Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy (2022)
Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy: Sezon 1 Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy sezon 1, odcinek 2

Na łasce morza

Adrift 1h 7m
5,3 3 676
ocen
5,3 10 1 3676
Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy
powrót do forum s1e2

Dałem co prawda 10, choć chyba tylko dlatego, aby równoważyć - moim zdaniem niesprawiedliwe - jedynki. Tak całkiem od siebie to pewnie dałbym 8.
Co mi się podoba?
Serial ma tempo, zaciekawia fabułą, są dobre ujęcia, ciekawe animacje, dobra muzyka.
Trochę bym też skrytykował - postacie nieco za lalusiowate, szykuje się dodatek hollywoodzkim poprawności politycznych (ale może nie jest jakiś przesadny, może dam radę...). No i wolałbym, pewne zdarzenia były jednak odrobinę bardziej prawdopodobne niż na przykład to, że Galadiera się rzuca aby wpław przepłynąć ocean...

ocenił(a) serial na 2
Michaucio

Czemu akurat przy tym serialu ocena na poziomie 1 jest niesprawiedliwa i wymaga "równoważenia"? Nie jest to pierwszy obraz, który spotyka się ze skrajnymi reakcjami. Ba, wiele absolutnych klasyków kina doświadcza czasem absurdalnie niskich ocen, ale czy to jest coś, z czym trzeba walczyć przez zawyżanie własnej oceny?

ocenił(a) serial na 10
ardisgreenwater

Jest to jakiś zarzut... Trochę muszę go przyjąć, bo zrobiłem wyłom w swoich zasadach. Ale przepadło.

ocenił(a) serial na 2
Michaucio

Sama muszę przyznać, że moja reakcja jest bardziej emocjonalna, niż bym chciała, ale też materiał źródłowy trochę bliżej serca :) Może za kilka miesięcy czy lat, jak sprawa nieco przycichnie, spotkamy się gdzieś bliżej środka :)

ocenił(a) serial na 2
Michaucio

Btw, zgadzam się co do jakości muzyki i dużej części oprawy wizualnej, jednak dialogi i charakterystyka postaci, jak również prowadzenie fabuły wołają o pomstę i to nawet nie tylko w porównaniu z prozą Tolkiena, ale jako samodzielny twór. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy widzowie zwracają uwagę na te same rzeczy i nie w takich samych proporcjach, zresztą właśnie stąd biorą się nieraz skrajne reakcje na powszechnie uznane dzieła - jak ktoś np. nie ma cierpliwości do długich ujęć (nawet jeśli to dzięki nim buduje się w danym dziele nastrój, a widz ma szansę poznać stan umysłu postaci), to nie poradzisz. Podobnie jak kogoś nie razi miałka pseudo-filozofia w ustach poważnej, doświadczonej przez lata postaci. W tym serialu właśnie scenariusz kładzie wszystko, a obsada - nie cała, absolutnie nie - dokłada jeszcze swoje problemy i jak dla mnie piękna oprawa nie ma szans uratować ani usprawiedliwić całości. Raczej tym bardziej boli, bo pokazuje, czym by ten serial mógł być, gdyby za samą treść wzięli się prawdziwi pasjonaci.
Anyway, sorry za ten wywód.

