Wywiad

Cały czas się uczę - wywiad z Dominikiem Matwiejczykiem

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Ca%C5%82y+czas+si%C4%99+ucz%C4%99+-+wywiad+z+Dominikiem+Matwiejczykiem-28907
Filmy zaczął kręcić z... nudów. Dziś jest jednym z najbardziej znanych i najczęściej nagradzanych twórców niezależnych w Polsce. Jego "Ugór" zdobył Grand Prix ubiegłorocznego Festiwalu Filmów Niezależnych w Gdyni, główną nagrodę toruńskiego TOFFI oraz OFFskara. Wygrana Festiwalu Kina Niezależnego organizowanego przez TVP2 pozwoliła mu na realizację "komedii prawie romantycznej" "Krótka histeria czasu", która właśnie wchodzi na ekrany naszych kin.


"Krótka histeria czasu" jest pierwszym Twoim filmem, który znajdzie się w oficjalnej dystrybucji. Czy jest to spełnienie marzeń każdego filmowca niezależnego, cel, do którego dąży, czy też może naturalna droga rozwoju?
Dominik Matwiejczyk: Większość twórców niezależnych chce pokazywać swoje filmy jak najszerszej widowni, a co za tym idzie doprowadzić, by trafiły do regularnej dystrybucji. Jak na razie udaje się to nielicznym a produkcje niezależne "skazane" są na przeglądy, festiwale i pokazy specjalne. Tak było również w moim przypadku. Moje ostatnie filmy, choć często nagradzane, można było oglądać jedynie na tego rodzaju imprezach. Regularna dystrybucja daje szanse na to, by widzowie choć przez tydzień, ale za to w kilku miastach jednocześnie mogli wybrać się do kina na nasz film.

Producentem "Krótkiej histerii czasu" jest TVP. Jak doszło do tej współpracy?
W lutym zeszłego roku "Krew z nosa" wygrała trzeci Festiwal Polskiego Kina Niezależnego, w którym główną nagrodą było 100 000 PLN ufundowane przez TVP z przeznaczeniem na produkcję lub postprodukcję następnego filmu. Już wtedy miałem kilka gotowych scenariuszy, które przedstawiłem producentom a "Krótka histeria czasu" najbardziej przypadła im do gustu. Zdjęcia zrealizowaliśmy jeszcze w tym samym roku. Przed rozpoczęciem prac na planie poświęciłem trochę czasu na dopracowanie scenariusza. Udało mi się przekonać TVP, by sfinansowała więcej niż 50% kosztów produkcji.

"Krótka histeria czasu" wyznacza nowy rozdział w twojej karierze. To twój pierwszy film, który nie tylko trafi do oficjalnej dystrybucji ale również powstał we współpracy z tak poważnym partnerem jakim jest TVP. Czy w tej sytuacji kino jest dla ciebie nadal rodzajem hobby, czy też może już sposobem na życie i źródłem utrzymania?
Film cały czas traktuję jako coś, co chcę robić, ale, niestety, wciąż nie udaje mi się z tego żyć (śmiech). Założyłem co prawda firmę produkcyjną, ale jak na razie nie mam na niej żadnych zysków i wychodzę na zero. Głównym źródłem utrzymania pozostaje dla mnie pisanie scenariuszy dla telewizji. Z tego żyję. Na swoich ostatnich filmach pełnometrażowych, czyli "Krwi z nosa" i "Ugorze" jeszcze nie zarobiłem ani złotówki. Wszystkie wpływy finansowe przeznaczone zostały na spłatę zobowiązań wobec ekipy bądź zainwestowane w nowe produkcje. W tym kontekście "Krótka histeria czasu" jest czymś nowym, ale też daleko mu do ideału. Choć film kosztował znacznie więcej niż produkcja niezależna to i tak był 10 razy tańszy niż przeciętny film oficjalny. Wydaje mi się, że jeszcze parę rzeczy muszę nakręcić zanim będę mógł powiedzieć, że robię normalne kino, które jest już nie tylko pasją, ale również źródłem utrzymania.

Podczas ubiegłorocznego Festiwalu Kina Niezależnego w Gdyni mówiono o tym, że siłą kina niezależnego jest to, że podejmuje ono tematy, których unika kino oficjalne. Czy zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
Wydaje mi się, że jest w tym wiele prawdy gdyż kino niezależne w dużej części opowiada o tematach pomijanych przez twórców "mainstreamowych". Trzeba jednak zauważyć, że miniony rok pokazał, iż również za publiczne pieniądze mogą w Polsce powstawać filmy niebanalne i dotykające trudnych tematów, których twórcy niekoniecznie stawiają sobie za cel przyciągniecie do kin jak największej widowni, ale chcą poruszyć jakiś problem, skłonić do zastanowienia, czy wywołać społeczną dyskusję.
Ja staram się sprawdzać w różnych gatunkach filmowych. Fakt, że od wielu lat działam jako twórca niezależny nigdy nie stanowił dla mnie swoistego przykazu, że muszę zajmować się tematami trudnymi. Patrząc na swoje wcześniejsze filmy wydaje mi się, że kilka z nich mogłoby z powodzeniem znaleźć się w oficjalnej dystrybucji. Zrealizowana w 2004 roku "Krew z nosa" spotkała się z tak ciepłym przyjęciem widzów i krytyków, że pozwala mi to sądzić, iż gdyby pokazywano ją kinach, to byłaby traktowana jako "normalny" film, a nie jako kino niezależne.

Dlaczego w takim razie "Krew z nosa" nie trafia do regularnej dystrybucji? Nie było zainteresowanych?
"Krew z nosa" była pierwszym filmem, który chciałem by trafił do kin. Zainteresowanie było duże, ale wszystko rozbijało się o pieniądze. Aby wprowadzić film do kin trzeba byłoby przygotować jego kopię na taśmie 35 mm, a transfer obrazu i dźwięku z taśmy cyfrowej na tradycyjną to koszt około 100 tysięcy złotych. Mogłem oczywiście ubiegać się o dotacje na ten cel. Agencja Produkcji Filmowej swego czasu wspierała tego rodzaju projekty. Jednakże mój pech polegał na tym, że w tym właśnie czasie Agencja została rozwiązana a w jej miejsce powołano Polski Instytut Sztuki Filmowej. Na jakiś czas zatem porzuciłem ten temat, ale mam nadzieje, że "Krew z nosa" w końcu trafi do dystrybucji. Duże nadzieje wiążę z "Krótką histerią czasu". Jeśli okaże się, że jest zainteresowanie tym filmem, być może pomoże mi to w znalezieniu funduszy na wspomniany transfer.

Jak w ogóle doszło do tego, że zainteresowałeś się filmem. Niepotwierdzone źródła mówią, że zrobiłeś to z... nudów. Czy to prawda?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie gdyż pierwszy film nakręciłem z bratem już kilkanaście lat temu. Spędzaliśmy wakacje w towarzystwie naszych kuzynów, pojawiła się w zasięgu ręki kamera, a że nie mieliśmy lepszych pomysłów na spędzenie wolnego czasu postanowiliśmy zrobić film. Spontanicznie napisaliśmy scenariusz pełen cytatów i kalek z produkcji, jakie nas wtedy fascynowały i tak się zaczęło. Jednak przez pierwszych pięć czy sześć lat traktowałem to jak zabawę. Nie myślałem o tym, żeby w przyszłości związać się z kinem.





Co takiego się stało, że zmieniłeś zdanie? Co takiego sprawiło, że ta zabawa przerodziła się w prawdziwe kino, że skierowałeś kamerę na swoich rówieśników i ich problemy?
Wszystko zmieniło się z chwilą, kiedy w 2000 roku wysłaliśmy po raz pierwszy nasz film na festiwal. Do tej pory kręciliśmy filmy dla siebie i swoich kolegów, nie oglądał ich nikt poza nami. Na tym festiwalu przekonaliśmy się, że nasze produkcje podobają się również szerszej widowni a ludzie dobrze się na nich bawią. To stało się dla nas prawdziwym bodźcem do działania. Zrozumieliśmy, że kręcąc filmy możemy sprawić frajdę nie tylko sobie, ale również innym.
Drugi powód jest bardziej filozoficzny. Już Krzysztof Kieślowski w "Amatorze" pokazał, że każdy filmowiec z początku robi coś dla zabawy, by wreszcie skierować kamerę na siebie i zająć się kinem na poważnie.

Twój brat, Piotr, również z powodzeniem kręci filmy. Ciekaw jestem, czy rywalizujecie między sobą i dlaczego nie zdecydowaliście się wspólnie zrealizować jakiegoś projektu?
Z początku pracowaliśmy razem. Kilka lat temu doszliśmy jednak do wniosku, że każdy z nas ma zupełnie inny pomysł na kino. Przestaliśmy się dogadywać na planie i zaczęliśmy pracować osobno, ale nie oddzielnie. Piotr często mi pomaga, grając w moich filmach, bo ma prawdziwy talent, ja z kolei angażuję się w produkcję jego projektów.
Cały czas jestem ciekaw kolejnych pomysłów Piotrka. Oglądamy wszystkie swoje filmy, dyskutujemy o nich, dzielimy się opiniami. Na pewno nie rywalizujemy. Ja się cieszę z tego, że dwóch Matwiejczyków tworzy kino niezależne. Dzięki temu jednym nazwiskiem firmowanych jest dużo więcej filmów zaliczanych do różnych gatunków, co z kolei przekłada się na to, że jesteśmy lepiej kojarzeni przez widzów, czy dziennikarzy.

Jaka jest Twoim zdaniem recepta na to, by z filmowca niezależnego stać się twórcą zaliczanym do grona "oficjalnych" autorów. Tobie się to udało.
Najważniejsze jest dobre poznanie warsztatu filmowego i zasad rządzących produkcją filmową. Oczywiście każdy twórca ma swoją wrażliwość, każdy preferuje różne gatunki. Jedni realizują się w dramatach, inni w sensacji, a jeszcze inni w komediach. Jednak niezależnie od wrażliwości i gatunku trzeba najpierw poznać język filmu, by umieć w ciekawy dla widza sposób opowiedzieć swoją historię. Jeżeli się go pozna i zrozumie można zrobić praktycznie każdy film.
Ja się cały czas uczę. Każda nowa produkcja jest dla mnie źródłem nowych doświadczeń i wiedzy. Zawsze jednak staram się by każdy mój film miał wyraźnego bohatera, dobrze zarysowany konflikt i wyraźnie spuentowane zakończenie. Jeżeli film jest w taki sposób opowiedziany, to niezależnie od tego, czy kuleje technicznie, reżysersko, czy aktorsko jest w stanie zainteresować widza i skupić jego uwagę.

"Krótka histeria czasu" jest pierwszą częścią trylogii, na którą złożą się jeszcze "Przerwana lekcja fizyki" oraz "Weekend na Wenus". Czego możemy spodziewać się po kolejnych filmach?
Oba będą opowiadały o dalszych perypetiach Tomka, bohatera odtwarzanego przez Mateusza Damięckiego. W każdym z filmów pojawią się wokół niego inni bohaterowie, każdy również będzie opowiadał inną, zamkniętą w sobie historię. Wydaje mi się, że w "Krótkiej histerii czasu" całe środowisko stworzone na potrzeby fabuły jak również sam sposób opowiadania są na tyle dobrze wykreowane, że można je w ten sposób wykorzystać. Właśnie jestem w trakcie pisania scenariusza do drugiej części. Mam już pomysł na trzecią i mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się rozpocząć zdjęcia do drugiego epizodu.

Czy jest w takim razie szansa na to, że pokażesz jakiś nowy film, poza "Krótką histerią czasu", podczas tegorocznego festiwalu w Gdyni?
Na 10 lipca zaplanowałem rozpoczęcie zdjęć do nowego filmu zatytułowanego "69". Jeżeli nie wystąpią żadne komplikacje, będę się starał pokazać w Gdyni chociaż roboczą wersję tego obrazu. Mam nadzieję, że mi się uda, ale pewność będę miał dopiero 10 lipca. Jeśli tego dnia strzeli pierwszy klaps na planie "69" powinienem zdążyć.

Życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones