Drodzy fani "Zagubionych" (a zwłaszcza Ci, którzy dotrwali do ostatniego odcinka 6 serii).
Mam propozycję, aby każdy z Was napisał, jak sam widziałby zakończenie serialu. Chodzi o
to, abyście napisali jakie były Wasze przypuszczenia dotyczące finału, jeszcze przed jego
obejrzeniem. ZAPRASZAM DO DYSKUSJI :)
Ja już wiedziałam jak to się skończy, bo przypadkiem przeczytałam tu jakiś temat ale w sumie tego się spodziewałam więc mnie to nie zaskoczyło. Jak dla mnie to zakończenie które jest, jest najlepsze. No bo jak mógłby się Lost inaczej skończyć? Że okazuje się że to wszystko co się działo, wszystkie zdarzenia i postacie były jakąś wielką chorą imaginacją Jacka, jak to ktoś tutaj wymyślił? To by był dopiero spartolony koniec.
Ja miałem kilka teorii: że w katastrofie zginęli wszyscy, a Wyspa to jest piekło/czyściec, albo że to jest jedna wielka mistyfikacja, jak w "Truman Show", rodzaj reality show zorganizowanego przez jakiegoś psychicznego bogacza, i jeszcze parę teorii, każda jednak w trakcie trwania serialu okazywała się być zupełnie nieprawdziwa i zawalała się niczym domek z kart.
Ja również wiedziałam już wcześniej, jak to się skończy. Zaczęłam oglądać serial gdy był już zakończony, a wtedy ciężko uniknąć spoilerów. Jak dla mnie zakończenie świetne, tzn to "po tamtej stronie", akcja na wyspie też całkiem fajna, tylko ten korek wyglądał idiotycznie;)
W sumie zgadzam się z Wami, słyszałem jednak parę opinii wśród znajomych, że zakończenie było że się tak wyrażę "przesłodzone"... Moim zdaniem, było piękne. Te symbole (witraż) wielu religii w świątyni, to ich spotkanie w "życiu po życiu", to taka iskierka nadziei dla nas żyjących...
Racja, ono na pewno nie było "przesłodzone". Doskonale pasowało do serialu, którego tematyką w dużej mierze było dobro i zło w duszy ludzkiej. Takie właśnie zakończenie zostało zasugerowane w rozmowie Jacoba z Człowiekiem w Czerni: "It only ends once, anything that happens before that is just progress."