony zawisci Chuck. Ksiazka czeka na wydanie, wiec co ma w tym czasie robic?! poza tym scenarzysci nie moga sie skupiac na kazdym aspekcie zycia bohaterow. Rozumiem, ze moze niektorzy chcieliby miec podane wszystko na tacy co robi Dan, zeby ewentualnie miec mu co wytykac, ale oni sie skupiaja troche na innych watkach w tej chwili. Nie da sie zadowolic wszystkich ;) Chuck i jego dramaty rodzinne wchodza teraz na pierwszy plan, wiec kto by sie tam interesowal tym co z ksiazka Lonely Boy'a.
Jakoś w czasach licealnych można było ciągle mówić o tym, że Dan pisze jakieś opowiadania, a na początku w NYU ludzie się zachwycali, że jest pisarzem :).
Wiesz właśnie dlatego sukces jest trudno odróżnić od 5-minutowej sławy. Nie wiemy, czy Dan nie będzie autorem dwóch przebojów, który szybko przeminie. Subiektywne opinie (autora, aktora, piosenkarza) są raczej mało ważne, bo każdy, kto zagrał w filmie, wydał książkę/tomik poezji, nagrał płytę, myślał o sobie "człowiek sukcesu", a gdy szybko odszedł w zapomnienie, a konsekwencje tego były bardziej bolesne niż radość z "sukcesu", nie mówiąc już o tragicznych konsekwencjach psychologicznych. Nie odbieram Danowi prawa do talentu (nie czytałam jego książki, więc nie wiem :P), jednak daleka jestem od zachwytu nad "karierą" chwilowych gwiazdeczek. Zwłaszcza w literaturze czas wszystko weryfikuje i gdy Dan za 10 lat nadal będzie sławny, przyznam, że osiągnął sukces ;). 5 minut sławy jeszcze o niczym nie świadczy ;).
Ale nie spieramy sie w tej chwili o to czy Dan jest pisarzem na miare Ernesta Hemingway'a tylko o to czy odniosl sukces. Moim zdaniem Miley Cyrus, jakkolwiek watpliwa jest artystka, to sprzedajac miliony plyt odniosla sukces. Tak samo kazdy inny mlody piosenkarz, ktoremu udalo sie ciezka i wytrwala praca, a moze i nawet przypadkowym hitem, wspiac sie na szczyt. A wiadomo jak z tym szczytem bywa, szybko sie z niego spada ;) jednakze nie mi ich sukces umniejszac ;)
Hehe, no widzisz, tylko, że mnie ciągle chodzi o to, czy to jest sukces czy 5 minut sławy, bo duża różnica, choć czasami bywa to ze sobą mylone.
Nie wiem czy mylone czy po prostu kazdy rozumie przez to co innego. Tak jak tlumaczylam wczesniej, dla mnie bez wzgledu na to ile trwa, mozna uznac dotarcie do szerokiej publicznosci za sukces. Spelnienie sie zawodowo i takie tam ;) Slawa oraz to ile trwa i jak zostala osiagnieta to dla mnie juz inna historia :)
No widzisz, tylko np. miłość lub przyjaźń dla każdego może być czymś innym, bo to jest odczucie/uczucie, np. Ty sama najlepiej wiesz, czy czujesz, że kogoś kochasz/jest Twoim przyjacielem, dlatego np. można stwierdzić, że przyjaźń Chucka i Nate'a jest taka sama jak Nate'a i Dana, czy że Dan tak samo kochał Sarenę, jak teraz Blair. Z tym wszystkim nie można dyskutować, to jest bardzo subiektywne i indywidualne. Natomiast pojęcia takie jak sukces, inteligencja, kariera, "wzorowy uczeń" są jasno określonymi kwestiami a nie uczuciami/odczuciami. Nie można czuć inteligencji, bo albo ktoś ma wysokie IQ/EQ albo niskie (no albo, oczywiście, średnie), nie można czuć sukcesu, bo albo się go osiąga, albo nie. Jest on jasno zdefiniowany. Sukces dzieli wielka przepaść od 5 minut sławy pod każdym względem - zarówno psychologicznym (człowiek sukcesu przez cały czas znajduje się w tym samym stanie, 5-minutowa gwiazdeczka przeżywa w 6. minucie wielki kryzys, stąd tak ich wiele na odwykach albo tak ich wiele robi z siebie pośmiewisko, łapiąc się tego, co się natrafi, byle zyskać jeszcze jeden promień blasku), jak i społecznym, osobowościowym (co wynika w dużej mierze z dwóch poprzednich).
Spełnienie się zawodowo oczywiście należy do sukcesu, ale nie można się spełnić zawodowo po jednym osiągnięciu (to, że chirurg uratował jednego pacjenta nie jest jeszcze sukcesem ani spełnieniem zawodowym. Oczywiście nie osiągnie tego, ratując wszystkich, bo to jest niemożliwe, ale osiągnie wtedy, gdy pacjenci będą go sobie go polecali jako wybitnego specjalistę, gdy będzie testował nowe metody, prowadził badania nad nowymi lekami, czy opracuje własną metodę. Wcześniej to jest tylko droga do sukcesu).
Pozwolisz mam nadzieje, ze sie nie zgodze z tym co piszesz. Mam na ten temat inne zdanie i chyba tak juz zostanie. Sukces nie jest norma nalozona przez nikogo. Sukces jest pojeciem wzglednym bo dla kazdego sukcesem jest cos innego. Ja akurat uwazam, ze chirurg, ktory uratowal zycie jednego czlowieka osiagnal sukces, ratujac to zycie. Male dziecko osiagnelo sukces stajac na swoich malych stopkach i siegajac po ulubiona zabawke bez pomocy rodzica. Strazak osiagnal sukces ratujac rodzine z porazu, nawet jesli jest to jego pierwszy dzien w pracy i nawet wtedy kiedy nie uda mu sie to na drugi dzien! Az wreszcie chlopak, ktory wydaje swoja pierwsza powiesc w wieku 21 lat i powiesc ta trafia do szerokiej liczby odbiorcow, ktorzy go za to chwala tez osiaga sukces.... Ale to tylko i wylacznie moje zdanie ;)
No, jeśli tak bardzo potocznie to traktujemy, to oczywiście każdy ma swoje zdanie. Ale jeśli rozmawiamy o tym, czym jest sukces, to nie zgadzam się z Tobą :). Bo chirurg, który uratował jednego pacjenta mógł mieć szczęście, a za dwa lata może się okazać, że jest kiepskim lekarzem, który np. wycina ludziom prawą nerkę zamiast lewej, zaszywa chustę w płucach i którego szpital zwolni, a Izba Lekarska odbierze prawo do wykonywania zawodu. Czy wtedy też powiesz, że jest to czlowiek sukcesu? Dlatego, moim zdanie i zgodnie z tym, czym wymierny sukces jest, nie osiągnął on sukcesu, tylko jest na drodze do niego.