FILM bardzo rozreklamowany. Ukazuje cierpienie ludzkie, ok zgodze się. Ale tylko ostatnie 5 minut filmu wyjaśnia tytuł. chore troche. Ogólnie ten film bardzo mnie wynudził.
co to za chory temat dla mnie film był genialny i tyle nawet jakby miał inny tytuł
Zgadzam się, 4/10. Po udręczonych 40 minutach znoszenia cudzej histerii - wiedziałam, co dalej.
Obejrzałam do końca - tylko po to żeby nie przeoczyć - a nuż zaskoczy? Nie zaskoczył, nie wstrząsnął. Brak iskry.
Nie chcę nikogo obrażać, ale słowa "daje do myślenia" mogą w przypadku tego filmu paść tylko z ust osób, które w myśleniu nie mają wprawy.
Taka, hm, filozofia dla początkujących.
I ani potrząsanie kamerą, przerysowane oświetlenie, ani jękliwa muzyka, ani zmiana kolejności scen nie zmienią mojego zdania - film jest miałki. Szkoda, bo obsada z potencjałem, a temat niebanalny.
"Nie chcę nikogo obrażać, ale słowa "daje do myślenia" mogą w przypadku tego filmu paść tylko z ust osób, które w myśleniu nie mają wprawy.
Taka, hm, filozofia dla początkujących."
Hmm...To właśnie tego typu słowa mogą paść z ust osób, które w myśleniu nie mają wprawy. Tylko ludzie o sporym ograniczeniu umysłowym pluralizm opinii uważają za podstawę do klasyfikowania świata na myślących i bezmyślnych. Film nie musi się podobać wszystkim i ta kontrowersja jest jak najbardziej normalna, choroba powstaje wówczas, gdy obraża i dyskwalifikuje się ludzi tylko dlatego, że mają inną opinię.
Cenię sobie u ludzi pewność siebie, ale w chwili kiedy przeradza się w samozachwyt bywa groźna.
Jedyną słuszną i jedyną prawdziwą, bo Twoją, opinię szanuję, ale jednocześnie liczę na jakiś szacunek z Twojej strony- niekoniecznie szacunek do moich spostrzeżeń, ale chociażby do mojej skromnej osoby, której nie zdążyłas poznać, by już ją obrażać.
Tyle ode mnie. Życzę owocnych przemyśleń, dzięki którym zyskasz większą "WPRAWĘ W MYŚLENIU."
A o czymże myślałaś? Napisz, jakąż życiową prawdę ta produkcja objawiła?
Gdzież argument celny, który zapchałby moją bluźnierczą paszczę?
Nie widzę tam nic odkrywczego.
Życie jest okrutne ale celowe? Los wyznacza nam miejsce i niewielki nasz na nie wpływ? Że duszę i jej przeżycia nasze ciało skrywa chwilowo? (A skąd idea koszernego uboju?) A może "duch" to toto nieśmiertelne jest?. A czymże dusza? Czymże człowiek w obliczu losu? Kto wyznacza ścieżki?
"Tylko ludzie o sporym ograniczeniu umysłowym pluralizm opinii uważają za podstawę do klasyfikowania świata na myślących i bezmyślnych"
Cieszy mnie Twoja agresja, bo to znaczy, że zrozumiałaś (czytanie ze zrozumieniem niestety zanika...). I jednocześnie przykro mi, że poczułaś się urażona. Chciałaś zapewne urazić w odwecie i mnie, ale już za długo żyję... a klasyfikuję świat na zupełnie innych podstawach (choć Twe uproszczone przybliżenie o podziale na myślących i bezmyślnych nie jest pozbawione podstaw).
Holy_Ghost
Mądry z Ciebie człowiek,taki silny psychicznie, twardo stąpający po ziemi, taki współczesny skromny realista.
Napisz proszę, czy sztuka polega na objawianiu życiowych prawd?
