PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=708089}

Your lie in April

Shigatsu wa Kimi no Uso
8,3 4 039
ocen
8,3 10 1 4039
Shigatsu wa Kimi no Uso
powrót do forum serialu Shigatsu wa Kimi no Uso

Pierwszy odcinek tego anime mocno mnie przestraszył. Czy to nie będzie zbyt dziecinne? W końcu bohaterowie sami przyznają, że mają po 14 lat...

Nic z tych rzeczy. Choć akcja serialu rozgrywa się w ostatnich klasach gimnazjum, to sam przekaz jest bardzo dojrzały, ale i przede wszystkim uniwersalny. Każde słowo, szczególnie w tych krytycznych momentach, ma tu znaczenie, a widza dosięga zwłaszcza ich prostota. Proste cytaty, znaczą tu naprawdę wiele i trzeba być tu naprawdę uważnym widzem aby wyłapać ich głębsze znaczenie.

To anime przede wszystkim uczy. Uczy tego, że człowiek aby wydostać się z ciemności potrzebuje pomocy drugiego człowieka. My zaś musimy pomagać mu nawet mimo jego woli. Kaori wyciągnęła Arime na scenę siłą. Nie zważała na jego protesty i odmowy... Gdyby nie to, to być może bohater nigdy nie tknąłby fortepianu i nie uporał się z otaczającym go mrokiem.

Anime uczy, że człowiek po prostu potrzebuje innego człowieka. Człowiek jako indywidualna jednostka jest bezsilny. Zarówno Arima jak i Kaori były osobami cierpiącymi i zagubionymi. Gdy jedno z nich upadało, drugie podnosiło je z kolan, co widać szczególnie w ostatnich odcinkach. Działali jak akumulatory. Gdy jeden z nich przestawał funkcjonować, drugi nagle zaczynał pracować szybciej ładując towarzysza szczęściem, nadzieją i chęcią życia.

Człowiek musi być szczery wobec samego siebie. Musimy odnaleźć swoje prawdziwe "ja" i pokochać siebie takimi, jakimi jesteśmy. Bezpretensjonalny pęd prowadzi zaś do autodestrukcji. Arima nie potrafił odnaleźć siebie i to dlatego pozostawał nieszczęśliwy. U boku matki nie był sobą - był maszyną - ludzkim metronomem. Zagubienia nie zmieniły nawet jego sukcesy i sława. Odnalezienie własnego "ja" zrozumieli również wszyscy występujący w anime pianiści. Zarówno główni "rywale" bohatera jak i młodzi adepci szkół muzycznych.

Strach jest zaś czymś... normalnym. Boimy się wszyscy. Boimy się małych rzeczy, jak występu na scenie, oraz rzeczy dużych, jak śmierci. Nie możemy być jednak niewolnikami strachu.

Anime uczy, że człowiek potrzebuje czegoś, na co przekuje swoje emocje. Dla bohaterów jest to przede wszystkim muzyka, ale i sport. Tam właśnie wykrzykiwali swój ból, samotność, żądze, tęsknoty, ale i miłość. Bo przecież "instrument powie wszystko, co masz do powiedzenia". Człowiek nie może funkcjonować w zamkniętym pudle. Nie może chować swoich emocji, bo to go wewnętrznie zniszczy. To przecież instrument wyzwolił Arimę z rozpaczy po utracie matki.

Anime uczy przede wszystkim, że wszystkie problemy są niczym przy przyjaźni i miłości. Przyjaźń i miłość wyzwala z kajdan bólu, cierpienia i rozpaczy. Pomaga przetrwać najcięższe chwili. Sprawia, że człowiek uśmiecha się nawet w najtrudniejszej życiowej sytuacji...

Przyznam, że wiele wyniosłem z tego anime. Prawd wydawałoby się oczywistych, o których człowiek nie myśli dopóki nie zapędzi sam siebie w kozi róg. Wszyscy jesteśmy połączeni. Człowiek potrzebuje innego człowieka aby być szczęśliwym. Aby pokonać przeciwności losu. Skąd tyle depresji i samobójstw w XXI wieku? Ze strachu. Z samotności. Z niemożności odnalezienia siebie. Z braku wsparcia innych osób. Wszystkie te emocje przeżywał Arima. Wszystkie te emocje pokonał i to stało się gwarantem jego emocjonalnej wolności. Bez Kaori oraz bez przyjaciół nie osiągnąłby jednak niczego.

Choć można zarzucać, że cała historia opowiedziana jest w sposób rozwlekły, pretensjonalny czy moralizatorski, to przychylałbym się do stwierdzenia, że jednak udało się tego uniknąć biorąc pod uwagę ciężar tematu przewodniego serialu. Anime nie daje oczywistych prawd, rad i lekcji. Tutaj wszystko odczytuje się po skrawkach słów - i to właśnie jest piękne. Autor dodatkowo w umiejętny sposób przecina akcje tandetnymi gagami, które rozbijają wcześniej wytworzoną mgłę smutku i nostalgii. Nie powiedziałbym, że to anime było przewidywalne. Choć można było domyślać się jaki los spodka Kaori to cała reszta trzymała w wielkim napięciu. Czy Arima zagra, czy nie? Czy dokończy swój występ?

No i na koniec muzyka. Przepiękne dźwięki idealnie wpasowujące się w opowiedzianą historię. Po prostu coś pięknego.

ocenił(a) serial na 9
mistermasyl

Zapomniałem dodać:

No i te krótkie spódniczki ;)

mistermasyl

Propsuje za fajną recenzję, choć jak dla mnie trochę za dużo filozofowania :)

Dorzucę coś od siebie.

Już w połowie było wiadomo, jak będzie wyglądało zakończenie, ale to mnie nie zniechęciło. Powinni grać pozory i oszukiwać widza do ostatniego odcinka, że wydarzy się cud i Karoi przeżyje?

Może specjalnie nie uroniłem łezki, ale historia naprawdę mnie pochłonęła. Nie było tutaj żadnych banałów. Ciągnięcia niemocy Kouseia do samego końca, czy dawanie złudnych nadziei.

Nie tylko postacie pierwszoplanowe świetnie zostały wykreowane, ale także te drugoplanowe. Może nad parą rywali Kouseia można byłoby więcej popracować, tak Tsubaki i Watari idealnie wpasowali się w ten melodramat.
Tsubaki była zakochana w Kouseiu, ale walczyła także z samą sobą, była zazdrosna o Kaori, ale nie na tyle by podkładać jej kłody pod nogi, spiskować i manipulować jak to w takich historiach bywa.
Nie wiem czemu, ale jak zacząłem oglądać to myślałem, że Tsubaki będzie z Watarim i to Watari jest zakochany w Tsubaki bez wzajemności. Ślepy traf, bo nie było ani jednej sceny, która by na to wskazywała. A co się okazało? Watari, mimo swojego bycia i playboyowego zachowania zakochał się w Kaori. Czuł i zapewne wiedział już od dawna, że ona tak naprawdę kocha Arimę.

Dobrze, że wróciłem do anime i obejrzałem. Nie wiem czemu, ale w trakcie emisji i oglądania na bieżąco coś mnie przystawiło.

Polecam każdemu :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones