Wywiad

Dobre kino w Gdyni - relacja z Festiwalu Polskich Filmów

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Dobre+kino+w+Gdyni+-+relacja+z+Festiwalu+Polskich+Film%C3%B3w-30938
Za nami już ostatni dzień projekcji festiwalowych. Co ważne, ostatniego dnia pokazano jedne z najlepszych filmów rywalizujących w tym roku w konkursie głównym o Złote Lwy. "Bezmiar sprawiedliwości"Wiesława Saniewskiego i "Z odzysku"Sławomira Fabickiego raczej nie wyjadą z Gdyni bez nagrody, choć wciąż naszym typem do Grand Prix jest "Plac Zbawiciela". Wczoraj dramat Krzysztofa Krauzego i Joanny Kos-Krauze docenili już dziennikarze akredytowani w Gdyni, przyznając mu swoją nagrodę. W wielkim stylu po kilkuletniej przerwie powrócił za kamerę Wiesław Saniewski, którego "Bezmiar sprawiedliwości" okazał się jednym z najlepszych filmów pokazywanych podczas tegorocznego festiwalu. Podobnie jak w swoim głośnym "Nadzorze" z 1983 roku Saniewski w swoim najnowszym obrazie posłużył się autentyczną historią, by pokazać mechanizmy działania wymiaru sprawiedliwości.Kadr z filmu 'Bezmiar sprawiedliwości'Słynny adwokat opowiada absolwentowi prawa historię procesu sprzed lat. Zamordowana została dziennikarka telewizyjna w ósmym miesiącu ciąży. Oskarżono jej kolegę z pracy, żonatego, ojca dwojga dzieci, z którym związana była od roku. Mężczyzna jednak nie przyznaje się do winy, a prokuratura nie dysponuje wystarczająco silnymi dowodami by doprowadzić do jego skazania... "Bezmiar sprawiedliwości" to wyjątkowy w naszym kinie przykład dramatu sądowego. Saniewski wykorzystuje historię oskarżonego o zbrodnię bohatera, by - wzorem "Rashomona"Kurosawy - pokazać jak działa wymiar sprawiedliwości, zarówno od strony oskarżyciela, obrońcy i sędziego. Dzięki temu zabiegowi powstaje film będący nie próbą obrony człowieka - jak to miało miejsce choćby w przypadku "Długu" Krauzego, ale demaskujący mechanizmy systemu sądowniczego. Saniewski pokazuje, jak ludzie reprezentujący prawo sami je naginają do swoich potrzeb, wykorzystując luki i kruczki prawne, niejednokrotnie nie licząc się z losem innych ludzi. Pokazuje również, w jaki sposób dochodzi do podjęcia przez sąd wyroku. W "Bezmiarze sprawiedliwości" orzeczenie nie jest wynikiem suchej analizy wysłuchanych przez sędziego faktu. Na jego decyzję mają wpływ również okoliczności zewnętrzne, nie związane ze sprawą.Jan Englert i Wiesław SaniewskiNa planie filmu spotkała się prawdziwa śmietanka aktorska. W roli głównej wystąpił - jak zawsze doskonały - Jan Frycz, a partnerują mu między innymi: Jan Englert, Artur Barciś, Robert Gonera, Danuta Stenka, Robert Olech, Ewa Wencel i Artur Żmijewski. Wielu z nich stworzyło na ekranie niezapomniane kreacje, przy czym największe brawa należą się Janowi Fryczowi, który - mam głęboko nadzieję - nie wyjedzie z Gdyni bez nagrody. [MK] Podobnie pozytywnych emocji nie wzbudziła wśród bas "Fundacja"Filipa Bajona, której premiera odbyła się podczas festiwalu. Film, choć również oparty na autentycznej historii ogląda się dobrze, ale bez takich emocjo jakie towarzyszyły nam podczas projekcji "Bezmiaru sprawiedliwości". Bohaterem filmu jest wyrafinowany oszust, Mieczysław Małecki, który po kilku latach pracy w USA wraca do Polski i postanawia zrobić przekręt życia. Wie, że niebawem nastąpi nowelizacja ustawy o ruchu drogowym i zaostrzenie kar za wypadki spowodowane po pijanemu. Sąd będzie zasądzał nawiązki na rzecz poszkodowanych w wypadkach dzieci, które to nawiązki będzie przekazywał wyspecjalizowanym fundacjom. Bohater postanawia powołać do życia taką właśnie fundację.Kadr z filmu 'Fundacja'W "Fundacji"Filip Bajon wiernie odwzorował mechanizmy działania oszusta, który wykorzystując osobiste kontakty, znajomość prawa oraz dokonując właściwych