Filozofia to nie fizyka,
film nie jest premiowany Noblem...
Pozdrawiam
"Kiedy spłonęła pustka, zazieleniły się pola kukurydzy"
Czym jest niby filozofia? Dobrze została kiedyś scharakteryzowana przez pewną osobę. Filozofia zadaje pytania o sens, nauka nie. Pytania filozoficzne nigdy się nie deaktualizują - zawsze były takie same.
Niestety wygląda na to, że skończy się tak, że nauka udzieli odpowiedzi na pytania, na które filozofia nigdy nie odpowiedziała a od tylu lat stara się to nieudolnie uczynić.
czymże jest filozofia jak nie umiłowaniem ... mądrości? A ta poszukiwaniem prawdy...
Czy sztuka polega na objawianiu życiowych prawd?
A nie? Prawdy Twojej, mojej, a przede wszystkim prawdy Twórcy. O prawdach uniwersalnych nie wspomnę.
Bo wstrząsnąć do głębi emocjami może i wdepnięcie w krowi placek. Ale nie doszukiwałabym się w tym błyskotliwego performance'u o głębokim i ponadczasowym znaczeniu.
A filozofia jest nauką, o ile się nie mylę.
Ani ze Sztuką, ani z Filozofią, ani z Religią, ani z Nauką ten film oprócz ogólnego sprytnie pomyślanego zamysłu (melodramatycznie, niechlujnie i drętwo przekazanego) niewiele ma wspólnego.
A na czym Twoim zdaniem polega sztuka? Na kompletnym oderwaniu od rzeczywistości, jako że coś tak niskiego i plugawego jak życie nigdy nie powinno stać się dla niej inspiracją? Sztuka dla sztuki? Tak też można...Ale chyba nie powiesz, że sztuka nijak ma się do sfery emocji. Tyle, że tych emocji jest mnóstwo i należy chyba rozróżnić te zwyczajne od tych, których źródłem jest właśnie sztuka.
W postmodernizmie prawd jest kilkadziesiąt razy więcej od ludzi i nie ma czegoś takiego jak prawda uniwersalna. Jezeli ktoś identyfikuje się z prawdą przekazaną przez reżysera, to odbiera ją jako swoją prawdę. Widocznie w Twoim przypadku tak nie było.
Podstawą istnienia sztuki jest estetyka. Widzę ją w tym filmie. A estetyczne objawianie prawd może być wadą w wypadku radykałów.
Filozofii w tym jest wiele, o religii mozna czytać między wierszami, a nauka nie wydaje mi się tu najpotrzebniejsza.
Film, widać nie trafił w Twój zmysł estetyczny. Pragnę jednak z uporem maniaka zauważyć, że jest to tylko Twój zmysł estetyczny. Nie oceniam jego jakości, bo nie uważam siebie za uprawomocnionego krytyka ludzkich gustów- szanuję każdy.
Nie mam wewnętrznej potrzeby obrażania kogokolwiek, ale czasem odzywają się we mnie mechanizmy defensywne, może dlatego moją obronę przyjęłaś jako atak. Zupełnie niepotrzebnie.
"Tylko ludzie o sporym ograniczeniu umysłowym pluralizm opinii uważają za podstawę do klasyfikowania świata na myślących i bezmyślnych."
Wymień jak najwięcej argumentów na poparcie tej tezy.
Każdy lubi to co chce. Po kiego... się sprzeczać bezsensownie. Każdy ma swój świat. Jeden zaakceptuje aborcję, drugi nie. Jeden wierzy, że coś w nas jest (i nawet może coś ważyć), drugi nie wierzy w to. Tak samo z "podobaniem".
Osobiście film bardzo mi się podobał - i nie wiem czy nie ustawiłbym go w pierwszej "10". Trzeba trochę się z tym przespać, może za kilka miesięcy będziemy go bardzo szczególnie wspominać (nawet Ci którzy teraz psioczą). Wszystko zależy od życia, losu, śmierci, itd. Retrospekcje - choć trudno o nich mówić w klasycznym ujęciu - to było bardzo dobre. Nie miałem większych problemów z poustawianiem sobie wszystkiego we właściwym porządku chronologicznym. Najważniejsi moim zdaniem byli aktorzy - tacy jak zwyczajni ludzie. Jeżeli ktoś zna Amerykanów, to wie, że to kraj podobny do naszego i zrodzony z trudu ludzkiego. Większość filmów tego jednak nie przedstawia, wszystko jest sztuczne. Nawet aktorzy zawsze chudzi ;-). Tutaj lizneliśmy trochę amerykańskiej rzeczywistości dzięki aktorom. A... dzięki temu filmowi przypomniałem sobie po latach spotkania w DKF-ie. Warto było zobaczyć i przez najbliższy czas będę polecał ten obraz każdemu z moich znajomych.
To jest dobry film. Jednak wtórny.
To bardziej zamerykanizowana wersja "Amores perros", niż nowy samodzielny obraz. Zbyt bardzo przypomina debiut Meksykanina (technicznie i tematycznie). Zresztą "AP" wydaje się bardziej naturalne, i mimo podobnej erupcji szoku, prawdopodobne. Mniej przeciągnięte, mniej nakierowane na ekstremum. Plusem były też realia - szeroka panorama Meksyku to ciekawsze tło od analogicznego przekroju miasta w USA. To ciekawe, ale debiut nie kojarzył mi się z "Traffic" czy "Magnolią", a "21 gramów" - tak. Odruch Pawłowa?
Ciekawe czy "Babel" w jakiś sposób odmienia schemat?
"Ale tylko ostatnie 5 minut filmu wyjaśnia tytuł."
Co z tego? Błędne myślenie, że tytuł musi streszczać to, o czym film jest. Weź np. Imię Róży albo Trzech muszkieterów. Czy tytuł odpowiada treści tych książek i ich filmowych adaptacji? Ni cholery :P
Mnie sie właśnie to podobało, że akurat w końcówce jest nawiązanie do tytułu. Bohater zastanawia się nad duszą, rozmyśla o umieraniu właśnie tuż przed swoją śmiercią. Bez sensu, gdyby bohaterowie ciągle rozmawiali o 21 gramch. Nie wiem po co cały film miałby unaoczniać, co znaczy tytuł, przecież celem filmów nie jest wyjaśnie tytułu.
Czasem lubię jak tytuł filmu na pozór nie ma nic wspólnego treścią, choć w tym przypadku nie do końca tak było, dla mnie wszystko było jasne. Zagadkowy tytuł to miał np. "Elephant" Gusa Van Santa, gdzie żeby dowiedzieć się co on znaczy, trzeba było sięgnąc do innych żródeł, co w przypadku "21 gramów" nie miało miejsca.
Co do samego filmu to daje mu 7/10. Słyszałem że film jest trudny i nastawiłem się na wytężone oglądanie żeby film zrozumieć, co było zbędnym zabiegiem, bo jedyne co w tym filmie mogło być trudnego, to nieprzedstawione po kolei wydarzenia, choć nie ma to żadnego znaczenia w przypadku w miarę uważnego oglądania.
Spodziewałem się po nim trochę więcej, ale po mimo to jest dobry.
napisałam, że lubię filmy które wywołują emocje, czegoś uczą i dają do myślenia i ten film wszystko to spełnia...
tylko od dojrzałości odbiorcy i jego inteligencji zależy w jaki sposób zostanie odebrany..
film jest filozoficzny bez wątpienia ..zmusza bowiem do zamyślenia się nad istotą naszej egzystencji i możliwością naszego wpływu na własny los i los innych ludzi, wyborach drogi w życiu...
..jeśli Cię wynudził? hmm... to oglądaj Indiana Jones'a albo James'a Bonda ...hihi ;)pozdro