Rzeź w Blaviken mistrzowska, całość klimatyczna, Heniek bardzo dobry.
Super, tylko Jenefer jakaś w tym odcinku powyginana i brzydka, bo potem to dobra niunia jest, że miodzio.
Ksiażke trzeba było przeczytac , to byś o tym wiedział, nie żebym sie czepiał,czytaj czytaj czytaj wartoo
Próbowałem. Nie słyszałem w necie złego słowa o sadze więc spróbowałem.
Przebrnąłem przez kilka stron i zaniemogłem.
Sapkowski stylistycznie zatrzymał się na poziomie słabo rozwiniętego wczesnego licealisty któremu kazano za karę napisać opowiadanie.
Nie neguję wspaniałego lore'u który stworzył, ale książki są niemal niemożliwe do czytania. Konstrukcja zdań, wielokrotne powtórzenia nazw własnych w jednym rzędzie w każdym 8-10 sylabowym zdaniu po 8-10 sylabowym zdaniu i cała masa innych bubli non stop które za długo wymieniać, odebrały mi jakąkolwiek chęć dokończenia sagi.
Po podejściach do źródła wiedźmina wolę pograć w gry i obejrzeć serial, a poczytać co lepiej napisane dzieła zamiast przeżywać to zadziwienie i zażenowanie stylistyką po dziesięć razy na stronę.
Rzeczywiście, jeżeli ktoś ma problemy ze zdaniami dłuższymi niż trzy, cztery słowa to czytanie Sapkowskiego to prawdziwe męczarnie...
Zrozumiałeś to na odwrót.
Albo po prostu lubisz Sapkowskiego i do bólu krótkie zdania.
Wow, no zmiotło mnie, że nie mogę się pozbierać.
Sapkowski pisał na poziomie gimnazjum.
Już nawet Sienkiewicz jest tysiące razy bardziej strawny w odbiorze niż Wiedźminy, a nikt normalny go nie czyta - co innego że przynajmniej potrafił konstruować zdania.
Raczej to ty jesteś na poziomie gimnazjum.
Tak jest, Sapkowski, zapewne poprawiany przez kilku specjalistów przy druku, "dupnął się" bo jakiś random z jakiegoś forum tak uważa :D
Obaj są strawni, i są czytani przez "normalnych", zakładając że tak samo rozumiemy znaczenie tego słowa... a pewny jestem że tak nie jest.
Ten "serial" nie jest dobry, i samo to że uważasz inaczej dyskwalifikuje ciebie z dyskusji, i robi z twojej opinii pośmiewisko.
Że już nie wspomnę o żałosnej hipokryzji, bo sam popełniasz błędy które tak ochoczo wypominasz innym.
Średnia ocena serialu aktualnie to 7,7
Zaniżona przez niewielkie grono malkontentów, którym cokolwiek podać i tak podobać się nie będzie :)
Biorąc pod uwagę wydźwięk społeczny to Ty wylatujesz z dyskusji, w dodatku robiąc z siebie pośmiewisko, za co dziękuję :) Z każdym Twoim komentarzem czuję się lepiej i przywraca mi to wiarę w ludzkość.
Miliardy much zajadają się gwnem, czy to dla ciebie wystarczająca rekomendacja żeby je spróbować?
Jak widać, tak...
Nie dziękuj mi za to że jesteś debilem zadowalającym się papką dla mas :P
No twój elitaryzm niesamowicie korzysta na tej rozmowie.
Objaśnij mi świat mistrzu.
Zazwyczaj po seansie albo jak sobie przypomnę, ale nie spożywam żadnych narkotyków, jeżeli to sugerujesz.
"Super, tylko Jenefer jakaś w tym odcinku powyginana i brzydka, bo potem to dobra niunia jest, że miodzio."
Jak ocenisz to zdanie? jaki to poziom?
Wow, Tobie z kolei rozumienie tekstu chyba nie wychodzi.
Nie rozumienie a stylistyka Sapkowskiego jest dla mnie problemem. Ten styl a'la Zenek Martyniuk.
ocenił(a) ten serial na: 9
Super, tylko Jenefer jakaś w tym odcinku powyginana i brzydka, bo potem to dobra niunia jest, że miodzio
powiedtial koles z binksem na profilowym
ludzie debile sa wsrod nas
Od Dżar dżara się odczep, oceniłeś świetny serial na 3 i próbujesz mnie obrazić.
Nie ładnie.
Zgadzam się z Tobą tylko w opinii że Jenefer paskudna była, a potem mega niunia się wylaszczyła że gruubo! To fajne było.
"Nie ładnie.
Zgadzam się z Tobą tylko w opinii że Jenefer paskudna była, a potem mega niunia się wylaszczyła że gruubo! To fajne było."
I ty, przyjacielu, zarzucasz Sapkowskiem błędy stylistyczne? Serio? Dobrze, że nie ortograficzne, bo tutaj również nie jesteś autorytetem, jak widać.
A czy ja mówię o sobie, że jestem pisarzem i czy wydaję z tej pozycji książki?
No nie...
Jak matematyk dupnie się w obliczeniach, i wyjdzie mu coś innego, to nie ma znaczenia że ja nie potrafię pitagorasa, jeśli przeczytam równanie i widzę babole mogę stwierdzić "Dupnął się" :)
Sapkowski dupnął się na każdej stronie jego książek którą czytałem.
Nikt nie mówi, że jesteś pisarzem. Ale literatura to nie matematyka, co to znaczy "dupnął się w obliczeniach" pisarz? Dla jednych się dupnął, dla drugich nie.
Więc pomyśl o tych, dla których Sapkowski się "nie dupnął": należał do ścisłej czołówki polskiej fantastyki (w fantasy praktycznie bez konkurencji). Recenzowali go pozytywnie (jeśli nie bałwochwalczo) śp. Parowski, Jęczmyk, Janion, Czapliński, nagrody literackie, uzyskał rekordowe wyniki sprzedaży, tłumaczenia, obecnie lista bestsellerów w USA.
Czy przy tych wszystkich ocenach ludzi obeznanych z literaturą, nie czujesz potrzeby, by Twoją ocenę uczynić chociaż nieco... subiektywną? "Mnie się nie podoba" - nie: "dupnął się", "pisarz na poziomie gimnazjum". Jakoś dla profesorów literaturoznawstwa i tuzów fantastyki na poziomie gimnazjum nie był.
Porównanie do Sienkiewicza akurat na tyle trafne, że obaj mieli bardzo barwny, dynamiczny styl, Sapkowski wyraźnie w tej frazie zakorzeniony. Tylko że obaj uchodzą (i tu znów nie tylko moja ocena) za świetnych rekonstruktorów stylu i pióra "awanturniczego". Za nic tej miernocie nobla nie dali.
Spróbuj kiedyś, hmmm, np. przekładów Tolkiena a następnie Wiedźminy, skoro jesteśmy w sferze fantasy.
Powinieneś zrozumieć wszystko.
Jeżeli nie to mam masę świetnie napisanych książek, które mogę Ci podesłać, po których poleciłbym próbę przeczytania Wiedźmina - tak tylko żebyś miał jakieś porównanie.
To wrażenie jakby przesiąść się z samochodu do wózka dla dzieci z zoo.
Czytałem Tolkiena w dwóch przekładach (Skibniewska, Łoziński), to pierwsze regularnie odnawiam co parę lat. Co to ma wspólnego? Tolkien pisze zupełnie inaczej, Sapkowski inaczej, jeszcze inaczej, dajmy na to, Le Guin, Białołęcka czy Pratchett. Można lubić tego i owego, ogólnie mogę chyba uważać się za miłośnika literatury (właśnie z fantastyki broniłem doktorat u prof. Smuszkiewicza, uchodzącego za tuza w dziedzinie; co prawda z fantastyki grozy i to XIX w. - żeby nie być gołosłownym, załączam link:
https://www.znak.com.pl/ksiazka/prog-intruzje-i-przekroczenia-o-transgresji-w-pr ozie-niesamowitej-polskiego-romantyzmu-rafal-nawrocki-46585)
I nie jestem jakimś wielbicielem Sapka, choć posiadam większość jego dzieł. Wymieniłbym wśród moich idoli Dostojewskiego, Nabokova, Lema, potem Golding , Le Fanu, MR. James... Też są świetnie napisane i mogę podesłać. Nie czuję się jednak jak przesiadający z wózka na samochów, a jeśli, to może ktoś właśnie taki wózek chciał wykombinować? Czy samochody naprawdę są lepsze od wózków - czy tylko inne?
Nie piszę tego, by się reklamować czy coś udowadniać - choć ty próbujesz wyjść na konesera, więc mogę też się bronić - ale po prostu chciałbym, byś zrozumiał, że z Twoją opinią nie zgodzi się wiele osób czytających, także świetnie napisane, książki, pracujących i żyjących z nich (jak kapituła Zajdla na przykład).
I jeśli chodzi o te sławne "synonimy" i "powtórzenia", to przepraszam, właśnie ten przykład jest gimnazjalno-licealny, bo właśnie w szkołach nauczyciele głównie zajmują się tępieniem powtórzeń, niewiele więcej potrafiąc w stylistyce.
Proza powstająca PO okresie szkolnym jest trochę inna. Sapkowski zazwyczaj naśladuje tok gawędy, narracji potocznej, rozmowy albo myśli. Ludzie w takich sytuacjach zazwyczaj nie szukają synonimów przy każdym zdaniu (co by dopiero brzmiało szutcznie!) mówią: podszedłem do okna. W oknie zobaczyłem sąsiednie okno etc. Wewnątrz siebie gadają podobnie, a tym jest współczesna narracja po rewolucji Joyce'a (warto sięgnąć do jego sławnych monologów wewnętrznych w Ulissesie; od powtórzeń i innych błędów tam się roi).
Nie twierdzę, że nie masz prawa do własnej oceny dowolnego dzieła. Ale niech to nie zamienia się w krytykę normatywną, która najpierw stawia przed dziełem własne wymagania, a potem z niego rozlicza, np: utwór jest zły, bo nie ma w nim koni.
Aż mnie korci żeby przepisać tu na forum choćby kilka pierwszych stron książki "Ostatnie Życzenie", ale pomyślałem że skoro z takim zapałem piszesz o Sapkowskim, to zapewne ją posiadasz.
Otwórz ją i zwyczajnie przeczytaj pierwsze... no nawet dwie strony jeżeli Ci się nie chce, bo i tak już pierwsza powala.
I kiedy już to przeczytasz, proszę, miej jakąś refleksję i nie upieraj się tylko dla zasady.
Owszem, posiadam. No i co tam takiego strasznego? Pierwsze interludium rzeczywiście może trochę kiczowate, ale jeśli chodzi o kicz scen erotycznych, mogę je chętnie wskazać u paru noblistów.
Rozumiemy też, że jest to fantasy, a nie np. Pynchon. Posługuje się innym językiem, bliższym powieści awanturniczej. Jak wchodzę na burgera, to chcę dobrego burgera i nie przyrównuję go do winniczków po prowansalsku, bo to zupełnie inna kuchnia.
Oczywiście, Sapkowski nie dorównuje choćby Le Guin, to chętnie przyznam. Ale wielu też przewyższa. Upierałbym się, że większość rodzimych w swoim nurcie (może Białołęcka miałaby tu coś do powiedzenia).
Nie upieram się dla zasady, po prostu mam inne zdanie.
Nie o "kicz" erotyczny chodziło a o konstrukcje już nawet w pierwszych zdaniach w stylu:
Stanął przed gospodą "Super koza". W środku byli ludzie. Odszedł od gospody "Super koza". Poszedł do gospody "Super browar". Tam było pusto.
- taka forma stylistyczna to późne gimnazjum / wczesne liceum. Rozumiem że w związku z kreacją świata, relacji czy polityki bez wątpienia można się rozpłynąć jeżeli już mieć tyle zaparcia żeby to przeczytać, ale czytać tego się nie da.
No i bez jaj, że przeczytałeś to ze spokojem ducha i nic Cię nie tknęło a zamiast o tym piszesz o kiczu erotyki :D
Twój "cytat" nie jest cytatem, tylko parodią. Przytocz autentyczny cytat, to pogadamy.
Ale wracając do moich wcześniejszych uzasadnień - niekoniecznie mnie tknęło. To jest inny styl narracji. Uzasadnię krótko:
- do ok. połowy XIX wieku narrator był albo "bogiem", wszechwiedzącym - wówczas rzeczywiście unikał powtórzeń, wyrażał się jako zewnętrzny wszechmocny "widz". Tak np. jest w genialnej "Zbrodni i karze",
- jeśli ktoś chciał przedstawić subiektywny punkt widzenia bohatera, pisał powieść w pierwszoosobowej narracji. Bohater i narrator to jedno, więc przedstawiał świat mu dostępny i swe wnętrze (tak od romantyzmu),
- rewolucja głównie za sprawą Joyce'a - połączenie narracji trzeciosobowej i pierwszoosobowej. Tzn. narrator pozornie jest na zewnątrz, ale toczy swą opowieść z uwzględnieniem stanu emocjonalnego bohatera. W "Ulissesie" opowieść przeplatana jest pijacko-umęczeniowymi zwidami Blooma i Stefana (z Twojego punktu widzenia gorzej niż gimnazjum, to nielogiczny bełkot kretyna). Tak więc narrator idący trop w trop za bohaterem, szukającym gospody, nie uwalnia swego bogactwa synonimów, bo w zmęczonym umyśle kołaczą się proste słowa: gospoda, wyrko, piwo. Podobnie jest chociażby w czarnym kryminale Hammeta, Chandlera czy u Suworowa. A np. Remarque buduje swoje wizje wojenne w języku wypracowanym i staje się trochę nieautentyczny. Żołnierz zatopiony w błocie, krwi i g...nie nie ogląda świata okiem krytyka sztuki.
A warsztat Sapkowskiego triumfuje w scenach przesyconych ironią, humorem, walką - choćby finał "Ostatniego życzenia". Czy to wg Ciebie jest liceum - gimanzjum? Jeśli tak i żadnego talentu to chętnie rzuciłbym więc wyzwanie. Jeśli ukończyłeś już te szkoły, to pisz! Czekają Zajdle, tłumaczenia na kilkanaście języków i Netflix. Odżegnujesz się od bycia pisarzem i słusznie, bo odbiorca krytykuje jako odbiorca. Ale tu wystarczy przeskoczyć kogoś na poziomie gimnazjum.
W którym miejscu niby cokolwiek cytowałem? Zobrazowanie stylu to nie cytat.
Widzę że nie czujesz konstrukcji Sapkowskiego i czepiasz się do poruszonych "synonimów" czy innych składających się na zaledwie część tej tandety pierdół.
Jestem przerażony ale zbliżyłem się prawdopodobnie do zrozumienia. Być może to jak z muzyką - kwestia gustu, czyli obok obycia z formami, kwestia rozwinięcia czucia.
Jedni słuchają Zenka Martyniuka i nic im nie przeszkadza - wręcz wprawia ich w zachwyt. Mi z kolei przeszkadza wszystko w każdej sekcji jego utworów.
Akurat zgadzam się z NieMamSwojegoZdania. Sapkowski ma bardzo ubogie słownictwo i ciężkie pióro. Proza trudna do czytania, choć pomysł i postaci genialne. Widać braki warsztatowe, niestety.
Zapewne stałe powtórzenia, z braku znajomości synonimów, oraz do bólu prymitywną konstrukcję zdań :)
Hmmm, widzę że bardzo nie lubisz Sapkowskiego. No cóż, osobiście nie mam problemu z jego stylem, wręcz odpowiada mi fantastyka w jego wydaniu, bo jest dynamika, trochę miejsca żeby poznać bohaterów i okoliczności. No i nie jest wszystko skrupulatnie podane na tacy jak np. u Tolkiena... Ale znów, nie jestem miłośnikiem literatury pięknej, więc nie szukam w lekturze jakiejś głębii
Sapkowski nigdy nie miał problemów z miłośnikami literatury, jeśli chodzi o warsztat (kręcą nosem głównie niemiłośnicy fantastyki, dla których nie może tworzyć dzieł). Absolutnie nie zgadzam się z "NieMamSwojegoZdania", jeśli chodzi o ocenę Sapkowskiego. To bardzo sprawna fraza literacka, postmodernistyczna zabawa z narracją, bogaty kontekst literacki.
Dokładnie. Tym bardziej po lekturze Trylogii Husyckiej doceniam ogrom pracy, którą włożył w research źródeł historycznych i stworzenie całego tła dla fabuły. Gdzieniegdzie przewija się także język staropolski, co jest ciekawym zabiegiem nadającym klimatu opowieści
Przyjdzie też mi się zgodzić z Tobą. Zresztą, zdarzało mi się rozmawiać z Sapkowskim, byłem pod wrażeniem erudycji, znajomości realiów, rzetelności w sięganiu do źródeł.
To z pewnością nie był jakiś zielony, niedojrzały pisarz, którego można by posądzać o grafomanię. Stąd dziwią mnie zarzuty pod adresem warsztatu - nigdy się z czymś takim nie spotkałem.
Można pewnie czepiać się, że Lux Perpetua (śmierć Jutty nie za bardzo przypomina śmierć Julii z Dumasa? Tu możne nawet znalazłbym jakieś niedoskonałości warsztatowe, typu nadmierna ględźba odautorska) czy Pani Jeziora są pod wieloma względami słabsze od wcześniejszych tomów.
Stylista się znalazł. Negować stylistykę Sapka, to tak jakby stwierdzić, że King nie potrafi wyżyć z pisania.
"wielokrotne powtórzenia nazw własnych w jednym rzędzie w każdym 8-10 sylabowym zdaniu po 8-10 sylabowym zdaniu i cała masa innych bubli..."
Rozumiem, że to jest zaraźliwe. Przeczytasz kilka stron i się udziela. Kurczę, aż strach czytać... ;-)
I chwała ci za to. Natomiast sądząc po stylu, słownictwie, składni, interpunkcji itd., nie jesteś osobą, która powinna się brać za ocenę czyjegoś pisarstwa.
E tam, że nie śpiewam jak Zenek Martyniuk, nie znaczy że nie słyszę tragicznej żenady którą tworzy :)
I tak w każdej dziedzinie życia codziennego, więc i ocena użycia języka ojczystego leży w mojej kompetencji.
Ano jest :)
To swoją drogą ciekawe bo o ile dobrze pamiętam jeszcze kilka lat temu wszyscy wiedzieli, że słuchania Zenka należy się wstydzić i wszyscy Ci słuchacze których poznałem wstydzili się faktycznie, słusznie z resztą. Dziwy jakie się powyprawiały ostatnio.
Opowiedz mi proszę o "tym" typie, chętnie się dowiem, może natchnie mnie na jakieś refleksje :)
Typ typu (;-), jak mawia pan Marek Przybylik w Szkle Kontaktowym: "Nie znam się, więc się wypowiem" ;-) W końcu każdy Polak jest specem od wszystkiego, od skoków narciarskich i piłki nożnej, do szkodliwości szczepień, kształtu ziemi, czy Nagrody Nobla. Dlaczego więc miałby się nie znać na literaturze. ;-)
Co do Zenka to pamiętam jak swego czasu - jakieś 10-15 lat temu, kiedy w gronie znajomych poruszaliśmy temat disco polo (temat jest mi znany ze względów zawodowych, że tak tajemniczo nadmienię), wspominałem, że jest wśród tej discopolowej menażerii taki jeden śmieszny gościu, który śpiewa takim dziwnym falsetem z komicznym zaśpiewem i puszczałem fragmenty z Youtuba, ku uciesze zebranych. Oczywiście w głowie mi nie postało, że ten śmieszny facecik z kartoflano-buraczaną gębą, nawet jak na standardy d-p, głównie dzięki uwielbieniu przez pisowskiego prezesa TVP, który przedkłada jego "tfu!rczość nad Lutosławskiego z Pendereckim razem wziętych, zrobi taką oszałamiającą karierę i kręcić będą o nim filmy, a w przyszłości zapewne stawiać pomniki i nazywać ulice...