Jakoś poprzednie dwie części z cyklu nie przypadły mi nazbyt do gustu. Były to dobre filmy sensacyjne z Bondem w roli głównej, ale w sumie były mało bondowskie. Trudno specjalnie się rozwodzić nad filme, ale właśnie był jakoś bardziej przekonowujący co do akcji, niż dwa poprzednie. Zresztą Priece także sobie nieźle radzi jako Bond, może nie jest to Connery, ale niewiele mu brakuje. Zresztą kobiety grające w filmie Drench, Richardson czy Marcou też są świetnie dobrane i może poza Richardon, która za to bardzo ładnie wygląda, prezentują dobre aktorstwo. Faktycznie wiele poprzednich filmów z serii miało jakieś niesamowite, wręcz nierealne scenariusze, ale może na niekorzyść "Golden Eye" i "Jutro nie umiera nigdy" przemawia przerwa po jakiej powstały. W sumie mam wrażenie, że po 3 filmie z Priecem w końcu się rozkręcili i mam nadzieję, że następne obrazy będą równie ciekawe, a jeśli nie to chociaż niech trzymają klimat. Szkoda tylko, że Q pojawia się tu poraz ostatni. Cała nadzieja w Johnie Cleeseim.