PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10043244}

Życie Chucka

The Life of Chuck
2024
6,7 3,7 tys. ocen
6,7 10 1 3650
5,5 15 krytyków
Życie Chucka
powrót do forum filmu Życie Chucka

Opinia

ocenił(a) film na 9

Steven King kojarzy mi się głównie z Horrorami pokroju „TO” czy „Lśnienie”, dlatego też podczas mojego corocznego sylwestrowego przeglądu premier kinowych na nadchodzący rok z radością przeczytałem informację o filmie na podstawie noweli Kinga, będącej opowiadaniem o afirmacji życia.
Im bliżej polskiej premiery tym miałem coraz większe oczekiwania, że ten film będzie jednym z tych lepszych, ponieważ ten rok póki co mnie rozczarowuje. Dzieło Mike’a Flanagana na szczęście nie zawiodło.
Nie czytałem noweli Kinga, dlatego będę się odnosić do samego filmu.
Adaptacja tego dzieło była świetnym pomysłem. W tej z jednej strony smutnej, z drugiej wywołującej uśmiech u widza historii jest wiele nawiązań filozoficznych.
Przede wszystkim film bezpośrednio odnosi się do poezji Waltera Withmana amerykański poety, uważanego za jednego z prekursorów współczesnej literatury amerykańskiej i jego filozofii transcedentalnej.
Poza tym film odnosi się też do filozofii Carla Sagana- słynnego popularyzatora astronomii i nauki per se. Bardziej wnikliwi i zaznajomieni z serią „Kosmos”, zapoczątkowaną przez samego Sagana oraz kontynuowaną na jego cześć serię filmów o kosmosie, widzowie mogą dostrzec też (przynajmniej tak ja interpretuje) w finale trzeciego aktu (będącego de facto pierwszym) nawiązanie do jednej z trzech teorii końca wszechświata, a mianowicie wielkiego rozdarcia.
Jednakże koniec świata nie ma tu wybrzmiewać sam w sobie, a jest jedynie metaforą, której w tej recenzji nie zdradzę, ale sądzę, że wiąże się ona nie tylko z przytaczanym dwukrotnie w filmie dziełem Withmana, ale także mamy tu pewne luźne nawiązanie do filozofii Artura Schopenhauera (Świat jako wola i przedstawienie), a także nawiązanie do Heideggerowskiego „Sein zum Tode”.
„Życie Chucka” to w zasadzie studium ludzkiego spojrzenia na wszechświat, życie i jego sens. Mamy tu oczywiście radość z prostych momentów życia (Horacjańskie „Carpe diem”), ale fabuła rozwija tę refleksję, choć nie aż w takim stopniu jak mogłaby.
Mamy w filmie pewien wątek paranormalny związany z pewnym pokojem, lecz poza tym film jest bardzo racjonalny i choć interpretacja fabuły jest oczywista (do czego wrócę), to pozwala na doszukiwanie się różnych nawiązań.
Poza refleksją filozoficzną film jest bardzo emocjonalny, mimo iż historię tytułowego Charlesa Krantza poznajemy od końca, scenariusz pozwala widzowi na emocjonalne związanie się z tą postacią. Trzeci akt jest naprawdę poruszający, mam na myśli przede wszystkim scenę zaraz po szkolnej potańcówce. W materiałach promocyjnych na pierwszy plan wysuwa się dorosła wersja postaci grana przez Toma Hiddlestona (czyli marvelowskiego Lokiego), ale moim zdaniem najlepszą robotę na planie wykonuje Jacob Tremblay (znany szerzej z oscarowego „Pokoju” Lenny Abrahamson). Obaj aktorzy wydają się świetnie bawić na planie w scenach tanecznych.
Poza wspomnianymi aktorami mamy tu plejadę gwiazd takich jak: Chiwetel Ejiofor, Karen Gillan czy Mark Hamil.
Wspomnę jeszcze tylko, że film, zwłaszcza początek, ma parę zabawnych kwestii, wplecionych naprawdę umiejętnie, pokazując małostkowość ludzi w obliczu końca świata.
„Życie Chucka”- afirmujący życie, emocjonalny i pełen nawiązań to film, którym poniekąd przerósł moje oczekiwania, jednak nie mogę nie wspomnieć tu o pewnych wadach.
Po pierwsze narracja z offu jest miejscami przydługa i po prostu niepotrzebna. Ja rozumiem, że to ułatwia wprowadzania różnych wątków i skraca film, ale w przedmiotowym przypadku bywa że narracja dubluje kwestie bohaterów. Po co?
Po drugie, scena zakończenia, nie wybrzmiewa. Dla mnie zakończenie musi rezonować, a w „Życiu Chucka” o ile rozumiem zamysł i znaczenie zakończenia, to można było nieco poprzestawiać sceny i zakończyć sceną samotnego tańca pod gołym niebem, które było niezwykle emocjonalne i gdzie nawet ta narracja pasowała.
Ale po trzecie i najważniejsze, łopatologiczne wyjaśnienie widzowi pierwszego aktu. Po co? Kto miał zrozumieć by zrozumiał, kto nie to nie, choć nie było to jakoś specjalnie trudne moim zdaniem, ale to wyjaśnienie niemalże jak dziecku w mojej opinii było kompletnie niepotrzebne. Może przesadzam, ale drażni mnie podejście twórców, żeby wyjaśniać możliwe jak najprościej wszelkie zawiłości fabuły.
Mimo wszystko mając na uwadze tematykę, masę nawiązań, niezwykłe połączenie fantastyki, ale uzasadnionej niezwykłą tajemniczą złożonością ludzkiego umysłu oraz emocjonalność filmu „Życie Chucka” oceniam naprawdę dobrze. Główną rolę gra tu scenariusz i koncept należący do Kinga, ale jako że jeszcze nie czytałem noweli oraz wobec tego, iż uważam, że jeśli twórca filmu chce korzystać z gotowej naprawdę dobrej historii to nie ma co mu umniejszać, zwłaszcza, że historia kina pełna jest słabych filmów, bazujących na świetnym materiale źródłowym.

Krinner

To nie Tremblay, tylko Benjamin Pajak, gra młodszą, "tańczącą" wersję Chucka i zdecydowanie chłopak robi tu świetną robotę. Film bardzo dobry i udanie ekranizuje nowelkę Kinga.