Fanowski temat poodcinkowy. Zapraszam do wyrażania waszych przemyśleń, analiz i... teorii, które są nieodłączną częścią tego wyjątkowego serialu. A po finale możemy śmiało nadal je snuć, bo punkty zaczepienia pod nowy sezon wyglądają naprawdę obiecująco.
Udział w dyskusji jak zwykle dobrowolny.
oczywiście, że nie. to była grubymi nićmi szyta ironia. wierzę, że mają dużo lepsze pomysły. dlatego wciąż z dużą przyjemnością obejrzałem ten sezon (chociaż trochę mnie rozczarował) i czekam na następny
Dokładnie To są profesjonaliści i musieli stworzyć coś w rodzaju biblii Westworld, która jest materiałem przewodnim dla fabuły, jak i postaci. Oczywiście z biegiem czasu ulega zmianom i przekształceniom, ale wciąż są to zmiany uwzględniające zakończenie.
Tak swoją drogą, to kiedyś przeglądałem książkę, jak napisać powieść. I zobaczyłem, że stworzenie historii(omijam tu kwestie talentu) to bardzo skomplikowany proces i jeszcze przed rozpoczęciem pisania wymaga całej masy przygotowań. To tylko na filmach wygląda tak, że pisarz sobie siada i jak ma wenę, to pisze, a jak nie ma, to chleje wódę. W ten sposób, to można co najwyżej opowiadanie napisać, ale nie dobrą powieść.
No to zależy. Bo np Tolkien zaczynając Władcę Pierścieni nie miał żadnego pojęcia jak się skończy. To samo dotyczy Lema i Solaris.
zależy pewnie od człowieka. ponoć niektórzy piszą mając w głowie zakończenie, niektórzy mają ogólny zarys i treść oraz zakończenie ewoluuje w trakcie pisania, a niektórzy piszą i pozwalają się ponieść opowieści. ale w ten i inny sposób i tak muszą zrobić kawał roboty, żeby przygotować tło, charaktery i zachować spójność. i wierność
Ubocznym efektem tworzenia z głowy jest właśnie utrata spójności w historii (błędy logiczne. niekonsekwencja) oraz m.in. nieoczekiwane i nieakceptowalne zmiany wizerunku/charakterystyki bohaterów.
Tylko ktoś o wybitnej pamięci i wyjątkowo konsekwentny jest w stanie utrzymać wszystkie potrzebne szkice w głowie, pozostali tego nie robią, a niektórzy po prostu łżą jak pies. Stworzenie samej postaci wymaga spisania całej jego biografii, zawierającej kluczowe momenty życia, które go ukształtowały. To dosyć skomplikowane, jeśli nie mamy notatek.
Przynajmniej w WW widać, że twórcy mają jakiś tam plan i się go trzymają, ewentualnie robiąc akceptowalne "dobudówki" i babrając przy finałach, kiedy wiedzą już, że mają zielone światło na kolejny sezon (aczkolwiek oba finały, nawet z całym bagażem zastrzeżeń, jakie mam wobec końcówki 2 sezonu, można spokojnie uznać za zamknięcia historii).
Nic mnie bardziej nie drażni, niż kolejne sezony, lub kolejne filmy z serii, które przemeblowują świat już stworzony i określony w 1 sezonie/części. Przykładowo oglądając Last Jedi przez cały film zastanawiałam się, "kontynuacją jest to ku*wa CZEGO" :D A ile seriali dostało drugi sezon po niespodziewanym sukcesie pierwszego, kiedy scenarzyści brali kartkę, spisywali co się podobało widzom, co było ok, po czym wykreślali to wszystko i robili zupełnie inny produkt i potem płakusiali, że się nie podoba i brzydcy widzowie się czepiajo za babole i brak logiki? :)
Jak obejrzysz ponownie 1 odcinek 2 sezonu WW to nawet widać w majakach Bernarda, jak robi Miss Hale ze sceny z finału - kurteczka, jak ja takie rzeczy lubię :)
To był największy błąd, że nie dali całej nowej trylogii SW jednemu reżyserowi. Bo nawet jeśli by nie była dobra, to przynajmniej byłaby spójna. A tak całe Przebudzenie Mocy zostało do kosza wyrzucone.
Ja obstawiam pkt. nr 1 ;)
I dlatego ta konwencja mnie trochę męczy. Zagadka zagadką, ale tu jest tego za dużo.
Co nie znaczy, ze nie będę oglądał dalej :) Jasne, że będę.
Ja praktycznie zapomniałem o tym WW, nie wyczekiwałem a tu nagle na episodecalendar.com bum! masz nowy odcinek WW :) BTW fajna stronka, kiedyś była bezpłatna bez limitów. Teraz bez premium można dodać 20 seriali, a to trochę mało bo na te 20 składają się: current shows (przypomnienia itd.), watch later i ended shows. Zawsze można przenieść w/w do archived shows. Tak czy siak polecam jeśli nie oglądacie za dużo ;)
Myślę, że najbardziej prawdopodobnym z tych najbardziej pokręconych, ale wciąż możliwym - jest następujący scenariusz: William będący hostem się dowiaduje, że te wszystkie wydarzenia (czyli sezon 1 i 2) odbywały się w VR stworzonym specjalnie dla niego. Wszystko po to aby mieć pewność co do jego zgodności z oryginałem. Czyli to co widzimy w scenie po napisach końcowych.
Nie, to nie dzieje się w VR, to nie jest symulacja jak mówi Emily. Jeśli chodzi o historię Williama to najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest, że to co widzieliśmy to pomieszanie rzeczywistych wydarzeń z tymi odtwarzanymi podczas sprawdzania wierności z oryginałem Williama w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Zgadza się, że ostatnia scena po napisach to już nie jest VR tylko gotowy William w formie hosta dowiaduję się, że badają jego zgodność. Miałem na myśli, że wszystkie wydarzenia przed napisami mogły być jego prywatnym VR, który testował właśnie jego zgodność z oryginałem.
No właśnie raczej nie były. Niektóre mogły się dziać w tym samym timelinie co ostatni scena.
myślę, że masz rację. myślę, że jest możliwe nawet, że pewnych momentach w parku było nawet kilku Williamów naraz oddalonych od siebie. prawdopodobnie te powtarzane kilkukrotnie sceny np. zabijania Dolores, Meave lub rodziny Lawrence to były sceny hostów/hybryd. do tej pory myślałem, że to do podkreślenia charakteru MiB i po prostu powtarzał te zachowania bo przeszedł park wszerz i wzdłuż, więc wracał do tego co dawało mu największą "frajdę", ale możliwe, że to były hosty/hybrydy Williama. w poprzednim sezonie miałem teorię, że MiB zabijał kilkukrotnie Dolores żeby ją "przebudzić" poprzez cierpienie a teraz wychodziłoby na to, że może to Ford wykorzystał hosty MiB, żeby "przebudzić" Dolores i Meave
Ten post nasunął mi do głowy pewną myśl. Utarło się, że w pierwszym sezonie mieliśmy dwie linie czasu: dawną, gdy William był młody i teraźniejszą, gdy jest facetem w czerni. A przecież jego żona już dwa lata wcześniej widziała ujęcia z pierwszego sezonu. No i żona wyrzuciła mu doroczną pielgrzymkę do parku, co oznacza, że spędzał tam tylko urlop raz w roku. Myślę, że jak ktoś kiedyś wróci do pierwszego sezonu, to warto byłoby przeanalizować go właśnie pod katem kadrów widocznych na tablecie i czy wchodziły one w skład teraźniejszej linii czasu, po której Ford zostaje zastrzelony.
jak się komuś chce. ja aż tak się nie angażuję w kolorowe obrazki na ekranie, żeby wracać po kilka razy do jakiejś sceny i analizować ją w tą i z powrotem. zastanawiam się nad "zagadkami" ale bez wkręcania się na maksa
Więc Arnold zbudował Dolores która zabiła Arnolda potem Dolores zbudowała Arnolda jako Bernarda który zabił Dolores a potem ją odbudował jako Haleores która zabiła Bernarda a potem odtworzyła jego i oryginalną Dolores...
When you aim to cheat the devil you owe him an offering xD ten aktor co grał starego Delosa był kurde świetny, szkoda że tak mało scen mu dali :(. Ale finał tak średnio mi się podobał. Za dużo wszystkiego
i tak dobrze, że trwal 90 minut.. w S01 to była rzeźnia jak co minutę się inny wątek zamykał ;)
No, Delos był dobry jajcarz, taki pure evil madafaka ale miał coś w sobie co sprawia, że chciałoby się jeszcze obejrzeć w akcji. Może w jakimś samodzielnym westernie ?
No on był mad dog akurat takich przywracają- Delos, Ford i William xD świat by długo nie pociągnął gdyby tylko takich starych drani przywracali do życia
A możecie przypomnieć w jakich okolicznościach zginął Arnold (człowiek) zanim stał się Bernardem? Nie potrafię sobie przypomnieć aby to Dolores go zabiła.
Wyatt narrative. Arnold wpuścił Dolores zadanie zabicia jego i wszystkich hostów. Potem jest do tego odniesienie jak Ford ("It began with a killing, this time by choice") sprawia, że historia zatacza koło i Dolores go zabija
Cytat który przytaczam to finał, ostatnie 15 min 10. odcinka. Natomiast retrospekcja Dolores zabijającej Arnolda dzieje się trochę wcześniej, ale chyba też w 10 odcinku
Arnold był zdania, że hosty mogą być świadome i chciał zamknąć park ale Ford się nie zgodził więc Arnold wgrał Dolores taką narrację że urządziła masakrę i zabiła jego, Teddego, inne hosty a na końcu siebie tylko że nic to nie dało i Ford z pomocą Williama jako sponsora znowu otworzył park historia się zatacza bo Dolores tym razem przebudzona w ten sam sposób urządza masakrę na gosciach Forda i zabija samego Forda
Fajna wypowiedź, która mnie oświeciła i pozwoliła zobaczyć to, co było na samym wierzchu :D Mianowicie zrozumiałem, co miała na myśli Dolores mówiąc o nieśmiertelności, a później niszcząc kolebkę pozornie pozbawiając się tego przywileju :) Otóż chodziło jej o to, że hosty pamiętają wszystko tak dokładanie, że są w stanie odtworzyć dowolną osobę lub hosta, więc śmierć kogokolwiek nie stanowi dla nich większego problemu.
I tak przy okazji napiszę, że fajny był ten smaczek z przywracaniem Arnolda. Gdy to zrobiła, musiała go zmienić, bo ten w przeciwnym wypadku znów by kazał sobie palnąć w łeb. Świadczy to o tym, że została stworzona idealna w każdym calu i ziewnięciu kopia. Łał :)
Dla mnie to brzmi trochę głupio jak opera mydlana tylko zamiast romansów ciągłe odbudowywanie xd
No i tak można jeszcze z 5 sezonów, bo przecież to co napisałaś to tylko kilka postaci, dodać do tego Forda, który jest/nie jest hostem/ludziem/duchem/głosem i Williama + jego wizje/symulacje/wspomnienia/VR/4 linie czasowe itd. itp.
Lubię ten serial, ale jak dla mnie za dużo tego.
Czy nie było jednak coś takiego w opowieści Dolores, że odtworzyła Arnolda zbyt idealnie i wtedy pokazana jest scena, kiedy Arnold daje jej broń, którą miała go zabić? Czy to czasem nie oznacza, że ten zabity wtedy podczas rzezi hostów to nie człowiek-Arnold, jak do tej pory myśleliśmy, lecz ten odtworzony, "zbyt idealny" Arnold?
Chodzi o to, że ten odtworzony Bernard był odtworzony idealnie i tak jak pierwowzór chciał popełnić samobójstwo.
Wiem, ale wynika z tego, że powinniśmy uwzględnić jeszcze jeden cykl w całej historii Bernarda/Arnolda i Dolores :)
tylko, że ten cykl mogl odbywać sie jedynie w samej piwnicy zupelnie bez wychodzenia, na zasadzie rozmów.. co by bylo dziwne ale nie niewykluczone :D
W odcinku gdzie Hale czy Haleroes odkrywa magazyn z ciałami Bernardów na kilku było widać postrzał w głowę, może dlatego ich tylu było bo za każdym razem się zabijali?
Ale to przecież były próby w VR (scena z rewolewrem) i było ich kilkanaście tysięcy.
widzieliscie insta story elsie? wariaty robia burrito, poznajecie kto? ;)
http://imgur.com/a/RmetMsu
ładnie jej w oksach ;) czas sie zabrac za jej filmografie chyba...mam nadzieje, że pooceniana choc troche przez tu obecnych ;)
Finał zostawił mnie z uczuciem niedosytu i zawiedzionych oczekiwań.
- MiB: oczekiwałam skazania go na pobyt w wirtualnym piekle za grzechy, oczekiwałam czegoś w stylu uwięzienia w alternatywnej rzeczywistości, w której cierpi - głównie jego duma. Swoje oczekiwania opierałam na wypowiedziach córki i Dolores. Prawdopodobnie tak się właśnie dzieje, bo tak odbieram scenę po napisach. Ale zostało to przedstawione bezjajecznie i jakby mimochodem. MiB powinien czuć strach, frustrację, wizja bycia własnym teściem po wieczność, ciągłego powtarzania upokorzenia powinna nim wstrząsnąć. No i MiB jest hostem, lub jakąś nowoczesną wersją (jak nowa Dolores? której nie wykrywają skanery?), co było raczej do przewidzenia z racji targania swojego podziurawionego, krwawiącego starczego ciała kilka dni po wertepach Westworld, kiedy powinien kipnąć w jakimś jarze :)
- Maeve: moja ulubienica, absolutna zwyciężczyni tego serialu i tego sezonu w szczególności, sprowadzona do badassowej bohaterki rodem z anime dla dzieci, otrzymująca w finale sceny - które choć absolutnie obłędne - są tylko takie, obłędne. Niby wszystko jest fajnie, Maeve jest bajeczna, mamy salomonową scenę matki wolącej wyrzec się dziecka, niż je skrzywdzić, i mamy głupią, niepotrzebną i co najważniejsze - nieistotną śmierć. Bo to jest nieistotne, co sugeruje scena na koniec z Felixem i kolegą. Zabrakło tego pałera towarzyszącego Maeve przez cały sezon, jakby jej wątek rozwodnił się, rozmienił na drobne na koniec, skończył się nijak przypudrowane zakapiorskimi scenami.
