Powiem tylko, że dojechałem do końca 5 sezonu i zatrzymałem się, od pierwszych 3 sezonów nie dało się oderwać, później było tylko gorzej, ale ja nie o tym. Co mnie denerwowało w LOSTach to ten wzór, jak tylko dobrała się jakaś para - zaraz jedna osoba ze związku ginie. Nie wiem, może mi ktoś wytłumaczy to, może było o tym w 6 sezonie, a może coś pominąłem. SPOJLER Już teraz nie pamiętam tych wszystkich wątków miłosnych bo oglądałem to 3 miesiące temu, ale jak tylko Sayid dobrał się z Shannon, ona ginie, tak samo Hurley i Libby, ona ginie potem Claire i Charlie zaczynają sobie układać życie i on ginie. To samo Alex i ten jej chłopak, ona ginie i mam wrażenie, że były jeszcze jakieś przypadki tylko już nie pamiętam. Denerwowało mnie to jak oglądałem, tylko pojawiał się nowy wątek miłosny i już wiedziałem, że zaraz ktoś zginie.
Jeszcze mi się przypomniało, a nie mogę edytować. Jak tylko Daniel Faraday wyznał miłość tej rudej, ona zaraz umiera.