ocenił(a) serial na 10
ardisgreenwater

Ja nie jestem jakimś szczególnym fanem prozy Tolkiena, choć ogólnie Tolkiena lubię i cenię za pewne rzeczy. Władcę pierścieni - trylogię - gdy czytałem, to przeskakiwałem fragmenty. Nie umiem się delektować długimi opisami, długimi scenami. Tak więc też i nie mam cierpliwości do tego, co wyżej opisywałeś - np. ujęć w stylu kamera długo utkwiona w twarzy milczącej osoby. Jest bardzo niewiele filmów i niewiele długich ujęć, które zniosę, aby mnie nie znudziły. Cenie sobie za to bardzo pracę kamery, która wyszukuje ciekawe elementy w tle (też nie za długo niech się nimi zajmuje), czy ogólnie malarskie ujęcia. W tej ostatniej ekranizacji właśnie to mi się podobało - jakieś ciekawe budowle w tle, jakieś elementy przyrody...
Dodam że fanów i pasjonatów trochę w filmach się wręcz boję, bo mam wrażenie, że zrobiliby z filmu coś zupełnie innego, niż to, czego oczekuje widz nie zapoznany tak dobrze z treścią książki, czy całej sagi. Jak ktoś zapoznaje się z jakąś historią po raz pierwszy ma inne oczekiwania, niż ktoś, kto zna ją już z dziesiątek z nią spotkań. Zatem zapewne typowy pasjonat z historii zrobiłby nieczytelną dla zwykłego odbiorcy epopeję o ukrytych drobiazgach, zaś pominął główny temat - meritum historii. Po prostu pasjonaci mają inne potrzeby, niż na przykład osoby, które w ogóle nie czytały nic na dany temat.
Dodam jeszcze, że ja osobiście nawet ekranizacje tych książek, które znam i lubię, wolę w stylu bardziej kreatywnego zapożyczania, niż pieczołowitej wierności oryginałowi (o ile oczywiście autor scenariusza sam jest rozsądnym, kreatywnym gościem). Wtedy ja znajduję sobie w filmie coś nowego, coś mnie tak zaskakuje, coś jest zaciekawiające. A książka już jest. Ona niech (w moim odbiorze) zostanie sobie wzorcem samym dla siebie - tym ideałem. Zmiana medium, a więc też przejście od formy pisanej do filmowej powinno wg mnie dokładać coś więcej od siebie, niż tylko przekopiowanie maksymalnie wiernie treści książkowej. Wolę, gdy twórca stara się dość dużo wnosić od siebie - nawet jeśli ekranizuje coś cudzego.
Podobnie trochę jest z interpretacją muzyki - jedni chcieliby być bardzo wierni na przykład klimatowi epoki, a inni są otwarci na zupełnie nowe podejścia, na interpretacje łamiące schematy i uznane wzorce. Ja cenię sobie trochę oba ujęcia, ale jednak uważam, że fanowski styl powinien być stosowany w gronie samych fanów, nie dla zwykłego odbiorcy.

ocenił(a) serial na 1
Michaucio

"Dodam jeszcze, że ja osobiście nawet ekranizacje tych książek, które znam i lubię, wolę w stylu bardziej kreatywnego zapożyczania, niż pieczołowitej wierności oryginałowi (o ile oczywiście autor scenariusza sam jest rozsądnym, kreatywnym gościem). Wtedy ja znajduję sobie w filmie coś nowego, coś mnie tak zaskakuje, coś jest zaciekawiające."

Problem jest taki, że autor scenariusza nie zaciekawia widza. Fabuła jest miałka, postacie napisane bardzo płytko i jednowymiarowo, aktorstwo sztywne i bez polotu... no po prostu nuda, banał i kolejny produkt z "Hollywoodzkiego generatora filmów".

Serio, co takiego cię wciągnęło w tych dwóch odcinkach? Jeśli ktoś nie oczekuje wiele treści tylko ładne widoczki i żeby biegali i cieli mieczem to może i komuś się to spodoba :D Co do oceny, to ok. nie zasługuje to dzieło na ocenę 1, a raczej na mocne 3-4.

ocenił(a) serial na 10
baller44

Dla mnie akurat owe widoczki mają dużą wagę. Fabule zamierzam dać szansę - trochę się zaczęło, może się rozwinie.
Nie zgodzę się z określeniem "Hollywodzi generator filmów" w tym przypadku. Tzn. zgadzam się, że zjawisko generatora filmów w tych wytwórniach występuje, jednak ja nie byłem w stanie w tym przypadku przewidzieć przebiegu akcji. A typowe filmy generowane bez problemu przewiduję.

ocenił(a) serial na 2
Michaucio

Hej, bardzo dziękuję za kontynuowanie konwersacji w kulturalnej formie :) Do pewnego stopnia podzielam Twoje podejście odnośnie ekranizacji, mianowicie nie oczekuję "kopii" tego, co zawiera materiał źródłowy. Wg mnie jednak o wiele dalsza jest droga od takiego ślepego podejścia "na kolanach" do adaptacji ledwie co ocierającej się o oryginał. Sama jestem zdania, że absolutnie nie należy się nastawiać na proste i dosłowne przełożenie książki na ekran z grubsza z dwóch powodów: 1. owa zmiana medium siłą rzeczy wymusza jakąś formę interpretacji, choćby odnośnie charakterystyki postaci, która musi zostać przetłumaczona na język gry aktorskiej, kompozycji kadru itp., natomiast 2. dosłowne podejście zabija artyzm w tym nowym medium. Dla mnie takim przykładem zbyt dosłownego podejścia była biografia Freddiego i kadr po kadrze odegranie jednego z jego występów w "Bohemian Rhapsody". Zabrakło artystycznej interpretacji w opowieści o życiu przecież niesamowicie inspirującego showmana. Sęk w tym jednak, żeby tę artystyczną interpretację wykonać umiejętnie, z odpowiednią głębią, w stylu dopasowanym tonalnie do oryginału (chyba że np. celowo idziemy w pastisz, ale przecież nie o takim przypadku mówimy w kontekście przynajmniej tej ekranizacji Tolkiena).

