Bo to nie jest jak w grze o tron, że akcja dzieje się na przestrzeni paru lat. Tylko tu akcja dzieje się w przeciągu kilkudziesięciu lat. To co teraz oglądamy to zaledwie prolog do prawdziwego Tańca smoków.

To nieprawda. U Martina sam Taniec smoków to zaledwie dwa lata, a poprzedzający go okres konfliktu o sukcesję to około 20 lat. Nie znaczy to też , że całość ma przypominać dziennik telewizyjny albo kronikę wypadków a tak właśnie jest w tej chwili. Nie ma czasu na refleksję, budowanie napięcia. Sa prawie wyłącznie konflikty/dramatyczne wydarzenia a pomiędzy nimi nic się nie dzieje. W pierwszych 5 odcinkach przynajmniej budowano z drobiazgów konflikt między dawnymi przyjaciółkami, teraz scenariusz leci pędem do przodu.

Skoro nie podoba ci się szybkie tempo to zapewne nie pocieszy cię fakt, że w następnym odcinku znowu dostaniemy przeskok czasowy i zostaną wymienieni aktorzy, którzy odgrywali rolę dzieci głównych bohaterów.

Poważnie? Znowu? Zobaczymy. Jeszcze nie zniechęciłem się aż tak, żeby przestać oglądać.

Poważnie :) Na zwiastunie 8 odcinka to zresztą doskonale widać.

zgadzam nie, słabo to sie ogląda

Nie chcę być niemiły, ale co inny użytkownik to inne narzekania. Jedni, że wieje nudą, nic się nie dzieje, drugi, że aktorzy inni, trzeci, że za szybkie tempo. To jak to jest? Za szybko, za wolno? Dla mnie mistrzostwo świata ten odcinek. Odcinek cholernie trzymał mnie w napięciu, ciary po plecach, kiedy Alicent zażądała oka młodszego z braci. Świetna gra Aemonda i tekst, że strata oka to nic w porównaniu z tym co zyskał, a zyskał najpotężniejszą bestię. Póki co najlepszy odcinek tego sezonu. Oby ta Alicent na koniec skończyła w burdelu, a tatuś pożegnał się z głową. Drugi sezon to będzie jedno wielkie pie*******cię. Póki co Ród Smoka niszczy Pierścienie władzy. Pozdrawiam.

Nie powiedziałbym, że wieje nudą i nie narzekałem do tej pory. Przeciwnie, pierwsze pięć odcinków było naprawdę niezłych. Dopiero po nagłym przeskoku wszystko zaczęło się psuć. Serial dalej ma świetnie rozegrane i zagrane sceny. Zgadzam się. Niestety nic sensownego ich nie łączy. Nie widać jak konflikty narastają - od razu przechodzimy do ich kulminacji, przeskakując od jednej do drugiej i łatając to pojedynczymi rozmowami.

Ale muszą robić przeskoki. Wiadomo brakuje może kilka scen, które dawałyby taki , a
nie inny powód rozterek pomiędzy zielonymi, a czerwonymi. Ja jestem w stanie na to przymknąć jeszcze oko. Tych przeskoków już nie powinno być bo zacznie się wojna. Tak czy inaczej ród smoka dużo lepszy niż 7 i 8 sezon GoT. Żałuję tylko, że nie zrobiono z tego serialu początek istnienia rodu smoków od Valyrii do przeprowadzki do smoczej skały. Wtedy te przeskoki byłyby dużo większe, bo do narodzin Aegona zdobywcy nic wielkiego się nie działo (po za wizją upadku Valyrii).

Mają zrobić - teraz będą tłuc prequele na potęgę. Jest zapowiedziany "Snow" i "10 000 of ships" i właśnie te drugie to czasy jeszcze bardziej odległe niż w "Ród Smoka".

O snow wiedziałem, a ten drugi już nie. To dobrze bo lubię ten świat. Muszę doczytać o tym drugim serialu.

Ja też przymykam na to oko i generalnie dobrze oceniam serial. Ale po GOT liczyłem na więcej, myślałem naiwnie, że czegoś się nauczyli na tamtych błędach. I po pierwszych odcinkach też jeszcze miałem nadzieję, bo konflikt obu głównych bohaterek był dobrze i wielokierunkowo budowany. Wszystko to przepadło i widzimy teraz obie panie zmęczone, zmienione i coraz bardziej odpychające. Scenarzyści dają nam minimum tego co muszą, by widzowie zrozumieli dlaczego tak się stało. Mogli dać wiele więcej.

