klasyczny już dramat policyjny spod ręki twórcy "Francuskiego łącznika" Williama Friedkina. kawał energetycznej, świetnie zrealizowanej sensacji - fabuła niby standardowa, ale nie to tak naprawdę się liczy. w pamięci pozostaje charakterystyczny dla dekady klimat, hipnotyzujący Willem Dafoe jako bezwzględny fałszerz (jeden z najlepszych czarnych charakterów w jego dorobku) i brawurowo zrealizowane sceny akcji, w tym zakończony wielkim karambolem pościg samochodowy na miarę tych z "Bullita" czy wspomnianego dzieła z Gene'm Hackmanem. do tego jeszcze przebojowa ścieżka dźwiękowa, no i rzecz jasna miejsce akcji - tętniąca życiem metropolia jaką jest tytułowe Miasto Aniołów. ciągle wrażenie robi także zakończenie - zaskakujące, bo pozbawione obowiązkowego triumfu sprawiedliwości. dla entuzjastów pełnokrwistego kina kryminalnego - absolutny mus.
Od lat jestem fanem tego brudnego filmu i dalej nie rozumiem,czemu nikt o nim nie pamięta,pozdr
Kolejna? to może rzucisz parę tytułów zbliżonych poziomem do City of Angels,bo to dla mnie mglisty okres...pozdr
Tak na tą chwilę, to na myśl przychodzą mi " W swoim kręgu", "Dom gry", "Wydział Wewnętrzny", "Wydział zabójstw"
od siebie moge dodać jeszcze "8 milionów sposobów, aby umrzeć" bardzo podobny klimat i muzyka, Jeff Bridges jako główny kozak
polecam
Ja polecam:
"Rok Smoka" Michaela Cimino z Mickey Rourkem
"Czarny Deszcz" Ridleya Scotta z Michaelem Douglasem i Andy Garcią
"Kierowca" Waltera Hilla z Ryanem O'Neallem i Isabelle Adjani
"Złodziej" Michaela Manna z Jamesem Caanem i Tuesday Weld
"Cobra" George'a Pana Cosmatosa z Sylvestrem Stallone