Jako, że materiał źródłowy jest ponoć niezły, miałem nadzieję, że ta produkcja nie okaże się kolejną woke'ową kupą, jak to np. było z netfliksowską profanacją Wiedźmina. Niestety, nadzieje te szybko okazały się płonne.
Na początku serialu poznajemy kilka mądrych (wręcz genialnych) postaci.
W kolejności pojawiania się (aczkolwiek mogę się mylić, gdyż oglądałem dawno i przez chwilę), są to:
- latynoska modelka-naukowiec
- czarnoskóry komputerowiec-naukowiec
- naukowiec Azjata (akurat to jest realistyczne, więc OK, poza tym tak chyba było w materiale źródłowym).
Po chwili poznajemy też głupka, czyli białego, heteroseksualnego mężczyznę, który próbuje poderwać w barze ww. panią naukowiec i zostaje przez nią, i jej koleżankę ośmieszony. Wszystko wedle dzisiejszych trendów.
Spodziewałem się chociaż w miarę fajnego CGI, ale i tu nie wypaliło.
Modelka-naukowiec przez większość pierwszego odcinka ma wizje - czas odliczający się jej w polu widzenia. Niestety, wygląda to jakby było zrobione na szybko przez jakiegoś stażystę, za wpis do cv.
Nie wiem, czy jest coś, co ratuje ten serial, ale chyba nie. Spróbuję z książką.