Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale "28 tygodni później" ostatecznie podoba mi się bardziej niż "28 dni później". Bardzo dobre wprowadzenie, świetny klimat, niepokojący obraz przemocy i fantastyczny motyw muzyczny Johna Murphy'ego znany jeszcze z poprzedniej części. Warto pochwalić reżyserię, zdjęcia i scenografię, ale scenariusz - podobnie jak przy części pierwszej - jest mocno naciągany i momentami traktuje widza jak idiotę. Wątek z ojcem mnie trochę zmęczył i na pewno można było go poprowadzić lepiej. Generalnie niezły film, ale niepozbawiony istotnych wad.