Mnie ten film bardzo poruszył, cały czas powracam do niego w myślach. Może przez to natężenie wszelkich uczuć: miłości, nienawiści, namiętności, rozpaczy, bezsilności, smutku, dobra, nadziei i braku nadziei? A może przez to, że mimo wielu tragedii film ma pozytywne przesłanie? Bo 21 gram to nie jest TYLKO 21 gram, kostka czekolady, koliber czy dwie dwugroszówki (w zależności od waluty narodowej). To AŻ 21 gram. I ja tak ten film odczytuję- pomimo całej kruchości i ulotności, życie ma swoją ogromną wagę i wartość. I to uświadamia sobie prędzej czy później cała trójka. Paul, bo 21 gram innego człowieka przywraca mu życie, bo nie zabija Jacka, Christina- bo dosłownie czuje (albo będzie czuła raczej) ciężar swojego nienarodzonego jeszcze dziecka, które przywróci jej sens i nadzieję, Jack- bo powraca do swojej rodziny. Mam tylko pytanie, jak myślicie dlaczego Paul strzelił sobie w pierś? Jakies sugestie?
To oczywiste - poświęcił swoje życie dla drugiego człowieka (Jack'a), a przy tym ustrzegł Christine przed popełnieniem błędu (Jack przecież chciał zginąć i nic nie stało na przeszkodzie...)
a ja mam właśnie w związku z tym pytanie - jak skończyła się historia Paula, bo już nie pamiętam - strzelił w sobie pierś, ale czy przeżył?
Wydaje mi się, że nie chciał aby ona go zabiła. widział, że Jack cierpi, a jego śmierć nic by nie przyniosła. Inną przycczyną może być to, że Paul nie mógł znieść bólu, a jedynym jego ukojeniem było przestrzelenie serca i po kłopocie. Myślał albo o sobie albo o niej na to wychodzi. Jednak chyba się poświęcił dla niej. A jakie jest twoje zdanie na ten temat??
Ja bym jednak sprowadziła to do bardziej przyziemnego szczebla: lekarz ostrzegł Paula, jak potworna śmierć go czeka w przypadku, gdy jego serce przestanie bić, a nie będzie pod kontrolą lekarzy. Myślę, że ten strzał był jego ostatnią możliwością uchronienia się przed śmiercią w męczarniach, gdy serce faktycznie przestało mu bić. Stanęło mu serce, miał świadomość co go czeka - wybrał szybką śmierć. Zresztą, lekarz jeszcze w szpitalu nie dał mu zbyt wielu szans na przeżycie w ogóle. Jego organizm był wyniszczony, on sam też niezbyt o niego dbał. I jeszcze do tego kolejny przeszczep wiązałby się ze śmiercią kogoś komuś bliskiego. Myślę, że on nie miał już siły udźwignąć po raz kolejny tego dramatu życia. Wg mnie z pełną świadomością wybrał śmierć, choć daleka jestem od nazywania go samobójcą. Tutaj chodzi o zupełnie inny sposób postrzegania i hierarchii.