Co widzimy?
Starzejacy sie artysta (typu romantyczno-snobistycznego) wypoczywając w Wenecji zauroczył się w... zniewieściałym chłopcu.
Nie jest to jednak film o homoseksualizmie, pedofilii, czy nawet miłości. Jest to moim zdaniem film czysto psychologiczny, skupiajacy sie na postaci wczesniej wspomnianego muzyka, zmagajacego sie z uczuciem ktore doswiadcza.
Co w filmie było najgorsze? Ciągłę katowanie widza zbilżeniami na twarz Tadzia. Czy po to, aby dac widzowi szanse rozpoznac w koncu czy to chłopiec o dziewczecej twarzy, czy brzydka dziewczyna (ja po samej twarzy stawial bym na dziewczyne, jeszcze te dlugie wlosy myla dodatkowo).
No cóż, homoseksualizm jest dla mnie obrzydliwy. Pedofilia jest dla mnie obrzydliwa. Do tego jestem konserwatystą. Wszystko to oczywiście sprawia, że tym mocniej niektore sceny wywolywaly u mnie niesmak.
Jednak mimo wszystko film ogladalo sie bardzo dobrze. Widac kunszt rezyserski. Film zlecial blyskawicznie, kilka swietnych scen, wyborna rola pierwszoplanowego bohatera.
Tematycznie jednak nie zrobil na mnie wrażenia. Jakby artysta zakochal sie w dziewczynie - byloby niewiele lepiej.
Mocne 5/10 (takie z duzym plusem)