A może i nawet najlepszy film :) Oczywiście z tego gatunku filmwego.
Nie no, nie przesadzaj. Nawet mnie, któremu film się podobał, nie przyszło by do głowy w jakiejkolwiek kwestii określeniem go "najlepszy". :)
Chociażby Armageddon.
Nie jestem wielkim fanem filmów katastroficznych ale akurat te dwa oglądałem.
Popieram. Mistrzostwo gatunku. Do tej pory wspominam ucieczkę limuzyną z Kalifornii ;) Wspaniała dynamika i niezłe efekty.
Jak dla mnie to była parodia filmow katastroficznych.Wczoraj poogłądałem i stwierdzam że same efekty nie wystarczą.Fabuła była za bardzo przewidywalna a to jak John Cusack wraz z rodziną dotarli na arkę to była przesada. Acuda działy się na arce.Dobiły mnie kamery w dosłownie każdym miejscu dzięki którym wszyscy ocaleni widzieli jak ratuje ich John Cusack. Jest to dobra bajeczka dla małych dzieci.Nie polecam tego filmu, to już było.
Tak mi się z kamerami skojarzyło.
Może zróbmy zestawienie, z jakich filmów jest posklejany 2012 i dlaczego.
Jak dla mnie akcje z wszechobecnymi kamerami są "zerżnięte" z Truman Show.
Ucieczki samochodami - Ronin.
Co jeszcze? ;)
Jakieś drobne niedociągnięcia nie przeszkadzają aby nazwać ten film najlepszym z katastroficznych, właśnie przez efekty specjalne, które są podstawą filmu katastroficznego ;) Za same efekty należy sie co najmniej dziewiątka :)
następny, który ocenia sposobem: 90% oceny stanowią efekty, 10% scenariusz, reżyseria, aktorstwo, montaż, muzyka, dźwięk, etc.
grasz w coś na komputerze, czy konsoli? jeśli tak, to czy dałbyś grze komputerowej 9/10, tylko dlatego, że ma świetną grafikę? pominąłbyś grywalność, bugi, głupie levele, płytkie postaci, a także niski poziom AI??
zresztą co to za gadanie, ze ma drobne niedociągnięcia? tu już nawet nie chodzi o błędy logiczne, czy nietrzymanie się praw fizyki. tu chodzi o fakt, że film ów nie ma żadnych innych walorów artystycznych, oprócz efektów, które i tak rewelacyjne nie są, bo lepsze widziałem chociażby w transformerach 2 (chociaż film też beznadzieja).
film NIE MA KLIMATU, NIE STRASZY, NIE KAŻE SIĘ ZASTANOWIĆ. jest absolutnie wyprany z emocji, bo posiada typową banalną fabułkę, jaką równie dobrze mógłby napisać gimnazjalista z jako takim talentem literackim.
efekty to tylko część składowa. można dać za nie 2-4 oczka więcej, ale do cholery, efekty nie mogą świadczyć o jakości CAŁEGO filmu, bo to zniewaga dla ludzi, którzy być może nakręcili ciekawszą historię, ale nie mieli milionów dolarów na super wyjebane efekty specjalne.
Nie zgodze się z tobą, w filmie katastroficznym efekty grają główną rolę :) A ocenę za efekty specjalne daję, bo to taki gatunek, gdzie głównie efekty się liczą, nie daję oceny za efekty filmom innego gatunku, bo tam jest potrzebna fabuła :) A pozatym ten gatunek nie ma straszyć, jak coś ma cie wystraszyć to zapraszam do horrorów, na moim profilu jest niemała lista, które oglądałem, zestawienie ;)
jak to efekty grają główną rolę? to dlaczego ten gatunek filmowy nazywa się "film katastroficzny", a nie "pokaz efektów"?
z czym kojarzy Ci się katastrofa? z fajnymi widokami, czy z uczuciem zagrożenia i strachem? bo jeśli uważasz, że katastrofa, w której ginie ok. 6 miliardów ludzi, nie jest przerażającą wizją, to ja czegoś nie rozumiem.
filmy katastroficzne mają na celu przerazić widza. efekty specjalne są tu jednym z narzędzi, którymi reżyser może posłużyć się w tym celu. emmerich pokazuje piękne wybuchy, trzęsienie ziemi, fale tsunami, etc. ale za tym nie idzie nic oprócz zachwytu nad efektami. a powinny iść jakieś emocje, skoro film opowiada o dramacie całej ludzkości. nie sądzisz?
równie dobrze emmerich mógł zrezygnować zupełnie z fabuły i bohaterów, pokazując jedynie zniszczenia. i wiesz co? wtedy mógłbym powiedzieć, że film mu się udał. ale kiedy pomiędzy epiczną demolkę wsadzi się banalną historyjkę o amerykańskiej rodzince, która lata w tę i z powrotem, sprawiając wrażenie niezainteresowanych końcem świata, to mi się już pieprzy, czy dalej oglądam film o 2012 roku, czy to już komedia o radosnej wycieczce dookoła świata.
fabuła JEST POTRZEBNA w każdym filmie FABULARNYM, a takim filmem jest 2012. skoro reżyser umieścił w filmie jakąś historię, to znaczy, ze zrobił to w jakimś celu. a że zrobił to tylko po to, żeby zademonstrować pracę grafików, to już inna sprawa.
nie lubię kiedy nabija się widza w butelkę i reklamuje coś pod nazwą FILM, a na koniec okazuje się, że to tylko prezentacja efektów specjalnych. i nie lubię jak potem ktoś na forum pisze, że przecież fabuła jest nieistotna. może nie potrzeba takim produkcjom super ambitnych scenariuszy, ciężkich i z trzecim dnem, ale przy produkcji za 200 milionów dolarów, mogli zatrudnić porządnego scenarzystę, który napisze coś, co nie będzie gryźć się z obrazem.