Wiadomo, że film oparty na opowiadaniu Manna, jest w dużej mierze wierny prozie, zamiast pisarza umieszcza muzyka, ale rozprawy o "Duchu w sztuce" i jego samotne po śmierci żony życie jest podobne. Mnie intrygują dwie rzeczy:
Filmowy von Aschenbach umarł na serce, czy w wyniku zarazy
Czy rzeczywiście czuł tylko platoniczne, czyste, uczucie zafascynowania swoim ideałem piękna i harmonii, jakie uosabiał Tadzio
Ten Aschenbach to prekursor stalkingu, myśli nie miał za czystych, w przeciwnym razie nie upiększał by się jakąś mazią, co później spływała mu z włosów czarnymi strugami.
Moim zdaniem umarł na serce, ale 'dżumowata' atmosfera zestresowała go i dobiła.
Dobra koncepcja z tym stalkowaniem, tylko z deka spłyca tego niezwykłego muzyka, zauważ jakimi kompozycjami zaowocowała ta fascynacja.
Nie obraź się, ale mimo mojego młodego wieku chyba Cię biję na głowę w unikaniu ściemy, naiwne jest sądzić, że Aschenbach marzył o Tadziu tylko platonicznie, w muzyce zawarł tęsknotę za doskonałością i nieśmiertelnością, ale upieram się, że jego odmładzanie na siłę i łażenia za chłopakiem miało wiele z fizyczności.