Obejrzałem i co? Zabawny ten film był. Moją "ulubioną" sceną było jak głowni bohaterowie uciekali przed całym walącym się miastem. No chyba głupszej rzeczy nie widziałem. Śmiać się mi z tego chciało. W sumie ten film jest tak przepełniony amerykańskim patosem, że aż się rzygać chce. Męczy to naprawdę męczy. Poza fajnymi efektami specjalnymi no i pomysłem w końcu na zrobienie filmu o przepowiadanym końcu świata ten film nie ma nic do zaoferowania. Poza tym zakończenie jest o dupsko rozbić. Moim zdaniem film powinien pokazywać ucieczkę ludzi, nadzieję na przeżycie i na końcu miał pokazać, że nikt tego nie przeżyje. Dlaczego zawsze głowni bohaterowie muszą przeżyć? Czy koniec świata kończy się happy endem? Bzdura. Wszyscy mieli zginąć, ale jak już powiedziałem widz powinien być trzymany w napięciu i ciągle powinien myśleć, że się jednak im się uda.