Odnośnie strachu przed fanami i ewentualnymi kobyłami, które by najchętniej potworzyli: Czy czymś takim jest 'Władca" Jacksona? Przecież tam właśnie widać mnogość interpretacji artystycznych, bo czym innym jest taki, a nie inny dobór ujęć kamery, światła, tempa, muzyki itd. To już jest okrojona historia wobec Władcy, już pewne rzeczy są zmienione, ale właśnie - na tyle, na ile realia produkcji, która musiała na siebie zarobić we współczesnym świecie na to pozwalały - ten główny przekaz, nastrój, magia zostały pokazane i odmalowane tak, jak to cała rzesza biorących udział w produkcji artystów interpretowała.

Odnośnie malarskich ujęć i ładnych budowli w tle: jak dla mnie to jest wartość całkowicie niewspółmierna do kosztów i po prostu nie tego oczekuję od serialu w ogóle. Mi ładnych ujęć i satysfakcji estetycznej dostarczają programy przyrodnicze, natomiast oryginalne fantastyczne krajobrazy prędzej znajdę na artstation czy innym behance, gdzie przy tym poznam nazwisko konkretnego twórcy i być może nawet zatrudnię go do własnego projektu. Serial jednak - i tu ewidentnie się różnimy - jest dla mnie chyba bliższy teatrowi. Jednak więcej satysfakcji dają mi misternie splecione kwestie dialogowe, przecinające się z niepostrzeżoną nieuniknionością ścieżki losu bohaterów, odegrane w tak przekonujący sposób przez aktorów, że zatracam się w chwili. Dobra, teraz trochę idealizuję, bo takie katharsis to raczej zdarzenie w stylu "dawno i nieprawda", ale jakieś ideały w życiu może warto mieć ;)

Tak więc choć generalnie zgadzam się, że dosłowne podejście może ograniczać twórców działających w nowym medium, to jednak samo przełożenie dzieła z jednego medium do drugiego wydaje mi się siłą rzeczy wymagać interpretacji, a tu już tylko własny kunszt i wyobraźnia interpretującego decydują, ile sami będą w stanie od siebie dodać. Trochę jak walka między malarstwem akademickim a impresjonistycznym - obie szkoły mogą wiernie oddawać ten sam temat, ale efekt będzie zupełnie inny, bo inna jest interpretacja rzeczywistości. Ja tam jestem przeciwna używaniu czerni w malowaniu cieni ;)

ocenił(a) serial na 2
ardisgreenwater

OMG, TL;DR *facepalm*

ocenił(a) serial na 10
ardisgreenwater

Też się cieszę, że udaje nam się kulturalnie opisywać swoje wrażenia. Ja osobiście akurat właśnie ani za bardzo teatru nie lubię, ani teatralności w filmie. Za to cenię sobie owa malarskość. Ale to w sumie chyba dobrze, że mamy pełne spektrum odczuć i oczekiwań na temat filmów. Ja absolutnie nie zamierzam jakoś stawiać za wzór swojego odbioru. Wręcz cieszę się, gdy inne osoby mają to inaczej, bo chyba najnudniejsze na tym świecie byłoby spotykać wszędzie same własne kopie.
Poza tym zdaję sobie sprawę, że z odbiorem filmów jestem nieco nietypowy. Mało się teraz kręci filmów pod mój gust, co jednocześnie akurat dla mnie jest trochę powodem, że już film "jako tako dla mnie zjadliwy" traktuję niemal jako arcydzieło (w moim osobistym sensie). Większości filmów już zwyczajnie nie jestem w stanie wytrzymać i uciekam. To jest z resztą powód, dla którego bardzo rzadko oglądam filmy w kinie - tam, skoro już się wykupiło bilet, wypadałoby dotrwać do końca filmu, a ja często mam ochotę na opuszczenie sali kinowej dużo przed napisami końcowymi.
Cieszę się też, że trochę dzielimy tu nasze zrozumienie, że twórcy filmów nie powinni być zbyt niewolniczo przywiązani do książkowych oryginałów, jak i rzeszy ich fanatycznych wielbicieli. Nie mam nic przeciwko bycia fanem książek czy filmów, ale jakieś absolutyzowanie własnego odbioru dzieła artystycznego traktuję jako rodzaj egotycznej niedojrzałości. Ja bym raczej reżyserom i innym twórcom filmów dawał jak najwięcej swobody - niech ich trochę ich intuicja prowadzi, niech im nie tylko w profesjonalizmie, czy związkach finansowych z producentem, ale też i w emocjach, i duszy ten kręcony przez nich film "gra".

ocenił(a) serial na 2
Michaucio

Jeden z nielicznych wątków, gdzie osoba wysoko oceniająca pisze logicznie i jest kulturalna. Szacun.

Ogólnie masz sporo racji, ale problem w tym, że serial nie robi tego o czym piszesz. Do tego dosłowna ekranizacja nie jest możliwa, bo ekranizowane wydarzenia są w książkach szczątkowo opisane.

"Dodam że fanów i pasjonatów trochę w filmach się wręcz boję, bo mam wrażenie, że zrobiliby z filmu coś zupełnie innego, niż to, czego oczekuje widz nie zapoznany tak dobrze z treścią książki, czy całej sagi. Jak ktoś zapoznaje się z jakąś historią po raz pierwszy ma inne oczekiwania, niż ktoś, kto zna ją już z dziesiątek z nią spotkań. Zatem zapewne typowy pasjonat z historii zrobiłby nieczytelną dla zwykłego odbiorcy epopeję o ukrytych drobiazgach, zaś pominął główny temat - meritum historii"

O meritum - co być powinno a co jest: https://www.filmweb.pl/serial/W%C5%82adca+Pier%C5%9Bcieni%3A+Pier%C5%9Bcienie+W% C5%82adzy-2022-835082/season/1/discussion/Nieudolna%2C+ma%C5%82a+podr%C3%B3bka+W %C5%82adcy+Pier%C5%9Bcieni,3323862

Jak widać blado serial wypada.

Jak wrażenia po całym sezonie? Ocena 8 (podaję niezawyżoną sztucznie) utrzymana?

ocenił(a) serial na 10
nazuul

Na koniec mój entuzjazm nieco osłabł. Teraz pewnie dałbym ze 7. Trochę się teraz bym czepił nierównych odcinków - ten przedostatni był właściwie pozbawiony akcji (w odróżnieniu od tego jeszcze poprzedniego, w którym rzeczywiście dużo się działo). Zgodziłbym się z krytycznym jednym głosem, że cały ten Numenor został przedstawiony jako portowe miasteczko, nie sugerując, że jest to wielkie państwo (jak rzecz ujmował Tolkien). Cały czas gdzieś w tle mnie uwierało to: po co właściwie ta Galadriela tak zabiega o wsparcie jakiegoś prowincjonalnego portu dla swojej misji?... (odbiór osoby, która nie miała cierpliwości przebrnąć przez książkowy Silmarilion). To się faktycznie nie trzyma kupy... Dopiero z jakiejś recenzji dotarło do mnie, że powinniśmy tu mieć nie jakiś tam port, ale wielkie kontynentalne państwo. Jednak autorzy filmu nie umieli stworzyć takiego wrażenia w widzach.
Druga sprawa to skupienie się twórców filmu na tych wątpliwościach i emocjach - w moim odczuciu przesadne, w porównaniu do ciągnięcia głównej treści. Tu może jestem odosobniony, ale mnie emocjonowanie się emocjami bohaterów, którzy okazują swoje wątpliwości i zdezorientowanie, od pewnego poziomu powielania schematu po prostu nudzi. Jestem na tyle pamiętającym tok fabuły człowiekiem, że gdy już się dowiedziałem, że bohater ma zagwozdkę, że czuje emocje, to nie muszę być o tym samym doinformowywany przez 3/4 czasu filmu. A tu niestety na to pod koniec zeszło, że zamiast pociągnąć jakoś historię, musiałem się głównie wpatrywać w emocję bohaterki (i innych bohaterów), że nie wiadomo, że jest problem, że może będzie źle. A potem znowu - że jeszcze bardziej nie wiadomo, że bohater(ka), wciąż nie wie, wciąż jest w rozterce. Chciałoby się krzyknąć: tak! Wiem, że masz ten problem! Wiem to od początku filmu! Filmowcy! Nie musicie mi o tym przypominać tak w każdej scenie, bo to robi się nudne! Dajcie trochę fabuły, dorzućcie zdarzenia, które coś wniosą, a nie wmuszajcie mi ciągle tego obserwowania emocji.
Ale może ja jestem jakiś inny, może ludzie jednak pragną patrzeć na te emocje na twarzy bohaterów filmu, zaś powody dla owych emocji są drugorzędne?... No ale tak mam, że wolę patrzeć na zdarzenia, niż być przykutym do nieustannego obserwowania emocjonalności postaci filmu (które to obserwowanie do pewnego stopnia akceptuję, ale jednak bez przesady!).

ocenił(a) serial na 10
Michaucio

Trzeci odcinek serialu utwierdza mnie w pozytywnej ocenie. Podobał mi sie :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones