Rzeź w Blaviken mistrzowska, całość klimatyczna, Heniek bardzo dobry.
Może :-D Ciekawe czy z kolejnymi sezonami stanie się też nieco przygłupi, tak jak w książkach (niestety, Sapkowi coś nie pykło później, bo wiedźmin Geralt zdziecinniał i znaiwniał). Chociaż, miał już typ dosyć wszystkiego, życie go styrało, może to wcale nie był taki głupi zabieg.
Obejrzałem pierwszy odcinek, ocenę wystawię na pewno po zobaczeniu kolejnych. Pierwsze wrażenia bardzo ambiwalentne. Z jednej strony widać rozmach, sceny walki świetne. Rzeź Cintry bardzo dobrze oddana. Również rzeź w Blaviken. Renfri z jej dziewczęcą urodą urzeka. Henry Cavill jako Geralt - cóż nierówno. Jodhi May jako Calanthe do mnie nie przemawia. Podstawową (jak na razie) wadę widzę w fabule. Widać już, że po opowiadaniach scenariusz przejechał się jak walec po świeżym asfalcie. Prą do przodu do dalszych książek, co mnie osobiście nie do końca pasuje. Zastanawiam się, czy dla osób, które książek nie znają fabuła w ogóle jest zrozumiała?
Mnie właśnie też to ciekawi, czy dla osób nie znających książek fabuła będzie zrozumiała. Dla mnie to troszkę takie wprowadzenie widza w obcy, wielki świat bez żadnego wstępu... po prostu BUM i chaos. Skoro ja to odczułam a czytałam opowiadania kilkukrotnie zresztą (ale dawno temu) to ciekawa jestem opinii osób, które nie znają tego uniwersum z książek. Ps. Fani gry na pewno nie będą zadowoleni imo :)
Ja nie czytałem książek i po pierwszym odcinku nie wiem zupełnie, o co chodzi. Nie wiem, czy chcę oglądać kolejne.
Tu jest wiedźmin Geralt (ten wielki chłop z białymi włosami) a tam jest Ciri - królewna (ta nastolatka). Jest miedzy nimi jakieś powiązanie. I wszystko...
ja nie czytałam i dla mnie fabuła jasna, szybko mozna sie polapac w liniach czasu
Książki czytałam dawno temu, więc nie jestem zupełnie nieobeznana ze światem Wiedźmina (w gry nie gram za to wcale), ale niewiele pamiętam i, o dziwo, wszystko w serialu kumam. A nawet więcej: cieszę się , że mi 'łopatologicznie' wykładają, nie pędzą jak wariaty po łebkach wątków aby tylko nawalankę prezentować. Jestem mile zaskoczona, bo spodziewałam się klapy, nie mówiąc już że Henryczek mi od początku nie pasował. A tu proszę, nawet się przekonałam po 1 odcinku.
Nie czytałem żadnej, nie grałem w ogóle, jestem po drugim odcinku, narazie wszystko rozumiem mam kilka pytań ale chyba się później wyjaśni
Calahante mogła by grać choćby Rene Russo, albo ta z wikingów czy coś. Ah jak człowiek patrzy na takiego 13 wojownika. To było coś. Teraz to cukier, miód i orzeszki.
Mam wrażenie, że osoby, które nie znają książek dużo straciły, bo w serialu opowiadania są pokazane strasznie powierzchownie. Dlatego jeśli pojawią się kiepskie oceny, to w sumie nie zdziwi mnie to, historie strasznie "łyse", mimo potencjału. A mogli wprowadzić chociaż jakąś narrację, która rozwinęłaby wątki i skleiła to w całość dla nie-czytelników.
Zgadzam się. Historie spłycone, przedstawione po łebkach, jedynie najważniejsze suche fakty. Pomijając ich większą lub mniejszą zgodność z pierwowzorem.
Zastanawiam się, czy dla osób, które książek nie znają fabuła w ogóle jest zrozumiała?
Ja nie czytałem nic Sapkowskiego, po pierwszym seansie tak mi się spodobało, że obejrzałem drugi raz by zrozumieć chronologię. Później oglądałem trzeci raz ze znajomymi i im chwilami tłumaczyłem co się przed czym dzieje, dzięki czemu dopiero zrozumiałem w pełni. Także zrobili ten pierwszy sezon faktycznie tak, że nie jest oczywisty dla kogoś nieobeznanego z książkami... aczkolwiek fakt, iż za pierwszym razem oglądałem paląc zioło, na pewno w zrozumieniu nie pomogło. ;)
Rzeź w Blaviken była bez sensu. Dlaczego Geralt wrócił do miasteczka? Dlaczego zaczął walczyć z siepaczami Renfri? Kupy się to nie trzyma.