transakcji z właściwymi ludźmi potrafi w obliczu prawa dokonać kradzieży na olbrzymia skalę. Nowy film autora "Wahadełka" to trafne obserwacje naszej rzeczywistości jak również prawdziwy przegląd frustracji polskiego społeczeństwa. Pierwotnie obraz przygotowywany był z myślą o Januszu Gajosie. Kiedy jednak okazało się, że nie może on wystąpić, główną rolę zaproponowano Janowi Nowickiemu,, Jano Nowicki, który doskonale odnalazł się w postaci Małeckiego. "Fundacja" to prawdziwy koncert jego gry aktorskiej i dowód na to, że mimo upływu lat Nowicki nie traci ani werwy, ani poczucia humoru. Wspólnie z Maciejem Stuhrem tworzy na ekranie doskonały duet, który - mam nadzieję - zostanie w przyszłości wykorzystany jeszcze przez innych reżyserów.Filip BajonMimo wielu zalet jest jednak w "Fundacji" coś, co sprawia, że wychodzimy z kina nie do końca usatysfakcjonowani - scenariusz. Filip Bajon przyznaje, iż bardzo wiele czasu poświęcił na to by zgłębić mechanizmy oszustwa i wiernie odtworzyć je na ekranie. Zapomniał jednak, że realizuje nie dokument, a film fabularny, w którym równie historia jest równie ważna jak uczestniczący w niej bohaterowie. Ci jednak nie zostali przez Bajona dopracowani. Brakuje w tym filmie korzeni Małeckiego. Wiemy, że pracował w USA, ale nie mamy pojęcia czy tam też trudnił się oszustwami. O rozwinięcie prosi się również wątek jego relacji z Kazią - pracownicą nie na sprzedaż. Jednak najbardziej na niedopracowanym scenariuszu cierpi Maciej Stuhr. Mimo komediowej konwencji, w której utrzymana jest "Fundacja", aktor, mający za sobą występy między innymi w popularnym krakowskim kabarecie, nie ma zbyt wielu okazji by nas rozbawić. [MK] Niezapomnianych wrażeń dostarczył nam dramat "Z odzysku"Sławomira Fabickiego, autora nominowanej do Oscara "Męskiej sprawy", Obraz, który na tegorocznym festiwalu w Cannes został wyróżniony przez jury ekumeniczne to surowa i mocna opowieść o nastolatku, który chcąc pomóc ukochanej kobiecie decyduje się zostać gangsterem. Wychowywany bez ojca 19-letni Wojtek mieszka na Śląsku. Tam świat ma szary kolor, a wśród upadłych kopalń i dzielnic nędzy trudno patrzeć z wiarą w przyszłość. Nawet miłość jest tu trudniejsza. Chłopak zakochany w starszej od siebie Katii - ukraińskiej emigrantce z dzieckiem - jest gotów zrobić wszystko, by zapewnić jej prawo legalnego pobytu w Polsce. Jednak świat nielegalnych walk bokserskich, drobnej gangsterki, odzyskiwania długów osacza go coraz mocniej. Im bardziej chłopak walczy o lepsze życie dla swojej dziewczyny i jej dziecka, tym niżej sam upada. Jak wiele będzie musiał poświęcić, żeby wyrwać się z kręgu zła? Czy uda mu się ocalić to, co najważniejsze?Kadr z filmu 'Z odzysku'"Z odzysku" to kolejna już podczas tego festiwalu opowieść o nędzy i ubóstwie osadzona na Śląsku. To kolejny również obraz traktujący o młodym człowieku zmuszonym do wyboru pomiędzy wierności swoim zasadom, a życiu poza granicami prawa. Film Fabickiego nie jest więc oryginalny. Ma jednak w sobie niesamowitą siłę, która nie pozwala oderwać oczu od ekranu. "Z odzysku" opowiada prostą w sumie historię. Robi to jednak w brawurowy sposób. Ziarniste zdjęcia Bogumiła Godfrejowa kręcone kamerą z ręki oraz ścieżka dźwiękowa, w której znalazło się miejsce na kompozycje Bacha i Mozarta, jak również O.S.T.R.