Kto niby kogo zabił twoim zdaniem za garść monet?

Też bym chciała wiedzieć, bo miłosierdzie żony i mądrość (pierwszego) męża spodobały mi się!

Oglądasz serial? Dwa geje zabiły wnuczkę tego czarnego. A wyrok śmierci wyszedł od jej ojca. Żenada.

Czy my oglądamy ten sam serial?

Jeśli nie trollujesz, to powinieneś może zacząć po prostu przyglądać się w końcu temu, co widzisz na ekranie

Hahah dzbanie jak ty ten serial oglądasz?

"Dwa geje zabiły wnuczkę tego czarnego." xD

Zgadzam się z założycielem tego wątku. Można to było zrobić lepiej. Seriale właśnie na to pozwalają i tym różnią się od filmów, że tutaj jest czas na rozbudowaną, wielowarstwową historię, gdzie widz dostaje czas, żeby zacząć "kibicować" i tym samym związać się emocjonalnie z wybranymi postaciami/bohaterami. Natomiast od umiejętności twórców zależy (i pewnie od budżetu) czy w taki właśnie sposób poprowadzą i przedstawią opowiadaną historię, żeby to nam umożliwić. Tu trochę to kuleje. Generalnie źle nie jest, ale jest gorzej niż w pierwszych 5-6 sezonach GOT. Brakuje właśnie tych emocji, w których kiedy ginął Rob Stark z żoną i ich matka ludzie płakali, opadały im szczęki, siedzieli w szoku targani niesamowitymi emocjami. (można zobaczyć na YT) - brakuje tej kwintesencji. A płakali bo wcześniej mieli czas, żeby zżyć się z bohaterami. Ja ryczałem jak ścinali NEDA (nie dość, że ulubiony aktor to jeszcze taki koniec tak zacnej persony!) W tej odsłonie za dużo czasu poświęcają na "pierdoły" i bezużyteczne czasem dialogi a za mało na budowanie postaci.

Tak, w GOT było łatwiej zżyć się z bohaterkami i bohaterami. A czasami nawet sceny śmierci postaci nielubianych były dziwnie intensywnym przeżyciem - choćby Melisandre czy bękarta Boltonów. Tu nie ma na to szans.

No właśnie, budowanie i rozwój postaci, a także ich wyraźna różnorodność charakterologiczna to dla mnie PODSTAWA każdego kultowego serialu. Dlatego moje TOP 3 to GOT, BREAKING BAD i DARK/YELLOWSTONE. Pozdrawiam.

Nawzajem. Breaking Bad u mnie też jest na podium. Yellowstone i Dark nie widziałem.

W GOT po prostu to było poprowadzone z polotem, byli topowi aktorzy, głupi dialor miał sens. A tutaj? Gadanie przez pół godziny o dupie maryni, a jak już przyszła akcja, to trwała 5 minut, tak się nie robi serialu.

Krótko pisząc - HOTD ma o wiele gorzej napisany scenariusz niż GOT.

Przecież scenariusz "Gra o tron" z sezonów 5-8 to wydmuszka w czystej postaci. Nigdy żaden serial mnie tak nie rozczarował, ponieważ sezony 1-4 były zwyczajnie kapitalne i nagle czar prysł wraz z 5 sezonem. Tak jakby po śmierci Tywina zaczął się zupełnie inny serial skierowany do znacznie mniej wymagającego odbiorcy.

Gdyby utrzymali poziom sezonów 1-4 do samego końca to serial stawiałbym na równi z Twin Peaks, Sopranos, The Wire, Breaking Bad.

A tak nie jestem pewien czy "Gra o tron" jest chociaż najlepszym serialem fantasy, bo legendarny "Robin of Sherwood" z lat 80' nie został tak spaprany. Dedeki to fatalni scenarzyści, bo bez pomocy książek i G.R.R.Martina  z którym się pożarli więc przestał im pomagać po 4 sezonie pokazali, że są nieudolni.