Lost może się poszczycić chyba najbardziej kontrowersyjnym finałem w historii seriali. Z dość prostej przyczyny - o ile w serii poruszane były tematy dotyczące zarówno wiary, jak i nauki, finał skierowany był wyraźnie do "ludzi wiary". Pomijam tu kwestię wątków, które wymagałyby dopowiedzenia, bo to osobna sprawa.
Zwracam się więc do wszystkich, którym finał nie przypadł do gustu - jakie zakończenie byłoby dla Was satysfakcjonujące? Czego zabrakło, czego oczekiwaliście?
Wolałabym, żeby temat nie służył do hejtowania - nie piszcie po raz kolejny, jak bardzo zakończenie ssie itp ;-)
Mnie osobiście finał się podobał, ma świetne przesłanie (It only ends once, anything that happens before that is just progress), ale myślę, że fajnym pomysłem byłoby nie wyjawianie pod koniec łopatologicznie, że to zaświaty - można było pozostawić nutkę niepewności, możliwość dwuznacznej interpretacji.
A teraz czekam na Wasze wyczerpujące i kreatywne wypowiedzi :-)
Żeby zakończenie było inne trzeba było by wiele kwestii w 6 sezonie pozmieniać, albo całkowicie pousuwać tak żeby to się jakoś trzymało kupy.
Mnie się również podoba przesłanie finału że tak naprawdę liczy się miłość i przyjaźń, tyle że forma w jakiej to zostało pokazane nie bardzo mi odpowiada (tzn ujdzie,ale bez fajerwerków) . Rozmowa Jacka z Christianem jest bardzo dobrą sceną, ale jednak ciężko tutaj nie zwrócić uwagi że jest ona zrobiona na zasadzie "dobra, żeby wszyscy zrozumieli to Christian w rozmowie z Jackiem wyłoży wszystko jak krowie na rowie, tak żeby wszyscy zajarzyli o co chodzi".
Nie jestem w stanie powiedzieć jak bym chciała żeby zakończenie konkretnie wyglądało, bo tak jak pisałam wcześniej - 6 sezon został tak skonstruowany, fabuła jest pociągnięta tak, a nie inaczej i praktycznie inne zakończenie jak to które jest, nie miało by sensu.
Chciałabym żeby finał był po prostu mocny, wgniatający w fotel, bardziej lostowy - nie do końca jasny - czyli bardziej otwarty, bardziej tajemniczy, tak żeby tak na prawdę nie było wiadomo jak to się skończyło.
Nie po to tyle czekałem na zakończenie, żeby na końcu dalej nie było wiadomo o co chodzi. Podobało mi się zakończenie, ale darowałbym sobie zaświaty. Ostatnia scenę zrobiłbym mniej pompatyczną. Jack wykrwawiając się i idąc do miejsca, gdzie obudził się po raz pierwszy mijałby tych, którzy zginęli na Wyspie. Na końcu czekałby jego ojciec. Zamiast w środku dnia, akcja toczyłaby się w półmroku. Taki mi pomysł teraz wpadł do głowy ;)
Myślę, że najbliżej mojej wizji końca jest Tortuga.
Na prośbę Selene nie będę tutaj się powtarzał i dalej smęcił o tym finale, ale . . .
Po piątym sezonie, gdzie można było zaobserwować swego rodzaju bezsensowność działań bohaterów i bezskuteczną próbę zdziałania czegokolwiek w pętli czasowej, oczekiwałem zakończenia bardziej w stylu tragicznym.
I faktycznie prawie wszyscy zginęli, ale w żałosny sposób i idiotycznie to pokazano. Ja czekałem na jakieś zacieśnienie akcji w stylu
im bardziej się starali tym bardziej tragicznie się to kończyło!
Liczyłem skrycie na pętlę czasową do samego końca, mylące i nieprawdziwe alter rzeczywistości, które byłyby projekcjami marzeń i pragnień bohaterów. Natomiast sam finał chciałem aby prowadził do początku serialu tzn. do rozbicia samolotu nad wyspą.
I tu zostałaby zagadka czy to fikcja czy prawda, czy to się dzieje ponownie czy po raz pierwszy i mieliśmy do tej pory do czynienia z antycypacją tego co dopiero będzie, czy może wszystkie wybory i usilne starania doprowadziły do niczego bo wyspa ich . . .
uwięziła na zawsze!
Jak ktoś oglądał "12 małp" to powinien wiedzieć o co mi chodziło.
Albo tak jak napisał wyżej Matiz - pozostawić kwestie alter rzeczywistości nie do końca wyjaśnioną. O! Choćby np po prostu alter rzeczywistość zostawić na tym że oni przypominają sobie swoje poprzednie życie, jest motyw "moving on" ale nie ma całej akcji w kościele. Ewentualnie zaakcentować jakoś inaczej to że bohaterowie postanowili stworzyć jedną wielką rodzinę. Np widzimy że zamieszkali w barkach Dharmy i stworzyli sobie taką większą komunę na Wyspie. Oczywiście joke.
Został zakończony wątek ludzki, jeśli chodzi o uczucia, sieć relacji bohaterów i tym podobne, jednak zawiodłem się oczekując szerszego wyjaśnienia całej niezwykłości wyspy i tego co się na niej działo przed katastrofą samolotu. Poza tym szósty sezon ogólnie nie przypadł mi do gustu.
Jakiego chcielibyśmy zakończenia?
Na pewno nie zerżniętego z innych filmów, jak bodajże z "Ocalonych", choć podejrzewam, że nie pierwszy raz takiego motywu użyto.
Ja uwazam ze serial pownien skonczyc sie na 4 sezonie ,wszczy pownil odpłynac statkiem
więc na końcu okazało się że oni zginęli podczas lotu a to wszystko było rodzajem czyścca? omujborze co za głupota
Ty na poważnie nie zrozumiałeś zakończenia, czy chcesz się tylko ze mną podrażnić? :-P
Cały serial opowiada o życiu bohaterów, zaświatami jest druga linia czasowa w 6 sezonie.
Tu masz wszystko wytłumaczone:
http://www.filmweb.pl/serial/Zagubieni-2004-133834/discussion/Lost+%E2%80%93+odp owiedzi,1775792
Moim zdaniem to typowe zakończenie w wielu filmach o tego typu problematyce, że zostaje przedstawione coś na wzór zaświatów i niezaleznie od tego czy jesteś człowiekiem wiary czy nauki wybierasz swoją opcje. Człowiek wiary widzi w tym zaświaty, a człowiek nauki widzi w tym majaki umierającego mózgu. Każdy jest zadowolony.
Ten serial nie mógł się inaczej skończyć, bo w moim mniemaniu, od początku było sygnalizowane, że z nimi jest coś nie tak, cały czas się mówi o śmierci i umieraniu, cały czas ktoś ginie, więc siłą rzeczy to się musiało tak skończyć. Tym bardziej, że w czasach obecnych potrzebujemy takich zakończeń bo wielu już zapomina o magii wiary i nadziei.