-ego wspólnie ze scenariuszem składają się na obraz, którego długo nie zapomnicie. Jednak największą siłą "Z odzysku" są kreacje aktorskie. Odtwarzający główną rolę Antoni Pawlicki jest moim głównym kandydatem do tegorocznej nagrody za debiut aktorski. Perfekcyjnie bowiem pokazał na ekranie rozterki swojego bohatera, który w miarę jak coraz bardziej angażuje się w przestępczą działalność zmienia się z wrażliwego chłopca w brutalnego gangstera.Sławomir FabickiDoskonale wypadli również Natalia Wdowia w roli jego ukochanej oraz Jacek Braciak jako szef małomiasteczkowego gangu. Dobrze napisany scenariusz zagwarantował im odpowiednią ilość czasu ekranowego oraz możliwość rozwinięcia i rozbudowania swoich bohaterów. "Z odzysku" nie ma jeszcze polskiego dystrybutora. Reżyser ma jednak nadzieję, że po pokazie w Gdyni ta sytuacja ulegnie zmianie. Film niedawno został pokazany na festiwalu w Toronto, a w tym roku pojedzie jeszcze na festiwale do Seulu i Salonik. Mam nadzieję, że niebawem obejrzą go również polscy widzowie, bo naprawdę jest tego wart. [MK] Przygnębiający obraz Śląska pokazał taże w "Co słonko widziało"Michał Rosa. To kolejna tragiczna historia, która ma dowodzić, że jest bardzo źle, a na lepsze się nie zanosi. Sięganie po patologię stało się wśród polskich reżyserów bardzo modne. Bohaterowie Rosy zostali postawieni pod murem, w sytuacji bez wyjścia. Poza biedą na nic innego nie ma w ich życiu miejsca, no może tylko na marzenia. Marta marzy, by zostać piosenkarką i wyjechać do Norwegii. Seba z samotnie wychowującym go ojcem sprzedaje na ulicy żur i sznurowadła. Józef stracił pracę w kopalni i jakimś cudem usiłuje zebrać pieniądze na nowe zęby dla żony. W "Co słonko widziało" nie ma ani jednej sceny, która nie byłaby oparta na faktach - mówił podczas konferencji prasowej Michał Rosa. Pomysł na scenariusz zaczerpnął z gazety, gdzie przeczytał o matce, która w poszukiwaniu starych ubrań wrzuciła swoje dziecko do kontenera. Wydawało mi się to nieprawdopodobne - mówił reżyser - myślałem nawet, że na potrzeby filmu będę musiał zbudować specjalny kontener, ale okazało się, że najmłodszy z aktorów spokojne się tam zmieści. Michał Rosa nie ukrywa inspiracji kinem Winterbottoma i Mike’a Leigh. W najnowszym filmie chciał powrócić do swoich korzeni, do opowiadania "blisko ziemi", jakie prezentował w "Gorącym czwartku". Jego bohaterowie spadają na dno i podnoszą się. Nie udaje im się uciec od strasznej rzeczywistości, ale walczą. - Ta siła wewnętrzna interesuje mnie w ludziach najbardziej - mówił. - Inteligencja jest tych cech zupełnie pozbawiona, dlatego sięgam po takich właśnie bohaterów. - Nie chciałem zrobić smutnego filmu o obsikanych bramach, to film o nadziei - zapewniał.Kadr z filmu 'Co słonko widziało'"Co słonko widziało" to obraz dopracowany, przemyślany w każdym calu. Zdjęcia trwały 7 tygodni, a to rzadkość w polskim kinie. Rosa tworzy piękne portrety psychologiczne. Dominika Kluźniak (Marta) i Krzysztof Stroiński (Józef) stworzyli naprawdę wspaniałe role. Prawdziwy talentem okazał się również nastoletni Damian Hryniewicz (Sebastian) wyłoniony do filmu spośród 500 kandydatów. Oprócz filmu kinowego "Co słonko widziało" powstały równolegle 3 filmy telewizyjne - każdy według osobnego scenariusza autorstwa Michała Rosy - opowiadające o tych samych bohaterach. 55 - minutowe odcinki tryptyku będą zatytułowane "Marta", "Sebastian" i "Józef". [DW] Dziś zakończenie 31 Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Za kilka godzin poznamy decyzję jury, któremu w tym roku przewodniczy Feliks Falk. Osobiście trzymamy kciuki za "Plac Zbawiciela", ale mamy nadzieję, że jurorzy docenią również filmy Saniewskiego i Fabickiego. Informacje o festiwaluMłodość i nowa nagroda na festiwalu filmów w Gdyni - dzień pierwszyFPFF Gdynia: Polski western nie podbił serc widzów - dzień drugiPolisz Kicz Projekt, czyli festiwal polskich filmów w Gdyni - dzień trzeciKwieciński i Matwiejczyk niezawodni na FPFF w Gdyni - dzień czwartyFPFF: "Emilka płacze" wygrywa Konkurs Kina Niezależnego"Plac Zbawiciela" zdobywa Złote Lwy!Jest lepiej niż gorzej - podsumowanie 31. FPFF

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones