Tym razem Netflix dostaje ode mnie całą pulę! Żaden film nie obrzydził mi bardziej LGBT. Dzięki za to :). Oto esencja "parady równości": świat samych erotomanów, narkomanów i psycholi. Brzydki, pozbawiony moralności, zagubiony, głupi. Pięknie to zostało tu pokazane. Miłości nie ma bez porządnego dymania - jest tylko wulgarne dymanie każdego z każdym i w co się da - i nikt się temu w świecie "równości" nie dziwi. Wyjątkowo obleśne zarośnięte grubasy z... Bliskiego Wschodu posuwają się analnie jak zwierzęta. Gej to silna osobowość, tylko skromna, mądra i stabilna, dopóki jakiś biały mięśniak go nie wkurzy - wtedy leje bez opamiętania i wygrywa. Zawsze w obronie własnej ;). Najlepsze jest jednak to, że największym psychopatą okazuje się Afroamerykanien, i to w dodatku wychowywany przez parkę kochających dzieci lesbijek. No, arcydzieło po prostu :D.