Z każdą kolejną minutą serial staje się coraz bardziej żenujący.
Wrócił do miasteczka, by przekonać Renfri do wyjechania z Blaviken i zatrzymać ją przed zabiciem Stregobora. Wydaje mi się to dość oczywiste, wystarczy z oglądać serial z chociaż lekko większym skupieniem niż oglądając Klan do obiadu
To akurat oczywiste. Pozornie przekonał Renfri by ta odpuściła zemstę, by pokazała że jest ponad to. Ale to był wybieg. Renfri chciała zrobić rzeź i wybawić Stregobora z wieży. Geralt nie chciał dopuścić do rzezi mieszkańców. Serial to niszczy, bo w Blaviken Geralta jako tako lubią, a potem pomimo tego że obronił niejako mieszkańców przed Renfri, to ci bali się go, bo nie rozumieli całego zajścia + obawiali się konsekwencji ze strony jakiegoś tam diuka czy księcia.
W filmie nie ma nic na temat rzezi mieszkańców. W książce Geralt postanowił ingerować dopiero jak się dowiedział czym jest Tridamskie ultimatum.
W serialu (odc 1) słowo ultimatum pada chyba 3 razy ale nic z tego nie wynika dla zrozumienia akcji... chyba sporo wycięli z materiału wyjściowego, żeby zmieścić akcję w Cintrze i wyszło jak wyszło.
Książkę czytałem, ale z filmu nic nie wynika.
Co z tego, że chciała zabić Stregobora? Dlaczego ten magik miałby coś znaczyć dla wiedźmina? Przecież wiedźmin powiedział, że nie chce się w to mieszać.
Wynika, jak Geralt wrócił do miasta to Renfri powiedziała, że zabije wszystkich mieszkańców dopóki Stregobor nie wylezie z dziupli.
Właśnie. O planowanej rzezi dowiedział się dopiero po zabiciu wszystkich oprychów. Geralt (w serialu) nie miał żadnego powodu żeby wracać do tej zapyziałej wioski.
No nie bardzo. Powiedziała mu, że zabije każdego kto stanie jej na drodze. Później tylko groziła śmiercią Marylce chcąc zmusić Strgobora do wyjścia.
Niby szczegół, ale odbiera całej historii sens.
To chyba nie czytałeś książki. Serialu jeszcze nie oglądałem ale z książki pamiętam to że nie chciał dopuścić do rzezi mieszkańców. Pozatym nie pamiętam czy on tego ziomka z wieży nawet wcześniej już nie znał (ale nie dam sobie ręki uciąć bo ostatni raz Swoją czytałem w liceum )
Tak, Geralt znał się ze Strogoborem. Można by powiedzieć, że Geralt był ideologicznym wrogiem czarodzieja. Strobogor był obrońcą potworów, twierdził, że to wiedźmin jest prawdziwym potworem bo bezlitośnie morduje biedne stworzenia pozostałe na ziemi po koniunkcji sfer.
Ich rozmowa w książce jest bardzo zabawna. Wiedźmin cały czas nabija się z maga.
Przepraszam, ale pomyliłeś postaci.
Obrońcą potworów był Dorregaray, pojawia się w "Granicy możliwości" i (bodaj) 3 tomie sagi, podczas puczu w Tanned. Był skrajnym ekologiem, z Geraltem łączyła ich pewna sympatia przy wszystkich przeciwieństwach, ale nie wrogość - Geralt sam miał liczne wątpliwości co do swego zawodu, choć uznawał, że Dorregaray "przesadza". Faktycznie, przekomarzali się.
Stregobor z "Mniejszego zła" był ponurym tępicielem tych, których za potwory uznał - dziewcząt urodzonych pod czarnym słońcem, w domyśle: mutantek, skażonym złem. Doprowadzał do ich uwięzień i śmierci bez weryfikacji swych domysłów (weryfikował to sekcja). Był dla wiedźmina odrażający moralnie (być może to Stregobor był tym "większym złem"), choć Geralt nie wykluczał, że czarnownik może mieć rację. Choć wiele wskazywało, że to on uczynił z Renfri "potwora".
Racją jest, że znał się wcześniej z jednym i drugim. Ale to Dorregaraya zaprosił na ślub :)
W książce było wszytko wyjaśnione :-)
Geralt coś czuł że Renfi tak łatwo się nie podda i nie zrezygnuje z zemsty. Poszedł wiec do miasta, gdzie na niego czekała banda. Oczywiście dialogi, że ma odejść, oczywiście wiedźmin nie odejdzie i takie tam. Przekazali wiadomość od Renfi (a nawet dwie) i doszło do walki, w której Gealt wygrał. A czekali na niego, bo tak im kazała Renfi - żeby wiedźmin jej nie przeszkadzał jak będzie rozprawiała się z czarodziejem.
Pojawiła się Renfi wracająca od czarodzieja. Okazało się że czarodziej całe miasteczko miał w głębokim poważaniu. Zamknął się w wieży i powiedział, że Dzierzba całe miasteczko może wyrżnać a on i tak z bezpiecznego miejsca nie wyjdzie.
Zobaczyła zabitych kolegów. No i nie miała już wyjścia, jedynym honorowym wyjściem była walka z Gealtem. Geralt wygrał. Mieszkańcy miasteczka zobaczyli trupy i wielce zdenerwowani byli na Gealta, że taki im bajzel zrobił, wiec kazali mu iść precz.
W książce nie "poszedł do miasta" - tylko cały czas był w mieście.
Ot, drobna różnica :)
Tak, tłumaczyłem wersję filmową :-) W oryginale nocował gdzieś w gospodzie (i było o Renfi łażącej po dachach i majtkach z batystu :-)), ale to akurat nie było w filmie aż tak istotne..
jeszcze warto dodać, że Renfri i jej banda miała list żelazny od suwerena tych ziem, który zakazywał ich nawet zadrapać, grożąc śmiercią.
Wszystkie wątki są strasznie spłycone, stąd serial dla czytelników książek może mocno stracić.
Z każdym odcinkiem jest coraz lepiej a 1 jest najsłabszy, po 3 już jazda bez trzymanki.
Pierwszy był najlepszy, a później coraz gorzej czarne elfy mnie dobiły to były piękne istoty tu wyglądają jak wyglądają tak samo driady, krasnoludy wyglądają jak karły brak im krzepy tężyzny ciała, Ciri powinna być dzieckiem nie nastolatką mógłbym wymieniać w nieskończoność.
Zgodzę się ze wszystkim po za tym że Ciri powinna być dzieckiem (w książce może i tak) ale czekają ją później sceny walk i wątek miłosny z Mistle lepiej żeby podołała tym wątkom niż tylko była dzieckiem.
Moja ocena za 1 odcinek - naciągane 6/10, tragedii nie ma, rzeź w Blaviken wyszła nadzwyczaj dobrze, biorąc pod uwagę kiepskiego Wiedźmina- Cavilla. Drugi odcinek znacznie lepszy bo mniej wiedźmina w wiedźminie, niestety...
no właśnie też się zastanawiałem o co chodzi z tą szneką i garbem... wiedźmina czytałem od krwi elfów więc nie wiem jak było kanonicznie (np. może zrobiła sobie magiczną operację plastyczną?xD) ale w grę grałem...;)
Podczas pewnej nocy z Yennefer Geralt zauważył, że ma Yennefer ma jedną łopatkę wyżej niż drugą i się domyślił, że zanim została czarodziejką była garbata. Tylko dziewczęta nie mające szans na ożenek zostawały czarodziejkami (czy jakoś tak).
Ale jakąś moc magiczną i talent musiały mieć. Geralt miał nadludzkie oczy i widział garb, blizny, itp.
Dla mnie te 2 pierwsze odcinki pogrążyły w każdym aspekcie chociażby taką grę o tron :) walka, dialogi, bohaterowie, chemia między wszystkimi w świecie świetnie to wygląda i bardzo prawdziwie, magia nie jakoś przesadzona pokolorowana wszystko spoko wywazone!
Zdejmij różowe okulary ;) Książek nie czytałem, w grę nie grałem, po 2 odcinkach nie wiem czy odpalę 3, a przy GoT nie mogłem przestać oglądać kolejnych. Serial jest tragicznie pocięty, sceny bitewne płaskie, dialogi sztywne i mało wnoszące, a budowanie napięcia na poziomie niższym niż w Klanie.