j.w. bo ogólnie film nie jest jakiś mega. Mało dramatyzmu, nie ginie żaden "prawy obywatel" tak jak w filmach tego typu (niby ginie prezydent USA), ale to na poczatku i widz zdąży zapomnieć o tym do końca filmu). Nawet sama scena końcowa, czy Jacksonowi uda się wyrwać ten kawałek metalu czy nie jakoś nie wzbudza takich emocji jakich powinien. Śmierć Gordona, jakoś nikogo zbytnio nie przejęła, ani Ukrainką też się nikt nie przejął, chociaż sympatyzowałam jej do samego końca. Co miała oznaczać ta pęknięta szyba po zderzeniu z góra? Zbudowali super nowoczesną arkę i nie potrafili dac grubszych szyb?!
Poza tym skoro Jackson tak chciał aby ludzie sobie pomagali to dlaczego do tego ruskiego giganta wsiadła tylko jego i tego Rosjanina rodzina, przecież mogli zabrać więcej osób?
Czemu nikt nie przywalił temu kolesiowi z rządu USA? Wprowadziłoby to trochę satysfakcji w serca widzów.
Aha...bardzo mnie irytował ten przewijający sie ciągle watek książki Jacksona, był on obecny tak czesto jak co najmniej reklamy "winiar" albo innych "knorrów" w polskich komediach romantycznych.
I na sam koniec, choć oczywiście to nie wszystkie moje "zarzuty", dlaczego w całośc operacji wprowadzone były tylko państwa G8? To jakieś nieporozumienie chyba..
A cóż...z pozytywów, no to Woody Harrelson oczywiście jako Charlie, on nigdy nie zawodzi, scena jak zjada pierwszego ogórka rozśmieszyła mnie niemal do łez, a scena w której pokazuje swojego bloga już do łez doprowadziła. Bardzo dobra była też scena w samolocie z odpalaniem silnika. Ogólnie humor bardzo dobry, tylko troszkę mało.
No i efekty specjalne dla których szczerze mówiąc poszłam do kina. Były okej, jak dla mnie to mogliby dać ich nawet więcej, bo uwielbiam sceny typu "rozpadający się Watykan" albo "Jezus" w Sao Paulo.
Podsumowując dałabym takie 6+, ale za efekty dam 7:)