Fabuła - czuję się jak głupiec, którego ktoś nabiera na jakiś kiepski trick.
Efekty specjalne - po to poszedłem do kina i dostałem to czego oczekiwałem, czyli genialne sceny katastroficzne.
Ostatnia scena w pomieszczeniu hydraulicznym mnie powaliła. Po pierwsze syn, który pomaga swojemu ojcu vel Żelazne Puca i sam wpada na pomysł jak wyciągnąć kabel. Fakt, że koła zębate ich nie wciągnęły...szkoda słów.
Potem rozmowa przez telefon - jeden koleś jest na Arce, drugi na jakiejś górze.
Kolejne sceny - 1)ucieczka przez pęknięciami...nie do wiary!
2)loty samolotem
3)lądowanie Sashy + pięknę samochody na pokładzie
3a)bohaterowie spotykają na drodze (c**j wie gdzie)samochód i oczywiście korzystają z tajemnego wejście braci z Chin. Ta jasne.
Rozumiem, że film był tylko obrazem, który miał pokazać Koniec Świata z Happy Endem, ale scenariusz mógł zawierać trochę logiki.
Główny bohater wraca do swojej ex po tym jak jej mąż ginie...bez komentarza.