I nagle okazało się, że właśnie takiego filmu potrzebowałem. Nieco przegadanego, powolnego, czułego, opartego na aktorach i trochę wydumanej treści. Choć świat pokazany jest bardzo zgrubnie i przegadanie, to w pewnym momencie, pewne słowa i obrazy trafiają prosto w serce. Ja wiem, ja wiem, racjonalna część szepce: manipulacja… Jednak serce mówi: dziękuję! Taniec Toma i rudej dziewczyny z Captain Fantastic zostanie ze mną na całe życie, jak otwierający taniec z Climax. Jeśli potrzebujecie ukojenia w obliczu swoich indywidualnych apokalips, nie znajdziecie w tym roku lepszego. A może nie tylko w tym.