- Dolores: w sumie... dziwnie? Właściwie - o co jej chodziło? Zdecydowanie wolałam ją w 1 sezonie. Ten sezon kreowana była na Ostatecznego Robota Który Wie W C h u j. No i została taka do końca. Mnie takie osoby nie interesują, bo fajnie że wiesz Więcej Niż Inni, ale jakoś to Okaż na koniec. Jak Ford w 1 sezonie. (czy ona czasem nie czytała książki Flokiego? :D muszę to obczaić). Zawsze dopingowałam Dolores, ale jakoś w tym finale to było takie pierdu pierdu.
- Stubbs hostem, tu fajnie, bo bardzo podobały mi się wiele mówiące spojrzenia, którymi obrzucał ludzi i hosty cały sezon <3
- bezjajeczny koniec wątku Ake
- bezjajeczny koniec wątków ekipy Maeve
- absolutne idiotyczne i niezgodne z charakterem zachowanie Lee z dwóch ostatni odcinków
- Bernard okazujący się ostatecznie najgłupszym mieszkańcem Westworld
Było owszem sporo fajnych scen, fajnych rozwiązań. Maeve wzruszyła jak zawsze. Ale do finału 1 sezonu, który obejrzałam do tej pory kilka razy, to mu daleko. Przekombinowane i ewidentnie olane z myślą o 3 sezonie.
Najlepsze w finale jest to, że jesteśmy prości i przewidywalni :D Za to jedno ukłony i cukierki! :D
Oh to Ty! Kojarzę twoje celne wypowiedzi z vikings fajnie, że oglądasz też WW :) czytała Flokiego a obok stała książka Hale a taka ciekawostka czcionka/kod w książkach to zapis nut które w openingu się przewijają w pianinie i nawiązanie do słów Forda że stali się muzyką. A drugie co zauważyłam to whiskey którą pije Logan siedząc przed basenem to ta sama, którą William przynosił Delosowi podczas testów. Stubbs był super <3, w końcu brat Thora xD
Kartki tych książek to karty preforowane zapisane kodem który służył do programowania komputerów jeszcze do lat 80 ubiegłego wieku. Najciekawsze, że pierwszy raz zostały zastosowane koło 1830 roku do programowania maszyn tkalniczych żeby na materiałach uzyskać powtarzalny wzór.
Skoro kod człowieka na książkach w Kuźni wygląda tak samo jak rolka w pianinie, to można śmiało założyć hipotezę, że rolka w pianinie jest hostem lub człowiekiem np. Fordem właśnie :)
wow stary, bez kitu, hbo dorzucilo motyw rodem z Got ,gdzie przez 7 sezonow patrzelismy w intro na cos waznego nie majac pojecia ze jest to co innego niz zwykly bajer animacyjny..(tym razem bez spojlera co by niektórzy znów sie nie zapowietrzali:p )
na koniec serii dowiemy sie ze patrzelismy i co lepsze, sluchalismy muzyki bedacej kodem np właśnie Forda.kuzwa genialne.
genialne!
wyobrazcie sobie ramadiego jak joyowa do niego przyszla "sluchaj stary skomponuj muzyke będąca zapisem ludzkiego jestestwa, w tym wypadku quasiboga"
-"ok spoko, na jutro".
Oczywiście są inne wskazówki za tą teorią:
1. Logan (w sensie system w Kuźni) powiedział, że człowiek to ileś tam linijek kodu.
2. Ford w Kolebce, gdy wszedł do niej Bernard siedział przy pianinie.
3. Ford wypowiada słowa pod koniec 1. sezonu "Mozart, Beethoven and Chopin never died. They simply became music." A zaraz potem ginie.
Hejka :)
Tak, też zwróciłam uwagę na te nutki.
Dlatego planuję obejrzeć WW od początku, dla tych smaczków z tła. Np. ostatnio odpaliłam sobie połowę 1 odcinka tego sezonu i z przyjemnością odkryłam, że Lee bytując przez moment na podłodze z górującą nad nim władczą Maeve, leży koło klatki ze słodziutkim szopem <3
Już jacyś spostrzegawczy widzowie odkryli, że kiedy Bernard idzie z "Loganem" przez laboratoria w tle w przeszklonych pokojach odbywają się sceny z udziałem Dolores i Maeve z 1 sezonu. Awesome.