Wpis archiwalny, 2017r:
Pamiętam rok 2002 i całostronicowe reklamy Beach Life w polskiej prasie growej. Marzenie ówczesnego nastolatka? Prowadzić swój kurort!
Kilkanaście lat później...
Rozgrywka jest ciekawa, a cele realne (przy odpowiednim wytężeniu szarych komórek). Mimo, że poziom trudności nie należy do mocno wyśrubowanych, przyznam się, że zdarzały się momenty, w których rozkładałem ręce nie wiedząc co robić dalej. Na szczęście zależności w mechanice są prawidłowe i logiczne - chcesz aby pensjonariusze nie byli pożerani przez rekiny? Zamknij plażę! Zależy Ci na większej prokreacji? Zaoferuj odpowiednio mocne piwo!
Do dyspozycji oddano nam tryb sandboksowy, który jednak szybko zaczyna nużyć. Po przejściu linii fabularnej, grę z czystym sumieniem można odinstalować.
Nie wypada nie wspomnieć o soundtracku. W ucho wpadł mi zwłaszcza utwór sygnowany nazwiskiem Laurenta Garniera.
Grafika 2D zestarzała się z klasą i nie przeszkadza w dzisiejszym odbiorze tytułu.
Moja ocena? Mocne 7!